Strona 1 z 3

we'll be fucked up together

: pn wrz 08, 2025 6:47 pm
autor: teddy darling
001.
Wszystkie wiadomości od Leo były tak nieskładne, że kiedy tylko skończyła dwudziestoczterogodzinny dyżur w remizie, postanowiła natychmiast do niego zajrzeć, bez wcześniejszego zahaczania o własny loft w centrum miasta. Przyjaźnili się od... Właściwie Teddy nie pamiętała, jak długo się już znali, bo chyba to było od zawsze. To była jedna z tych znajomości, kiedy rodzice mówili, że "za kilka lat, to ty będziesz do nas z Leo przyjeżdżać". I tak było, ale nie na takiej zasadzie, jak to sobie na początku wymarzyli.
Bo Teddy Darling już w podstawówce wiedziała, że podobają jej się dziewczyny. Rodzice nie mieli z tym problemu, jednak wtedy po cichu liczyli na to, że to był etap przejściowy. Nie był. Nie mieli z tym problemu, a przynajmniej w żaden sposób tego nie okazywali. Akceptowali jej każde decyzje (nawet te niewłaściwe) i wspierali na każdym kroku, bo była ich jedynym dzieckiem. Oczkiem w głowie tatusia, prawdziwą dumą mamy.
Wbiegając do budynku, zdecydowała się wbiec na górę schodami. Trochę na rozruch, trochę dlatego, że nie do końca ufała windom. Za dużo akcji przerobiła, żeby nie wiedzieć, jak te lubią zacinać się w najmniej odpowiednim momencie. Schody były bezpieczniejszą alternatywą. Może nie szybszą, bo powodowały zadyszkę i obciążały kolana, ale Teddy przynajmniej nie musiała się zastanawiać, czy czasami nie wpadnie do szyldu.
Przd drzwiami musiała złapać oddech, a potem, zamiast użyć dzwonka czy zapukać, jak mieli w zwyczaju normalni ludzie, nacisnęła na klamkę.
Otwarte. Na litość boską, kiedyś przecież ktoś go okradnie.
Leo? — zajrzała do środka, zdejmując jednocześnie buty i kurtkę, co nie było najlepszym pomysłem, bo zaraz zaplątała się w rękaw i potknęła o własne nogi. — Przyjechałam najszybciej, jak tylko mogłam. Ten dyżur wlekł się niemiłosiernie, już myślałam, że... — urwała, dostrzegając Leo, który siedział w salonie z trudną do zinterpretowania miną. Teddy podeszła bliżej i spojrzała na niego z góry. — Jak się czujesz? — przysiadła na brzegu kanapy, omiatając pobieżnie jego zdarte knykcie. Auć. — Opowiesz mi dokładnie, co się wydarzyło? — zapytała spokojnie, klnąc w duchu, że nie wzięła z samochodu apteczki, ale nie spodziewała się takiego widoku, a on nie wspomniał nic o tym, że rozpieprzył sobie dłonie. Chciała dodać, że trzeba się tym zająć, ale w ostatniej chwili ugryzła się w język. Niech mówi, byle nie siedział tak jak zbity pies.

Leo V. Perella

we'll be fucked up together

: wt wrz 09, 2025 12:49 pm
autor: Leo V. Perella
Kanapa w salonie Perelli była wygodna, ale nie na tyle, aby przesiedzieć na niej do następnego dnia, a zdaniem sztywno wciśniętego w oparcie właściciela, najlepiej do następnego tygodnia. Miesiąca? Ile to mogło potrwać? A wszystko przez cholerny samowar!
...i być może jego brak samokontroli. Troszeczkę.
To, że Teddy wparowała do mieszkania nie kłopocząc się pukaniem zupełnie go nie obeszło, był przyzwyczajony. Poza tym w obecnych okolicznościach szczerze wątpił, aby cokolwiek go jeszcze tego dnia zaskoczyło.

Nie wiem 一 odpowiedział płasko i dopiero po krótkiej, dramatycznie przeciągniętej chwili wymownego milczenia wreszcie się poruszył. Rozprostował welurową poszewkę na okrągłej, beżowej poduszce i nabrał głęboko powietrza w płuca, aż uniosły mu się ramiona. 一 Świetnie. Pewnie fantastycznie. Nie wiem.
Garść niekoherentnych informacji wcale nie stawiała go w lepszym świetle, a Teddy miała wszelkie prawo i przesłanki, aby sądzić, że wreszcie do reszty mu odbiło.
Jego pedantyzm diabli wzięli, lewy mankiet wisiał niedopięty na nadgarstku, w wygniecionej koszuli brakowało dwóch guzików licząc od kołnierzyka w dół, a jego dłonie płasko rozciągnięte na poduszce zamiast obejmować ulubioną porcelanę straszyły zakrzepłą krwią w okolicach siniejących kostek kilku palców. Głównie na prawej ręce, ale lewa też nosiła jakieś pamiątki w postaci odrapań i Leo naprawdę nie przypominał sobie skąd się to wzięło.
Wreszcie wypuścił powietrze zebrane w płucach poruszając skrzydełkami nosa, jednak nie przyniosło to wyczekiwanej ulgi. Myśli też nie stały się klarowniejsze. Może faktycznie oszalał?
A potem podniósł głowę, uśmiechnął się z przekąsem, wzrokiem ledwie musnął twarz Teddy i z miną, jakby był urażony na cały świat z drobnymi wyjątkami, wyrecytował na jednym wydechu:

Orpheusmiałwypadekfacetwjechałwniegonapełnejkurwiei... 一 urwał, nastąpiła przerwa na kolejny wdech.
...ijatowszystkowidziałembotambyłemimogłostaćsiętakżesięstałoże... 一 zamilkł, kolejna krótka pauza na oddech.
...jagotrochęobiłemtakzrozpęduwsensienieżeOrpheusatylkokierowcęi... 一 kontynuował niestrudzenie, z oczami otwartymi szeroko i wpatrzonymi w kredens stojący zaraz za Teddy.
...chybaczekamniedyscyplinarkawpracyi... 一 umilkł raz jeszcze, ale nie na długo.
...Orpheuspewniesądziżejajakiśnienormalnyjestem!
I pewnie ma rację 一 dodał w myślach, bo na to nie starczyło mu już powietrza.
Dyszał jak po sprincie przez klatkę schodową, dopiero teraz zdał sobie z tego sprawę.



teddy darling

we'll be fucked up together

: wt wrz 09, 2025 2:33 pm
autor: teddy darling
Zamrugała kilkakrotnie, próbując zrozumieć to, co mówił przyjaciel. Leo wspomniał coś o wypadku, Orpheusie i kierowcy, którego... Zaraz, czy ona się nie przypadkiem nie przesłyszała?
Co zrobiłeś?! — poczekała chwilę, zanim weszła mu w słowo, chociaż miała ogromną ochotę przerwać jego wypowiedź dużo wcześniej, jak tylko padła wzmianka o wypadku. — Pobiłeś sprawcę wypadku?! — Teddy ledwo powstrzymała się od tego, żeby nie złapać Leo za ramiona i nie potrząsnąć nim w ramach otrzeźwienie. — Czy ty do reszty zdurniałeś? — przetarła twarz dłonią i odczekała moment, po czym znów popatrzyła na Perellę, poprawiając się na kanapie w taki sposób, aby przyjaciel musiał spojrzeć jej w oczy, bo nie rozumiała, czym ten głupi kredens za jej plecami zasłużył sobie na większą uwagę.
Darling nieczęsto dawała się wyprowadzić z równowagi. Na ogół miała optymistyczne podejście do wszystkich spraw, ale kiedy jej przyjaciel odpierdalał coś takiego, to jak mogła się na niego nie wściekać? No właśnie nie mogła. Dlatego westchnęła pod nosem i pokręciła głową.
Trzeba opatrzeć ci dłonie — zadecydowała się i ruszyła do kuchni, gdzie po przegrzebaniu kilku szafek zdołała znaleźć jakąś gazę i dawno otwartą butelkę z solą fizjologiczną, który pomimo utraty daty ważności, nie powinien się psuć i nie tracił swoich właściwości. — Podejdź tu z tymi kostkami — poprosiła, wychylając się zza framugi. Nie chciała przeprowadzać tego nieinwazyjnego zabiegu na kanapie, żeby jej nie poplamić, a przecież każdy wiedział, że krew ciężko później sprać.
Kiedy Leo podniósł się z miejsca i powlókł nogami do kuchni, Teddy zacisnęła usta w wąską linię, a potem przytuliła go mocno.
Strasznie głupi jesteś, wiesz? — mruknęła gdzieś w jego ramię. Na pewno wiedział. — Mogło ci się coś stać — powiedziała, dopiero po chwili przypominając sobie jeszcze o jednym istotnym fakcie. — A co z Orpheusem? Bardzo go sponiewierało? I dlaczego byliście wtedy razem? — zerknęła podejrzliwie na Leo, jednocześnie podwijając mu mankiety koszuli, żeby ich nie zachlapać i chlusnęła obficie po dłonią solą fizjologiczną, żeby zmyć z knykci zaschniętą krew. Rany nie były już aż takie świeże, więc nie powinno boleć. — To tylko doraźnie, bo potem trzeba przyłożyć lód. Puchnie ci ta ręka, widzisz? — uniosła prawą dłoń przyjaciela na wysokość jego twarzy.
Nie trzeba chyba wspominać, że Teddy cholernie się o niego martwiła, prawda? Już nawet nie chodziło o tę stłuczoną łapę, a o konsekwencje za czyny, których się dopuścił. Dyscyplinarka w pracy to jedno, ale co, jeżeli Perella będzie miał teraz problemy z prawem, bo wspomniany wcześniej kierowca zdecyduje się pociągnąć go do odpowiedzialności za obitą mordę?

Leo V. Perella

we'll be fucked up together

: wt wrz 09, 2025 3:12 pm
autor: Leo V. Perella
Słysząc, że Teddy powtarza jego wyznanie jak echo, wreszcie raczył dać kredensowi święty spokój i spojrzał na nią z wyraźnym bólem i pretensją. Tak, jakby był na pozycji dającej mu przywilej wściekać się na kogokolwiek poza sobą.
Tak, Teddy, pobiłem sprawcę wypadku! Dziękuję za wprowadzenie nowego wątku w tę światłą rozmowę, normalnie prawie bym o tym zapomniał! 一 zapieklił się i machnął rękoma w powietrzu; widocznie włoska część puli genetycznej właśnie dawała o sobie znać.
Z tym, że ani wybuch złości ani tym bardziej przelanie jej tymczasowo na Darling nie odniosło oczekiwanego rezultatu, więc czując jak gardło znów zdradziecko mu się zaciska, pociągnął dramatycznie nosem.

Przepraszam 一 powiedział wreszcie, głosem niebezpiecznie drżącym, sygnalizującym, że jest o pół kroku od płaczu. 一 Nie chciałem być pizdą, a mam wrażenie, że to ostatnio wychodzi mi najlepiej.
Zwłaszcza względem Grateau, wobec którego od niemal dwóch lat prowadził skrupulatnie zakrojoną kampanię mającą na celu zniechęcić go od dalszych młodzieńczych umizgów. Z tym, że przyniosło to raczej niewielki skutek o ile jakikolwiek, a Teddy też była bogu ducha winna jego wyskokom. Ponadto kiepskim pomysłem było wściekanie się na kogoś, kto któregoś dnia mógł przyjść (albo się spóźnić zupełnym przypadkiem) na dogaszanie jego domowych pieleszy, jakby zapomniał ściągnąć garnek z kuchenki.
Nie oponował gdy Darling zaprosiła go do jego własnej kuchni, nawet nie umarszczył nosa na podszczypywanie. Patrzył jedynie beznamiętnie jak rozpuszczona krew spływa wraz z solą fizjologiczną w odpływ.

Wiem 一 odparł już miękko, z pełną świadomością czemu właśnie przytaknął. Był głupi.
A potem Teddie zapytała o Orpheusa i znów nastąpiło bardzo charakterystyczne, głośne i wydłużone wciągnięcie powietrza przez nos.

Kupowałem samowar, nie skojarzyłem... nieważne 一 przerwał, bo to akurat w całej historii miało najmniejsze znaczenie. 一 Po prostu byłem tam, no i już. I to też wiem, no puchnie. Niech mi spuchnie całkiem na złość. Orpheus ma chyba coś z kolanem, jest poobijany, pewnie spanikował. I ja powinienem tam z nim być, pojechać, odebrać, kurwa.
Ale wciąż nie powiedział dość, obolała ręka najwyraźniej nie bolała wystarczająco, a gorycz zbierająca się na końcu języka wciąż pozostawiała obrzydliwy posmak. Wymiotował, teraz sobie przypomniał, zaraz po tym jak po całym zamieszaniu wreszcie dotarł do domu.

Teddie, bo ja widziałem Charliego 一 wydusił z siebie w końcu i uwiesił się umywalki, czując słabość w nogach. Zapomniał również, że rękę ma uświnioną rozpuszczoną krwią i z rozpędu przetarł sobie palcami oko. 一 Przez parę sekund myślałem, że to on. Że znowu, i że... no wiesz.


teddy darling

we'll be fucked up together

: wt wrz 09, 2025 3:39 pm
autor: teddy darling
Miał prawo być taki wzburzony i Teddy wcale nie miała do niego o to pretensji. Nawet kiedy podniósł głos, postanowiła zignorować ten wybryk. Wiedziała, że to były emocje, a on był trochę pierdolnięty. A przede wszystkim nie zdążył jeszcze ochłonąć po wydarzeniach z zeszłego dnia.
Nie chciałem być pizdą, a mam wrażenie, że to ostatnio wychodzi mi najlepiej, o! No tutaj to nie mogła się z nim nie zgodzić.
Nie jesteś pizdą — próbowała wyprowadzić go z błędu, ale jakoś bez większego przekonania. — To znaczy, teraz zachowujesz się jak pizda, bo wydzierasz się na mnie bez powodu, ale normalnie wcale taki nie jesteś — zreflektowała się, chcąc wysuszyć mu dłoń z nadmiaru płynu dezynfekującego, ale Leo nie mógł ustać w miejscu i wił się jak wesz na grzebieniu, a Teddy nie miała ochoty się z nim szarpać, więc tylko spoglądała ze zrezygnowaniem, jak sól fizjologiczna skapuje na podłogę, a potem na ścieka po do zlewu, nad którym zawisł Perella.
Rozumiała jego obawy. Nie, inaczej — starała się je zrozumieć. Sama nigdy nie była w podobnej sytuacji, bo nikt z bliskich jej osób nie zginął w wypadku samochodowym. W ogóle nigdy nie straciła nikogo, kogo kochała, dlatego było jej żal przyjaciela, że wraz z tym jednym incydentem powróciły do niego demony z przeszłości.
Hej, Leo — podeszła bliżej i stanąwszy za nim, położyła mu rękę na plecach w geście pokrzepienia. — Najważniejsze, że nic mu się nie stało, tak? Stłukł sobie nogę i trochę się posiniaczył. Na pewno szybko się z tego wykaraska. I nie wiń się, że cię teraz przy nim nie ma. Wypuścili go ze szpitala czy został tam na obserwacji? Jeśli jest pod opieką lekarzy, to teraz nic mu się nie grozi. Leo? — chwyciła go za ramiona i zmusiła do tego, aby odwrócił się w jej stronę. — Wszystko z nim w porządku, rozumiesz? Nie myśl teraz o Charliem, proszę. Skup się na oddechu i tam tym, że Orpheusowi nie grozi już żadne niebezpieczeństwo, okej? A teraz weź głęboki wdech i odetchnij — poleciła i kiedy Perella wypuścił powietrze, wskazała podbródkiem na krzesło przy stole. — Usiądź, a ja zaparzę herbatę. Jadłeś coś w ogóle? Zakładam, że nie za bardzo — Teddy, wyciągnęła telefon z kieszeni i zaczęła przeglądać aplikacje z dostawą. — Na co masz ochotę? I nie, nie mów tylko, że nie jesteś głodny albo że jest ci wszystko jedno. Musisz coś zjeść. Ja stawiam — zaznaczyła, bo jeśli Leo chciał zejść posiłek składający się z trzech dań i jeszcze zamierzał poprawić deserem, to droga wolna.

Leo V. Perella

we'll be fucked up together

: wt wrz 09, 2025 3:57 pm
autor: Leo V. Perella
Normalnie pewnie by się wykłócał, ale odpuścił. Nie chciał już z nikim dyskutować, nakrzyczał się dość. Zamiast tego znów westchnął sobie tak, jakby było mu już absolutnie wszystko jedno i kolorowo, strzepnął resztkę płynu z koniuszków palców prosto do zlewu i rozejrzał się za papierowym ręcznikiem.
Jest w domu, w sensie, no dosłownie za ścianą. 一 Leo machnął znów ręką w bliżej nieokreślonym kierunku, ale chyba miał na myśli salon. 一 Nie zaglądałem do niego jeszcze, nawet nie wiem co mu powiedzieć, bo, rozumiesz, teraz mówisz, że zachowuję się jak szmata i masz rację, ale nie masz pojęcia co on ze mną przeszedł przez ostatnie miesiące. Rany boskie, ja go literalnie straumatyzowałem chyba!
Perella wyglądał przez moment, jakby dopiero odkrył ciężar ciążącej na nim odpowiedzialności za sytuacje, w których znacząco przekroczył granice. Kiedy właściwie zaczął traktować ich słowne utarczki jak swego rodzaju sport? Miał niepokojące wrażenie, że choć wydawało mu się, że robi to wyłącznie dla zachowania jakiejkolwiek kontroli nad swoim życiem i emocjami, w rzeczywistości nie kontrolował niczego.
Dał się obrócić bez narzekania, bez dyskusji czy krzywienia się w niezadowoleniu. Właściwie, to Perella nie był nawet rozdrażniony indagacjami Teddy, był wściekły na samego siebie, było mu cholernie wstyd i znów zbierało mu się na żałosny płacz.

Ale zobaczyłem go tam 一 wtrącił znów z rozgoryczeniem, mimo to otarł sobie policzek od tej zbędnej wilgoci i dał się usadzić na krześle. 一 Wiem, że to nie to samo, że to już było, wiem, że Charlie jest... był zupełnie innym przypadkiem, tylko ciężko to rozłączyć, kiedy Orpheus jest taki podobny. I jeszcze ten wypadek.
Za dużo zbieżności, Leo oparł nieelegancko łokcie na stole i schował twarz w obu dłoniach, mając głęboko w duchu, że ręka puchnie w najlepsze. Gdzieś obok leżał woreczek z lodem, widać potrzebował jeszcze chwili aby dojrzeć.

A nie, chciałem coś ugotować. Sam 一 zaparł się i wreszcie podniósł głowę, patrząc odrobinę trzeźwiej po kuchni. Jego wzrok padł na czerwony żeliwny garnek do zapiekania. 一 Pomożesz mi? Zrobię mu coś i potem zaniosę, nie wiem, czy będzie chciał mnie widzieć, ale obiad pewnie zje.
Nie miał bladego pojęcia jak zmusi się pod wieczór, by przejść pod drzwi na przeciwko, ale sytuacja wymagała od niego odwagi cywilnej. Jakiejkolwiek, szybko, bez potknięć.

I dzięki, że przyszłaś. Z tobą trudniej stracić głowę, to chyba ta aura munduru, czy coś w ten deseń 一 dokończył kulawo, uśmiechnął się tak, jakby coś go rozbolało (pewnie tak było) i zakasał sobie rękawy ponad łokcie.


teddy darling

we'll be fucked up together

: wt wrz 09, 2025 9:00 pm
autor: teddy darling
No dobra, chyba coś ją ominęło, bo chociaż starała się być na bieżąco ze wszystkimi szczegółami z życia Leo, to nie miała pojęcia, że Orpheus mieszka tuż W MIESZKANIU OBOK. Był to szok, Teddy musiała to przyznać. Okej, może nie tyle szok, jednak na pewno jakieś większe zaskoczenie.
Leo, czy ty sobie przypadkiem za bardzo nie pochlebiasz? — popatrzyła pobłażliwie na przyjaciela. — Już chciałbyś mieć te wielkie zasługi w przypisywaniu sobie ludzkich traum. Chciałam ci tylko przypomnieć, że nie jesteś pępkiem świata — powiedziała poważnym tonem, bo ktoś musiał sprowadzić Perellę na ziemię.
Trochę go poniosło. Zresztą, jak zawsze w podbramkowych sytuacjach. Na szczęście w takich momentach miał Darling, która starała się zachować zimną głowę. Nie była panikarą i chociaż zdarzało jej się wyolbrzymiać, to nie mogła pozwolić, aby Leo brał na siebie wszystkie dramaty świata. Nie mogła dziwić mu się, że wypadek Orpheusa obudził w nim wspomnienia z przeszłości. Sytuacja była bardzo zbliżona, z tą różnicą, że nikt nie stracił życia. I bogu dzięki.
Weź się w garść — odparła, chowając telefon do kieszeni. — Najpierw wypijesz herbatę, bo herbata jest dobra na wszystko i zaraz coś przygotujemy coś smacznego — oznajmiła, włączając elektryczny czajnik. To była złota zasada mamy Teddy, która jako anestezjolożka na oddziale ratunkowym widziała tych przykrości, że nie dało się tego opisać słowami. Ale herbata zawsze koiła zszargane nerwy.
Zalała dwa kubki ze zwykłą, czarną herbatą i postawiła je na stole, żeby nieco przestygły.
Masz już jakiś pomysł? — zainteresowała się, skora do pomocy. W kuchni radziła sobie świetnie, mimo że jej konikiem były wypieki. Zawsze może dorzucić do tego kruche ciastka własnej roboty, żeby osłodzić Orpheusowi żywot na tym ziemskim padole. — Przestań, na pewno będzie mu miło — stwierdziła, bo nie dość, że Leo interesował się jego stanem zdrowia, to jeszcze przyjdzie do niego z jedzeniem. Jak długo można gniewać się na kogoś takiego? — Ten wypadek nie był twoją winą, Leo. Ani ten, ani żaden inny — dodała cicho, bo, cholera jasna, serce jej się krajało, kiedy tak obarczał się czymś, na co nie miał wpływu. Nie lubiła widzieć go w takim stanie.

Leo V. Perella

we'll be fucked up together

: wt wrz 09, 2025 11:17 pm
autor: Leo V. Perella
Mimo, że powątpiewał co do tego, czy jego perswadowanie Orpheusowi tego niedorzecznego zauroczenia naprawdę nie było aż tak traumatycznym doświadczeniem (choć może Darling miała rację i wyolbrzymiał, jak to miał w zwyczaju), uśmiechnął się blado. Grymas nie był najlepszym na co było go stać, ale brzmiał jak niewypowiedziane „dziękuję“.
Herbata, tak. Tak tak tak, to jest... od czegoś trzeba zacząć. Muszę wziąć się w garść, tak 一 powtórzył za nią, trochę wiedziony automatyzmem, a po trochu dlatego, że od siedzenia jeszcze nigdy nie poczuł się lepiej. Zawsze gdy życie pokazywało mu dobitnie co sądzi na jego temat, Leo zabierał się za coś – na przykład wpadał w zakupoholizm i zamawiał wszystkiego na kilogramy (zysk jego stratą liczył głównie Dior i Versace), przeprowadzał kampanię robienia przetworów na dziesięć lat do przodu, albo reorganizował swoje ukochane doniczkowce w gabinecie, z którego zrobił poniekąd oranżerię.
Tym razem równie dobrze mógł zająć się kuchnią.

Zrobię mu gnocchi 一 zdecydował właściwie bez głębszego zastanowienia. 一 Sam jest jak kluska. W sensie, nie, że jest ulany jak, no, on raczej z tych bardziej, wiesz 一 urwał, w powietrzu zarysował jakiś kształt, co to w jego wyobrażeniu miał być chyba ludzką sylwetką. 一 Nie wiem, dlaczego wcześniej tego nie zauważyłem, ale nie zdziwiłbym się, gdyby dał radę podnieść mnie jedną ręką.
Prawdopodobnie przekoloryzował i podciągnął odrobinę zdolności Orpheusa, nie mniej, w wyobraźni Perelli Grateau miał wiele różnych ciekawych walorów.
Czując, że barwy wracają mu z wolna na policzki i skronie, Leo obrócił się na pięcie wierząc, że Teddy nie zauważy, a jeśli już, to przynajmniej nic nie powie. Słysząc coś o wypadku machnął jedynie ręką na znak, że nie chce już więcej rozmawiać o tym w kontekście Charliego.

Powiedz mi lepiej jak twoje sprawy z, no wiesz 一 mruknął z drugiego końca kuchni, gdzie wybrał się na poszukiwanie mąki. 一 Tu przyleciałaś z remizy, nie! 一 zakrzyknął, i na tę okazję na moment się obrócił. 一 Nawet nie próbuj, wiem, że miałaś długi dyżur, bo pachniesz jak proszek gaśniczy. Teddie, tak się nie da żyć, kiedy ostatnio miałaś jakikolwiek urlop?
Nie dodał, że dłuższy niż pełny dwudniowy weekend, bo obawiał się, że odpowiedź mogłaby go głęboko rozczarować. Wysunął stolnicę spomiędzy blatu i lodówki, schylił się pod zlew po rękawiczki nitrylowe i krzywiąc się na nieprzyjemne uczucie ciągnięcia w okolicy kostek naciągnął je sobie na obie dłonie.

I obierz mi proszę tych ziemniaków z kosza pod oknem. Nie żałuj, dostaniesz trochę do domu.


teddy darling

we'll be fucked up together

: śr wrz 10, 2025 1:26 pm
autor: teddy darling
Zaśmiała się krótko, kiedy Leo próbował zwizualizować jej postać Orpheusa. Z opisu wynikało, że przyjaciel miał słabość do jakiegoś napakowanego ziomka, którego drugim domem jest siłownia. Zwłaszcza kiedy oznajmił, że chłopak mógł go podnieść jedną ręką. Musiał być naprawdę silny. Nawet Teddy nie zdołałaby zrobić tego z Perellą, a była przecież wysportowana i miała za sobą całe mnóstwo testów sprawnościowych.
Tylko nie mów mu, że jest kluską, dobra? — sięgając do kosza pod oknem po ziemniaki, po czym zorganizowała sobie worek na obierki i garnek, w do którego zamierzała wrzucać obrane bulwy jeszcze przed pierwszym myciem. — To nie brzmi najlepiej. No ja autentycznie obraziłabym się, gdybyś tak mnie nazwał — zaznaczyła, wymierzając w Leo obieraczką. Raz, że kojarzyło jej się to z leniwą kluchą, a dwa pomyślałabym, że to sugestia do jej masy ciała. Że według niego była gruba czy coś.
Jak wskazywały spodnie od munduru, Darlig przyjechała tutaj, gnając na łeb na szyję, prosto z remizy. Ledwo co skończyła zmianę. W środku nocy nawet zastanawiała się, czy nie zwolnić się wcześniej, tłumacząc się problemami prywatnymi, ale wtedy wyskoczył im wyjazd do podpalenia w parku przy Brimley Road.
Hej, wbrew pozorom ta noc była naprawdę spokojna — odparła, bo przecież ona wypoczywała w pracy pomiędzy kolejnymi wyjazdami w teren. — Przez całą noc było tylko sześć wezwań, wiesz? No nie patrz tak na mnie, czasami jest ich kilkanaście! I nawet zdążyłam się chwilę przespać — dodała dumnie, a na pytanie o urlop ucichła na moment. Sama nie była pewna, kiedy ostatnio udało jej się wziąć więcej niż dwa dni wolnego. I to nie tak, że Teddy była pracoholiczką, bo chociaż lubiła swoją pracę, równie mocno ceniła sobie odpoczynek. — Ach, przecież w maju byłam z rodzicami w Barcelonie — przypomniała sobie, pstrykając głośno palcami, co było spowodowane nagłym olśnieniem. — I to na przeszło tydzień. A po powrocie miałam jeszcze dwa dni wolne. No słuchaj — podniosła na Leo swoje błękitne oczy. — Taką mam pracę, co nie? Mogłam wybrać inną ścieżkę kariery i pracować sobie od dziewiątej do piątej w jakimś wymyślnym biurowcu, ale jest, jak jest — wzruszyła lekko ramionami, mimo że z reguły nie narzekała i zwykle optymistycznie podchodziła do wszystkiego wokół. Chyba że miała jakiś naprawdę zajebiście podły dzień, wtedy lepiej było nie podchodzić do niej bez kija.

Leo V. Perella

we'll be fucked up together

: śr wrz 10, 2025 2:53 pm
autor: Leo V. Perella
Zaalarmowany śmiechem, Leo obrócił głowę przez ramię i przez parę chwil bardzo dzielnie walczył z pokusą sypnięcia w Teddy garścią mąki.
No co ty 一 cmoknął z przekąsem, lekko zmarszczył przy tym nos. 一 Nawet ja mam dość taktu by wiedzieć, że ostatnią rzeczą jaką chciałby usłyszeć facet jest to, że jest uroczy. Czy tam, że jest kluską, a to na jedno wychodzi przecież.
Bo Grateau był niezaprzeczalnie i bezdyskusyjnie najrozkoszniejszym głupcem jakiego ziemia nosiła i Perella wierzył, że to jednak dobrze, o ile akurat nie gasił jego entuzjazmu tak, jak Darling gasiła swoje pożary. Bo ogólnie nawet ktoś tak grymaśny i pesymistycznie nastawiony jak Leo uważał, że świat potrzebuje takich zdolnych do radości bez konkretnego powodu, lekko pucołowatych, dobrze zbudowanych mężczyzn, na których można było uwiesić oko i parę zdrożnych myśli w ramach przerwy od melancholii.

Ja to bym się nie obraził 一 wypalił bez zastanowienia, odważając mąkę i niewiele więcej robiąc, bo i tak musiał zaczekać aż ziemniaki się podgotują. 一 Mógłby nazywać mnie jak mu się podoba, byle nogi miał całe i... no, dalej robił sobie tam to, co robi 一 dobił kulawo do puenty bez puenty, czując, że powiedział prawdopodobnie za dużo, więc zaraz się samoukarał i pokąsał po wnętrzu policzka.
A cóż takiego robił Orpheus?
Z pewnością kręcił się między zabytkowymi regałami, konserwował kredensy, prowadził kalkulacje czy inne księgowości na małym laptopie w sklepie swoich dziadków, jak widać ostatnimi czasy postanowił chyba również odwiedzać siłownię. Lubił też (czego akurat Perella nie rozumiał, ale doszedł do wniosku, że jest to elementarna część budująca jego słoneczne jestestwo) produkować słowa niestrudzenie, lekko i bez skrupułów, niezależnie od ich wagi. Oczywiście zdecydowanie łatwiej wychodziły mu komunikaty proste, żartobliwe i traktujące o czymś, co w danym momencie chcąc nie chcąc stawało się obiektem jego niezbywalnej ciekawości. Te bardziej ciążące, orbitujące wokół emocji i obnażające, mimo, że nadal Orpheus posługiwał się nimi o niebo bieglej niż taki Perella, przychodziły mu zwykle z zakłopotaniem, wstydem rozlanym różem na twarzy oraz tym urzekającym, wilgotnym błyskiem w oczach.
Ach, brawo. Perella właśnie przesypał miskę w jakiej odmierzał mąkę.

Nawet 一 zaakcentował znacząco, w pośpiechu szukając łyżki, którą mógłby naprawić szkodę. 一 Wiesz, że nie do końca o tym mówię. Kiedy usłyszę, że będę sypał ci ryżem na ślubie?
Gdyby tylko mógł, osobiście najchętniej rekomendowałby Teddy każdej obiecującej kandydatce jaka by się nawinęła, problem polegał na tym, że żadna nie wpadła mu dotąd w ręce.

Bo wiesz, jak tak dalej pójdzie, to oboje zestarzejemy się albo w robocie albo w kapciach, hajtniemy się dla wygody przy rozliczeniach podatkowych i zostaniemy białym małżeństwem.
Z oczywistych powodów w jego ustach nawet to wybrzmiało niczym ostrzeżenie, bo pomimo iż wierzył w jej jak najlepsze chęci, Darling utopiłaby go w łyżce zupy już po kilku dniach takiego mariażu.



teddy darling