we'll be fucked up together
: pn wrz 08, 2025 6:47 pm
001.
Bo Teddy Darling już w podstawówce wiedziała, że podobają jej się dziewczyny. Rodzice nie mieli z tym problemu, jednak wtedy po cichu liczyli na to, że to był etap przejściowy. Nie był. Nie mieli z tym problemu, a przynajmniej w żaden sposób tego nie okazywali. Akceptowali jej każde decyzje (nawet te niewłaściwe) i wspierali na każdym kroku, bo była ich jedynym dzieckiem. Oczkiem w głowie tatusia, prawdziwą dumą mamy.
Wbiegając do budynku, zdecydowała się wbiec na górę schodami. Trochę na rozruch, trochę dlatego, że nie do końca ufała windom. Za dużo akcji przerobiła, żeby nie wiedzieć, jak te lubią zacinać się w najmniej odpowiednim momencie. Schody były bezpieczniejszą alternatywą. Może nie szybszą, bo powodowały zadyszkę i obciążały kolana, ale Teddy przynajmniej nie musiała się zastanawiać, czy czasami nie wpadnie do szyldu.
Przd drzwiami musiała złapać oddech, a potem, zamiast użyć dzwonka czy zapukać, jak mieli w zwyczaju normalni ludzie, nacisnęła na klamkę.
Otwarte. Na litość boską, kiedyś przecież ktoś go okradnie.
— Leo? — zajrzała do środka, zdejmując jednocześnie buty i kurtkę, co nie było najlepszym pomysłem, bo zaraz zaplątała się w rękaw i potknęła o własne nogi. — Przyjechałam najszybciej, jak tylko mogłam. Ten dyżur wlekł się niemiłosiernie, już myślałam, że... — urwała, dostrzegając Leo, który siedział w salonie z trudną do zinterpretowania miną. Teddy podeszła bliżej i spojrzała na niego z góry. — Jak się czujesz? — przysiadła na brzegu kanapy, omiatając pobieżnie jego zdarte knykcie. Auć. — Opowiesz mi dokładnie, co się wydarzyło? — zapytała spokojnie, klnąc w duchu, że nie wzięła z samochodu apteczki, ale nie spodziewała się takiego widoku, a on nie wspomniał nic o tym, że rozpieprzył sobie dłonie. Chciała dodać, że trzeba się tym zająć, ale w ostatniej chwili ugryzła się w język. Niech mówi, byle nie siedział tak jak zbity pies.
Leo V. Perella