Strona 1 z 1

Another Brick in the Wall

: pn wrz 08, 2025 9:59 pm
autor: Romain Sinclair
Obrazek



Piątek miał w sobie nerwową energię – szkolny korytarz był głośniejszy niż zwykle. Uczniowie odliczali minuty do lunchu, który zaczynał się tuż po jedenastej trzydzieści. Trzaskały drzwiczki szafek, grupki zbierały się przy wejściu do stołówki, a gdzieś z końca korytarza dolatywały dźwięki perkusji z sali muzycznej. Romain stał przy swojej szafce, opierając się o nią ramieniem. Obok niego Jessie Chapman – najśliczniejsza dziewczyna w Toronto High School, kapitan pomponiar, obłędnie popularna. Ich rozmowa od kilku minut przypominała pojedynek bez zwycięzcy.
— To będzie najlepsza impreza w tym semestrze — naciskała Jessica, poprawiając włosy tak, by wszyscy wokół to zauważyli — Ryan zaprosił całą drużynę i połowę szkoły. Musisz ze mną iść.
Romain zatrzasnął szafkę i pokręcił głową. Nie przeszkadzały mu imprezy, sam niekiedy je organizował. Nie stanowiły jednak centrum jego świata, tak jak u Jessie, czy innych. Chodziła na nie dla popularności i konieczności pokazania się, a także nadużywała alkoholu, co Romainowi zaczęło przeszkadzać coraz bardziej. Podświadomie chyba czuł, że za kilka miesięcy ich drogi się rozejdą i każde pójdzie w swoją stronę. Co on w niej widział?
— Mam test z biologii w poniedziałek. Wolę się przygotować.
— Naprawdę? — jej ton od razu zrobił się chłodniejszy — Siedem dni w tygodniu jesteś zakopany w książkach. To jest piątek, Sinclair. Jeden wieczór cię nie zabije.
— Jess, daj spokój. Chcesz to idź sama — przebijała się przez jego postawę irytacja; nie lubił się powtarzać, ani nie lubił, gdy ktoś nadal nalegał pomimo negacji. Nie chciał robić scen, od tego była ona. Jessica przewróciła oczami. W jej świecie priorytety były inne – mecze, imprezy, zdjęcia z drużyną. Fakt, że jej chłopak nie miał ochoty podążać za tym rytmem, doprowadzał ją do szału. Zastanawiała się, czy zawsze był takim nudziarzem.
— Wiesz co? Rób, co chcesz — syknęła, odwracając się gwałtownie. Trąciła ramieniem drobną brunetkę, nie zawracając sobie głowy przeprosinami. Książki i notatki rozsypały się po szkolnym korytarzu. Romain bez wahania przykucnął, sięgając po leżące na ziemi rzeczy. Kilka luźnych kartek pofrunęło pod pobliską szafkę.
— Przepraszam za Jess — rzucił krótko. Nad ich głowami, głośny dźwięk dzwonka ogłosił początek przerwy obiadowej.



Diane Anderson

Another Brick in the Wall

: czw wrz 18, 2025 1:45 pm
autor: Diane Anderson
W szkole było zawsze za głośno. Dlatego lubiła lekcje, w szczególności sprawdziany, bo panowała cisza, która była bezpieczną przystanią.
Do ciszy była przyzwyczajona, wychowana przez niedosłyszących rodziców, z rodzeństwem częściej porozumiewała się miganiem, chyba, że Arthur wytrącał ją z równowagi.
Ostatnio zdarzało się to coraz częściej i Diane nie była w stanie zapanować nad tym co działo się z jej własnym ciałem i głową, a tym bardziej nie nad nastoletnim bratem.
Piątek był jej ulubionym dniem tygodnia, z tego samego względu z jakiego uwielbiali go jej rówieśnicy. Koniec szkoły, chwila odpoczynku, chociaż dla każdego oznaczała coś innego. Dla Diane zdecydowanie nie była to wizja imprezy.
Wiedziała, że jakaś będzie, ale ani nie łudziła się, że ją na nią zaproszą, w końcu była zbyt młoda i zbyt niewidzialna, ani tego nie potrzebowała. Wiedziała o niej tylko przez wzgląd na bliskie sąsiedztwo z szafką Sinclaira, przy której bardzo często wystawała Chapman.
Której swoją drogą Diane nie uważała za najpiękniejszą dziewczynę w liceum, bo przypominała jej bardziej personifikację śmierci z jakiegoś nastoletniego filmu fantasy.
A zachowywała się zupełnie odwrotnie.
Diane nauczyła się już wyłączać i skupiać na swoich sprawach, ale niespodziewane trącenie jej ramieniem, skutkujące rozsypaniem wszystkich zeszytów, które akurat wyjmowała, skutecznie sprowadziło Diane na ziemię.
Dosłownie, bo kucnęła od razu, żeby zacząć zbierać notatki, bo przypadkiem ktoś jeszcze by je nadepnął.
Może Jessie? Mogła się zawsze wrócić, żeby dorzucić coś jeszcze obrażonym tonem.
Reakcja jej szafkowego sąsiada natomiast ją zaskoczyła.
Nie dlatego, że miała go za buca, wręcz przeciwnie, dotychczas było to bardzo przyjemne sąsiedztwo, chłopak był uprzejmy, cześć mówił, więc pomoc w pozbieraniu rzeczy nie była niespodziewana.
Za to jego przeprosiny dla Diane niezrozumiałe.
Dlaczego? — Podniosła na chłopaka wzrok, przyglądając mu się uważnie.
Ty niczego nie zrobiłeś, dlaczego za nią przepraszasz? — Jedyna sytuacja, która przychodziła jej do głowy, w której ona miałaby przepraszać za kogoś, to za młodszego brata, ale tylko dlatego, że splamiłby honor jej rodziny jakimś psikusem, a ona jako najstarsza siostra stała na straży dobrego wizerunku Andersonów.

Romain Sinclair

Another Brick in the Wall

: śr paź 01, 2025 12:58 am
autor: Romain Sinclair
Romain zawahał się, z kartką w dłoni, którą właśnie podniósł z ziemi. Pytanie Diane zabrzmiało prosto, a jednak zbiło go z tropu. Przeprosił niemal automatycznie — tak, jak robił to zawsze, gdy Jessica była niegrzeczna. Nigdy się nad tym nie zastanawiał.
— Nie wiem — mruknął po chwili, z lekkim zmieszaniem, podając jej zeszyt — Chyba… tak już mam. Nie lubię, kiedy ktoś zachowuje się w ten sposób.

Sam brzmiał dla siebie mało przekonująco. W głowie szybko przeleciały mu sytuacje, kiedy Jess potrafiła wybuchnąć, zignorować innych albo wyładować się na kimś przypadkowym. Zawsze w takich chwilach czuł zażenowanie. Teraz było podobnie, tylko że Diane zapytała wprost, a on nie miał gotowej odpowiedzi. Kucnął jeszcze niżej, żeby sięgnąć po kartki, które utknęły pod szafką. Podsunął je w jej stronę i wzruszył ramionami.
— Nie lubię, kiedy ona tak się zachowuje — w jego głosie pojawiła się nuta złości, ale nie na Diane. Bardziej na Jess, że znowu w jakimś sensie musiał świecić za nią oczami. Poczuł lekki dyskomfort. Miał wrażenie, że Diane patrzy na niego uważniej, niż by chciał. Jakby próbowała się dowiedzieć czegoś więcej, a on nie miał ochoty opowiadać o ich relacji ani tłumaczyć się z tego, dlaczego nadal był z dziewczyną, która najwidoczniej go irytowała.
— W każdym razie... Odprowadzić cię na stołówkę? — spojrzał w kierunku końca korytarza, gdzie uczniowie gromadzili się przed wejściem na salę. Nie miałby nic przeciwko, żeby zobaczono go z Anderson. Nie był na czasie, jeśli chodziło o potencjalny margines antypopularności w liceum, tym zajmowała się Jessica. W ten denerwujący sposób, Romain wymykał się stereotypowej kategoryzacji. Był bogatym dzieciakiem, ale nie zadzierał nosa. Był dobry w sporcie i radził sobie z nauką, z naciskiem na przedmioty ścisłe. Zamiast imprezy, wolał przygotować się do testu. Niezależnie od odpowiedzi Diane, zamierzał pójść na stołówkę i wziąć coś na wynos. Trybuny sportowe stanowiły świetną alternatywę od jedzenia w hałasie, ściśniętym jak sardynka.


Diane Anderson

Another Brick in the Wall

: wt paź 07, 2025 12:08 pm
autor: Diane Anderson
Sprawnie pozbierane zeszyty trafiły z powrotem do szafki Diane, która na chwilę tylko wzrok odwróciła od Romaina, żeby poukładać notatki.
Brew jej drgnęła niemalże niezauważalnie na jego nie wiem, ale była w stanie zrozumieć, że nigdy wcześniej w zasadzie się nad tym nie zastanowił.
Nie lubił, kiedy ktoś się tak zachowywał. Kiedy jego dziewczyna się tak zachowywała. A mimo to dalej się z nią spotykał. Oczywiście, w nastoletnim umyśle Diany nie funkcjonowała jeszcze świadomość, że związki nie są czarno-białe i proste, że nie wystarczy się od kogoś odciąć, kiedy któraś z jego cech jest kłopotliwa, ale miała marne pojęcie o przyjaźniach, a co dopiero o młodzieńczej miłości.
Nie zamierzała go za język ciągnąć, może gdyby robiła tak z ludźmi częściej to jednak miałaby więcej znajomych, opierając przyjaźnie na zwierzeniach i wspólnym przeżywaniu wzlotów i upadków. A może po prostu byłaby wścibska, nigdy nie wiadomo.
Szafka zaskrzypiała kiedy ją zamykała, zamek trzasnął, a Diane skinęła głową.
W porządku. – To tylko stołówka, a Diane mimo, że nie należała absolutnie do popularnych dzieciaków to podobnie jak Romain nigdy nie śledziła kto akurat był na topie, więc nawet nie wiedziała, że powinna się chyba właśnie ogrzewać w blasku sportowca.
Chociaż ja rzadko tam jem, jest za głośno no i zawsze mam swoje jedzenie. Dzisiaj mam chyba tartaletki. – Zerknęła na szanownego zaciskając palce na paskach plecaka, który codziennie odkurzała po powrocie do domu z okruszków.
Moi rodzice prowadzą restaurację. – Zdecydowanie jedzenie stołówkowe nie umywało się do tego, które przygotowali państwo Anderson, ale pewnie gdyby nie miała rodziców w gastronomii to i tak przynosiłaby swoje, bo wizja szkolnej kuchni i obcych ludzi przygotowujących kanapki, które miałaby zjeść strasznie ją odrzucała.

Romain Sinclair