Strona 1 z 2

nie twoja panna młoda

: pt wrz 12, 2025 11:22 pm
autor: Galen L. Wyatt
- 20 -

Tydzień po Lanzarote. Pierwsze spotkanie.


Oboje to wiedzieli, że powrót będzie ciężki. Był, myśli Galena wciąż wracały na tę przeklętą wyspę, do Cherry, do tej wspólnie spędzonej nocy, tej kolejnej, która stanowiła pożegnanie. Od razu rzucił się w wir pracy, spotkanie za spotkaniem, modlił się tylko, żeby w jego kalendarzu nie było takiego z nią. Było, jedno, ale udało mu się go uniknąć, wykręcić się, przeprosił Richarda i poinformował, że jest poza miastem, tak naprawdę nie był, wiedział, że nie będzie mógł tego odkładać w nieskończoność. Tylko... nie chciał chyba tego pierwszego spotkania z Cherry zaliczać przy Winstonie, wolał w cztery oczy.
Miał jakieś dokumenty, które przesłali mu z budowy, on już je podpisał, ale brakowało podpisu Charity Marshall. Zadzwonił do jej sekretarki, a ta poinformowała go, że Cherry jest poza biurem. Mógł się tego spodziewać, pewnie nie chciała go widzieć. Ale Galen nie odpuścił, tak zagadał jej sekretarkę, a trzeba mu przyznać, że to potrafił, że wysłała mu w końcu adres. Nie jej domowy, jakiś adres, pod którym miał ją zastać. Wyatt się nawet nad tym nie zastanawiał, wbił w nawigację nazwę ulicy i numer budynku i wsiadł do tego swojego bajecznego Porsche.


Dopiero kiedy parkował przy krawężniku pod salonem sukien ślubnych, to uderzyło w niego gdzie właściwie się znajduje. Przez kilka minut siedział w aucie zastanawiając się co ma zrobić. Najlepiej byłoby odjechać, póki jeszcze mógł, ale z drugiej strony... nie mógł odkładać tego wiecznie. Najwyżej przerwie jej przygotowania do tego pięknego ślubu jak z obrazka. Wysiadł z samochodu, poprawił marynarkę i mankiety czarnej koszuli, od tego przyjazdu jego kolor to była czerń. Wziął teczkę z dokumentami i wszedł do środka. Kiedy dzwoneczek nad drzwiami zadzwonił, w jego uszy uderzyła ta wzniosła muzyka, a w nozdrza zapach róż, aż go zemdliło. Po co on tutaj przyszedł?
Zawahał się, miał zrobić odwrót, ale jakaś urocza ekspedientka już go dostrzegła i zapytała miękkim głosem czym może służyć.
- Szukam Charity Marshall - powiedział i naprawdę chciał brzmieć pewnie, ale czuł jak serce wali mu w piersiach. Pierwsze spotkanie od Lanzarote, w salonie sukien ślubnych. Czuł w kościach, że to będzie katastrofa.


Cherry Marshall

nie twoja panna młoda

: sob wrz 13, 2025 8:13 am
autor: Cherry Marshall
Galen L. Wyatt

Powrót do Toronto był najgorszym, który przeżyła kiedykolwiek. Wchodząc w wir pracy, starała się zapomnieć wszystko, co dotyczyć mogło Galena, ale nie była w stanie. Ciągłe spotkania, kłótnie, wypełnianie papierków, czy odpisywanie na maile, nie były w stanie zatrzymać tych ciągłych, napływających myśli w stronę Galena. Chciała móc poczuć się jeszcze raz tak samo jak na wyspie. Nawet nie chodziło o namiętność, którą jej ofiarował, a o ciepło. Zbyt często przyłapywała się na myślach w jego stronę. Zbyt często, by udawać, że nic się nie stało. Teraz wcale nie było lepiej. Na spotkaniu z Richardem wyglądała na niezadowoloną, kiedy usłyszała o jego nieobecności. Widocznie nie chciał się z nią widzieć.

Wybór sukienki zbliżał się nieubłaganie. Musiała finalnie coś wybrać. Mógł to być ślub z rozsądku, ale Charity Marshall nie byłaby sobą, gdyby nie podeszła do tej sprawy poważnie. Jadąc do salonu sukien ślubnych krwawiła wewnętrznie od środka. Nie chciała zbliżać się do tego miejsca, bo przypominała sobie minę Galena. Ten pierścień zaręczynowy jeszcze nigdy jak dotąd nie był aż tak ciężki, że chciała się go pozbyć. Rozmowa na stołówce zmuszała ją do nowych przemyśleń. Tylko po co miała walczyć? Stracić posadę marzeń dla zwykłych wakacji? To nie byłoby w ogóle w jej stylu. Wolała patrzeć przed siebie z podniesioną do góry głową. Może dlatego uśmiechnęła się, wchodząc samotnie i przymierzając sukienki. Nie miała obstawy, nie cieszyło jej przymierzanie sukienek. Chociaż widok samej siebie w bieli sprawił, że szybciej biło jej serce. Tak jakby ta sukienka zwiastowała przyjście lepszego jutra.

Dzień dobry — odpowiedziała pani ekspedientka, mierząc Galena wzrokiem — pan młody nie powinien oglądać panny młodej w sukience — skomentowała z uśmiechem na twarzy — panienka Marshall przebiera się w przebieralni — stwierdziła w końcu, pokazując Galenowi gestem dłoni miejsce, w którym Cherry sprawdzała sukienki — może jej pan móc z sukienką — uśmiechnęła się jeszcze szerzej, a sama zniknęła na zapleczu. W końcu kto mógł szukać pani prezes w takim miejscu? Nie przyszło jej to do głowy.

Marshall za to męczyła się z zapięciem śnieżnobiałej sukienki księżniczki. Nic tak bardzo nie doprowadzało ją do szału niż te sznurki, z którymi nie miała pojęcia, w jaki sposób sobie poradzić.

nie twoja panna młoda

: sob wrz 13, 2025 9:36 pm
autor: Galen L. Wyatt
Jeszcze raz spojrzał w kierunku drzwi, może jakby sobie stąd poszedł to nikt nawet nie powiedziałby Cherry, że tu był, może by jej wspomnieli, że pytał o nią jakiś mężczyzna, ale przecież się nie przedstawił, tylko ciekawe czy jakby ekspedientka nie powiedziała, że był w garniturze, to Cherry by na to nie wpadła? Charity Marshal w końcu była inteligentna, piękna, wyjątkowa. Tak powiedział jej sam Wyatt na tej wyspie.
W pierwszej chwili do Galena chyba nie do końca dotarło to, co powiedziała sprzedawczyni. W ogóle był jakiś nieswój przez to, że jest tutaj, w salonie sukien ślubnych, ale po chwili te słowa uderzyły w niego jakby ze zdwojoną siłą. Pan młody, panny młodej...?
- Słucham? - zaczął i jakoś tak gorączkowo przejechał ręką po karku - ja nie... - wymruczał, ale dziewczyna uśmiechnęła się do niego ciepło i wskazała mu przebieralnię, a potem jak gdyby nigdy nic zniknęła. Nie powinna mu przypadkiem podać szampana? W filmach zawsze w takich miejscach leje się szampan, Galenowi na pewno przydałby się teraz kieliszek, albo... dziesięć.
Zawahał się, panna młoda, Charity Marshall właśnie przymierzała suknię, bo przecież wychodziła za mąż i przecież miała to wcale nie być jego sprawa. Nabrał powietrze w płuca, przez chwilę stał miedzy wejściem, a przebieralnią i zastanawiał się co ma zrobić. Ale co mógł, skoro przecież nie był panem młodym? Potarł kciukami skronie, musiał wyglądać dziwnie, kiedy tak gorączkowo myślał, ale jakoś bezwiednie, właściwie kierowany chyba impulsem, znalazł się przed tą przebieralnią. Zerknął na dokumenty w swojej ręce, no tak, odda jej te papiery i po prostu sobie pójdzie, przecież po to tutaj przyjechał. Przy okazji trochę jej przeszkodzi w przygotowaniach, to będzie jak taki mały dodatek, który może nawet odrobinę go ucieszy. Bo Galen kiedy myślał o tym jej ślubie, to czuł tylko złość. Charity Marshall zmuszona przez ojca do ślubu, nie mógł uwierzyć, że to się działo.
Nacisnął na klamkę i wszedł do środka, a kiedy ją zobaczył, to go po prostu zamurowało. Cherry była piękna i w tej białej sukience na Lanzarot wyglądała jak Bogini, ale dzisiaj... Dzisiaj miała w sobie coś z Boigini, coś z Księżniczki, coś z Królowej, a przede wszystkim... coś ze spełnienia wszystkich marzeń. Przez moment stał z tyłu wpatrując się w jej odbicie w lustrze. Serce biło mu tak szybko, że słyszał jego uderzenia w uszach, raz za razem. Wyglądała pięknie. Tylko, że...
Ta suknia była dla innego.
W końcu jednak Galen odchrząknął i podszedł do niej bliżej, ale nie za blisko, tak, żeby jednak mogła zobaczyć jego odbicie w lustrze.
- Pomóc Ci Cherry? - zapytał, ale jego głos był jakiś taki pusty, zupełnie bez wyrazu. Spojrzeniem odszukał w lustrzanym odbiciu jej twarzy.

Cherry Marshall

nie twoja panna młoda

: sob wrz 13, 2025 9:49 pm
autor: Cherry Marshall
Galen L. Wyatt

Walczyła z tymi pierdolonymi sznurkami.
Próbowała, ile tylko była w stanie. Nawet nie usłyszała wchodzącego Galena do przebieralni. Bardziej spodziewała się tej miłej ekspedientki, która pomagała jej wybierać sukienkę. Przyszła jej pomóc, bo gdy w końcu wybrała coś ładnego nie dała rady.
Tylko gdy usłyszała jego głos, od razu cała zadrżała.
O ile wcześniej walczyła ze swoimi myślami, próbowała je wyrzucić z siebie, tak teraz wróciły do niej ze zdwojoną siłą. Serce od razu zaczęło bić jej szybciej. Galen w tej czerni. Choć próbowała zachować stalową twarz bez żadnej większej mimiki, tak kącik ust ją zdradził. Uniosła go, kiedy tylko zdała sobie sprawę, że był obok. Naprawdę się za nim stęskniła. W tej czerni przypominał jej Lanzarote. Ich wspólne noce, wspólne zwierzenia. Cokolwiek by się miało zadziać, całe ciało zaczęło ją boleć. Nie będzie przecież jej. Unikał jej. Nie przyszedł na spotkanie z Richardem, a teraz przyszedł do najbardziej intymnej chwili jej życia? Nie wyobrażała sobie tego. Przez jej ciało przechodziły dreszcze, gdy wspominała Galena w trakcie tamtej nocy.
T-tak — odparła finalnie, wpatrując się w jego spojrzenie. Nabrała powietrze w płuca, kiedy tylko się do niej zbliżył. Mógłby zedrzeć z niej tę sukienkę, a ona nie miałaby nic przeciwko — co tu robisz, Galen? — spytała finalnie, gdy już dotknął tych wrednych sznurków. Starała trzymać fason. Jakby nie miało być jutra, jakby chociaż przez moment wróciła z powrotem na Lanzarote. Zamknęła oczy, bo bała się na niego patrzeć. Po tym tygodniu emocje dalej się nie zmieniły. Dalej serce biło szybciej, kiedy tylko go zobaczyła. Chciała móc go przytulić, skosztować jego ust jeszcze raz, ale nie mogła. Cokolwiek by się nie stało, pragnęła, by wziął ją w ramiona, ale nic takiego się nie stanie.

nie twoja panna młoda

: sob wrz 13, 2025 10:09 pm
autor: Galen L. Wyatt
Nawet nie wiedział kiedy pokonał tą dzielącą ich odległość, stanął tuż za jej plecami, a te dokumenty położył na toaletce przy lustrze. Dzieliły ich centymetry, uderzył go zapach jej perfum, zmysłowy, taki sam, jak te, które mieszały się z zapachem pożądania na Lanzarote. Przymknął powieki zaciągając się nim, pochylił głowę nad jej karkiem, bezwiednie, jego ciepły oddech omiótł jej szyję. Chciał mieć ją znowu w ramionach, chciał ją całować. Chciał ją pieprzyć tak, żeby zapamiętała to do końca życia, ale...
Ona właśnie miała na sobie tę pierdoloną suknię ślubną, którą wybrała dla innego. Nie ważne było, że to jej przyjaciel gej, ważne było, że to ktoś inny, nie Wyatt. Odsunął się o krok, ale mimo to sięgnął ręką do jej pleców, musnął jej skórę kciukiem, po linii kręgosłupa, w górę do karku, odgarnął z niego włosy, delikatnie, czule. Czulej niżby chciał, zdecydowanie czulej niż powinien, muskając przy tym opuszkami palców jej szyję. Sięgnął w dół do jej pośladków, powoli, oparł dłoń tuż nad nimi. Ręce miał chłodne, ale serce gorące, waliło jak opętane. Chwycił za suwak i zaczął powoli podciągać go do góry. Bardzo powoli, a z jego płuc wyrwało się ciężki westchnienie. Gdyby zakładała tę sukienkę dla niego mógłby być najszczęśliwszym facetem na świecie.
- Przywiozłem Ci dokumenty od Winstona, musisz je podpisać, bo potrzebują ich dzisiaj - powiedział spokojnie, może ciszej niż powinien, nachylając się w kierunku jej ucha. Kiedy suwak znalazł się na górze, to jeszcze dłonią musnął jej kark, jej ramię, żeby znowu zabrać te kosmyki włosów, które odsunął i puścić je jej luźno na plecy. Spojrzał na jej odbicie w lustrze. Patrzył dłuższą chwilę, czuł, jakby serce znowu rozpadło mu się na milion kawałków, ale czy to w ogóle było możliwe? Przecież już raz to się stało, na Lanzarote, i od tej pory, chyba nawet nie zdążyło się pozbierać do kupy.
- Pięknie wyglądasz Cherry - rzucił, a jego dłoń znalazła się na jej talii, ale chyba tylko chciał poprawić jakiś sznurek od tej przeklętej sukienki. Bo musnął delikatnie jej pas i się cofnął, dwa kroki w tył, bezpieczna odległość. Chociaż walczył ze sobą, bo wcale nie chciał miedzy nimi jakiejkolwiek odległości, najchętniej by ją do siebie przyciągnął i znowu całował do utraty tchu. Ale ta sukienka... była jak jakaś tarcza, jakaś bariera. A jednak żałował, że nie założy jej dla niego. A może żałował, że w ogóle ją założy? Sam już nie wiedział.
Przez chwilę po powrocie z Laznarote, kiedy zadzwonił do swojego terapeuty, to myślał, że już wszystko znowu poukładał sobie w głowie. To po prostu była wakacyjna przygoda, nic więcej, a teraz... Teraz znowu wariował, bo on wcale tak o niej nie myślał, jak o przygodzie. Myślał o niej cały czas, na okrągło, nigdy w życiu nie myślał tak o żadnej kobicie. No może o jednej, ale to było dawno temu, i tamtą już naprawdę zdążył sobie przepracować.
Może Charity Marshall też kiedyś przepracuje?
W tej chwili wątpił, że kiedykolwiek mu się to uda.

Cherry Marshall

nie twoja panna młoda

: sob wrz 13, 2025 10:27 pm
autor: Cherry Marshall
Galen L. Wyatt

Nabrała powietrza w płuca, wstrzymując oddech, kiedy tylko poczuła jego dotyk. Niewiele potrzebowała do szczęścia. Wystarczył jego krótki dotyk. Jednak wiedziała, że nic z tego nie będzie. Galen Wyatt nie ożeni się. Na pewno nie przez jedną namiętną noc, w której zdradzili sobie wszystkie sekrety, utkwione w ich głowach. Chciała móc odwrócić się i go pocałować, ale...
Nie mogła tego zrobić.
W ciągu tych kilku sekund zapinania sukienki, serce prawie uciekło jej z klatki piersiowej. Kiedyś myślała, że do spełnienia potrzebowała tylko firmę. Jednak zdążyło się to zmienić. Chciała móc się odwrócić i skosztować jeszcze raz jego ust. Oddać mu się w całości. Nawet założyłaby dla niego jeszcze raz obrączkę. Tęskniła za nim. Za jego ciepłem, głupotami, które mówił, a nawet zapachem perfum. Czuła je, ale brakowało tylko objęć, by mogła czuć się dobrze.
To dlatego przyjechałeś — odpowiedziała ze słyszalnym wyrzutem. W głębi ducha liczyła, że obejmie ją jeszcze raz, powie że nic się nie stało, że będzie jego. Przecież tak bardzo chciała zakosztować go. Za to Galen już poszedł naprzód. Przyniósł jej dokumenty, jakby nigdy nic. Przerwał najtrudniejszy moment jej życia, by załatwić biznes. Typowy dupek. Choć chciała wierzyć, że nie tylko ona zatraciła się w nim, to nie widziała tego. Zmarszczyła brwi. Widać było, że coś mocno ją trapiło. Mogłaby się rzucić w jego objęcia, a i tak pozostałaby z niczym. Pewnie już przeleciał jakąś Cindy, czy Mindy. Zaraz? Ona była zazdrosna?
Ty też wyglądasz dobrze — odparła, zawieszając spojrzenie na Galenie. Piękna czerń. Idealna na pogrzeb jej życia prywatnego i romantycznego. Tym właśnie stał się dla niej ślub, który miał być furtką do zostania królową. Jednak czuła się jak największa przegrana. Za bardzo namieszał jej w głowie ten dupek — jak tam twoje panienki? — spytała nagle, odwracając się w jego stronę. Była zazdrosna? Tak — są lepsze ode mnie? — wbiła w niego swoje ciemne oczy. Szukała w tym jego oceanie jakiekolwiek rozwiązanie.

nie twoja panna młoda

: sob wrz 13, 2025 10:47 pm
autor: Galen L. Wyatt
On chyba też wstrzymał oddech w tym samym momencie, co ona, albo może wcześniej, kiedy tylko stanął za jej plecami, kiedy uderzył go jej zapach. A może kiedy ją zobaczył?
W ogóle nie kontrolował tego czy oddycha, w ogóle nie kontrolował też swoich myśli, które zamiast w ogóle skupiać się na dokumentach, na celu tej wizyty, to albo wracały do Lanzarote, albo do Cherry w tej sukience, co owocowało tym, że z jednej strony chciał ją znowu mieć, znowu tulić, znowu kosztować każdego centymetra jej ciała, a z drugiej... Chciał stąd wyjść, życzyć jej powodzenia i zniknąć, a potem może upić się na smutno w jakimś barze i z Cindy, albo Mindy…
Tylko, że właściwie Galen już nie chciał żadnej innej, tylko Cherry. W tym tkwił problem, bo Cherry chciała firmę, a za firmę musiała... No właśnie, wyjść za mąż.
Po cholerę im w ogóle te firmy? Mogliby je oddać Richardowi i wyjechać do Nowej Zelandii wypasać owce. Tak... już to widzę.
Zawahał się na jej pytanie. Właściwie dlatego tu przyjechał, ale też, żeby ją po prostu zobaczyć, ale nie w sukni ślubnej. To mogła mu oszczędzić. Przymknął na moment powieki, co miał jej powiedzieć, że chciał ją po prostu zobaczyć.
- Może... też coś sobie kupię na Twój ślub - wypalił. Ciekawe co geniuszu w salonie sukien ślubnych?
Otworzył usta i już miał coś dodać, powiedzieć, że to tylko dokumenty, albo, że nie tylko. Za długo się wahał, bo nie wiedział jak ma to ugryźć, słyszał wyrzut w jej głosie, widział w jej spojrzeniu jakiś zawód. Nie chciał jej zawodzić, ale też nie chciał jej mówić, że przyjechał tu, żeby wreszcie spojrzeć jej w oczy. Bo teraz niby patrzył, co prawda w jej odbiciu w lustrze, ale tak było nawet łatwiej. Łatwiej, a i tak nie wiedział, co chce jej powiedzieć. Nie skomentował tego, że wygląda dobrze, no bo zawsze wyglądał, a przy niej wyglądał jeszcze lepiej, gdyby tylko Galen Wyatt był trochę mądrzejszy, to mogłaby z nich być naprawdę taka power couple.
Kiedy jednak powiedziała o tych panienkach, to momentalnie jedna jego brew podniosła się ku górze, skrzywił się nawet delikatnie.
- Jakie panienki? - zapytał szczerze zdziwiony. Jakby te panienki miały jej twarz i jej tyłek i jej... No jakby były nią.
- A jak Twój przyjaciel gej? - wypalił nagle, bo skoro ona pije do jakiś panienek, które właściwie w obecnej chwili są wyimaginowane, to on mógł do jej NARZECZONEGO, ten przynajmniej istniał i Wyatt o tym wiedział, bo bardzo go to denerwowało.

Cherry Marshall

nie twoja panna młoda

: sob wrz 13, 2025 11:01 pm
autor: Cherry Marshall
Galen L. Wyatt

Uniosła delikatnie kącik ust. Drgnął jej ku górze, kiedy tylko go usłyszała. Kupić coś w salonie sukien ślubnych, akurat na jej ślub. Bawiło ją to jednocześnie wraz z nerwami. Żyłka na czole jej mimowolnie wyskoczyła. Sama nie wiedziała, czy ta scena bardziej ją denerwowała, czy smuciła. Chciała ponownie móc oddać się w jego ramiona, ale przecież nie mogła. Sama zdawała sobie z tego sprawę. Nie chciał jej dotykać, skoro miała oddać się innemu. Nawet temu który nie brał jej na poważnie, który był jedyną drogą do... sfinalizowania przejęcia przez nią firmy. Wzięła głęboki oddech. Musiała się uspokoić. Nie powinien już jej denerwować.
Myślisz, że dostaniesz zaproszenie? — prychnęła. Może odrobinę za bardzo. Wzięła głęboki oddech, próbując analizować to, co do niej mówi — po co? Żebym oglądała, jak podrywasz druhny i idziesz z nimi na górę do pokoju hotelowego? — robiła się coraz bardziej zazdrosna. Kiedy go widziała, chciała wrócić w jego ramiona. Jednak znała styl życia tego dupka. Musiał zaliczyć jedną, a może nawet trzy? Wzięła głęboki oddech, próbując na spokojnie analizować wszystko, co działo się dookoła. Dlaczego tak bardzo ją to bolało? Dlaczego Galen nie mógł wziąć jej w objęcia? Go to widocznie nie bolało, za to ją aż za mocno.
Te które pewnie już ruchałeś, odkąd się ze mną nie widziałeś — odparła, próbując wyczytać z jego twarzy coś więcej. Coś musiało być na jego twarzy. Chciała usłyszeć zaprzeczenie. By powiedział jej, że żadna nie będzie nią. Bolało ją to. Przymknęła dość mocno oczy. Zacisnęła pięści. Nie powinna pokazywać mu słabości. Smutek łatwiej zamieniało się w złość. Tak przynajmniej bardzo długo sądziła.
Rucha swojego partnera. Ty byłeś moim ostatnim, Galen — powiedziała spokojnym tonem, a jej usta ułożyły się w wąską linię. Przecież wiedział, że Cherry nie będzie przez nikogo dotykana. Dlaczego nie mógł jej porwać? Oddać się temu uczuciu, który mieli w środku. Chociaż może dotyczyło to tylko jej.

nie twoja panna młoda

: ndz wrz 14, 2025 11:15 am
autor: Galen L. Wyatt
Myślał, że nie dostanie, ale z drugiej strony, przecież tak wypadało, oprócz tego, że był tą jej wakacyjną przygodą, to też był jej wspólnikiem, będzie przez długie lata, zanim te wszystkie budynki, które zlecił Richard powstaną...
To nie będą przyjemne lata, kiedy Charity Marshall będzie podpisywała te kontrakty, jako pełnoprawna prezeska, ale też jako żona, a potem może jako matka... z inseminacji.
- No to jest chyba logiczne, skoro jesteśmy wspólnikami, jakby to wyglądało, gdybyś nie zaprosiła mnie na ślub? Ja bym Cię na swój zaprosił - chociaż Wyatt nigdy nie chciał wziąć ślubu, ale z drugiej strony jak widział Cherry w tej sukience. Przełknął ślinę, tak jakby właśnie przełknął jakieś obawy, jakieś wątpliwości. Bo było ich teraz w jego głowie pełno. Na jej kolejne słowa, to chyba na jego czole pojawiła się żyłka, czuł jak puls mu wariuje, w ogóle jak cały mózg robi fikołka. Wbił w nią spojrzenie tych niebieskich oczu, ale jakiś takie chłodne. Milczał pół minuty, bo to trawił, bo myślał o tym, że w normalnym świecie Galena Wyatta by to zrobił, poderwał druhnę i wszystko miał gdzieś, ale Cherry wywróciła jego świat do góry nogami. On momentami zapominał o tym jak się nazywa, kim jest, czuł się słaby.
Po chwili odzyskał jednak język w gębie.
- Mam nadzieję na zaproszenie z osobą towarzyszącą, bo Twoje druhny mogłem już zaliczyć - rzucił. Ale nawet trochę pożałował tych słów. A to co powiedziała później, sprawiło, że podniósł rękę i potarł palcami czoło. Czyli co? Wracają do punktu wyjścia? On znowu jest dupkiem, a ona daje dupy za kontrakty? Ale wiedział, że Cherry tego nie robi, no i przecież też chciał jej udowodnić, że nie jest tym królem dupków.
- Cherry... - zaczął i zrobił krok w jej kierunku, a potem kolejny, tak, że nawet jeśli chciał się cofnąć, to nie było już gdzie, bo plecami dotknęła toaletki z lustrem - nie wkurwiaj mnie - pokręcił głową patrząc jej prosto w oczy, jeśli chciała go wyprowadzić z równowagi tymi innymi panienkami, to mało brakowało, naprawdę - zrobiłaś mi z mózgu papkę, ja nawet nie mogę... Jak ja mam? Żadna inna panienka nie jest taka jak Ty Cherry, żadna - te ostatnie słowo wycedził przez zęby, a później sięgnął, żeby oprzeć rękę o tą toaletkę, żeby jeszcze bardziej się do niej zbliżyć, pochylić nad nią - jesteś usatysfakcjonowana? To teraz podpisz te pieprzone papiery i pozwól, że już stąd pójdę - nie chciał stąd iść. Albo chciał, bo jej widok w tej sukni ślubnej łamał go jeszcze bardziej. Sam nie wiedział czego chce, chociaż jedną rzecz wiedział... jej. Tylko jej mieć nie mógł, a to denerwowało go jeszcze bardziej. Jak tak dalej pójdzie, to nie pomogą nawet ćwiczenia z oddychania, które Wyatt praktykował w akompaniamencie jęków jakiejś... Aaach, on nawet teraz nie mógł, nie chciał, nie umiał, iść do baru na podryw, próbował raz, a skończyło się tym, że już spod apartamentu zamówił dziewczynie taksówkę i wykręcił się pracą. Ale na pracy też wcale nie mógł się do końca skupić. Myślami wciąż i wciąż wracał do Cherry. A ona zarzuca mu inne panienki. Inne panienki by się go nie czepiały, że są jeszcze innejsze. A ona musiała, nawet jak żadnych nie było. Ale on w zasadzie też czepiał się jakiegoś geja, był zazdrosny o geja? Zazdrosny był o to, że nie potrafił być na jego miejscu. Chyba.

Cherry Marshall

nie twoja panna młoda

: ndz wrz 14, 2025 11:47 am
autor: Cherry Marshall
Galen L. Wyatt

Nie myślała w ogóle o tych długich latach. Zacznie się wykręcać, kiedy tylko będzie to możliwe. Może dopyta Corey'a, by mógł się z nim kontaktować? Nie był odpowiednią osobą, aby reprezentować firmę... ale lepiej on niż Cyrus, prawda?
Wyglądałoby to tak, że nie obchodzą mnie zbyt mocno relacje biznesowe — nie miała zamiaru go zaprosić. Jeszcze zobaczyłaby go na sali i zaczęła płakać. Jeden wyjazd potrafił naprawdę sporo zmienić. Galen mógł być królem dupków dla innych, ale dla niej nie miała to już żadnego znaczenia. Cherry zdawała sobie sprawę, że... nie chciała go widzieć w takiej chwili. Nawet w tej pięknej sukience czuła się przed nim naga. Wszystkie słowa, które wypowiadał trafiały prosto w jej serce. Drżała na samo wspomnienie. Mogłaby się przed nim rozebrać, nic by to nie zmieniło. Wiedział, jak jej sprawić przyjemność, znał jej sekrety, a ta sukienka tylko potwierdzała jej wielki ból głowy. Słabo się jej zrobiło.
Nie bądź dupkiem — odparła poddenerwowana. Cała się zagotowała, kiedy tylko o tym wspomniał. Miała ochotę strzelić mu plaskacza. Uniosła rękę, ale nie zamachnęła jej. Były pewne granicę, które dalej respektowała. Próbował ją zdenerwować. Doskonale zdawała sobie z tego sprawę, a ona sama dorzucała tylko do pieca. Nie był dupkiem, a może jednak był? Próbowała znaleźć odpowiedź w jego oczach.
Kurczowo chwyciła się toaletki. Przełknęła nerwowo ślinę. Był zbyt blisko niej. Za blisko. Mimo to uniosła głowę, próbując zachować spokój.
Będę — odpowiedziała, unosząc brodę. Nie miała zamiaru łatwo mu odpuszczać. Serce biło jej szybciej. Ta sama myśl doprowadzała ją do szału. Mógł mieć inne. Od tego tygodnia każdego wieczora zastanawiała się, czy właśnie nie uprawia seksu z inną. Czy była tylko jego wakacyjną przygodą? Nie potrafiła uciec od tej myśli. Chciała zaprosić go na jeszcze jedne wakacje, ale bała się jego reakcji. Tak przeraźliwie się bała, bo... bała się odrzucenia.
Galen, nie zbliżaj się do mnie — powiedziała nerwowym głosem, próbując odsunąć się od niego — bo ulegnę — kurczowo chwyciła brzegu toaletki, próbując wrócić myślami do ślubu. Tylko go nie chciała. Bała się tego. Przełknęła nerwowo ślinę, a po jej ciele przeszedł dreszcz. Chciała móc skosztować jego ust. Musnąć jeszcze raz go wargami, ale nie mogła... Byli w innym miejscu, nie na Lanzarote.
Gdyby spełnił obietnicę tamtej nocy, to by walczył.
To się ode mnie odsuń — powiedziała finalnie błagalnym tonem, opuszczając wzrok — po prostu mi je daj, bo znowu się popłaczę — jej głos był bardziej cichy. Spokojny. Mówiła szeptem, wręcz błagalnym tonem. Czuła, że ich oboje to bolało. Ta cała scena, ta sukienka, to otoczenie. Miała już ich dosyć. Marzyła jedynie o powrocie do domu.