Strona 1 z 1

I shouldn't be jealous, you aren't even mine

: ndz wrz 14, 2025 6:42 pm
autor: Stevie Hargrove
Zmęczenie po ciężkim dniu wreszcie dawało jej się we znaki, a cyferki tańczyły przed oczami w pliku otwartym na komputerze. Stevie oparła brodę na otwartej dłoni, a drugą sięgnęła po filiżankę z kawą, szybko jednak przypomniała sobie, że tę wypiła już dawno. Czy to czas ruszyć po kolejną? Czy późnym wieczorem powinna sobie w ogóle pozwalać na kofeinę? Na oba te pytania szybko odpowiedziała twierdząco w myślach i wynurzyła się z biura, którego drzwi i tak pozostawały wcześniej lekko uchylone.
Restauracja, mimo widma kłopotów po Joe, które wciąż pozostały nie do końca rozwiązane, miała ostatnio dobrą passę, a to poprawiało nastroje pracowników. Dobry humor udzielał się także Hargrove, która uśmiechała się ostatnio zdecydowanie częściej. I być może obecność wspólnika i szefa kuchni miała z tym wiele wspólnego, lecz Stevie nie połączyła jeszcze tych kropek w swojej głowie.
Ruby nocowała dziś u dziadków, więc był to wieczór idealny do nadrobienia zaległości w pracy, zostania do końca (jak za starych, dobrych czasów) i zamknięcia. Prozaiczne czynności, których dawno nie wykonywała, wzmacniały jej zapał do pracy i pomagały wrócić myślom na dobre tory. To miejsce było dla niej nie tylko źródłem zysku, ale tak naprawdę już drugim domem i cieszyła się, że po turbulencjach jest w stanie na nowo poczuć sentyment i chęć do przebywania tu o każdej porze.
Droga do ekspresu przebiegała oczywiście obok kuchni, czyli królestwa, w którym rządził Tony - Stevie zamierzała przystanąć i zagadnąć go, jeśli nie będzie za bardzo zajęty, chociaż obłożenie w restauracji o tej porze powinno już maleć. Zanim jednak przekroczyła próg pomieszczenia, usłyszała rozbawione głosy i przystanęła na moment, wiedziona przeczuciem.
Natychmiast rozpoznała głos jednej z kelnerek, Yvonne, która najwyraźniej flirtowała w najlepsze i nie byłoby w tym nic złego, gdyby wtórujący jej głos nie należał do szefa kuchni. Hargrove natychmiast poczuła coś, czego chyba wolałaby na razie nie nazywać, a zszokowana tym uczuciem nie bardzo wiedziała, co powinna teraz zrobić. Podsłuchiwać dalej, czy po prostu ominąć parę flirciarzy i wreszcie zrobić sobie kawę? Motywowana dziwnym rodzajem zazdrości, której źródła nie umiała dobrze namierzyć, zrobiła chyba najgorszą możliwą rzecz, a mianowicie weszła do kuchni ze sztucznym uśmiechem przyklejonym na twarzy.
- Wolny wieczór, klienci nie dopisują? - ironiczny żart zabrzmiał chyba bardziej oschle, niż tego chciała, bo Yvonne speszyła się i wybiegła z kuchni w stronę sali, jakby właśnie została zganiona za niewypełnienie swoich obowiązków.
Stevie otworzyła usta, by szybko wyjaśnić, że nie to miała na myśli, ale nie zdążyła nic powiedzieć i mogła tylko powodzić za dziewczyną wzrokiem. Chwilę później spojrzenie przeniosła na Warrena, robiąc przepraszającą minę.
- Nie o to mi chodziło - westchnęła, postępując kilka kroków w jego stronę i nie mogąc powstrzymać już swojej ciekawości - Przeszkodziłam wam w czymś?

anthony t. warren