Strona 1 z 2

unbroken… until her

: ndz wrz 14, 2025 10:55 pm
autor: Galen L. Wyatt
- 23 -

z aresztu



Kolejne godziny na komisariacie były ciężkie, ale nie dlatego, że Wyatt się złamał, wręcz przeciwnie stawiał się jeszcze bardziej. A najgorsze było to, że myślami wciąż wracał do Cherry, do tego co zrobią, gdy tylko wyjdzie z tego aresztu. Nie mógł się już jej doczekać. W końcu policjanci stwierdzili, że jest wolny, za mało dowodów, a jednak zabronili mu opuszczać miasto, bo śledztwo trwało, a on mógł być jeszcze wezwany w postaci świadka. Po wszystkim podziękował Lottie, obiecał jej, że jej to wynagrodzi, zresztą gdy tylko dostał telefon, to puścił jej przelew, taki, za który mogła sobie pojechać na fajne wakacje z Cassianem, na Lanzarote na przykład.
Wsiadł do Bentleya Cherry, do którego dostał kluczyki, musiał przyznać, że był całkiem wygodny, a przede wszystkim szybki. Rzucał się odrobinę w oczy za sprawą swojego krzykliwego koloru, jak jego właścicielka zresztą, ona też lubiła się rzucać w oczy, a silnik... Silnik mruczał jak kotka w rui. Galen mógłby się do niego przyzwyczaić.
W pierwszej chwili chciał jechać do domu, odświeżyć się, odpocząć, chociaż chwilę, bo przez te 48 godzin zdrzemnął się może na piętnaście minut, na krześle. A jednak pojechał do razu do niej zaparkował na pierwszym wolnym miejscu, znając Galena to dla inwalidów i odholują jej samochód... Ale może nie? Wysiadł i rozejrzał się, nie było żadnych znaków, jeszcze zanim ruszył do apartamentowca, którego adres mu wysłała, to sięgnął do schowka, właściwie szukał fajek, jakoś tak naszła go ochota na papierosa. Nie zawiódł się, znalazł w schowku paczkę, ale też jakąś ulotkę z salą weselną, bardzo ekskluzywną i drogą. Zerknął na nią i zgniótł ją w palcach. Nie, żadnego ślubu nie będzie, on już na to na pewno nie pozwoli. Wrzucił ją do kosza przy krawężniku, a później wyjął jednego papierosa. Odpalił go już w windzie, zaciągnął się dymem. Takie apartamenty miały swój urok, były na wskroś bezpieczne, ale z drugiej strony nikt nie zauważał takich małych grzeszków, a czasami i tych większych, Wyatt już to sprawdzał.
Ruszył przez korytarz prosto do jej drzwi, zapukał i czekał. Jeszcze nie wiedział co jej powie, ale ten papieros zadziałał na niego zbawiennie, trochę układał tę gonitwę myśli, która toczyła się pod jego czaszką. Oparł się o ścianę, czarna koszula była pognieciona, a na łuku brwiowym i w kąciku ust miał odrobinę zaschniętej krwi, mimo, że starał się ja zetrzeć w samochodzie. Jutro pewnie będzie miał pięknego, wielkiego siniaka, ale w zasadzie sam się o to prosił, więc kiedy Lottie zaproponowała pozew, to Wyatt się nie zgodził. Był dupkiem, ale też nie będzie robił kłopotów facetowi, kiedy sam go do tego sprowokował jakimś krzywym tekstem. Teraz już nawet nie umiał go przytoczyć, ale był nie na miejscu.

Cherry Marshall

unbroken… until her

: ndz wrz 14, 2025 11:15 pm
autor: Cherry Marshall
Galen L. Wyatt

Kolejne kilka godzin mijało jej niemiłosiernie długo.
Charity Marshall w supermarkecie. Tego nikt się nie spodziewał, a jego ona jechała wraz z wózkiem sklepowym, nakładając najlepsze rzeczy do wózka. Na jej twarzy malował się uśmiech, bo czuła się jakby z powrotem wróciła na tę pierdoloną wyspę. Serce dalej biło jej zdecydowanie zbyt mocno. Nie myślała o ślubie, a o tej chwili gdy jego zobaczy. Nawet zatrzymała się przez moment na dziale z ubraniami, pakując najzwyklejsze czarne dresy i jakieś bokserki. Za to w dziale z kosmetykami zapakowała dodatkowe opakowanie szczoteczki do zębów. Lubiła organizować życie, a dla niego poświęcała się, krocząc w tym za tanim dla niej sklepie.
W domu przebrała się w biały stanik oraz jeansy. Wyglądała zwyczajnie. Za to w ten sposób zaczęła przygotowanie posiłku. Nawet nie zdążyła się w pełni dla niego uszykować. Zrobić pełnego makijażu, ubrać lepsze ubrania, gdy usłyszała dzwonek do drzwi. Wtedy w pędzie wrzuciła kilka kostek lodu do szklanki i nalała do niej whiskey. Spokojnym krokiem ruszyła do drzwi, a wraz z nią czarny pudel, Koko, który wydawał się wariować.
Czekałam na Ciebie — powiedziała miękkim tonem, otwierając mu drzwi. Tylko zamiast rzucić się na jego szyję, zrobiła to za nią jej suczka. Od razu zaczęła skakać w stronę Galena, merdać ogonkiem i go lizać. Rzadko kiedy akceptowała kogoś w momencie poznania. Uniosła do góry oba kąciki swoich ust. Chyba wszystko będzie szło po jej myśli — to twoja whiskey, a sos już podgrzewam — podała mu szklankę. Miała plany na ten wieczór. Kolacja, kąpiel z bąbelkami, a później kolejna, najlepsza noc Galena. Odwróciła się do niego jeszcze jeden, krótki raz — wybaczysz mi te ubrania? — spytała, stojąc w korytarzu. Chciała móc się nim teraz zaopiekować. Jakby to była najbardziej naturalna rzecz, którą robiła przez całe życie. Jakby byli razem jako partnerzy, ale niekoniecznie biznesowi.

unbroken… until her

: ndz wrz 14, 2025 11:37 pm
autor: Galen L. Wyatt
Kiedy Cherry otworzyła drzwi to Galen od razu szukał jej spojrzeniem, ale zamiast niej to zaskoczył go jej pudel. Naprawdę, bo się go nie spodziewał, ale Wyatt lubił psy, sam zawsze chciał jakiegoś mieć, ale trochę mało czasu spędzał w domu, oczywiście mógł, mieć opiekunki, ale jednak... do opiekunek miał pewnego rodzaju uraz, sam miał ich chyba za wiele za dzieciaka, chociaż trzeba przyznać, że matka też dbała o ich wychowanie. Wyciągnął ręce, żeby pogłaskać tego futrzaka, a potem nawet kucnął, żeby go potarmosić.
- Nie mówiłaś, że mieszka tutaj taka ślicznotka - chodziło mu o suczkę, chociaż Cherry też wyglądała dobrze, nawet jeśli nie ubrała dla niego żadnej seksownej sukienki. Może tak nawet kręciła go bardziej, właściwie... pierwszy raz widział ją w bieliźnie.
Wszedł do środka, chociaż w progu się zawahał, ale tylko dlatego, że czuł, że to jest jakiś taki kolejny kamień milowy ich relacji? Jakiś może nowy etap? Nie dlatego, że zaprosiła go do siebie, bardziej dlatego, że chciał jej tyle powiedzieć, że już wiedział co.
Wziął od niej szklankę, ale upił z niej tylko łyka. Było mu miło, że tak o niego zadbała, a whisky było pyszne, idealnie trafiało w jego gust, jedne z lepszych jakie posiadał w swojej kolekcji, ale czuł, ze jak wypije więcej, to nie doczeka do deseru. A najbardziej chciał ten deser. Kiedy poszła grzać ten sos, to ruszył za nią do kuchni. Nie spodziewał się tego, że Cherry naprawdę coś przygotuje, więc był w lekkim szoku, ale takim pozytywnym. W ogóle był w lekkim szoku, poukładał niektóre rzeczy w głowie, ale był tak zmęczony, że i tak trudno było mu zebrać myśli. Zwłaszcza, że właśnie wkroczył do świata Charity Marshall, takiego domowego, poznał jej psa, zobaczył ją w jeansach i staniku, stał w jej kuchni, a w powietrzu unosił się zapach spaghetti, które dla niego zrobiła. Czy tak wygląda raj? Jego mógłby tak wyglądać. Odstawił szklankę, a peta wyrzucił do zlewu, bo po chwili już stanął za jej plecami i oparł jej głowę na ramieniu, żeby spojrzeć jej przez ramię do garnka, objął ją i przyciągnął do siebie, wtulił się w jej plecy.
- Jezu Cherry, jaki to zajebisty zapach, tylko nie wiem, czy to ten sos, czy Ty... - powiedział jej do ucha i wtulił twarz w jej włosy. Cherry była cudowna, nawet jako kura domowa, która grzała mu obiad, naprawdę zrobiło mu się ciepło na sercu, szkoda tylko, że w jednym momencie zaczęło z niego wychodzić to zmęczenie. Wcześniej jeszcze działała na niego adrenalina, a teraz, kiedy znowu był przy niej, znowu poczuł ten błogi spokój.

Cherry Marshall

unbroken… until her

: pn wrz 15, 2025 7:33 am
autor: Cherry Marshall
Galen L. Wyatt

Koko chyba Cię polubiła — powiedziała, unosząc do góry kąciki ust. Jeśli Galen kiedykolwiek myślał, że Charity jest atencyjna, to pies wygrywał ją z na łeb. Poszedł razem z nią do środka domu, by przynieść swoją ukochaną piłeczkę. Później zaczepiała go łapą. Tak jakby nie dawała mu żadnego dojścia do właścicielki. Może w normalnych warunkach zaczęła, by ją strofować, odganiać od gościa. Za to zbyt mocno podobał się jej ten widok, by mogła powiedzieć cokolwiek na ten temat. Cieplej zrobiło się jej mimowolnie na sercu, zaczęło ono bić szybciej. Co mogłaby mu powiedzieć więcej? Wychodziło na to, że suczka szybko odnalazła w Cherry słabość do Galena i zaczęła go akceptować.
Nie wiedziałam, że palisz — stwierdziła, mieszając sos na patelni. Rzadko kiedy miała czas na gotowanie. Większość czasu to ludzie robili to za nią. Teraz odnalazła w tym dziwny rodzaj spokoju. Nabrała powietrza w usta, analizując jeszcze raz wszystko od początku. Ta cała sprawa otworzyła jej oczy. Tylko nie chciała z nim rozmawiać o zasadności zarzutów, przyjdzie na to czas. Chciała usłyszeć, że był niewinny z jego ust. Mógł być dupkiem, ale na pewno nie żadnym gangsterem. Na niego z pewnością nie pasował.
Przymknęła oczy, kiedy się do niej przytulił. Czekała na to od powrotu z wyspy. Zdecydowanie brakowało jej tego uścisku, ciepła i bezpieczeństwa, które jej gwarantował. Wystarczyło jedynie przymknąć oczy i dać się ponieść tej chwili.
Galen, usiądź przy stole — odparła, wyłączając płytę i obracając się w jego stronę — zjesz, a ja w tym czasie zrobię Tobie kąpiel z bąbelkami. Daj mi o siebie zadbać — położyła swoją dłoń na jego policzku i wtedy zobaczyła krew. Z zadowolenia jej twarzy szybko zamieniła się w zmartwienie — kto Ci to zrobił? Co się stało Galen?— spytała poważniejszym tonem, wbijając w niego swoje ciemne oczy. Jak tak dalej pójdzie, to ona pojedzie na komisariat, żeby zrobić tam aferę życia. Będzie musiała, bo... nikt nie powinien go ranić. Nie miał aż tak walczyć.

unbroken… until her

: pn wrz 15, 2025 12:36 pm
autor: Galen L. Wyatt
W sumie Galen też polubił Koko, ogólnie lubił psy, ale że to był pudel Cherry, to było jakieś naturalne, że poświęcał jej swoją uwagę. Rzucił jej nawet piłeczkę, poprosił, żeby podała mu łapę, ale jednak on większą słabość niż do piesków, to miał do jej właścicielki, więc rzucił Koko jeszcze przepraszające spojrzenie zanim podszedł do Cherry.
- Bo właściwie rzadko to robię... a te papierosy znalazłem u Ciebie w schowku - powiedział zerkając na nią z ukosa - nie grzebałem tam, po prostu czułem, że tam będą - tak samo jak czuł to, że ona na niego czeka, kiedy stał w windzie. W ogóle czuł jakby był na swoim miejscu, jakby jego miejsce było obok Cherry właśnie. Nie jakiegoś tam jej przyjaciela geja. Nawet jeśli to miałoby zmienić całe jego życie. Wyatta, nie tego przyjaciela.

Papierosy miały na Galena jakiś taki zbawienny wpływ, że potrafiły zatrzymać gonitwę myśli, trochę je poukładać, a dzisiaj to miał w głowie totalny miszmasz, bo myślał o Cherry, o tym jej ślubie, do którego nie może dopuścić, ale też o tej sprawie z rosyjską mafią, zastanawiał się cały czas, kto tutaj zawinił, bo ewidentnie coś było na rzeczy, tylko jeszcze do końca nie wiedział co. Wiadomo, że on starał się unikać takich powiązań, nie miał ich właściwie, a jednak jego firma działała na tylu płaszczyznach, że nie sposób było wszystkiego upilnować, ale przecież od tego miał ludzi, więc ktoś z tych ludzi musiał zawieźć. No i Galen musiał się dowiedzieć kto.
Kiedy Cherry kazała mu usiąść przy stole, to wcale nie miał ochoty jej puszczać, kiedy trzymał ją w swoich ramionach, to też czuł jakiś taki spokój, no i czuł, że nie chce, żeby to była tylko taka relacja od jednych pięknych wakacji, do drugich, taka, którą musieli ukrywać przed światem. Ciekawe zresztą czy w Toronto byłoby to wykonalne? Gdy się odwróciła to spojrzał w jej oczy, uśmiechnął się na tę wzmiankę o kąpieli z bąbelkami.
- Już o mnie zadbałaś, a jeśli kąpiel... to tylko razem - chciał ją pocałować, ale wtedy Cherry dotknęła jego policzka i odruchowo Galen trochę się skrzywił, bo odrobinę bolało - upadłem, tak jest w raporcie i nie będę z tym dyskutował - powiedział stanowczo, chociaż Lottie na pewno mu wspominała, że mogliby złożyć pozew i po obdukcji nie byłoby żadnych wątpliwości. Tylko po co? Kolejne przesłuchania, jakaś rozprawa, która nie tylko pochłonie czas, ale i sprawi, że jakiś glina dostanie dyscyplinarkę, a przecież Wyatt prowokował ich od samego początku. Na jego miejscu też by to zrobił, pewnie dużo wcześniej. Nie był wcale pokornym i pomocnym świadkiem, ale to wszystko chyba dlatego, że tak brutalnie zgarnęli go z biura, a do tego te zdjęcia. Zastanawiał się cały czas ile kontraktów przez to straci, miał nadzieję, że tego z Richardem jednak nie. Wiadomo, że teraz będą musieli po drukować jakieś przeproszenia, ale kto to czyta? Ludzie wolą przecież brudy, niż jakieś tam wybielanie. Miał kajdanki, zabrali go na komisariat - na pewno jest winny. Co z tego, że nie było dowodów?
- To w ogóle było straszne, nawet sobie nie wyobrażasz Cherry, w jakimś kontenerze z logo Northex znaleźli dwanaście ciał... - westchnął ciężko, bo jeszcze wciąż miał przed oczami te zdjęcia, które mu pokazali, żeby go złamać - ale nie mówmy o tym... Będziemy jeść? Czy od razu przejdziemy do deseru? - na pewno Galen by wolał przejść do deseru, chociaż prawda jest taka, że był głodny, a do tego zmęczony i ten deser mimo, że bardzo na niego czekał, to po prostu brakło na niego trochę sił.

Cherry Marshall

unbroken… until her

: pn wrz 15, 2025 4:57 pm
autor: Cherry Marshall
Galen L. Wyatt

To dobrze, że polubił psa. Dla Cherry było to pewnym wyznacznikiem znajomości. Nie miałaby faceta, a na pewno nie dopuściłaby go do swojego serca, jeśli nie zakochałby się w jej psie. Niby zajmowała się sprawami w kuchni, a końcowo spoglądała na nich. Jakoś ten widok mocno ją rozczulał.
A może zostawiłam je dla Ciebie? — spytała Cherry, unosząc jedną brew do góry. Sama nie była fanką tradycyjnych papierosów. Miała swojego iqosa i on wydawał się jej być wystarczający. Wystarczyło tylko jedno zaciągnięcie się, by móc poukładać sobie myśli. Co prawda nie znała Galena, na pewno nie tak, by znać każde jego słowo, każde jego przyzwyczajenie, a jednak starała się. Poznała jego słabość do aut, do whiskey, a na pewno do pięknych kobiet. Potrafiła przygotować wieczór, w trakcie którego mógłby się poczuć jak prawdziwy k r ó l.
Zaprosiła go do siebie, a w jej głowie dalej brzmiała jedna myśl. Niedługo będzie musiała pozwolić mu odejść. Nie wyobrażała sobie, że byłby w stanie się dla niej poświęcić. Nie chodziło oto, że to nie są jego sprawy, a jednak bała się dalej, w jaki sposób potoczy sie to dalej. Jej serce bolało na samą myśl, że Galen od niej odejdzie. Zgodziła się na propozycję Lotty, bo... wolała go stracić, a móc go widzieć szczęśliwego. Takie proste rozwiązanie.
Mogę się z Tobą wykąpać, ale muszę Cię ostrzec. Widok będzie niesamowity — odpowiedziała, uśmiechając się szeroko. Mógł nie zdawać sobie sprawy, ale z wanny miała widok na całe miasto. Stała ona w sypialni, a Cherry uwielbiała relaksować się w ten sposób. Teraz będzie mogła podzielić się tym uczuciem wraz z Galenem.
Kto Ci to zrobił? — spytała chłodnym tonem, czując, jak rośnie w niej złość. Jeśli miałaby pomóc policji, to jakiekolwiek chęci spaliły na panewce. Nabrała powietrza w usta, próbując domyśleć się, co mogłoby się stać — skrzywdzili Cię, bo byłeś lwem? — złamał się jej głos. Gdyby nie ona nic by mu się nie stało. Pstryknięciem ręki, dodała mu sił i pozwoliła na jego skrzywdzenie. Gotowało się w niej. Sama była gotowa, by rozszarpać komuś oczy.
Otworzyła szerzej oczy i przełknęła nerwowo ślinę. Będzie musiała się go spytać, czy miał coś z tym wspólnego. Na pewno nie dzisiaj. Nie miał, ale musiała to usłyszeć od niego, nie od prawniczki.
A jadłeś coś w areszcie? — spytała troskliwym tonem — zjedź najpierw... Przecież nie ucieknę z własnego mieszkania — zaniosła mu talerz jedzenia do stolika, po czym zniknęła. Naprawdę chciała przygotować dla niego kąpiel. Musiał się umyć przed wejściem do jej łóżka. Dla własnego, jak i jej komfortu.

unbroken… until her

: pn wrz 15, 2025 5:49 pm
autor: Galen L. Wyatt
Uśmiechnął się na jej słowa, bo w zasadzie by się nie zdziwił, Cherry zadziwiła go tym, jak dużo nim wiedziała, począwszy od tej whisky, przez te jej sukienki, które idealnie trafiały w jego gust, które go prowokowały, po to, że dała mu poprowadzić jej auto. Mogła po niego wysłać szofera, ale tego nie zrobiła, a to sprawiało tylko, że Wyatt coraz bardziej wariował na punkcie tej kobiety.
- Nie zdziwiłbym się - powiedział, bo to była prawda. Nie zdziwiłby się też, gdyby specjalnie tam włożyła tę ulotkę z salą weselną, żeby mu otworzyć oczy. Może Galen potrzebował jakiegoś takiego impulsu, żeby to wreszcie do niego dotarło. Ale chyba już dotarło wraz z tymi jej słowami w areszcie, że nie pozwoliłby jej skrzywdzić. Nie, już nie chciał na to pozwolić, nawet jeśli znowu musiałby walczyć jak lew z jej ojcem. Czy jej ojciec zaakceptowałby w ogóle takiego zięcia? I dlaczego Galen Wyatt myśli o sobie, jak o zięciu starego Marshalla?
Bo chyba właśnie się zdecydował, że jeśli ona naprawdę musi wziąć ten pierdolony ślub, to tylko i wyłącznie... z nim.

Na jej kolejne słowa kąciki jego ust od razu uniosły się ku górze, o tak, tego był pewny, że to będzie niesamowity widok.
- Yhym… zdecydowanie, mój ulubiony widok - w zasadzie ta wanna mogłaby stać w piwnicy bez okien, a Galen i tak byłby zadowolony z widoku, chociaż wiadomo, on lubił mieć u stóp całe miasto, ale dzisiaj to marzył o tym, żeby mieć coś zupełnie innego. Kogoś właściwie.

Wywrócił oczami na to jej pytanie, kto mu to zrobił, nie chciał jej tego tłumaczyć, nie dzisiaj, może nigdy?
- Biurko - rzucił, chociaż z drugiej strony całkiem mu się podobało to, że Cherry się tak o niego martwi, miło połechtało to jego ego. Powinna teraz przejmować się czymś zupełnie innym, jak swój udawany ślub, a ona przejmuje się nim. Chociaż... zaraz, jaki ślub?

Pokiwał głową na jej pytanie, oczywiście, że był lwem, dla niej, ale oberwał raczej za to, że był dupkiem. Tylko, że wolał tego jej nie mówić.
- Tak, Twoim lwem - powiedział i znowu się do niej przysunął, ale Cherry znowu się zasłoniła jedzeniem. Właściwie nie jadł i miał ochotę na to jej spaghetti, bo pachniało obłędnie, ale większą ochotę to chyba miał na jej usta. Te które tak zadrżały, gdy pytała go, kto go skrzywdził. Spojrzał na nią jakoś tak błagalnie, ale potem spojrzenie przeniósł na talerz. Czuł, że z nią nie wygra, więc dla świętego spokoju wziął się za jedzenie, ale tak mu smakowało, że zjadł wszystko, no prawie, bo trochę zostawił dla Koko i zanim jeszcze Cherry wróciła, to dał jej resztki. Odłożył talerz do zmywarki, bo on nie umiał jej tylko odpalić, a talerz umiał odłożyć... no dobra i tak zawsze poprawiała po nim gosposia. A potem jeszcze odruchowo wypił to swoje whisky, które mu wcześniej nalała Cherry, mógłby się do tego przyzwyczaić, do takich ciężkich powrotów do domu, do niej. Nawet jeśli nie codziennie dawałaby mu szklankę z tym złotym trunkiem... Wystarczyłoby, żeby tylko na niego czekała.

Zajrzał do tej jej sypialni, gdzie zniknęła, bo właściwie teraz to już marzył mu się tylko sen, prysznic i sen, chociaż... Może jednak Cherry namówi go na wspólną kąpiel?

Cherry Marshall

unbroken… until her

: pn wrz 15, 2025 6:17 pm
autor: Cherry Marshall
Galen L. Wyatt

Uniosła kąciki ust. Zdawała sobie sprawę, co Galenowi łechtało ego. Za każdym razem chciała dać mu jeszcze więcej. Co prawda kręciło ją delikatnie w żołądku. Finalnie będzie musiała wziąć ślub z kimś innym, a teraz zachowywała się wobec niego jak prawdziwa partnerka. Tylko nie taka biznesowa, a prawdziwa. O podłożu romantycznym. Naprawdę go w ten sposób widziała. Za to nie miała odwagi, by go oto poprosić.
Przestań sobie mnie wyobrażać w tej wannie, bąbelki wszystko zakryją — odparła prowokacyjnie. Widziała jego wzrok i tę rozmarzona minę. Mówiły one tylko o jednym. Właśnie rozbierał ją wzrokiem, a ona nie miała nic przeciwko temu. Chociaż widziała to zmęczenie na jego twarzy. Chciałaby zasnął w jej łóżku, kiedy ona będzie do niego wtulona. Nawet seks nie wydawał się jej na tyle pociągający. Niekiedy bała się o jego utratę. To nie były wątpliwości na ten moment, ale finalnie i one powrócą. Gdy obudzą się następnego dnia, Cherry na nowo będzie musiała znaleźć wymówkę, by go odrzucić. Więzienie nad nim groziło. Chociaż tego emocjonalnego nie chciała mu sprzedawać.
Nie kłam mnie — odpowiedziała chłodnym, ostrym głosem — kłamstw nie zniosę — spojrzała głęboko w jego oczy, próbując znaleźć tam odpowiedź. Nie wierzyła w atakujące biurko. Nawet w to  że mógłby na nie wpaść. Galen stąpał po cienkim lodzie. Mógł nie chcieć podzielić się z nią wszystkim, ale na pewno nie ją okłamywać. Wtedy zasiałby w niej jeszcze większe ziarno niepewności. Nie potrzebowała tego, o ile miała cały czas stać przy jego boku. Uniosła do góry swoją brodę. Co miała mu więcej powiedzieć? Przymknęła oczy, biorąc głęboki oddech. Musiał jej teraz powiedzieć. Cherry była zdeterminowana prawie tak bardzo, jakby właśnie negocjowała jakiś kontrakt.
Gdyby tylko wiedziała, że dokarmiał jej psa...
Dostałby woreczek na kupy i by go przeżegnała. Wiedziała, jakby to się skończyło. Na całe szczęście nie widziała tej sytuacji.
Za to Galen mógł zobaczyć coś innego. Piękny widok na całe miasto. Sypialnie Cherry wraz z wystarczającą dużą wanną, by pomieścić ich dwoje. Trzy zapalone świeczki, które płonęły mocnym światłem. Cherry zakrytą wśród bąbelków z kieliszkiem wina w dłoni. Czuła się tak, jakby właśnie znowu wrócili na Lanzarote.
U-my-jesz mi plecy? — spytała, unosząc niewinnie kąciki ust. Widziała jego zmęczenie, ale ona... naprawdę chciała dobrze skończyć ten wieczór.

unbroken… until her

: pn wrz 15, 2025 7:35 pm
autor: Galen L. Wyatt
Ale on sobie właśnie nie mógł przestać jej wyobrażać nago, a to wszystko za sprawą tego co mu powiedziała w areszcie, zresztą też za sprawą tego jej stanika, może to nie były koronki, ale Galen cały czas się zastanawiał, kiedy będzie go mógł z niej wreszcie zdjąć.
- To poproszę bez piany - też posłał jej prowokacyjny uśmiech. Miał na nią tak samo wielką ochotę jak na Lanzarote, kiedy była jego Persefoną w tej białej sukni, ale też po prostu pragnął jej bliskości, bardzo, nawet tego zwykłego wtulenia twarzy w jej włosy. Jej ciepłego oddechu na policzku. Chciał ją obok siebie, nie ważne czy w wannie, czy nie.

Kiedy powiedziała, żeby jej nie kłamał, to spoważniał, właściwie to miał być żart, a nie kłamstwo, nie chciał jej okłamywać. W tym momencie, to chciał jej powiedzieć całą prawdę, tak jak wtedy tej nocy na Lanzarote, otworzyć przed nią swe serce i to co leżało na dnie duszy, nawet jeśli było mroczne i nie powinno nigdy wychodzić na wierzch. Będzie musiał jej powiedzieć wszystko, na pewno jej powie, ale nie teraz, kiedy jego myśli płynęły już w innym kierunku, kiedy znowu były chaotyczne, przez zmęczenie, przez jej widok, przez to jak się tutaj czuł, w jej mieszkaniu, w jej królestwie, na jej terenie.
- Jutro, dobrze? - musnął wargami, jej usta, delikatnie, czule, jakby składał jej obietnicę, że nie będzie żadnych kłamstw, tylko nie dzisiaj. Dzisiaj musiała dać mu trochę przestrzeni, żeby te myśli znowu się poukładały.

Ale przestrzeni od niej to nie chciał wcale, więc jak tak uniosła podbródek, to oparł na nim dwa palce i znowu to zrobił, znowu delikatnie złączył ich usta w pocałunku, krótkim, czułym. Mógłby to robić raz za razem.
- Wszystko Ci opowiem, ale nie dzisiaj - obiecał jej. Powie jej, tylko najpierw musi się zastanowić od czego zacząć, a później jak w ogóle przekazać jej to w taki sposób, żeby znowu wszystkiego nie zawalić, bo Wyatt miał naturalny dar do psucia takich rzeczy. Dziwne, że w ogóle był tutaj u Cherry, w normalnym świecie, w takim, w którym rządziły jego zasady na pewno nie zaszedł by tak daleko. Dobrze, że jednak żyli w świecie, w którym o tych zasadach decydowali oboje. Szkoda tylko, że jeszcze do tego mieszał się jej ojciec.

Kiedy stanął w drzwiach, to go zamurowało, ale nie widok za oknem, bo u siebie miał podobny, nawet przez moment zastanawiał się, czy nie widać stąd jego okna, czy gdyby w nim stanął to nie zobaczyłby Cherry w wannie? Może.
No bo ten widok jej pomiędzy tymi bąbelkami był sto raz lepszy, aż z płuc Galena wyrwało się westchnienie. Od razu ruszył w jej kierunku rozpinając po drodze koszulę. Przykucnął przy krawędzi wanny, tuż za nią, zapach płynu do kąpieli mieszał się z jej słodkim zapachem, drażnił zmysły i sprawiał, że Wyatt nie myślał już tylko o jej plecach, może o nich nawet najmniej. Zamoczył rękę w wodzie i nabrał na nią piany, rozmazał ja na jej nagim ramieniu, twarz przysunął do jej ucha.
- Tylko plecy? - zapytał, jego ciepły oddech omiótł jej szyję, a jego dłoń przesunęła się na jej kark, a później niżej między łopatki, po linii kręgosłupa - wiesz... że na plecach się nie skończy - szepnął jej do ucha, wargami musnął jego płatek, delikatnie, wolno. Jego mokre palce też sunęły powoli po jej ciepłej i wilgotnej skórze, po łopatce, jednej, drugiej, w końcu po ramieniu. Zacisnął delikatnie palce na jej szyi, na karku złożył delikatny, ciepły pocałunek, tuż pod linią włosów. Sięgnął do jej podbródka, żeby odwrócić jej głowę w swoim kierunku. Drugą rękę oparł na wannie i pochylił się bardziej w jej stronę.
- Idealna ilość piany Cherry, działa na wyobraźnie - zerknął w dół na jej piersi ukryte pod bąbelkami, a później ją pocałował, tylko tym razem nie delikatnie, a z całym tym pożądaniem, które w nim siedziało. Długo, namiętnie, głęboko. Jego dłoń zsunęła się pod linię wody, żeby odszukać jej biodro i przyciągnąć ją do siebie, bliżej. Zamoczył rękaw koszuli, ale cóż, niektóre rzeczy warte są poświęceń, nawet takich jak koszula od Armaniego.


Cherry Marshall

unbroken… until her

: pn wrz 15, 2025 8:10 pm
autor: Cherry Marshall
Galen L. Wyatt

Możesz sobie pomarzyć, jak mam się kąpać z Tobą — zaśmiała się pod nosem z nutą prowokacji. Widziała jego spojrzenie, sposób w jaki na nią patrzył. Nie miała żadnych wątpliwości, tej nocy ponownie zostanie jego. Chociaż w tym wszystkim przestało chodzić tylko o seks, właściwie nigdy oto nie chodziło. Łączyła ich naturalna chemia, której musieli przestać się wypierać. Troszczyła się o niego. Może dlatego tak łatwo zgodziła się na tę noc pełną uniesienia, głośnych westchnięć? Jakby miała mu wynagrodzić mu te całe 48 godzin w areszcie. Wszystko przez tę prawniczkę.
Doszukiwała się w jego oczach czegoś wiecej. Czegoś, co powiedziałoby jej, co tak naprawdę siedziało mu w głowie. Nabrała odrobinę powietrza, próbując zrozumieć, co tak naprawdę działo się w jego mózgu. Nie potrafiła tego pojąć, ale... będzie musiała poczekać.
Dobrze — odpowiedziała lekko zatroskanym głosem. Może zaczęłaby prawdziwy wykład, gdyby nie smak jego ust. Brakowało jej warg Galena. Były magnetyzujące. Smakowały jak zakazany owoc, jednocześnie z nutą bratniej duszy. Tak mogłaby ochrzcić ich relację. Nikt nie potrafił jej tak zrozumieć, prowokując ją i denerwując. Galen Wyatt doprowadzał ją do szału. Nawet teraz. Odchodziła przez niego z nerwów, próbując zrozumieć, co działo się w jego głowie — o ile ode mnie nie uciekniesz — finalnie przyznała się do obaw, które krążyły po jej głowie. Nasłuchała się o sławie wielkiego prezesa Galena Wyatta. Bała się być kolejną desperatką. Zakocha się, a on znajdzie inną. Typowe kobiece rozterki. Nie mógł na nie nic zrobić. W końcu zdaniem Cherry Wyatt był jednym z tych samców, który nigdy nie weźmie ślubu...

Serce zabiło jej mocniej, kiedy zauważyła go w sypialni. Niewiele rzeczy zapierało jej tak dech, jak Galen rozpinający sobie koszulę. Miał w sobie coś wyjątkowego, coś co sprawiało, że chciała całego go schrupać bez żadnego zastanowienia. W jego oczach widziała ciepło, od którego nie chciała uciekać. Wolała się do niego przytulić, przymknąć oczy i nie zastanawiać się, co będzie dalej. To wydawało się jej tak proste, a zarazem trudne. Chciała się zatracić tej nocy i tych jego oczach o kolorze oceanu. Jedna rzecz jej przeszkadzała, w Toronto nigdy nie zobaczą gwiazd. Przymknęła oczy, kiedy ją dotykał. Mogłaby się zatracić w nim. Nawet jeśli to było tylko jej ramię.
Jeśli do mnie nie wejdziesz, to tylko plecy — zaśmiała się, czując jego rękę na karku. Wzięła głęboki oddech, próbując się zrelaksować. Tej nocy miała tylko jedną misję, którą chciała jeszcze zrealizować. Było to coraz trudniejsze. Na nowo wariowała od wpływem jego ręki, mimowolnie westchnęła kilka razy. Nie rozumiała, dlaczego akurat ten mężczyzna działał na nią właśnie w taki sposób .
Szybko pogłębiła ich pocałunek. Chodziło o namiętność, o pożądanie, ale też o nieme powiedzenie wspieram Cię, nieważne co by się działo. Za bardzo obnażyli przed sobą nawzajem dusze, by móc to ukrywać. Dała mu się przyciągnąć, pogłębiając jeszcze mocniej ich pocałunek. Finalnie oderwała się od niego, przegryzając swoją dolną wargę.
Rozbierz się Galen — powiedziała miękkim tonem — dzisiaj ja się Tobą zajmę, chodź do mnie — brzmiała prawie jak syrena, która wzywa marynarzy. Na całe szczęście nie miała z nimi n i c wspólnego. Nie chciała, by rozbił się o skały, chciała go ugościć. Mimowolnie robiło się jej gorąco, kiedy pozbywał się kolejnych warstw ubioru. Szybka kąpiel i do łóżka. To był jej plan. Chwyciła za męski płyn pod prysznic, ten co kupiła w kanadyjskiej wersji lidla. Nałożyła go sobie na dłoń, zaczynając rozsmarowywać go po jego ciele. Delikatnie, zaciskając raz po raz swoje palce. Cały czas się w niego wpatrywała intensywnym spojrzeniem. Finalnie zjechała do jego intymnych partii, ale odsunęła się, kiedy zrobiła wszystko, co miała.
Czego chcesz teraz Galen?