weight of three words
: śr wrz 17, 2025 11:22 am
				
				Kiedyś to wszystko było jakieś prostsze. Po szalonym weekendzie Wyatt wracał do pracy, gdzie zawsze czekała na niego jego sekretarka z planem na cały tydzień. W firmie robił to co niezbędne, wyuczył się na pamięć raportów, wyrecytował je na spotkaniu z kontrahentem, zrobił wrażenie i mógł sobie pogratulować kolejnego kontraktu.
Dzisiaj wszystko było nie tak, a zaczęło się rano, kiedy Cherry była taka... inna? Żeby nie powiedzieć, że oziębła, tak jakby nagle straciła całą iskrę. W normalnych warunkach Galen by się tym nawet nie przejął, ale to nie były normalne warunki, bo Charity Marshall nie był dla niego tylko tym szalonym weekendem, czy wakacyjną przygodę. Meena wciąż nie pojawiała się w biurze, jedyna osoba, na którą mógł tutaj naprawdę liczyć. Na jej zastępstwo przyszła jakaś nieogarnięta Vanessa z działu księgowości. Nie umiała nawet zaparzyć dobrej kawy. A na dokładkę ten marsz wstydu przez firmę z fioletowym sińcem pod okiem i nadgarstkami obtartymi od za ciasno zaciśniętych kajdanek. Ale jednak Galen się nie poddał kroczył przez biuro z dumnie podniesioną głową, a w swoim gabinecie od razu wziął się do pracy. Nie było nawet czasu na skrolowanie social mediów, na kawkę nad jakimś raportem z zeszłego miesiąca w zestawieniu z tym bieżącym, żeby je porównać i się w myślach pochwalić, za dobrze wykonaną robotę. Telefony się urywało, niby dział PR zadziałał natychmiast, a jednak jedna gazeta opublikowała to zdjęcia, jak pakują go do policyjnego wozu w kajdankach. Galen je już widział, widział też te przeprosiny, które wydrukowali później, sprostowanie, na ostatniej stronie. Kilku kontrahentów odwołało spotkania, a on wydzwaniał, robił wideokonferencje, żeby tylko przekonać ich do zmiany stanowiska. Na najbliższy tydzień miał tak napięty grafik, że zastanawiał się kiedy w tym wszystkim znajdzie czas dla niej... Dla Cherry.
Gdyby tego jeszcze było mało, bo przecież skoro miał czas myśleć o czymś innym, niż o tej aferze, to chyba tak było? To na dokładkę do jego biura przyszła ta policjantka. Na szczęście bez swojego partnera, ale to wcale nie było miłe spotkanie przy aromatycznej kawce, bo po pierwsze ta nieudolna sekretarka nie umiała jej zrobić, a po drugie... Pilar Stewart nie miała dobrych wiadomości. Nagle sprawa z ukrywania zwłok w kontenerach przerodziła się w taką z handlem ludźmi w tle. Northex Industries - stalowe konstrukcje i prostytutki prosto z Europy. Galen już to sobie wyobrażał, nie pozostawią na nim suchej nitki.
Do godziny dziesiątej siedział w dziale PR, żeby to z nimi jakoś ogarnąć. Przyleciało kilka osób z Teksasu, żeby wspomóc tych na miejscu. Właściwie nie wiedział już z kim rozmawia, ale wiedział jedno to nie może wyjść. Nie dzielił się za wieloma informacjami, w końcu Pilar przekazała mu te postępy w śledztwie raczej w tajemnicy, a jednak Wyatt wiedział, że w tym momencie w porcie na pewno jest już kilku dziennikarzy, którzy liczą na to, że wyciągną wszystkie jego brudy na wierzch. Nie mógł na to pozwolić.
Z firmy wychodził po dwudziestej trzeciej. Ostatni z portierem, bo jeszcze prowadził rozmowy z zagranicą. Teraz ten jego podbój Europy stał pod takim znakiem zapytania, jak jeszcze nigdy w życiu.
Wrócił do domu, wziął prysznic, ale wciąż myślał o Cherry.
Przed dwunastą zadzwonił dzwonkiem do jej drzwi. Nie w garniturze, w tej zupełnie innej wersji, biała koszulka, ciemne jeansy i skórzana kurtka. Zapach jego mocnych perfum mieszał się z zapachem dymu z papierosa, którego wypalił na szybko przed apartamentem. Nie miał za wiele czasu, od piątej miał już zaplanowane kolejne rozmowy z Europą, bo tam było już wtedy po jedenastej, ale musiał ją zobaczyć, chociaż na chwilę, musiał z nią porozmawiać, bo to nie dawało mu spokoju.
Cherry Marshall