Strona 1 z 2

dirty little pigs

: czw wrz 18, 2025 2:51 pm
autor: Miles W. Waits
- cztery -






Bar "Trzy Świnki" - burgery i masaże.
Wszyscy wiedzą, że w świnkach nie tylko zjesz dobrego burgera, ale też możesz umówić się na niezobowiązującą randkę na zapleczu. Nie wszyscy jednak wiedzą, że dziewczyny w świnkach były naprawdę nieprzeciętnej urody. Takiej egzotycznej, można powiedzieć Europejskiej, chociaż mieli też Azjatki, a nawet podobno Hinduskę. W ogóle świnki to był rodzinny biznes, bo o Panienki dbała babka i jej córka, a o kuchnię wnuk. Kiedy tam się wchodziło rzeczywiście można było poczuć się jak w domu, no... jeśli w garażu masz burdel, czy coś.
Policjanci przychodzili tutaj rzadko, ale Miles lubił się z tym wnukiem, miał nawet zniżkę na burgery, z innych usług nie korzystał. Udało mu się jednak załatwić rozmowę z babką. Babka oficjalnie prowadziła salon masażu, a nieoficjalnie... wiadomo. Jedna z najsłynniejszych burdel mam w Toronto. Ale też nigdy nie robiła problemów policji, może dlatego naloty w tym miejscu to było wyjątkowa rzadkość?


Siedzieli z Pilar przy stoliku gdzieś w rogu sali. Nie było dużo osób, od stolika do stolika kręciła się jakaś kelnerka w koku, która przeżuwała gumę tak głośno, że było ją słychać z drugiego końca sali. Chociaż ta szafa grająca obok nich trochę budowała klimat. Cicha muzyka country w tle.
- Babka Pigs obiecała z nami porozmawiać, ale nie ciśnij jej Pilar, ona podobno nienawidzi kiedy zadajesz jej za dużo pytań. W ogóle z tego co powiedział mi jej wnuk to rasistka, ksenofobka i straszna konserwatystka, ale nie robi problemów... no i nienawidzi konkurencji - powiedział spokojnie Miles przekładając w palcach menu. Jakiś nowy burger pojawił się na liście będzie musiał go spróbować, ale może nie dzisiaj, chociaż...
- Zamawiasz coś? - zapytał, ale wtedy pojawił się kucharz wnuk, więc Miles do niego pomachał. Po chwili dostał smsa.
- Babka będzie za piętnaście minut - wyjaśnił - kurwa, nie wiem jak mamy się do niej zwracać, dziewczyny mówią na nią babcia, ale my? - uniósł brew. W zasadzie Miles jeszcze z nią nie rozmawiał, zaczepiał czasem dziewczyny po zmianie i wyciągał od nich jakieś informacje, no bo z tym wnukiem chadzał nawet czasem na piwo, ale z babką miał rozmawiać pierwszy raz. A od tej rozmowy dużo mogło zależeć. Bo jeśli babka nie przyjmowała u siebie tych transportów, to na pewno mogła przekazać im jakieś informacje, w końcu ktoś robił jej konkurencję, trzeba było tylko odpowiednio ją podejść.


Pilar Stewart

dirty little pigs

: czw wrz 18, 2025 5:24 pm
autor: Pilar Stewart
004.
Pilar w ostatnim czasie była wyjątkowo mocna zaangażowana w sprawę trupów z kontenerów. Do tego stopnia, że oddała kilka innych, by móc w pełni skupić się na zadaniu. Sprawa okazała się o wiele bardziej skomplikowana, niż z początku można było obstawiać. Pierwotnym założeniem było, że ktoś po prostu chciał wrobić Galena i spieprzyć reputację jego firmy, jednak od kiedy sekcja zwłok dowiodła, że kobiety zostały tam umieszczone żywe, wszystko poszło się jebać. Nie mieli już do czynienia z korporacyjnymi gierkami, a handlem ludzi. A to już był sprawa najwyższej wagi. I o wiele bardziej złożona zagadka do rozwikłania.
Przychodząc do Trzech Świnek z Waitsem, Pilar nie sądziła, że zdobędą wiele informacji. Oczywiście super, że właścicielka chciała z nimi porozmawiać i nie trzeba było wyciągać karty siły lub nakazu przeszukania, jednak z doświadczenia wiedziała, że tacy ludzie niechętnie mówili głośno o swoich interesach, szczególnie z policją. Bo tak na dobrą sprawę, gdyby była chociaż w najmniejszym stopniu zaangażowana w ten handel, raczej by się nie przyznała. Szczególnie kiedy według Milesa, Pilar miała nie zadawać jej za dużo pytań.
To jak mam ją przesłuchać, kiedy nie mogę zadawać pytań? — spojrzała na niego jak na wariata, marszcząc czoło. Chyba wybrał sobie do tej sprawy nieodpowiednią partnerkę, bo kto jak kto, ale akurat Stewart nie należała do polubownych. Lubiła konkrety i bezpośredniość, a nie nadmierną ostrożność byleby tylko kogoś nie urazić. Rozejrzała się po barze, przyglądając się jak kilka dziewczyn przechodzi wzdłuż lady i znika za ciemnymi drzwiami w towarzystwie ochroniarza. — Kurwa, mówiłam ci, żebyś po prostu zagrał klienta — przewróciła oczami, wizaż nie mogąc pogodzić się z tym, że Miles wyśmiał jej pomysł i postawił wielki, przysłowiowy krzyżyk nad tą propozycją. Z jakiegoś powodu w jej głowie przelotnie pojawił się Galen. On z pewnością nie miały nic przeciwko, by przelecieć jakąś ładną fancuskę i przy okazji zebrać nieco informacji. Tylko czemu zaprzątała sobie tym głowę?! Odchrząknęła i spojrzała na menu.
No raczej, że zamawiamy. Specjalnie nie jadłam obiadu — postukała paznokciami o zalaminowany papier i spojrzała na liczne pozycje, kręcąc nosem. — Dla mnie klasyczny z frytkami — odezwała się, jakby to u Milesa trzeba było złożyć zamówienie, po czym odszukała kategorię alkoholi. — Ważniejsze pytanie powinno brzmieć; czy coś pijemy — uniosła spojrzenie na Waitsa i opadła na oparcie kanapy. Siedzili przy średniego rozmiaru stole z samego tyłu w czymś, co miało chyba przypominać loże, a z głośników płynęło spokojne country. Kurwa, aż się prosiło, żeby wypić chociaż małego browara.
Może jak będziemy do niej mówić per babuniu, to powie nam więcej? — prychnęła, kręcąc głową. Cóż za oryginalne przezwisko. Ciekawe czy na wnuczka też mówili wnuczek, czy może jednak miał chłopak jakieś imię.
Drzwi do baru zaskrzypiały, a przez nie przeszła starsza kobieta ubrana w eleganckie futro. Pilar zauważyła, że osoby pracujące za barem momentalnie się wyprostowały i spięły, co mogło znaczyć tylko jedno; to była ich babuszka. I faktycznie. Wolnym krokiem skierowała się w ich kierunku.
Rasistka i ksenofobka, co? — mruknęła cicho w stronę Milesa, kiedy przez ostatnie chwile byli jeszcze sami. — W takim razie na pewno bardzo mnie polubi — nie dość, że Stewart odróżniała się karnacją, była kompletnie dla niej obca, to jeszcze należała do policji i no cóż, na serdeczne powitanie nawet nie liczyła. Uśmiechnęła się jedynie delikatnie, gdy kobieta zbliżyła się do stołu i gryząc się w język, pozwoliła Waitsowi przejąć inicjatywę.

Miles W. Waits

dirty little pigs

: czw wrz 18, 2025 7:58 pm
autor: Miles W. Waits
- To nie jest przesłuchanie Pilar… Babcia... babka? Chuj z tym, ta starucha zaprosiła nas na rozmowę. Na pewno coś powie, bo inaczej by tego nie zrobiła, a że trafiło na nas to jest fart - powiedział dość poważnie wbijając w nią spojrzenie swoich niebieskich (tak, on również) tęczówek. Na jej kolejne słowa ściągnął usta w wąską linię, na pewno Miles jej o tym nie wspominał, ale po roku od rozwodu zaczął się z kimś umawiać, nie zaprzepaściłby tego dla sprawy, nawet tak ważnej. A Cece by raczej nie zrozumiała jego tłumaczeń, że to była tylko policyjna procedura, zbieranie informacji. Urwałaby mu łeb.
- Sama mogłaś zagrać klientkę, myślisz, że kobiet tutaj... nie masują - wywrócił oczami. Podejrzewał, że dla tych dziewczyn to żadna różnica, a nawet wyobrażał sobie, że gdzieś na ścianie wisi taki slogan, żeby życie miało smaczek, raz dziewczynka, raz chłopaczek. Tylko Waits nie miał zamiaru za tego chłopaczka robić. Może kiedyś powie Pilar, że... jest zajęty? Sam się nie mógł do tego przyzwyczaić jeszcze.

Skinął głową, kiedy powiedziała, że zamawiają, on w zasadzie znał menu na pamięć, więc nawet nie musiał sprawdzać co chce. Zamiast tego to machnął na kelnerkę, ale nie podeszła do nich, w jej miejsce zjawił się Joey - czyli ten cały wnuczek, tak miał imię, a nawet miał twarz i teraz ta jego twarz robiła maślane oczy do Pilar. Zapytał wesoło co podać, a Miles podrapał się po potylicy.
- Cześć Joey, to dla Pilar klasyczny i frytki, a dla mnie też klasycznie Świńskie Piekiełko... - tak, nazwy mieli tu nietypowe - no i dwa piwka do tego - zerknął jeszcze na swoją partnerką, czy piwo jej odpowiada, ale skoro nie zaprzeczyła, to chyba tak. Joey pokiwał głową, wytarł te wielkie jak bochenki chleba łapy w jakąś brudną szmatę i zniknął w kuchni.
- Chyba wpadłaś komuś w oko - detektyw Miles Waits musiał to zauważyć.

Zanim jednak zdążyli jakoś bardziej szczegółowo podjąć temat, może nawet Miles zaproponowałby Pilar randkę w celu uzyskania informacji, to drzwi zaskrzypiały złowrogo. Nie tak, jak wtedy gdy do lokalu wchodzi kolejny klient, bardziej tak, że ciarki przechodziły po plecach, a zwłaszcza kiedy nagle wszyscy stawali na baczność, a dziewczyna od masażu znikała na zapleczu prawie gubiąc buty. Aż Miles musiał obejrzeć się przez ramię. Okazało się jednak, że babuszka mogła mieć równie dobrze pseudo jakaś mamacita, bo była latynoską, i to wcale nie tak starą jak mogło się wydawać. To ciekawe ile lat miał ten jej wnuk?
Miles poderwał się z miejsca, żeby przywitać się z babcią, ale ona zdjęła z siebie to ciężkie futro i rzuciła w niego, dobrze, że Waits miał refleks i zdołał je chwycić, co nie zmienia faktu, że jakimś guzikiem, chyba ze szczerego złota, dostał w skroń.
- Odwieś to kochanieńki... - rzuciła babuszka, a kiedy Miles zaczął się kręcić jak gówno w przeręblu, żeby znaleźć wieszak, to babcia zwróciła się do Pilar - jebane białasy, teraz będzie się kręcił za wieszakiem... - pokręciła z politowaniem głową, a później wyciągnęła rękę zakończoną długim paznokciem, tak długim, że z powodzeniem mogła nim zadźgać jakiegoś wampira - przy drzwiach słodziutki - powiedziała, ale jej wzrok mówił wszystko. Babka była rasistką, tylko chyba nienawidziła białych.
Miles w końcu odwiesił to futro i wrócił na swoje miejsce, otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale babcia uciszyła go gestem dłoni.


Pilar Stewart

dirty little pigs

: pt wrz 19, 2025 12:41 am
autor: Pilar Stewart
Joey może i zawiesił oko na Pilar, jednak ona nie mogła być mniej zainteresowana. Nie był brzydki, ale to nawet nie chodziło o wygląd czy zawód, po prostu Pilar nie przyszła do baru szukać miłości czy przelotnych przygód, a odpowiedzi. Chociaż może faktycznie, gdyby okazało się, że wnuczek mógł mieć jakieś istotne dla sprawy informacje, z pewnością nie miałaby problemu osobiście wybrać się do lady i pokokietować kolegę. Była tak zafiksowana na tej sprawie z kontenerami, że chwilami naprawdę miała wrażenie, że nie cofnęłaby się przed niczym, byleby złapać tych skurwieli, którzy handlowali kobietami. Kurwa, gdyby tylko nie była z policji, ukręciłaby im wszystkim jaja, każdemu po kolei, byleby tylko nie mogli już nigdy więcej zaznać przyjemności od żadnej kobiety. Ale oczywiście tego nie zrobi, bo to groziło solidną dyscyplinarką.
Babuszka powoli kierowała się w ich stronę. Była ubrana w same markowe ciuchy, co mogło tylko sugerować, że biznes kręcił się w najlepsze i klienteli wcale nie brakowało w Trzech Świnkach. Im bliżej była kobieta ich stolika, tym bardziej Pilar była przekonana, że pseudonim babka był mocno nietrafiony. Była to kobieta w wieku maks pięćdziesięciu lat, o wyjątkowo nienagannej figurze i gęstych włosach, upiętych w wysokiego koka. Gdyby Stewart miała to do czegoś porównać, pewnie skojarzyłaby ją sobie z badass szefową mafii prosto z filmu akcji. A sposób, w jaki potraktowała Miles na przywitanie, tylko potwierdził jej założenia.
Uniosła wysoko brew, gdy ta nazwała go jebanym białasem. No proszę, kto by pomyślał, że babka może i była rasistką ale względem jasnoskórej części planety? Trochę śmiesznie, że wybrała sobie na miejsce życia właśnie Toronto. Pewnie musi dużo się irytować, bo dookoła ma samych białasów
Pilar Stewart — wyciągnęła dłoń w jej kierunku, chociaż tyłek wciąż miała posadzony na kanapie. Miles zawsze miał wysoką kulturę osobista, szczególnie w kierunku kobiet i za to bardzo go szanowała, jednak w tym przypadku wyglądał ja ostatni pantoflarz, gdy tak biegł z futrzanym płaszczem do wieszaka przy drzwiach. Bardziej jak sługus, a nie detektyw miejscowej policji. Pilar prychnęła cicho pod nosem i przeniosła spojrzenie na kobietę.
Valentina Beatriz Morales del Castillo — wyrecytowała, odwzajemniając uścisk, a Stewart zamyśliła się na moment, czy każdemu przedstawiała się pełnym nazwiskiem. W kulturze latynoskiej była już taka tradycja, że przyjmowało się nazwiska obu rodziców i przenosiło to z pokolenia na pokolenie, zawężając więzy rodzinne. Ciekawe jakie ona miałaby nazwiska, gdyby matka nie porzuciła jej na wycieraczce jak zwykłego śmiecia z marną karteczką z imieniem.
Joey, cariño, tráeme un poco de whisky — Valentina machnęła ręką na swojego wnuczka, a ten jedynie skinął głową w pełnej gotowości. Następnie spojrzała na Pilar, przyglądając się jej uważnie. — Słyszałam, co się stało — Miles zdążył już wrócić z dalekiej podróży do świata wieszaków, jednak Castillo zdawała się kompletnie nie zwracać na niego uwagi. — Wiecie już kto za tym stoi?
Gdybyśmy wiedzieli, nie byłoby nas tutaj — prychnęła. Miała ochotę przywrócić oczami, jednak Waits powstrzymał ją delikatnym szturchnięciem nogi pod stołem. Nie spodobało się to Pilar. Jaja sobie z nich robiła? — Podobno ma Pani jakieś informacje w tej sprawie — starała się ważyć słowa i brzmieć grzecznie, chociaż nie leżało to w jej naturze. Zazwyczaj lubiła przechodzić od razu do rzeczy i rozmawiać konkretach, bez zbędnych ogródek.
Może mam — odpowiedziała krótko, akurat gdy Joey przyniósł napoje. Sciągał je po kolei z czarnej tacki, umieszczając po jednym piwie przed Pilar i Milesie, a następnie podsunął szklankę whisky z jedną kostką lodu pod dłoń babuszki.
To tak czy nie, bo nie mamy cał… — kolejne szturchnięcie pod stołem Waitsa. Pilar aż zamknęła się w pół słowa, robiąc go wzrokiem. To jak kurwa inaczej mieli wyciągnąć od niej informacje?
Ah tranquila, querida. Ja wiem, wiem, że teraz wszędzie tylko ten handel. Ale to nie u mnie, estimado. U mnie to wszystko jest jak należy. No wiesz, elegancja i klasa. Uczciwy seks za uczciwe pieniądze. Jak w starych, dobrych czasach, o — mówiła bez przerwy, chociaż tak naprawdę nie mówiła nic konkretnego. I Pilar naprawdę starała się trzymać nerwy na wodzy, dlatego rzuciła Milesowi błagalne spojrzenie, by się tym zajął. Bo jeśli ona będzie musiała, to może nie być aż tak miło.

Miles W. Waits

dirty little pigs

: pt wrz 19, 2025 8:06 pm
autor: Miles W. Waits
Może i Pilar nie przyszła tutaj szukać miłości, ale przecież wszystko mogło się wydarzyć, pewnie Miles by jej powiedział, otwórz oczy Pilar, bo miłość może stać za rogiem. Bo Waits swoją znalazł po sąsiedzku, a po drugie to lubił takie sentencje. Bo mimo tych swoich stu dziewięćdziesięciu centymetrów wzrostu i barów jak szafa dwudrzwiowa, to Miles Waits był całkiem miłym gościem. Może tylko w pracy nie był miły, bo irytowały go dupki z zegarkiem droższym niż jego samochód, ale co się dziwić? Kogo nie wkurwia Galen Wyatt?
Właściwie Waits kiedyś już widział babcię, bo zdarzało mu się tu jeść, ale z daleka wydawała mu się... starsza? To pewnie przez ten jej pseudonim, od razu myślisz o jakiejś staruszce, a tu taka pięćdziesiątka, do tego dość zadbana. Musiała mieć coś wstrzyknięte w twarz, zdradzała to ograniczona mimika twarzy. Dla nich pech, niewiele z niej wyczytają. A może po prostu babcia umiała zachować poker face w każdej sytuacji? Miles nie do końca potrafił to stwierdzić.
W końcu odwiesił to futro i wrócił do stolika, usiadł na swoim miejscu, chociaż widział, że babuszka już siedzi bliżej Pilar, a nie niego. Ale czemu się miał dziwić? Chyba on tu będzie wrogiem numer jeden z tym swoim białym kolorem skóry i niebieskimi oczami ukrytymi pod blond czupryną.
Spojrzał na swoją partnerkę, bo właściwie nie wiedział, na jakim są etapie, coś słyszał to jej długie nazwisko, babci, ale właściwie strzępek, no i zapamiętał może tylko del. Dobrze, że Joey miał jakieś normalniejsze to imię, zresztą... on wcale nie wrodził się w swoją babkę. Wyglądali trochę jak jakaś patchworkowa rodzina. Tutaj ta latynoska królowa burdeli, a za jej plecami jej wnuk przypominający trochę jakiegoś wikinga, chociaż włosy miał ciemne po babce, ale jednak zupełnie inny vibe.

Widział minę Pilar, więc kopnął ją pod stolikiem, a później posłał jej takie spojrzenie, które miało mówić nie mniej, nie więcej, ma być miło, ma być na spokojnie...
To nie było przesłuchanie, co zresztą zasugerowała też ta whisky w ciężkiej szklance, Miles od razu sięgnął po piwo, upił łyk i umazał sobie wargę tą pianą. Teraz to w ogóle wyglądał jak bejbik, co nie umknęło uwadze babki, która wywróciła ślepiami i wbiła spojrzenie w Pilar.
Waits w ogóle nie rozumiał tych wtrąceń babuszki po hiszpańsku, w tym języku znał może jedno słowo - nachos i tequilla, no dobra, to dwa. Znowu kopnął Stewart pod stolikiem, kiedy tak się niecierpliwiła, tym razem mocniej.

Wysłuchał babki, w tym czasie otarł usta wierzchem dłoni.
A później ta ciężka dłoń wylądowała z hukiem na stoliku.
- No dobra, ale potrzebne nam są konkrety. Wiesz coś o tych kontenerach, czy nie? Bo ktoś najwidoczniej chce Cię wy-gry-źć - ostatnie słowo podkreślił, spojrzał na Pilar. Jak jej kurwa było? - Valentina to nie były pierwsze lepsze dziewczyny z łapanki, to były prawdziwe europejskie ślicznotki, nie masz takich u siebie, jakby to doszło do skutku, to byłabyś skończona - warknął, zmarszczył brwi i mógł wyglądać trochę groźnie. Chciał. Na babuszce chyba jednak nie zrobił wrażenia, a jednak jakieś tam trybiki zaczęły pracować, bo podniosła szklaneczkę z whisky do ust i sączyła z niej bardzo powoli. Miles zerknął na Pilar, teraz mogli ją trochę przycisnąć, no ale nie na tyle, żeby ją wkurzyć, bo jednak potrzebowali tych informacji.
- To pierwszy transport, następne mogły być jeszcze lepsze, ktoś chce cię wypierdolić z branży Val... - chyba przegiął, bo babka spojrzała na niego tak, jakby chciała zabić go spojrzeniem.
Dlaczego Pilar nie kopnęła go pod stolikiem?


Pilar Stewart

dirty little pigs

: pt wrz 19, 2025 9:42 pm
autor: Pilar Stewart
Siedziała i nie do końca wiedziała, co właściwie miało miejsce. Bo przecież jeszcze chwile temu to Miles walił ja pod stołem, żeby nieco zbastowała, była milsza i nie wyciągała bezpośrednio informacji z babuszki, a tu proszę.. nie minęła minuta a Waits sam tracił cierpliwość i walił z rury grubszej niż te Pilar. No, musiała przyznać, była pod ważeniem. Nawet posłała mu delikatny uśmiech pełen uznania. Szkoda tylko, że babeczka nie podzielała jego entuzjazmu.
Słuchaj no, psie od siedmiu boleści — syknęła między zębami, przyglądając mu się uważnie, mierząc go wzrokiem od samych butów aż po czubek głowy i chyba nie za bardzo podobało jej się to co widziała, bo brwi ściągnęła do środa, a na jej twarzy malowała się czysta pogarda. — Jeszcze raz podważysz wartość moich panienek, a inaczej porozmawiamy — chociaż głos miała w miarę spokojny i przerażająco poważny, było słychać w nim coś na miarę groźby i chociaż Pilar czerpała wielkie przyjemności z chwil, kiedy ktoś naśmiewał się z jej partnerów, nie była pewna, czy Valentina przypadkiem nie zapominała się z kim rozmawiała.
Valentina, posłuch…— Stewart spróbowała włączyć się do dyskusji, jednak babka uniosła dłoń do góry, wciąż wpatrzona w Milesa.
O nie nie, teraz ja mówię — przerwała jej w pół słowa i poprawiła się na kanapie. — Nikt mnie z mojego biznesu nie wypierdoli. Rozumiesz? N i k t. Moje dziewczyny są wyszkolone i oferują najwyższy standard pieprzenia. Co ty myślisz? Że sprowadzisz sobie kilka niewolniczek na tyły i one tak ochoczo potem idą do łózka z innymi facetami? — prychnęła, pewna swego. Leniwym ruchem sięgnęła do czerwonej torebki, którą wcześniej odstawiła na stół i wyciągnęła z niej paczkę czerwony Marlboro, po czym umieściła jednego w ustach. Pilar uniosła wysoko brwi. Nie miała nic przeciwko fajkom, ale dziwił ją fakt, że Valentina chciała tak palić w środku przy sowich klientach. Chociaż może było to tutaj na porządku dziennym. — Ja ci powiem. Nie. Nie idą. Dziewczyny z takich transportów są niewolniczkami. Są przetrzymywane i sprowadzane po to, żeby je gwałcić. A to kurwa różnica. Więc jeszcze raz chociaż porównasz mój biznes i to co robię do tego, to
Dobra, wystarczy — Pilar w końcu się odezwała. Babka zgromiła ją wzorkiem, jednak Stewart miała to szczerze w głębokim poważaniu. Nie przyszła tutaj zawierać przyjaźnie. Potrzebowała informacji. A na pewno nie dostaną ich, jeśli spędzą cały czas na jebanych dyskusjach do nikąd. — Valentina, posłuchaj — nachyliła się nad stołem i oparła łokcie na chłodnym blacie. — Nikt tutaj nie kwestionuje tego kto się pieprzy i jak dobrze. Z pewnością twoje dziewczyny robią to naprawdę zajebiście, ale.. — przerwała na moment, zauważając, że Joey pojawił się z jedzeniem. Zaczekała aż podstawi jeden talerz pod nos Milesa, a drugi tuż obok niej. Podziękowała mu za to grzecznym skinieniem głowy i tyle musiało mu wystarczyć, bo po chwili już skierowała cała swoją uwagę na babeczkę. — ale musimy dojść do tego, kto za tym stoi. Muszę… — spojrzała na Milesa, przypominając sobie, że to nie tylko ona siedzi w tej sprawie po uszy. —Musimy. Musimy złapać tych skurwieli i upewnić się, że więcej nie skrzywdzą żadnej kobiety. Więc jeśli masz jakiekolwiek informacje, które mogłyby nam pomóc… To będzie nam, kurwa, zajebiście miło — zakończyła, rzucając jej wymowne spojrzenie i przy okazji wciskając do ust zamoczoną w ketchupie frytkę. To był jej pitch, więcej sympatii pomieszanej ze szczerością nie była w stanie z siebie dać. Jeśli to nie pomoże, będzie trzeba pokwapić się po sprawdzone metody i zaprosić babuszkę na przesłuchanie na komisariacie, chociaż gdzieś w środku miała nadzieje, że jak kobieta kobiecie, Valentina zobaczy w oczach Pilar tą szaloną desperacje, by doprowadzić tą sprawę do końca.
Dobra. Powiem wam, co wiem.

Miles W. Waits

dirty little pigs

: pt wrz 19, 2025 11:57 pm
autor: Miles W. Waits
Nie pierwszy raz nazwali go psem, więc Miles za bardzo się nie obruszył, miał zaszczekać? A może warknąć?
Wysłuchał jej, a potem tylko zmrużył oczy, te intensywnie niebieskie.
- Jeszcze raz nazwiesz mnie psem Valentina, to Twoje panienki będą w podskokach zbierać majtki z podłogi, kiedy cała zgraja husky zrobi ci tutaj pierdolony nalot - warknął. Miles Waits najmilszy człowiek pod słońcem, a jednak w pracy wychodził z niego niedźwiedź gizzly, bo poza robotą usposobienie miał Kubusia Puchatka. Też rzucił Pilar, krótkie spojrzenie, gdy zaczęła, ale kiedy babka kontynuowała, to przeniósł na nią wzrok. Te jego oczy w kolorze lazurowego wybrzeża zatoczyły koło
- No to teraz dowaliłaś Valentina, bo Twoje panienki to robią to z przyjemności i czekają tylko aż będziesz je głaskać po główce, że dobrze ciągnęły druta. Wiem kurwa, że dajesz im prochy, znam wszystkich Twoich dostawców. To też możemy ci ukrócić w trzy sekundy, więc nie pierdol mi tutaj... - znowu się uniósł, ale wtedy wtrąciła się Pilar, może i dobrze, bo Miles już naprawdę się zdenerwował, a jak wiemy chłop ma jakieś problemy z agresją. Nie, no nie ma, ale cały czas groźnie marszczył brwi i nawet jeszcze raz gdzieś w międzyczasie walnął dłonią w stół. Z tymi narkotykami to mógł równie dobrze blefować, ale pewne było, że babka miała swoich dostawców, bo obruszyła się wtedy na krześle niespokojnie, a jednak dało się coś wyczytać z ruchu ciała, z plastikowej twarzy niekoniecznie.
Kiedy Pilar mówiła to Miles milczał, nawet udało mu się skubnąć dwie frytki w międzyczasie i napić się jeszcze piwa. Za burgera się nie brał, bo jednak może będzie musiał znowu użyć siły "perswazji".
Kiedy babka zgodziła się coś powiedzieć, to Waits aż wyprostował się na krześle, teraz on posłał Stewart pełne uznania spojrzenie.

Valntina zaciągnęła się dymem, puściła z niego dwa soczyste kółka, które rozpłynęły się w powietrzu.
- W Qubec jest taka jaskinia, właściwie to klub dla dżentelmenów - wywróciła ślepiami i znowu zaciągnęła się szybko papierosem - podobno jeśli szukasz wrażeń, to właśnie tam je znajdziesz, podobno można sobie wybrać dziewczynę z katalogu, to jakieś chore ścierwo, ale mają tam dużo Europejek, a co tydzień pojawiają się nowe dziewczyny... - spojrzała na Pilar, a w kierunku Milesa wypuściła dym, ale w zasadzie go to nawet nie ruszyło.
- Quebec? - powtórzył po niej, ale zaraz go coś ruszyło, filia pierdolonego Northexu znajdowała się w Quebec, czytał o tym w lokalnej prasie. Kolejna filia, na której otwarciu sam Wyatt przecinał wstęgę. Działała od niedawna.
- Od kiedy to miejsce działa? - zapytał od razu. A babka spojrzała na niego z tą samą niechęcią co wcześniej, wrzuciła mu peta do piwa.
- To świeża sprawa, kilka tygodni - odpowiedziała. Wiats od razu spojrzał porozumiewawczo na Pilar. To by się zgadzało. Na pewno będą to mogli zaraz wygooglować, akurat po wpisaniu w wyszukiwarkę hasła Galen Wyatt pojawiało się wiele różnych haseł. Miles wstał.
- Joey, zapakujesz nam na wynos? - zapytał kucharza, a potem pochylił się nad Valentiną, żeby zwrócić się do niej ciszej - dziękuję za współpracę Pani Castillo, husky będą musiały jeszcze poczekać - mruknął i posłał zniecierpliwione spojrzenie Pilar. Po chwili Joey zapakował im burgery na wynos i podał je Stewart wraz ze swoim numerem telefonu zapisanym na serwetce, rzucił, żeby dzwoniła do niego w razie potrzeby.


Pilar Stewart

dirty little pigs

: sob wrz 20, 2025 12:50 am
autor: Pilar Stewart
Gdyby wzrok mógł wywiercać dziury, Valentina Beatriz Morales del Castillo miałaby w głowie jebany tunel. Intensywność z jaką Pilar patrzyła na tą kobietę od momentu, gdy z jej ust wyszły słowa Powiem wam, co wiem była tak mocna, że chyba nawet nie mrugała. A czas? Czas dłużył się w nieskończoność. Bo o n a miała kurwa czas. Wolno uniosła papierosa do ust, wcisnęła filter pomiędzy wargi, zaciągnęła się, podtrzymała dym z dobre kilka godzinsekund, a kiedy w końcu wypuściła go z ust (a Pilar poczuła się jakby miała już czterdzieści lat) w końcu się odezwała. I chwała Bogu, że nie było to kolejne owijanie w bawełnę, bo Stewart autentycznie nie ręczyłaby za siebie.
Quebec.
Jedno z najpiękniejszych i najbardziej wyjątkowych miast w Kanadzie. Pełne kultury francuskiej. Pełne Europy. Oczywiście.
Nie zdążyła się nad tym nawet bardziej zastanowić, bo reakcja Milesa momentalnie zwróciła jej całą jej uwagę. Wyglądał jak człowiek, któremu neurony łączyły się ze sobą w zastraszającym tempie do tego stopnia, że jeszcze trochę i nad jego głową pojawiłaby się autentyczna żarówka.
Miles? — przechyliła głowę w jego kierunku, przyglądając mu się uważnie. Ale on tylko zadawał kolejne pytania. Dlaczego pytał od kiedy działa? Co takiego Waits już wiedział czego ona jeszcze nie? Rozumiała, że nie mógł nic mówić przy Valentinie. W końcu było pieprzone śledztwo, a ich obowiązywało trzymanie postępów w tajemnicy. Cóż, dobrze, że chociaż jej partner się z tego wywiązywał, bo Stewart poległa w swoich obowiązkach z chwilą, gdy przekroczyła biuro Galana. Ale znowu nie mogła dłużej się nad tym zamyślić, bo Waits już stał na równych nogach i wciskał ich żarcie Joeyowi, by zapakował wszystko na wynos. Co jest, kurwa?.
Pilar przebierała z nogi na nogę, a kiedy w końcu dostali te przeklęte pudełka, wręcz wyszarpała Milesa z baru, nawet nie zauważając, że na serwetce widniał jakikolwiek numer telefonu.
Kurwa, Waits, mów to mnie — wyrosła tuż przed nim, gdy tylko przeszli przez drzwi i skierowali się do samochodu. Wszystko w niej aż wrzało od tej niewiedzy. — Co jest w Quebec? — zajrzała w jego niebieskie oczy i wtedy to w niej zaskoczyło. Jebło ją jak jakiś meteoryt, że aż cofnęła się do tyłu. Sama nie wiedziała, czy wyczytała to z jego spojrzenia (co w sumie byłoby w chuj creepy), czy wszechświat postanowił ją w końcu oświecić, ale to się stało.
Northex — wyszeptała, łącząc powoli wszystkie fakty. — Northex ma tam swój odział — serce zabiło jej mocniej, kiedy głowa Milesa skinęła w dół w ramach potwierdzenia. Kurwa.
W końcu.
W końcu mieli jakiś postęp w sprawie.
W końcu nie musieli polegać na pierdolonych raportach i dziwnych strzępkach układanki.
W końcu mieli szanse zacząć działać.
Musimy tam jechać — odezwała się po chwili. — Musimy tam jechać osobiście, najlepiej jako klientela, bo przecież przed policją to tylko spierdolą — gadała jak najęta, wszystko na jednym wdechu, jakby wpadła w jakiś dziwny amok, z którego nie potrafiła się otrząsnąć.

Miles W. Waits

dirty little pigs

: sob wrz 20, 2025 7:54 am
autor: Miles W. Waits
Rzucił tylko Pilar spojrzenie, gdy wymówiła jego imię, no przecież nie będzie przy tej burdel mamie opowiadał jej co wie, ale już coś tam wiedział. Już był pewny, że ten pierdolony dupek Galen Wyatt z nimi pogrywa, nie wywinie się z tego.
Kiedy wyszli w końcu ze Świnek, to Waits od razu wyciągnął telefon, wystarczyło wpisać dwa słowa - Quebec i Northex. Chwilę zajęło mu szukanie odpowiedniego artykułu, ale w końcu pokazał Pilar fotkę, na której Wyatt w tym swoim garniturku i z tym głupim uśmiechem, przecina wstęgę otwierając nowy oddział swojej firmy, w Quebec, kilka tygodni temu, a pod spodem jakiś wywiad z dyrektorem logistycznym Northexu, podobna maniera do Wyatta, z kolejnego zdjęcia patrzył na nich, kolejny dupek w garniturze.
- Jebany chuj, budował filię swojej firmy i burdel, w jednym czasie - powiedział i wsunął telefon do kieszeni skórzanej kurtki - teraz to w ogóle nie żałuję, że dałem mu w ryj. Będzie siedział, zgnije za kratami - Miles się nakręcał, bo według niego to były kolejne niepodważalne dowody. Teraz tylko musieli to dobrze rozegrać, żeby dupek znowu nie mógł się wykręcić. Ta jego adwokatka była dobra.
- Mają dużo oddziałów, bo Wyatt się tym wyjątkowo chwali, nowymi dupami i nowymi oddziałami swojej firmy, ale nie sądzę, żeby to był przypadek, że akurat w tym samym czasie powstała tam filia jego firmy i podziemny burdel, do którego kontenery Northexu przewoziły dziewczyny... - stwierdził patrząc w oczy Pilar, też musiała połączyć już te fakty. Był tylko ciekawy, jaki dalej miała pomysł.

Ale tego to się nie spodziewał, chociaż może powinien? W zasadzie skoro proponowała to na miejscu, to nic dziwnego, że chciała też tam.
- Nie Pilar, stop... - powiedział od razu, zatrzymując się przy ich samochodzie. Oparł się o drzwi. Z jednej strony miała rację. Jak tylko pójdą jakieś słuchy, że policja wie o tym miejscu, to szybko sprzątną interes, są na celowniku. Z drugiej...
- To nie jest już nasz sprawa, Quebec, nie jest pod naszą jurysdykcją, trzeba to przekazać policji lokalnej - powiedział, ale za bardzo sam w to nie wierzył. Zanim SQ zrobią swoje śledztwo, zanim zrobią tam nalot, to Wyatt na pewno się z tego wykręci. Miles sięgnął do czoła, żeby rozmasować pulsy. Musieli działać, pozostawała tylko jedna bardzo ważna kwestia. Musiał jej w końcu powiedzieć, powie jej raz i będzie miał to z głowy, nie wiedział tylko czy Pilar go zrozumie.
- Ja tego nie zrobię, spotykam się z kimś, to świeża sprawa, pierwszy raz od rozwodu, nie chcę tego zjebać mówiąc jej, Cece jadę do Quebec udawać jakiegoś zboka z moją partnerką - naprawdę powiedział to najszczerzej jak potrafił. Sprawa była dla niego ważna, chciał przymknąć tego dupka Wyatta, ale jednak Cece była ważniejsza. A i tak nadszarpnął już jej zaufanie tymi przenosinami z Konnych. Podrapał się po potylicy.
- Może mógłby z Tobą jechać George? - George był dość kumaty, ale przy Pilar wyglądał jakby był jej wujkiem, takim rubasznym z wąsem. Miles sam tego nie widział.
- Albo... ja pojadę, ale nie będę tam z Tobą wchodził? - zapytał, ale sam czuł, że to bez sensu - sama nie możesz tam jechać - te słowa wypowiedział stanowczo. Nie mógł jej tam puścić samej, a nie mógł... Nie chciał, z nią jechać, patowa sytuacja. Głowił się nad tym komu mogliby na tyle zaufać i kto by się nadawał do tej roli. A może Joey, był całkiem ogarnięty, tylko trochę mrukliwy, mało wygadany. Nie to co Miles, heh.


Pilar Stewart

dirty little pigs

: sob wrz 20, 2025 9:29 am
autor: Pilar Stewart
Czy Wyatt faktycznie mógł być winny? W ciągu ostatnich kilku dni Pilar z jakiegoś dziwnego powodu zdążyła odrzucić tą opcją nieco na bok. Po prostu jej się to nie dodawało. Pomimo bycia zadufanym w sobie dupkiem, ze zdecydowanie za dużym ego Galen nie był głupi. Widziała to przecież podczas ich rozmowy w biurze, kiedy składał elementy układanki w całość. Czy gdyby faktycznie za tym stał, nie domyśliłby się, że w kontenerze będą trupy? Skoro dostawa była opóźniona o prawie tydzień, nie trudno było się zorientować, że te kobiety nie przeżyją. Pracownicy, którzy muszą trzymać się grafiku, żeby nie wzbudzać podejrzeń, nie za bardzo mogli cokolwiek z tym zrobić, ale prezes? Mógł zareagować, wysłać kogoś po te cholerne trupy, cokolwiek, ale na pewno nie zostawiłby ich tak na odnalezienie i jeszcze pozwolić, by sprawę zgłoszono na policje. To sie po prostu nie dodawało. Tylko kiedy Pilar tak słuchała, jak bardzo przekonany w drugą stronę był Miles i jak wieka nienawiść płynęła z jego strony w kierunku Wyatta, jedynie utwierdziła się w przekonaniu, że powinna zostawić w sekrecie swoją wizytę w Nothex. A tym bardziej fakt, że zdradziła mu postępy śledztwa. Kurwa, momentami czuła się, jak ostatni zdrajca, ale naprawdę wierzyła, że postępuje właściwie, dla dobra sprawy. Szczególnie kiedy Miles przejmował się takimi pierdołami, jak zasrana jurysdykcją.
W dumie mam ich lokalną policje — wyrzuciła ręce w górę, po czym podążyła za swoim partnerem w kierunku samochodu, zaparkowanego ulicę od Trzech Świnek. — To jest nasza sprawa, Miles. Nie Quebec Police — nie była gotowa tego oddać. Pilar Stewart była zdecydowana perfekcjonistką, a to czyniło ją nieufną względem powierzania innym zadań, które sama mogłaby wykonać z najwyższą precyzją. Wystarczył jeden zły ruch, a tego typu burdel zwinąłby się do innego miejsca w niecałe dwanaście godzin, nie pozostawiając po sobie najmniejszego śladu.
Trzeba to zrobić po cichu — odezwała się po chwili ciszy i złapała błękitne spojrzenie, które oświetlone jedynie nocną latarnią wydawało się bardziej ciemnozielone. — Trzeba pojechać tam jako nie wiem.. nadziana parka, która ma w życiu za mało wrażeń i zdecydowanie za dużo pieniędzy do przejebania. A potem jakoś wyciągnąć z tej dziewczyny ile tylko się da. Możnaby poprosić o jakaś hiszpankę, byłoby się łatwiej dogadać — na bieżąco planowała już każdy krok, a głowa automatycznie analizowała ryzyka i przeciwieństwa, jakie ewentualnie mogliby napotkać, kompletnie nie biorąc od uwagę jednej, najbardziej istotnej zmiennej — samego Milesa.
Wysłuchała go na spokojnie, chociaż wszystko w środku ją nosiło. Cóż, matka może i wyrzuciła ją na wycieraczce jak ostatniego śmiecia zaraz po porodzie, ale nawet to nie powstrzymało Pilar przed posiadaniem latynoskiego, porywczego temperamentu. Westchnęła, nim mu odpowiedziała.
Posłuchaj, to w stu procentach twoja decyzja, Waits — starała się brzmieć na opanowaną i wyrozumiałą, chociaż tak naprawdę nie do końca to wszystko rozumiała. Przecież nikt nie kazałby mu się pieprzyć z tymi dziewczynami. Co najwyżej może złapać Pilar za rękę czy za tyłek, by wyglądać na bardziej wiarygodnych, ale tak naprawdę to tyle. W dodatku jechaliby tam pod przykrywką, wiec nikt nie musiał o tym wiedzieć. Nawet Cece. — I ja w stu procentach ją szanuję i swoją drogą cieszę się, że jesteś szczęśliwy — posłała mu przelotny uśmiech, bo to naprawdę dobrze, że po takim czasie w końcu znalazł ciepło w drugiej osobie. — Ale ja tam i tak pojadę. Z tobą lub bez ciebie — wodziła wzrokiem po jego twarzy, jakby chciała wyczytać, co o tym wszystkim myślał. On podejmował swoją decyzję z ważnych dla siebie powodów i Pilar również.
George? — prychnęła, okrążając samochód. — Typ wygląda jakby w piątki wieczorem oglądał The Bachelor, zagryzając emocję karmelowym popcornem — pokręciła głową. Goe był super i Pilar lubiła z nim rozmawiać czasami przy automacie do kawy, ale kompletnie nadawał się do tego typu misji.
Usiadła na miejscu pasażera i zgarnęła na kolana zapakowane w pośpiechu jedzenie, którego nawet nie zdążyli porządnie posmakować. A to niedobrze, bo Stewart umierała z głodu.
Myślałam jak już o Rhysie albo Gusie — ostrożnie odchyliła wieczko, żeby niczego przypadkiem nie ujebać i złapała za burgera. — Pogadam z nimi — wgryzła się w końcu, czując na języku smak dobrze wysmażonego mięsa. Serio, cały dzień nic nie jadła, wiec dopchnęła do buzi jeszcze kilka frytek.
Bez obrazy, Waits, ale nic mi po tobie jak będziesz sobie siedział w samochodzie — spojrzała na niego wymownie. — Potrzebuje kogoś na miejscu, kto pomoże, gdyby cokolwiek się wyjebało — przecież to oczywiste, że w takich miejscach maja ochroniarzy (chociaż to chyba za bardzo premium określenie) z bronią i gdyby dostali chociaż najmniejszy sygnał, że mają w środku psiarnie, z pewnością nie zawahaliby się od tego tego ukrócić.
Złapała kolejny gryz, a serwetka na jej kolanie ukazała user telefonu.
O — prychnęła, przewracając oczami i podała skrawek papieru Milesowi. — Myślisz, że to zaproszenie na kolejnego burgera? W sumie jest całkiem niezły… Burger oczywiście. Dobrze wysmażony.

Miles W. Waits