Bitterness in the Glass
: sob wrz 20, 2025 11:45 am
Scott Letexier
Cynthia rzadko wychodziła do ludzi. Raczej wolała przebywać w swoim ciemnym apartamencie, lub chłodnej kostnicy. W takich miejscach jej osobowość wydawała się jeszcze bardziej kwitnąć. Miała pewność siebie, była w stanie rozmawiać na ważne tematy. Tam jej zdanie wydawało się liczyć. Po chemii i radioterapii wolała odsunąć się od większości ludzi. Może dlatego nie miała znajomych z tamtego okresu? Wszystko, co przypominało jej okres narzeczeństwa i chorobę odcinała grubymi nożyczkami.
Dopiero od niedawna zyskała dawną pewność siebie. Życie mogłoby wyglądać inaczej, gdyby w tamtym okresie nie spotkała Cassiana. Może... byłaby mniej mroczna? Chociaż wtedy nie pracowałaby w kostnicy. Nie poznałaby Lawrence'a. Życie wydawałoby się łatwiejsze. Może zamiast odkrywać tajemnice zwłok, ratowałaby innym życia. Przeznaczenie mocno mieszało w życiu panienki Ward. Za to jednego wydawała się być pewna. Cieszyła się z miejsca, w którym obecnie się znalazła.
Może nie powiedziałaby, że ma już partnera, a jednak była silną, niezależną kobietą, i to bez kota! Pracoholiczką, która nowych znajomych zdobywała jedynie w pracy. Jednym z nich był Scott Letexier. Trochę żałowała jego awansu. Zniknęła jedna z bardziej przyjemnych twarzy, odwiedzających ją w kostnicy. Już nie mogła wciskać mu pączka, który zostawiał jej Steve. Sama nigdy by nie zjadła czegoś taki słodkiego. Może dlatego postanowiła się z nim spotkać? Smutny kumpel ze smutną kumpelą i kuflem dobrego, zimnego piwa.
Spóźniła się. Dzisiejsza sekcja wydawała się być jeszcze bardziej skomplikowana. Miała być prosta i szybka, a musiała przygotowywać próbki do toksykologii. Tak jej to zeszło ze spóźniła się piętnaście minut, chociaż napisała Scottowi wytłumaczenia z prośbą o kupienie piwa.
— Witam panie prawie-komendancie — rzuciła, zachodząc go od tyłu. Lekko uniesione kąciki ust, wymalowane zmęczenie na twarzy, widać że miała ciężki dzień — zmęczył Cię już ten awans? — spytała z nutą ciekawości. Jej awanse tak nie dotyczyły. Wyżej być już nie chciała, teraz liczyły się jedynie granty — więcej papierków niż pracy w terenie, co? — zagadnęła dość grzecznie. Niecodziennie to ona kogoś zagadywała, raczej to ją musieli ciągnąć za język.
Cynthia rzadko wychodziła do ludzi. Raczej wolała przebywać w swoim ciemnym apartamencie, lub chłodnej kostnicy. W takich miejscach jej osobowość wydawała się jeszcze bardziej kwitnąć. Miała pewność siebie, była w stanie rozmawiać na ważne tematy. Tam jej zdanie wydawało się liczyć. Po chemii i radioterapii wolała odsunąć się od większości ludzi. Może dlatego nie miała znajomych z tamtego okresu? Wszystko, co przypominało jej okres narzeczeństwa i chorobę odcinała grubymi nożyczkami.
Dopiero od niedawna zyskała dawną pewność siebie. Życie mogłoby wyglądać inaczej, gdyby w tamtym okresie nie spotkała Cassiana. Może... byłaby mniej mroczna? Chociaż wtedy nie pracowałaby w kostnicy. Nie poznałaby Lawrence'a. Życie wydawałoby się łatwiejsze. Może zamiast odkrywać tajemnice zwłok, ratowałaby innym życia. Przeznaczenie mocno mieszało w życiu panienki Ward. Za to jednego wydawała się być pewna. Cieszyła się z miejsca, w którym obecnie się znalazła.
Może nie powiedziałaby, że ma już partnera, a jednak była silną, niezależną kobietą, i to bez kota! Pracoholiczką, która nowych znajomych zdobywała jedynie w pracy. Jednym z nich był Scott Letexier. Trochę żałowała jego awansu. Zniknęła jedna z bardziej przyjemnych twarzy, odwiedzających ją w kostnicy. Już nie mogła wciskać mu pączka, który zostawiał jej Steve. Sama nigdy by nie zjadła czegoś taki słodkiego. Może dlatego postanowiła się z nim spotkać? Smutny kumpel ze smutną kumpelą i kuflem dobrego, zimnego piwa.
Spóźniła się. Dzisiejsza sekcja wydawała się być jeszcze bardziej skomplikowana. Miała być prosta i szybka, a musiała przygotowywać próbki do toksykologii. Tak jej to zeszło ze spóźniła się piętnaście minut, chociaż napisała Scottowi wytłumaczenia z prośbą o kupienie piwa.
— Witam panie prawie-komendancie — rzuciła, zachodząc go od tyłu. Lekko uniesione kąciki ust, wymalowane zmęczenie na twarzy, widać że miała ciężki dzień — zmęczył Cię już ten awans? — spytała z nutą ciekawości. Jej awanse tak nie dotyczyły. Wyżej być już nie chciała, teraz liczyły się jedynie granty — więcej papierków niż pracy w terenie, co? — zagadnęła dość grzecznie. Niecodziennie to ona kogoś zagadywała, raczej to ją musieli ciągnąć za język.