Strona 1 z 2

One figurine, two people

: sob wrz 20, 2025 2:58 pm
autor: Daphne van Laar
1.
Udało jej się przesiedzieć w Toronto bite dwa miesiące, nawet z hakiem. To chyba sukces. Standardowy czas potrzebny do tego, by zaaklimatyzować się w nowym środowisku. Tyle, że Daphne raczej nie postrzegała tego pojęcia w statystycznej normie. Sama natomiast nie wpisywała się w rubrykę przeciętnego kanadyjskiego Kowalskiego, więc można było jej to wybaczyć. Tak samo, jak i ten pokrętny tok myślenia, który nią kierował. Z jego powodu była zatem przekonana, że nigdy w pełni nie przyzwyczai się do jakiegoś miejsca. Nie było to jednak dla niej przeszkodą.
Dzień dzisiejszy był jednak pierwszym od miesięcy, w którym wybrała się poza samo Toronto. Opuszczając granice i zostawiając za sobą częściowo znane, a częściowo nieznane widoki, zaczęła się zastanawiać, czy jak wróci będzie pamiętać jak dojść do swojego mieszkania. Jej orientacja w terenie była beznadziejna. Potrafiła się nawet zgubić w swoim rodzinnym mieście. Ale Amsterdam był niczym w porównaniu z kanadyjskim miastem, które miało zostać jej nowym domem. Ba, stanowiło ledwie ponad połowę połowy całości Toronto. Liczby mówiły same za siebie.
Nie przejmowała się jednak zbytnio ani porównywaniem wielkości, ani jej potencjalnym zagubieniem w kanadyjskim labiryncie. Cała jej uwaga skupiona była na miejscu, do którego zmierzała. Był to jeden z większych sklepów stacjonarnych, skupiających się na komiksowych gadżetach, tomach i limitowanych produktach. Zamierzała zaprzepaścić tam część swoich oszczędności, jak nie wszystko, co aktualnie siedziało na jej koncie bankowym. Zależy, na co trafi. Sam fakt, że miała znaleźć się w miejscu nietypowym i niecodziennym skutecznie podbił jej podekscytowanie, przez co w momencie zapomniała o każdym innym problemie. Liczył się tylko sklep i to, co mogła w nim dostać.
A mogła dostać wiele. Z miejsca doznała przeciążenia i przebodźcowania, bo wszystko było dosłownie cudowne. Miała ochotę wykupić cały sklep. Oczy aż bolały ją od różnorodności i kolorów wszystkich figurek kolekcjonerskich, pluszaków, plakatów, breloczków i innych rzeczy. Dosłownie potrzebowała paru minut, by postać w wejściu i ogarnąć, że to wszystko przed nią było całkowicie realne. Może niezbyt osiągalne (portfel pewnie i tak zapłacze po tych zakupach), ale po części całkiem możliwe do zgarnięcia.
Gdy już nieco oprzytomniała, ruszyła na łowy. Od razu wyczaiła limitowaną figurkę funko z Riddlerem, na którą polowała od jakiegoś czasu. Niemalże podskoczyła z radości, gdy ją dorwała w swoje ręce. Niedługo potem jej wzrok przesunął się na inną figurkę kolekcjonerską z Supermanem. Ostatnią. Nie była akurat wielką fanką człowieka ze stali, bo zdecydowanie wolała batmanowych złoczyńców, ale ta wyjątkowo jej się spodobała. Też była limitowana, no i wyglądałaby ładnie na półce razem z jej nowym nabytkiem. Sięgnęła zatem po nią od razu, nie spodziewając się żadnych niespodzianek po drodze.
Tyle, że w tym samym czasie ktoś również wyciągnął po nią łapę. A w jej głowie pojawiły się mentalne wykrzykniki.

Filippo Carissoni

One figurine, two people

: pn wrz 22, 2025 10:55 pm
autor: Filippo Carissoni
#4

Filippo tego dnia nie wstał lewą nogą, a wręcz przeciwnie. Gdy poszedł myć zęby, towarzyszył mu banan na twarzy, ponieważ doskonale pamiętał gdzie jechał po zajęciach a przed pracą - do raju dla fanów komiksów, gier, filmów i seriali. Oczywiście był tam już wcześniej, ale w tym roku jechał tam po raz pierwszy - ale nieważne ile i kiedy, ważne, że zawsze cieszył się tak samo, identycznie jak wtedy, gdy w dzieciństwie dostawał kawałek czekolady albo cukierka.
Na zajęciach jego skupienie nie utrzymywała się na wysokim poziomie, dopóki nie poszedł na ćwiczenia, ponieważ gdyby na nich nie uważał, mógłby podać sobie rękę z karą w postaci wyproszenia z zajęć lub obniżonej oceny końcowej.
Gdy ćwiczenia dobiegły końca, musiał jeszcze przesiedzieć na wykładzie, a potem już mógł przekroczyć drzwi wyjściowe uczelni. Na wykładzie słuchał tylko przez pierwsze pięć minut, albo raczej dopóki wykładowca nie przeczytał listy, bo potem telefon na ławkę i zaczął przeglądać sobie social media, a kiedy już wszystko przejrzał co chciał, odpalił sobie quizy, w które grało się przeciwko znajomym. Oprócz quizów, grał też ze znajomymi w chińczyka, którego można było odpalić przez Facebooka. Takim oto sposobem, zajęcia Carissoniemu minęły bardzo szybko - oczywiście zebrał też listę od ziomków, którzy napisali mu jakie rzeczy by chcieli by im przywiózł (niektórzy nawet byli tak przygotowani, że dali mu hajs, bo sprawdzili na stronie, ile dany przedmiot kosztuje).
Tak więc po skończonych zajęciach i zebraniu list od wybranych osób, pobiegł do swojego autka, by następnie rzucić plecak na tylne siedzenie, zapiąć pas i przekręcić kluczyk w stacyjce.
Podróż przebiegła całkiem spokojnie, a gdy dotarł na miejsce, przez chwilę obserwował wejście, jakby chciał mieć pewność, że faktycznie dojechał do celu. No dobra, trzeba się ruszyć, bo siedząc tu nic nie kupię i zaraz się okażę, że zgaszą światła a drzwi zamknął na milion spustów. pomyślał, stawiając kroki, zmniejszając odległość od wejścia. Po przejściu na drugą stronę, jego oczy błądziły po półkach, nie mogąc się zdecydować od czego zacząć tę wycieczkę. No ale gdy trafił na merch z Pokemonów, popędził tam tak, że prawie się za nim kurzyło. Oczywiście wziął kilka zestawów kart, figurkę Charmandera i potem już szedł przed siebie. Oczywiście oczy mu świeciły jak diamenty, gdy zauważył figurki Funko Pop. Wziął dla siebie figurkę Darth Vadera, Flasha i gdy sięgał po limitkę Supermana, zauważył prawie w ostatniej chwili, że ktoś także ją chciał lecz niestety, jego chęć posiadania tej figurki była tak wielka, że nie zabrał ręki, tylko przyspieszył sięganie po nią.
- Na pewno wkrótce będzie dostawa. - rzucił na pocieszenie, chociaż przez chwilę miał wątpliwość, czy aby faktycznie powinien się odzywać.
- Ostatecznie jeszcze można śledzić grupy sprzedażowe lub stronę Funko. - dodał Choć pewnie ona doskonale o tym wiedziała... po tych słowach, posłał nieznajomej lekki uśmiech, po czym poszedł do innej alejki, by przypadkiem znowu czegoś jej nie zabrać sprzed nosa.
- Omg lego Batmobil... - oczywiście sięgnął po niego, lecz zdawało mu się, że kątem oka dostrzegł osobę, przed którą uciekł.

Daphne van Laar

One figurine, two people

: wt wrz 23, 2025 4:24 pm
autor: Daphne van Laar
Być może było w tym coś z dziecka, skoro i Nene czuła niemałą satysfakcję przed odwiedzinami w sklepie. Jej dzieciństwo nie było beztroskie, a wręcz przeciwnie. Nie chciałaby nigdy do niego wracać. To mogło mieć jednak wpływ, dla którego jej zachowanie mogło być często uznawane za infantylne. Po pierwsze, komiksowe hobby było dla każdego, a nie tylko dla dzieci jak niektórzy twierdzili. To samo było z pluszakami, które często były uważane z zbyt dziecinny prezent dla dorosłej kobiety. Whatever, co kto lubi. A Daphne lubiła obie te rzeczy i z pewnością nie zamierzała sobie tego tłumaczyć gorszym dzieciństwem. Mogła to natomiast zrobić, bo zawsze to jakaś wymówka.
W dzieciństwie nie miała też tak dużo szans na socjalizację jak inne, zdrowe dzieciaki, więc los najwidoczniej sprezentował jej również i ten życiowy aspekt. Źle tylko, że zrobił to w taki, a nie inny sposób. Nie przyszła tutaj rywalizować o figurki, ale z drugiej strony chciała dostać to, co sobie upatrzyła. Nie, bo była rozwydrzona i zadufana w sobie. Po prostu jej się należało – za pierwsze kroki w obcym kraju, znalezienie pracy i wykonywanie jej w należyty sposób.
To nie, jakiś przypadkowy chłopaczek postanowił jej zepsuć misterne plany.
O nie nie. Ktoś śmiał jej coś sprzątnąć sprzed nosa? Daphne aż zmrużyła oczy, wpatrując się świdrującym wzrokiem w chłopaka. Tak, jakby chciała wywiercić wzrokiem dziurę w jego głowie. On jeszcze nie wiedział, z kim w ogóle zadarł.
Może nie mieć ciała, a wciąż się przemykać — zaczęła tajemniczo, a w jej głosie czaiło się coś złowieszczego. Miała już trochę doświadczenia w gadaniu zagadkami po angielsku, ale wciąż brzmiało jej to dziwnie w porównaniu z językiem niderlandzkim. — Słychać go w śmiechu, lecz w ciszy zanika — kontynuowała swój wywód dalej. — Zawsze jest blisko, gdy czegoś brak… Kto to, co w ciemnościach umyka jak ptak? — jeśli rozwiązałby jej zagadkę, być może należałaby mu się ta figurka. Szczerze jednak wątpiła, by chciał się jej podjąć. W końcu już zgarnął to, co niestety nie było jego.
Nie odpuściła jednak tak łatwo i wciąż przyglądała mu się w milczeniu nawet wtedy, gdy sobie poszedł. Umiała pozostać niezauważona, co sprytnie wykorzystała, przemykając się zaraz za chłopakiem do innej alejki. Tylko szukała okazji, a ta nadeszła szybciej niż się spodziewała.
Zareagowała jednak od razu. Tym razem bezbłędnie.
Mój. — zakomunikowała, trzymając już swoją zdobycz w rękach. Jej twarz aż promieniała z dumy. Zemsta jednak przynosiła jakąś satysfakcję. Dobrze wiedzieć. Jeszcze lepiej jej się zrobiło gdy zauważyła, że za zabranym przed nią zestawem półka świeciła pustkami. — Ojej... Na pewno będzie jeszcze jakaś dostawa. — rzuciła do chłopaka w nieco przedrzeźniającej manierze. Na dokładkę ton jej głosu był nieco zgryźliwy, co kontrastowało z jej słodkim uśmiechem. Batmobil był nawet lepszy niż Super Facet. Przynajmniej dla niej.

Filippo Carissoni

One figurine, two people

: śr wrz 24, 2025 11:46 pm
autor: Filippo Carissoni
Jeśli chodziło o dzieciństwo Carissoniego, to w związku ze sporą liczbą rodzeństwa i ze względu na średnią sytuację finansową, nie był on rozpieszczany i większość zabawek oraz ubrań, miał po starszym bracie. Bardzo się cieszył, gdy pod choinkę dostawał nowe zabawki. Mimo wszystko, kochał swoją rodzinę, tylko czasami zastanawiał się, co by było, gdyby wygrał milion dolarów albo jak wyglądałoby jego życie, gdyby jego rodzice byli bogaci. Jasne, on też chciałby być bogatym, dlatego marzył o sławie w branży muzycznej. Doskonale wiedział, że liczył się w świecie, gdy miał pieniądze. Ludzie patrzyli na niego z uznaniem, gdy miał pieniądze.
Filip zamrugał kilkakrotnie i dopiero na końcu zrozumiał, że to co usłyszał, było zagadką. O co jej chodzi... czemu nagle mam rozwiązywać jakieś zagadki? Normalnie wzruszyłby ramionami i uznał, że nic takiego nie słyszał, lecz ta część która lubiła zagadki, niestety (lub stety) zwyciężyła.
- Strzelam... echo. - powiedział, bo to było pierwsze o czym pomyślał, gdy usłyszał Słychać go w śmiechu, lecz w ciszy zanika. Cisza...
Filippo nie był do niej przyzwyczajony, ponieważ w domu raczej ciężko było o ciszę w wielodzietnej rodzinie. Każdy biegał, krzyczał albo płakał - oczywiście z wiekiem te wymienione czynności malały, lub wynikały już z poważnych rozmów bądź kłótni.
- No chyba sobie jaja robisz... - odparł, rozglądając się, czy zaraz nie wyskoczy jakaś ekipa krzycząc "MAMY CIĘ!".
- Oddaj mi to. Byłem przy tym pierwszy. - powiedział, wskazując na zestaw lego, który jeszcze przed chwilą leżał na półce.
Przewrócił oczami, bo doskonale wiedział do kogo należały słowa, które wypowiedziała dziewczyna. Po dłuższej chwili machnął ręką, bo coś czuł, że dziewczyna nie da tak łatwo za wygraną. Westchnął głośno, po czym zrobił kilka kroków, by oddalić się od nieznajomej i sięgnąć po inny zestaw - tym razem z Gwiezdnych Wojen. Nie sądzę, żeby lubiła Gwiezdne Wojny. Nie wygląda mi na ich fankę. niby mówią, żeby nie oceniać książki po okładce, ale Filip po prostu był nieco... podirytowany tym, że zgarnięto mu sprzed nosa Batmobil. A do tego w środku była figurka z Batmanem... Dobrze, że figurki lego można było też kupić oddzielnie.

Daphne van Laar

One figurine, two people

: śr paź 01, 2025 5:27 pm
autor: Daphne van Laar
Nawet takie dzieciństwo brzmiałoby lepiej dla Daphne. Jej choroba była czynnikiem, który zmienił praktycznie każdy aspekt jej dzieciństwa. Wpłynął także na relacje z rodzeństwem, szczególnie ze starszą siostrą. I gdyby mogła wybrać, wolałaby mieć mniej pieniędzy niż męczyć się z chorobą. Niby obecnie nie miała ona aż takiego wpływu na jej życie, ale doskonale zdawała sobie sprawę, że nigdy nie będzie w pełni zdrowa. I że zawsze będzie mieć jakieś ograniczenia, których nie mieli inni. To jednak upośledzało jej tok myślenia.
Ah, ten moment, w którym wprawiała dosłownie każdego w niespodziewane zastanowienie. Jej oczy aż rozbłysły z ekscytacji gdy skończyła mówić. Iskierki jednak zgasły natychmiast, gdy chłopak udzielił błędnej odpowiedzi. Aż zacmokała, kręcąc powoli głową.
Pudło. — odparła, naśladując głosem smutne fanfary sugerujące przegraną. W głębi ducha czuła jednak satysfakcję, że akurat nie zgadł. Normalnie drążyłaby temat, ale nie w tym momencie. Musiał się obejść smakiem, skoro samodzielnie nie umiał dojść do tego, co kryło się za całą wypowiedzią.
Batmobil był jednak główną nagrodą, którą kurczowo dzierżyła w dłoniach i nie zamierzała jej wypuścić. Nie mogła powstrzymać zawiadackiego, pełnego zadowolenia uśmieszku, gdy obserwowała reakcję nieznajomego jej chłopaka. Zemsta się udała, tak czy siak. Aż miała ochotę zachichotać niczym klasyczny złoczyńca po zagraniu komuś na nosie.
A ja byłam pierwsza przy Supermanie. Ale whatever, lepiej mi pasuje to, więc możesz zadowolić się figurką. Enjoy. — odmówiła beztrosko, wzruszając ramionami na sam koniec. Poczuła się jeszcze lepiej, gdy koleś po prostu poszedł sobie w inną stronę. Na odchodne posłała mu tylko pełne złości spojrzenie, którego nie mógł zauważyć. W końcu przymknęła oczy, manifestując w głowie to, by znowu się do niej nie przyczepił. Nawet nie zauważyła, co oglądał jej „przeciwnik”. Sama zajęła się dalej wędrowaniem wśród komiksowych gadżetów, licząc na jeszcze jakąś perełkę. Ta praktycznie zmaterializowała się tuż przed nią. Jej oczy znowu niemalże się zaświeciły.

Filippo Carissoni

One figurine, two people

: pt paź 03, 2025 11:22 pm
autor: Filippo Carissoni
Filippo zmrużył oczy i skrzyżował ręce, nie mogąc uwierzyć własnym uszom. Jak to...
- Pudło?! - powtórzył, łapiąc się pod boki i prychając.
- Dev'essere uno scherzo... znaczy, chyba sobie żartujesz ze mnie. - powiedział, automatycznie przestawiając się na włoski, lecz po sekundzie ogarnął, że jego "koleżanka" od zagadek, mogła nie rozumieć włoskiego, dlatego posłużył też za tłumacza. Bardzo go zastanawiało, co by było, gdyby odpowiedział prawidłowo. I w ogóle co kryło się pod prawidłową odpowiedzią.
- To niby co to? Oświeć mnie. - odparł, choć miał wrażenie, że prędzej świnie zaczną latać, niż uzyska odpowiedź, lecz no cóż, nadzieja matką głupich. Poza tym, za nadzieje jeszczenie karano.
Ani trochę nie było mu do śmiechu, kiedy stracił Batmobila - miał wrażenie, jakby właśnie stracił coś bardzo cennego, co spowodowało ukłucie w klatce piersiowej. Aż musiał się złapać za serce i mało brakowało, a padłby na kolana, lecz usłyszał kolejne słowa dziewczyny, które w sumie przypomniały mu o poprzednim "winie". Miała rację. Superman należał do mnie. Nagle jakby zaczął kalkulować zyski i straty, a na koniec skinął głową dochodząc do pewnego wniosku.
- Niech będzie. Dzięki za enjoy'owanie. Ty też enjoy Batmobilem. A tak w ogóle... masz insta? - spytał - choć rzecz jasna, mógł też spytać o inne social media, lecz miał wrażenie, że aktualnie praktycznie każdy - może poza osobami 50+ - posiadał konto na instagramie lub tik-toku. On oczywiście tik toka też miał i ostatnio dużo filmików dotyczyło albo brainrotów, pokemonów, muzyki albo sportowych aut - tak samo miał na insta i fb.
Nim się obejrzał, znalazł się przy komiksach i sięgnął po jeden, na którym znajdował się Batman, Wonder Woman i Superman ( a tytuł to "Trójca") i odłożył do swojego koszyka. Nie posiadał go ani kilku innych, które stały obok.
- Czasami żałuję, że nie napadłem na bank albo nie wygrałem w loterii.... znaczy co? - bo dopiero po chwili zrozumiał, że o napadzie na bank powiedział na głos, a obok stała ta, z którą kilka chwil wcześniej toczył spór. Oczywiście nie spojrzał na nią, tylko zrobił kilka kroków w bok, by przyglądać się innym komiksom. Oczywiście zaraz kolejny komiks z DC Comics przykuł jego uwagę.

Daphne van Laar

One figurine, two people

: sob paź 04, 2025 9:00 pm
autor: Daphne van Laar
Choć powinna była zachować powagę, w odpowiedzi na reakcję chłopaka Daphne parsknęła śmiechem. Dla tej reakcji było warto, naprawdę. Jej wewnętrzny zagadkowicz momentalnie się ucieszył, choć z tyłu głowy cały czas pamiętała o tym, że zagadka dotyczyła jego samego. W konkretnym słowie, owszem. Łącznie tworzyło to naprawdę cudowny komizm.
Och, rozmawiamy teraz w innych językach? Ik kan je dit in het Nederlands vertellen. — zaszczebiotała wręcz w swoim ojczystym języku. Mogę ci to powiedzieć po niderlandzku. Wykorzystywała dosłownie każdą sytuację, by powiedzieć cokolwiek w dobrze znanej sobie mowie. Od razu zdążyła jednak zapomnieć, że powinna była to przetłumaczyć na głos, nie tylko w głowie.
Mądry by zgadł, więc niestety musisz obejść się smakiem. Het spijt me.przykro mi. Mówienie w niezrozumiały sposób wyjątkowo ją bawiło, dlatego po raz kolejny użyła nieznanego dla chłopaka języka. A przynajmniej taką miała nadzieję.
Zdziwiła się, że poszło tak łatwo i szybko, ale to nawet lepiej. Gdyby miała wybrać z tej legendarnej dwójki Batman vs Superman, oczywiście że wybrałaby tego pierwszego. Jej ulubiony Riddler był jego złoczyńcą, więc było to całkiem logiczne. Sam Batman i jego rodzinka też wymiatali.
O, dzięki. Cieszę się, że doszliśmy do porozumienia! — dalej była zła, ale już dużo, dużo mniej. Przynajmniej nie chciała go zamor- dotknąć gołymi rękoma jego szyi. Zaraz jednak zmarszczyła brwi, słysząc pytanie o Instagrama. — Dlaczego pytasz? — chciała wiedzieć, zanim udzieli tej odpowiedzi. Miała co prawda konto, ale nic tam nie wrzucała póki co. I wątpliwe, by kiedykolwiek tam coś wrzuciła.
Zajęła się swoimi rzeczami, w tym również paroma gadżetami z Riddlerem, które też były dość niespotykane. Z zadowoleniem wsadziła rzeczy do koszyka, a po sekundzie niemalże podskoczyła, słysząc już prawie-że-zapomnianego chłopaka tuż obok.
Chcesz napaść na bank? — spytała całkowicie poważnie, nawet ze zbyt dużą dawką powagi we własnym głosie. Jej mina nie była gorsza, bo aż wytrzeszczyła oczy. Patrzyła się, jak gdyby nigdy nic zawędrował do kolejnego komiksu, a jej myśli pędziły naprzód. — Mam początek i koniec, choć sam się nie ruszam. Beze mnie chaos, z mną - porządek. Czym jestem? — tym razem miała nadzieję, że zgadnie, bo była dość… zaintrygowana? Sama pracowała w policji, więc jeśli faktycznie był złodziejem (zagadka numer jeden) i potrzebował planu (zagadka numer dwa), miała parę opcji do rozwinięcia. Ewentualnie parę kolejnych zagadek do rozstrzygnięcia.

Filippo Carissoni

One figurine, two people

: pn paź 06, 2025 10:54 pm
autor: Filippo Carissoni
Jęknął żałośnie, bo totalnie nic z tego wszystkiego nie rozumiał. Miał wrażenie, albo raczej przeczucie, że zaraz ktoś z kamerą wyłoni się zza któregoś regału i krzyknie Mamy Cię!. Jednak czas mijał i nikt znikąd nie przychodził, a on uderzał palcami o rączkę od koszyka, który prowadził za sobą - choć w tamtej chwili stał i przygląał się nieznajomej. Najpierw zagadki, potem jakieś obce języki... o chusteczkę jej chodzi?! pytał samego siebie.
- Byłaś w Nidrelandach? Fajnie. Nigdy tam nie byłem. - powiedział, bo jedyne co zdołał wyłapać to Niderlanden chociaż coś kojarzył, że istniał taki bank A może miała w nim lokatę? Albo pożyczkę?
Przewrócił oczami na jej słowa, bo ani trochę go nie satysfakcjonowały.
- Oj no weź. Tak nie można... - czy miał siebie za mądrego? Absolutnie nie. Należał raczej do tych średniaków, ale przynajmniej miał hobby, któremu był bardzo oddany. Gdyby miał konsoletę, bardzo chętnie spróbowałby z różnych kawałków utworzyć piosenkę w tle do tego, co się właśnie działo. No ale nie miał. Nie jeździł wszędzie ze sprzętem, bo zwyczajnie nie widział sensu targania go ze sobą. Był trochę jak muzycy, którzy jeździli z gitarami, skrzypcami czy fletami, gdy mieli grać koncert. No i druga sprawa, ważna była zgoda od szefowej tj. jeśli nie wyraziła zgody, to nie mógł jej zabrać z klubu - proste.
- Też się cieszę. - odparł, posyłając dziewczynie ironiczny uśmiech, lecz parsknął śmiechem, gdy zauważył jej wyraz twarzy w momencie zapytania o instagrama.
- Pomyślałem... że mogłabyś mi wysłać zdjęcie, gdy już ułożysz Batmobil. No i ja też bym Tobie wysłał, jeśli zdecyduję się na zakup któregoś zestawu. - wyjaśnił zgodnie z prawdą. Naprawdę zależało mu tylko i wyłącznie na zobaczeniu ułożonego zestawu, którego nie dane mu było posiadać. Druga myśl jaka mu przyszła, to to, że mogłaby prowadzić live'a ale nie był pewien, czy już jakieś miała za sobą i czy lubiła je w ogóle robić.
- No, no znaczy nie.... - odrzekł, machając rękami - z automatu znowu włączył się w nim włoski tryb
- Powiedziałem tak, bo o wiele fajniej by było, mieć dużo hajsu, za który można by kupić bardzo, bardzo dużo rzeczy w tym sklepie. - wyjaśnił czym prędzej, bo jeszcze by tu go posądzono za jakieś chore, a zarazem niebezpieczne zamiary.
- No i znowu zagadka... eee..... - podrapał się w tył głowy i przełknął ślinę, jakby od tej zagadki miało zależeć jego życie. Początek i koniec.... początek....chaos... powtarzał intensywnie w myślach.
- Czy chodzi o... sznurek? Sznurek ma początek i koniec. - myślał też o zdaniu lub alfabecie, lecz do nich ciężko mu było dopasować chaos.

Daphne van Laar

One figurine, two people

: wt paź 07, 2025 2:19 pm
autor: Daphne van Laar
Jęknięcie sprawiło, że Daphne zmarszczyła czoło. Czuła satysfakcję, owszem, ale jednocześnie miała wrażenie, że ma do czynienia z tym klasycznym typem człowieka, który kompletnie jej nie pojmował i uważał za pomyloną. To zaś powodowało, że krew w jej ciele zaczynała wrzeć. Jeszcze nie dotarli tu co prawda do tego etapu, ale byli bardzo blisko.
Tak, byłam tam. Tam się urodziłam. — przewróciła oczami, dusząc jednocześnie chęć dodania ty głupku na koniec każdego zdania. Kompletnie nie o to jej chodziło, a była święcie przekonana, że mu to przed chwilą przetłumaczyła. Najwidoczniej zapomniała i o tym, że zapomniała to przetłumaczyć na głos. Classic Daphne. Czasami nawet zapominała, że żyła.
Można. — odparowała beztroskim tonem głosu, skupiając swoją uwagę na półkach z gadżetami i tym samym odwracając się od swojego rozmówcy. Ona też miała hobby – zagadki. Ba, to już nawet nie było jej hobby, a bardziej styl życia. Porozumiewała się za ich pomocą co najmniej kilka razy dziennie. A raczej usiłowała. I choć nie zdawała sobie z tego sprawy, szukała tym sposobem kogoś, kto może nie tyle że ją rozumiał bez słów, ale aktywnie angażował się w tą całą grę. Póki co, nikogo takiego nie znała. Owszem, z początku każdy odpowiadał bo był zbyt zszokowany, by odmówić, ale potem dosłownie każdy kazał jej kończyć z zagadkami. A tego wręcz nie trawiła.
Oh. — uniosła nieco brwi, słysząc wytłumaczenie. — Mogłabym to zrobić, ale dlaczego Instagram? Jest pełno innych, dużo bezpieczniejszych komunikatorów. — na sam koniec wzruszyła ramionami, jakby to kompletnie nie miało dla niej znaczenia. A miało, ale on nie musiał o tym wiedzieć. Przynajmniej na razie.
Można by było kupić cały sklep. Ale jednocześnie możesz przecież okraść sklep, a nie od razu bank. — zauważyła słusznie, choć alarmujące było to, że tak beztrosko o tym rozmawiała. Zwłaszcza, że sama była pracownikiem policyjnym – cywilem, ale wciąż. Jej tok myślowy jednak uległ przerwaniu, gdy usłyszała niezbyt pozytywną reakcję na zagadkę. Teraz to faktycznie zagotowała się w środku.
Nie, nie chodzi o sznurek. — zdecydowanie nie pomógł fakt, że znowu udzielił błędnej odpowiedzi. — Nieważne. Widać że masz to w nosie. Jak każdy. — chciała brzmieć na zupełnie obojętną, ale w jej słowa wkradł się cień smutku. Obróciła się po raz kolejny z zamiarem odejścia od chłopaka. I teraz miała faktyczną nadzieję, że robiła to po raz ostatni. Jej uczucia zostały skrzywdzone, a jej reakcje… Cóż, często były trochę wyolbrzymione.

Filippo Carissoni

One figurine, two people

: ndz paź 12, 2025 10:42 pm
autor: Filippo Carissoni
Filip zamrugał kilkakrotnie, jakby właśnie przyswajał otrzymaną informację.
- Oooch... ma to sens. - odparł, kiwając lekko głową, jakby połączył kropki To dlatego umie mówić po Holendersku... powiedział do samego siebie - bo przecież zawsze mogła po prostu uczyć się tego języka. Nikt nie ma na czole wypisanego skąd pochodzi.
- Dawno się przeprowadziłaś do Kanady? - spytał, bo go to po prostu zaciekawiło. Ciekawiło go, bo gdyby była tu od niedawna, mógłby ją oprowadzić po Toronto chociaż... biorąc pod uwagę, że raczej nie miała o nim dobrego zdania po tych akcjach, jakie się wydarzyły, to może Lepiej nie proponować jej żadnego oprowadzania, bo jeszcze sobie nie wiadomo co.
- NIE MOŻNA. - no aż zaczynał się denerwować, dlatego zacisnął pięści i tupnął nogą - kij, że jakiś facet spojrzał na niego jak na dziwaka, po czym czmychnął prędko do następnej alejki. Carissoni rozejrzał się by mieć pewność, iż nikt go nie nagrywa - wolał nie być gwiazdą YouTuba, a przynajmniej nie przez jakieś głupie sceny; bo co innego, gdyby chodziło o jego mixy na djce. Niby nic podejrzanego nie widział, lecz mimo wszystko starał się pozostać czujnym niczym tygrys.
- A nie wiem. To było pierwsze o czym pomyślałem. - odparł, wzruszając ramionami. - Więc co Ty byś zaproponowała? - spytał, będąc gotowym rozważyć wszelkie propozycje social mediów.
- Trafna uwaga. - odparł, machając lewym palcem wskazującym, nie dodając nic więcej, bo zaraz ktoś by usłyszał, powiedział obsłudze i ochrona by go wywaliła, a przed sklepem wywieszono by ogromny plakat z informacją "tego pana nie wpuszczamy". Ba, nawet sobie wyobraził taką scenę i aż go ciarki przeszły.
Zaraz jednak poczuł, że dziewczyna go nie rozumie i to wszystko nie tak, jak ona myśli.
- Ja... co? Nie! W sensie ojej no.... - czuł, że język mu się plątał a on został źle zrozumiany i aż się musiał po czole podrapać.
- Nie mam tego w nosie. Ja po prostu... nie jestem przyzwyczajony do zagadek... - wyjaśnił zgodnie z prawdą. Kiedyś w wolnych chwilach bawił się w wykreślanki albo rebusy, a zagadki jakie rozwiązywał to muzyczne zagadki w jakiś muzycznych quizach.

Daphne van Laar