the cat-astrophe
: ndz wrz 21, 2025 8:57 pm
Po zmianie z piekła rodem nie marzyła już o niczym innym, tylko o gorącej kąpieli - nie pamiętała nawet, jakim cudem wróciła do mieszkania, czy w ogóle zamknęła za sobą drzwi i gdzie zostawiła telefon. Po drodze do łazienki zrzuciła z siebie wszystkie ubrania i weszła pod gorący prysznić, a woda przyjemnie parzyła jej skórę. Serena oparła czoło o kafelki i spędziła pod strumieniem dobrych dziesięć minut, podczas których pod jej zamkniętymi oczami pojawiały się obrazy z dzisiejszej zmiany.
Krew na dziecięcych ciałach, rodzice pogrążeni w rozpaczy, smutne oczy pielęgniarek, które raz za razem pomagały jej ogłaszać czas zgonu. Wypadek w wesołym miasteczku przyniósł ze sobą wiele ofiar, lecz Almendarez zawsze najbardziej przeżywała odejście dzieci.
W szpitalu jak zwykle zachowała pełen profesjonalizm i niejedna osoba oceniała ją zapewne jako lekarza bez serca, ale tam nie mogła przecież pozwolić sobie na emocje. One obezwładniały ją dopiero po opuszczeniu Mount Sinai i dochodziły do głosów również pod prysznicem, gdzie Serena wreszcie pozwoliła sobie na kilka łez.
W końcu jednak musiała wyjść z łazienki.
Narzuciła na siebie miękkie dresy, pamiątkę z uniwersytetu, i chciała pocieszyć się przytulając do Muncha, jednak kota nigdzie nie było.
Zawołała go raz, drugi i trzeci, sprawdziła na jego ulubionym parapecie i pod zlewem w kuchni, dopiero po chwili orientując się, że drzwi do mieszkania pozostają lekko uchylone. Wiedziała już, że to oznaczało kocią ucieczkę, czym prędzej chwyciła więc klucze, założyła buty i pognała do restauracji na dole, do której najczęściej uciekał jej czworonożny przyjaciel.
W greckiej knajpie panował zwyczajowy, wieczorny ruch, a właścicielka była już na tyle zaznajomiona z trickami kota Sereny, że najprawdopodobniej siedziała teraz na zapleczu i głaskała rudego uciekiniera. Zanim jednak Almendarez ruszyła w tamtym kierunku, dostrzegła znajomą twarz, siedzącą przy jednym ze stolików.
- Co ty robisz z moim kotem? - zapytała oskarżycielskim tonem, bo oto na kolanach swojego szpitalnego nemezis odnalazła Muncha.
Zrelaksowanego i mruczącego w najlepsze.
Brendan O'Hara
Krew na dziecięcych ciałach, rodzice pogrążeni w rozpaczy, smutne oczy pielęgniarek, które raz za razem pomagały jej ogłaszać czas zgonu. Wypadek w wesołym miasteczku przyniósł ze sobą wiele ofiar, lecz Almendarez zawsze najbardziej przeżywała odejście dzieci.
W szpitalu jak zwykle zachowała pełen profesjonalizm i niejedna osoba oceniała ją zapewne jako lekarza bez serca, ale tam nie mogła przecież pozwolić sobie na emocje. One obezwładniały ją dopiero po opuszczeniu Mount Sinai i dochodziły do głosów również pod prysznicem, gdzie Serena wreszcie pozwoliła sobie na kilka łez.
W końcu jednak musiała wyjść z łazienki.
Narzuciła na siebie miękkie dresy, pamiątkę z uniwersytetu, i chciała pocieszyć się przytulając do Muncha, jednak kota nigdzie nie było.
Zawołała go raz, drugi i trzeci, sprawdziła na jego ulubionym parapecie i pod zlewem w kuchni, dopiero po chwili orientując się, że drzwi do mieszkania pozostają lekko uchylone. Wiedziała już, że to oznaczało kocią ucieczkę, czym prędzej chwyciła więc klucze, założyła buty i pognała do restauracji na dole, do której najczęściej uciekał jej czworonożny przyjaciel.
W greckiej knajpie panował zwyczajowy, wieczorny ruch, a właścicielka była już na tyle zaznajomiona z trickami kota Sereny, że najprawdopodobniej siedziała teraz na zapleczu i głaskała rudego uciekiniera. Zanim jednak Almendarez ruszyła w tamtym kierunku, dostrzegła znajomą twarz, siedzącą przy jednym ze stolików.
- Co ty robisz z moim kotem? - zapytała oskarżycielskim tonem, bo oto na kolanach swojego szpitalnego nemezis odnalazła Muncha.
Zrelaksowanego i mruczącego w najlepsze.
Brendan O'Hara