Strona 1 z 1

little matchmaker

: wt wrz 23, 2025 4:00 pm
autor: Wyatt J. Ward
- osiem -




To miała być randka.
Wyatt nie był na randce od śmierci Rose, po prostu tak się nie złożyło, chociaż już dawno temu jakoś przetrawił śmierć swojej żony, przy pomocy terapeuty, psychotropów i wina. Nie zapominajmy, że jednak wciąż miał córkę, pięciolatkę, która jak na swój wiek była czasem przerażająco poważna, tak jak wtedy kiedy podeszła w parku do pewnej brunetki i zagadała ją, że jest śliczna, że wygląda jak Jasmina z Alladyna i mogłaby mieć diadem i tygrysa. Sophie, córeczka Wyatta, była na etapie księżniczek Disneya i wszystkie z nich uwielbiała, każdą za coś innego. Ta miała piękne włosy, ta miała ładną sukienkę, a jeszcze inna miała po prostu miłą twarz. Ward nie do końca kojarzył która jest która, ale tą Jasminę od razu miał przed oczami. Zanim zdążył zareagować i zabrać Sophie, to ona już pytała Melanie czy nie poszłaby z jej tatą na randkę.
Od słowa do słowa, tak jakoś wyszło... że ją zaprosił. Nie wiedział czy to dobry pomysł, ale Sophie była wniebowzięta, pomogła mu nawet wybrać czarną koszulę, a z tyłu nakleiła jakąś naklejkę z jednorożcem, której Wyatt nie zauważył.
Siedział w tej restauracji na dachu, zerkał nerwowo na zegarek, bo może ona wcale nie przyjdzie? W końcu nie znali się, a ta krótka rozmowa w parku skończyła się szybko, poznał chyba tylko jej imię, nic więcej.

Zamówił wodę, bo zaschło mu w gardle, stresował się chyba nawet bardziej niż przed operacją na otwartym sercu. Chciał wypaść jakoś nie najgorzej, ale chyba przez te lata, kiedy nie wyściubiał nosa z swojego własnego domu wypadł z obiegu. Rozejrzał się dookoła, ludzie jakoś tak naturalnie rozmawiali, a on nawet nie wiedziałby jak zacząć. Westchnął ciężko i wpisał w google jakieś tematy do small talk, żeby nie wypaść na gbura, ale wtedy przyszła Mel. No to już, nici z poradników. Wstał, żeby się z nią przywitać, ale nawet nie za bardzo wiedział jak. Jak się wita swoją randkę zainicjowaną przez pięciolatkę, kiedy od kilku lat nie było się na żadnej randce, a na plecach ma się naklejoną nalepkę z jednorożcem?
- Cześć, fajnie... że przyszłaś - może tak? Trochę mu ulżyło, że jednak nie będzie tu siedział sam. To teraz kolejny ruch, podanie ręki? To przecież nie szpital Wyatt. Finalnie stanął przed nią i się uśmiechnął, ciut krzywo, ale jednak.


Melanie Campbell

little matchmaker

: śr wrz 24, 2025 8:57 pm
autor: Melanie Campbell
Nie miała iść na żadną kolejną randkę. Nie miała nawet ochoty spotykać kolejnego faceta na swojej drodze bo to oznaczało falę problemów. Nie musiała jednak robić nic, bo to wszystko i tak zawsze wychodziło przypadkowo, bez planu i jakiegoś chociażby znaku. Nie pamiętała już dlaczego akurat tamtego dnia potrzebowała oddechu i nogi zaprowadziły ją akurat do parku. Może to Foy i jego nieczyste zagrywki na sali sądowej? Może złość, że wciąż nie może otworzyć własnej kancelarii, bo jej na to po prostu nie stać? Wszystko wydawało jej się być słabe w tamtej chwili, a dodatkowo pojawienie się Karriona i cały zamęt jaki mógłby wprowadzić do jej życia i serca, to po prostu powodowało iż musiała usiąść, pomyśleć i pobyć chodź chwile w samotności. Ta chwila nie trwała za długo bo w końcu zaczepiło ją dziecko, urocza dziewczynka za którą podążał za pewne ojciec. Przechodząc od słowa do słowa zgodziła się na słowa kilkulatki, ale sama nie wiedziała czy to było na serio czy może dla chęci udobruchania dziewczynki. Uśmiechając się jednak do niej i do jej ojca, pokiwała głową na znak, że może pójść na tą randkę. Jeśli to miałoby tej dwójce poprawić humor i dzień, to zrobiła ten dobry uczynek.
Nie wiedziała w sumie nic oprócz godziny i miejsca, a sam facet? Wydawał się jej być typem spokojnego ojca, takiego do rany przyłóż. I to było tyle albo aż tyle co o nim wiedziała. Być może nawet przebierając się i oglądając swój outfit w lustrze, starała się przypomnieć jego imię. Wren? Will? Wyatt? Coś jej świtało, że chodzi o imię na literę W, ale szczerze? Czuła panikę jak nigdy wcześniej bo była to totalnie randka w ciemno, bez choćby krzty rozmowy, chemii czy innych szczegółów. Poniekąd obawiała się, że wyjdzie z tego klapa, ale z drugiej zaś strony była pieprzoną Melanie Campbell, panią prawnik, która nie bała się spojrzeć w oczy zabójcy a co dopiero... małej pięcioletniej dziewczynki i jej ojca. Wybrała się więc na miejsce, tak aby nie zawieść go i pojawić się na tej randce. Nie obiecywała sobie po tym spotkaniu cudów, ale miło było sobie przypomnieć jak to jest spotkać się z kimś na randkę, a nie na... szybki numerek.
- Hej, to ja Melanie, ta pani z parku.. - rzuciła na starcie, trochę się z tego śmiejąc, ale w sumie to takie były realia, przyszła a nie wystawiła go to już plus. Sama nie wiedziała co zrobić, więc po prostu skinęła mu głową i usiadła na swoim miejscu. Miejsce miało swój urok, a na pewno całą robotę tutaj robił ten klimat i widok, który roztaczał się z dachu restaruacji. Jako prawniczka za pewne przerobiła multum lokali i takich miejsc, ale pewnie i tak jej pierwsze odczucia były pozytywne.
- Wybacz jeśli będzie sztywno, ale w sumie prawie Cię nie znam. A zdążyłam poznać, że masz niezłego PRowca. Mała jest uroczym dzieciakiem i zrobiła niezłą reklamę Ciebie.... - oczywiście nieco się rozmarzyła na wspomnienie jej córki, ale to chyba też jej wiek i ten w teorii tykający zegar biologiczny. Gdy oglądała się na osoby z jej rocznika, głównie stare przyjaciółki to właśnie większość z nich była już żonami, matkami, a ona? Ciągle wydawała się gonić tego króliczka.


Wyatt J. Ward

little matchmaker

: czw wrz 25, 2025 5:53 pm
autor: Wyatt J. Ward
Wyatt nawet kiedy był jeszcze żonaty, to nie miał za bardzo czasu na randki, nawet ze swoją żoną, dla niego ważniejsze były dyżury, te dwudziestoczterogodzinne, czterdzieści osiem, to już szczyt rozkoszy. Nie umawiał się ani na randki, ani na szybkie numerki. Właściwie do ludzi wychodził tylko w szpitalu, po to żeby zbadać ich życiowe parametry.
Była to... dziwna odmiana, ale może miła? Bo kiedy ją zobaczył, to nawet się uśmiechnął jeden kącik jego ust uniósł się ku górze, później drugi. Melanie była ładną kobietą, może nawet piękną, z tymi swoimi ciemnymi oczami otoczonymi kurtyną gęstych rzęs. Mogła podobać się mężczyzną, na pewno się im podobała, chociaż Wyatt oczywiście typowo dla siebie zatrzymał się na stwierdzeniu, że jest ładna.
- Tak, pamiętam - znowu się uśmiechnął miał pamięć do twarzy, do imion, do nazwisk, taki nawyk ze szpitala, wystarczyło, żeby raz zobaczył czyjąś twarz, usłyszał imię, a zostawało z nim do końca, do samego wypisu - Wyatt, tata Sophie - też się przedstawił. Kolejny nawyk, kiedy wchodził na salę i od razu mówił swoje nazwisko, a później funkcję, ale przed Mel nie chciał tak od razu się z tym zdradzać. Nie chciał wyjść na buca, który przedstawia się i mówi, Wyatt Ward, Ordynator.
Czyli chyba chciał wypaść przed nią dobrze? Trochę chyba chciał, bo kiedy siadała to odsunął jej krzesło i podsunął. Może i wieki nie był na randce, ale jakieś podstawy dobrego wychowania zostały mu po tym, jak jeszcze na nie chodził. Jak starał się podrywać swoją przyszłą żonę. Czy to znaczy, że podrywał Melanie? Nie, to tylko podstawy savoir vivre, na tym znowu postanowił się zatrzymać. Wyatt Ward był człowiekiem ostrożnym, trzymającym się zasad i reguł, bo to było proste, łatwe.
Usiadł na przeciwko niej, a jego niebieskie tęczówki spoczęły na jej twarzy.
- Może być sztywno, bo wieki nie byłem na randce, no i właściwie nie jestem jakimś ciekawym człowiekiem, może tylko w oczach mojej córki - powiedział szczerze, ale chyba lepsza szczerość niż zaczynać relację od kłamstwa, że będzie super? Nie wiedział czy będzie, nie wiedział nawet czy dotrwają do końca tej kolacji.
- A Sophie uwielbia teraz księżniczki Disneya, jeszcze w domu opowiadała mi o tym, że wyglądasz jak jedna z nich, ale nie pamiętam imienia, zrobiłaś na niej wrażenie - znowu się uśmiechnął delikatnie. Sophie była słodka, ale była też piekielnie uparta, po ojcu chyba, dlatego teraz pewnie tu siedzieli, bo by im nie odpuściła. A już zwłaszcza swojemu tacie, którego owinęła sobie wokół małego paluszka.
W międzyczasie do stolika podszedł kelner i zapytał czego się napiją. Wyatt pił wodę, a jednak miał jutro wolne, dzisiaj rano zszedł z dyżuru, może mógł to wykorzystać? Spojrzał na brunetkę.
- Czego się napijesz Melanie? - zapytał, bo w sumie był ciekawy, nie chciał strzelać, ale jeśli miałby coś obstawić, to czerwone wino, albo tequilla, ale to może nie na pierwszej randce?

Melanie Campbell

little matchmaker

: pn wrz 29, 2025 8:47 pm
autor: Melanie Campbell
W jej wieku może i powinna myśleć o czymś nowym, stabilny a przy okazji także poważnym. Swój czas jednak rozdzielała do tej pory między dom a sąd, a do tego dochodziły marzenia o własnej kancelarii. To łączyło się we wzór, który ograniczał ją do postawienia na drobne relacje, czasami jednorazowe. Ta jednak propozycja małej dziewczynki wydała się jej być czymś innym i nowym, nieco tajemniczym i zarówno nieznanym. Campbell miała to do siebie, że tam gdzie ktoś widział bezsens, ona w to wchodziła. Nie mogła przecież przegapić szansy na być może ciekawą znajomość, taka która mogłaby się przemienić w coś więcej jeśli tylko wypaliłaby ta randka, a może nawet byłaby szansa na kilka kolejnych.
- Wyatt i Sophie, no tak. Wybacz moją konsternacje, mam dużo na głowie. - przyznała się grzecznie do tego, że szukała w głowie jego imienia. Dziewczynka pierwsza zapadła jej w pamięci, głównie przez swoją otwartość i śmiałość. Gdy dołożyła do tego historię o jakiejś księżnice, to przed oczami Melanie przeleciała jej Jasmine czy jak to tam leciało. Tak czy inaczej Campbell uśmiechnęła się do niego, tak chociażby dla dodania otuchy i odstresowania się. Zakładała, że dla faceta gorszy będzie jedynie ten cholerny czas oczekiwania, do póki się nie pojawi. Podziękowała mu skinieniem głowy za ten drobny gest, bardzo pożądany w dzisiejszych czasach u facetów. Kultura to było coś co można albo wynieść z domu albo przyswoić jedynie od innych w towarzystwie. Mel przytrafiały się już różne historie z facetami, więc ten miły gest stawiał kolejny plus przy mężczyźnie.
- Ahh.. nie mów tak. Na pewno jesteś ciekawy, każdy ma w sobie coś do odkrycia. Zresztą dla córki będziesz zawsze bohaterem, to słodkie. - oczywiście doceniała, że mówił wprost co i jak, to zawsze lepsze niż wybielanie się i nieskazitelność. Nie lubiła w facetach tego gdy stroili się w piórka i przechwalali Bóg jeden wie czym, po kolei. - Tak? Coś mi szeptała na ucho odnośnie księżniczki i chyba kojarzę o którą chodziło. Nie wiem czy to nie Jasmine czasem. Ale mogę się mylić, trochę upłynęło od czasu gdy sama była małą dziewczynką. - rzuciła z rozbawieniem, chichocząc delikatnie na wspomnienie ile to już lat minęło. To nie tak, że czuła się staro ale wciąż czuła jakiś taki brak i wyrwę. Czy to wiek w którym sama mogła by mieć takiego szkraba w domu? Nie myślała jednak o tym i skupiła się na nim oraz na miejscu w którym się znajdowali. - Ja? Chyba postawię na klasykę i czerwone wino. Z umiarem oczywiście bo jutro czeka praca. - przyznała i w teorii rzuciła okiem na niego i jego wodę. Ciekawiło ją czy boi się wypić coś mocniejszego czy ma jakimś z tym problemem. Na początek jednak wolała nie psuć wieczoru głupim wychylaniem się i natłokiem pytań, więc jak wybrali wspólnie jeszcze coś lekkiego do zjedzenia to oparła swoje ręce na stoliku i nachyliła się w jego stronę.
- A więc... Wyatt? Opowiedz mi coś o sobie, czego nie zdradziła mi Twoja córka. - usadowiła się na swoim miejscu wygodnie, oczekując na to czy łatwo czy też trudno przyjdzie mu coś rzucić o sobie. Nie oczekiwała od razu wielkich historii czy poruszania tematu matki dziewczynki, ale po prostu była ciekawa człowieka z którym się tu dzisiaj spotkała.


Wyatt J. Ward

little matchmaker

: śr paź 01, 2025 7:51 pm
autor: Wyatt J. Ward
Uśmiechnął się tylko, gdy powiedziała, że ma dużo na głowie, bo to doskonale rozumiał, miał pamięć do imion i pamięć do twarzy, ale zdarzało mu się, że wchodził do sali, na której leżał jego pacjent i zastanawiał się co mu dolega i wtedy ratowała go karta. To chyba też zaliczało się do tego, mam dużo na głowie.
Kiedy już siedzieli na przeciwko siebie, to trochę mu ulżyło, że przyszła, że zaczęli rozmowę, jakoś tak naturalnie, nie sztywno. Przede wszystkim, że mieli o czym rozmawiać, może to nie były tematy jakieś ważne, błahe raczej, ale przynajmniej nie zapanowała między nimi jakaś niezręczna cisza.
Uśmiechnął się delikatnie na jej słowa, jednym kącikiem ust, tym, nad którym nie było tej blizny na jego policzku. To był fakt dla Sophie był po prostu fajny, nie nudny tata, taki fajny, ale chyba dla reszty świata jednak dość nudny.
- Bo Sophie nie rozumie jeszcze, że jak ktoś za dużo siedzi w pracy, to raczej nie jest rozrywkowy, ona uważa, że to zabawa - wzruszył ramionami, ale Sophie miała pięć lat i zabawkowy zestaw lekarza, więc co się jej dziwić? Dzieci zupełnie inaczej postrzegają świat.
- Taaak, to chyba ta, bo coś mi się kojarzyło z kwiatkiem, ale ja nawet nigdy się nimi nie interesowałem, księżniczkami, dopóki nie zmusiła mnie Sophie - no tak, bo Wyatt za dzieciaka pewnie oglądał jakieś "Było sobie życie", bo on od dziecka miał jakieś dziwne zamiłowanie do medycyny. Znowu się uśmiechnął, kiedy Melanie zachichotała. Miała ładny uśmiech.
Skinął głową kiedy wybrała wino, i właściwie to był zawsze też jego pierwszy wybór. Nie miał jutro dyżuru, ale zawsze mogli do niego zadzwonić ze szpitala... ale zawsze mógł odmówić. Chwilę walczył ze sobą, bo jednak Ward był typem pracoholika, szpital zawsze na pierwszym miejscu, ale finalnie też jednak zamówił wino.
Na pytanie Melanie się zamyślił, coś o sobie. Coś, co nie sprawi, że ona od razu ucieknie, albo weźmie go za totalnego nudziarza. Którym może nawet był?
- Jestem lekarzem... - zaczął, ale to właśnie było chyba... nudne - na oddziale ratunkowym - trochę ciekawiej... - ale mam też patent pilota i mógłbym prowadzić jakieś loty wycieczkowe - dodał, bo to akurat mu się wydało ciekawsze. Jakaś taka dość ciekawa rzecz z jego życia. Nie taka w stylu jestem wdowcem, albo zostałem ojcem roku w przedszkolu mojej córki, tylko coś, co należało tylko do niego.
- A Ty Melanie, czym się zajmujesz? - zapytał, bo był ciekawy, naprawdę. W zasadzie wykonywany zawód dużo w człowieku definiuje. A w Wardzie dużo określał na pewno. Typowy lekarz.

Wyatt J. Ward

little matchmaker

: wt paź 07, 2025 9:23 pm
autor: Melanie Campbell
Melanie starała się być zawsze sobą, naturalna i swobodna, bo czy nie na tym polegało poznanie drugiego człowieka? Chciała od razu pokazać samą siebie i to, że jest prawdziwa w tym świecie gdy często ktoś ukrywa się za maską, czasami za pulą kłamstw i przechwałek. Nie skreślała go pod zadnym względem, nie przestraszył ją także fakt, że ma już dziecko i pewnie sporą historie za tym się kryjącą. To tego jednak mieli przejść, może nie dzisiaj ale przy okazji dalszych spotkań, może?
- To dziecko, nauczy się jeszcze świata. Nim się obejrzysz, sama będzie na siebie pracować. - stwierdziła, z naturalnym swoim uśmiechem, który oddała mu w rewanżu. Trzeba było przyznać, że sama Campbell obserwowała go co jakiś czas, próbując wyłapać pewne szczegóły w rysach jej twarzy. Blizna wydawała się być ciekawa, w teorii to było coś co dodawało mu uroku, ale też i tajemniczości. Widocznie jego córka miała rację mówiąc, że jej tata jest fajny. Słuchając go odnosiła wrażenie, że naprawdę dobry z niego facet, cudowny ojciec i bohater swojej małej córeczki w jednym. To było urocze, jak dużo światła można było ujrzeć w kimś za pochwałą.. małej księżniczki. - Zgaduje, że to ta faza i musisz po prostu na to przystać. Potem przejdzie do następnej, a potem na końcu dobrze jakby trafiła na Pokemony. Nie żeby coś, ale zawsze miały w sobie urok. - stwierdziła, nawiązując do własnych upodobań i tego, że nigdy nie skreślała bajek ze względu na uprzedzenia. Nawet jeśli ktoś mówił, że nie wszystko jest typowo dla dziewczynek, grunt to było nie ograniczać dziecka w rozwoju. Ale kim też była aby mówić co i jak? Oto była wciąż samotna, bez męża i dziecka choćby w drodze.
- O woowo... nie trafiłabym. Zupełnie. - przyznała, robiąc szczególnie duże oczy gdy wyjechał z tym czym się zajmuje. Nie widziała tego? A przecież miała nosa do ludzi, podobno! - To jesteś... rzeczywiście fajny! Cholera, gdzie to wino. - rzuciła z rozbawieniem, czekając pewnie na to aby kelner postawi przed nimi całą butelkę czerwonego napoju, który wybrali w końcu. W sumie to rozbił bank tym wyznaniem i teraz to już miał trochę przechlapane. - Czyli druga randka będzie w samolocie? - nie chciała napierać i sugerować, mówiła to prześmiewczo, bez celowania w nakręcanie się na następne spotkanie, podczas gdy dopiero zaczęli to pierwsze. Podziękowała finalnie miłemu kelnerowi, który ostatecznie uraczył ich winem, nalewając odpowiednią jego ilość.
- Można powiedzieć, że jestem w bazie równie popularnego zawodu co ty. Jestem prawnikiem. Mówią, że umiem czytać drugiego człowieka, ale nie zgadłam czym się zajmujesz. Celowałam w coś innego, może we własny biznes. Ale okej, to ciekawe i.. w sumie cholera! Ratujesz ludzkie życie, to nic dziwnego, że córka jest dumna. To faktycznie rola superbohatera w pelerynie. - przechylając głowę, uśmiechnęła się jeszcze bardziej, bo wzbudził w niej podziw. I to nie tak, że nakręcała się na to gdzie kto pracuje albo ma jaki stan konta i te sprawy - to budowało multum historii, które mógłby taki człowiek opowiadać. Nie zapowiadało to zatem nudy, chociaż tutaj fakt - bała się chyba o cokolwiek zapytać.


Wyatt J. Ward