Strona 1 z 1

the cure for loneliness is a pair of soft paws

: śr wrz 24, 2025 12:10 am
autor: Hana Moon
2.
outfit


Ostatni miesiąc minął Hanie szybciej, niż się spodziewała — zajęta powoli rozkręcającymi się obowiązkami akademickimi. A jednak, gdy tylko umówiła wizytę w schronisku, czas zwolnił do granic możliwości. Ostatni tydzień wydawał jej się trwać wieczność. Zbierała się do tego dłużej, niż by chciała — z decyzją o adopcji jakiegoś małego stworka nosiła się od miesięcy. Wśród kandydatów znajdowały się wcześniej chomik, fretka, albo żaglowiec skalar. Ostatecznie stwierdziła jednak, że musi to być kot. Jej rodzice nie mieli żadnych zwierząt — a przynajmniej oficjalnie. Grupka dachowców upodobała sobie teren wokół ich restauracji, najpewniej zachwyconych regularnym napływem resztek z kuchni. Część była całkiem zdziczała i wolała zachować bezpieczny dystans, gdy tylko na horyzoncie pojawiał się jakiś człowiek. Były za to dwa lub trzy, które nie pogardziły małymi pieszczotami, a Hana była daleka odmówienia im tej przyjemności. Od tamtego czasu zawsze miała gdzieś z tyłu głowy pragnienie o takim wąsaczu, który mógłby ułożyć się na jej kolanach, zamiast leżeć na podeschłym trawniku przed Full Moon Korean Bar&Restaurant.

Gdy chwyciła za klamkę, zalała ją nagła fala stresu. Wątpiła, żeby zwierzaki, które spotka za drzwiami rozległego budynku miały bardzo surowo ją oceniać. Mimo to nie mogła pozbyć się obaw. Co, jeśli kociak, do którego ona poczuje natychmiastową więź, nie będzie chciał przestać na nią syczeć. Albo, jeśli zdecyduje się na kotkę, która znienawidzi jej skromne mieszkanie, gdy tylko postawi tam swoje łapki. Potrząsnęła lekko głową, jakby chciała odgonić natrętne myśli, które nie dawały jej spokoju. Spojrzała na Holdena, szukając pokrzepienia w jego ciepłym spojrzeniu. Była niezmiernie wdzięczna za jego towarzystwo w trakcie całego przedsięwzięcia. Nie tylko dlatego, że miała do niego pełne zaufanie odnośnie do wiedzy o zwierzętach — w końcu dyplom z weterynarii do czegoś zobowiązywał. Był też osobą, przy której zawsze czuła się nieco spokojniej.

Wnętrze było bardziej nowoczesne, niż w wyobrażeniach Hany, a za ladą siedziała kobieta w średnim wieku. Spojrzała w ich kierunku z uśmiechem, za którym Hana dostrzegła dozę zmęczenia. — Muszą mieć tutaj ogrom obowiązków... Może mogłabym kiedyś przyjechać, pomóc z jakimiś prostszymi zadaniami. — zanotowała mentalnie, żeby zapytać kobietę o możliwość wyprowadzenia, chociaż kilku psiaków raz na jakiś czas.
— Dzień dobry, Hana Moon — przedstawiła się, gdy tylko przekroczyła odległość dzielącą ją od lady — dzwoniłam tydzień wcześniej w sprawie adopcji kota.
Kobieta pokiwała ochoczo głową, jakby nagle ożywiona i zaczęła wpisywać coś na komputerze, z prędkością, od której Hanie zakręciło się w głowie. Pracownicy biurowi zawsze mieli jej niezmierny szacunek.
— Tak, wszystko się zgadza. Proszę chwilę poczekać, przyniosę potrzebne dokumenty i zaprowadzę państwa do kojców. — Po tych słowach wstała ze swojego miejsca, równie żwawo, i zaraz zniknęła za drzwiami do jednego z biur.


Hana przestępowała z nogi na nogę, spoglądając bezmyślnie na wiszące na ścianach zdjęcia zwierząt w ich nowych domach. Czarny owczarek, z jęzorem na wierzchu, rozchlapujący wodę w basenie. Pręgowany kocur, leniwie rozłożony na fotelu. Im bliżej była poznania swojego przyszłego kompana, tym bardziej jej serce zaczynała wypełniać ekscytacja.
— Nie mogę uwierzyć, że to już dzisiaj — rzuciła do Holdena, łapiąc jego wzrok — mam nadzieję, że o niczym nie zapomniałam i dom jest dobrze przygotowany. — Ostatnie czego by chciała to narazić kociaka na jakieś niebezpieczeństwo. Sprawdzała dom kilka razy, upewniając się, że okna są zabezpieczone, a kable niedostępne, z dodatkową kontrolą Holdena. Wszystko musiało pójść dzisiaj dobrze.


Holden Willingham

the cure for loneliness is a pair of soft paws

: śr wrz 24, 2025 12:28 pm
autor: Holden Willingham
#2.
outfit
Cieszył się, że ma nową rzecz, którą może się ekscytować. Łatwo przejmował emocje od innych osób, co często było męczące, ale akurat w tym wypadku sprawdzało się doskonale. Ekscytacja przed adopcją nowego zwierzaka była wyjątkowa i dodawała całkowicie nowego rodzaju energii. Holden pamiętał, jak się czuł, zanim trafiły do niego jego kociaki. Często miał też do czynienia z klientami, którzy planowali dobrać kolejnego zwierzaka albo odwiedzali go w gabinecie, aby upewnić się, że z nowym członkiem rodziny jest wszystko w porządku. Początki oczywiście bywają trudne, ale Holden wychodzil z założenia, że pozytywne aspekty zdecydowanie przewyższają te negatywne.
Z należytą uwagą odpowiadał Moon na wszystkie pytania, jakie ostatnio wpadło jej do głowy. Zasypywał ją linkami do, jego zdaniem, najlepszych karm i drapaków na rynku. Poznał tuziny nowych gifów z kotkami, które podsyłał jej dla zagajenia rozmowy. No po prostu zaangażował się w temat! Cieszył się nawet, że zdecydowała się na schronisko. Nie żeby oceniał ludzi, którzy kupują zwierzaki. To też była dobra opcja. Wychodził jednak z założenia, że akurat pierwszy kociak, to musi być adopciak albo śmietnikowa znajda.
Przywitał się z pracownikami schroniska szerokim uśmiechem. Był tu już niejednokrotnie, wiedział, jak poruszać się po terenie, ale grzecznie czekał, aż pani za biurkiem ogarnie wszystkie formalności, z jakimi musiała sobie poradzić. Nie będzie się jej przecież wpieprzać w paradę, to jej teren.
— Wszystko jest perfekcyjnie, sprawdzaliśmy to razem dwa razy. — Zapewnił Hanę, posyłając jej pokrzepiający uśmiech. Wiedział do jak spartańskich warunków ludzie potrafią sprowadzić sobie zwierzęta, więc to, co przygotowała, było naprawdę porządną opcją.
Kiedy pracowniczka wróciła, grzecznie skierował się za nią, puszczając Hanę przodem. Przeszli przez podwórko do drugiego budynku, a tam przez wąski korytarz do jednego z pomieszczeń z kojcami.
— Dzięki. Teraz będziemy szukać idealnej więzi. Damy znać, jak się znajdzie. — Skinął głową, gdy pracowniczka wyszła i zostawiła ich ze zwierzakami. Spokojnym krokiem zbliżył się do nich, obserwując wszystkie kociaki, które mieszkały w tym pomieszczeniu. Odruchowo zaczął oceniać ich stan zdrowia, jakby chciał sprawdzić, czy schronisko nadąża za wszystkim, co może wydarzyć się kociakom w takich warunkach. Nagromadzenie kotów, szczególnie młodych, w jednym miejscu potrafi doprowadzić do zdrowotnego armagedonu. Te jednak wyglądały na zadbane. No, może kilku przydałoby się zrzucić parę kilo i zacząć jeść coś porządniejszego niż prosta, schroniskowa karma, ale to były drobiazgi.
— To teraz wszystko w twoich rękach. Nie stresuj się, nie ma czym. Któregokolwiek wybierzesz, to na pewno będzie właściwa decyzja. Myślisz raczej o jakiejś młodej wariatce czy spokojnej staruszce? — Rozglądał się po pomieszczeniu, tym razem oceniając jego ogólny stan. Czy nadążali z wymienianiem kuwet? Czy nie było tu za mało drapaków? Czy każdy kociak był w stanie znaleźć dla siebie miejsce, żeby się schować przed całym światem? Nie były to warunki domowe, ale na pewno nie było ta strasznie, jak przedstawia się schroniska w popkulturze. Po oględzinach skupił się wreszcie na Hanie i zaczął obserwować, co robi. Nie chciał przegapić momentu złapania kontaktu wzrokowego z tym jednym, perfekcyjnym kotem.

Hana Moon