into the wilderness
: śr wrz 24, 2025 9:44 am
				
				003.
Nigdy nie nazwałby siebie wspaniałym kucharzem, ale co nieco potrafił zrobić, dlatego na miejsce spotkania przyszedł z koszem pełnych różnych pyszności. Co prawda nie wszystkie przyrządził samodzielnie, ale gdyby miał przygotować tyle jedzenia sam, to pewnie zajęłoby mu to jakieś dwa dni, a jego kuchnia nigdy nie zostałaby w pełni doczyszczona, a tego zdecydowanie by nie chciał. Widząc, że Hana jeszcze nie dotarła na miejsce, wybrał dla nich miejsce niedaleko klifów, tak żeby mogli podziwiać piękne widoki, ale jednocześnie na tyle bezpieczne, żeby przypadkiem nie obawiali się o jakiś wypadek. Przezorny zawsze ubezpieczony, jak to mówią.
Zaczął rozkładać koc i wyjmować z koszyka wszystkie przygotowane przez siebie rzeczy. W pewnym momencie w trakcie pracy spojrzał przed siebie i zobaczył Hanę, która zmierzała w jego stronę. Uśmiechnął się szeroko na jej widok i pomachał do niej. — Mam nadzieję, że tu będzie w porządku, jak myślisz? — zapytał, kiedy przyjaciółka znalazła się na tyle blisko, aby go usłyszeć. Jednocześnie rozejrzał się po raz kolejny wokół, jakby próbował ponownie ocenić, czy ten kawałek trawy jest na pewno w porządku. — A tak w ogóle dobrze cię widzieć — dodał i zamknął kobietę w powitalnym uścisku. — Nie miałaś problemów z dojazdem? — spytał, wracając do opróżniania swojego koszyka. Aż zaczął się zastanawiać, czy nie wziął ze sobą zbyt wielu rzeczy, bo domyślał się, że Hana również coś ze sobą zabrała. Z drugiej strony kim on był, aby odmawiać sobie dobrego jedzenia?
Hana Moon