art washes away from the soul the dust of everyday life
: czw wrz 25, 2025 5:59 pm
				
				004.
Czasami czuła się trochę niezręcznie, przebywając tu zupełnie sama i miewała całkowicie abstrakcyjne myśli o tym, że za moment zza rogu wyjdzie do niej duch i będzie ją straszył. Ogólnie jednak czuła się tutaj komfortowo i nawet znała pracowników muzeum, które zresztą wspierała różnymi licznymi datkami, jako że wychodziła z założenia, że takie miejsca koniecznie trzeba wspomagać. Poza tym i tak nie miała za bardzo co robić z pieniędzmi, a nie chciała, żeby się kurzyły, skoro mogły przyczynić się do czegoś dobrego. Ze wszystkich osób była najbliższej z Galem i starała się tę znajomość kultywować, bo jak wszystkim jej bliskim było wiadome, Lucille nie była za dobra w przyjaźnie. Jednakże ona i Gale mieli ze sobą wiele wspólnego, mimo że wydawać by się mogło, że byli z dwóch zupełnie innych światów, a ich znajomość trwała po prostu naturalnie, mimo że nie mieli ze sobą codziennie kontaktu. Hargrove to doceniała, bo nie byłaby w stanie wymieniać wiadomości z kimkolwiek codziennie.
Nie sądziła się jednak, że zobaczy tu przyjaciela właśnie dzisiaj, dlatego kiedy weszła do kolejnej z sal — jednej ze swoich ulubionych — zaskoczył ją jego widok. Uśmiechnęła się sama do siebie i podeszła cicho do mężczyzny. — Nie spodziewałam się tu ciebie dzisiaj — powiedziała, licząc na to, że udało jej się do niego zakraść i chociaż trochę go przestraszyła. Nie wyglądało na to, aby robił coś ważnego, więc miała nadzieję, że nie zrujnowała mu pracy, bo czułaby się z tym naprawdę źle. — Ale dobrze cię widzieć. Pracujesz czy po prostu zwiedzasz? — spytała, wciąż się uśmiechając, a było to coś, co w sumie zdarzało jej się rzadko. Gale był jednak jedną z tych osób, którym chętnie pokazywała swój uśmiech i nie wstydziła się go. Wiedziała bowiem, że może mu zaufać.
Gale Haverford