#1
: czw wrz 25, 2025 9:52 pm
				
				To nie tak miało się skończyć. Zdecydowanie nie tak. Nawet jeśli Blaine się uparł i chciał ją eskortować do hotelu to na tym miało się skończyć – na parkingu, najdalej w hotelowym lobby mieli się pożegnać, rozstać i nigdy więcej do tego nie wracać. Naprawdę nie wiedziała, co ją podkusiło, żeby do niego zadzwonić, ale później każdą jedną komórką ciała wiedziała, że to nie był dobry pomysł. Po prostu nie. To przypominało jej o… wszystkim właściwie. Rozdrapywało stare rany i było niepotrzebne. W końcu z jakiegoś powodu przestali utrzymywać kontakt i tak powinno pozostać. 
Na pewno nie powinna spędzić nocy w jego mieszkaniu.
Gdy w hotelu odbiła się od ściany zaczęła wpadać w panikę. Jeden, drugi a nawet kolejny… każdy jeden miał pełne obłożenie, bo okazało się, że w mieście jest jakaś duża impreza sportowa i każdy z recepcjonistów tylko bezradnie wzruszał ramionami. Nic nie mogli dla niej zrobić. Nawet na wszelkiego rodzaju aplikacjach zostały tylko miejsca, w których bałaby się postawić nogę. Oczywiście mogła po prostu przespać się w klubie, ale nie chciała zwracać na siebie niepotrzebnej uwagi. Chciała, czy nie… musiała skorzystać z pierwotnej propozycji Blaine’a i w rezultacie dała mu się zabrać do domu.
I chociaż spodziewała się, że nie będzie mogła zasnąć – zasnęła szybciej niż przypuszczała i spało jej się zaskakująco dobrze. Spokojnie… zupełnie jak kiedyś.
Obudziła się jednak wcześnie, na dworze jeszcze nawet na dobre nie wstało słońce… podniosła tyłek z łóżka i ostrożnie, cicho i tak, żeby go nie obudzić przeszła do kuchni. Potrzebowała wody i kawy, sama nie wiedziała czego bardziej. Trudno powiedzieć, że się rozgościła, ale musiała sobie poradzić i naprawdę miała nadzieję, że była bezszelestna. Więc, gdy się odwróciła i praktycznie wpadła na chłopaka, który nagle zmaterializował się za jej plecami (no cóż… widocznie jemu udało się być naprawdę bezszelestnym) prawie dostała zawału. Aż śmiesznie podskoczyła w miejscu i poczuła się… głupio.
- Nie chciałam cię obudzić, przepraszam – nie chciała też stać w jego kuchni zaledwie w koszulce nocnej (bo przecież miała spać sama w hotelu, inaczej pewnie zabrałaby bardziej przyzwoitą pidżamę!), bez grama makijażu i cieniami pod oczami, z włosami związanymi w luźny warkocz… zupełnie inna niż poprzedniego wieczoru, a bardziej taka jak kiedyś.
I nagle coś jej się przypomniało… a kącik ust drgnął jej w lekkim rozbawieniu na samo wspomnienie.
- Wiesz, że twoja babcia też mnie kiedyś nakryła w waszej kuchni? Doskonale wiedziała, że u was nocuje… obiecała jednak nigdy nikomu nic nie powiedzieć. Dotrzymała słowa? – nie wydawała się nawet jemu? Była wdzięczna kobiecie, że jej wtedy nie wyrzuciła, nie zabroniła wracać… wolała, żeby spała u jej wnuka niż na ulicy.
Blaine Harvett
			Na pewno nie powinna spędzić nocy w jego mieszkaniu.
Gdy w hotelu odbiła się od ściany zaczęła wpadać w panikę. Jeden, drugi a nawet kolejny… każdy jeden miał pełne obłożenie, bo okazało się, że w mieście jest jakaś duża impreza sportowa i każdy z recepcjonistów tylko bezradnie wzruszał ramionami. Nic nie mogli dla niej zrobić. Nawet na wszelkiego rodzaju aplikacjach zostały tylko miejsca, w których bałaby się postawić nogę. Oczywiście mogła po prostu przespać się w klubie, ale nie chciała zwracać na siebie niepotrzebnej uwagi. Chciała, czy nie… musiała skorzystać z pierwotnej propozycji Blaine’a i w rezultacie dała mu się zabrać do domu.
I chociaż spodziewała się, że nie będzie mogła zasnąć – zasnęła szybciej niż przypuszczała i spało jej się zaskakująco dobrze. Spokojnie… zupełnie jak kiedyś.
Obudziła się jednak wcześnie, na dworze jeszcze nawet na dobre nie wstało słońce… podniosła tyłek z łóżka i ostrożnie, cicho i tak, żeby go nie obudzić przeszła do kuchni. Potrzebowała wody i kawy, sama nie wiedziała czego bardziej. Trudno powiedzieć, że się rozgościła, ale musiała sobie poradzić i naprawdę miała nadzieję, że była bezszelestna. Więc, gdy się odwróciła i praktycznie wpadła na chłopaka, który nagle zmaterializował się za jej plecami (no cóż… widocznie jemu udało się być naprawdę bezszelestnym) prawie dostała zawału. Aż śmiesznie podskoczyła w miejscu i poczuła się… głupio.
- Nie chciałam cię obudzić, przepraszam – nie chciała też stać w jego kuchni zaledwie w koszulce nocnej (bo przecież miała spać sama w hotelu, inaczej pewnie zabrałaby bardziej przyzwoitą pidżamę!), bez grama makijażu i cieniami pod oczami, z włosami związanymi w luźny warkocz… zupełnie inna niż poprzedniego wieczoru, a bardziej taka jak kiedyś.
I nagle coś jej się przypomniało… a kącik ust drgnął jej w lekkim rozbawieniu na samo wspomnienie.
- Wiesz, że twoja babcia też mnie kiedyś nakryła w waszej kuchni? Doskonale wiedziała, że u was nocuje… obiecała jednak nigdy nikomu nic nie powiedzieć. Dotrzymała słowa? – nie wydawała się nawet jemu? Była wdzięczna kobiecie, że jej wtedy nie wyrzuciła, nie zabroniła wracać… wolała, żeby spała u jej wnuka niż na ulicy.
Blaine Harvett