my age is getting serious, but my life is definitely not
: ndz wrz 28, 2025 10:41 am
				
				Wolfie nigdy nie należał do ludzi zbyt poważnych, dlatego też w ten sam sposób traktował życie — uważał, że należało z niego korzystać w pełni i po prostu się nim cieszyć, zamiast wychodzić z założenia, że człowiek rodzi się po to, by płacić podatki, a potem umrzeć. Nie żeby nie płacił podatków, bo po pierwsze był zbyt ładny na więzienie, a po drugie nie odwiedził jeszcze połowy miejsc, które miał na swojej liście podróżniczych marzeń, ale też podatki nie były czymś, co stale zaprzątało mu głowę, bo zazwyczaj wiało w niej pustką, albo latała po niej jedna myśl, obijając się o mnóstwo innych, które do niej dołączały i tworzyły prawdziwy chaos.
Wolfie kochał chaos, bo ten był dla niego swoistym źródłem odnawialnej energii i najchętniej pakowałby się w sytuacje, które tylko go potęgowały, ale jakimś cudem miał w sobie odrobinę zdrowego rozsądku i wiedział, że to nie zawsze było możliwe — tak było i tym razem, gdy zamiast wybierać najbardziej kolorowy, głośny i tętniący życiem lokal, zdecydował się na coś nieco spokojniejszego, bo jednak wolał spędzić ten wieczór w towarzystwie, zamiast je spłoszyć, bo jego przyjaciel zdecydowanie powinien nosić kamizelkę z napisem flight risk.
— Na początku chciałem cię wyciągnąć do klubu, ale uznałem, że jeszcze zszedłbyś mi na zawał. — Przyznał szczerze, gdy udało im się znaleźć wolny stolik. On i August zdawali się być swoimi przeciwieństwami, a mimo tego Wolfie nigdy nie zastanawiał się, jak ta ich przyjaźń miała prawo istnieć, bo dla niego miała mnóstwo sensu — on wciągał Augusta w sytuacje, w których ten by się pewnie inaczej nie znalazł, a August z kolei trochę hamował go, by przedwcześnie nie zajął miejsca w rodzinnym grobie, co dla Wolfiego było wyznacznikiem przyjaźni idealnej. — Ze wszystkich barów ten wydawał się najbardziej kameralny. Ale następnym razem mogę zabrać cię na kręgle. — Posłał mu szeroki uśmiech, jakby chciał go ostrzec, że w sumie to już poczynił takie plany i August musi po prostu czekać na wiadomość, że ma sobie zwolnić wieczór — Wolfie może i przyjmował odmowy, ale nie znaczyło to, że nie pokazywał, co o nich myślał.
august yearwood
			Wolfie kochał chaos, bo ten był dla niego swoistym źródłem odnawialnej energii i najchętniej pakowałby się w sytuacje, które tylko go potęgowały, ale jakimś cudem miał w sobie odrobinę zdrowego rozsądku i wiedział, że to nie zawsze było możliwe — tak było i tym razem, gdy zamiast wybierać najbardziej kolorowy, głośny i tętniący życiem lokal, zdecydował się na coś nieco spokojniejszego, bo jednak wolał spędzić ten wieczór w towarzystwie, zamiast je spłoszyć, bo jego przyjaciel zdecydowanie powinien nosić kamizelkę z napisem flight risk.
— Na początku chciałem cię wyciągnąć do klubu, ale uznałem, że jeszcze zszedłbyś mi na zawał. — Przyznał szczerze, gdy udało im się znaleźć wolny stolik. On i August zdawali się być swoimi przeciwieństwami, a mimo tego Wolfie nigdy nie zastanawiał się, jak ta ich przyjaźń miała prawo istnieć, bo dla niego miała mnóstwo sensu — on wciągał Augusta w sytuacje, w których ten by się pewnie inaczej nie znalazł, a August z kolei trochę hamował go, by przedwcześnie nie zajął miejsca w rodzinnym grobie, co dla Wolfiego było wyznacznikiem przyjaźni idealnej. — Ze wszystkich barów ten wydawał się najbardziej kameralny. Ale następnym razem mogę zabrać cię na kręgle. — Posłał mu szeroki uśmiech, jakby chciał go ostrzec, że w sumie to już poczynił takie plany i August musi po prostu czekać na wiadomość, że ma sobie zwolnić wieczór — Wolfie może i przyjmował odmowy, ale nie znaczyło to, że nie pokazywał, co o nich myślał.
august yearwood