Strona 1 z 4

I wanna go wherever it goes

: pn wrz 29, 2025 7:01 pm
autor: helena peregrine
10
Wykazuje się ogromną samokontrolą. Nie pędzi przesadnie ulicami Toronto – może i trzyma się bliżej górnej granicy dozwolonej prędkości, ale nie jedzie też tak szybko, jak by chciała. I chociaż wielokrotnie stojąc na światłach ma ochotę wyciągnąć rękę i dotknąć odsłoniętego przedramienia Darling albo odgarnąć jej włosy z twarzy, tego też nie robi z obawy, że zbyt wytrąci ją to z równowagi, by bezpeicnzie dowiozła je do celu.
Powstrzymuje się więc do intensywnego, badawczego spojrzenia odnajdującego wszystkie miejsca, które Helena ma ochotę pocałować – zagięcie szyi zaraz pod płatkiem ucha, kark i miejsce między obojczykiem i dekoltem, które wygląda na niezwykle miękkie.
Powstrzymuje się do żartobliwych zaczepek i znaczących uśmieszków; za każdym razem, gdy je wymieniają, Peregrine czuje je w przełyku, klatce piersiowej i podbrzuszu.

Teddy ma rację – o tej porze nie ma już korków – na szczęście, bo teraz Peregrine nie ma już głowy do szukania bardziej efektywnej trasy i zwyczajnie podąża za aplikacją mapy, z której bez przerwy sczytuje czas pozostały do celu, jakby to było odliczanie do eksplozji. Nawet – jakimś cudem – błyskawicznie znajduje miejsce parkingowe.

Gdy tylko zaciąga hamulec ręczny i odpina pasy, potrzeba pośpiechu rozpływa się w spojrzeniu Darling, które nawet w półcieniu zdaje się iskrzyć jak żywy ogień. Helena nachyla się do niej lekko, zwabiona jak ćma, ale jednocześnie na ustach maluje się kolejny z jej łobuzerskich uśmieszków. Nie ma nawet wyrzutów, że powtarza manewr, którego wcześniej użyła Darling – pozwala oddechowi zatańczyć na jej policzku, a palce dotykają lekko jej uda, gdy Peregrine zwalnia jej pas bezpieczeństwa. — No to jesteśmy — mówi, sięgając do klamki po swojej stronie i wpuszczając do wnętrza auta chłodne, jesienne powietrze. Z tego wszystkiego prawie zostawia kluczyki w stacyjce, ale na szczęście przypominają jej się w porę. Kręci lekko głową sama do siebie, zanim nie podąża za Darling pod odpowiednią klatkę schodową. — Fajna okolica — mówi, chociaż wcale nie przygląda się otoczeniu.

teddy darling

I wanna go wherever it goes

: pn wrz 29, 2025 8:04 pm
autor: teddy darling
008.
Droga do Toronto minęła względnie szybko, ale Teddy odniosła wrażenie, że jechały całą wieczność. A to wszystko przez napięcie, jakie powstało między w samochodzie. Kątem oka zerkała na Helenę — na smukłe dłonie na kierownicy i spokojny profil oświetlany na przemian migającymi światłami ulic. Nawet milczenie było pełne znaczeń i Darling nie wiedziała, czy Peregrine odczuwa to samo, czy może to jedynie ona gubiła się w tej gęstości powietrza.
Puste miejsce parkingowe czekało na nie dosłownie przed wejściem do wieżowca, jakby ktoś wyczarował je specjalnie przy pomocy czarodziejskiej różdżki. Światła samochodu zgasły, a wewnątrz pojazdu zrobiło się kompletnie ciemno; jedynie neon z pobliskiego sklepu rozlewał blady róż po ich twarzach. Nagle świat wymknął jej się spod kontroli, gdy Helena pochyliła się w jej stronę. Ten uśmiech — ten, który przecież już nie raz widziała — sprawił, że oddech ugrzązł jej w gardle, a ciepło dłoni na jej udzie przeszyło ją szybciej niż chłód, który wdarł się do samochodu, kiedy Peregrine otworzyły się drzwi.
Fajna okolica.
Tak, pewnie. Ale Helena wcale nie patrzyła na bloki ani na drzewa. Patrzyła na nią. I Teddy dobrze o tym wiedziała.
Głośna — stwierdziła krótko, wpisując kod do klatki i pchnęła drzwi, przepuszczając ją przodem. — Ale to kwestia przyzwyczajenia — dodała i tym razem to ona podążyła za nią, lustrując ją wzrokiem. Miała nieodpartą ochotę złapać ją za pośladek, ale zamiast tego wyciągnęła rękę i nacisnęła guzik przy windzie. Nie musiały wcale czekać, drzwi rozsunęły się automatycznie.
Winda zaskrzypiała lekko, zatrzaskując się za nimi. Darling poczuła, jak przestrzeń nagle się kurczy, a każdy ruch Heleny, każde poprawianie włosów i nonszalanckie oparcie ramienia o ścianę, nabiera nieproporcjonalnego znaczenia. Dobrze, że to było tylko jedno piętro, bo trzymanie rąk przy sobie graniczyło z pieprzonym cudem. Metaliczne dźwięki ustąpiły cichemu ding i Teddy niemal wyskoczyła z winy, żeby ukryć, jak bardzo działa na nią ta bliskość.
Klucz zaskoczył w zamku z krótkim kliknięciem. Uchyliła drzwi i weszła do środka, po którym niósł się zapach wypranych poprzedniego dnia mundurach; wisiały na suszarce ustawionej przy balkonie.
Rozgość się — rzuciła, odwieszając klucze na wieszak w przedpokoju. Helenę wcale nie trzeba było zachęcać dwa razy. Weszła pewnym krokiem i chociaż rozglądała się po wysokim apartamencie z antresolą, Darling wiedziała, że każde spojrzenie, które Peregrine rzucała w przestrzeń, i tak wracało do niej. Zapaliła lampę stojącą w rogu salonu, a ciepłe światło rozlało się po wnętrzu. Starała się skupić na czymś zwyczajnym, dlatego ruszyła w stronę barku. W końcu ostatnio opowiadała jej o niezliczonych butelkach w swojej kolekcji. — Wybieraj — zachęciła ją gestem ręki, otwierając szafkę, za którą kryły się przeróżne alkoholu. — Stawiasz na klasykę, czy wolisz coś fikuśnego? — zapytała, bo oprócz czerwonego i białego wina pośród nich były whisky z wyższej półki, kilka butelek ginu i tequili. Ale pomijając elegancką kolekcję, którą można by pochwalić się gościom, znajdowała się też butelka likieru kawowego z etykietą sprzed dekady, niedopita grappa, ciemny rum o zapachu melasy, a nawet miniaturka zielonego absyntu z wakacji, którą kiedyś dostała w prezencie i nigdy nie odważyła się otworzyć.

helena peregrine

I wanna go wherever it goes

: wt wrz 30, 2025 12:19 pm
autor: helena peregrine
U mnie też jest głośno i nie mogę się przyzwyczaić — mówi, zastanawiając się, czy Darling słyszy, jak jej głos chrypi; sama ma wrażenie, że wnętrze windy uwydatnia i zwielokrotnia efekt ściśniętego pragnieniem gardła, zwłaszcza że z każdym ostrożnym wdechem Peregrine czuje zapach jej szamponu, a świadomość, że ma ją tu na wyciągnięcie ręki wcale nie pomaga. Zagryza lekko wargę i wbija wzrok w drzwi; niby to tylko jedno piętro, a winda jakby poruszała się w zwolnionym tempie, sprawiając, że Helena ma zdecydowanie zbyt dużo czasu na wyobrażanie sobie, co by się wydarzyło, gdyby jednak położyła dłoń na talii Teddy...
Na szczęście cichy ton obwiesza dotarcie do celu, a Helena obserwuje z zaskoczeniem, jak Darling wyskakuje z windy jak z procy. Czyżby miała podobne rozterki co Helena? Wprawdzie nie może być tego pewna, a jednak na samą myśl na usta ciśnie się lekko triumfalny uśmieszek, który zdusza, zanim przemierza całość korytarza dzielącego je od drzwi wejściowych.

Pierwsze, na co zwraca uwagę po przekroczeniu progu, to zapach – tak, w powietrzu unosił się zapach prania, ale oprócz tego Helena wyczuwała coś jeszcze, co już znała – coś znamiennego dla Darling, mieszającego się na jej karku z zapachem szamponu. I z każdym oddechem nabranym w płuca Helenie robi się coraz bardziej gorąco. I duszno. I głębokie oddechy nie mają tym razem szansy zadziałać na nią otrzeźwiająco, więc Peregrine niespiesznie ściąga dżinsową kurtkę i odwiesza ją na haczyk, zanim nie podąża za kobietą wgłąb mieszkania.
Przechadza się do barku okrężną drogą; rozgląda się przy tym, nonszalancko opierając ręce na talii. Naprawdę chce zwiedzić jej mieszkanie, przyjrzeć się wszystkim drobnym szczegółom, które sprawiają wrażenie najbardziej osobistych – ale nie może nic poradzić na to, że spojrzenie za każdym razem ucieka do Darling, która przyłapuje ją na tym chyba za każdym razem. — Ale masz tu miło. Sama je urządzałaś? — pyta, próbując skupić się na tym, że kolorowe akcenty bardzo pasują do tego, jak widziała Teddy. — Powinnaś tu sobie zamontować taką rurę jak na remizie — żartuje dla rozładowania odrobiny napięcia ściskającego jej płuca, wskazując z zadziornym uśmiechem na antresolę. Przez cały czas powolnym krokiem zbliża się do otwartej szafki, do której w końcu zagląda z ciekawością. — To wygląda dobrze — dotyka palcem wskazującym butelki szkockiej whisky, której jeszcze nie próbowała. — I zawsze byłam ciekawa tego — przesuwa palec w stronę miniaturowej butelki absyntu. — Ale chyba zacznę od klasyka. A co ty zazwyczaj pijesz? — pyta. Tym razem kieruje swoje spojrzenie na Darling już całkiem otwarcie, a w jej tęczówkach tańczy ciekawość.

teddy darling

I wanna go wherever it goes

: wt wrz 30, 2025 2:33 pm
autor: teddy darling
Patrzyła na Helenę, która wciąż przyglądała się wnętrzu mieszkania i uśmiechnęła się pod nosem. Było coś hipnotyzującego w tym, jak jej spojrzenie błądziło po drobiazgach — kolorowych akcentach, które tak starannie dobierała, wazonach na parapecie, książkach ułożonych na półce w całkiem przypadkowej kolejności.
W dużej mierze sama — skinęła głową i sięgnęła po dwie czyste szklanki, żeby na chwilę oddalić do kuchni i zmusić kostkarkę do wyplucia trochę lodu. — Ale współwłaścicielami loftu są moi rodzice. Ta antresola to jego pomysł — wskazała szkłem schody prowadzące na otwarte piętro. Za to na wzmiankę o rurze strażackiej, parsknęła pod nosem z niekurowanym rozbawieniem. — Można byłoby też na niej tańczyć — rzuciła zaczepnie, nalewając do obu szklanek złoty trunek, po czym wręczyła jedną Helenie, a sama zamieszała swoją i podparła się biodrem o blat, pozwalając sobie na moment zawieszenia.
Jej spojrzenie przesunęło się niespiesznie po Peregrine. Najpierw zatrzymało się na linii lekko uniesionych ramion, potem na cienkim materiale bluzki, aż w końcu na opadających na kark włosach, które poruszały się delikatnie, gdy Helena odwracała głowę.
Najczęściej gin z tonikiem, ale nie jestem wybredna — uniosła szklankę i zbliżyła ją w geście toastu do tej, która znajdowała się w dłoni kobiety. — I tak nie mam toniku, więc zadowolę się klasyczną szkocką — uśmiechnęła się na potwierdzenie własnych słów, a kiedy w powietrzu uniósł się charakterystyczny brzęk szkła, upiła łyk whisky. — A ty? Zawsze trzymasz się sprawdzonych wyborów? — Teddy poruszyła znacząco brwiami, po czym odstawiła na chwilę szklankę na blat i sięgnęła po buteleczkę absyntu, którą odkręciła i przysunęła bliżej Heleny. — Trunek poetów i szaleńców — skomentowała krótko. Pewnie wcale nie potrzebowały dodatkowych bodźców, żeby się w sobie zatracić, ale skoro Peregrine wyraziła chęć skosztowania alkoholu otrzymywanego z piołunu, Darling nie zamierzała odbierać jej tej przyjemności.

helena peregrine

I wanna go wherever it goes

: wt wrz 30, 2025 4:12 pm
autor: helena peregrine
Helenie przypominają się rodzice Teddy – więcej doświadczeń miała naturalnie z jej ojcem, bo był jej szefem. Pamięta, że myślała wtedy, że dałaby się pokroić za to, żeby jej własny ojciec był bardziej podobny do niego. Nie mogliby różnić się bardziej. Nie chce jednak o tym teraz myśleć, więc mówi tylko: — Naturalnie, nie zrobić tu antresoli byłoby grzechem — stwierdza, przyglądając się otoczeniu, bo dzięki temu zabiegowi, loft Darling miał bardzo dużo oddechu i wolnej przestrzeni. Potem uśmiecha się szeroko na komentarz o tańcu na rurze. — Na wszystkim można tańczyć, jeśli jest się wystarczająco zdeterminowanym, Darling — odpowiada prowokacyjnie, śmiejąc się gardłowo pod nosem. Jej nazwisko nagle brzmi trochę, jakby mówiła kochanie. — Albo jeśli wystarczająco się wypije — sprostowuje, poruszając zaczepnie brwiami. Sama po pijaku często rwała się do tańca, niekoniecznie w przeznaczonych do tego miejscach. — Dla mnie bez lodu — dodaje, gdy strażaczka przygotowuje ich drinki. Obejmuje wyciągniętą w jej stronę szklankę palcami, natychmiast przystawiając ją do nosa i wciągając ostry zapach whisky. W końcu mogła liczyć na jakiś otrzeźwiający bodziec, który byłby kontrastem do duchoty, która nie opuściła Heleny jeszcze od podróży windą.

Przyłapuje Darling na przyglądaniu się jej i posyła jej jeden z tych uśmieszków, który zdradza, że jest zadowolona ze sposobu, w jaki wzrok strażaczki prześlizguje się po jej ciele. Zanim zdąży o tym pomyśleć, prostuje się lekko, ściągając łopatki i powoli odsuwając szklankę od twarzy.
Ciche klik zderzających się ze sobą szklanek rozlega się w momencie, kiedy ich spojrzenia się krzyżują. Peregrine zawiesza się na chwilę, zanim dociera do niej sens słów Darling. Alkohol. Tak, rozmawiały o alkoholu.
Też spoko, chociaż wolę sam gin. Lubię, jak trochę piecze w przełyku. — Unosi szklankę do ust i spija drobny łyk, który rozlewa się ciepłem na języku i w przełyku, sprawiając, że następny oddech wydaje się dużo głębszy, niż był do tej pory. Potem oblizuje lekko dolną wargę. — Nie jest taka klasyczna. Wyczuwam nutę wanilii i skóry. I chyba wędzonej śliwki? — przechyla lekko głowę, a w jej głosie drży ciekawość, chociaż sądząc po spojrzeniu wciąż wracającym do tego miejsca pod uchem, które tak bardzo chciała pocałować – ciekawość wcale nie dotyczyła nut smakowych pitego trunku. Uśmiecha się szerzej na pytanie Teddy. — Rzadko. Jestem wiecznie żądna nowych doświadczeń — mówi to bez zastanowienia, ale jej głos i tak chrypi na trzech ostatnich słowach. Zbliża się o krok do Darling, gdy ta oferuje kolejny trunek. Palce zderzają się lekko z tymi jej na małej przestrzeni buteleczki. — Postanowiłaś zbierać moje pierwsze razy, Darling? — pyta, wyciągając absynt z jej ręki i upijając mały łyk żywo zielonej nalewki. Musi odkaszlnąć dwa razy i otwiera szerzej oczy, wyciągając butelkę z powrotem w stronę strażaczki. Trunek sprawia, że lekko drętwieje jej język, a smak lukrecji i tak jest obezwładniający. Dreszcz przechodzi jej po plecach i pierwszy raz nie jest to stricte zasługa Teddy. — Wow. Czuję się, jakby zresetował mi układ nerwowy.

teddy darling

I wanna go wherever it goes

: wt wrz 30, 2025 9:25 pm
autor: teddy darling
Za każdym razem, kiedy Helena wypowiadała jej nazwisko, brzmiało to, jakby nazywała Teddy kochaniem i za każdym razem wywraca to żołądek strażaczki na lewą stronę. W jej ustach zwykłe sylaby nabierały miękkości, która ocierała się o prowokacje, ale też o coś niepokojąco czułego. A potem jej wnętrzności znów zrobiły fikołka, bo Peregrine zwilżyła usta językiem po degustacji szkockiej.
Wędzonej śliwki? — powtórzyła po niej bezwiednie, wciągając woń alkoholu, ale nie poczuła nic podobnego. W smaku również. Winę mogła zgonić na spojrzenie tych piwnych oczu, które w świetle loftu przybierają bardziej nieco zielony odcień. — Zdradzę ci tajemnicę — nachyliła się nieznacznie, celowo przyciszając głos. — Nie mam pojęcia, na bazie czego jest ta whisky. I nigdy nie czytam etykietek — wzruszyła ramionami, starając się ukryć, że serce wali jej szybciej, niż pozwalałby na to zwykły toast. — Wolę zaufać instynktowi.
Uśmiechnęła się łobuzersko, gdy Helena złapała łyk absyntu. W pierwszym odruchu chciała poklepać ją po plecach, żeby zniwelować kaszel, jednak ta zapanowała nad nim bez żadnej pomocy.
Dokładnie tak — Teddy skinęła głową. — Mam zamiar kolekcjonować wszystkie twoje pierwsze razy — po tych słowach sama złapała porządny łyk zielonego trunku i cmoknęła. Tutaj wyraźnie poczuła nutę anyżu. — To dopiero początek — dodała, poruszając znacząco brwiami. — Nie bez powodu nazywają ten alkohol zieloną wróżką — upiła jeszcze jeden łyk i znów wcisnęła buteleczkę w dłoń Peregrine; ich palce ponownie stykają się na moment, ale Teddy zaraz łapię ją za przed ramię i delikatnie pociąga w kierunku kanapy, żeby swobodnie usiąść.
Wspomniałaś, że masz mocną głowę — zerknęła na nią znad szklanki z whisky, po czym podciągnęła jedną nogę i podparła na niej rękę. — Zabukowałaś już ten tygodniowy urlop? — zapytała, wymownie spoglądając w kierunku barku, gdzie tkwiło jeszcze sporo trunków do wypicia.

helena peregrine

I wanna go wherever it goes

: wt wrz 30, 2025 10:25 pm
autor: helena peregrine
Aha. I chyba dębowa beczka gdzieś na finiszu — dodaje, poruszając lekko brwiami, żartobliwie udając większą znawczynię, niż była w rzeczywistości. — Kiedyś pracowałam w barze, więc nauczyli mnie czegoś o aromatach i jak je wyczuwać. Tajemnica tkwi w tym — nachyla się lekko śladem Teddy, przechylając lekko głowę. Również ścisza głos, który staje się przez to jeszcze bardziej gardłowy i wibrujący, niż zwykle — że musisz wziąć mały, napowietrzony łyk i pozwolić mu rozlać się na każdą część języka — kończy, na zatrzymując spojrzenie na ustach Teddy. Mimowolnie myśli o tym, że smakowałyby teraz mieszanką dwóch alkoholi. Jej serce wali o żebra na samą myśl i Helena prostuje się. — Co dzisiaj podpowiada ci instynkt? — pyta niespodziewanie, zanim zdąża to przemyśleć.

Absynt najwyraźniej jest wyjątkowo skuteczny w rozmywaniu niepewności i tłumieniu zbyt natrętnych myśli.

Peregrine uśmiecha się szeroko, gdy Teddy przyznaje swoje zamiary, a potem topi ten uśmiech w kolejnym łyku whisky – tym razem trochę głębszym, lekko zawracającym w głowie. Helena czuje coraz bardziej alkoholowe rozluźnienie, nawet jeśli bardzo daleko jej do bycia choćby wstawioną. Być może to palcebo. — Początek? — pyta z zaskoczeniem. — Czego mam się spodziewać po zielonej wróżce? — Teddy brzmi, jakby miała już doświadczenie z trunkiem, który Helena przejmuje od niej z powrotem. I znów – tym razem pozwala sobie na głębszy łyk, zwłaszcza gdy wie już, jak absynt potrafi palić – do tego stopnia, że łyk spływający w dół gardła wydaje się wręcz przyjemnie łaskotać, rozgrzewając ją od środka.
Pozwala Darling poprowadzić się do kanapy, na której usadawia się bokiem, z jedną noga podwiniętą pod siebie, tak by cały czas mieć dobry widok na strażaczkę. Podaje jej do połowy opróżnioną buteleczkę.
Zabukuję, kiedy tylko podasz mi termin — mówi natychmiast, chociaż nie jest pewna, czy będzie mogła sobie na to pozwolić. Przynajmniej nie w najbliższym czasie się na to nie zapowiadało, kiedy otwarta sprawa potencjalnego seryjnego wymagała jej wkładu. Nie obchodzi jej to jednak teraz; zapomina o służbowych sprawach, gdy jej wzrok sunie po odsłoniętych ramionach Teddy, wzdłuż jej obojczyka, po kolumnie szyi. — Jesteś pewna, że mnie przepijesz, huh? — pyta zaczepnie, a potem trochę bezmyślnie wyciąga rękę, żeby odgarnąć kilka luźnych kosmyków włosów za ucho Teddy.

teddy darling

I wanna go wherever it goes

: wt wrz 30, 2025 11:02 pm
autor: teddy darling
Zaśmiała się jedynie dźwięcznie na tę małą lekcję z picia alkoholu. Teddy nie była koneserką, ona wlewała procenty prosto do gardła. Nie dlatego, że miała problem, po prostu z chłopakami z remizy nie dało się pić inaczej. Nie mogła dać im tej satysfakcji i pozostać w tyle. O tyle dobrze, że jej mocna głowa nie robiła jej psikusów i nie wymazywała niczego z pamięci po obfitujących w alkohol wieczorach.
Były jakieś miejsca, w których nie pracowałaś? — zapytała z nieukrywaną ciekawością, bo wszystko wskazywało na to, że Helena miała doświadczenie w różnych branżach, nie tylko w warsztacie Trevora Darlinga.
Zacisnęła palce na buteleczce i przechyliła ją, biorąc kilka łyków. Resztę znów oddała Peregrine. Nie zostało tego już wiele, akurat tak na trzy, może cztery głębsze. Bo kto pije ostatki, ten wiadomo co. Zmrużyła oczy i obserwowała, jak Helena rozsiada się na kanapie. Nie potrafiła oderwać od niej wzroku.
Legenda głosi, że zielona wróżka mami i prowadzi na manowce. Oczywiście, to tylko halucynacje, jakie przypisuje się absyntowi — jej głos był niski, ciepły i wibrował w przestrzeni między nimi, choć Teddy starała się zachować niewymuszoną lekkość. — Zdecydowanie bardziej podoba mi się ta pierwsza wersja.
Nie uważała, żeby po takiej niedużej butelce siedemdziesięcioprocentowego alkoholu doznały wspomnianych przez nią efektów, ale na pewno zaszumi im w głowach bardziej, niż po zwykłej wódce.
A ten instynkt podpowiada mi, że już dzisiaj powinnaś zadzwonić do przełożonego i poinformować go, że przez najbliższy tydzień nie zjawisz się w pracy — powiedziała poważnym tonem, ale kąciki ust drgnęły jej niebezpiecznie i uniosły w zadziornym uśmiechu. Obie wiedziały, że to tak nie działa, zwłaszcza w przypadku Darling, której w rzeczywistości instynkt podpowiadała wiele innych rzeczy, ale nie zamierzała się nimi dzielić z Heleną. Jeszcze nie teraz.
Jej kolejne pytania sprawiło, że nie mogła powstrzymać krótkiego śmiechu. Naturalnie, że była pewna swego, ale wolała zrobić z tego wyzwanie. Tak było o wiele ciekawiej.
Sprawdź mnie — rzuciła, ale zaraz spoważniała na moment, bo Peregrine sięgnęła jej włosów. — Za to jednego jestem pewna — ujęła jej dłoń i delikatnie musnęła ustami nadgarstek. — Dzisiaj stąd nie wyjdziesz.

helena peregrine

I wanna go wherever it goes

: śr paź 01, 2025 11:16 am
autor: helena peregrine
Jej śmiech sprawia, że gęsia skórka pokrywa kark Heleny, wyjątkowo zadowolonej z siebie, że wydobyła ten dźwięk z gardła strażaczki. Kolejna z reakcji, które Peregrine ma ochotę zbierać jak trofea, podobnie jak Teddy z jej pierwszymi razami.
Wzrusza lekko ramionami. — Kilka — odpowiada zdawkowo z tajemniczym uśmiechem. Helena nigdy nie mogła być szczególnie kapryśna w wybieraniu dla siebie pracy, a podczas swojej dziesięcioletniej podróży po Ameryce łapała się wszystkiego, czego tylko mogła. Pozostał jej po tym zasób przypadkowych umiejętności i ciekawostek, które przydawały się w najmniej oczekiwanych momentach.
Przejmuje buteleczkę i wychyla do końća jej zawartość, słuchając jednocześnie o właściwościach trunku. Przełyka jego ostatnie krople i odstawia buteleczkę na stolik kawowy, czując postępujące rozluźnienie w karku i ramionach. Absolutnie rozumie, skąd wzięły się fantazyjne legendy o trunku, nawet jeśli nie ma jeszcze szansy doświadczyć pełnej halucynogennej mocy absyntu. — To ma sens — stwierdza, chociaż nie wyjaśnia, o co dokładnie jej chodzi, za to zawiesza badawcze spojrzenie na twarzy Darling i uśmiecha się półgębkiem. Nie ulega wątpliwości, że kobieta fascynuje ją dużo bardziej, niż folkowe opowieści o nalewce, nawet jeśli w jej oku pojawia się błysk, gdy słyszy o zielonej wróżce.

Śmieje się krótko. — Mam to już traktować jako zaproszenie na drugą randkę? — pyta, zagryzając lekko wargę. Wizja spędzenia następnego tygodnia w ramionach Teddy jest zbyt słodka, by mogła być prawdziwa, ale chwilowe oddanie się tej fantazji nikomu przecież nie zaszkodzi. — Ale tak, chyba zaczyna mnie coś brać — mówi tonem niewiniątka, wzruszając bezradnie ramionami. — Najrozsądniej byłoby pewnie zostać tutaj na zwolnieniu — dodaje, poruszając lekko brwią. Gdyby tylko to było tak proste.
Taki mam zamiar — odpowiada natychmiast na wyzwanie – a potem czuje to delikatne muśnięcie na swoim nadgarstku i jej oddech natychmiast płycieje, a serce przyspiesza. Nie wie, czy bardziej działa na nią ten dotyk, czy pewność, z jaką Darling wypowiada te słowa. I jeszcze może zbadać efekt, jaki ma na Helenę i wyczuć pod wargami przyspieszone tętno. Peregrine przez chwile brakuje tchu. Przełyka ślinę, przesuwając się delikatnie w stronę Teddy. Opuszki jej palców suną badawczo w dół szyi kobiety. — Coś jest w tej opowieści o wróżce. Czuję się sprowadzona na manowce — stwierdza, posyłając jej zadziorny uśmiech, zanim nie przysuwa się na tyle blisko, by ich oddechy mieszają się ze sobą, a czoła niemal ze sobą stykały. Palce zmieniają tor wędrówki i zanurzają się we włosach na karku strażaczki. — Masz rację, Darling. Dzisiaj bez żadnych alarmów, co ty na to?

teddy darling

I wanna go wherever it goes

: śr paź 01, 2025 12:19 pm
autor: teddy darling
Chciała dopytać o wcześniej prace Peregrine, ale ta zaczęła ją skutecznie rozpraszać. Zwłaszcza kiedy przysunęła się jeszcze bliżej. Wtedy Teddy aż wstrzymała oddech. Serce tłukło jej się o żebra, w pełni świadome, co za chwilę nastąpi.
Traktuj to sobie, jak chcesz — mruknęła, a gdy Helena wędrowała palcami po jej szyi, przymknęła na moment oczy. Otworzyła je dopiero, jak zaczepiły o kosmyki rozpuszczonych włosów. — Druga randka, czwarta, dziesiąta. Nie dbam o to, dopóki mogę się na ciebie bezczelnie gapić — odwzajemniła zadziorny uśmiech i przycisnęła swoje czoło do czoła Peregrine. Trudno było stwierdzić, kto kogo sprowadzał tutaj na manowce. Może obie wprowadzały się wzajemnie w błąd, ale jeśli Helena była błędem, to tylko takie błędy Darling chciała popełniać.
Zero alarmów — zaśmiała się gdzieś w kącik jej ust. — Ale musisz mnie porządnie upić, żeby nikt nie próbował ściągnąć mnie na dyżur — dodała prowokującym szeptem, balansując na cienkiej granicy pragnienia.
W końcu ją pocałowała. Pierwszy raz tego wieczoru. Na początku ostrożnie, żeby wyczuć, że ona też tego chciała. Dobrze, że nie umawiały się na żaden słowny dystans, który od ręki mogłyby wyrzucić do kosza. Albo spalić. Kiedy poczuła, że Peregrine też nie ma żadnych wątpliwości, Teddy pogłębiła pocałunek, a jej dłonie odnalazły drogę do tali, do której wkradła się, podwijając materiał koszulki. Chłodne opuszki palców zderzyły się z ciepłą skórą.
Ten pocałunek różnił się od tego w mieszkaniu Heleny. Nie było w nim chaosu ani pospiechu. Miały przecież całą noc. Nie brakowało w nim pewności i zachłanności, a ręce, tak jak poprzednio, starały się dotrzeć do wrażliwych punktów, które wywoływały dreszcz wzdłuż kręgosłupa, aż po same czubki palców u stóp. Darling zacisnęła palce na brzegach koszulki Peregrine i podciągnęła ją do góry, tym samym odrywając usta od tych jej. Ich spojrzenie spotkały się na chwilę, a Teddy nie mogła powstrzymać uśmiechu, który zaraz Helena mogła poczuć na swoim obojczyku między jednym a kolejnym muśnięciem ust.

helena peregrine