you’re either my peace or my problem
: czw paź 02, 2025 3:57 pm
				
				Dźwięk pojedynczych kliknięć myszki i gromadnych uderzeń palcami w klawiaturę był jedyną wskazówką, że gdzieś w tym dusznym, odrobinę surrealistycznym domu ktokolwiek żyje.
Ciche skrzypnięcie fotela, deszcz rozpukany o parapet i ciche stuknięcie kubka o pedantycznie rozplanowany blat biurka; znajome odgłosy pomagały mu odzyskać spokój, dzięki nim znów mógł oddychać i łatwiej było zakotwiczyć się w rzeczywistości, nawet, jeżeli nie wykraczała ona szczególnie poza próg domu. Krylenko wolał konstruować swoje światy niż udzielać się w beta-testach tego zewnętrznego, najeżonego błędami, jak w kiepsko łatanej kolejnymi patchami grze wypuszczonej przez kompletnego amatora.
Nie lubił niedociągnięć. Budziły w nim automatyczną chęć kasacji i napisania kodu na nowo, niestety w prawdziwym życiu garść zgrabnych reguł syntaktycznych dla uporządkowania bałaganu niespójnie zlepionych ze sobą przypadkowych elementów nie miała takiego zastosowania jak w przypadku gier.
Około wpół do ósmej wysłał krótkiego smsa: zamówiłem ci taksówkę i dopiero wtedy po paru minutach wpatrywania się bezowocnie w monitor, Valerian dźwignął się z fotela, zgarnął kubek i postanowił nawiedzić inne opustoszałe przestrzenie milczącego uparcie mieszkania.
Machinalnie wlał w siebie parę chochli warzywnej zupy, dopił ostygłą kawę i dał sobie hojny kwadrans na prysznic, pod którym zmusił się do niewyciągania wniosków. Ilekroć pozwalał sobie na niekontrolowane rejtery w obszar przewidywań i domysłów, tracił czas i potrzebował kolejnych długich minut, aby zakorzenić się z powrotem w tym, co pewne i prawdziwe. To, ta nawykowa maniera trzymania nadmiernego myślenia na krótkim postronku pozwalała mu funkcjonować w świecie w miarę gładko, bez niepotrzebnych zawahań i przestojów.
Krótkie włosy wciąż były wilgotne, w niektórych miejscach krople kołysały się na końcówkach i wsiąkały w szarą bluzę, gdy bez słowa uruchamiał interkom i wpuszczał Sterlinga do środka. Trochę mokrego od deszczu, nieobeznanego z dzielnicą i kulącego się na wietrze, co zauważył gdy jak rasowy creep obserwował go przez okno gabinetu na piętrze. Dopiero w drzwiach po przyjrzeniu się z bliska stwierdził, że szczęśliwie ominęło go rozczarowanie i Ossie wyglądał dokładnie tak, jak na zdjęciach.
Uśmiechnął się lakonicznie, inaczej nie miał w zwyczaju i wynikało to głównie ze sztucznie podtrzymywanej farmakologią apatyczności niż jakiejś faktycznej niechęci. Oczy miał jednak wyraźnie rozbudzone nową ciekawością, ich ciemna szarość zdawała się pochłaniać Sterlinga w całości, łącznie z niematerialną duszą i przyniesionym do domu deszczem.
一 Pamiętałeś o kolorach 一 stwierdził w ramach własnej interpretacji godnego powitania, jednocześnie wyciągając do niego rękę by odebrać niepotrzebny płaszcz.
Ossie Sterling