Virgin Pina Colada
: czw paź 02, 2025 8:48 pm
				
				Kiedy Emily Wood przyszła do jego gabinetu, nie spodziewał się zaproszenia na ślub. Ona, jak i pan młody byli znajomymi Mabel i to tymi z rodzaju "spotykamy się częściej, niż raz w tygodniu". Emily pracowała w redakcji Glamour, pisując głównie o modzie, czasami o durnych poradach typu "10 sposobów na idealną randkę". Kevin Whitemore był przedstawicielem medycznym i w znajomości z Romainem widział swoją wielką szansę we wkręceniu się w medyczny światek. Nic z tego nie wyszło, drogi Ellery i Sinclaira się rozeszły i oboje pozostali przez większość czasu nieosiągalni. 
Romain z reguły nie miał problemów z asertywnością, lecz tym razem dał się omotać Emily i obiecał, że przyjdzie. Przybył do Allan Gardens (spóźniony!) z prezentem, który przekazał drużbie. Po krótkim namyśle zdecydował się na bezpieczne vouchery do dowolnego zrealizowania na konkretną sumkę. Nie lubił kupować prezentów, gdy nie znał zbyt dobrze upodobań drugiej strony. Dotychczasowe wesela na których bywał, były sporym przedsięwzięciem organizacyjnym. Emily i Kevin, jako klasa średnia musiała się zadowolić nieco skromniejszym wydaniem uroczystości, ale niczego nie brakowało - były kwiaty, muzycy, ozdoby, drobne upominki dla gości. Wypuszczono białe gołębie, planowano pokaz fajerwerków, a tort był czteropoziomowym cudem wypieków.
Ledwo skończył tańczyć z jedną, a miał w ramionach drugą, choć jedyne o czym marzył to napicie się w końcu szampana w spokoju. Zwracał na siebie uwagę, jak nie wzrostem to elegancją - właściwie to wyglądał najlepiej ze wszystkich przedstawicieli płci męskiej. Trudno stwierdzić, czy był świadomy tego, że przyćmiewa pana młodego wraz z jego świtą drużb. Po tańcach i rozmowach (których temat głównie kręcił się wokół niego), znalazł w końcu chwilę dla siebie przy barze. Zamówił - po lekkim dylemacie - Virgin Pina Colada.
Poluzował kołnierzyk i spojrzał na zegarek. Właściwie to mógłby już się ulotnić z imprezy i wrócić do domu. Spełnił swój towarzyski obowiązek? Spełnił. Ledwie upił łyk mocktaile'a, gdy usłyszał...
Mabel Ellery  
			Romain z reguły nie miał problemów z asertywnością, lecz tym razem dał się omotać Emily i obiecał, że przyjdzie. Przybył do Allan Gardens (spóźniony!) z prezentem, który przekazał drużbie. Po krótkim namyśle zdecydował się na bezpieczne vouchery do dowolnego zrealizowania na konkretną sumkę. Nie lubił kupować prezentów, gdy nie znał zbyt dobrze upodobań drugiej strony. Dotychczasowe wesela na których bywał, były sporym przedsięwzięciem organizacyjnym. Emily i Kevin, jako klasa średnia musiała się zadowolić nieco skromniejszym wydaniem uroczystości, ale niczego nie brakowało - były kwiaty, muzycy, ozdoby, drobne upominki dla gości. Wypuszczono białe gołębie, planowano pokaz fajerwerków, a tort był czteropoziomowym cudem wypieków.
Ledwo skończył tańczyć z jedną, a miał w ramionach drugą, choć jedyne o czym marzył to napicie się w końcu szampana w spokoju. Zwracał na siebie uwagę, jak nie wzrostem to elegancją - właściwie to wyglądał najlepiej ze wszystkich przedstawicieli płci męskiej. Trudno stwierdzić, czy był świadomy tego, że przyćmiewa pana młodego wraz z jego świtą drużb. Po tańcach i rozmowach (których temat głównie kręcił się wokół niego), znalazł w końcu chwilę dla siebie przy barze. Zamówił - po lekkim dylemacie - Virgin Pina Colada.
Poluzował kołnierzyk i spojrzał na zegarek. Właściwie to mógłby już się ulotnić z imprezy i wrócić do domu. Spełnił swój towarzyski obowiązek? Spełnił. Ledwie upił łyk mocktaile'a, gdy usłyszał...