Prawdziwą rodzinę poznaje się w biedzie
: pt paź 03, 2025 4:05 pm
				
				008.
Lucas nie szukał kłopotów. Zazwyczaj dobrze się prowadził (a przynajmniej się starał), z nikim się nie kłócił, nie wsiadał za kółko po pijaku i nawet zamykał wszystkie okna w domu zanim z niego wyszedł. Problem w tym, że chociaż on nie szukał kłopotów, to one jego już tak. Szczególnie w takie dni jak ten, kiedy pomimo zmęczenia po długiej zmianie dał się wyciągnąć na miasto i pozwolił wlać w siebie zdecydowanie za dużo alkoholu. Nie pił za często, bo miał chłopak tendencję do łamania tych swoich wszystkich zasad dobrego prowadzenia się i tracenia kontroli. No a wypił. I to dużo za dużo.
Wszystko działo się jak przez mgłe. Trochę jakby oglądał film z samym sobą w roli głównej, chociaż nie miał praktycznie żadnego wpływu na scenariusz. Pamiętał jak razem z kumplami zadomowili się w kolejnym barze, pijąc szoty, a potem jak wykłócał się z jakimś arabem o to, kto robi lepsze kebaby. Bo niby Tureckie najlepsze bla bla bla, a Lucas uważał, że te w centrum Toronto, zaraz obok stacji benzynowej były n a j l e p s z e. I chuj. I był gotowy rozstrzygnąć ten wielki spór jak prawdziwi mężczyźni powinni, czyli w kamień, papier i nożyce , do trzech wygranych, jednak ciapak zaczął go popychać. No to co miał zrobić? Dać się tak bić? Rozważał jeszcze rzucenie argumentem, że miał siostrę w policji, jak największy kapuś, ale kto wie, czy jeszcze więcej ludzi by się na niego nie rzuciło. No więc mu oddał. Tylko zamiast w ramię, trafił w twarz. Przez przypadek, serio. Tamten się odwinął. Równie mocno. I nim się Lucas zorientował szarpał się na środku baru na śmierć i życie. O kebaba.
A potem to już poszło bardzo szybko: ktoś zadzwonił na policje, facet zwinął się w ostatniej chwili, a że Lucas to wolny chłopak po pijaku, to zanim się zebrał z podłogi, już go szarpali w górę i wciskali do lodówy. I jakby przypału było mało, to jeszcze na miejscu okazało się, że podobno miał przy sobie jakiś nielegalny biały proszek. No kurwa. Dużo można było o nim powiedzieć, ale na pewno nie, że był ćpunem. Ewentualnie jakieś zielone od czasu do czasu, ale nie koks!
Tylko co on mógł zrobić? Wsadzili go za jakieś obskurne kraty, jeszcze nawet nie dali mu chusteczki, żeby mógł sobie powycierać rozwalony nos i krew, która rozmazała mu się po całej twarzy. A do tego powiedzieli mu, że nie wyjdzie stąd przez następne dwadzieścia cztery godziny. Całe szczęście (i ich nieszczęście) Lucas miał siostrę w policji i dobrze wiedział, że przysługiwało mu prawo do wykonania jednego telefonu.
W pierwszej chwili zaczął wybierać numer Zaylee jednak szybko go skasował. Kochał swoją siostrę, ale autentycznie się bał, że jak się tylko dowie, to go zabije. A od śmierci, to wolał chyba jednak tą twardą łatwe i otwarty kibel. Tylko telefon i tak wypadałoby wykonać, skoro znaleźli przy nim jakieś narkotyki. No bo.. sam nie wiedział, chyba mógł mieć przez to problemy? Myślał tak sobie i myślał, aż w końcu wpadł na pomysł. MIał on swoje mankamenty i istniała szansa, że Zaylee jednak się dowie, ale dałoby mu to wystarczająco czasu, żeby ewentualnie uciec z kraju. Albo chociaż z Toronto. Tak do momentu aż jej złość nie przejdzie.
Telefon do Eviny miał pod nazwą szwagierka i cały się zestresował, kiedy nie mógł go znaleźć pod E, a cięć wciąż nad nim stał, ponaglając i szarpiąc za krzesło. I może, ale tylko może, Lucas pogroził mu wtedy, że będzie mieć przejebane, bo zna się z prawdziwą panią detektyw. I może wystawił mu język. Ale tylko może. Bo potem dostał po głowie i nie za dużo pamiętał, podczas gdy funkcjonariusz zadzwonił poinformować Swanson o całym zdarzeniu.
Evina J. Swanson