Strona 1 z 2

tell me all you know

: ndz paź 05, 2025 1:47 pm
autor: Pilar Stewart
007.

Pomarańczowa taksówka podjechała pod klub, szarpiąc lekko przy hamowaniu, podczas gdy Pilar kończyła poprawiać makijaż, zakrywając lekko podkrążone oczy. Ostatnimi czasy nie dość, że w ciągu dnia miała ciężkie zmiany, to jeszcze całymi nocami siedziała w wielkich, wygłuszających słuchawkach na uszach, wertując przez nagrania, które zbierał podsłuch w domu Seeleya. Były tego godziny. Godziny nagrań, które nie tylko męczyły przy słuchaniu, ale i niekiedy przeprowadzały Pilar przez piekło. Piekło, które działo się w czterech ścianach jadalni i sypialni Arthura. Najgorsze w tym wszystkim były chyba krzyki Chloe, kiedy ją bił. Z różnych powodów: bo nie posprzątała talerzy po obiedzie zanim zdążył wrócić z whiskey, bo ubrała na siebie zbyt mało seksowną pidżamę do spania albo bo spojrzała na niego krzywo, jakby chciała go zostawić. Wtedy uderzył ją czymś ciężkim, a Pilar musiała wlać w siebie całą butelkę wina, żeby jakoś przejść przez płacz i błaganie Chloe. Niszczyło ją to psychicznie. Sama płakała nawet do poduszki. A przecież Pilar Stewart nigdy nie płacze. Niekiedy miała ochotę wziąć auto i tam pojechać, żeby go zabić albo żałowała, że Galen jednak tego nie zrobił. Nie było lekko, jednak cały czas powtarzała sobie, że to wszystko było przecież dla większego celu. Że jeśli poprowadzona dobrze, ta misja mogła uratować nie tylko Chloe ale też setki innych kobiet, które zostały pozbawione swojego domu oraz godności. I chyba tylko to wciąż trzymało ją w pionie.
Były wieczory, że już traciła nadzieje. Bo Seeley wciąż nie odbył ani jednej rozmowy, która mogłaby sugerować cokolwiek związanego z handlem. Wiecznie rozmawiał o zwykłych belkach i materiałach, aż w końcu, pewnego wieczoru jedna z rozmów zeszła na Europejskie profile stalowe. Potwierdzał ilość i konkretne kraje. Nawet padło słowo używane. Wspomniał też kilka nazwisk, których Pilar wcześniej nie słyszała. Kilka faktycznie znalazła w bazie pracowników Northexu, jednak połowy wcale tam nie było. Ani tam ani w żadnej policyjnej bazie danych. A to zaś mogło znaczyć tylko jedno: potrzebowała pomocy w rozszyfrowaniu ich tożsamości. A jeśli ktokolwiek miał coś wiedzieć, był to Madox.
Wysiadła z taksówki i skierowała się do wielkich drzwi pod migoczącym szyldem Emptiness. Przy bramce tylko uśmiechnęła się do ochroniarza. Pilar bywała tu na tyle często, by spokojnie ją kojarzył i wpuszczał bez kolejki.
Udała się do baru, wymijając imprezujących ludzi, podczas gdy głośna muzyka od razu uderzyła jej bębenki, a gorąc w sekundę wytworzył na jej karku pojedynczą kropelkę potu. Zasiadła na jednym z barowych stoków tuż przy ladzie, trochę z boku, tak żeby mieć dobry widok na parkiet i liczne loże ustawione w rzędach pod ścianą.
Co będzie? — drobniutka blondynka przysunęła się wzdłuż lady, by zebrać zamówienie.
Gin. Tylko zimny. Może być do tego tonic — uśmiechnęła się do barmanki i ponownie rozejrzała po klubie. Przelotnie szukała wzrokiem tej jednej charakterystycznej, męskiej sylwetki, jednak nigdzie go nie widziała. — I szefa zawołaj, proszę.
Ale szef jest zajęty — odpowiedziała niemal od razu, patrząc na Pilar wzrokiem mówiącym nie ty pierwsza i nie ostatnia chcesz z nim rozmawiać.
To już nie będzie zajęty — proste? Proste. Miała ochotę wywrócić do tego oczami i machnąć włosami. Bo jednak sprawa, jaka miała do Noriega była o wiele ważniejsza niż cokolwiek, co teraz robił. A zapewne obracał jakąś ładną dziewczynę w kolorowym pokoju.
Ale on naprawdę nie ma czasu. Powiedział, żeby mu nie przeszkadzać i ja nie powinna—
Zaraz ty będziesz mieć tego czasu aż za dużodelikatnie jej zagroziła wyjebaniem, chociaż bezpodstawnie, bo przecież Pilar akurat gówno miała do powiedzenia kogo Madox zatrudniał, ale przecież nikt nie kazał ten biednej dziewczynie w to wierzyć. A uwierzyła. Bo jej twarz momentalnie pobladła. — Powiedz mu, że przyszła Pilar.

Madox A. Noriega

tell me all you know

: ndz paź 05, 2025 3:50 pm
autor: Madox A. Noriega
- jeden -



To był jakiś ciężki dzień, najpierw jedna z barmanek złamała nogę i to tak tragicznie, że na wierzch wyszła jej kość, na podłodze było pełno krwi, dziewczyna szybko ją traciła i robiła się blada, wezwali pogotowie i Madoxa z jakiejś rozmowy w zacisznym pokoju wyrwał dźwięk syren. Całe szczęście, że kurwa nie policyjnych, ale miał wrażenie, że jego rozmówca i tak obsrał zbroję. Nie dowiedział się wszystkiego co chciał, więc był niezadowolony.
Do tego kiedy zszedł na dół, nikt go nie ostrzegł, i wlazł w tych swoich nowych, eleganckich butach w tę kałużę krwi.
- Kurwa, co tu się stało? - jakaś roztrzęsiona sprzątaczka wyjaśniła mu wszystko, ale wyglądała tak, jakby sama miała stracić zaraz przytomność, więc Noriega posadził ją na barowym stołku i sam złapał za mopa. Nie pierwszy raz wycierał z tej podłogi krew, więc poszło mu to jakoś sprawnie.
Zanim zdążył wyczyścić buty, to przyszła do niego jakaś tancerka i oznajmiła, że jest w ciąży, ale nie wie z kim, ale może być z kimś z klubu. Madox uniósł brew, nie, na pewno nie z nim, bo on nie dotknął jej palcem, kazał jej zrobić listę potencjalnych tatusiów i obiecał z nimi porozmawiać. Ale co on miał do tego, że jakaś jego tancerka nie umiała utrzymać nóg razem, tylko rozkładała je przed klientami, a nawet pracownikami? To był przecież porządny lokal... Za dobry był jednak z niego człowiek.
Zamiast kawy po kolumbijsku nalał sobie whisky, bo przed obiadem już miał dość wrażeń, a potem nie było wcale lepiej. Jakiś gangster, którego imienia nawet nie kojarzył przyszedł do niego zaproponować, że będzie dilował w lokalu kokainą w zamian za część zysków. Zanim kazał mu wypierdalać to jeszcze poszczuł go Sombrą.
Czy ten dzień mógłby się już skończyć?
Chyba jednak nie, bo kiedy siedział sobie u siebie, w tym pięknym gabinecie z lustrem weneckim i widokiem na parkiet, to zajrzała do niego jakaś barmanka.
- Szefie przyszła Pilar - na sam dźwięk jej imienia się spiął. Policja, jeszcze dzisiaj do szczęście brakowało mu policji, zwłaszcza Stewart.
Nic nie powiedział, ale odłożył szklankę na blat. Nawet nie musiał wołać swojego psa, a on sam ustawił się po jego prawej stronie, tuż przy nodze. Brązowy doberman w kolczatce, która służyła mu bardziej za ozdobę, niż do dyscyplinowania, bo pies był tak wyszkolony, że nie opuszczał go na krok, za to blondynka, która siedziała w fotelu i oglądała swoje paznokcie nieszczególnie. Stanął przy drzwiach i obejrzał się na nią.
- Maddie kurwa, mogłabyś ruszyć pierdolone cztery litery, czy mam Ci wysłać smsem jakieś zaproszenie, żeby dotarło? - rzucił, a blondi nadęła ostrzyknięte ze wszystkich stron usta, ale podniosła się z krzesła. Nie chciał jej tutaj zostawiać, bo Maddie miała głupi nawyk grzebania po szufladach, za co raz prawie ją wyrzucił. Maddie była głupsza od jego psa, ale lubili ją jego niektórzy klienci, więc ją trzymał, żeby polewała drinki i dzięki swoim dwóm największym walorom, czytaj cyckom, odwracała uwagę jego rozmówców.
Kiedy podeszli do baru to strzelił Maddie w tyłek.
- Idź sobie potańcz złotko - rzucił, a Maddie wywróciła ślepiami, aż prawie jej odpadły sztuczne rzęsy, ale poszła sobie poskakać na parkiecie, Madox bał się czasem, żeby tylko sobie oka nie podbiła sylikonami, no ale miała w tym jakąś wprawę, nawet dobrze się ruszała.
Oparł się o ladę koło Pilar i tylko pokazał barmance dwa palce, żeby lała mu od razu podwójną szkocką.
- To jest tak kurewsko ciężki dzień Pilar, że jeśli nie przejdziesz od razu do rzeczy, to Cię wyproszę. Dzisiaj bez gry wstępnej, okej? - szturchnął ją ramieniem w bok, a później podniósł szklankę z whisky i wypił dwa łyki - chodźmy tam - wskazał jej głową jakąś lożę, gdzie lizała się jakaś parka nastolatków, ale zanim oni tam doszli, to jakiś ochroniarz ich stamtąd wygonił. Co jak co, ale Madox to sobie tutaj tak poustawiał ludzi, że czasami czytali z jego miny, co mają robić, nie licząc Maddie, do niej trzeba było mówić drukowanymi literami. Sombra jak cień podążał za nimi.

Pilar Stewart

tell me all you know

: ndz paź 05, 2025 9:27 pm
autor: Pilar Stewart
Siedziała przy ladzie, rytmicznie uderzając obcasem o metalową rurkę tuż pod krzesłem w rytm muzyki. Nienawidziała tego klubu, a jednak za każdym razem jak tu była, musiała przyznać, że muzykę puszczali dobrą. Alkohol też mieli dobry. Dlatego kiedy tylko upiła łyk swojego drinka, aż mruknęła pod nosem. Człowiekowi mogłoby się wydawać, że nie dało się spierdolić tak prostego trunku jak Gin z tonickiem, a jednak tutaj, w Emptiness, smakował on o wiele lepiej niż gdziekolwiek indziej.
Spojrzenie podniosła dopiero, gdy usłyszała charakterystyczny, niski głos. Znała go aż za dobrze, chociaż przed Pilar obnażał go również ten delikatnie hiszpański akcent, który z łatwością wyłapywała za każdym razem, gdy tylko Madox otwierał usta. Przyjrzała mu się dokładnie, gdy wyrósł tuż przed nią. Chociaż wyglądał dobrze jak zawsze, minę miał jakąś skwaszoną. A słowa które po chwili odpowiedział, tylko sprawiły, że Stewart ściągnęła brwi do środka i przechyliła głowę.
Ciebie też miło widzieć. Zły dzień? — rzuciła z udawaną troską, gdy tylko jej usta oderwały się od chłodnego od lodu szkła. — Jakaś dupa uciekła ci z łóżka, czy jak? — nie miał ochoty na gierki i złośliwości? No to kurwa szkoda, bo Pilar akurat miała. Też miała ostatnio kurewsko ciężki czas i jakoś nie chodziła naburmuszona na ledwo i prawo. A biorąc pod uwagę, że jej relacja z Madoxem nigdy nie była prosta, nie potrafiła przejść obojętnie obok szansy, by mu jeszcze trochę dopierdolić. Ale tak tylko troszeczkę.
No to wyproś mnie, Madox — rzuciła bez większej emocji, jakby miała te jego groźby w głębokim poważaniu i powoli zsunęła się z krzesła. Znalazła się przez to bliżej niego, przez co musiała zadrzeć głowę bardziej w górę. — Chętnie skopie tyłki tym twoim gorylom — bo czy ona się czegokolwiek bała? Jak trzeba będzie, to i była gotowa się szarpać. Chyba znał ją już na tyle, by o tym wiedzieć. Pilar Stewart była uzależniona od adrenaliny i szukania kłopotów. A jeśli by tak wziąć pod uwagę, że w ostatnim czasie siedziała non stop zamknięta w czterech ścianach, cóż, była delikatnie mówiąc spragniona wrażeń (i informacji). I chociaż zdawała sobie sprawę, że mogło ją to jeszcze zgubić, wciąż stała wyprostowana, spoglądając na niego wyzywająco. Dopiero kiedy ruszył do loży, Pilar zgarnęła swoją szklankę z lady i poszła za nim, dotrzymując kroku.
Szkoda — posadziła się naprzeciwko Madoxa, spoglądając na parkiet. — Myślałam, że potańczymy — prychnęła. Tak naprawdę to miała ochotę (i plan) iść potańczyć w samotności, gdy on będzie sprawdzał nazwiska, nie przeszkadzało jej to przed jednak tym, by nieco podkoloryzować wersję dla Noriega. Dopiero gdy wróciła spojrzeniem do jego ciemnych oczu, szybko doszła do wniosku, że może to był ten moment, w którym kończą się żarty, a zaczynają konkrety.
Potrzebuję informacji — rzuciła już bezpośrednio i prosto z mostu, nachylając się delikatnie nad stołem, by móc nieco obniżyć ton. Dookoła ciągle przewijali się ludzie, a temat z którym przyszła był wyjątkowo delikatny. — Pracuję nad sprawą związaną z handlem kobiet — zajrzała mu oczy, podczas gdy jedna z dłoni zajrzała do torebki. Jej palce szybko odszukały skrawek papieru, złożony na trzy, na którym starannie wypisane były nazwiska osób, które wspomniał Seeley. Umieściła go na stole, pod rozłożoną dłonią, a nastpnie powoli przesunęła na drugi koniec stołu, tuż obok szklanką z whiskey. — Sprawdzisz to dla mnie? — tym razem jej ton był grzeczny i o wiele bardziej ugodowy niż wcześniej, gdy tak wwiercając w niego spojrzenie, nachylona nad chłodnym stołem, prosiła go o przysługę.

Madox A. Noriega

tell me all you know

: pn paź 06, 2025 1:13 am
autor: Madox A. Noriega
- Nie uciekają, sam je wyganiam, mam wygodny materac, nie chcę żeby się przyzwyczaiły, jak chcesz, to możesz go kiedy wypróbować - puścił nawet do niej zalotne oczko. Mógł mieć najgorszy dzień w życiu, a i tak odpowiedziałby na jej zaczepkę. Wstałby z grobu, żeby to zrobić, wiec jak przyjdzie co do czego, wystarczy, że przy trumnie stanie Stewart z jakimś swoim tekstem, a Madox będzie musiał wstać, żeby albo strzelić oczami, albo puścić do niej perskie oko.
Zrobił to właśnie z jej kolejnymi słowami, wywrócił oczami, teatralnie.
- Miałem już tutaj dzisiaj złamanie otwarte i pogotowie, nie chcę powtórki, a chłopaki są delikatni, nie to, co Ty Pilar - kiedy stanęła przed nim, tak blisko, że przy głębszym oddechu ich ciała mogłyby się stykać, to Noriega nie ruszył się nawet na milimetr. A później pewnie z premedytacją nabrał głęboko w płuca powietrze, żeby jego klatka piersiowa dotknęła jej biustu. Wetchnął cieżko.
Pilar Stewart była dla niego trochę jak magnez na kłopoty, zupełnie jak on sam. Lubili je do siebie przyciągać, jakby to ich bawiło, albo coś w tym stylu.
Kiedy już siedzieli to Madox napił się whisky, ale już mu się rozpuścił w niej lód, kiedy w głośnikach leciała muzyka latynoska, to na sali było naprawdę gorąco.
- Tańczę tylko salsę, salsę puszczamy we wtorki, ale jak chcesz to możesz iść sobie poskakać z Maddie, poczekam - powiedział i nawet uśmiechnął się do niej uroczo, jakby mówił szczerze, ale później wbił w nią te ciemne oczy i postukał palcami w blat stolika. Przy okazji też pokazał jakiejś kelnerce, że nie ma lodu w drinku.
Na te słowa, że potrzebuje informacji, rozłożył ręce.
- Och mierda, a ja naiwnie wierzyłem, że zaraz powiesz, że potrzebujesz faceta - parsknął i pokręcił głową, teraz to on się z nią drażnił. Ale kiedy powiedziała o tym handlu kobietami zaraz spoważniał. Zmrużył oczy.
- To Twoja sprawa Stewart? - zapytał poważnie, bo oczywiście słyszał już coś na ten temat - trupy w kontenerach Galena Wyatta? Czytałem już w sieci teorie spiskowe, że facet ma w swoim penthousie harem i tam je trzyma, a druga była taka, że Northex w podziemiach tworzy armię zombie, ale ta jest totalnie odklejona - podniósł szklankę do ust, już miał w niej nawet lód, kelnerka przyniosła mu go w ekspresowym tempie. Wypił trzy łyki, a kiedy podsunęła mu karteczkę, zajrzał do niej chowając ją w ręce.
- Sprawdzasz mnie? To jest jakiś test lojalności? - zapytał unosząc na nią spojrzenie. Utkwił w niej czarne w tym świetle tęczówki.
- Można powiedzieć, że trafiłaś dwa na trzy. Nie znam Mariano Gomeza, chociaż znam od chuja Gomezów, ale Mariano nic mi nie mówi, ale to dla Ciebie sprawdzę - zaczął, bo to dopiero był początek i ten Mariano Gomez był mu właśnie obcy, jako jedyny z tej jej listy. Znowu postukał palcami w blat, odezwał się ciszej, chociaż muzyka i tak ich odpowiednio wygłuszała, a zresztą Madox wybrał loże, która była w tyle sali, w cieniu, można powiedzieć, że to swojego rodzaju loża VIP. Idealna do takich rozmów, albo jakiś prywatnych pokazów.
- Marco Romo był u mnie dzisiaj i proponował mi kokainę - uśmiechnął się, bo dziwnie to zabrzmiało - to znaczy proponował, że chciałby ją tutaj sprzedawać, wyjebałem go, ale zostawił mi kontakt, mogę was umówić - tylko ciekawe czy będzie chciał z nim gadać, jak do tego poszczuł go psem, ale Madox miał swoje sposoby, najwyżej wyśle mu przeprosinowy kosz z owocami. Zanim powiedział o tym trzecim, to rozejrzał się po lokalu, a później oparł rękę na siedzeniu tuż obok siebie.
- Przysuń się Pilar, dawno się nie przytulaliśmy - rzucił, a kiedy się przysunęła, to oparł rękę za jej plecami na oparciu kanapy, zacisnął palce na jej ramieniu, lekko, ale trochę nakierował ją w bok - Twoja dziesiąta, widzisz tych trzech typów przy stoliku? Jeden z nich to Todd Sandoval, facet z listy, szmugluje rzeczy z portu, ale nie wiem dokładnie co, nie lubimy się, bo raz podniósł rękę na jedną z moich dziewczyn i chłopcy musieli z nim porozmawiać - te słowa mówił jej prosto do ucha, policzek prawie opierając o ten jej - ten drugi to Tony Laine, równy gość, siedzi w prochach, głównie tabletki gwałtu, mdma, amfetamina, coś dla dzieciaków... i zboczeńców, ale do lepszych rzeczy nie ma dostępu, a ten trzeci, jego nie znam - powiedział zerkając na nich tylko, a później wzrok utkwił w Pilar. Może i Noriega nie znał tego trzeciego, ale za to świetnie go znała Stewart. Bo to był nie kto inny jak Arthur Seeley, trochę jeszcze opuchnięty, ale odstawiony jak szczur na otwarcie kanału, z toną żelu we włosach.

Pilar Stewart

tell me all you know

: pn paź 06, 2025 10:03 am
autor: Pilar Stewart
Jakbym potrzebowała faceta, z pewnością nie szukałabym go tutaj — odpowiedziała praktycznie od razu, walcząc z ochotą, by przewrócić oczami. Taka była prawda. Gdyby ktoś teraz podłączył ja do wykrywacza kłamstw i kazał powtórzyć to zdanie, nawet złamana kreseczka nie poszłaby w górę. Jej prawda ciągnęłaby się w jednolitej linii, bo Emptiness było raczej miejscem, w którym dla kogoś takiego jak ona bardziej szukało się kłopotów niż przyjemności. A tym bardziej jeśli w grę wchodził Madox. Bo akurat od niego Pilar starała się trzymać z daleka. Pachniał jak kłopoty. Wyglądał jak problemy. I pewnie smakował jak równie nic dobrego. Zawsze miała wrażenie, że ich osobowości nigdy nie powinny obcować wspólnie, bo jeden zły ruch mógł wysadzić to całe miejsce. Mieli na siebie zdecydowanie zbyt mocne charaktery.
Ściągnęła brwi, gdy mówił of Nothexie i wszystkich wyssanych z palca teoriach spiskowych na temat trupów. Stewart sama nie raz czytała brednie na temat sprawy i wypowiedzi pożal się Boże ekspertów, którzy rozwodzili się jak to Galen Wyatt jest już skończony. O dziwo żadna z tych teorii nie mówiła o tym, że mogło się to tyczyć szerszego handlu ludźmi. I dobrze. To znaczyło, że odpowiedzialni za niego ludzie mogli spokojnie działać w ukryciu, podczas gdy prezes firmy dostawał medialne baty. Bez świadomości, że policja była o wiele bliżej sprawy, niż im się wydawało.
Podoba mi się ta wersja z zombie — nie obroniła Galena, chociaż wiedziała, że był niewinny. Nie widziała w tym najmniejszego sensu. Madox i tak nie miał nic do tej sprawy, a dopóki nie będzie konieczności dawania mu więcej szczegółów i postępów w dochodzeniu, Pilar nie miała zamiaru niczym się dzielić. — Chociaż mi osobiście najbardziej przypadła do gustu ta, że będzie próbował naśladować Eda Geina i sprowadza sobie kobiety, żeby potem obedrzeć je ze skóry i zrobić sobie z nich meble do nowego mieszkania — niby chciała prychnąć z rozbawieniem, a jednak wyszedł jej z tego jakiś taki grymas. Bo przecież znała Galena, już teraz trochę bardziej niż powinna, i jakoś nagle jej głowa kompletnie wypierała te wszystkie złe rzeczy z automatu.
Gdy wyciągnął spod jej dłoni kawałek papieru i zaczął mu się przyglądać, Pilar opadła na chłodne oparcie siedzenia i wbiła w niego swoje spojrzenie. Szczerze mówiąc nie sądziła, że Noriega od razu rozpozna większość nazwisk. Po ciuchy trochę jednak liczyła na to, że zdąży sobie pójść potańczyć i wypić jeszcze z dwa drinki nim ten wróci z informacją zwrotną. Jednak gdy zaczął mówić, Stewart nachyliła się do przodu i w głowie zapisywała już najważniejsze informacje.
To wszystko? — przerwała mu, gdy wspomniał o Marco Romo. — Sprzedaje kokainę i tyle? — coś tu się mocno nie zgadzało. Dilerzy zazwyczaj nie przybierali kompletnie innej tożsamości do tak.. niewielkich akcji. Widząc pytające spojrzenie Madoxa, Pilar przewróciła oczami. No tak, czasami zapominała, że nie każdy czytał jej w myślach. — Nie ma go w żadnej bazie danych policji, a jakoś nie chce mi się wierzyć, że używa innego imienia lub nazwiska tylko dlatego, że sprzedaje kokainę — wyjaśniła, nie pozwalając mu już tak czekać w niewiedzy. — Myślisz, ze mógłbyś zdobyć dla mnie jego prawdziwe dane? — nie była pewna, czy dodanie dla mnie w tym przypadku cokolwiek zmieniało, jednak zdecydowanie brzmiało lepiej niż dla policji, bo wtedy Madox zawsze krzywił się i wzdrygał, jakby brzydził się swoich. Chociaż czy ktokolwiek wiedział po której on tak naprawdę był stronie? A może on sam nawet o tym jeszcze nie zdecydował.
Uniosła brew, gdy zaproponował jej przytulanki.
A mówiłeś, że dzisiaj bez gry wstępnej — z lekkim uśmiechem wypomniała mu jego wcześniejsze słowa, które były pierwszym, co do niej powiedział, gdy podszedł do lady. Rzuciła mu jeszcze wymowne spojrzenie, ale finalnie faktycznie podniosła się z miejsca naprzeciwko Noriego, by zaraz potem usiąść tuż obok. Jego ciepła dłoń otuliła równie rozgrzane od temperatury nagie ramie Pilar, nakierowując na głąb sali, a dokładnie stolik, przy którym siedziała trójka mężczyzn.
I wtedy Madox zbliżył się niebezpiecznie blisko i zaczął tłumaczyć jej kto jest kim, w co jest zamieszany i jakie dzielą ich relacje. I wszystko byłoby świetnie, gdyby Pilar chociaż w jednym stopniu słuchała tego, co do niej mówił. Jego słowa wpływały do jej ucha po jednej stronie i bardzo szybko ulatniały się po drugiej, bo w jej głowie nie było już miejsca na dodatkowe informacje. Nie było tam miejsca dosłownie na nic, bo całą przestrzeń, każdy skrawek jej ciała zalała ogromna, niepohamowana złość, gdy jej wzrok skupił się na tym trzecim.
Serce zabiło jej mocniej, a obiad który zjadła kilka godzin temu, nagle podszedł jej pod samo gardło. Arthur-pieprzony-dupek-i-gwałciciel-Seeley jak gdyby nic zasiadał przy stole wraz z dwójką innych mężczyzn. Jego śmiech było słychać aż z miejsca, gdzie siedziała ona i Madox, a to tylko przyprawiło ją o gęsią skórkę. Czuła, jak emocje zalewają ją całą wszystkim co złe. Wszystkim, co było z nim związane. Do tego stopnia, że nagle Pilar poczuła, jak…
Posłuchaj mnie teraz uważnie — przekręciła głowę w stronę swojego rozmówcy. Szybko i mocno. A że jeszcze przed chwilą miał twarz tuż przy jej policzku, teraz ich nosy praktycznie się stykały, a między ustami pozostało jedynie miejsca na podkradanie sobie powietrza. Pilar momentalnie poczuła tą bliskość i nawet musiała ułożyć jedną dłoń na koszuli Madoxa, by przypadkiem nie zachwiać się do przodu. Jednak to i tak nijak się miało do złości, która szalała w jej ciele na obecność Seeleya. — Ten facet to Arthur Seeley, dyrektor logistyczny w Nothex i najprawdopodobniej jeden z premium zwyroli, jacy sadzają tyłki w tych twoich ekskluzywnych lożach. To on stoi za tymi kontenerami i prowadzi burdel w Quebec, w którym jako pierwszy pieprzy te wszystkie biedne dziewczyny, a jak któraś mu się nie podoba to jest do odstrzału. — mówiła cicho, na jednym wdechu, tak że tylko on mógł ją usłyszeć. — Na dodatek znęca się nad swoją żoną, a ja przez ostatnie półtora tygodnia nie robiłam nic innego, tylko słuchałam jej błagalnych krzyków, płaczu i wołania o pomoc na podsłuchu — zacisnęła mocniej dłoń na jego koszuli, na samo wspomnienie tych nagrań, które teraz na nowo zaczęły grać w jej głowie. Odsunęła się delikatnie i spojrzała głęboko w ciemne oczy Madoxa. W tych jej był prawdziwy okień, ale wcale nie jeden z tych pozytywnych, walecznych. Był to wzrok osoby, która naprawdę gotowa była stracić nad soba panowanie. — Dlatego jeśli zaraz mnie jakoś nie powstrzymasz, to przysięgam, wstanę, pójdę tam i go zabije. A ty będziesz mieć o wiele więcej sprzątania niż to jedno, marne, otwarte złamanie — wyznała szczerze, chyba jak jeszcze nic nigdy w jego towarzystwie. — Znasz mnie Madox, więc wiesz, że nie żartuje — było w jej tonie coś błagalnego. Jakby czuła, że sama dłużej nie jest w stanie się kontrolować, jeszcze kiedy on siedział tak blisko, w lokalu, w którym ludzie czasami znikali, tak po prostu, przy zgaszonych światłach i nigdy nie wracają. 
Gdyby tak…
Ponownie tam spojrzała, w jego kierunku, a w uszach dzwonił jej jedynie krzyk Chloe, pomieszany z płaczem Marie.
A potem faktycznie zerwała się z miejsca i wstała, gotowa, by ruszyć w jego stronę.

Madox A. Noriega

tell me all you know

: pn paź 06, 2025 11:49 am
autor: Madox A. Noriega
Kiedy powiedziała o tej teorii z Edem Geinem to wywrócił oczami i pokręcił głową z jakimś takim połowicznym uśmiechem.
- Bogacze to jednak są popierdoleni - powiedział, tak jakby Madox Noriega była biedny, i nie popierdolony. Może nie spał na pieniądzach jak Galen Wyatt, ale koks wciągał studolarówkami. A przede wszystkim normalny to nie był. Miał na mankietach tych swoich kolorowych koszul zdecydowanie więcej krwi niż prezes Northex Industries.
Na to pytanie czy to wszystko znowu miał ochotę strzelić oczami, ale tylko się oparł o oparcie trochę urażony. Wiecznie mało. Madox Noriega mógł zrobić w Excelu tabelkę ze wszystkimi swoimi kontaktami, ich numerami telefonu i danymi czym się zajmują, do tego z rozmiarem buta, a policji wiecznie było mało.
- Mi zaproponował kokainę, nie wiem czym jeszcze się zajmuje, ale nie patrzyło mu z oczu najlepiej, dlatego go spławiłem - bo Madox miał trochę czuja do ludzi, jakaś taka intuicja nim kierowała, jeszcze się na niej nie zawiódł. Patrzył na Pilar spod na wpół przymkniętych powiek, zawsze chciał wiedzieć co jej chodzi po głowie, ale no jednak ciężko mu było cokolwiek wyczytać z jej ciemnych oczu, oprócz tego, że jednak to dla niej MAŁO.
- Jak na moje oko, ale ja nie jestem jakimś znawcą - powiedział, chociaż jakby Madoxa posadzić obok jakiegoś policyjnego konsultanta do spraw narkotyków, czy kogoś takiego, to pewnie ten drugi mógłby się uczyć od Noriega - to on dopiero wszedł w biznes, chce sprzedawać tanio, szuka klientów, ma towar, ale nie wie gdzie go rozprowadzać. Więc jeśli ktoś szuka taniego koksu, do swojego klubu, burdelu, albo innej speluny, to szuka Marco - rozłożył ręce - ale ja mogę się nie znać - odchylił głowę do tyłu na te jej słowa dla mnie. Westchnął ciężko.
- Ja nie wiem co Ty będziesz musiała zrobić dla mnie Pilar, żeby mi się odpłacić - rzucił, ale pewnie i tak to zrobi dla niej. Miała u niego jakieś względy. Nie przychodziła tutaj jak jej koledzy rządząc się, tłukąc mu szklanki i wydając rozkazy, jakby był jakimś śmieciem. Raczej rozmawiali jak równy z równym. No i powiedzmy sobie szczerze, Pilar z tymi swoimi ciemnymi oczami i burzą gęstych włosów pewnie była najładniejszą policjantką, która tutaj zaglądała. A MAdox miał słabość do pięknych kobiet.
Kiedy się przysunęła to tłumaczył jej powoli koneksje przy tamtym stoliku, ale naprawdę nie spodziewał się, że ona znała tego trzeciego, wyglądał jak podrzędny alfons, taki wyciągnięty prosto z dna jakiegoś burdelu.
Madox wcale nie pomylił się z oceną. Jednak miał nosa do takich typów.
Kiedy Stewart się przekręciła, to się nie poruszył, jedynie palce zacisnął na oparciu za nią, Madox umiał panować nad odruchami, nie cofnął się, tylko jej słuchał, spojrzał w kierunku tego faceta, o którym mówiła. Krótko, ale zdążył obejrzeć go dokładnie. Dużo słów cisnęło mu się na usta, bo akurat Madox nie lubił burdeli, u niego tancerki były dobrze traktowane, zabawiały gości na parkiecie, czasem posiedziały z nimi w loży, nic więcej, a że niektóre same z siebie robiły dziwki, to już inna sprawa. Noriega tego nie popierał. Chociaż może powinien zrobić tutaj porządek, to w końcu porządny (bardzo) lokal. Z tym znęcaniem nad żoną to już w ogóle miał trochę flashbacki z Kolumbii, dlatego Madox Noriega nigdy nie będzie miał żony, bo jeszcze by jej niechcący jebnął, a potem porównywał się do swojego starego. Mógł się tego wypierać, ale był jak swój ojciec. Dużo po nim odziedziczył, na pewno gorącą głowę.
- Pilar... - warknął, kiedy powiedziała, że jeśli jej nie powstrzyma to zabije tego gościa. Znał ją, za dobrze ją znał, żeby w to nie uwierzyć. Nie chciał tutaj dzisiaj rozrób.
Kiedy wstała, to złapał ją mocno za rękę i chociaż mu się nie chciało, to też się podniósł, przyciągnął ją do siebie.
- Chica loca - spojrzał na nią z góry - Ciebie zawieszą, ja będę miał problemy, a tamtych dwóch gości zaszyje się tak, że nikt ich nie znajdzie. No chyba, że masz na tego Seeleya niezbite dowody, wtedy możesz go skopać i wyprowadzić w kajdankach, a ja będę zeznawał, że się przewrócił i upadł na krzesło, stół, a potem czyjąś pięść - popatrzył jej w oczy. Gdyby to nie była Pilar, to wcale by się w to nie wtrącał. Nie jego sprawa, nie jeden zwyrol bawił się dzisiaj w tym klubie, a Madox Noriega nie był jakimś pierdolonym bohaterem, czy zbawcą świata. Ale do Stewart miał słabość.
- Czyli chyba jednak zatańczymy - pociągnął ją na parkiet i oparł rękę na jej talii, żeby przypadkiem nie przyszło jej do głowy, żeby jednak iść i dojechać tego Seeleya, bo Pilar była naprawdę loca.
Wystarczyło, że spojrzał na Maddie, a on już był obok i przymilała się do Stewart.
- Ja pierdole Maddie, nie dzisiaj - rzucił strzelając oczami, a blondynka nadęła swoje i tak już nadęte usta. Madox przysunął się do Maddie i mówił jej do ucha, ale tak, że Pilar mogła ich słyszeć.
- Dwunastka, zanieś im drinki, od dziewczyn, dla tego w środku specjalność zakładu - Maddie pokiwała energicznie głową, aż jej cycki zafalowały.
- A mogę napluć? - zapytała niewinnie, jakby pytała, nie wiem, czy może dodać mu do drinka lód.
- Jesteś pierdolnięta... Ale możesz, tylko zamieszaj - powiedział Noriega znowu wywracając oczami, ale Maddie poszła zadowolona za bar - czasem ją uwielbiam, ale czasem ukręciłbym jej łeb - tym razem Madox zwrócił się już do Pilar, wciąż trzymał ją blisko siebie, wzrokiem odprowadził blondynkę. Maddie była tępa jak strzała, ale polewała drinki z takim urokiem, rozmawiała z klientami tak, że nie dało się od niej oderwać spojrzenia, no i przede wszystkim nigdy go nie zawiodła.
Obrócił Pilar, ale potem znowu przyciągnął ją do siebie, blisko, tak, że ich ciała się stykały, ale czego innego można się spodziewać po muzyce latynoskiej, do tego dość wolnej.

Pilar Stewart

tell me all you know

: pn paź 06, 2025 5:37 pm
autor: Pilar Stewart
Było jej mało. To prawda. Ale to dlatego, że Pilar Stewart potrzebowała konkretnych informacji, które wyjaśniłyby, dlaczego Seeley wspominał o Marco w swojej rozmowę telefonicznej, kiedy rozmawiał o nowym transporcie. Skoro typ tylko sprzedawał prochy i jeszcze dopiero zaczynał, raczej nie powinien być na tyle istotny, by o nim mówić. Szczególnie, że podczas tej rozmowy Arthur jednak ważył słowa i nie rzucał ich na wiatr. Coś tu się nie kleiło i Stewart miała to swoje wewnętrzne przeczucie, że było o więcej puzzli do układani, niż się to z początku wydawało. Dlatego tak ważne było, żeby Madox dowiedział się nieco więcej na temat Romo. Nawet za cenę tej przysłowiowej opłaty, na którą Pilar tylko uniosła brew. I może kącik ust trochę też.
To jak już się dowiesz, to daj mi znać — wywróciła oczami. Bo Madox to już nie pierwszy raz tak się zarzekał, że te jego informacje wcale nie są za darmo i mogą srogo kosztować, a jednak jeszcze ani razu nie przyszedł do Pilar z prośbą o przysługę. Obstawiała więc, że był na tyle samowystarczalny, że nie było takiej potrzeby. Oczywiście, istniała też opcja, że pewnego dnia przyjdzie do niej z czymś tak dużym, że wszystkie poprzednie się po prostu zsumują. Chociaż szczerze w to wątpiła. Noriega nosił w sobie za dużo udawanej dumy, by prosić innych o pomoc.
W przeciwieństwie do Pilar. Bo chociaż też lubiła być samodzielna i samowystarczalna — i nawet wychodziło jej to przez większość czasu — tak w tamtej chwili, gdy jej wzrok zawiesił się na Seeleyu, coś naprawdę w niej pękło. Ta silna skorupa samokontroli, którą miała wypracowaną prawie do perfekcji, po prostu trzasnęła w ułamku sekundy, robiąc niewielką szparkę, przez którą wylewała się cała złość i chęć mordu. Z początku tylko chciała podejść i go uderzyć, ale miała przeczucie, że gdyby faktycznie to zrobiła, nie potrafiłaby przestać. Że te wszystkie głosy w jej głowie krzyczącej Chloe i płaczącej Marie doprowadziłyby ją na skraj. Ale co się dziwić człowieku, który ostatnimi czasy spał dziennie tylko po dwie godziny. Nie dało się w tym wszystkim nie zwariować.
Jeszcze kiedy on tam był.
Taki zadowolony.
Tak blisko.
Na wyciągnięcie ręki.
Tak bardzo chciała dokończyć to, co zaczął Galen.
Drgnęła do przodu, gotowa ruszyć z impetem w stronę tego przeklętego stolika. Tylko, że nie mogła. Coś ją trzymało. A raczej ktoś. Spróbowała się wyszarpać. Nie mogła. I w sekundę pożałowała, tych wszystkich słów sprzed chwili. Trzeba mu było kurwa nic nie mówić i pozwolić adrenalinie działać, nie dopuszczając głowy do słowa. Teraz to nawet na siebie była zła. Ale jednak bardziej na Seeleya.
Rozmyśliłam się. Jednak możesz mnie puścić — warknęła pod nosem, ponownie próbując się wyszarpać, tylko że Madox już zdążył szarpnąć ją tak, że z widoku śmiejącego się oblecha Seeleya, miała przed sobą przystojną twarz Noriega. A oczy Pilar jakoś same odnalazły jego spojrzenie. Chciała tym wzrokiem wywiercić mu dziurę w głowie, żeby sobie jednak odpuścił i poszedł, ale na marne. I mogła za to winić tylko i wyłączenie siebie.
Uniosła wysoko brew, gdy powiedział, że będą tańczyć.
Nie chce już tańczyć — burknęła, próbując odwrócić się w stronę tych przeklętych stolików, ale uścisk Madoxa był tak silny i stanowczy, że Pilar mogła się tylko wić pod jego palcami bez większego skutku. — Kurwa, od kiedy się mnie tak słuchasz?! — to już rzuciła z większym wyrzutem, gdy tak zaciągał ją na parkiet. Madox zawsze uwielbiał robić ludziom na przekór — prosili go o jedno, on robił drugie. Dlaczego teraz było inaczej? Pewnie przekonała go ta gadka o sprzątaniu dużej ilości krwi. Może jakby poszła z nim na układ, że sama po sobie posprząta? Czy wtedy puścił by ją do Seeleya? Już miała zaproponować mu taki układ, kiedy tak przytrzymywał ją za biodra, ale nie zdążyła, bo obok wyrosła cycata blondynka, którą Madox wiecznie miał przy sobie niczym drugiego psa. A może trzeciego, jakby liczyć teraz Pilar?
Weź ją ode mnie, bo też oberwie — mruknęła pod nosem, może nawet bardziej do siebie niż do niego. Na codzień pewnie nic by nie miała przeciwko przymilającym się do niej kobiet, nawet by się jej to podobało, ale nie dziś. Nie w tamtej chwili, kiedy jedyne, o czym myślała, to krwiste mordy. I całe szczęście Madox szybko zareagował. Tylko potem zaczął gadać coś o jakimś specjalnym zamówieniu, a Pilar znowu poczuła narastający w ciele gniew.
No nie mów mi tylko, że jeszcze dasz mu dziwki pod nos?! — wyskoczyła na niego, zadzierając głowę w górę i wbijając gniewne spojrzenie to w jego, takie ciemne i pełne tajemnic. Taka była roztrzepana, że nawet nie pomyślała, że specjał wcale nie musiał oznaczać czegoś pysznego, a i że z tym napluciem to bardziej chodziło, ze do szklanki, a nie wcale tak, jak pomyślała Pilar. Bo z pewnością pomyślała coś innego. Dopiero kiedy Noriega wspomniał Maddie, żeby zamieszała, Stewart ROZWAŻYŁA, że może chodzić TYLKO o drinka. I dopiero wtedy jej wzrok nieco zelżał. — Co to jest ta specjalność zakładu? — dopytała, bo może jednak wcale nie znienawidzi Madoxa tak bardzo tego wieczoru, jak jeszcze chwile temu jej się wydawało? Zajrzała w jego ciemne oczy. Miał coś takiego w swoim spojrzeniu.. sama nie wiedziała, że w jednej chwili potrafił doprowadzać ją do szału, a zaraz potem jednak uspokajał i wyciszał.
I chociaż na początku Pilar po prostu stała jak obrażona kłoda, ruszając biodrami tylko tyle ile prowadziły jego dłonie na jej ciele, tak słuchając tej przeklętej, dobrej muzyki jakoś tak nieświadomie jednak wprawiła się w ruch. Z początku leniwie i niechętnie, jakby była na tym parkiecie za karę, a potem jednak jej hiszpańskie korzenie przejęły kontrolę, nie potrafiąc pozostać obojętnym na rytmiczną melodię. Umieściła dłonie na jego klatce piersiowej, a następnie przycisnęła je do umięśnionego ciała i przesunęła w górę, by po chwili zamykając jego szyję w delikatnym uścisku.
Wciąż była na niego zła, że ją zatrzymał, chociaż sama go o to poprosiła. Ale w tym wszystkim, kiedy jego dłonie przesuwały się po jej biodrach, a ciała ruszały idealnie w rym jak jeden organizm, może faktycznie coraz mniej myślała o tym, żeby iść zrobić Arthurowi krzywdę. Jasne, dalej chciała i pewnie gdyby Madox ją teraz pościł choćby na sekundę, to wykorzystałaby tą szanse, ale jednak w drobnym stopniu wracały od niej głosy rozsądku.
Dobra. Trochę to działa — przyznała po chwili, przyciskając ciało jeszcze bliżej i pozwalając mu umieścić kolano między jej udami, by jeszcze lepiej kontrolować wspólne ruchy w tańcu. — Rozprosz mnie jakoś, Madox. Nie wiem, opowiedz komu ostatnio ukręciłeś łeb. Obiecuje nie wsadzić cię za karty — poprosiła grzecznie, a przynajmniej o wiele grzeczniej, niż te wszystkie poprzednie wypowiedzi. Bo przecież wciąż była na niego zła.

Madox A. Noriega

tell me all you know

: pn paź 06, 2025 8:30 pm
autor: Madox A. Noriega
Może i Madox rzadko chodził do kogoś po przysługę, ale zdarzało się, tylko, że on wtedy nie prosił o jakieś informacje, prosił o rzeczy, których nie mógł załatwić sam. Więc, żeby Pilar się kiedyś nie zdziwiła, gdy przyjdzie do niej w środku nocy prosić o coś naprawdę dużego. Właściwie wolałby, żeby to się nigdy nie wydarzyło, bo jednak Noriega lubił kontrolować sytuacje, mieć rękę na pulsie, tak jak tutaj w klubie. Wszystko musiało chodzić jak w szwajcarskim zegarku, jakby kelnerki co do minuty wiedziały, kiedy przejść się po lokalu, tancerki kiedy usiąść, a kiedy szaleć na parkiecie, a dj jaką puszczać piosenkę. Więc kiedy weszli na parkiet to przywitał ich criminal baby, oh.
- Gdybyś Ty się mnie słuchała chociaż w połowie tak, jak ja Ciebie Pilar, to byłbym szczęśliwym człowiekiem, salvaje - mruknął, chociaż gdyby odjąć Stewart tę jej dzikość, to nie byłaby już taka sama. No i trzeba też wziąć pod uwagę fakt, że Madox się nikogo nie słuchał... Czasem, ale to były przysługi, a nie rozkazy, nie prośby. Przysługi. Za które kiedyś będzie chciał rewanżu. Chociaż tego tańca wcale tak nie traktował. Trochę go nawet bawiło to szarpanie z Pilar, kiedy on ją puszczał, ona robiła krok w tył, a on wtedy znowu ją chwytał, znowu przyciągał do siebie, blisko, tak, że miał ją tuż przy sobie, ciało przy ciele.
- Maddie akurat lubi czasem klapsy, więc może byście się dogadały - powiedział znowu zaglądając w oczy Pilar. Akurat Madox tak sobie gadał, a prawda jest taka, że nigdy nie spał z Maddie, bo była totalnie nie w jego typie. Za dużo sztucznych rzeczy, cycki, rzęsy, usta, paznokcie, ostatnio nawet wstrzykiwała sobie coś w policzki. Oczywiście Noriega za to płacił bo była to pewnego rodzaju inwestycja. Co zaraz pewnie uda im się zobaczyć, kiedy podejdzie do stolika Seeleya.
- Pilar... - syknął, kiedy powiedziała o tych dziwkach i przybliżył się do niej tak, że ich nosy prawie się stykały - w moim klubie nie ma dziwek - powiedział przez zaciśnięte zęby. Chociaż, to nie do końca była prawda, ale to są szczegóły. Obrócił ją jeszcze, a potem znowu przyciągnął opierając ręce na jej biodrach, prowadząc ją w rytm muzyki.
- Zobaczysz - rzucił tajemniczo na ta specjalność zakładu. W menu mieli kilka specjalnych drinków. A Maddie była specjalistką, jeśli chodzi o ich serwowanie. Kątem oka Madox widział jak je mieszała w shakerze. Kiedy Maddie to robiła, to przy ladzie zbierał się tłum gapiów, ciekawe dlaczego.
Gdy Pilar trochę spuściła z tonu, to pozwolił sobie na więcej wsuwając kolano pomiędzy jej nogi, a dłonią zjechał po jej tyłku, na udo, żeby unieść je do góry. Ale na to stwierdzenie, że trochę to działa wywrócił znowu oczami.
- To żeby zadziałało dobrze musiałbym Cię chyba zaprosić na górę - to rozprosz mnie odebrał trochę jak jakieś wyzwanie i pochylił się do niej, a jego usta zatrzymały się dosłownie dwa milimetry przed jej, tylko, że właśnie wyłapał, że Maddie wychodziła zza baru z drinkami, odsunął się, a gorących ust Stewart dotknął tylko opierając na nich kciuk - Ćsii… Musisz zobaczyć dziewczyny w akcji - rzucił i odwrócił Pilar tyłem do siebie, dłoń oparł na jej brzuchu. Chciał ją do siebie przyciągnąć, żeby plecami oparła się o jego tors, ale ona znowu zrobiła krok w kierunku Seeleya i Madox nie wymierzył odległości, i kiedy Stewart uderzyła tyłkiem w jego biodra to aż stęknął.
- Delicado como siempre - delikatna jak zwykle, szepnął jej do ucha, a później oparł głowę na jej ramieniu. Maddie już podeszła do stolika z dumnie wypiętą piersią, chichotała, pochylała się prawie do samego blatu, gdy kładła na nim szklanki, a Seeley i jego kumple aż ślinili się na jej widok. Jeszcze na dokładkę dziewczyny z loży obok, które tu pracowały, ale w zasadzie mogły wyglądać na jakieś zwykłe dziewczyny, które przyszły się tutaj zabawić, pomachały do nich wesoło. Mogło to rzeczywiście wyglądać tak, jakby stawiały im drinka. Później Seeley i jego ekipa się tam przysiądą, dziewczyny raz z nimi zatańczą, zostawią na stole szklanki. A przecież to jest klub, w takich klubach różne rzeczy dosypują do drinków, trzeba u-wa-żać.
- Nie wiem tylko... - zaczął Madox, a jego ciepły oddech omiótł szyję Pilar, kiedy szeptał jej do ucha - czy specjalność zakładu to sraczka stulecia, czy za pół godziny będzie leżał w łazience i rzygał pod siebie, zawsze mi się to myli ze specjalnością szefa, ale zobaczymy - stwierdził. W sumie sam był ciekaw, a taki element zaskoczenia to zawsze większa zabawa, więc wolał tego nie sprawdzać.
Kiedy Seeley z kolegami przysiedli się do dziewczyn, to Madox znowu odwrócił Pilar do siebie przodem, żeby się na to nie nakręcała, bo będzie przecież miała swoją małą zemstę. Gdzieś tam wyłapał spojrzenie jakiegoś ochroniarza i wystarczyło, że na niego skinął, a ten zaczął się kręcić koło tamtej loży. Skoro dwóch na trzech tamtych facetów miało ciężką rękę, to jednak wolał dmuchać na zimne.
Odchylił Pilar do tyłu, tak, że jej długie włosy prawie zamiotły podłogę, przesuwając ręką po jej pośladku i udzie, pochylił się nad nią i spojrzał jej głęboko w oczy, nosem musnął skórę na jej szyi i zaciągnął się zapachem jej perfum. Kiedy ją postawił to wciąż patrzył jej w oczy, trochę w oczy, a trochę na usta.
- To teraz, skoro ja zrobiłem Ci małą przyjemność, to Ty zrób mi i opowiedz dlaczego Ty siedzisz na podsłuchu? Przecież macie do tego te mądre programy, które wyłapują konkretne słowa - coś mu się tutaj nie kleiło i Madox po prostu chciał wiedzieć co, bo lubił wiedzieć, wszystko.
Kiedy dziewczyny z loży podniosły się, żeby wyciągnąć Seeleya i jego kolegów na parkiet, to Noriega dla bezpieczeństwa ściągnął z niego Pilar. Znowu do tej zacisznej loży, tylko tym razem posadził ją na swoim miejscu na przeciwko drzwi, a sam usiadł na przeciwko niej, żeby ją trochę zasłonić. Nienawidził siedzieć plecami do drzwi. Ale taki był dzisiaj dla niej miły, że chciał, żeby miała lepszy widok na minę Seeleya, kiedy będzie pędził do kibla. Chociaż pewnie będzie się musiała wychylić zza jego szerokich barów, zwłaszcza, że Madox oparł łokcie na stole i pochylił się w jej kierunku.
- No słucham... - zachęcił ją, żeby mu trochę naświetliła sytuację.

Pilar Stewart

tell me all you know

: wt paź 07, 2025 12:01 am
autor: Pilar Stewart
A skąd miała wiedzieć, że w jego klubie nie było dziwek? Przecież w takich miejscach jak to, to była codzienność. Wystarczyło się rozejrzeć. Połowa kobiet była ubrana tak skąpo i łasiła się do obcych facetów, pijących drogie whisky, że nie dało się wysuwać innych wniosków. Madox mógł sobie tworzyć idealny obrazek swojego klubu, dopinając wszystko na ostatni guzik, ale nie był w stanie zapanować nad wszystkim, co działo się w ścianach Emptiness. I tak szczerze to Pilar miała to gdzieś. Niech się tam dzieje wola nieba, jednak nie byłaby w stanie zgodzić się na to, by jeszcze dogadzać takiemu zwyrolowi jak Seeley. I autentycznie była gotowo bić się o to (dosłownie), żeby żadnego specjału mu nie serwować. Nawet jakby miała się w tamtym dokładnie momencie odwinąć i zaserwować Madoxwoi soczysty kop kolanem w kroczę. I może zaczęła to nawet rozważać, ale ten bardzo skutecznie zaczął ją rozpraszać. Szczególnie tą ścieżką pełną intensywnego dotyku, w jaką wyruszyła jego dłoń zaczynajac od biodra, przez tyłek a na kończąc na udzie. Pilar nie protestowała. Pozwalała mu prowadzić. Lubiła gdy mężczyzna wiedział jak poruszać się w tańcu, a Madoxowi wychodziło to wyjątkowo dobrze. Ciekawe ile dziewczyn obracał dziennie na tym parkiecie, zastanowiła się na moment. Ale tylko na moment, bo potem już była zajęta przewracaniem oczu.
Ah tak? — prychnęła prosto w jego twarz, podczas gdy biodrami naparła jeszcze mocniej na te jego i poruszyła nimi w rytm muzyki. — A co fajnego masz na górze? — spytała wyzywająco, chociaż raczej łatwo było się domyślić, co miał na myśli. — Jakieś planszówki? Karty? Chętnie zniszczyłabym cię w pokera — bo w pokera to Stewart grała całkiem nieźle. Może gdyby nie pracowała w policji i nie musiała się aż tak pilnować, zarywałaby nocki w kasynach. Już miała to dodać do rozmowy, kiedy Madox przysunął się do niej tak blisko, że czuła jego oddech na swoich ustach. Mimowolnie uniosła dłoń do jego twarzy, by móc odpowiednio zareagować na te zaczepki, ale nim zdążyła cokolwiek więcej zrobić, już wirowała w powietrzu, obracając się o dziewięćdziesiąt stopni.
Musiała przyznać, że efektywnie ją uciszył, bo nawet słowem się nie odezwała, kiedy skierował jej spojrzenie na Maddie. Gracja z jaką ta kobieta się poruszała przy takich gabarytach naprawdę zostawiała człowieka pod wrażeniem. I to nie tylko Pilar, bo Arthur i jego koledzy aż się cali obślinili, gdy dziewczyna nachyliła się nad stołem. Chociaż on najbardziej. Patrzył na wszystkie miejsca, na które nie powinien. A Stewart znowu zaczęło zalewać do uczucie złości. Chciała nawet ruszyć przed siebie, jednak Madox trzymał ją przy sobie wystarczająco stanowczo, by wiedziała, że nie miała szans. Oparła wiec głowę o jego klatkę piersiową, a dłoń umieściła na tej jego, która znajdowała się na brzuchu Pilar i mocno zacisnęła. Dobrze się nią opiekował, chociaż gdyby tak podłożył jej jeszcze pod nogi coś, na czym mogłaby się wyżyć, byłoby już dziesięć na dziesięć.
Sprawdzasz moją cierpliwość? — rzuciła zniecierpliwiona, gdy Maddie wciąż ich obsługiwała, a Seeley ponownie obszedł ją od tyłu i spojrzał na jej pośladki. Bo serio, patrzenie na tą całą scenkę było dla Pilar prawdziwą t o r t u r ą. A z każdą sekundą, w której Seeley mógł być sobą i świetnie sie bawił, Stewart miała ochotę rozbić jego twarz o kant stołu, przy którym właśnie stał.
I może nawet by spróbowała, gdyby nie kolejne słowa Madoxa. Wypowiedziane gdzieś pomiędzy jej uchem a ciepłą szyją, na której momentalnie pojawiła się gęsia skórka. Tylko Pilar sama nie wiedziała, czy było to spowodowane jego obecnością, czy może jednak tym, co powiedział. A może i tym i tym? W każdym wypadku, spodobało jej się to, co usłyszała i poczuła.
Mam się zadowolić tym, że zasra lub zarzyga ci cały kibel? — spytała po chwili, obserwując jak grupka dziewczyn ochoczo zaprasza ich do siebie, podczas gdy jej dłoń zawędrowała gdzieś do tyłu i w całym tym delikatnym lecz zmysłowym tańcu odnalazła kark Madoxa. — Chociaż im dłużej o tym myślę, tym coraz bardziej mnie to zadowala — wbiła nieznacznie paznokcie w jego skórkę i przejechała palcami wzdłuż nagiej szyi, pozostawiając delikatny, jasny ślad. Jej biodra wciąż poruszały się rytmicznie na strony, a kiedy Seeley wstał od stołu, Pilar aż się wyprostowała i jeszcze bardziej wbiła w ciało Noriega. Tylko co z tego, skoro nie dane jej było zobaczyć co dalej, bo w następnej chwili już była do nich tyłem.
Daj mi patrzeć — poprosiła. Nawet grzecznie. Tylko co z tego, skoro Madox zamiast odwrócić ja do siebie plecami, przechylił do tyłu, zawieszając cały ciężar jej ciała na swojej ręce. A Pilar z automatu wystawiła jedną nogę w górę, ułatwiając mu dostęp do uda, ale i również tworząc tym samym prawdziwą, taneczną figurę. Chociaż nie do końca, bo jej dłoń zamiast na ramieniu Madoxa, znalazła się na samym środku jego koszuli, zaciskając palce w dziwnym niedoczekaniu. Jakby chciała przyciągnąć go jeszcze bliżej, zapraszając do tego wyzwania. Tylko ponownie, jedyne co poczuła, to chłodny powiew wiatru, bo znowu zmieniali pozycje.
Mam ci zrobić przyjemność opowieściami o podsłuchu? — uniosła wysoko brew, przyglądając u się uważnie. — Znam o wiele lepsze sposoby — teraz i ona przeniosła wzrok na jego usta. Po raz pierwszy tego wieczoru tak jawnie i bezczelnie. Ale nie po raz pierwszy, Madox szarpnął ją nie w tym kierunku, w którym bo sobie tego życzyła. Aż z jej ust wydał się jęk niezadowolenia. Pomimo tego pozwoliła zaprowadzić się z powrotem do loży.
No co mam ci powiedzieć? — opadła na siedzenie, tym razem to, na którym to on wcześniej siedział i wbiła spojrzenie w ciemne oczy. — Typowa Pilar, wszystko musi załatwić sama — przez chwilę liczyła, że taka odpowiedź mu wystarczy, jednak po jego minie łatwo mogła stwierdzić, że nie było nawet takiej możliwości. — Od kiedy tak cię interesuje co robię, co? — zlustrowała jego pozycję i również się nachyliła, opierając łokcie o chłodny blat. Chociaż co jakiś czas odchylała nieznacznie głowę i spoglądała w stronę parkietu, jakoś nie mogła powstrzymać się, by nie skupić większość uwagi na ciemnych oczach Madoxa. Przyciągały ją jak magnes, kiedy z takim zainteresowaniem się w nią wwiercały. A to dlatego, że czekały, aż Pilar w końcu zacznie gadać.
Nie ma mądrych podsłuchów, bo policja nie wie, że go w ogóle podłożyłam — wyrzuciła w końcu z siebie, przy okazji na moment zerkając jak Seeley koślawo porusza się po parkiecie. A potem upiła resztkę tego drinka, co go zostawiła zanim poszli tańczyć. Był już cały ciepły i nie taki dobry jak na początku, ale zawsze coś. Czuła na sobie wzrok Madoxa, nawet kiedy swój chowała w szklance. Wciąż było mu mało. — Oj, bo dostaliśmy informacje od burdelmamy w Trzech Świnkach o burdelu w Quebec, gdzie podobno przewożą te wszystkie dziewczyny. I oczywiście ja chciałam tam jechać pod przykrywką — bo to akurat była najbardziej oczywista rzecz na całym świecie. A przynajmniej dla każdego, kto kiedykolwiek poznał Pilar Stewart. — A że Waits to cipa, wypisał się ze wszystkiego i powiedział, że to zły pomysł — wyzerowała swoją szklankę i odstawiła tuż obok dłoni Madoxa, przez przypadek muskając przelotnie jego dłoń. — No to musiałam sobie znaleźć zastępstwo. Za jego plecami. Wiec wzięłam Wyatta — tym razem złapała za szklankę whiskey, która należała do Noriega i ją również bezczelnie wyzerowała, chociaż nie było tam dużo. Podniosła na niego spojrzenie. No co? Przecież wiedział nie od dziś, że Pilar była pierdolnieta, tak? To co się dziwić, że pojechała do burdelu z głównym podejrzanym w sprawie. — Poudawaliśmy parę, udało nam się porozmawiać z jedną z dziewczyn, Marie, która została porwana i sprowadzona z Hiszpanii. To właśnie ona powiedziała nam o.. — tu przerwała na moment, ponownie tego wieczoru czując jak zbiera się w niej złość na same wspomnienie tego spotkania w Quebec. — o tym zwyrolu, co teraz bawi się najlepsze na twoim parkiecie. A że Wyatt razem z nim pracuje, to umówił nas na kolacje do jego willi. Podłożyliśmy podsłuch, a Seeley jeszcze przy okazji dostał po mordzie — widziała tą uniesioną brew Madoxa, więc prychnęła delikatnie i przysunęła się jeszcze bliżej na tym stole. — Od Galena, nie ode mnie — wyjaśniła od razu. — Po mnie miałby o wiele lepszą pamiątkę — patrzyła już tylko na Madoxa. Wwiercała w niego swoje spojrzenie, jakby chciała wyczytać w jego głowie, co teraz sobie o tym wszystkim myślał. — O wiele większą i bardziej trwałą pamiątkę — uśmiechnęła się delikatnie. Bo jednak sama fantazja o tym, jak bardzo mogła mu zagwarantować piekło na ziemi, działała na nią ekscytująco. A może to jednak ta obecność Madoxa. Wyciągneła się jeszcze bardziej w jego stronę, nawet nie zauważając, kto przechodził obok.
Anita? — dźwięk jego głosu w sekundę przyprawił Pilar o chłodny dreszcz, a jej dłoń już o wiele bardziej intencjonalnie odnalazła tą Madoxa.

Madox A. Noriega

tell me all you know

: wt paź 07, 2025 3:29 pm
autor: Madox A. Noriega
- Poker brzmi dobrze - rzucił, bo Madox też był w pokera świetny, umiał blefować, trzymać nerwy na wodzy, mogliby z Pilar być równymi sobie przeciwnikami - ale tylko rozbierany - jakby na potwierdzenie swoich słów, albo po prostu dla zaczepki, wsunął czubki palców pod materiał jej sukienki marszcząc go delikatnie.
Kiedy już stała do niego plecami i obserwowała Seeleya, to trzymał ją mocniej, jeszcze ta loca chica gotowa byłaby mu się wyrwać i pobić tego gościa tylko dlatego, że gapił się tak intensywnie na Maddie.
- Maddie może nie wygląda, ale jakby chciała, to zabiłaby go w sekundę - powiedział jej do ucha, ale to wcale nie był żart. Maddie uwielbiała wszystko co sztuczne i... sporty walki. Swego czasu nawet brała udział w jakiś walkach w klatce i Madox prawie z takiej klatki wyciągnął ją do swojego klubu. Nie dość, że Maddie była mu wierna jak pies, była wizytówką jego klubu, i umiała tych wszystkich facetów urobić w pół sekundy, to jeszcze była urodzonym zabójcą. Może gdyby była ciut inteligentniejsza to Madox zrobiłby ją menadżerem, a tak nosiła zaszczytne miano jego... lewej ręki. Ale w sumie to nawet jej to pasowało, czuła się wyróżniona.
W zasadzie kiedy Pilar to powiedziała, o tym zasraniu, albo zarzyganiu całego kibla, to Madox na moment się zawiesił. Kurwa... chyba nie przemyślał tej sprawy. Nawet zerknął na Maddie, bo może mogłaby ich wyprowadzić zanim to się wydarzy. Ale Maddie siedziała już przy ladzie i bardzo intensywnie oglądała swoje paznokcie grzebiąc przy nich, pewnie jutro przyjdzie i mu powie, że jej się jeden złamał i musi iść na nowe.
- Wolałbym, żeby to się już stało poza lokalem... - rzucił pochylając głowę bliżej jej policzka, ale później sobie pomyślał, że jakby facet miał się posrać mu za klubem, to może już lepiej w toalecie, chociaż pewnie Noriega będzie musiał jutro za to przepraszać sprzątaczki. A jednej dał wolne... po tym jak dzisiaj była świadkiem tego złamania otwartego. Jak będzie jutro musiał sam sprzątać te kible, to już nigdy w życiu nie sprawi Pilar Stewart takiej wątpliwej przyjemności.
- No i zobacz Pilar, Ty jesteś zadowolona... ja też jestem - mruknął jej do ucha, kiedy jej paznokcie dotknęły jego karku. Noriega miał słabość do Latynosek, albo do Pilar? Może do obu, nie dość, że to była gorąca krew, to jeszcze takie dziewczyny po prostu potrafiły się ruszać, czuły muzykę całym ciałem. I Madox czuł to pod opuszkami palców, kiedy one wędrowały po rozgrzanej skórze Stewart.
- A ja bym wolał, żebyś patrzyła na mnie - mruknął tylko w jej szyję, gdy już ją stawiał do pionu. A kiedy zapytała o te opowieści o podsłuchu uśmiechnął się delikatnie.
- Lubię takie historie - bo Madox lubił wiedzieć kto prowadzi sprawę i jak to robi, zwłaszcza gdy miał się czegoś dowiedzieć, po prostu nie lubił strzelić jakiejś gafy. A zresztą, uwielbiał też historie Pilar i czuł, że ta również go nie zawiedzie.
Na te jej kolejne słowa strzelił teatralnie oczami.
- Nie wątpię, że znasz, ale jakoś jeszcze nigdy ich nie użyłaś, żeby wyciągnąć ze mnie jakieś informacje - może powinien następnym razem zamiast od razu jej tak wszystko mówić, to powiedzieć, żeby go przekonała? Tylko, że Madox był pewny, że by to zrobiła. No i dzisiaj niby nie miał czasu na jakieś gierki, a właściwie to ochoty, chociaż po tym tańcu, to jednak trochę mu się zachciało... żyć. Ten wieczór mógłby jeszcze trochę potrwać.
Patrzył na nią kiedy zaczęła swoją opowieść, ale rzeczywiście oczekiwał czegoś więcej, skoro jutro będzie musiał dopłacić sprzątaczce za ekstra czyszczenie toalety. Pochylił się do przodu i wbił w nią spojrzenie, jakby chciał ją prześwietlić i dowiedzieć się co siedziało w tej loco głowie.
- Zawsze mnie interesuje co robisz - powiedział, ale zaraz się uśmiechnął - bo najczęściej robisz bardzo cosas traviesas - niegrzeczne rzeczy. Takiej opowieści się spodziewał. No i kiedy zaczęła mówić, to musiał stwierdzić, że wcale się nie zawiódł.
Słuchał jej wpatrzony w jej oczy, z miną raczej poważną, ale kiedy doszła do tego fragmentu, że wzięła Wyatta do burdelu to uniósł jedną brew.
- Głównego podejrzanego? - zapytał, ale nie czekał na odpowiedź, bo już ją znał. Z każdym jej kolejnym słowem jeden kącik jego ust unosił się coraz bardziej do góry, by na końcu po prostu parsknąć śmiechem.
- Jesteś niemożliwa Pilar. Ale czego ja się mogłem po Tobie spodziewać? I tak dobrze, że nie wpadłaś na to, żeby wskoczyć do jednego z kontenerów i robić infiltracji w tym burdelu od środka - znowu się roześmiał, a potem przysunął jeszcze bliżej niej, znowu dzieliły ich tylko centymetry - gdybyś nie była u niego na kolacji, to załatwiłbym Ci z nim prywatną sesję w wyciszonym pokoju - uśmiechnął się delikatnie, bo trochę liczył, że jeszcze bardziej rozbudził jej fantazje na temat skopania Seeleya, nie mógł przyznać, że sam by też chętnie tego nie zobaczył, co prawda Madox nie za bardzo lubił brudzić sobie rączki takimi gnidami, od tego miał swoich goryli, ale czasem po prostu sobie popatrzył, czy kości równo się łamią, czy coś.
Uśmiech jednak momentalnie zszedł z jego twarzy, gdy usłyszał za plecami ten głos. Nie znał go, ale wiedział do kogo należy, wystarczyło tylko jedno spojrzenie na Pilar. Anitę?
Pierwszy zareagował Sombra, który w jednej chwili stanął przed Seeleyem i zaczął warczeć. Druga zareagowała Maddie, która zsunęła się leniwie ze stołka, ale nie podeszła. Może jednak nawet jak Noriega siedział plecami do wejścia, to tak łatwo by go tutaj nie zajebali?
Madox wstał i odwrócił się, a Sombra zrobił krok w przód pokazując zęby. Zanim Noriega zdążył odwołać psa, to do ich uszu dotarł soczysty pierd, nawet ta głośna muzyka go nie zagłuszyła, nawet chyba dotarł do Maddie, która już szczerzyła się wesoło.
- Sombra calma - rzucił Madox do psa, a ten się cofnął, ale i tak już było chyba za późno. Bo Arthur Seeley już się chyba... zesrał ze strachu. Noriega spojrzał jednak na niego z kamienną twarzą i wskazał mu łazienki, a właściwie to nie, wskazał przeciwną stronę.
- Tam są toalety - rzucił. Seeley chciał jeszcze spojrzeć na Pilar, przechylił się w bok, ale potem dało się słyszeć jak wszystkie wnętrzności mu się chyba skręcają w supeł, aż brązowy doberman postawił uszy patrząc na niego dziwnie. Zwątpił, złapał się za zadek i poleciał w kierunku w którym wskazał mu Madox, tylko, że tam nie było łazienek, a zaplecze z zakazem wstępu. Więc Arthur musiał zawrócić i ruszyć w drugą stronę.
Madox go obserwował, Pilar pewnie też, jak szedł małymi kroczkami przez parkiet pomiędzy tańczącymi z miną, która wyrażała więcej niż tysiąc słów.
- Ja pierdole, żeby tylko nie zabrudził parkietu, tydzień temu wymieniałem na nim szyby... Bo wtedy to go własnoręcznie zatłukę - mruknął odprowadzając Seeleya spojrzeniem. Sombra usiadł i Madox też, ale schylił się do psa, żeby go pogłaskać i wytarmosić za uszy.
- Buen chico - nazwał go dobrym chłopcem i poklepał po łbie, a później odwrócił się do Pilar i rzucił jej spojrzenie unosząc jedną brew - Anita? To na co masz ochotę? - zapytał, chodziło mu o drinka, bo zdążyła wypić swojego i jeszcze tego jego, chociaż był już ciepły i Madox i tak by go nie skończył.

Pilar Stewart