Chestnuts & Squirrels
: ndz paź 05, 2025 11:01 pm
				
				Lucas Miller 
Lucas to dobry chłopak, nie wiem, skąd masz takie przyjaciela. Przygotowałam dla niego ciasteczka. Tyle nasłuchała się od matki o jej ostatnim wieczorze. Podobno nawet Churro, uroczy kundel Claire, wystraszył się odoru właścicielki tak bardzo, że uciekł przed nią i nie podchodził dwa dni. Za to przez kolejne cztery dni mamusia wraz z tatą opiewali zajebistości Lucasa. To przecież taki miły chłopak, a ty niecna, ladacznico, powinnaś uważać z alkoholem. Claire jedynie potakiwała. Działali jej na nerwy. Problem tkwił w jednym. Nic nie pamiętała. Cały świat był dla niej jak dziwne półcienie, a następnego dnia nic nie zjadła.
Wodę wypiła dopiero po 22 i znowu spała.
Kolejny dzień wcale nie był lepszy, czuła jak jej organizm odmawia całkowicie współpracy. Wszystko ją bolało, a na ciele miała dziwne siniaki. Za to jej matka dalej piała głośno. ZAJEBISTY LUCAS. Więcej powinnaś mieć takich przyjaciół. Zero współczucia względem własnej córki. Miała go dość. Nawet nie pamiętała, co wyrabiała. Pewnie wymiotowała, tyle widziała po sukience. Wyczuła to też ze zapachu własnych włosów. Za to bała się opowieści. Stąd zwlekała, ile mogła z jakąkolwiek wiadomością do Lucasa. Charlotte na pewno odpowiednio go zabawiała (oglądali wspólnie netflixa, chodzili na pizzę, czy inne rzeczy, które robiła para).
Stąd Claire wybrała milczenie.
Jeśli było naprawdę źle, Miller pierwszy by się nie odezwał.
Za to ona próbowała dowiedzieć się czegokolwiek od Cindy i Mindy, były za to na tyle puste, że nic nie pamiętały.
Cisza wydawała się być sensownym wyborem.
Chociaż wybór darmowego ZOO z przepięknym placem zabaw blisko mieszkania Lucasa już nie wydawał się na tyle sensownym wyborem. Mogła na niego wpaść, ale oglądanie kapibar, pand, alpak, czy innych zwierząt było zbyt kuszące. Nie potrafiła usiedzieć w domu. Podobnie skusił ją plac zabaw, na którym rósł przepiękny, wysoki kasztanowiec. Claire miała w sobie coś z dziecka. Pewnie dlatego zaczęła je zbierać, by po chwili urządzić konkurs: na ile metrów rzucę kasztanem.
I tak rzuciła, że trafił w Millera.
— O kurczaczki, przepraaa-— tyle zdążyła powiedzieć, zanim zdała sobie sprawę, kogo trafiła. Ze wszystkich osób musiała spotkać, tą którą uniakała? — Lucas, japitole — wymamrotała pod nosem, czując narastające zażenowanie. Aż schowała twarz w dłoniach. Może wtedy by jej nie zauważył?
			Lucas to dobry chłopak, nie wiem, skąd masz takie przyjaciela. Przygotowałam dla niego ciasteczka. Tyle nasłuchała się od matki o jej ostatnim wieczorze. Podobno nawet Churro, uroczy kundel Claire, wystraszył się odoru właścicielki tak bardzo, że uciekł przed nią i nie podchodził dwa dni. Za to przez kolejne cztery dni mamusia wraz z tatą opiewali zajebistości Lucasa. To przecież taki miły chłopak, a ty niecna, ladacznico, powinnaś uważać z alkoholem. Claire jedynie potakiwała. Działali jej na nerwy. Problem tkwił w jednym. Nic nie pamiętała. Cały świat był dla niej jak dziwne półcienie, a następnego dnia nic nie zjadła.
Wodę wypiła dopiero po 22 i znowu spała.
Kolejny dzień wcale nie był lepszy, czuła jak jej organizm odmawia całkowicie współpracy. Wszystko ją bolało, a na ciele miała dziwne siniaki. Za to jej matka dalej piała głośno. ZAJEBISTY LUCAS. Więcej powinnaś mieć takich przyjaciół. Zero współczucia względem własnej córki. Miała go dość. Nawet nie pamiętała, co wyrabiała. Pewnie wymiotowała, tyle widziała po sukience. Wyczuła to też ze zapachu własnych włosów. Za to bała się opowieści. Stąd zwlekała, ile mogła z jakąkolwiek wiadomością do Lucasa. Charlotte na pewno odpowiednio go zabawiała (oglądali wspólnie netflixa, chodzili na pizzę, czy inne rzeczy, które robiła para).
Stąd Claire wybrała milczenie.
Jeśli było naprawdę źle, Miller pierwszy by się nie odezwał.
Za to ona próbowała dowiedzieć się czegokolwiek od Cindy i Mindy, były za to na tyle puste, że nic nie pamiętały.
Cisza wydawała się być sensownym wyborem.
Chociaż wybór darmowego ZOO z przepięknym placem zabaw blisko mieszkania Lucasa już nie wydawał się na tyle sensownym wyborem. Mogła na niego wpaść, ale oglądanie kapibar, pand, alpak, czy innych zwierząt było zbyt kuszące. Nie potrafiła usiedzieć w domu. Podobnie skusił ją plac zabaw, na którym rósł przepiękny, wysoki kasztanowiec. Claire miała w sobie coś z dziecka. Pewnie dlatego zaczęła je zbierać, by po chwili urządzić konkurs: na ile metrów rzucę kasztanem.
I tak rzuciła, że trafił w Millera.
— O kurczaczki, przepraaa-— tyle zdążyła powiedzieć, zanim zdała sobie sprawę, kogo trafiła. Ze wszystkich osób musiała spotkać, tą którą uniakała? — Lucas, japitole — wymamrotała pod nosem, czując narastające zażenowanie. Aż schowała twarz w dłoniach. Może wtedy by jej nie zauważył?