Strona 1 z 1

not all those who wander are lost

: śr paź 08, 2025 9:35 am
autor: heath macguaire
002.
Po ostatnich wydarzeniach wyjazd za miasto w jego przypadku był jak najbardziej wskazany. Potrzebował się zdystansować od swojego spotkania z Gabe’em, które wywołało w nim więcej emocji, niż się spodziewał. Myślał, że szybciej się otrząśnie, ale nic z tego, nawet skupienie i zaangażowanie w pracę mu nie pomagało, choć zazwyczaj stanowiło najlepsze remedium na natłok myśli w jego głowie. Zdawał sobie sprawę z tego, że to pewnie nie najlepszy sposób na radzenie sobie z problemami, ale po pierwsze naprawdę miał sporo pracy, a po drugie nic nie działało tak dobrze. Praca w szpitalu była tak pochłaniająca, że dosłownie nie miał czasu, aby zastanawiać się nad czymkolwiek innym. A skoro to nie działało, to pomyślał, że może jakieś zdrowsze sposoby okażą się bardziej skuteczne i stąd pojawił się w jego głowie pomysł na to, aby wyjechać za miasto.
Postanowił, że weźmie ze sobą Connora — ich prace sprawiały, że często nie mieli możliwości zgrania ze sobą swoich grafików, a być może z wyprzedzeniem udałoby im się coś zorganizować. I tak też się stało. Ich celem było położone o około godziny drogi od Toronto Barrie, gdzie znajdowało się urocze jezioro razem z terenem zielonym. Heath pomyślał, że to idealne miejsce na wycieczkę i relaksację, która niewątpliwie przydałaby się również Connorowi, a przynajmniej tak uważał. Co prawda sam nigdy nie jeździł karetką, ale wielokrotnie rozmawiał z kierowcami i dzięki temu przekonał się, jak trudna i stresująca jest to praca. On siedział spokojnie w swoim gabinecie, kiedy oni musieli przedzierać się na sygnale czasami przez całe miasto, które niejednokrotnie było przecież zakorkowane. Macguaire potrafił działać pod presją — inaczej chyba nigdy nie skończyłby swoich studiów — ale wszystko miało swoje granice.
Wyjechali z samego rana samochodem Heatha. Odebrał przyjaciela spod jego mieszkania i w końcu wspólnie opuścili granice Toronto. Wcześniej Macguaire kilkukrotnie sprawdzał trasę, dlatego miał poczucie, że mniej więcej wie, gdzie jechać, choć i tak włączył sobie nawigację dla pewności. Był pewien, że nie przeżyłby w świecie, w którym mógłby korzystać tylko ze zwykłej mapy. W pewnym momencie ich podróży nawigacja zaczęła mu coś szwankować. — Chyba coś się zepsuło, mógłbyś spojrzeć? — poprosił Connora i podał mu swój telefon. Nie chciał w trakcie jazdy patrzeć w komórkę, a niestety byli teraz na trasie i nie było jak nigdzie zjechać. Heath zaczął się trochę stresować, ale powtarzał sobie, że to nic takiego. Najwyżej będą musieli nadłożyć kawałek drogi, ale przecież to żaden koniec świata. Czuł się jednak odpowiedzialny za tę wycieczkę, więc poczuł również lekką winę związaną z tym, że coś idzie nie tak.

Connor Walker

not all those who wander are lost

: czw paź 09, 2025 11:49 pm
autor: Connor Walker
#później_sprawdzę

Connor odkąd wznowił kontakt z Camellią, miał wrażenie, że świat stał się bardziej wyrazisty i pełen ciepłych barw. Oczywiście, bał się w środku, że pewnego dnia przeżyje powtórkę z rozrywki, a raz nawet miał taki sen, gdzie choć mówił, to ona nie słyszała jego słów. No ale, gdy zaproponowano mu wspólny wypad za miasto, zgodził się bez większego zastanowienia, czy zawahania - szczególnie, że przez grafiki, ich spotkania odbywały się w przeróżnych odstępach czasowych Uroki dorosłości.
Poza uzgodnionym terminem, bardzo podobało mu się miejsce do którego mieli się udać tj. miejsce docelowe, ponieważ jezioro kojarzyło mu się z czasem, kiedy razem z Camellią podziwiali Perseidy. Nie wiedział czy będą wracali przed zmrokiem ale jeśli nie, to oczywiście planował choćby przez chwilę unieść głowę i gapić się w gwiazdy oraz księżyc. Już raczej nie zamierzał wchodzić do wody z tego względu, iż temperatura na zewnątrz nie była tak przyjemnie ciepła, jak w sezonie letnim. Jasne, mógł się przełamać i sprawdzić, czy woda nadawała się do wejścia ale jakoś tak nie czuł takiej potrzeby, a poza tym, musiał pilnować swojego zdrowia bo nie chciał martwić się o osobę zastępującą.
Mając na uwadze wyjazd o świcie (lub nawet chwilę przed), zrobił zakupy wcześniej - kupił chociażby 4 puszki napojów energetycznych, ciastka (zbożowe) i batony KitKat - wszystko spakował do plecaka, który nosił ze sobą podczas m.in. wycieczek, czy po prostu spacerów - był to naprawdę dobry plecak, ponieważ nie był taki jak szkolny, a mimo to, miał całkiem sporo kieszonek i można było wbrew pozorom całkiem sporo do niego spakować (ze dwa czteropaki na pewno by weszły).
Słysząc słowa Heatha, skinął głową i spojrzał na prowadzącą ich nawigację, która jakby straciła połączenie.
- Dziwne... jak wyjeżdżaliśmy z Toronto to działała. - odparł, pukając w szybkę jakby miało to jakoś pomóc.
- Mógł Ci się skończyć internet w telefonie? - spytał, podejmując się standardowej dla IT procedury, czyli wyłączył, a następnie włączył smartfon. Jakby jasne, praktycznie każdy teraz używał internetu, ale nie sądził, żeby Heath miał jakieś limity na net nałożone.
- A zobaczę jak tam na moim wygląda nawigacja. - i po tych słowach wziął swój telefon komórkowy do ręki i wszedł do aplikacji Google Maps, lecz tu po wpisaniu adresu, nie pokazywała się żadna trasa.
- Coś jest nie tak.... - powiedział zaniepokojony.
- Ani mi nie pokazuje trasy, ani nic nie mogę wybrać... - oczywiście dalej resetował apkę, włączał i wyłączał internet oraz włączał i wyłączał telefon, lecz żadna z tych czynności nie przyniosła rezultatu.
- Ale lipa. - odrzekł, próbując za wszelką cenę naprawić nawigację lecz nie szło mu najlepiej. Czyżby mieli jechać totalnie na czuja? Cóż, wiele na to wskazywało.

heath macguaire

not all those who wander are lost

: czw paź 16, 2025 1:27 pm
autor: heath macguaire
Frustrowało go to, że problemy zaczęły się właściwie na początku ich przygody, ale na razie postanowił nie denerwować się niepotrzebnie. Wdech i wydech, przecież to nie tak, że cały ich plan się w tym momencie zawalił, na pewno szybko uda im się naprawić problem z nawigacją. Jednakże wciąż nie widział żadnego miejsca, gdzie mógłby się zatrzymać, a jego uwaga nadal leciała w stronę nawigacji, choć wiedział, że najlepiej będzie, jeśli skupi się w pełni na prowadzeniu. Jeszcze tego brakowało, żeby doszło do wypadku — wtedy byłaby to prawdziwa tragedia, choć przynajmniej mieliby od razu na miejscu dwie osoby, które znają się na medycynie. W końcu Heath, choć ostatecznie wybrał psychiatrię, znał też podstawy medycyny ratunkowej.
Na szczęście wykorzystanie tych umiejętności nie okazało się potrzebne. Nareszcie na ich drodze ukazało się miejsce, w które Heath mógł zjechać i bez problemu zaparkować pojazd. Odetchnął, kiedy to się stało, bo przynajmniej dzięki temu mógł razem z przyjacielem zająć się ich problemem. Wziął od Connora swój telefon i zaczął sprawdzać, o co chodzi. Na ekranie pokazywała się tylko jedna kreska zasięgu, a internet rzeczywiście zdawał się nie działać absolutnie w ogóle. Heath wziął głęboki wdech. Aż nie wierzył, że technologia zawodzi go w tak kluczowym momencie. Nawet nie za bardzo wiedział, co mogą zrobić w tej sytuacji. Liczył jednak na to, że emocje niedługo mu opadną i będzie w stanie trzeźwiej myśleć.
Cholera, chyba się zgubiliśmy — stwierdził w końcu, patrząc na przyjaciela. — Wydaje mi się, że ta nawigacja od jakiegoś czasu już źle pokazywała i możliwe, że przegapiłem jakiś zjazd albo skręt czy coś — dodał. Umiał poruszać się po samym Toronto, ale jeśli chodziło o tereny nieopodal miasta, to nie było już tak kolorowo, więc nawet nie do końca wiedział, gdzie są, mógł się tylko domyślać. — Wiesz może, gdzie jesteśmy? — zapytał i rozejrzał się, jakby to miało dać mu odpowiedź na jego pytanie. Spoiler: nie dało. Liczył na to, że być może Connor będzie miał lepszą orientację w terenie. — Ewentualnie możemy pokrążyć i poszukać internetu albo chociaż zasięgu, bo tutaj nie mam ani jednego, ani drugiego. Dosłownie nic. — Pokręcił zrezygnowany głową. Dobrze, że tak wcześnie wyjechali, bo inaczej pewnie nie dojechaliby na taką godzinę, żeby jeszcze coś zobaczyć i na spokojnie sobie usiąść, a tak to jeszcze mieli na to szansę. Tym bardziej cieszył się, że nie wybrał jakiejś dalszej lokalizacji, bo wtedy to już w ogóle byłby dramat.

Connor Walker

not all those who wander are lost

: pn paź 20, 2025 11:06 pm
autor: Connor Walker
Do Connora jakby nie docierał fakt, że nawigacja mogła ot tak po prostu przestać działać szczególnie, że internet w jego telefonie działał... przynajmniej do pewnego czasu. Aż żałował, że przed wyjściem z domu nie wpadł na pomysł, aby zgarnąć mapę Kanady, gdzie wyrysowane były drogi (pewnie trochę by mu zajęło znalezienie jej, ponieważ już nie pamiętał jej aktualnego położenia ale podejrzewał, do której szafki mógł ją kiedyś schować). On ogólnie już nie korzystał z papierowych map, ponieważ o wiele wygodniejsze były GPSy w telefonach. Doskonale pamiętał jak kiedyś próbował pracować z mapą i koniec końców mu się udało, ale ile się powkurzał podczas składania to tylko on pamięta.
Gdy Heath zjechał by zatrzymać auto, Walker również wysiadł i zaczął przyglądać się poczynaniom przyjaciela z wielkim zainteresowaniem. Zaraz także wyciągnął swój telefon i już był gotów chwalić się pięcioma kreskami lecz jego usta zaczęły tworzyć kreskę, a on sam aż musiał przeczesać włosy dłonią. Na wszelki wypadek, przetarł także oczy, lecz ilość kresek oznaczająca siłę zasięgu, nie poprawiła się.
- Nie gadaj... - powiedział, rozglądając się dookoła, jakby szukał jakiegoś charakterystycznego punktu.
- Jacieeeee. - jęknął, nie mając Heathowi za złe, bo przecież nic złego nie zrobił. To nawigacja dała ciała. Westchnął i słysząc pytanie, zaczął chodzić od prawej do lewej strony oraz zrobił kilkanaście kroków do przodu, by potem wykonać kilkanaście kroków do tyłu.
- Hmm.. mam pewną teorię ale jeśli się mylę, to nie moja wina. - powiedział, unosząc nieco ręce do góry.
- Ogólnie wydaje mi się, że skoro minęliśmy Missisuaga, to możemy być w Rattlesnake Point Conservation Area. - powiedział, przypominając sobie, że kilka miesięcy temu jechał tędy po chorą pacjentkę. Znaczy nie stricte tamtędy, lecz tuż obok.
- Normalnie jak w szkole przetrwania... znaczy nie wiem jak Ty, ale ja się trochę tak czuję. - w sensie tak, jakby właśnie brał udział albo w jakimś szkoleniu albo programie rozrywkowym, związanym z savoir vivrem.
- Spoko pomysł, tylko obawiam się, że trochę trzeba by było przejść wzdłuż asfaltu, bo ten, musi prowadzić do jakiegoś miasta lub miasteczka. - dodał od siebie.
- Powinnyśmy zacząć pisać lub stworzyć ogromny napis "POMOCY". - aż mu się przypomniała bajka DreamWorksa pt. Madagaskar - a konkretniej scena, kiedy to Alex próbował zwrócić na siebie uwagę, by ludzie lub ratownicy go z tamtej wyspy zabrali. Natomiast jeśli o teren do sprawdzenia chodziło, wybrał lewą stronę.
- Po jakim czasie tu wracamy? Żeby nie było nerwów, bo ja potem nie chcę się martwić. - odparł zgodnie z prawdą. Chociaż oczywiście mogli też iść na przygodę razem. Horrory nie raz pokazały, że lepiej się nie rozdzielać.

heath macguaire

not all those who wander are lost

: śr paź 29, 2025 11:41 am
autor: heath macguaire
Heath nawet nie pomyślał, że nawigacja mogłaby go zawieść albo w ogóle przestać działać. W końcu tyle razy z nią jeździł i nigdy nie było z nią żadnych problemów, a teraz miałoby być inaczej? Nie miało to dla niego żadnego sensu, ale teraz przynajmniej lepiej rozumiał frazę “Spodziewaj się niespodziewanego”, bo dokładnie to powinien zrobić w tej sytuacji, a raczej jeszcze przed jej wystąpieniem. Teraz nie było co płakać nad rozlanym mlekiem, ale niewątpliwie była to dla niego nauczka na przyszłość. Teraz jednak nie było co się tym przejmować — trzeba było przede wszystkim działać, choć na pewno utrudniało mu to lekkie poczucie winy, które w sobie miał. Był przecież prowodyrem tej wycieczki i w związku z tym czuł się odpowiedzialny za jej organizację. Było mu więc głupio, że tak spartaczył już na samym początku.
No wiem — zgodził się z reakcją przyjaciela, wzdychając głośno. Wiedział, że Connor nie ma mu niczego za złe, ale jednak niełatwo było się pozbyć pewnych negatywnych uczuć, które się w nim pojawiły. Nie lubił być tym, który popełnia błędy, chociaż wiedział, że w życiu jest to nieuniknione. — Zawsze to lepsze niż nic, ja na przykład nie mam absolutnie żadnego pojęcia. Na pewno czeka nas przygoda, tak czy siak — zaśmiał się, chcąc nieco poprawić atmosferę. Nie, żeby była ona jakoś szczególnie spięta, ale na pewno ich humory opadły, odkąd zaczęły się ich problemy. — Też się tak czuję. Szkoda tylko, że chyba żaden z nas nie wziął niczego na taką okazję. Dziwnie być tak odciętym od świata, co nie? — rzucił, dzieląc się swoim przemyśleniem.
Możemy spotkać się tu znowu za jakieś pół godziny, ale też nie odchodźmy zbyt daleko — zaproponował. Też znał się trochę na horrorach i wiedział, że ogólnie to lepiej się nie rozdzielać. Co prawda był dzień, ale przecież tak naprawdę nigdy do końca nie wiadomo, co się może wydarzyć, a Heath na pewno nie chciał ryzykować. — A jeśli to zawiedzie, to nie wiem… możemy poszukać jakiegoś sklepu, może tam będą mieli mapy? Albo po prostu kogoś tam zapytać o drogę. — Kto by pomyślał, że będą uciekać się do takich staroświeckich metod? A jednak tylko one pozostawały w takiej sytuacji.
Kilka minut później oboje rozeszli się w różnych kierunkach. W razie czego zawsze mogli skorzystać z smsów albo zadzwonić do siebie, więc Heath był spokojny o ich bezpieczeństwo, mimo wszystko. Chodził trochę w jedną, trochę w drugą stronę, uporczywie poszukując zasięgu, ale niestety w jego przypadku na niewiele się to zdało. Pilnując czasu, w pewnym momencie udał się w drogę powrotną do samochodu. Na szczęście udało mu się go odnaleźć, ale jak na razie Connora nigdzie nie widział. Nie zmartwiło go to jednak, przynajmniej na ten moment, bo przyszedł na miejsce chwilę wcześniej.

Connor Walker