The Seam of New Beginnings
: śr paź 08, 2025 3:39 pm
Spirit of York Distillery Co. pachniało tego popołudnia czymś, co Hazel zawsze łączyła z elegancją i spokojem — delikatnym aromatem dębowych beczek, wanilii i czegoś lekko cytrusowego. Miejsce wydało jej się odpowiednie: wystarczająco publiczne, by rozmowa o pracy nie była krępująca, ale też dość kameralne, by można było porozmawiać swobodnie.
Hazel przyszła trochę za wcześnie. To w sumie nic nowego — miała w zwyczaju pojawiać się wcześniej wszędzie tam, gdzie mogła zyskać choć kilka minut na zebranie myśli. Zamówiła kawę, chociaż wcale nie miała ochoty na kofeinę; potrzebowała po prostu czegoś, co da jej zajęcie dla rąk. Filiżanka była ciepła, a palce delikatnie drżały, jakby ciało pamiętało o nieprzespanej nocy spędzonej nad projektem nowego kostiumu.
Wszystko to — prowadzenie własnej marki, tworzenie czegoś od zera, zatrudnianie ludzi — wciąż wydawało się jej trochę surrealistyczne. Była przecież tylko dziewczyną, która zaczęła szyć, żeby przerobić starą sukienkę na potrzeby konwentu. A teraz… siedziała tutaj, wśród brzęku szkła i cichych rozmów, czekając na kogoś, kto miał dołączyć do Vanile Atelier.
Od czasu do czasu zerkała na drzwi, próbując zgadnąć, czy to już ta osoba. W głowie powtarzała, że nie powinna się stresować — przecież to ona była szefową. Ale to słowo wciąż brzmiało obco, jak z języka, którego dopiero się uczy.
"Ciekawe, jak to będzie —” pomyślała, przesuwając palcem po brzegu filiżanki. „— ciekawe, czy naprawdę znajdę kogoś, kto zechce mi pomóc” Spojrzała w stronę wejścia, tym razem uważniej. Drzwi właśnie się otworzyły, a chłodne powietrze z zewnątrz wślizgnęło się do środka, muskając jej odsłonięte ramiona. Hazel uniosła wzrok, odruchowo prostując plecy.
To chyba właśnie ta chwila. Prawda?
Garrett Cage
Hazel przyszła trochę za wcześnie. To w sumie nic nowego — miała w zwyczaju pojawiać się wcześniej wszędzie tam, gdzie mogła zyskać choć kilka minut na zebranie myśli. Zamówiła kawę, chociaż wcale nie miała ochoty na kofeinę; potrzebowała po prostu czegoś, co da jej zajęcie dla rąk. Filiżanka była ciepła, a palce delikatnie drżały, jakby ciało pamiętało o nieprzespanej nocy spędzonej nad projektem nowego kostiumu.
Wszystko to — prowadzenie własnej marki, tworzenie czegoś od zera, zatrudnianie ludzi — wciąż wydawało się jej trochę surrealistyczne. Była przecież tylko dziewczyną, która zaczęła szyć, żeby przerobić starą sukienkę na potrzeby konwentu. A teraz… siedziała tutaj, wśród brzęku szkła i cichych rozmów, czekając na kogoś, kto miał dołączyć do Vanile Atelier.
Od czasu do czasu zerkała na drzwi, próbując zgadnąć, czy to już ta osoba. W głowie powtarzała, że nie powinna się stresować — przecież to ona była szefową. Ale to słowo wciąż brzmiało obco, jak z języka, którego dopiero się uczy.
"Ciekawe, jak to będzie —” pomyślała, przesuwając palcem po brzegu filiżanki. „— ciekawe, czy naprawdę znajdę kogoś, kto zechce mi pomóc” Spojrzała w stronę wejścia, tym razem uważniej. Drzwi właśnie się otworzyły, a chłodne powietrze z zewnątrz wślizgnęło się do środka, muskając jej odsłonięte ramiona. Hazel uniosła wzrok, odruchowo prostując plecy.
To chyba właśnie ta chwila. Prawda?
Garrett Cage