Strona 1 z 1

something inbetween

: śr paź 08, 2025 7:39 pm
autor: mary-lou bessett
3
Podobnie jak większość nastolatek młodych dorosłych na rozdrożach w jej wieku padała ofiarą internetowych influencerów, namawiających co rusz swoich widzów do zmiany swojego życia o sto osiemdziesiąt stopni, tudzież rzucenia w kąt wszystkiego, co dotychczas praktykowali, tudzież zakupu jakiegoś bezsensownego badziewia, które za trzy lata znajdzie się w t e j kuchennej szufladzie na graty i zmusi ją do refleksji, dlaczego była tak głupia; w październiku tą jej odmianą od reguły miało być porzucenie alkoholu na rzecz ziołowych herbat, a l e potem zgubiła się z Hectorem pośrodku jakiegoś obcego pustkowia i oto zadecydowała, że szlag by to wszystko mógł równie dobrze trafić, ale j e j po tym wszystkim należy się butelka wina.
Do abstynencji postanowiła wrócić w listopadzie, a Augustine’a zabrała na piwo z kija i tłuste krążki cebulowe, które postawiła za premię w związku z udaną promocją najnowszej książki ich autorki, tej samej, której słuchali najpierw przez bite dwie godziny – długie sto dwadzieścia minut, które utwierdziły Mary-Lou w przekonaniu, że cała ta rzecz to jakiś perfidny scam, a kobieta nie mogła napisać rozdziałów, nad którymi Bessett rozpływała się w te chłodniejsze, jesienne wieczory. Nie miała jednocześnie podłoża, by powiedzieć to na głos, przy wszystkich, więc – naturalnie – zamierzała tą sekretną wiedzą podzielić się ze swoim najlepszym przyjacielem, najpierw bardzo skrupulatnie zadbawszy o to, by ich stolik znajdował się w najdalej wysuniętym i prywatnym punkcie lokalu.
Nie ma szans, że to ona to napisała — nie zamierzała owijać w bawełnę. Była kobietą prostolinijną, już szczególnie po alkoholu, a zawartość swojego kufla zdążyła nadszarpnąć już po drodze w celach stricte ułatwiających jej ciężką drogę do oddalonego od baru zakątku, który już sobie w głowie wybrała. — Jestem prawie pewna, że to musiał być ghostwriter, albo… sama nie wiem, ale na pewno nie ona. Przecież ona ledwie się tam potrafiła wysłowić! — podniosła lekko głos i w pewien sposób krzyknęła szeptem, kręcąc z dezaprobatą głową. — I to ma być ta sama autorka, przez którą płakałam pół września? Przez którą dwa razy przekładałam randkę? Ko-szmar — westchnęła teatralnie, sięgając po krążek cebulowy z koszyczka. Była bardziej zażenowana, zirytowana? Trudno powiedzieć. Chyba po prostu przejęta faktem, że t a k i m ludziom trafiają się możliwości, kiedy jej nic się zupełnie nie udawało.

august yearwood

something inbetween

: pn paź 13, 2025 1:25 pm
autor: august yearwood
005.
Przez ostatnie tygodnie August nieustannie bił się ze swoimi myślami i uczuciami. Za każdym razem, kiedy w ich rozmowach padał temat Henry’ego, aż go skręcało w środku. Bycie zwykłym i wspierającym przyjacielem dla Mary-Lou stawało się dla niego coraz trudniejsze. Przez to czuł się jeszcze gorzej sam ze sobą, bo wiedział, że przyjaciółka na niego liczy, tak jak przez te wszystkie poprzednie lata i Augustine naprawdę nie chciał jej zawieść. Sabotował jednak sam swoje wszelkie wysiłki. Miał tylko nadzieję, że Mary-Lou niczego nie zauważyła, bo gdyby zaczęła ten temat, to naprawdę nie wiedziałby, co powiedzieć. Nigdy nie był dobry w kłamaniu, a przed nią to już na pewno nie byłby w stanie niczego ukryć, przynajmniej nie z sukcesem; za dobrze się znali.
Przebywanie z Mary-Lou zawsze było dla niego samą przyjemnością, ale teraz — choć przyznawał to z trudem — nie do końca tak było. Nie miało to oczywiście żadnego związku z nią samą, tylko z jego cholerną głową i sercem, które nie dawały mu spokoju szczególnie w jej obecności. Czasami chciał odwołać jakieś spotkanie, bojąc się, że po prostu nie da rady trzymać tego wszystkiego w swoim wnętrzu, ale ostatecznie ani razu się na to nie zdecydował. Nie chciał rozczarować przyjaciółki, a poza tym naprawdę pragnął spędzać z nią czas, więc to nie tak, że te rezygnacje nie odbiłyby się na nim w żadnym stopniu. Dlatego kiedy Mary-Lou zaproponowała wspólne piwo, pomimo wewnętrznej walki ostatecznie się zgodził, choć domyślał się, że temat Henry’ego może wypłynąć podczas tego spotkania. Miejsce było klimatyczne i już wcześniej tu przychodzili, więc August czuł się tu swobodnie.
Myślałem, że w sumie będziesz miała dostęp do takich informacji — przyznał szczerze. Nie miał co prawda pojęcia, jak funkcjonują takie miejsca, ale wiedział na pewno, że Mary-Lou jest dobra w zdobywaniu informacji i jeśli tylko by mogła, to by się tego dowiedziała. — Słowo mówione a pisane to czasami trochę coś innego, tak mi się przynajmniej wydaje. Aczkolwiek po tamtym wystąpieniu na pewno nie pomyślałbym, że ona jest w stanie sklecić jakieś porządne zdanie. — Zdecydowanie nie był humanistą, ale co nieco podłapał od przyjaciółki w trakcie wielu lat ich przyjaźni.
Zmroziło go, kiedy Mary-Lou wspomniała o randce. Zacisnął mocno dłoń na swoim kuflu z piwem, mając nadzieję, że w żaden inny sposób nie zdradzi, jaki te słowa miały na niego wpływ. — Bardzo mi przykro, absolutnie sobie na to nie zasłużyłaś — powiedział z troską w głosie. Miał jednak na myśli przede wszystkim to, że płakała. — Ale mam nadzieję, że randka w końcu doszła do skutku? — dopytał, chociaż czuł się przy tym najgorzej. Nie dość, że wcale nie miał takich nadziei, to jeszcze prawie zgrzytał zębami z samego faktu, że w ogóle o to pytał, ale przecież byłoby dziwne, gdyby tego nie zrobił.

mary-lou bessett

something inbetween

: czw paź 16, 2025 11:34 pm
autor: mary-lou bessett
Sądziła, że potrafi czytać z Augusta jak z otwartej księgi; naprawdę ufała, że zna każdy detal jego życia, grupę krwi, preferencje żywieniowe, a nawet myśli, tymczasem umykało jej coś tak diabelsko oczywistego, co odgrywało się dodatkowo tuż przed jej oczami. Była tak zaaferowana tym, co działo się w jej życiu, że gdzieś w tym wszystkim zgubiła swojego najlepszego przyjaciela – bo choć towarzyszył jej niemalże wszędzie i naprawdę wysłuchiwał o najmniejszych drobnostkach dotyczących jej jestestwa, gdzieś umknęło jej chyba, że od dawien dawna nie dawał tego samego od siebie; a może że to o n a nie odbijała już długo tej piłeczki i nie dążyła do tego, by czegokolwiek się dowiedzieć.
Chciałabym mieć, bo teraz będzie spędzało mi to sen z powiek — westchnęła, stukając paznokciami o blat barowego stolika. — W naszej dobrej gestii jest dać wiarę, że to, co przysyłała nam co tydzień naprawdę wychodziło spod jej ręki, ale w ogóle nie jestem tego już pewna — bo, choć August rzeczywiście miał rację i język pisany nijak miał się do mówionego, Mary-Lou miała wciąż swoje podejrzenia. Rozumiała stres przed wystąpieniami publicznymi i może nawet jakiegoś rodzaju niechęć wobec czytelników, którzy próbują nadinterpretować słowa autorów, ale… nie, coś jej tutaj ewidentnie nie grało. — Nie miałeś wrażenia, że chwilami nie znała nawet treści swojej własnej książki? Nie wiem, może zjadła ją trema, ale jeśli spędziłeś nad czymś dostatecznie dużo czasu na pewno powinieneś móc wypowiedzieć się na tak banalne pytania — zaopiniowała, upijając łyk swojego piwa gdy obracała się na barowym stołku tak, by móc lepiej przyjrzeć się przyjacielowi.
I choć wydawać by się mogło, że wpatrywała się w niego dość uporczywie, te drobne zmiany w jego zachowaniu umknęły jej i tak; może ze względu na przygaszone światło, a może z jakiegoś kompletnie innego powodu najzwyczajniej nie zauważyła, że ilekroć zdarzy jej się wspomnieć o Henry’m, tym bardziej nerwowy staje się August jakby obie te rzeczy tkwiły w jakimś nierozerwalnym równaniu. — Hm? — mruknęła wpierw, wciąż zbyt zaabsorbowana kwestią niewiadomego pochodzenia treści jej (o zgrozo!) nowej ulubionej książki żeby uświadomić sobie, że Yearwood zapytał ją o jej ostatnią r a n d k ę. — Och! Tak, tak. Przełożyłam ją po prostu na za dwa dni, bo w kolejny wyglądałam jak po spotkaniu z wyjątkowo wściekłą pszczołą — zmarszczyła lekko nos. Rzeczywiście: wylała tyle łez, że twarz spuchła jej niemiłosiernie i była wdzięczna niebiosom za to, że dzięki home office nikt nie musiał jej oglądać. — Poszliśmy na spacer po ogrodzie botanicznym i zjedliśmy w świetnej greckiej knajpce, koniecznie musimy się tam kiedyś wybrać — entuzjastycznie pokiwała głową, nie wiedząc nawet, że usta całkowicie mimowolnie rozciągnęły się jej w szerokim uśmiechu. — Jest naprawdę w porządku, Augie. I, uh… nie… nie gadał o mnie, tak przypadkiem? — zagadnęła nieśmiało, niby nagle niesamowicie zainteresowana spływającymi po kuflu kroplami, które zaczęła śledzić paznokciami. Tak, chciała usłyszeć, że zakochany Henry biegał po całym ratuszu, zachwalając ją w niebiosa, ot, co. Która dziewczyna by tego n i e chciała?!

august yearwood

something inbetween

: pn paź 27, 2025 10:06 pm
autor: august yearwood
Mary-Lou była jego przyjaciółką, więc to oczywiste, że kiedy coś się u niego działo, kierował się do niej — czy to po to, żeby się poradzić, czy po prostu opowiedzieć o tym. W jego przypadku jednak takie sytuacje były rzadsze niż częstsze, bo nie należał do ludzi przebojowych, a ile razy mógł jej opowiadać o tabelkach w Excelu, w których coś się nie zgadzało? Bessett pewnie i tak by tego słuchała, ale Augustine naprawdę nie chciał jej zanudzać, a to uczucie w pewnym momencie na pewno by się pojawiło, nie miał co do tego wątpliwości. I nie żeby jakkolwiek go to dziwiło, bo uważał, że byłaby to w zupełności normalna reakcja.
W każdym razie właśnie dlatego, że Mary-Lou zawsze była mu bliska i to właśnie jej opowiadał o wszystkich swoich problemach, teraz czuł się cholernie dziwnie i wręcz tak, jakby zdradzał ich przyjaźń, bo tym, co tak naprawdę działo się w jego wnętrzu, nie mógł jej teraz powiedzieć. Było mu z tym nieswojo, bo wcześniej właściwie nie zdarzało się, aby cokolwiek przed nią ukrywał — zwyczajnie nie miał ku temu powodu. Szczerość stanowiła fundament ich przyjaźń i August uważał, że to coś, z czego jak najbardziej mogli być dumni. Teraz jednak niweczył to własnymi działaniami. Obawiał się, że byłoby jeszcze gorzej, gdyby powiedział jej o swoich wszystkich myślach. Na pewno nie byłaby w stanie patrzeć już na niego w ten sam sposób, co wcześniej.
A masz jakieś dojście, dzięki któremu mogłabyś się tego dowiedzieć? — zasugerował. Nie ukrywał wcale, że sam również był bardzo ciekawy. W pewien sposób czuł się powiązany z całą tą sprawą, nie tylko dlatego, że Mary-Lou była jego przyjaciółką (tak, powtarzał to sobie ciągle, jakby przypominał sobie, jakich granic nie powinien przekraczać), ale również dlatego, że widział tę kobietę na żywo i rozczarował się. Nie tak wyobrażał sobie nowożytne pisarki. — Dla mnie bardzo możliwe, że mogła mieć ghostwritera albo… wiesz, mogła jeszcze pisać z chatemGPT, tak sobie myślę. — Słyszało się przecież o tym coraz więcej i według niego to wcale nie był taki głupi pomysł.
Mimo że sam to sobie zrobił, słuchanie o randce Mary-Lou było dla niego prawdziwą katorgą. Co chwilę popijał swoje piwo, jakby to miało mu pomóc w poradzeniu sobie z tą sytuacją. Jego serce skręcało się i wyginało — nigdy wcześniej czegoś takiego nie doświadczył. — W takim razie bardzo się cieszę — powiedział, choć wcale się nie cieszył i słowa te ledwo przeszły mu przez gardło. Właściwie to prawie się nimi zadławił. — I tak, koniecznie musimy iść. Nie mam zbyt wiele doświadczenia z grecką kuchnią — dodał z lekkim uśmiechem. — Wiesz co, nie mieliśmy za bardzo okazji porozmawiać. Mam ostatnio całkiem sporo pracy. — Kłamał tylko połowicznie. Prawda była taka, że po prostu unikał Henry’ego, bo nie był gotowy na żadną rozmowę z nim. — Ale mogę się koło niego zakręcić. Chyba go polubiłaś, co? — zapytał z lekką zaczepką w głosie. Może jednak nie był aż tak tragicznym aktorem.

mary-lou bessett