another night, another mess
: pt paź 10, 2025 11:11 pm
				
				W soboty Emptiness pękało w szwach.
Dzisiejszy dzień nie był wyjątkiem, ciężko było znaleźć na parkiecie wolne miejsce. Z głośników leciała klubowa muzyka, DJ, który siedział przy konsoli porywał cały tłum. Muzyka dudniła w uszach i ścianach. Na parkiecie było naprawdę dużo ludzi. Ciało przy ciele.
Dlaczego więc na barze była tylko jedna barmanka? Dziewczyna uwijała się jak mogła, a i tak kolejka do baru wydłużała się.
Przy drzwiach od zaplecza, tych z zakazem wstępu stało dwóch ochroniarzy.
A w środku...
Na podłodze leżało ciało w kałuży krwi, z czarnym workiem na głowie, wciąż jeszcze przywiązane do krzesła. W powietrzu unosił się ciężki, metaliczny zapach. Przy jakimś niewielkim stoliku siedziała drobna ciemnowłosa dziewczyna, szlochała chowając twarz w dłoniach. Stał nad nią Madox, był wściekły, jego ciemne oczy utkwione były w tej dziewuszce, podniósł rękę, jakby chciał ją walnąć otwartą dłonią w tył głowy, kiedy znowu zaniosła się płaczem, ale tego nie zrobił. Zacisnął dłoń w pięść i uderzył nią w stolik, przy którym siedziała, aż wszystkie kufle na czarnej tacy zadzwoniły.
- Co ja wam kurwa mówiłem? Żebyś do chuja nie ufała policji, ze wszystkim macie najpierw przychodzić do mnie. A Ty co kurwa zrobiłaś Ruby? - wysyczał przez zaciśnięte zęby pochylając się nad nią, bardzo blisko.
Ruby znowu zaniosła się szlochem.
To Ruby znalazła ciało, weszła na zaplecze z kuflami, bo szukała jebanych wiśni w syropie. Jej pisk odbił się echem od ścian, w klubie dudniła muzyka, czuć ją było nawet tutaj, dudniący, ciężki rytm. Nikt jej nie usłyszał, a Ruby zamiast iść po szefa z kieszeni czerwonego fartuszka wysupłała telefon, wykręciła numer alarmowy, a później ciężko dysząc i płacząc przedstawiła się jako barmanka z Emptiness. Kobieta po drugiej stronie słuchawki już pytała ją co się stało, gdzie jest, czy potrzebuje pomocy, kiedy na zaplecze wszedł jeden z ochroniarzy. Przynajmniej on znał procedury, zawołał szefa.
Ale kiedy Madox zszedł na dół, to Ruby od razu zaniosła się płaczem i zaczęła przepraszać.
- Co im powiedziałaś? - zapytał najpierw spokojnie, ale kiedy Ruby zaczęła opowiadać, kiedy przyznała się do tego, że powiedziała gdzie pracuje, to Madox miał ochotę naprawdę ją walnąć. Nie zrobił tego, zamiast tego napisał do Pilar. Mogła mu wreszcie wyświadczyć przysługę.
Nie potrzebował tutaj policji, a może właśnie powinien ich wezwać?
Tylko, że problem tkwił w tym, że na stoliku leżała jego broń, miał na rękach krew tego gościa, ale przecież go nie zabił, nie było go tutaj kiedy weszła Ruby, tylko kto w to uwierzy?
Pilar też mogła nie uwierzyć, ale z drugiej strony to była właśnie jej wina. Wszystko jej wina.
Niech się teraz z tego spowiada na komendzie, bo Noriega nie miał zamiaru. Umył ręce w metalowym zlewie i wytarł je w kuchenną ścierkę, a kiedy Ruby znowu zaczęła płakać skrzywił się.
- Zamknij ryj - nie miał już do niej nerwów - weźcie ją na górę, bo nie wytrzymam - rozkazał. Dwóch osiłków, którzy do tej pory stali z boku, wzięło dziewczynę za bety i wyprowadzili ją z zaplecza, tym sposobem Madox Noriega został sam, z tym trupem na podłodze. Usiadł na stołku, na którym jeszcze przed chwilą łkała Ruby i czekał.
Kiedy do pomieszczenia weszła Stewart, to nawet nie ruszył się z miejsca, wbił w nią spojrzenie.
- Zadzwoń na posterunek i powiedz, że jesteś w Emptiness i nic się tutaj nie dzieje, zanim tu kogoś przyślą - powiedział spokojnie. Chociaż mogli już kogoś wysłać, jebana Ruby, co to za pomysł, żeby w takiej sytuacji dzwonić na policję?
Chociaż Madox też przecież miał przed sobą policjantkę i jeszcze namawiał ją do takich rzeczy. Nie zdziwiłby się, gdyby zaraz wyciągnęła kajdanki i go skuła. Odchylił się na krześle do tyłu. Tylko, że to był jej trup, nie jego.
Kiedy drewniane nogi dotknęły podłogi, to Noriega poderwał się z miejsca i stanął przy zwłokach. Na przeciwko Pilar, obok tej szkarłatnej kałuży krwi, która błyszczała w mocnym świetle jarzeniówek.
Pilar Stewart