hello police someone broke into my house...you know, never mind i handle this
: ndz paź 12, 2025 7:59 pm
				
				 002 
Dobrze wiedziała, że cała ta akcja była wynikiem jej bezbrzeżnej głupoty, jednak nie miała zamiaru się do tego przyznawać. A przynajmniej, nie chciała mówić o tym na głos.
Typ był tylko i wyłącznie jej problemem, chociaż ostatnio nie widywała go nawet w miejscu pracy i naiwnie zaczynała myśleć, że może jednak dał sobie spokój z dręczeniem jej, albo w końcu, wybrał sobie dla tego celu zupełnie inna ofiarę.
Zresztą, Constance nie chciała, ani nie mogła sobie zawracać nim głowy. Po sytuacji w kantorku, manager patrzył jej niemal na ręce, chociaż wyraz jego twarzy i spojrzenia, które jej rzucał, kazały jej myśleć, że wymarzyła mu się podobna sytuacja.
Cece nie była zainteresowana, ani nim, ani typem , ani jakimkolwiek innymi mężczyznami, którzy kręcili się obok niej. Nie miała na to czasu, będąc zbyt skupioną na budowaniu tego swojego nowego życia, które dla siebie wymyśliła, ale które od samego początku, nie układało się do końca tak, jakby tego chciała.
I w zasadzie z jedynym co jej wyszło było jej dom. Remont powoli dobiegał do końca, a dawne lokum, w którym mieszkała para emerytów, od których Cece go wynajęła, w końcu zaczynał przypominać przestrzeń godną artystki jej pokroju.
Constance zmieniła tam niemal wszystko, wstawiając własne meble i ozdoby, zostawiając po dawnych właścicielach tylko kilka drobiazgów, które szalenie jej się podobały, jak na przykład zegar z kukułką czy stara, pozłacana szkatułka, w której teraz trzymała swoją biżuterię.
W końcu też przyjaciółka dostała jej prywatne rzeczy ze starego mieszkania w Ottawie, dzięki czemu Constance czuła się jeszcze lepiej. Nadal jednak nie korzystała z kart kredytowych, które też dostała, bo jednak bała się, że ojciec nadal mógł chcieć ją namierzyć.
Przez ostatnie kilka dni, skupiała się na pracy, biorąc dodatkowe zmiany, bo jej wiekowe autko zaczynało szwankować i przydałaby mu się wizyta u mechanika. Na nowe, pewnie w podobnym stanie, nie było jej na razie stać, jednak Cece nie chciała się tym przejmować.
Zresztą, nie miała jak i kiedy tego robić, bo kiedy tylko wracała z klubu do domu, siadała w swojej pracowni i malowała, szlifując swój warsztat malarski. I chociaż nadal nie miała zbyt wielu klientów na swoje prace z to zdarzały się sąsiadki, które od czasu do czasu, prosiły ją o jakiś obrazek czy odnowienie, któregoś z dzieł, które miały w domu. Constance gryzła się w język, za każdym razem, kiedy widziała te buble, które jej znosiły, ale pieniądze nie śmierdziały, a raczej pomagały jej przetrwać.
Tego wieczoru, pracowała nad wyjątkowo obrzydliwym rodzinnym portretem, który wymagał kilku dodatkowych pociągnięć pędzlem. Gdyby miała być szczera, kazałaby go wyrzucić i namalować nowy. Artysta, który go robił, raczej nie miał wprawnej ręki, a widząc niechlujne pociągnięcia pędzla i źle użyte kolory, w pannie May niemal się gotowało. W końcu jednak, znudzona tą żmudną robotą, ruszyła do kuchni, żeby się czegoś napić i może zjeść coś przed pójściem spać. Po drodze, zdjęła z siebie umazany farbą fartuch, sprawdzając czy nie pobrudziła nią przypadkiem przydużej koszulki, w której zamierzała spać.
Nie dane jej jednak było ani niczego zjeść, ani nawet dopić szklanki wody, bo kiedy stała przy kuchennym oknie (nie zapaliła nawet światła), usłyszała skrzypienie starej, drewnianej podłogi w salonie.
Constance dobrze wiedziała, że wycyklinowane deski odzywały się tylko wtedy, kiedy ktoś na nich stanął, a jej kot był na to za lekki.
W pierwszej chwili, serce podeszło jej do gardła i gorączkowo zastanawiała się, gdzie podziała telefon. Wiedziała, że ktoś tam jeszcze był.
W drugiej chwili jednak, już dzierżyła w dłoni, ciężką patelnię, którą miała zamiar się bronić i na paluszkach skierowała się w stronę salonu.
Przystanęła za framugą, czekając na odpowiedni moment, a kiedy włamywacz, zaczął wchodzić na trzy małe schodki, prowadzące z pomieszczenia do kuchni, Celesitne zamachnęła się porządnie i walnęła delikwenta prosto w łeb. Zrobiła to na tyle niefortunnie, że zahaczyła bosą stopą o kant ściany i wpadła na włamywacza, spychając go ze stopni i lądując na nim. Nadal jednak ściskała w dłoni rączkę patelni i kiedy tylko się wyprostowała, wciągnęła głośno powietrze rozpoznając typa.
- Zły dom sobie wybrałeś, skarbie. - Powiedziała z satysfakcją obserwując jego śliczną buźkę pokiereszowaną przez jej patelnię i uniosła rękę, by walnąć go jeszcze raz. Ot tak, dla zasady, satysfakcji i dlatego, że bardzo chciała zrobić to jeszcze raz.
Reece Hennessy