karma will bite them in the ass
: wt paź 14, 2025 6:27 pm
				
				June nie była dotąd stałym bywalcem w gabinecie Letexiera, a już na pewno nie po to, by za cokolwiek zbierać opieprz. Gdy miał jej coś do przekazania, robił to telefonicznie albo po prostu na forum grupy i zwykle łapał ją gdzieś na korytarzach komendy, bez konieczności chowania się z czymkolwiek po kątach. Wezwanie jej do siebie wydawało jej się więc znowu podejrzanie zbyt oficjalne i choć mogłaby pomyśleć, że było to związane z nową sprawą, do jakiej została w ostatnich dniach przez niego zaangażowana, teraz nie była już tego taka pewna. 
Swoją drogą nadal nie wiedziała czemu między innymi to właśnie ona została w ten sposób wyróżniona i wtajemniczona do całej akcji. Zrobił to z litości? Zrobiło mu się żal głodnej awansu podwładnej i rzucił jej coś na pocieszenie? Nie, to chyba do niego niepodobne. A może rzeczywiście jej ufał i dostrzegał w niej coś więcej niż reszta przełożonych? Sama uważała, że była dobrą policjantką, czasem może nawet zbyt zaangażowaną w swoją robotę, ale kochała to. Powierzone jej zadania zawsze wykonywała należycie, starała się jak mało kto. Jej życie prywatne mogło być w totalnej rozsypce, ale to zawodowe? Nie pozwalała sobie w nim na żadne potknięcia.
— Harrison, masz się stawić u zastępcy komendanta. Natychmiast. — to właściwie wszystko co usłyszała od kadrowej, żadnych szczegółów. Zignorowała zupełnie to, że stojący niedaleko policjanci zaczęli nagle między sobą szeptać, jakby wiedzieli więcej albo zaczynali dopiero snuć własne teorie.
Coś w głosie kobiety ją zaniepokoiło, ale nie miała w tamtym momencie czasu na pytania. Zresztą pewnie i tak usłyszałaby, że dowie się wszystkiego na miejscu od samego zainteresowanego, więc bez zbędnego odwlekania tego co i tak nieuniknione, udała się prosto do pomieszczenia, w którym rezydował Scott. Z duszą na ramieniu zapukała cicho do drzwi i niepewnie nacisnęła na klamkę.
— Chciał mnie pan widzieć, komendancie? — odezwała się, po tym jak uchyliła drzwi i zajrzała do środka, stojąc nadal w progu. Przyglądała się przez chwilę mężczyźnie, który siedział za biurkiem, pochylony nad teczką z dokumentami. Milczał, jedynie gestem dłoni zachęcił, by weszła i spojrzał na nią dopiero, gdy zamknęła za sobą drzwi. — Coś się stało?
scott letexier
			Swoją drogą nadal nie wiedziała czemu między innymi to właśnie ona została w ten sposób wyróżniona i wtajemniczona do całej akcji. Zrobił to z litości? Zrobiło mu się żal głodnej awansu podwładnej i rzucił jej coś na pocieszenie? Nie, to chyba do niego niepodobne. A może rzeczywiście jej ufał i dostrzegał w niej coś więcej niż reszta przełożonych? Sama uważała, że była dobrą policjantką, czasem może nawet zbyt zaangażowaną w swoją robotę, ale kochała to. Powierzone jej zadania zawsze wykonywała należycie, starała się jak mało kto. Jej życie prywatne mogło być w totalnej rozsypce, ale to zawodowe? Nie pozwalała sobie w nim na żadne potknięcia.
— Harrison, masz się stawić u zastępcy komendanta. Natychmiast. — to właściwie wszystko co usłyszała od kadrowej, żadnych szczegółów. Zignorowała zupełnie to, że stojący niedaleko policjanci zaczęli nagle między sobą szeptać, jakby wiedzieli więcej albo zaczynali dopiero snuć własne teorie.
Coś w głosie kobiety ją zaniepokoiło, ale nie miała w tamtym momencie czasu na pytania. Zresztą pewnie i tak usłyszałaby, że dowie się wszystkiego na miejscu od samego zainteresowanego, więc bez zbędnego odwlekania tego co i tak nieuniknione, udała się prosto do pomieszczenia, w którym rezydował Scott. Z duszą na ramieniu zapukała cicho do drzwi i niepewnie nacisnęła na klamkę.
— Chciał mnie pan widzieć, komendancie? — odezwała się, po tym jak uchyliła drzwi i zajrzała do środka, stojąc nadal w progu. Przyglądała się przez chwilę mężczyźnie, który siedział za biurkiem, pochylony nad teczką z dokumentami. Milczał, jedynie gestem dłoni zachęcił, by weszła i spojrzał na nią dopiero, gdy zamknęła za sobą drzwi. — Coś się stało?
scott letexier