salsa con el diablo en Medellín
: wt paź 14, 2025 11:48 pm
				
				
M.
ja pierdole, zaspałem
wyjdź
jadę, będę za 3 minuty
Wiadomość...
Czy Madox zabukował ten bilet na nazwisko Pilar już dwa tygodnie temu, kiedy tylko jej o tym wspomniał i postanowił ją zabrać ze sobą?
Oczywiście.
Chociaż przez ten czas trochę się wydarzyło, na przykład musiał pozbyć się trupa Marco, spotkać z Tonym, a przede wszystkim nie dać się odstrzelić, a trzeba wspomnieć, że w minionym tygodniu jego goryle wyprowadzili z klubu kilku delikwentów z bronią, i nie był to wcale Nick Dalton, tylko jakieś mafijne porachunki. W Emptiness zrobiło się niebezpiecznie, a do tego ta pieprznięta Ruby tam spała, tak jak obiecała Madoxowi, bała się wyjść z klubu.
A kiedy po załodze rozniosła się plotka, że szef jednak wyjeżdża na weekend, na wesele kuzyna do Medellín, to Maddie naprawdę zgłosiła swoją kandydaturę, ale Madox szybko jej to wyperswadował, bo po pierwsze, co na to powiedziałby Earl - jej mąż, a po drugie to jednak ktoś musiał pilnować klubu, a nikt do tego nie nadawał się lepiej niż Maddie. Chociaż może było kilka osób, które by się nadawało, ale im po prostu Noriega kazał pilnować Maddie. Miał nadzieję, że będzie miał do czego wracać.
Wieczór przed wyjazdem do jego gabinetu jeszcze przyszła Ruby, w czerwonej sukience i prosiła się, żeby zabrał jednak ją. Ta to dopiero była szurnięte, skoro łudziła się, że Madox ją ze sobą zabierze, może i wypił z nią kiedyś drinka, ale po tej zdradzie to powinna się cieszyć, że jej nie wyjebał na zbity pysk. Z gabinetu ją jednak wyjebał i dał do zrozumienia reszcie dziewczyn, które też chyba szykowały się do wizyty, że jedzie na to wesele z Pilar… Chyba powinna uważać następnym razem w Emptiness.
Czy w czwartkowy wieczór Madox wyszedł jeszcze na spotkanie z Tonym Lainem, zapił, wciągał koks do czwartej i zaspał?
Oczywiście, że tak, dobrze, że walizkę miał spakowaną, bo złapał ją, wciągnął na siebie jeansy i tą cudowną koszulkę, która podobała się Pilar i z kluczykami w zębach zbiegał po schodach, pisząc do Stewart smsa, że się spóźni.
Podjechał po nią zdecydowanie zbyt późno i potem cały czas ją pospieszał, chociaż to on przecież zjebał.
Na odprawę zdążyli w ostatniej chwili, potem szybko przez bramki, nie wstąpili nawet do sklepu wolnocłowego, bo już siedzieli w samolocie.
- Ja pierdole, przepraszam Cię Pilar, ale Tony Laine mnie wczoraj zaprosił - powiedział kiedy już usiedli, kiedy zapinali pasy. Oczywiście Madox jak na dżentelmena... albo łobuza, przystało ustąpił jej miejsce przy oknie. Wcale nie dlatego, że sam praktycznie od razu zaczepił stewardesę i poprosił ją o dwa drinki.
- Łeb mnie napierdala, bo musiałem go urabiać do czwartej rano - a dochodziła właśnie ósma. No i trzeba wspomnieć, że Madox był na kurewskim kacu i zjeździe i najchętniej to by nie wstawał w ogóle z łóżka, a tu proszę, za osiem godzin będzie musiał wrócić do żywych, bo przecież już dzisiaj zaczynała się impreza. Tylko, że Madox jeszcze nic nie powiedział Pilar, bo zaprosił ją przecież na ślub, a to, że dzisiaj zahaczą jeszcze o wieczór kawalersko-panieński, to przypadek. No niezupełnie, bo kiedy rozmawiał z kuzynem, to sam mu powiedział, że nie mógłby tego przegapić. A co za tym idzie... Stewart też nie mogła.
Kiedy wystartowali, to mogli odpiąć pasy, a stewardessa przyniosła im wreszcie Cuba Libre, co prawda nie smakowało tak wybornie, jak to z klubu Madoxa, ale jak się nie ma co się lubi. Noriega wypił tego drinka prawie za jednym zamachem, bo naprawdę chciało mu się pić, a do tego, czuł, jakby wczoraj w nocy wyparowała mu połowa mózgu. Mogło się tak stać, bo Tony był... dość specyficzny, taki niezbyt mądry, głośny, zabawny gość.
Ale dzięki temu łatwo było od niego wyciągnąć jakieś informacje, kiedy uprzednio odpowiednio się go urobiło.
Pilar Stewart