Strona 1 z 1

Sure, take your time, (fuckin') princess

: czw paź 16, 2025 1:25 am
autor: Percival Gardner
#4
Wieczór, środek tygodnia. Dzień ciągnął się w nieskończoność, chociaż nie mógł narzekać na brak zajęć. Od rana ogarniał parę urzędowych rzeczy na mieście, później wrócił do siedziby, zajął się bieżącymi sprawami. Południe przeminęło na dwóch spotkaniach – zarządu i głównego zespołu. Dopiero gdzieś przed godziną piątą zaszył się w swoim gabinecie, razem z drogą marynarką zdejmując też z ramion codzienną porcję presji, jaka na nim ciążyła.
W budynku wciąż było parę osób, którym najwidoczniej nie spieszyło się do domów. Dokańczali robotę albo kręcili się po kuchni niczym śnięte muchy. Zresztą, on sam miał jeszcze jedną sprawę do załatwienia, zanim pojedzie do siebie.
Ta s p r a w a spóźniała się już od przeszło godziny.

Po przeszklonym pomieszczeniu rozległ się charakterystyczny dźwięk telefonu stojącego na biurku. Z laptopa leciał właśnie kawałek „Spirit in the Sky” Normana Greenbauma; wcisnął pauzę i podniósł słuchawkę.
— Pani Finch do ciebie. — Usłyszał głos sekretarki.
Wpuść ją — rzucił neutralnie i się rozłączył.
Wstał od biurka i podszedł do szyby, która rozpościerała się na całej długości gabinetu; od jednego końca do drugiego, od sufitu do podłogi. Z tego piętra widok na miasto był efektowny. Zwłaszcza w nocy, kiedy patrzyło się na skąpane w neonach i światłach drapacze chmur, niższe budynki i goniące ulicą samochody. Włożył ręce do kieszeni garniturowych spodni.
Ciche pukanie, a wreszcie dźwięk otwieranych i zamykanych drzwi. Zanim odwrócił się w ich kierunku, powiedział:
Spóźniłaś się. — Cierpki, bezpośredni ton. Już jakiś czas temu przeszli na „ty”, a poza tym… ona wiecznie się spóźniała. — Znowu.
Nie miał na to czasu. Chciał przekazać Astrid kilka istotnych informacji przed piątkową rozprawą, co nieco przypomnieć, podpowiedzieć. Podchodził też do całej sprawy bardzo poważnie, bo taka właśnie była. Ostatecznie wpędziła do grobu dwie osoby.

astrid finch

Sure, take your time, fuckin' princess

: czw paź 16, 2025 10:33 am
autor: astrid finch
1
Tak — mówi beznamiętnie na jego komentarz, przewieszając płaszcz przez oparcie krzesła. Mgliście zdaje sobie sprawę z tego, że wypadałoby przeprosić – i chociaż Astrid nie ma w zwyczaju robić tego, co wypada, zapomina o przeprosinach z innego powodu. Im bardziej zbliżała się data rozprawy, tym bardziej nieobecna staje się Finch. Znowu czuła się jak wtedy – w swoim zmiażdżonym aucie, kiedy świat pływał jak sen, a ona nie była pewna, czy żyje, czy nie.

Widzi wysoko uniesione brwi Percivala.
Uhh... sorry? — rzuca bezwiednie i beznamiętnie. Jej twarz nie zdradza ani odrobiny skruchy; w zasadzie nie zdradza nic. Astrid jedynie zgaduje, co mógłby chcieć usłyszeć Gardner. — Szef zatrzymał mnie po audycji. — Na antenę znowu zadzwonił dzisiaj ktoś, kto pragnął poinformować Finch, że zabiła dwie osoby. Jakby była w stanie o tym zapomnieć. Danny wezwał ją, aby okazać jej wsparcie – a także poinformować, że od wyniku rozprawy zależała też jej pozycja w pracy, bo stacja nie mogła pozwolić sobie na powiązania ze skazańcem. Przez cały ten czas Finch potrafiła myśleć tylko o tym, że kiedyś by się wkurzyła, może nawet zaczęła planować zemstę. Tymczasem patrzyła na Danny'ego pustym spojrzeniem, a na koniec powiedziała: okej. I wyszła. Tak jakby zupełnie nie obchodziło jej, że życie, które dla siebie zbudowała, pęka przed jej oczami i grozi tym, że rozpadnie się w kawałki tak drobne, że nie będzie nawet czego zbierać.

Wzdycha, ignorując oceniające spojrzenie swojego własnego obrońcy. Tej jednej osoby, której ojciec Astrid płacił grube pieniądze za to, by była po jej stronie. Sądząc po jego postawie, nie bardzo miał na to ochotę. — Może się pospieszmy? — sugeruje nieprzytomnie, opierając dłoń na talii i wbijając spojrzenie w Percivala. — Powiedz mi... to co masz powiedzieć. — Wykonuje nieokreślony gest ręką. — Masz tu coś do picia? — Ma na myśli wodę, ale gdyby Gardner zinterpretował to jako alkohol, też nie miałaby nic przeciwko.

Percival Gardner

Sure, take your time, fuckin' princess

: sob paź 18, 2025 12:21 am
autor: Percival Gardner
„Uhh… sorry?”.
Uniesione w zniecierpliwieniu brwi Gardnera przybrały bardziej łagodnego wyrazu. Wyglądał właściwie na lekko rozbawionego jej słowami.
Spoko — rzucił, wyjmując dłonie z kieszeni spodni.
Przyjrzał jej się nieco uważniej; obojętny wzrok, ton a nawet poza. Dostrzegał jak bardzo niekomfortowo czuła się w murach tego wieżowca, za każdym razem, gdy widywali się w kancelarii, żeby omówić rzeczy związane ze sprawą. Nie mógł się temu dziwić, jego zawód w większości przypadków nie kojarzył się z niczym przyjemnym. Procesy, długi, szantaże, wieloletnia walka o „sprawiedliwość”. Mnóstwo stresu. A to wszystko usłane grubymi pieniędzmi i renomą, która ustawiała pracujących w tym budynku adwokatów najpewniej na całe, wygodne życie. Tutaj nawet unoszący się w powietrzu zapach olejków pachniał luksusem.
Astrid miała dużo szczęścia, że jej rodziców było na to stać. Kojarzył ich, może nie do końca znał, ale kojarzył. Robili w branży, która uwielbiała brylować w podobnym towarzystwie, czy to w mieście, czy poza nim. Płacili mu tyle, że spokojnie mógłby porzucić część spraw, którymi obecnie się zajmował.
Nieważne, księżniczka dotarła, możemy zaczynać — sprostował, niby z przekąsem, ale też trochę dlatego, że chciał jakoś rozładować atmosferę.
„Masz tu coś do picia?”.
Podszedł do regału w rogu pomieszczenia, na pierwszy rzut oka przypominającego zwyczajny, minimalistyczny mebel z masą poukładanych dokumentów i różnego rodzaju bibelotami-prezentami od klientów. Jedna z jego szafek skrywała w sobie mini barek, który właściwie przydawał mu się głównie wtedy, gdy któremuś ważniakowi z zagranicy przy okazji podpisania kolejnego mocnego kontraktu od razu zachciało się oblewać sukces. Otworzył ją, zerkając przez ramię na Astrid.
Woda… wino… whisky?
Kiedy odpowiedziała, zgarnął dwie szklanki i to, czego chciała się napić.
W piątek będą chcieli przesłuchać nowego świadka zdarzenia — przypomniał. — O ile się zjawi — bo wcześniej się nie pojawił, więc rozprawę przełożono. — A to… — Napełnił oba szkła i złapał w dłonie, podchodząc blisko dziewczyny. — …dosyć kluczowe. Pamiętasz? — Nieznacznie zmarszczył brwi.
Wyciągnął w jej kierunku jedną ze szklanek.
W porządku? — spytał łagodnie.
Mimo panującego w gabinecie półmroku dostrzegał tę nieobecność, jakby właśnie błądziła myślami daleko, daleko stąd. Jak najdalej.

astrid finch

Sure, take your time, (fuckin') princess

: ndz paź 19, 2025 12:00 am
autor: astrid finch
Jedna z jej brwi automatycznie wysuwa się do góry na słowa Percivala.
Księżniczka? Serio? — powtarza po nim z lekkim cynizmem, chociaż kącik jej ust unosi się delikatnie. Można byłoby powiedzieć – niezauważalnie, gdyby nie to, że to pierwsza oznaka jakiegokolwiek życia w jej twarzy, przez co uśmieszek odznacza się wręcz drastycznie na jej bladej twarzy.
Ta delikatna odpowiedź na zaczepkę to także dla niej subtelny sygnał, że coś się w niej jeszcze dzieje. Nie miała ochoty angażować się w podobne wymiany z nikim, kogo ostatnio widywała. Wszystko wydawało się nie mieć sensu, a Astrid miała wrażenie, jakby między nią i całym światem wyrastała gruba tafla szkła; niby widzieli się i słyszeli, a jednak ten kontakt był ograniczony.
Ten lekki podryg życia zaskakuje ją samą, dlatego przez chwilę uporczywie przygląda się Gardnerowi; bez słowa, ale intensywnie – zanim znów nie wbija spojrzenia w przestrzeń.

Odpowiedź na jego pytanie jest szybka – bez zastanowienia wybiera trunek z największą ilością procentów, bo nie obchodzi jej w tym momencie smak. Kiwa jedynie głową, gdy Percy wymienia whisky jako jedną z opcji.
Finch wzdycha głęboko; jego kolejne słowa toną w przestrzeni. Niby Astrid kiwa głową tu i tam, jakby przyjmowała do siebie wiadomości – na jakimś poziomie przyjmuje, chociaż gdyby miała to komuś powtórzyć, niekoniecznie by się to udało. Mgliście uświadamia sobie, że usłyszała jakieś pytanie, na które trzeba odpowiedzieć, gdy pada kolejne.

Znów podnosi czujny wzrok na Gardnera.
W porządku? — powtarza powoli, sięgając po szklankę w jego dłoni. Nikt wcześniej nie zadał jej tego pytania. Matka pytała, jak ręka, ojciec – jak sprawa. Siostry raczej odwracały jej uwagę od sytuacji, niż się nią interesowały, a wiele osób w ogóle nie wiedziało, co ma jej powiedzieć. Nikt nie zapytał, jak ona się ma.
Astrid parska krótko, na chwilę wbijając wzrok w światło łamiące się przez powierzchnię szkła na jej dłoni. — Czy jest w porządku? Cóż, wszystko, co mam, wisi na włosku. Wszystko, na co pracowałam tak ciężko, że aż zasnęłam za kierownicą. Sam sobie odpowiedz na swoje pytanie. — Uśmiecha się, jakby to było komiczne. Nawet parska śmiechem, co prawda niewesołym, ale wciąż śmiechem.
Znów sama siebie zaskakuje życiem w swoim głosie. I nawet coś gniecie ją w klatce piersiowej, a zaraz na chwilę ściąga brwi.
Powiedz mi, Percy... tylko tak naprawdę, a nie jakby ktoś ci płacił za to, żebyś był dla mnie uprzejmy. — Ich spojrzenia krzyżują się; to Finch jest nagle zdeterminowane, ostre i poszukujące; jakby wiedziała, że mimo jej prośby, najszczerszą odpowiedź na swoje pytanie zobaczy w jego twarzy. — Jakie mam szanse?

Percival Gardner

Sure, take your time, (fuckin') princess

: czw paź 30, 2025 2:23 pm
autor: Percival Gardner
Księżniczka trochę pomogła; po twarzy Astrid przemknął cień życia. O to chodziło. Sprawić, że w nieobecnych oczach pojawi się jakakolwiek malusieńka choćby emocja. A tu proszę, otrzymał nawet blady uśmieszek.
Nie powinien częstować ją alkoholem. Nigdy tego nie robił, jeżeli miał w gabinecie jednego ze swoich klientów. Zwykle po zaproponowaniu czegoś do picia sięgał po napełniony wodą flakonik i bez pytania napełniał szklankę. Ewentualnie proponował kawę lub herbatę, którą sekretarka mogła przygotować w kuchni. Nic poza tym. Mimo to zasugerował wino i whisky. Dlaczego? Od pewnego czasu miał dziwne wrażenie, że do całej tej sytuacji podchodził inaczej niż do reszty. Bardziej personalnie i jakby… emocjonalnie. Mężczyzna, który sprawy i relacje zawodowe od prywatnych oddzielał grubą linią, nagle łapał się na tym, że chyba zwyczajnie zaczynał lubić jej ekstrawaganckie towarzystwo. Przepędzał tą niejasną i wstydliwą wręcz myśl za każdym razem, gdy tylko się pojawiała.
Jego pytanie było dosyć absurdalne, doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Sprawiło jednak, że zaczęła mówić. Nie mógł odpowiedzieć „wiem, co czujesz”. Nie wiedział. W ciągu tylu lat swojej kariery widział już niemalże wszystko, prowadząc sprawy o wiele bardziej skomplikowane i ciężkie niż ta. Ludzie reagowali różnie. Jedni panikowali do samego końca, byli aż za bardzo wylewni; drudzy starali się zachowywać spokój i w miarę zdrowy rozsądek; jeszcze inni kompletnie się w sobie zamykali. Ona według obserwacji należała do tej trzeciej grupy. Jakoś nie potrafił jej rozgryźć.
„…tylko tak naprawdę, a nie jakby ktoś ci płacił za to, żebyś był dla mnie uprzejmy”.
Nieznacznie ściągnął brwi, obserwując jej oczy. Chciała usłyszeć prawdę, nie bajeczkę o nadziei i wierze w pomyślność losu. Albo co gorsza, szczęściu. Na sali sądowej coś takiego nie istniało.
Upił łyk alkoholu, dając sobie czas na odpowiedź. Spuścił wzrok tylko na kilka sekund, bardziej w zadumie niż celowym unikaniu kontaktu wzrokowego.
Masz świetną obronę — powiedział spokojnie. Nie chwalił się, po prostu stwierdzał fakty. — Nie zrobiłaś tego celowo i nie prowadziłaś pod wpływem. Zasnęłaś, a to dużo zmienia. Wszystko układa się po naszej myśli i są spore szanse, że nie pójdziesz siedzieć. — Zapewne to właśnie chciała usłyszeć, a jednak faktycznie mogło się udać. — Dużo zależy też od przesłuchań kolejnych świadków. Od twojej postawy — Znów delikatnie zmarszczył czoło — i tego, czy jesteś ze mną szczera. Musisz być. — Nie było miejsca na jakiekolwiek kłamstwa ani omijanie niewygodnych tematów. Musiała mu zaufać w stu procentach.
Spoglądał na nią z lekką konsternacją; próbował wyczytać co kryło się za ostrym, pytającym spojrzeniem. Nagle wolna dłoń Percy’ego powędrowała w górę, zupełnie jakby chciał odgarnąć z jej policzka niesforny kosmyk włosów. Znalazła się przy twarzy Astrid tak szybko, że zaskoczył sam siebie. Cofnął ją jeszcze szybciej, kierując ku swojej. Podrapał się przy uchu.
Co ty, kurwa, robisz?

astrid finch

Sure, take your time, (fuckin') princess

: pt paź 31, 2025 5:51 pm
autor: astrid finch
Czuje mrowienie w miejscu, którego prawie dosięgnęła jego dłoń. Spogląda na nią z zaskoczeniem, gdy nagle zmienia trajektorię. I gdy to robi, w Finch pojawia się dziwne rozczarowanie.

Gdy w następnej chwili Astrid podnosi wzrok na Percy'ego, w jej spojrzeniu jest ciekawość. Mimowolnie na chwilę jej spojrzenie wędruje do jego ust, zanim Finch nie odwraca go na szklankę w swojej dłoni; unosi ją do warg i wypija duży haust rdzawego trunku, którego piekącą strużkę mogłaby porównać do tego mrowienia, które wciąż czuje na skroni.
Skąd u Gardnera taki odruch? I dlaczego chciała, żeby Percival dokończył ten gest i dotknął jej twarzy? Tak nie powinno wyglądać spotkanie z prawnikiem – a jednak nie bardzo ją to obchodzi, ledwie przechodzi przez myśl. To pytania dominują logikę; ciekawość zawsze wygrywała u niej z rozsądkiem. Coś ją w końcu rusza; w końcu czuje coś innego, niż absolutną obojętność. Natychmiast chce więc zbadać źródło tej iskry.
Z pewnością widać to w jej oczach, które znowu podnosi na Percy'ego. Niby nie rusza się z miejsca, a równie dobrze mogłaby zrobić krok do przodu. Odległość między nimi i tak zdaje się zmniejszać. Albo może odległość od granicy, którą narzucają między nimi wszystkie okoliczności.

Zwilża lekko językiem usta, zanim się odzywa. — I jaką powinnam przybrać postawę? — pyta. Chyba po raz pierwszy aktywnie uczestniczy w spotkaniu z nim. Gdy zjawiła się tu na początku, jedynie kiwała głową lub rzucała zdawkowe odpowiedzi; nie miała żadnych pytań. Rozluźniała się stopniowo, chociaż jej uwaga wciąż często była poza tym pokojem. Ale dzisiaj coś się zmienia. I to w bardzo nieoczekiwany sposób.
Ma wrażenie, że w ciszy, która zapada między jej słowami, coś gęstnieje, a Astrid czuje ulgę. Była już niemal przekonana, że w wypadku coś ważnego się w niej zepsuło, ale teraz – teraz się budzi, a Finch prędzej pozwoliłaby zamknąć się w jakiejś instytucji resocjalizacyjnej, niż pozwoliła temu zwyczajnie przeminąć, jakby mogła już nie dostać innej okazji, by to coś odzyskać.
Pytaniem pozostawało, czy Percy zrobi kolejny krok w stronę granicy.

Pytaj o co tylko chcesz — mówi. I sama nie wie, dlaczego słysząc, jak te słowa wiszą w powietrzu, jej serce zaczyna bić trochę mocniej.

Percival Gardner

Sure, take your time, (fuckin') princess

: śr lis 19, 2025 2:19 am
autor: Percival Gardner
Zaskoczony własnym ruchem przez dłuższą chwilę sam patrzył prosto w swoją szklankę, przyglądając się złocistemu płynowi spod ściągniętych brwi, zastanawiając się, co to właściwie było – i zalała go nagła fala zakłopotania, którego czuć nie powinien. Nie chciał. A mimo to nie miał bladego pojęcia dlaczego wyciągnął dłoń ku jej twarzy, jakby miał do tego jakiekolwiek prawo.
Upił jeszcze jeden większy łyk alkoholu zanim wrócił spojrzeniem do oczu Astrid, które w tamtym momencie zdawały się oczekiwać od niego jakiegoś wyjaśnienia, przynajmniej takie właśnie odnosił wrażenie.
„I jaką powinnam przybrać postawę?”.
Normalnie zapewne suchym tonem odpowiedziałby, że tłumaczył to już z kilkanaście razy, powtarzając i podkreślając przed każdą kolejną rozprawą, jak ważna była postawa w sądzie sama w sobie. Był jednak na tyle wybity z tropu, że nie potrafił się złościć. Poza tym, pierwszy raz od początku ich współpracy wyglądała na naprawdę skupioną.
Przede wszystkim obecną. Skruszoną, ale nie przesadnie. To nie czas na odgrywanie teatralnego dramatu. Każdy na sali wie, jak poważna jest sytuacja. Grzeczną. Nie mówisz bez pytania, nikomu nie przerywasz, odpowiadasz treściwie, żeby się nie pogubić, zgodnie z tym co ustalimy. No i ubiór. — Powiódł przelotnie wzrokiem po sylwetce dziewczyny. — Klasyczny, bez zbędnych udziwnień, ale to już wiesz.
„Pytaj o co tylko chcesz”.
Kolejne słowa jego klientki wprawiły go w jeszcze większą dezorientację. Nagle przychodziła mu na myśl masa rzeczy, o które chciałby zapytać. Tyle, że większość z nich nie miała znaczenia w prowadzonej przez niego sprawie. Kosmyk włosów plączący się gdzieś w okolicy jej policzka i ust nie dawał mu spokoju. Patrzył na niego i patrzył, i…
Jest coś, czego mi nie mówiłaś? Co powinienem wiedzieć? Może ktoś, o kim nie chciałaś wspominać, ale mógłby zeznawać na twoją korzyść? — ciągnął. — Jakaś bliska przyjaciółka… były chłopak, dziewczyna? — Urwał na chwilę, nie odrywając spojrzenia od tego cholernego kosmyka. — Każda ważna relacja jest na wagę złota, jeśli może pomóc — dodał, usprawiedliwiając swoją dociekliwość czysto zawodowym interesem. Odchrząknął, spoglądając znowu w jej oczy.
Na pewno o to właśnie chodziło? Skoro to był tylko biznes, dlaczego w ton głosu Gardnera wdarła się nutka żywego zainteresowania, która nie pasowała do tej formalnej otoczki?

astrid finch

Sure, take your time, (fuckin') princess

: pt lis 28, 2025 9:51 pm
autor: astrid finch
Kiwa tylko głową, gdy Percy wyjaśnia, jaka taktyka najbardziej pomoże jej w sądzie. W istocie – wie już to wszystko, więc uświadamia sobie, że chyba nie do końca o to pytała. Ale sama nie wie, jakiej odpowiedzi oczekiwała. I nie ma zbyt wiele przestrzeni do namysłu pod jego spojrzeniem.
Bierze powolny oddech.
Mam siostry — to pierwsze przychodzi jej do głowy. — Może któryś pracodawca? — rzuca jeszcze bezmyślnie – bo raczej żaden się na to nie zgodzi. Coś innego chodzi jej po głowie. To spojrzenie. A także...

Jest coś, czego mi nie mówiłaś?
Przygryza lekko wargę. Wiele rzeczy ciśnie jej się na usta, i być może widać to w sposobie, w jaki przygląda się Percivalowi. Jakby coś szacowała, chociaż ostatecznie jej zachowanie można by uznać za lekko bezmyślne. Nie wie, co ją dzisiaj pcha.

Jest coś, czego ci nie mówiłam. — Pauza jest brzemienna w napięcie; przez chwilę słychać jej świszczący oddech, gdy nabiera powietrza. I zbliża się do Gardnera o jakieś pół kroku, jakby przypadkiem, chociaż nawet gdy Astrid nie ma planu i nie wie, co robi, wszystko jest intencjonalne.
Podnosi na niego spojrzenie, i teraz jest w nim coś jeszcze innego. Nie tak patrzy się na swojego prawnika. Jej wzrok jest intensywny, skupiony, a jednocześnie czai się pod tym coś drżącego. — Boję się — mówi.
To nie jest informacja potrzebna na formalnym spotkaniu. A jednak mówi ze zdecydowaniem, jakby to był jakiegoś rodzaju protest, mimo że słowa są jak najbardziej szczere, nawet jeśli w ustach Astrid brzmią jakby obco, nie na miejscu. Być może po prostu nie może się oprzeć, by jeszcze bardziej zbliżyć się do granicy, która ich dzieli – a przynajmniej powinna ich dzielić. Być może uporczywe spojrzenie Percivala działa na nią w nieoczekiwany sposób. — I nie boję się, że przegram. Boję się, że za słabo chcę wygrać. — Przygląda się badawczo jego twarzy, jakby próbowała upewnić się, że porusza go to, co do niego mówi. Zwłaszcza, że jej serce dudni w piersi, jakby zbliżała się powoli do krawędzi przepaści – wreszcie. Wreszcie coś. — Muszę wygrać. Ale czasami zastanawiam się, czy walka ma w ogóle jakikolwiek sens. — Kącik jej ust unosi się lekko, jakby właśnie powiedziała coś ironicznego. — To pewnie głupie.

Percival Gardner