Strona 1 z 2

You're late again!

: czw paź 16, 2025 10:18 pm
autor: Serinda Almante
Najtrudniejsza rzecz w prowadzeniu The Bubble Tea było ogarniecie o co chodziło w grach planszowych. Nigdy w nie nie grała, nie miała zatem o nich pojęcia i skrzętnie skrywała obawę, czy przez to nie zniechęci stałych bywalców.
W każdym razie jeden z pracowników został rozłożony przez chorobę, tak zwaną jelitówkę, wiec zawitała osobiście od lokalu. Musiała przez to przełożyć spotkanie ze swoją obecną kochanką, ale taka praca. Zjawiła się na miejscu przed czasem, żeby obecna zmiana mogła na spokojnie wrócić do domu. Praca w korpo nauczyła ją dyscypliny, organizacji czasu, a przede wszystkim punktualność, którą bardzo ceniła.
Th Bubble Shop Tea przejęła całkiem niedawno, i tak wyszło, że nie ze wszystkim pracownikami miała możliwość zapoznania się osobiście.
Wszyscy zostali na takich samych warunkach jak z poprzednimi właścicielami. Skoro się sprawdzali nie było potrzeby wymiany personelu. To by generowało dodatkowe koszty oraz czas na ich wyszkolenie. Nie dało się łatwo pozbyć korporacyjnego systemu myślenia.
Będąc już na miejscu sama zakasała rękawy, by ruszyć do pracy wraz z osoba, która miała przyjść na drugą zmianę. Ruch na szczęście był jeszcze nie taki duży, ale gdy ostatnia osoba z pierwszej zmiany poszła do domu trochę zaczynała mieć obawę. Czas mijał, a Bille jak nie było tak nie ma.
Była w stanie zaakceptować kwadrans akademicki, ewentualnie jakieś zdarzenie losowe samochodowe czy komunikacji miejskiej. Ale to wypadało poinformować!
Zegar na ścianie tykał powoli, az z kwadransa zrobiły się dwa. Chociaż chciała być kwiatem lotosu na spokojnych taflach jeziora, to daleko jej było do tego. Zaczynała się irytować na brak punktualność raz, dwa na zero informacji z czego to wynika.

Billie Brackenborough

You're late again!

: pt paź 17, 2025 11:03 am
autor: Billie Brackenborough
To nie tak, że miała problemy z punktualnością, czasem nie łatwo było jej pogodzić studia z treningami i pracą w kawiarni. Potrzebowała pieniędzy, gdyż stypendium uniwersyteckie nie wystarczyłoby jej na przeżycie. Mogła rozważyć znalezienie innej posady, popytać wśród znajomych, czy nawet zmusić Caldwell do ogarnięcia czegoś w kinie, gdzie godziny rozpoczęcia potencjalnie byłyby nieco późniejsze. Niestety nie chciała tego, głównie przez wzgląd na planszówki, których była przeogromną fanką. Poza tym pani Tremblay - właścicielka lokalu, była bardzo wyrozumiałą kobietą. Tak też blondynka często spóźniała się do pracy, co zazwyczaj próbowała wynagrodzić uśmiechem i dodatkową nutą entuzjazmu.
Tego dnia było podobnie, trening przedłużył się o kilka ładnych minut, co nie bardzo zmartwiło Brackenborough. Wzięła szybki prysznic na uczelni, a kwadrans później ze sportową torbą przerzuconą przez plecy i kaskiem na głowie, sunęła przez ulice miasta na swojej elektrycznej hulajnodze. Nie miała pojęcia jak bardzo była spóźniona, ale jakoś niespecjalnie zawracała sobie tym głowę. Gdy znalazła się na miejscu, przypięła pojazd do stojaka i z uśmiechem przekroczyła próg The Bubble Tea Shop. Była mocno zaskoczona, gdy za ladą dostrzegła nieznajomą jej kobietę. Nie przypominała sobie, by właścicielka szukała nowego pracownika.
- Gdzie jest pani Tremblay? - zapytała z nieukrywaną ciekawością w głosie. To nie tak, że nowina o sprzedaży kawiarni i nowym kierownictwie nie dotarła do jej uszu. Po prostu zbyt skupiona na własnych sprawach nie przyswoiła tej informacji. - Jestem Billie, pracuję tutaj - postanowiła dodać, uprzedzając pytanie rudowłosej. Stojąca przed nią kobieta była bardzo zadbana i nie sprawiała wrażenia kogoś, kto potrzebowałby zatrudnienia w takowym miejscu, aczkolwiek nie jej było to oceniać. Każdy miał swoje powody i Billie nie była zdesperowana by je poznać. Może odrobinę ciekawa, ale z pewnością mogła spokojnie spać bez tej informacji. Przynajmniej na tyle spokojnie, na ile pozwalały jej koszmary senne, z którymi zmagała się od lat.
Weszła za ladę, z zamiarem udania się na zaplecze, torba sportowa przerzucona przez lewy bark nie należała do najlżejszych. Najpierw jednak musiała wyjaśnić zaistniałą sytuację. Nieudolnie zdjęła z głowy kask, wciąż z uśmiechem przyglądając się kobiecie.

Serinda Almante

You're late again!

: sob paź 18, 2025 1:41 pm
autor: Serinda Almante
Czas leciał, a spóźnialska w najlepsze wchodzi jak do siebie. Serindzie naprawdę trudno było zrozumieć dzisiejszą młodzież. Czy takie nieodpowiedzialne zachowanie mieli w genach czy to wynikało tak poprostu z dobrostanu obecnego świata.
- Pani Tremblay zapewniała mnie, że poinformowała wszystkich pracowników o fakcie sprzedaży herbaciarni. Otóż jestem nową właścicielką, więc proszę to sobie zakodować - zaznaczyła spoglądając nieco z góry na młodą. Noszenie obudowa na wysokim koturnie przydawało się w takich chwilach. - Serinda Almanet - przedstawiała się, żeby dziewczyna zapamiętał kto tu teraz rządzi.
Poprzednia właścicielka zapewnia, że cały personel jest wzorowy i gody zaufania. Teraz się przekonała, że jednak nie cały. Na szczęście nie była to Nie była to sytuacja, z którą nie dałaby sobie rady. W dorosłym świecie panowały zasady, których należało przestrzegać. Nie wynikała, z czego wynikało spóźnialstwo dziewczyny. Nie oznaczało to jednak, że zamierzała jest tolerować pod tym dachem.
- Na dzisiejsze spóźnienie przymknę oko, ale to ostatni raz. Przy następnym bez wcześnego uprzedzenia mnie, że nie wyrobisz się na czas, ale tylko z powodów losowych - zaakcentowała dwa ostatnie słowa- będziemy musiały zakończyć współpracę. Jesteśmy dorośli i jeśli wszystko ma działać to wszyscy muszą być traktowani jednakowo. Bez taryf ulgowych, czy to jasne?
Miała nadzieję, że dotarło, to co chciała przekazać. Nie mówiła tego całkowicie po złości, tylko jaki miała oczekiwania względem wszystkich pracowników. Jeżeli coś komuś się nie podobało, nikogo na siłę bym nie trzymała.
Byłam też trochę zła na poprzednią właścicielkę że ją oszukała, albo młoda celowo gra niedoinformowana, no ale licząc na to, że się uda. W każdym bądź razi Serinda wymagała, aby wszyscy w The Bubble Tea Shop tworzyli zgrany zespół.

Billie Brackenborough

You're late again!

: sob paź 18, 2025 2:33 pm
autor: Billie Brackenborough
Przyjęła słowa kobiety z nieukrywanym niezadowoleniem, które malowało się na jej twarzy. Nie potrafiła zrozumieć jakim cudem, doszło do tak drastycznych zmian i nikt nie zdecydował się jej o tym poinformować. Może i pracowała tylko na pół etatu i zazwyczaj pojawiała się w lokalu na kilka godzin przed zamknięciem, ale pomimo tego wciąż była częścią zespołu. Tak przynajmniej mogłoby się zdawać.
- Po co miałaby sprzedawać kawiarnię, jeśli interes się kręci? - zapytała, niezbyt przejmując się tym, że nowa właścicielka może nie mieć ochoty wdawania się w dyskusję. - Zakodowane - dodała wciąż niezadowolona z zaistniałej sytuacji. Przez dłuższą chwilę w milczeniu przyglądała się rudowłosej kobiecie, próbując w pamięci odszukać jakiejkolwiek informacji o sprzedaży kawiarni. Była niemal pewna, że nic takiego nie znajdowało się w jej głowie, gdy nagle oświeciła jej się jakaś lampka. - Pani Tremblay wspominała coś o odpoczynku i zwiedzaniu świata - czy tym samym próbowała opisać przejście na emeryturę? Gdyby tylko Brackenborough skupiała się na rozmowach, przynajmniej w połowie tak jak na piłce nożnej, nic nigdy nie umknęłoby jej uwadze. W poprzednim tygodniu miała kilka dni wolnych od pracy, może w tamtym momencie wszystko zostało ogłoszone? Poza tym prawdopodobnie przed jej oczami pojawiła się notyfikacja z emailem, od już teraz, byłej właścicielki lokalu. Wychodzi na to, że jakieś siły wyższe nie chciały by blondynka przygotowała się na przybycie nowej szefowej. Gdyby wiedziała, prawdopodobnie wyszłaby wcześniej z treningu, nawet jeśli bardzo nie chciała tego robić.
Za sprawą kolejnych słów kobiety, wciąż malujące się na jej twarzy niezadowolenie, zamieniło się w coś pomiędzy niedowierzaniem i przerażeniem. Czy rudowłosa właśnie groziła jej zwolnieniem?
- Gdybym mogła przyjść na czas to bym przyszła - burknęła, jakby to miało cokolwiek zmienić. Szefowa miała rację, była dorosła i musiała być bardziej odpowiedzialna. Może za dużo obowiązków nosiła na własnych barkach? Może i mogłaby postarać się nieco bardziej, ale jakby na to nie patrzeć, swoją przyszłość wiązała z piłką nożną, a nie z parzeniem herbaty, czy rekomendowaniem gier planszowych. - Jasne jak słońce - skinęła głową, jakby to miało dodać jakiejś magicznej mocy wypowiedzianym słowom.
Udała się na zaplecze, by zamienić torbę sportową i kask na fartuszek. Nie zamierzała sprzeciwiać się nowej właścicielce kawiarni. Potrzebowała pracy i lubiła to co robiła, nie chciała także teraz narzucać na siebie niepotrzebnego stresu, związanego z poszukiwaniami nowego zatrudnienia.
- Przepraszam za spóźnienie - powiedziała szczerze, gdy z powrotem znalazła się w towarzystwie rudowłosej kobiety. - Chętnie zostanę po godzinach i posegreguję gry na półkach - dodała, wymuszając delikatny uśmiech. Zazwyczaj kiedy pojawiała się w pracy spóźniona o więcej niż kilka minut, oferowała pomoc po zamknięciu lokalu. Na szczęście Pani Tremblay nieczęsto jej na to pozwalała.

Serinda Almante

You're late again!

: sob paź 18, 2025 3:02 pm
autor: Serinda Almante
- Powody poprzednich właścicieli nie są dla mnie istotne - najważniejsze, że lokal był wypłacalny w chwili jego zakupu. Po za tym nie czuła potrzeby wyjaśniania wszystkiego Billie, ponieważ ich relacja była czysto zawodowa. - Świetnie, że wszystko jasne.
Nie do końca wierzyła w słowa młodej. Zrobiła pierwsze złe wrażenie i szczerze mówiąc nie za bardzo starała się to poprawić. Przynajmniej takie wrażeni miała Serinda i o ile dalej ich miałby ze sobą współpracować to postawa Bille powinna ulec zmianie.
- Jeżeli nie jesteś w stanie przyjść na czas to może nie jest to praca dla ciebie - skwitowała, ponieważ takim usprawiedliwieniem mogły się dzieci z podstawówki tłumaczyć. Sama Serdina miała coraz bardziej złe zdanie o dziewczynie. - A teraz bierz się do pracy, klienci czekają.
Powątpiewała w słowa Billie, ale też nie było czasu na więcej dyskusji. Przybywało klientów, więc trzeba było ich obsłużyć. Sama też zabrała się do pracy, ponieważ jakoś nie potrafiła uwierzyć w zaanagażowanie młodej w prace.
Niemniej jednak musiały wytrwać we dwie do zamknięcia, co na razie zapowiadało się na długie popołudnie. Na szczęście ruch był na razie umiarkowany, co dawało poczucie panowania nad sytuacją. Było to pocieszające, ponieważ największe braki Serinda miała w grach, o których w zasadzie nie widziała nic. Może chociaż w tej kwestii Billie się wykaże na plus?
- Przyjmuję - zapewnia słysząc przeprosiny. - Możesz zostać, usprawni to zamkniecie herbaciarni.
Kobieta znała swoje mocne i słabe strony, a chciała wierzyć, że chociaż w grach Bille jest obeznana. Jeżeli nakłamała i w tej sprawie, to w zasadzie mogła już szukać siebie nowej pracy. Nawet jeżeli mówiło się, że każdemu należy się druga szansa.

Billie Brackenborough

You're late again!

: sob paź 18, 2025 3:40 pm
autor: Billie Brackenborough
Zaparzanie herbaty i krojenie wyrobów cukierniczych nie koniecznie było wymarzonym zajęciem. To nie z tego powodu kilka razy w tygodniu udawała się do pracy. Głównym był status finansowy, a raczej jego brak. Gdy jeszcze mieszkała w Anglii, każdego dnia pracowała ciężko, tylko po to by ktoś zauważył jej talent. Chciała otrzymać szansę na rozwój i profesjonalnie kopać piłkę. Wiedziała, że było to możliwe w Stanach Zjednoczonych, niestety oferta jaką otrzymała wiązała się z przeprowadzką do Kanady. Była niezmiernie wdzięczna za tę szansę, świadoma tego, że w tym kraju piłka nożna nie cieszyła się tak wielkim zainteresowaniem jak hokej czy lacrosse. Często zastanawiała się, czy w innych okolicznościach byłaby w stanie grać w lidze wyższej niż uniwersytecka, a może nawet zostałaby wezwana do reprezentowania Anglii. Co jednak sprawiało, że z chęcią wracała do The Bubble Tea Shop? Poza pieniędzmi, robiła to tylko i wyłącznie z powodu gier planszowych. Może i podczas godzin pracy nie była w stanie cieszyć się rozgrywką, ale przynajmniej mogła odkryć jakieś nowe tytuły, które Pani Tremblay czasami pozwalała jej zabrać do domu na wypróbowanie. Było to bardzo miłe ze strony kobiety, ale również pomagało biznesowi, gdyż posiadanie pracownika znającego zasady większości gier, zdecydowanie było sporym atutem. Także była to praca dla niej, ale nie zamierzała przekonywać o tym nowej właścicielki. Chciała, by ta sama dostrzegła, iż warto ją zatrzymać.
- Dobrze - potwierdziła, po czym całkowitą uwagę skupiła na klientach. Wszystkich witała i obsługiwała z uśmiechem na ustach. Była niezwykle miła i życzliwa, za sprawą czego kilka monet wylądowało w słoiku na napiwki. Z entuzjazmem pomagała konsumentom zrozumieć zasady poszczególnych gier. Rekomendowała tytuły biorąc pod uwagę wiek i ilość graczy, a także czas jaki zamierzali poświęcić na rozgrywkę. Była bardzo cierpliwa i zdecydowanie dało się zauważyć, że w tę część obowiązków wkładała nieco więcej serca. Nie robiła tego, by zrobić wrażenie na nowej właścicielce. Zazwyczaj gdy już czymś się zajmowała, dawała z siebie wszystko. Może dlatego Pani Trembly przymykała oko na brak punktualności.
- Masz jakąś ulubioną grę? - zdecydowała się zacząć rozmowę z rudowłosą, gdy wszyscy klienci byli skupieni na własnych rozgrywkach. Billie znała kilka tytułów, które były warte większej uwagi i chętnie polecała je klientom, szczególnie jeśli ci mieli nieco więcej czasu.

Serinda Almante

You're late again!

: pn paź 20, 2025 9:45 pm
autor: Serinda Almante
Serinda miała jeszcze dużo do nauczenia się grach planszowych. Ale też nie zamierzała się jakoś mocno w tym spieszyć. Ważnem że pracownicy oraz pracowniczki ogarniały temat. Ona była od tego, żeby pieniądze się zgadzały, wypłaty były na czas i wszyscy byli zadowoleni.
Z aprobatą przyjęła, że młoda wzięła się do pracy bez dalszych rozmów. Było jeszcze kilka spraw do omówienia, ale to mogło poczekać do zamknięcia. Dopóki byli klienci to na nich trzeba było się skupić w pierwszej kolejności. Ale nie na zasadzie nasz klient nasz pan, takie myślenia Serinda nie zamierzała wprowadzać.
Gdy ruch zrobił się większy zauważyła, że Bille bardzo sprawnie działa. Ogarniała kasę, klientów oraz doradzała w kwestii gier.
Chociaż zrobiła złe pierwsze wrażenie, teraz autentycznie je poprawiała. Znała się na tym, co robiła, a to bardzo ułatwiało pracę. Zwolnienie jej jednak byłoby bardzo złym pomysłem, skoro tak świetnie się tu odnajdywała. Jeśli popracowałaby nad punktualności naprawdę byłaby pracowniczką miesiąca. Sernika miała zatem o czym myślec, jeśli ten dzień dobiegnie końca.
- Nie mam - powiedziała, gdy ruch nieco został opanowany. - Co byś poleciła dla całkowitego lajka czy jak się teraz mówi na osobę nieobeznaną w jakieś dziedzinie?
Nie było wstydem przyznać, że czegoś się nie wiem. Udawanie, że jest inaczej mogłoby się na niej źle odbić. Po za tym to żaden wstyd, nie każda osoba musiała być alfą oraz omegą.
Powiodła wzrokiem po sali, gdzie każdy zajęty był graniem. Ciekawie było to obserwować, mając w porównaniu jak wyglądała praca w korporacji. Tu też była w pracy, ale panowała dużo swobodniejsza atmosfera.

Billie Brackenborough

You're late again!

: wt paź 21, 2025 9:48 am
autor: Billie Brackenborough
Skupiła się na pracy, na moment zapominając o odejściu pani Tremblay. Nie miała okazji zastanowić się, czy przyjdzie jej pożegnać się osobiście z kobietą, ale pewnie ta myśl zagości w jej głowie nieco później. Często jest tak, że ludzie nie lubią szefów i innych kierowników, ale nie ona. Była jeszcze młoda i niewiele w życiu doświadczyła (poza bólem i rozczarowaniem), ale nigdy nie miała problemu z ludźmi na wyższych stanowiskach. Dogadywała się z każdym - przełożony, trener, wykładowca. Nikomu nie chciała podpadać. Zwłaszcza nowej szefowej, która zdawała się nie darzyć jej zbyt wielką sympatią.
Trochę zaskoczyła ją odpowiedź Serindy, nie spodziewała się, iż ktoś zdecydowałby się na zakup biznesu poświęcającego dużą uwagę grom planszowym, nic o nich nie wiedząc. Przynajmniej ona sama by tego nie uczyniła. Wolałaby włożyć kapitał w coś, na czym się znała. Pewnie gdyby Billie miała kupę kasy, kupiłaby jakąś mniej znaną kobiecą drużynę piłkarską i zainwestowałaby w jej rozwój. Chciałaby być niczym Michele Kang, która na swoim koncie miała aż trzy takie kluby. Tak, to zdecydowanie byłby dobry pomysł.
- Hmmm - mruknęła, udając się w kierunku półek z planszówkami. Przełożyła kilka z nich, ewidentnie wiedząc czego szukała. W międzyczasie odpowiedziała na pytania jednej z klientek, by po chwili wrócić z dwoma pudełkami. Obydwa położyła przed rudowłosą. - Można by zacząć od czegoś prostego jak Ludo, chociaż uważam, że dałabyś radę z troszkę bardziej zaawansowanymi grami - uśmiechnęła się, kładąc dłoń na większym z pudełek. - Ticket to Ride. Całkiem przyjemna gierka, której celem jest zajęcie jak najdłuższej trasy kolejowej, przy użyciu kart - podała grę szefowej, niemal od razu przechodząc do drugiego z tytułów. - Battle Sheep, jest nieco łatwiejsza. Należy umieścić owce w taki sposób, by odciąć innych graczy od zajęcia miejsca na planszy. Wygrywa ten, kto posiada najwięcej na koniec - wytłumaczyła najprościej jak potrafiła, tym razem podając kobiecie grę, o której mówiła. - Jeśli byś chciał mogę cię nauczyć - zaproponowała z uśmiechem. Tym sposobem planowała zrekompensować swoje spóźnienie. Lubiła gry planszowe, więc nie było to dla niej żadnym rodzajem kary. Oczywiście nie zakładała, iż szefowa skorzysta z propozycji. Nawet jeśli, mogła poprosić ją w jakimkolwiek terminie. Jeżeli nie kolidowało to z treningami, meczem, czy studiami.
Z uśmiechem na ustach pożegnała grupę stałych klientów. Powoli dobiegała godzina zamknięcia, a co za tym szło, organizowanie gier, wycieranie stolików i mopowanie podłóg. Każdego wieczoru upewniała się, że zostawiała lokal w nienagannym stanie, by nieco ułatwić pracę rannej zmianie.

Serinda Almante

You're late again!

: czw paź 23, 2025 6:40 pm
autor: Serinda Almante
Może i prowadzenie herbaciarni z grami planszowymi nie była do końca przez nią przemyślana, to chwilowo musztarda po obiedzie. Po za tym wychodziła z założenia, że ma czas na ogarnięcie podstawowych rzeczy związanych z grami. Ponadto lokal zawsze można było sprzedać, gdyby się jednak tutaj nie odnalazła. A o finanse martwić się nie musiała. Były mąż płacił jej alimenty co miesięcznie w dość sensownej kwocie.
- Battle Sheep brzmi całkiem ciekawie. Zwłaszcza, że nie miałam styczności z owcami w takiej formie - przyznała wysłuchawszy wszystkich propozycji. - Widać, że znasz się na tym, więc chyba zwalnianie cię odbiłoby mi się czkawką. Ale zdecydowanie musisz popracować nad punktualnością.
Poniekąd dobrze się samo, że miała okazję zobaczyć wszystkich pracowników w akcji. Dzięki temu widziała, że naprawdę dają sobie radę w tym środowisku. To doskonale pokazywało jakich sprawdzonych ludzi zostawali poprzedni właściciele.
- Myślę, że mogłabym się na te owce skusić, ale na razie wracajmy do pracy.
Nie spodziewała się, że dzień zleci jej tak szybko, ale to w sumie dobrze. Nie miała żadnych planów na wieczór, ale wpadłam na pomysł, że przygotuję sobie gorącą Kąpiel. Do tego lampka dobrego wina albo jakiś mocniejszy browar, losowo puszczona hity jej młodości jakoś to będzie.
- I zamknięte - oświadczyła zamykając drzwi na klucz. - Było nie najgorzej. Chcesz coś do picia? Zasłużyłyśmy sobie, po dość pracowitym dniu.
Dwa razy sprawdzała czy wszytko zamknięte, tak w razie czego. Po czym skierowała się w stronę baru, żeby zrobić sobie zasłużonej mocnej herbaty. Alkoholu tu nie uświadczy, zatem pozostało jej tylko to.

Billie Brackenborough

You're late again!

: pt paź 24, 2025 6:17 pm
autor: Billie Brackenborough
Brackenborough miała całkiem inne podejście, jeśli chodziło o angażowanie się w wszelakiego rodzaju sprawy. Gdyby to jej przyszło być właścicielką lokalu, a gry planszowe nie byłyby jej atutem, zrobiłaby wszystko by to zmienić. Nie poddawała się łatwo, nie było to w jej stylu. Gdyby przed laty, gdy była jeszcze dzieckiem, odstąpiłaby o tego co kochała, w tym momencie pewnie wąchałaby już kwiatki od spodu. Futbol był pewnego rodzaju wyzwoleniem. Gdy kopała piłkę zapominała o wszelakich problemach, skupiona tylko na poprawianiu własnych umiejętności. Nie poradziłaby sobie ze śmiercią matki, gdyby nie miała czegoś, na czym mogłaby się całkowicie skupić. Sport ten również pozwalał jej na wyładowanie wszystkich negatywnych emocji, a tych posiadała naprawdę sporo. Z czasem, doszedł do tego terror, jaki zgotował jej własny ojciec. Billie pozwalała mu na wyładowanie złości na niej, pracując jeszcze ciężej, by tylko wyrwać się spod jego opieki.
- Lubię wkładać całą siebie w to co robię - powiedziała z nieco nieśmiałym uśmiechem, jednocześnie chwytając za pojemnik z chusteczkami. Nie radziła sobie dobrze z otrzymywaniem komplementów, czy pochwał. - Postaram się nad tym popracować - zapewniła, nie do końca przekonana, czy faktycznie będzie w stanie odpowiednio zorganizować własny czas. Nie chciała opuszczać treningów, zbyt wiele dla niej znaczyły. Nie mogła również zaniedbać nauki, bez stypendium byłaby zmuszona wrócić do domu, co w ogóle nie wchodziło w grę. Jednocześnie rozumiała Serindę, kobieta musiała podejmować decyzję dobre dla prowadzonego biznesu. Sama Billie doradziłaby jej, by ta wyeliminowała złe inwestycje. Czy ona sama była jedną z nich? Bardzo prawdopodobne.
Gdy właścicielka zamykała lokal, zajęła się wycieraniem stolików. Nie należała do leniwych osób i żadna praca nie była jej straszna.
- Jeśli to nie problem, napiłabym się kawy - powiedziała ziewając. Była przemęczona, dlatego spożycie kofeiny wydawało się być dobrym pomysłem. W dalszym ciągu była gotowa na jedną, czy dwie partyjki Battle Sheep. Jeśli tylko szefowa miała na to czas. Brackenborough wciąż była młoda, dlatego nie przykładała zbyt wielkiej uwagi, do poświęcania wystarczającej ilości czasu na sen. - Co sprawiło, że zdecydowałaś się kupić kawiarnię? - zapytała, kiedy już wraz z parującymi filiżankami, zasiadły przy jednym ze stolików. Na jej twarzy malowało się zainteresowanie, którym sama była zaskoczona. W pierwszej chwili nie była zbyt zadowolona z towarzystwa rudowłosej, ale wraz z upływającym czasem, zdążyła obdarzyć ją odrobiną sympatii. Było to dość dziwne, nie tylko dlatego, że znała ją zaledwie przez kilka godzin. Nie zapominajmy, że jeszcze nie tak dawno kobieta groziła jej zwolnieniem. Mimo wszystko blondynka nie miała jej tego za złe.

Serinda Almante