Strona 1 z 2

righteousness demands sacrifice

: sob paź 18, 2025 11:37 pm
autor: helena peregrine
14
Zostaw to już, Helena. Skupmy się na ustaleniu tożsamości ofiary — powiedziała jej detektyw Ruth Judy tego ranka, klepiąc ją mocno między łopatkami, aż zachłysnęła się kawą. Judy nie bawiła się w subtelne sugestie.
Peregrine niemal jej posłuchała. Tego dnia ciężko było jej się skupić na pracy, nie potrafiła tak zafiksować się na poszukiwaniach, jak z łatwością przychodziło jej to do tej pory — pewnie dlatego, że jej myśli nieustannie wracały do Teddy Darling. Musiała wielokrotnie przywracać się do porządku – zwłaszcza że wiedziała, że jeśli miała coś znaleźć na tym pieprzonym pendrivie, ma na to niewiele czasu, zanim nie zasypią jej inne zadania. W przeciwieństwie do Judy, wciąż była przekonana, że coś musi tam być.
Problem polegał na tym, że przeskanowała zawartość pliku wszerz i wzdłuż. Użyła wszystkich znanych jej narzędzi – nie było śladu po żadnym malwere, dodatkowym albo brakującym kodzie. Źródło pliku nie nosiło znamion czegokolwiek informatywnego, treść książki zgadzała się z oryginałem prawie w całości, pomijając kilka literówek, które Peregrine już kilka dni temu uznała za nieznaczące.
Nie zrobiła jeszcze tylko jednej rzeczy – nie otworzyła e-booka i nie przeczytała go od deski do deski.

Tego dnia spędziła już na tym kilka dobrych godzin, bo jest przekonana, żeby coś musi na tym jebanym pendrivie. Tyle tylko, że niekoniecznie potrafi skoncentrować się na przygodach młodego Holdena. Tekst wydaje jej się tak samo pretensjonalny, jak kiedy czytała go za pierwszym razem i Peregrine wielokrotnie przyłapuje się na tym, że jej myśli odlatują w oczywistym kierunku.
Za którymś razem, gdy to się dzieje, Helena bezmyślnie zaznacza tekst kursorem.
I natychmiast prostuje się w siedzeniu, wklepując komendę ctrl+a.

Adrenalina natychmiast wpływa do jej krwioobiegu, gdy czyta z coraz szerzej rozwartymi oczami. Przeklina pod nosem, odgarniając grzywkę z czoła.
A potem wybiega ze swojego pokoju, potrącając kogoś na korytarzu. Nawet nie obraca się za siebie, gnając prosto do gabinetu Judy.



02:00:00 P.M. - CANADIAN IMPERIAL BANK OF COMMERCE
4 BOMBS - 4 FLOORS
CAN YOU STOP THEM?
RIGHTEOUSNESS DEMANDS SACRIFICE




Gdy dociera na miejsce kilkadziesiąt minut później, pod budynkiem zebrały się już dwa radiowozy i kilka nieoznakowanych furgonetek. Rzuca w ich stronę nieprzytomne spojrzenie, ale w grupie zebranej przy jednym z pojazdów dostrzega Judy w towarzystwie komendanta i kilku innych policyjnych szych. Wszyscy dyskutują ze sobą zażarcie, gdy Helena podchodzi do nich pospiesznym krokiem. Komendant zauważa ją pierwszy i natychmiast się prostuje.
Peregrine. Idziesz na górę — mówi szybko. Ta zamiera w pół kroku.
Co proszę?
Idziesz na górę razem z saperem. Bomby są obsługiwane systemem zdalnym — równie dobrze mógłby mówić po hebrajsku.
Przygotowywała się raczej na to, że będzie musiała godzinami czekać, aż pozwolą jej i Judy zbadać miejsce zdarzenia. Za cud uznała już to, że nie kazali jej czekać na wieści na komendzie albo w domu.
A miała rozbrajać bombę?

Dociera to do niej dopiero, gdy zjawia się saper. Przedstawia się jako Kurt Jakiś i wypowiada do niej jeszcze jakieś trzy zdania, na które Peregrine kiwa automatycznie głową, chociaż w ogóle nie dociera do niej sens jego słów. Wie tylko, że zostało pięćdziesiąt minut do detonacji, jeśli wierzyć ukrytej wiadomości, którą pozostawił świr od Jane Doe.
Że też nie pomyślała wcześniej o tym, by po prostu zaznaczyć tekst?
Tylko ta jedna rzecz przewija się przez jej głowę – dopóki pod budynek banku nie podjeżdżają dwa wozy strażackie.
Jej serce zaczyna łomotać w piersi.
Przyspiesza jeszcze bardziej, gdy z jednego z nich wysiada Teddy.

teddy darling

righteousness demands sacrifice

: ndz paź 19, 2025 12:39 am
autor: teddy darling
011.
Wezwanie przyszło w południe.
Operator mówił szybko, ale między słowami dało się wyczuć, że to coś większego niż pożar śmietnika czy zalanie biura.
Możliwy ładunek wybuchowy, cztery piętra, cztery potencjalne urządzenia. Lokalizacja: Canadian Imperial Bank of Commerce, samo centrum. Policja jest już na miejscu. Potrzebna asysta straży, zabezpieczenie terenu, ewakuacja i ewentualne wsparcie dla saperów.
W remizie natychmiast zapadła cisza. Nawet Jett Donovan, choć zawsze miał coś do powiedzenia, spojrzał tylko na kapitana, który powoli skinął głową.
Wszyscy w gotowości — rzucił Howie Whitman. — Pełne wyposażenie, maski, tlen, zabezpieczenie przeciwpożarowe — zaczął wyliczać, a Teddy, RJ i Blaze zaczęli łapać za sprzęt, żeby upchać go w wozie strażackim. Nożyce, maski, aparaty ochronne, liny, uprzęże, nosze ratownicze, apteczki, torby medyczne. Wszystko, co mogło przydać się w akcji przy zamachu terrorystycznym.
Ruszyli. Dźwięk syren rozdarły powietrze. Ulice centrum były zakorkowane, bo ludzie stali na środku i gapili się w kierunku, gdzie zjeżdżały się wszystkie służby. Darling śledziła zegar nad radiem. Dwunasta czternaście. Czas płynął za szybko. Nawet nie wiedzieli jeszcze, czy to żart, prowokacja, czy faktycznie bomba. Ale wezwanie mówiło jasno — cztery ładunki na cztery piętra. A każdy z nich mógł w każdej chwili zamienić wieżowiec w ruiny.
Im bliżej centrum, tym gęstsze robiły się tłumy. Policjanci rozciągali taśmy i kierowali ludzi dalej od budynku. Na miejscu były już nieoznakowane furgonetki i radiowozy, których migające światła odbijające się w szkle wieżowca. Teddy wyskoczył z wozu, zakładając hełm. Czuła, jak adrenalina zaczyna dusić ją w gardle, ale ręce działały automatycznie — sprawdzenie sprzętu, komunikacja z dowódcą policji, potwierdzenie strefy bezpieczeństwa.
Darling! — zawołał kapitan, wychylając się z kabiny. — Trzymasz kontakt z saperem. Cokolwiek się wydarzy, natychmiast zgłaszasz to do mnie. Rozumiemy się?
Darling zasalutowała posłusznie.
A potem ją zobaczyła.
Na moment świat wokół zniknął. Radiowozy, tłumy gapiów, komendy kapitana — wszystko zlewało się w tło, które przestawało mieć znaczenie. Zostawały tylko ich krzyżujące się spojrzenia i cicha świadomość, że zaraz będą musiały działać razem.
Teddy ruszyła w kierunku Heleny, a gdy znalazły się wystarczająco blisko, nachyliła się w jej stronę.
Co ty tu robisz? — zapytała, bo z tego, co Peregrine wspominała, nie działała w terenie. Jej miejsce było przy biurku, przed komputerami. Nie powinna tu przyjeżdżać. — Zaraz będziemy mieć tutaj prawdziwe piekło — dodała, poprawiając na plecach butlę tlenową.
Ostrożnie przesunęła po niej wzrokiem. Teddy nie mogła pozwolić, żeby obecność Peregrine odciągnęła ją od zadania, ale myśl, że mogło stać jej się coś złego, sprawiała, że czuła dziwne kłucie w żołądku. Martwiła się o nią. I to uczucie było bardziej namacalne niż wrzawa na ulicy i bardziej realne niż modulowane dźwięki syren.

helena peregrine

righteousness demands sacrifice

: ndz paź 19, 2025 3:40 pm
autor: helena peregrine
Serce podchodzi jej do gardła. W tej krótkiej sekundzie, kiedy ich spojrzenia się krzyżują, Helena uświadamia sobie, że nie ma ani sekundy do stracenia na szok; będzie musiała działać na najwyższych obrotach. Tak uparcie i precyzyjnie, jak tylko mogła. Bo nie dość, że od tego zależało bezpieczeństwo wielu cywili i mundurowych – teraz od jej działań zależało też bezpieczeństwo jej.
Helena ma ochotę ścisnąć jej rękę, gdy Darling do niej podchodzi, ale zbyt wiele się dzieje – w jej wnętrzu i dookoła. Słyszy pulsowanie swojej krwi w uszach i czuje, jak uderzenia serca odbijają się od jej żeber. Bierze głęboki oddech.

Potrzebują programisty do zabezpieczenia ładunków wybuchowych. — Jej głos brzmi dziwnie spokojnie, biorąc pod uwagę sytuację; spojrzenie zdradza natomiast czyste niedowierzanie i nerwowość, którą Helena wolałaby pozostawić w tajemnicy – tyle że nie potrafiła ukryć jej przed Teddy. A wolałaby emanować pewnością; móc dać jej zapewnienie, że nie zawiedzie.
Oblizuje spierzchnięte wargi i ma zamiar powiedzieć coś jeszcze, kiedy Kurt Cośtam dołącza się do rozmowy.
Mamy zlokalizowane dwa ładunki. Jeden w głównej recepcji, drugi przy ścianie nośnej na dwunastym piętrze w strefie północno-wschodniej. Ciągle szukamy pozostałych dwóch — wyjaśnia sytuację Darling, zapewne zakładając, że ich wymiana zdań miała wyłącznie służbowy charakter. Helena wciąż patrzy znacząco na Darling – wciąż ma coś na końcu języka – ale chociaż Kurt oddala się nieznacznie, by przekazać te informacje również kapitanowi straży, tym razem detektyw Judy wyłania się zza pleców Heleny z krótkofalówką, którą wciska jej w ręce.
Komunikujesz wszystko, co się dzieje, Peregrine. Jeśli ten psychopata lubi sztuczki, pewnie ma ich w rękawie więcej. Będziesz na linii ze mną, komendantem i negocjatorem. Nie spierdol tego — ostatnie słowa wypowiada z troską; w jej ustach te słowa są jak powodzenia. Klepie ją w plecy i odchodzi, a Peregrine słyszy, jak ktoś odwołuje Teddy.
Zaczekaj — mówi, chwytając ją za rękaw uniformu. Brakuje jej słów, kiedy patrzy w jej błękitne oczy zasnute zmartwieniem. — Uważaj na siebie — mówi chrapliwie. To na razie musiało wystarczyć, bo nie było czasu do stracenia.
Zostało im już tylko czterdzieści minut do eksplozji.

Kurt znów pojawia się znikąd, również niosąc krótkofalówkę. W tle Helena widzi pozostałych saperów wchodzących do budynku; mężczyzna też kiwa na nią głową, że to ich czas.
Peregrine denerwuje jego spokój, jakby robił to codziennie.
Masz na linii strażaków? — pyta go, wskazując na urządzenie w jego ręce. Gdy ten kiwa głową, Helena jeszcze na chwilę odwraca wzrok, próbując znaleźć w zaaferowanym tłumie Darling. Nie może odnaleźć jej wzrokiem.
Chyba nigdy w życiu nie była tak blisko tego, żeby się pomodlić, gdy wraz z Kurtem przekracza szklane drzwi.
Komputer w recepcji jest głównym panelem sterowania. Przed zgłoszeniem możliwego ataku nikt nie zauważył dodatkowego sprzętu. Recepcja zgłaszała jednak, że nie jest w stanie używać komputera, za wolno chodził. Bomba jest zabezpieczona w taki sposób, że jej rozbrojenie może zająć więcej, niż przewidywany czas. Uważaj, żeby jej nie kopnąć — mówi z prędkością karabinu maszynowego i wskazuje jej fotel recepcjonisty. Helena otwiera szeroko oczy.
Chcesz mi powiedzieć, że mam siedzieć tuż obok uzbrojonej bomby?
Nie przejmuj się, po to jestem tu ja. Zobacz, co dzieje się tutaj — wskazuje na monitor komputera.
Nie przejmuj się. No tak.
Peregrine zdusza w sobie przekleństwo. Musi się skoncentrować.
Siada przy biurku. Wyświetlacz pokazuje timer odliczający czas do eksplozji. Porusza myszką i kilkoma skrótami klawiszowymi odnajduje odpowiedni panel, w którym znajduje pracujący w tle, ukryty program. Encrypted chat interface – psychopata chce z nimi rozmawiać. Wydmuchuje ostrożnie powietrze, kiedy z policyjnej krótkofalówki wydobywa się szum, a potem głos Judy.
Jak sytuacja, Peregrine?
Helena nie odpowiada od razu, przyglądając się linijkom tekstu wyświetlonym na ekranie. Przełyka głośno ślinę.

SECURE CONNECTION ESTABLISHED
ENCRYPTION: AES-256
HOLDEN: Witaj, Peregrine. Znalazłaś moją wiadomość. Liczyłem na to.
HOLDEN: Wiesz o 2 bombach. Chcesz wiedzieć, gdzie są pozostałe 2?

Naciska przycisk na krótkofalówce. — Psychopata chce się ze mną bawić. Wie, kim jestem, używa zabezpieczonego interfejsu, żeby komunikować się ze mną w rzeczywistym czasie. I wie, że nie możemy znaleźć wszystkich ładunków. Proponuje zdradzenie miejsca dwóch ostatnich bomb, pewnie w wymianie za jakąś chorą grę — mówi rzeczowo, chociaż jej dłoń drży.
Gdy tylko kończy, szum krótkofalówki rozlega się ponownie. Tym. razem tej trzymanej przez Kurta. Helena nie rozróżnia nawet wypowiadanych słów – ale głos należy do Teddy, tego jest pewna.
Daj mi to — mówi do Kurta tonem nieznoszącym sprzeciwu. Ten waha się przez sekundę, ale ostatecznie uznaje zapewne, że to Peregrine będzie mogła przekazać strażakom bardziej konkretne informacje. Peregrine wyrywa sprzęt z jego ręki. — Darling? To ja. Jak sytuacja na dwunastym? Niedługo będę w stanie podać wam lokalizacje pozostałych bomb — mówi; jej głos drży tylko rpzez chwilę, delikatnie, gdy wymawia jej imię. Powoli wystukuje na klawiaturze wiadomość.

PEREGRINE: Co chcesz w zamian?

teddy darling

righteousness demands sacrifice

: ndz paź 19, 2025 8:48 pm
autor: teddy darling
W tym krótkim spojrzeniu, gdy ich oczy się spotkały, Teddy poczuła coś dziwnego — pewność, że Helena wie, co robi, i że kontroluje sytuację. Zakładała, że skoro została wezwana do sprawy z ładunkami wybuchowymi, musi być w tym najlepsza. Rozchyliła usta, żeby coś powiedzieć, ale pojawienie się sapera skutecznie jej to uniemożliwiło. Szybko zakodowała te krótkie, choć niekompletne informacje. Fakt, że na razie zlokalizowano tylko dwa ładunki, wcale jej nie usatysfakcjonował. Mimo to skinęła głową i odprowadziła mężczyznę wzrokiem do wozu strażackiego, przy którym urzędował kapitan Whitman. Wróciła spojrzeniem do Peregrine, która właśnie otrzymywała polecenia od jakiejś kobiety, najpewniej swojej przełożonej. Wtedy jednak usłyszała swoje nazwisko, więc Teddy automatycznie odwróciła się na pięcie z zamiarem oddalenia się, lecz Helena zatrzymała ją krótkim chwytem za rękaw munduru.
Jasne — odparła błyskawicznie. Przecież zawsze uważała. Czasami mniej, czasami bardziej, ale zawsze. — Ty na siebie też. I Helena? — zatrzymała się w półkroku, spoglądając przez ramię. — Nie daj nam wylecieć w powietrze.
Po tych słowach dołączyła do Donovana i razem wbiegli do budynku, w sam środek epicentrum akcji.
Wnętrze banku powitało ich awaryjnym oświetleniem, które tworzyło kalejdoskopowe refleksy na szklanych przegrodach kas i biur. Każdy ich krok odbijał się od marmurowych ścian donośnym echem. RJ i Blaze już stali na schodach, ewakuując niedobitków z wyższych pięter.
Sprawdzajcie wszystkie zakamarki — w krótkofalowce rozległ się głos Howiego Whitmana. — Łazienki, składziki, korytarze. Upewnijcie się, czy przypadkiem nikt nie został w środku. Windy zostały odłączone od zasilania — zakomunikował, a Darling kiwnęła gołową, czego kapitan nie mógł zobaczyć.
Się wie, szefie — odparła, wspinając się po kolejnych stopniach.
Odnosiła wrażenie, że przeczesywanie pięter zajmowało im całą wieczność, choć w rzeczywistości trwało to dosłownie chwilę. Zanim się obejrzeli, już całą czwórką maszerowali gęsiego po korytarzu na tym dwunastym. Teddy uniosła nieco kask i otarła czoło wierzchem dłoni.
Dziewięć, dziesięć, jedenaście czysto — powiedziała, łącząc się z kanałem głównym, na którym działa saper. — Jesteśmy już na dwunastym, zbliżamy się do strefy północno-wschodniej, mamy ścianę nośną i... — urwała, kiedy RJ wbija topór w w brzeg ściany i odłamuje jej część. A potem kolejną. W końcu ujawnia im się puszka z kolorowymi kablami. — Jest ładunek — poinformowała, krzywiąc się na dźwięk zakłóceń. — Peregrine? — upewniła się, słysząc nagle znajomy głos. — U nas stabilnie. Nie możecie tego zdezaktywować zdalnie? Ta dioda miga jak nienormalna — rzuciła, lustrując spojrzeniem czerwone, pulsujące światło. — Jeśli robicie wszystko ręcznie, musicie się streszczać. Z przyczyn bezpieczeństwa prąd w windach został odłączony. Chwilę wam zajmie, zanim dotrzecie na górę — oznajmiła, wsłuchując się w stukot klawiatury. — Co tam się dzieje? I co to właściwie znaczy niedługo? Potrzebuję konkretów, Helena — rzuciła do krótkofalówki, a w międzyczasie Donovan i Young zaczęli zabezpieczać ścianę, w której ktoś umieścił bombę.

helena peregrine

righteousness demands sacrifice

: ndz paź 19, 2025 10:43 pm
autor: helena peregrine
HOLDEN: Zagrajmy w grę.

Kto by pomyślał.
Na drugim monitorze Helena uruchamia inne okno dialogowe, starając się znaleźć lukę w komunikatorze, przez którą mogłaby uzyskać dostęp do systemu kontroli bomb. Drobiny potu formują się na jej skroniach.
Helena zaciska mocno dłoń na krótkofalówce.
Muszę przebić się przez zabezpieczenia, to może chwilę potrwać, ale wtedy najprawdopodobniej będę w stanie zneutralizować wszystkie ładunki naraz, jeśli wcześniej nie uda się tego zrobić ręcznie — Chciałaby mieć lepsze wieści. Zerka szybko na zegarek – zostało trzydzieści siedem minut. Patrzy wyczekująco na Kurta, który klęczy pod biurkiem, zajmując się ładunkiem wybuchowym u jej stóp. Helena stara się o nim nie myśleć. Gdy saper przekazuje informacje od strażaków przez drugą krótkofalówkę. Gdy dostaje odpowiedź, Helena powtarza wszystko do Darling. — Saper zaraz z wami będzie, kiedy zobaczy urządzenie, będzie w stanie powiedzieć wam, ile zajmie ręczna neutralizacja. A jeśli chodzi o resztę bomb... — Helena wzdycha drżąco i spogląda na ekran, na którym wyświetlają się wiadomości.


HOLDEN: Prawda za prawdę. Odpowiadaj na moje pytania SZCZERZE.
HOLDEN: Każda szczera odpowiedź = jedna lokalizacja ujawniona.
HOLDEN: Skłamiesz, a ktoś zginie.


Sprawca sobie pogrywa. Zdradzi lokalizacje dopiero, kiedy dam mu coś w zamian — raportuje ponuro. — O ile szybciej nie złamię jego zabezpieczeń — dodaje z determinacją. Wpiauje jeszcze kilka linijek kodu i wciska enter.

ACCESS DENIED

Helena słyszy pulsowanie w uszach; z drżeniem wydmuchuje powietrze, próbując zachować spokój.

HOLDEN: Nieźle, Peregrine. Myślałaś, że nie zauważę?
HOLDEN: Odejmuję 2 minuty od timera. Nie próbuj tego więcej.

Kurwa. — Peregrine zaciska mocno zęby i wciska przycisk krótkofalówki. — Mamy tylko trzydzieści cztery minuty. Darling? — Ma ochotę zapytać, w którym momencie ewakuują się strażacy, jeśli wszystko pójdzie nie tak. Nie mieliby przecież zamiaru zostawać w budynku do samego końca, prawda? Waha się przez chwilę. — Macie już sapera? — pyta zamiast tego. Nie może pozwolić na to, żeby pierwsza porażka zwaliła ją z nóg. Oddycha ciężko, wpisując wiadomość do Holdena: zadaj to swoje pierdolone pytanie.

HOLDEN: : )
HOLDEN: Powiedz mi, kim jesteś, Peregrine?

Wpatruje się przez chwilę w migający kursor, zanim nie wpisuje swojego imienia i nazwiska. Zero reakcji. Próbuje nazwisko panieńskie.
Też nic.
Nerwowym gestem odgarnia grzywkę z twarzy. A potem wpisuje: V46AB0ND. Pseudonim, którego używa, gdy przekracza granice prawa. Serce wali jej w piersi, gdy wciska enter. Musi podnieść się z krzesła, które odjeżdża kawałek.
Na ekranie powoli wyświetla się odpowiedź Holdena. Peregrine chwyta za krótkofalówkę, starając się jednocześnie wpisać odpowiednie komendy w okno otwarte na drugim monitorze. Po ich zatwierdzeniu otwiera się plik z planami budynku.

HOLDEN: Bomba #3 jest tam, gdzie podejmuje się DECYZJE.
HOLDEN: Gdzie oszuści w garniturach decydują
ile rodzin eksmitować w tym kwartale.

Sprawca mówi zagadkami, bomba najprawdopodobniej jest tam, gdzie spotyka się zarząd. Widzę salę konferencyjną na piątym piętrze. Dzisiaj o drugiej miało tam być spotkanie. — Zaciska palce na krótkofalówce do białości. To jeszcze nie jest moment, w którym jest w stanie przetworzyć fakt, że ten psychopata pogrywa z nią osobiście. Interesuje się nią. Wiedział, kim była i że to ona zajmowała się tą sprawą. Że to ona rozgryzła jego wiadomość. — Mamy trzydzieści minut. — Gdyby tylko rozgryzła ją wcześniej.

teddy darling

righteousness demands sacrifice

: ndz paź 19, 2025 11:37 pm
autor: teddy darling
Przygryzła wargę, spoglądając przez zasłonięte okno na zabezpieczoną poniżej ulicę. Każdy z jej kolegów stał w gotowości, trzymając ręce blisko sprzętu, które ledwo mogłyby coś zdziałać, gdyby coś poszło nie tak. W pewnym momencie Donovan podszedł bliżej i powoli odsłonił żaluzje, pozwalając światłu popołudniowego słońca wpełznąć do środka. Cienie zatańczyły po ścianach. Teddy wzięła głęboki oddech, wysłuchując słów Peregrine.
Jak to sobie pogrywa? — powtórzyła po niej, odpychając się od parapetu, żeby jeszcze raz spojrzeć na ładunek. Nagle timer, który wskazywał trzydzieści sześć minut, zamigotał i zmniejszył się do trzydziestu czterech. — Dobra, chyba wiem, o czym mówisz — wtrąciła szybko, nie oczekując dalszych wyjaśnień. Ktoś dalej sterował ładunkami po tym, jak zamontował je na różnych piętrach banku.
Saper w końcu pojawił się w drzwiach. Miał na sobie ciężki kombinezon, a w dłoni ściskał torbę z narzędziami. Teddy poczuła, jak adrenalina miesza się z niewielką ulgą.
Mamy sapera — poinformowała Helenę, gdy palce mężczyzny przesunęły się po kablach i stykach, badając każdy szczegół. Czerwony, niebieski, zielony. I każdy mógł być śmiertelną pułapką.
Trzeba rozbroić ją ręcznie — stwierdził po chwili. — Najpierw muszę odłączyć moduł detonacyjny, potem zasilanie, a dopiero na końcu neutralizować timer. Potrzebuję na to od pięciu do siedmiu minut.
Słyszałaś, Peregrine? — rzuciła do krótkofalówki. — Siedem minut. Zostawiamy go z tym i idziemy niżej — zakomunikowała, gdy mieli już informację, gdzie znajduje się kolejna bomba.
Drzwi prowadzące na klatkę schodową zamknęły się za nimi z krótkim trzaskiem, a na korytarzu rozległ się stłumiony huk rozmów i kroków. Darling szła na czele, skupione na oznaczeniach pięter i planie budynku, który nosiła w głowie jak mapę. Zawsze miała dobrą orientację w terenie, która pomagała jej odtworzyć plan pomieszczeń, w których znajdowała się tylko przez chwilę. Kiedy wbiegli na piąte piętro, Teddy znów nacisnęła guzik w krótkofalowce.
Mam nadzieję, że jesteś dobra w zagadki — przystanęła na chwilę, rozglądając się po wnętrzu. Podczas ich zgadywanek Helena radziła sobie całkiem nieźle. Tylko tutaj wystarczył jeden błąd, żeby budynek eksplodował. — Jesteśmy na miejscu — dodała, gdy jej koledzy otwierali kolejne drzwi. — Sala zarządu, tak? — upewniła się jeszcze. — Tutaj — zatrzymała się, pozwalając, żeby RJ i Blaze weszli do środka jako pierwsi.
Drzwi skrzypnęły, odsłaniając przestronną salę konferencyjną z długim stołem, wystawnymi krzesłami i panoramicznym widokiem na miasto przez wysokie okna. Na blacie leżały równo poukładane teczki z dokumentami, karafki z wodą i filiżanki. Wszystko przygotowane pod ustalone spotkanie.
Szukajcie wszystkiego, co nie pasuje — rozkazała Teddy spokojnym głosem, który nie tolerował paniki. Donovan, Young i Jolles od razu wzięli się za przeczesywanie pokój łukiem, dotykając mebli, sprawdzając kratki wentylacyjne i zaglądając za obrazy. Jett przyklęknął przy konsoli multimedialnej, odłączając delikatnie zasłoniętą osłonę. Ekran wyświetlał wskazania systemu AV, lecz pod jego obudową coś leżało — niewielkie pudełko o matowej powierzchni, oplecione cienkimi przewodami. Odchylił głowę, patrząc przez ramię na Teddy, która już miała palec przy krótkofalówce.
Darling, ale tutaj też coś jest — odezwał się nagle Blaze, wskazując na narożnik sali, gdzie jedna z rolet wisiała nieco inaczej niż pozostałe. Ktoś musiał przeciąć sznurek i ponownie go związać. Mały, ledwie widoczny szew na materiale zdradził manipulację. Darling podeszła do okna i pociągnęła za roletę — z tyłu, przy prowadnicy, ktoś w niewielkiej, ale starannie przymocowanej puszce ukrył kolejne łącze kablowe.
Helena — Darling znów wcisnęła guzik. — Mamy problem. W sali zarządu są dwa ładunki. Jeden przy konsoli, a drugi przy prowadnicy rolety — wyjaśniła krótko. — To oznaczałoby, że ładunków jest pięć, a nie cztery. Jeśli ktoś z tobą pogrywa, to robi cię jak amatorkę — stwierdziła, przyglądając się lepiej migającym diodom na urządzeniu przy oknie.

helena peregrine

righteousness demands sacrifice

: pn paź 20, 2025 7:12 pm
autor: helena peregrine
Słyszałam — mówi chrapliwie, ale z ulgą. Na chwilę wstrzymuje oddech. — Wiesz, że jestem — mówi. Jej głos drży, gdy zaciska dłoń na słuchawce; musi dać temu radę. Nie ma innej opcji. Dlatego też nie może pozwolić sobie na więcej słów.
Chwyta krótkofalówkę z Judy po drugiej stronie. — Jedna z bomb będzie z głowy za jakieś pięć minut. Sprawca raczej nie będzie podatny na negocjacje. Chce sobie ze mną pogrywać — raportuje. — Potrzebuję dodatkowego sprzętu. Czy ktoś może przywieźć wszystko, co leży na moim biurku na komendzie i przywieźć mi to ASAP? — mówi gorączkowo.
Prosisz o to TERAZ, Peregrine?! — wrzeszczy do słuchawki Judy. Helena nie spodziewa się niczego innego, bo doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że trochę późno na tę prośbę.
Przypomnę tylko, że nigdy nie zostałam WEZWANA do tej AKCJI, w której ROZBRAJAM PIEPRZONE BOMBY, tylko NAPATOCZYŁAM WAM SIĘ I ŚCIĄGNĘLIŚCIE MNIE Z ULICY! — Naprawdę stara się zachować spokój, ale krzyk akurat w tym pomaga, dlatego w pewnym momencie przestaje się hamować. Nie obchodzi jej, kto jest po drugiej stronie, słuchawki. Ale to wszystko, co ma na swoje usprawiedliwienie, bo popełniła jeden bardzo poważny błąd – nie doceniła Holdena.
Kurt wychyla się spod biurka; pierwszy raz widzi w jego spojrzeniu odrobinę zawahania; chyba tylko postawa Heleny, która w tych wszystkich emocjach musi przypominać trochę rozwścieczonego niedźwiedzia (tylko w wersji mini), sprawia, że Jakiśtam kontynuuje swoją pracę, rozkręcając coś, co wyglądało na bardzo solidną i skomplikowaną obudowę.

Ze słuchawki nadal nie wydobywa się żaden dźwięk.
Naprawdę nie masz na to nic do powiedzenia, Judy? — próbuje Helena. I nadal nic. Zamiast tego ze słuchawki zaczyna wydobywać się melodia.
Kurwa — szepcze.
Skądś zna tę piosenkę.


HOLDEN: Ups


Czarne litery pojawiają się na ekranie bardzo powoli – a może tylko jej się tak wydaje.


HOLDEN: Nie przejmuj się, Vagabond, tak właśnie miało być.
Nie potrzebujesz ich. Tylko ty i ja. No i oczywiście
twoja strażaczka.


Słyszy tylko swój szorstki oddech, gdy sięga po drugą krótkofalówkę. I ku jej uldze, zaraz rozbrzmiewa w niej głos Darling.
Tak, TAK! Sala zarządu — jej głos zdradza zbyt wiele emocji, niż powinien w tym momencie. — Nie zamykajcie za sobą drzwi, mogą mieć elektryczny zamek! — mówi szybko, wręcz wypluwa z siebie słowa, w obawie, że kanał, na którym rozmawiały, zaraz też zostanie zakłócony. — Saper będzie z wami za... — patrzy na Kurta, który sam porozumiewa się akurat z zespołem. Unosi w górę palce. — ...trzy minuty. Mamy... dwadzieścia sześć minut. — Wydaje jej się, że tego czasu jest znacznie mniej. Zwłaszcza gdy kolejne wiadomości też przychodzą irytująco powoli.


HOLDEN: Ciszę uznaję za potwierdzenie, Vagabond. Co za
traf, nie? To wszystko nie mogło lepiej się ułożyć.
HOLDEN: Nie martw się, na razie linia Twoja i Darling jest
bezpieczna.


W amoku przebiega spojrzeniem po tekście, słysząc coraz głośniejsze pulsowanie krwi w skroniach. Przeklina pod nosem i wciąż na nowo próbuje złapać oddech. Trzyma się krótkofalówki jak koła ratunkowego. Bo chyba nie jak tonący brzytwy?
Jeśli ktoś z tobą pogrywa, to robi cię jak amatorkę.
Peregrine na kilka sekund zapomina o oddychaniu, bo Teddy ma rację. Równie dobrze mogłaby znać treść wiadomości, które wysyła do Heleny sprawca.
Rozlega się staccato klawiszy, gdy Helena wpisuje pytanie: Dlaczego skłamałeś o ilości bomb?


HOLDEN: Nie słuchaj jej, Vagabond. Radzisz sobie
lepiej, niż przypuszczałem. Ciekawisz mnie.
HOLDEN: A skąd wiesz, że kłamałem? Powiedziałem — cztery,
znaleźliście cztery. Nikt nie powiedział,
że urządzenie, do którego próbuje się
dostać Kurt Rosenfeldt to też bomba.
Przynajmniej nie ja : )


Helena odwraca się w stronę okna, ściskając mocno krótkofalówkę. Wypatruje kogoś, kto z pewnością nadjeżdżał z jej sprzętem. Nie mogła przecież ryzykować utraty kolejnych minut na próbach przebicia się przez programy Holdena na sprzęcie, który miał służyć tylko do obsługi gości banku i gry w pasjansa.
Nikogo nie widzi, ale podbiega do drzwi i szarpie za nie.
Z marnym skutkiem. Bo też mają zamek elektryczny.
Sprawca twierdzi, że to już wszystkie bomby, ale dowiemy się, kiedy saperzy je obejrzą. Psychol — mówi z intencją, wiedząc, że Holden jej słucha — zakłóca kanał policyjny, straciłam kontakt z dowodzeniem ze swojej strony. Nasze połączenie jest podsłuchiwane i też możemy je stracić. Jesteśmy też uwięzieni w środku. Drzwi są zablokowane zdalnie. — Nawet Kurt – Rosenfeldt – wychyla się z nad biurka. Helena natomiast nagle brzmi nienaturalnie spokojnie. Jakby świat w pewnym stopniu przestał istnieć; jakby wszędzie zapadła cisza. — Robię wszystko, żeby zinfiltrować jego systemy. Zrobię to, przysięgam, a jeśli będzie trzeba, doczołgam się do ostatniej bomby i sama ją rozbroję — ostatnie słowa wypowiada właśnie do Holdena – przez zaciśnięte zęby i z całą swojąd eterminacją.

teddy darling

righteousness demands sacrifice

: wt paź 21, 2025 1:20 am
autor: teddy darling
Nie zamykajcie za sobą drzwi, mogą mieć elektryczny zamek!
Ledwo, co padły te słowa, a Teddy błyskawicznie spojrzała na RJ.
Nie zamykaj! — zarządziła, a on zamarł z dłonią na klamce. Uniósł obie ręce w obronnym geście i wycofał się w głąb pomieszczenia. — Trzy minuty — powtórzyła po Helenie, kiedy ta obwieściła, że właśnie za taki czas saper pojawi się na piątym piętrze. — W porządku. Ale lepiej powiedz nam, co dalej. Dokąd mamy iść? To ostatnie bomby? A jeśli tak, skąd ta pewność? — obsypała Peregrine pytaniami, ale wszyscy wiedzieli, że strażacy nie mogą opuścić budynku, dopóki nie upewnią się, że wszystkie ładunki zostały namierzone, a potem zdetonowane. Darling i jej koledzy byli tutaj tak samo uwięzieni, jak saperzy i Peregrine.
Rozejrzę się po piętrze — odezwał się półszeptem Donovan, który poklepał ją pokrzepiająco po ramieniu, po czym wyszedł z sali zarządu. Young i Jolles jeszcze raz zaczęli przyglądać się połączonym przewodom. Nagle Young zastygł w bezruchu.
Co jest? — Teddy przeniosła na niego spojrzenie. — Co się stało, Blaze?
Coś tu nie gra — mruknął i podszedł do rolety, przy której stał RJ. — Te kable gdzieś się ze sobą łączą. Chyba pod sufitem? I ciągną się aż...
Teddy — Jett stanął w progu, jednocześnie przepuszczając w przejściu sapera. Mężczyzna od razu podszedł bliżej, żeby przyjrzeć się obu ładunkom wybuchowym. — Musisz to zobaczyć — dokończył Donovan. Był blady ja ściana.
Darling przełknęła głośno ślinę, upewniając się, czy wyłączyła krótkofalówkę. Znała Jetta wystarczająco długo, żeby wiedzieć, że jego głos brzmiał alarmująco, a nie chciała jeszcze obrzucać Heleny kolejną dawką niepokojących informacji, dopóki sama nie będzie wiedziała, o co chodzi.
Całą czwórką opuścili salę zarządu i ruszyli długim korytarzem. Minęli kilka gabinetów, aż w końcu znaleźli się w dużym pomieszczeniu, które wyglądało na salę szkoleniową. W rogu stał automat z przekąskami. Otwarty na oścież, chociaż kiedy byli tutaj wcześniej, wyglądało to inaczej. Ktoś musiał przy tym grzebać.
Teddy podeszła bliżej i podparła rękę o ramę urządzenia, a to, co zobaczyła w środku, zmroziło jej krew w żyłach. W miejscu, gdzie powinny być batoniki i chipsy, leżały zwarte metalowe pakiety, z których wystawały cienkie, skręcone przewody. Niektóre końcówki były zabezpieczone taśmą, inne kończyły się w małych puszkach. Nie wyglądało to jak żaden zwykły sprzęt. Wyglądało to jak pułapka.
Nie odzywała się ani słowem. Zamiast odwróciła się do Younga i Jollesa, wskazując na automat ruchem głowy.
Pewnie... — zaczęła, ale wyszedł jej z tego tylko jakiś słaby skrzek. Odchrząknęła, przywołując się w myślach do porządku. — Pewnie te kable, o których wspomniałeś, ciągną się aż dotąd — zwróciła się do Blaze'a. Jego twarz spochmurniała. Jak zawsze wtedy, kiedy nienawidził mieć racji. Teddy nacisnęła przycisk w krótkofalówce. — Helena? — powiedziała cicho, akurat w momencie, gdzie do pomieszczenia wszedł saper, żeby dać im znać, jak długo zajmie rozbrojenie ładunków w sali zarządu.
O kurwa — wydusił tylko.
Też tak sądzę — Darling nie mogła powstrzymać się od parsknięcia śmiechem. — Helena, automat z przekąskami to jedna pierdolona bomba.

helena peregrine

righteousness demands sacrifice

: śr paź 22, 2025 11:55 am
autor: helena peregrine
Przez chwilę w jej głowie jest pustka, gdy Teddy zadaje jej pytanie za pytaniem. Nie ma pojęcia, co jej odpowiedzieć; nigdy nie pisała się na dowodzenie tą akcją, nie miała do tego kwalifikacji. Co dalej? To pytanie odbija się w głowie Peregrine, gdy automatycznie ściska krótkofalówkę, z której wciąż wydobywa się delikatna melodia wygrywana na pianinie – absolutnie nieadekwatna do sytuacji i z pewnością jej znana.
Potrzebuję lepszego sprzętu, żeby się dowiedzieć — mówi nieprzytomnie; kalkuluje. Przegląda plany budynku i odgarnia włosy z twarzy. Nic nie załatwi z tego marnego komputerka, bez swojego sprzętu – zatrzaśnięte drzwi wejściowe odcinają ją od kogokolwiek, kto mógłby przywieźć jej odpowiednie narzędzia, a forsowanie ich zajęłoby zdecydowanie za dużo czasu.


HOLDEN: Powiem Ci wszystko, Vagabond, tym razem serio.
Kontynuujmy naszą grę, trochę się rozproszyliśmy
ale przecież po to tutaj jesteśmy, prawda?


Zaciska mocno zęby, czytając wiadomości od psychopaty. — Pierdolę to — mamrocze sama do siebie. Kontaktowanie się ze sprawcą nie przynosiło żadnych korzyści; nie mogła ufać podawanym informacjom, nie mogła negocjować, marnowała już tylko czas. Aczkolwiek dowiedziała się jednej rzeczy, która mogła się przydać – Holden uważał za swoją partnerkę gry. To znaczy, że najprawdopodobniej nie będzie chciał, by coś jej się stało.
Unosi krótkofalówkę do ust i prostuje się.
Idę do serwerowni na czwartym piętrze. Stracę kontakt z saperami, więc nie wypuszczajcie swojego — mówi do Darling, starając się, by w jej głosie nie było słychać wahania i drżenia, które z każdą upływającą minutą i każdą taktyczną porażką coraz silniej rozlewały się po ciele Heleny. Jeśli dobrze pójdzie, za jakieś pięć, maksymalnie dziesięć minut rozbroi zdalnie wszystkie bomby.

Rzuca Kurtowi krótkie spojrzenie – ten zdąża skinąć lekko głową, przyjmując do siebie nową sytuację – a potem odwraca się i wbiega na klatkę schodową. Jej pospieszne kroki odbijają się głośnym echem, chropowaty oddech pulsuje jej w uszach. Dobiega do czwartego piętra, a potem odtwarza zapamiętaną z planów budynku trasę – prawo, lewo, do końca korytarza, ostatnie pomieszczenie po lewej stronie.
Głos Teddy rozlega się dokładnie w tym samym momencie, w którym Helenie wydaje się, że słyszy kliknięcie zamykanych drzwi. Parsknięcie śmiechu strażaczki brzmi upiornie; Peregrine na sekundę zamiera, przyklejona do ściany korytarza. Wygląda zza zakrętu, w myślach przeklinając fakt, że nawet nie ma ze sobą broni. — Jak... jak to jedna pierdolona bomba? — powtarza po niej – na wszelki wypadek szeptem, chociaż na korytarzu jest czysto. Wchodzi do pomieszczenia. — Czy wasz saper jest w stanie jakkolwiek zabezpieczyć ten automat? Jestem w serwerowni i... kurwa mać. — Przy biurku, zaraz obok klawiatury, stoi papierowy kubek z kawiarni, a na jego ściance grubym markerem napisane jest: HOLDEN. Baristka dodała nawet serduszko. — Teddy, sprawca może być z nami w budynku. — Waha się przez chwilę przy drzwiach, rozważając zamknięcie się na zamek, ale ostatecznie przypomina sobie, że kot nie zabije myszy, dopóki nie skończy się bawić. Dlatego blokuje je, przewracając doniczkę z juką stojącą tuż przy wejściu – na wypadek, gdyby elektryczny zamek miał zostać zablokowany, uniemożliwiając jej opuszczenie pomieszczenia.
Siada przy komputerze i zaczyna z prędkością karabinu maszynowego wstukiwać komendy na klawiaturze. Bez przygotowanych specjalnie programów, najpierw musi stworzyć dla siebie bufor, żeby zminimalizować ryzyko, że timer znów zostanie przyspieszony. Jednocześnie mimowolnie zastanawia się – czy atak był do tej pory przeprowadzany z tego pomieszczenia? Czy ten kubek to tylko rekwizyt, który ma jeszcze bardziej nadszarpnąć jej morale?

Na tym etapie niczego nie jest już do końca pewna. Straciła nawet rachubę, jeśli chodzi o czas pozostały do eksplozji.
Nie znaczy to jednak, że się poddaje.

Jej wzrok przeskakuje z linijki na linijkę kodu, próbując wychwycić słabości w systemie Holdena. Atakuje, gdy tylko zauważa przejście: zatrzymuje na chwilę regularny sygnał przesyłany między bombami i systemem kontroli. To daje jej kilka minut dostępu.
Widzi, że Holden próbuje otworzyć program komunikatora także na tym komputerze, ale bufor Peregrine zatrzymuje jego starania. Helena oddycha ciężko, jakby wciąż biegła.
Niewiele mi brakuje, Darling, jeszcze trochę — duszy do krótkofalówki.

teddy darling

righteousness demands sacrifice

: śr paź 22, 2025 6:05 pm
autor: teddy darling
Wciągnęła powietrze, jeszcze raz zaglądając do wnętrza automatu z przekąskami. Nie wiedziała, jak to jej lepiej zwizualizować.
W środku są bomby — wyjaśniła pospiesznie. — Jeden, dwa... Łącznie sześć ładunków. Dodając te z sali zarządu, to będzie osiem — kątem oka zerknęła na zamaskowanego sapera, który nie ruszył się z progu. Na pytanie, czy będzie mógł jakkolwiek zabezpieczyć maszynę, pokręcił jedynie głową. — Nic z tego — oznajmiła i sama zdziwiła się, że biorąc pod uwagę zaistniałe okoliczności, wciąż potrafiła mówić tak spokojnie.
Szum w krótkofalówce. Darling uniosła ją wyżej, żeby mieć lepszy sygnał.
Teddy, sprawca może być z nami w budynku.
Zanim zdążyła cokolwiek opowiedzieć, wydarzyło się coś dziwnego — saper odwrócił się na pięcie i rzucił pędem wzdłuż korytarza. Przez ułamek sekundy stała w bezruchu, nie rozumiejąc, co się dzieje. Potem wszystko w niej zamarło. Poczuła, jak serce ślizga jej się po żebrach. W jej głowie coś kliknęło. To nie był człowiek, który rozbraja bomby. To był człowiek, który je podkłada. I wtedy uświadomiła sobie z brutalną jasnością, że przez cały ten czas mieli w zespole zamachowca. Albo jednego z jego ludzi.
Jett, zatrzymaj go! — krzyknęła do Donovana, który nie zdążył zareagować, bo mężczyzna staranował go z taką siłą, że strażak odbił się z łoskotem od ściany. Wciąż biegnąc, skręcił w lewo i zniknął na klatce schodowej.
Blaze dopadł do drzwi jako pierwszy. Szarpnął za klamkę, ale te ani drgnęły.
Zamknięte — stwierdził, podejmując jeszcze jedną próbę.
Jak zamknięte? — zapytała, klękając przy Donovanie, żeby upewnić się, czy nic mu nie jest.
No kurwa, Teddy, zamknięte! Potrzebujesz, żeby ci to rozrysować?
Palce Darlingn zacisnęły się krótkofalówce tak mocno, aż zatrzeszczał plastik.
Helena, ktoś od sprawcy podaje się za sapera — wypaliła i przełączyła się na drugi kanał. — Szefie, jesteś tam? — zapytała, a gdy Howie Whitman przytaknął, wzięła haust powietrza. W głowie słyszała echo własnego oddechu. — Możliwe, że zamachowiec będzie próbował wydostać się z budynku. To jeden z saperów — znów przełączyła się na kanał z Peregrine. — Utknęliśmy na piątym piętrze. Musiał wcześnie zamontować jakieś automatyczne blokady zamku. Drzwi są metalowe. Możemy spróbować się przez nie przebić.
Teddy, to idiotyzm — skomentował RJ. — Mamy na piętrze osiem ładunków wybuchowych. Wystarczy jedna iskra, żeby wypierdoliło nas w kosmos. Jesteśmy w pułapce. Twoja dziewczyna najpierw musi rozbroić wszystkie bomby zdalnie.
Darling miała ogromną chęć sprostować, że Helena wcale nie jest jej dziewczyną, ale to nie był odpowiedni moment.
Słyszałaś, Peregrine? — rzuciła w słuchawkę. — Wszystko w twoich rękach.

helena peregrine