Strona 1 z 1

W ich przypadku sport nie łączy ludzi

: ndz paź 19, 2025 4:34 pm
autor: Theo Norris
Cieszył się chwilową ciszą. Rozstawiał krzesła, przemywał stoły i nastawiał telewizory na odpowiednie kanały sportowe. Niedługo w środku baru, który udało mu się kupić za spadek po ciotce, będzie gwar i hałas. Ludzie zaczną spływać do tego miejsca, by wypić piwo przed podróżą lub po niej, by obejrzeć mecz z kumplami, albo po prostu zapić smutki.
Theo nie mógł narzekać na brak klientów. Wiadomo, że zdarzały się dni, gdy było ich więcej bądź mniej, ale interes prosperował i nie musiał się martwić o rachunki, jedzenie czy zwykłą życiową egzystencję. Jednak nie kasa była najważniejsza, a to, że mieszkał w Toronto od zaledwie pół roku. Nie poznał jeszcze zbyt wielu osób, a bar i rozmowy zawsze przybliżały dwójkę nieznanych sobie ludzi. Na to też Theo czasami liczył. Bo niby był kimś na wzór introwertyka, ale nawet tacy potrzebują czasami kogoś kogo mogliby nazwać kumplem.
Z zamyślenia wyrwał go dźwięk otwieranych drzwi. Już miał powiedzieć, że jeszcze zamknięte, że dopiero za godzinę będzie mógł kogokolwiek obsłużyć, ale wystarczyło, że podniósł głowę i zmienił zdanie.
- Jesteś ostatnią osobą, której bym się tutaj dzisiaj spodziewał. - Powiedział z uśmiechem podchodząc do Teddy i delikatnie przytulając. Znał ją jeszcze z czasów dzieciństwa. Tych czasów, które jako mały chłopiec nie do końca rozumiał. Nie pamiętał od czego zaczęła się ich przyjaźń. Może do momentu w którym chciał zrobić z jej Barbie, Kena? A może w momencie, gdy prawie złamała mu nos piłką? To nie było ważne. Dzisiaj prowadzili dosyć normalne dyskusje, nawet akceptowali swoje dziwacta. Jedynego czego nie mógł przeboleć Theo to fakt, że kibicowali dwóm różnym zespołom. Co najgorsze, te zespoły szczerze się nienawidziły.
- Przyszłaś obejrzeć porażkę swojego klubu? Czy może podać mi dłoń i pogratulować zwycięstwa? - Spytał przechodząc za bar, by sprawdzić czy wszystkie szklanki i kufle są czyste. Ostatniego czego pragnął to wizyty sanepidu.
Jego początki w mieście nie były łatwe. Mimo oddziedziczenia domku, nie mógł znaleźć pracy. Nikt nie chciał przyjąć gościa, który siedział w więzieniu. Norris nie mówił o tym głośno, trzymał tą tajemnice dla siebie tak jak i fakt, że ojciec nie żyje przez niego, a matka popadła w alkoholizm również przez jego decyzję. Nie chciał współczucia w oczach innych, wolał mówić, że nie żyją, bo tak było mu wygodniej.
- Piwo? Whisky? Woda? - Wskazał na barek, który miał za sobą. Sam ograniczał alkohol do minimum, bo miał strasznie słabą głowę do wysokoprocentowych trunków. - Dzisiaj wolne? Sądziłem, że niedługo zamieszkasz w remizie, co się stało, że jest inaczej? - Zdawał sobie sprawę, że każdy potrzebuje odpoczynku, czy to mniejszego czy też większego. Nie utrzymywał regularnego kontaktu z Teddy przed przeprowadzką do Toronto, ale gdy już udało im się porozmawiać to kobieta zazwyczaj siedziała w pracy. Pamiętał, że nawet kiedyś chciał zaproponować jej wyjazd do Japonii w celu odkrycia sposobu na długowieczność, ale obawiał się, że usłyszy w odpowiedzi coś na wzór "po moim trupie". A wtedy byłoby już nieco za późno.

teddy darling

W ich przypadku sport nie łączy ludzi

: ndz paź 19, 2025 9:22 pm
autor: teddy darling
010.
Niewiele było takich dni, kiedy Teddy mogła naprawdę cieszyć się wolnym czasem. Praca w straży pożarnej była niezwykle czasochłonna. Choć Darling sama nie uważała się za osobę uzależnioną od pracy, zawód ten niejako sam określał ją mianem pracoholiczki. Świadczył o tym choćby fakt, że jej zmiany trwały całe doby, więc często nocowała w remizie, a w swoim własnym domu bywała rzadziej niż powinna. Mimo to znalazła chwilę, żeby odwiedzić swój ulubiony bar sportowy, w którym pracował jeden z jej ulubionych ludzi.
Z Theo znała się jeszcze z czasów wczesnej młodości, kiedy chłopak przyjeżdżał do Toronto do swojej ciotki, która mieszkała po sąsiedzku, a właściwie naprzeciwko Darlingów. To zabawne, że mogli nie odzywać się do siebie miesiącami, a kiedy w końcu udawało im się spotkać, to zachowywali się tak, jakby widzieli się dosłownie wczoraj.
Naprawdę? — udała zaskoczoną, kiedy przekroczyła próg, a Norris nie zdołał ukryć swoje zdziwienia. — Niby dlaczego? — sama udała zaskoczoną, ale faktycznie jej pojawienie się w barze było dość nieoczekiwane. Zwłaszcza że chciała sprawić mu niespodziankę.
Kolejne słowa sprawiły, że Teddy parsknęła pod nosem i posłała Theo wymowne spojrzenie. Jeśli myślał, że zdoła ją sprowokować, to musiała go niestety rozczarować. Dziś wiedziała, że Chelsea Londyn będzie tą zwycięską drużyną. Kibicowała jej od zarania dziejów i nawet na moment nie wątpiła w to, że mogą odnieść największe sukcesy. Dumnie po zwycięstwie, wierni po porażce i te sprawy.
W Kandzie piłka nożna nie cieszyła się zbyt dużą popularnością. Tutaj raczej stawiano hokej lacrosse. Ale byli też tacy jak Teddy i Theo, których połączyła miłość do różnych sportów, w tym to futbolu.
Jeszcze zobaczymy, kto komu będzie gratulował zwycięstwa, Norris — rzuciła zaczepnie, zajmują miejsce na wysokim stołku przy barze. — Piwo będzie w porządku. Butelkowe. Koniecznie kraftowe. Miała przyjechać motorem, ale stwierdziłam, że musiałam się wyluzować. Słyszałeś o pociągu, który w zeszłym pociągu wykoleiły się pod czterysta jedynką? — zapytała, mając na myśli tory ciągnące się pod autostradą, gdzie doszło do ogromnej tragedii. — To był koszmar. Dwa pierwsze wagony złączyły się w jeden. Do tej pory nie wiem, ile osób zginęło, bo każde źródło podaje inne statystyki — westchnęła, bo o ile już na miejscu zastali tam piętrzącą się mogiłę, to trzeba doliczyć jeszcze przewiezionych do pobliskich szpitali poszkodowanych, których stan był pod znakiem zapytania.
W międzyczasie, gdy Theo otwierał dla niej butelkę z piwem kraftowym, ona zaparła się łokciem o ladę i podparła głowę na dłoni.
Nie powiedziałam, że jest inaczej — powiedziała, bo oboje mieli świadomość, że Darling praktycznie mieszkała w remizie. — Ale wyobraź sobie, że czasami mam jakieś dni wolne. Rzadko, ale jednak — posłała mu pobłażliwy uśmiech. — A ty? Mówisz tak, jakbyś nie mieszkał w tym barze — zauważyła, bo jednak co nie zdarzło jej się tutaj przyjść, to Theo zawsze był na stanowisku.

Theo Norris

W ich przypadku sport nie łączy ludzi

: śr paź 22, 2025 10:24 am
autor: Theo Norris
Theo lubił ciszę, rutynę i przyzwyczajenia. Lubił też spędzać czas w towarzystwie tych, którzy sprawiali, że był sobą. Właśnie taką osobą była Teddy. Znała go najlepiej ze wszystkich, bo mimo, że widywali się wyłącznie w letnim sezonie to Norris nie miał nikogo bliższego. W swoim rodzinnym mieście nigdy z nikim się nie zaprzyjaźnił, nic dziwnego skoro tam każdy znał każdego, a on był tym, który przyciągał uwagę, ale w negatywnym znaczeniu. Więc dopiero u ciotki, tu w Toronto zaznał innego życia. Tego przyjaznego.
Theo miał wrażenie, że Teddy ciężko złapać poza pracą. Musiał niekiedy pytać o spotkanie kilkanaście dni wcześniej, a to i tak nie stanowiło gwarancji tego, że przyjdzie im się zobaczyć. Może właśnie dlatego podniósł brwi w geście zdziwienia. Nie sądził, że mecz w lidze angielskiej będzie na tyle ważny, by zrezygnować ze służby w remizie.
- No wiesz, nie uważałem, że mecz jest ważniejszy niż moje wieczorne smutki. - Pamiętał jak kiedyś do niej zadzwonił i zwierzył się, że zgubił gdzieś zestaw LEGO z Gwiazdą Śmierci. Pamiętał też, że parsknęła wtedy śmiechem i powiedziała, że jest w pracy. Nie wybaczył jej tego do dzisiaj i wypomina, gdy tylko ma na to okazję.
- Zobaczysz, że dzisiaj Manchester United będzie zwycięski. Nawet transfer tego zdrajcy Garnacho nic wam nie da. - To fakt, że jego ukochany klub w ostatnich latach radził sobie średnio w lidze i w ligach europejskich. Jednak od dziecka nosił czapeczkę z diabłem z przodu z dumą i uśmiechem. Nie zamieniłby tego klubu na żaden inny, nawet gdyby mieli spaść do niższej ligi.
Właśnie sport był tym co dzieliło ich chyba najbardziej. Oboje kibicowali zawsze komuś innemu i Theo nie wiedział czy robili to sobie na złość czy po prostu taka była kolej losu. Czy to piłka nożna, rugby, koszykówka. Ale przynajmniej dogadywali się w innych kwestiach.
- Pociąg? - Zamyślił się na chwilę, ale nic nie przychodziło mu do głowy. Nie czytał gazet, nie oglądał wiadomości, a i nie posiadał Facebooka. Oglądał jedynie Instagrama, a to tylko dlatego, że przeglądał profil WWE. - To straszne. Ludzie jadą do domu lub na wakacje, myślą, że są bezpieczni, a tu nagle taka tragedia. Możemy się przejmować, tylko co to da? - Wiedział, że Teddy musiała oglądać takie pogorzeliska minimum raz na tydzień. Co chwila na drodze były wypadki, nie zawsze śmiertelne, ale być tak blisko okruciestw to zupełnie co innego.
Otworzył jej butelkę z piwem, podrzucił również szklankę gdyby nie chciała pić z gwinta. Sam wziął cole zero w puszce i chrupki z dolnej szuflady. Przecież nie mogą siedzieć o głodzie, bo się jeszcze pozabijają.
- Nie mieszkam. Wracam do domu na spanie i szybkie siku z psem. - Przewrócił oczami, ale prawda była taka, że czasami ze zmęczenia padał na zapleczu. Musiał zatrudnić jakiegoś pomocnika, bo niedługo się wykończy. - Dobra, dosyć o pracy. Jak tam sprawy miłosne? Poproszę o ploteczki. - Uśmiechnął się jak mała dziewczynka i nawet założył nogę na nogę udając, że kręci sobie loka.

teddy darling

W ich przypadku sport nie łączy ludzi

: śr paź 22, 2025 7:46 pm
autor: teddy darling
Obracając się w towarzystwie samych mężczyzn, Teddy już dawno zrozumiała, że ci dojrzewają do jakiegoś szóstego roku życia, a potem już tylko rosną. Jej koledzy z jednostki dalej mieli w głowach klocki lego, komiksy i kolekcje resoraków, a ich sposoby na poderwanie kobiety kończyły się na dyskusjach o tym, który z nich miał dłuższą sikawkę. Oczywiście chodziło o węże strażackie.
Ale dzisiaj autentycznie mam wolne — zaznaczyła, bo nie urwała się przecież ze służby. — Jeśli dalej pijesz do Gwiazdy Śmierci, to zdajesz sobie sprawę z tego, że byłam wtedy w trakcie akcji? — uniosła wysoko brwi, ale w jej oczach dało się dostrzec niemałe rozbawienie. Tamtego wieczoru naprawdę trudno było rozmawiać o modelu z Gwiezdnych Wojen, kiedy woda zalewała parking podziemny galerii handlowej.
Wzmianka o Manchesterze United sprawiła, że Darling pokręciła z dezaprobatą głową. Nie było szans, żeby Czerwone Diabły cokolwiek dziś ugrały. Ba, była przekonana, że The Blues nie stracą dzisiaj ani jednej bramki.
Głupoty pleciesz — skomentowała krótko. — Lepiej obstaw wynik — dodała, wyciągając z kieszeni zielony, dwudziestodolarowy banknot, na którym widniał wizerunek Elżbiety II. — Dwie dychy, że będzie dwa zero dla Chelsea.
Nie chciała rozmawiać o pracy. W swoim życiu Teddy naoglądała się wiele ludzkich tragedii. Niektóre potrafiła wyrzucić z pamięci, inne zostawały z nią już na zawsze. Niewątpliwie o wykolejonym pociągu nie dało się tak po prostu zapomnieć.
Nie można przewidzieć zdarzeń losowych. Równie dobrze może nam spaść na głowę ten żyrandol — wskazała wymownie na wiszącą nad nimi lampę. — Ale nic takiego nie będzie mieć miejsca, bo w zeszłym miesiącu robiliśmy tu kontrole i wszystko jest cacy — skwitowała, umacniając wypowiedziane słowa pewnym skinieniem głowy.
Z kolei na pytanie o sprawy miłosne trochę zbił ją z tropu. Próbowała nie dać niczego po sobie poznać, ale zdradził ją rumieniec na policzach.
Nie ma o czym mówić — skłamała z lekkim parsknięciem. — Byłam ostatnio na randce z informatyczką, która pracuje dla policji. Ale nie wiem, czy cokolwiek z tego będzie. Poza tym wiesz, że jak zacznę ci opowiadać co i jak, to będziesz musiał odwdzięczyć się tym samym? — spojrzała na Theo znad butelki z piwem. Trochę pogardliwie, bo przyjaciel zamiast niskoprocentowego alkoholu wybrał colę. I to jeszcze COLĘ ZERO. Hatfu!

Theo Norris