i know i'm a lot, trust me, i want me to be less too
: ndz paź 19, 2025 8:44 pm
one
potem
Od chwili kiedy dostrzegł ją, znikającą za drzwiami do części szpitala, po których nie mógł się poruszać, uważnie obserwował korytarz, śledząc każdy ruch personelu. Udawał, że czeka na coś nonszalancko, a w rzeczywistości zerkał co chwilę w stronę drzwi z napisem tylko dla personelu i nerwowo podrygiwał nogą. Wiedział, że za nimi znajdowała się ona – detektyw, która nie tylko zajmowała się tą sprawą, ale była dla niego okazją, której zwyczajnie nie mógł przegapić.
Kiedy drzwi otworzyły się z cichym skrzypnięciem, poczuł zastrzyk energii tak wielki, że nie usiedział na swoim miejscu. Nie zastanawiał się zbyt długo; wystarczył krok, może dwa, aby stanął na jej drodze, prostując się odruchowo, jakby jego wzrost miał dodać mu wiarygodności. Był drobny i szczupły, ale również dość wysoki, co w zestawieniu z eleganckim strojem i długim płaszczem dodawało mu odrobinę powagi, tej, której zaczynało brakować, gdy rozmówca zerkał na jego gładką, młodą twarz.
— Detektyw Winters? — Jego głos zabrzmiał nieco niżej, niż zamierzał, ale przynajmniej nie zadrżał. Szybkim ruchem wyciągnął do niej rękę. — Artemis Rosewood z Toronto Sun. Piszę o incydencie, który miał miejsce zeszłej nocy. — Podejrzewał, że doskonale widziała, czego chce, a jednak tylko czekał, kiedy spojrzy na niego z tą charakterystyczną ostrożnością ludzi, którzy za długo już słuchali półprawd i manipulacji. Wiedział, że wystarczy jeden nieostrożny ruch, jedno pytanie za dużo i rozmowa skończy się zanim na dobre się rozpoczęła, ale jakby pchany przez krążącą w jego żyłach adrenalinę, nie mógł się powstrzymać przed zadaniem pytania. — Wiem, że ofiara została znaleziona w dość nietypowych okolicznościach — zaczął ostrożnie. — Czy to prawda, że sposób działania napastnika wskazuje, że mógł znać ją wcześniej?
Pytanie zabrzmiało spokojnie, może nawet trochę zbyt neutralnie, ale ton jego głosu zdradzał, że kryło w sobie coś więcej: pragnienie, by rozwikłać tę historię zanim ktoś inny zrobi to za niego.
— Nie chcę snuć teorii, ale… to wygląda na coś więcej, niż przypadkowy atak, prawda? — rzucił, przyglądając jej się uważnie. Z każdego jej gestu próbował odczytać coś, czego nie zamierzała powiedzieć mu na głos. Był w tym dobry, w takim dostrzeganiu niuansów, w łączeniu kropek, zanim ktokolwiek zdołał zauważyć, że coś w ogóle jest do połączenia i naprawdę zdeterminowany, by dostać odpowiedzi, których pragnął.
Mazarine Winters