Strona 1 z 5

fast cars, faster heartbeats

: pn paź 20, 2025 10:45 pm
autor: Galen L. Wyatt
- 45 -



Galen wstał pierwszy, bo był dzisiaj naprawdę podekscytowany, mieli iść do salonu obejrzeć nowy samochód, który wybrał. Wygodny, rodzinny SUV, może nie robił takiego wrażenia jak Porsche, ale też robił. Na Galenie zrobił, więc już od wczoraj chodził i opowiadał o nim Cherry na okrągło. Aż w pewnym momencie kazała mu skończyć, bo stwierdziła, że może mu zaraz stanąć serce, jak tak się będzie podniecał.
A jednak Wyatt czuł się coraz lepiej, naprawdę, wyniki też miał lepsze, te testy wydolnościowe i w ogóle wszystkie. Lekarz powiedział, że są na dobrej drodze, że leki działają.
Teraz już mogło być tylko lepiej, taką nadzieję miał właśnie Galen. Kiedy tylko otworzył oczy, to przeciągnął się w tej białej pościeli i spojrzenie wbił w Cherry, w jej policzek przytulony do poduszki, przez chwilę tak na nią patrzył, ale kiedy Koko zauważyła, że on już nie śpi, tylko gapi się na jej panią, to wskoczyła do nich na łóżko i zbudziła Cherry.
A tak ładnie wyglądała jak spała.
- Cześć księżniczko, jak Ci się spało? - zapytał jej Galen i chciał ją powitać pocałunkiem, ale ubiegła go Koko liżąc Cherry po twarzy - Koko, chciałem być pierwszy - mruknął i odsunął pudla, żeby w końcu pochylić się nad Cherry i musnąć jej wargi swoimi. Lekko, czule - gotowa? - zapytał, bo on zdecydowanie był. Nawet dziwne nie byłoby, gdyby z tego łóżka wyszedł i był już cały ubrany i gotowy do wyjścia. Nie był, bo wciąż miał na sobie spodnie od piżamy, kiedy wygrzebał się z tej pościeli i stanął przed dużym oknem, żeby spojrzeć z góry na ten widok. Uwielbiał go, całe Toronto u jego stóp. Chyba kiedy już zaczną stawiać ten ich wymarzony dom, to jednak będą musieli zostawić ten apartament, tylko i wyłącznie dla tego widoku. Ten, albo ten jego, stamtąd był całkiem podobny.
Obejrzał się przez ramię na Cherry, żeby sprawdzić, czy dojrzała już do wyjścia z tej pościeli, a później przywołał do siebie Koko.
- Idziemy na spacer? - zapytał, ale pudelka wciąż ciągnęła go do łóżka, do Cherry. Może rzeczywiście mógł jeszcze trochę z nią poleżeć? W końcu specjalnie dla niego wzięła dzisiaj wolne...
Ale z drugiej strony on już tak bardzo chciał iść zobaczyć ten nowiutki, piękny samochód. No chyba, że Cherry go jeszcze jakoś przekona do powrotu do łóżka?

Cherry Marshall

fast cars, faster heartbeats

: wt paź 21, 2025 7:47 am
autor: Cherry Marshall
Galen L. Wyatt

Wymówką na nadmierne podniecenie Galena okazywało się jego własne serce. Jednak Charity odebrała jakąś lekcję, teraz mogła korzystać z tego argumentu na co dzień. Samochód. Z początku sama była podekscytowana jego wyborem, tak innym i odmiennym, ale musiała też posiedzieć trochę w laptopie, by móc pracować. Galen z dnia na dzień wydawał się jej silniejszy, jakby ta iskra, którą miał w oku pojawiła się w nim na nowo, na stałe.
Śniła.
Tak pięknym snem, gdzie wracała do ich wspólnej nocy na Lanzarote. Brakowało jej wyjazdów, jak na nią samą dawno nie opuściła Toronto. Tkwiła w tym miejscu, będąc szczęśliwa, a jednak potrzebowała odrobiny ucieczki. Nie musiała śnić o nim, a bardziej o tych czarnych plażach, szumie i łagodnej bryzie oceanu. Tego co tak naprawdę mocno potrzebowała. Odpoczynku gdzieś z daleka od problemów. Może dlatego nie dała się tak łatwo wybudzić w pierwszym rozrachunku.
Jeszcze pięć minut... — mruknęła, wtulając się jeszcze mocniej w poduszkę, ale pies dopadł ją pierwszy. Zaśmiała się, zanim zaczęła ją odpychać od siebie — Koko, daj mi spokój — próbowała wygrać, ale dopiero Galen wygrał z czułościami oferowanymi przed pudla. Może i dobrze? Jego krótki pocałunek był o wiele bardziej rozbudzający. Aż pozwoliła sobie samej na otworzenie szerze oczu, by móc mu się przyjrzeć — jakie gotowa, gdzie kawa, gdzie śniadanie, gdzie spacer? — wymruczała, bo ona totalnie nie była gotowa. Pójście do salonu samochodów wymagało odpowiedniego przygotowania. Nawet ona o tym wiedziała, nie pójdzie nieumyta i w byle piżamie oglądać samochód, w którym będzie wożona ich rodzina. Koko na pewno też.
Najpierw śniadanie... Koko też je je, kochanie — powiedziała błagalnym tonem, ukrywając się pod pierzyną przed kolejnym atakiem pudlicy. Za to ona zdecydowała się szczeknąć na Wyatt'a, czas wytresować kolejnego człowieka.
Wtedy rozbrzmiał dzwonek do drzwi.
Nikogo się nie spodziewali.
Kiedy Galen otworzył drzwi, stanął przed nim starszy facet z włosami na głowie. Dumny, wzrostu Galena, ubrany w drogi garnitur. Inwestor? Kontrahent? Może ktoś zupełnie inny? Wystarczyło tylko jedno krótkie słowo, by zrozumiał, kto przed nim stał. Tatuś.
Więc to ty jesteś Galen... — powiedział stosunkowo chłodnym tonem. Takim typowym dla każdego biznesmena, który prowadzi właśnie negocjacje. — Christopher, ojciec twojej narzeczonej — wyciągnął rękę w stronę Wyatt'a. Nie miał tej samej energii co matka Galena. Miał w sobie coś spokojnego. Nie przyszedł zniszczyć ich życia i wbijać kolejnych szpilek. Nawet aurą nie przypominał Elliotta.
Wiem, kim jesteś z tego, co mi powiedziała — łamaczem serc? podrywaczem? Wiele określeń mogło pojawić się w głowie Galena. Nie zdawał sobie sprawy, że jej ojciec opiekował się nią, gdy ona czekała na dobrą wiadomość — nie wiem, jakim człowiekiem jesteś, ale czułem jej ból, jak myślała, że straciła was oboje — brzmiał, jakby był wyrozumiały pod tym względem. Najważniejsze informacje zebrał. Zaręczyli się, mieli dziecko, które stracili, a Galenowi stanęło serce.
Cherry słońce, przyniosłem twoje ukochane bajgle — krzyknął w stronę sypialni. Domyślał się, jak wyglądały te krótkie poranki, a w dłoni miał siatkę z trzema śniadaniami. Po paru sekundach Charity wyleciała jak poparzona z łóżka i stanęła, jakby właśnie była musztrowana.
Tato... czemu nas odwiedziłeś? — spytała, wpatrując się w ojca wielkimi oczami. Spodziewała się tego, że mógł domagać się wyjaśnień. Tamtego dnia gdy go potrzebowała, dużo nie powiedziała. Sam dużo przeczytał z karty, a reszty się dowiedział od lekarza.

fast cars, faster heartbeats

: wt paź 21, 2025 2:40 pm
autor: Galen L. Wyatt
- Śniadania są bez sensu - mruknął wywracając oczami, chociaż przez ten czas, kiedy siedział w domu to brał w nich czynny udział, starał się je jeść z Cherry, chyba, że wychodziła wcześniej, to wtedy siedział dwie godziny, udawał, że je, a potem kazał wszystko posprzątać Lucicie - może dzisiaj zjemy gdzieś na mieście? - zaproponował, ale Koko spojrzała na niego z wyrzutem. Pies to jednak odpowiedzialność. Ale on czasami o nim zapominał, zwłaszcza kiedy te inne emocje brały górę, a dzisiaj brały. Dzisiaj dostanie kluczyki do samochodu, którym wreszcie będzie mógł się przejechać, bo na Porsche miał zakaz, chociaż ono czekało na niego w tym podziemnym garażu na posesji Wyattów.
- Chodź Koko, na śniadanie - zawołał w końcu pudla, ale wtedy ktoś zadzwonił do drzwi, Galen przypuszczał, że to może ta opiekunka Koko, bo poprosił ją, żeby przyszła dzisiaj wcześniej, bo oni mają coś ważnego. Wciągnął na siebie jakąś koszulkę, żeby jednak nie świecić gołą klatą przed babcią i ruszył do drzwi.
- Otworzę, a Ty wstawaj Cherry - rzucił stając w drzwiach sypialni, a już po chwili w tych wejściowych. Tego się nie spodziewał, wiadomo, że Galen wiedział jak wygląda Christopher Marshall, tak samo jak wiedział jak wyglądają inni ważni ludzie, z którymi robił, albo mógłby robić interesy. Takie rzeczy trzeba wiedzieć, żeby w danej sytuacji odpowiednio reagować. Tylko teraz nie wiedział jak ma zareagować. Nagle ta cała energia i radość z tego nowego samochodu ustąpiła miejsca jakiemuś takiemu zwątpieniu. Może mógłby powiedzieć, że właśnie zbierają się do wyjścia? Nie mógł, bo to był ojciec Cherry, to było jej mieszkanie, a Galen był jej narzeczonym...
Ostatnio wszystko kręciło się wokół niej i Galen coraz bardziej czuł, że traci siebie, a dzisiaj tym samochodem miał trochę tego siebie odzyskać, a tu cóż, znowu kończył jako narzeczony Cherry.
Cofnął się w progu, żeby wpuścić jej ojca do środka, a kiedy ten podał mu rękę to uścisnął ją pewnie, mocno.
- Galen Wyatt - wystarczyło, bo jednak nazwisko Wyatt wciąż dużo znaczyło, a właściwie może nawet teraz jeszcze więcej odkąd Galen zarządzał firmą? Dużo dobrej i dużo złej sławy.
- Cieszę się, że mogę Pana w końcu poznać - powiedział, chociaż wcale nie wyglądał na zadowolonego. Kiedy Christopher powiedział, że wie kim jest, to Galen tylko uniósł jedną brew, wszyscy ważni ludzie wiedzieli, tak jak wiedzieli kim jest Christopher Marshall. Dzieliły ich pokolenia, a jednak można byłoby ich zamknąć w jednej szufladce, CEO wielkich korporacji, chociaż przecież to Cherry przejęła prezesurę, a jednak od jej ojca wciąż biła jakaś taka wielkość. Taka sama może jak od Wyatta.
Na kolejne słowa przyszłego teścia Galen zmarszczył brwi, co miał mu powiedzieć, że wie? Albo podziękować, że był przy Cherry? Był jej ojcem, to chyba normalne? Chociaż Galen nie do końca wiedział jacy są normalni ojcowie.
- Nie straci - rzucił krótko, ale wciąż z tą pewnością w głosie, chociaż rzeczywiście zastanawiał się ile Christopher o nim wie, czy wie, jak oni z Cherry się kłócili? Jakby wiedział, to chyba nie stałby obok tak spokojnie.
Wyatt stał, jakoś całkowicie nie skrępowany, obok ojca Cherry, nawet schylił się, żeby pogłaskać Koko, kiedy przyszła przywitać... dziadka?
Kiedy pojawiła się Charity i stanęła prawie na baczność to uniósł jedną brew. Dobry ojciec, czy jednak surowy ojciec? A może i to i to? Na pewno lepszy niż nieobecny.
Zrobił krok w kierunku Cherry i przejechał ręką od jej łokcia w dół do dłoni, na której na moment zacisnął palce, dając jej do zrozumienia, że jest przy niej, że nie musi się tak denerwować. Christopher wydawał się zdecydowanie różnić od matki Galena.
Przeszedł z drugiej strony Cherry i musnął palcami jej plecy.
- Zrobię kawę, jaką Pan pije? - zapytał, bo Cherry pewnie miała jakiś fikuśny ekspres, gdzie tych kaw było dużo do wyboru. Galen takiego nie miał, bo on pił tylko czarną, ale już próbował u Cherry różnych innych kaw, kiedy ona była w biurze i mu się nudziło.

Cherry Marshall

fast cars, faster heartbeats

: wt paź 21, 2025 5:05 pm
autor: Cherry Marshall
Galen L. Wyatt

Sam jesteś bez sensu — mruknęła w poduszkę. Mógłby przyśpieszyć wszystko, przynosząc je do łóżka, a zamiast tego narzekał. Zamiast tego doktor tyle razy im powtarzał, przede wszystkim dieta. Organizm ma być przygotowany na ciągły bieg. Dla niej wydawało się to oczywiste. Gorzej w przypadku Galena. Momentami zastanawiała się, co dokładnie miał w głowie. Nabrała powietrza do ust i przez chwilę zastanawiała się, czy powinna szybko wstawać. Przecież mu zależało — skarbie, ale nie będziemy marnować jedzenia... — dodała jeszcze, nie mając zamiaru wyskakiwać szybko z domu. Miała pewne stałe rytuały, a śniadania właśnie do nich należały. Najważniejszy posiłek w trakcie dnia, który dawał siłę na całą dobę. Chociaż... mogłaby się skusić.
Patrzyła leniwym wzrokiem, jak Galen wychodzi za drzwi. Sama zdążyła wyjść do łazienki, umyć zęby, a wtedy... była jeszcze zajęta, bo ojciec Charity burzył właśnie przemiły poranek.
Ciebie również miło poznać, chociaż twoja sława Cię wyprzedza — powiedział Christopher z delikatnym uśmiechem na twarzy. Wiele o nim słyszał. Wystarczyło wejść na kanadyjskiego pudelka, by przeczytać kolejne artykuły dotyczące samego Galena. Niezbyt przychylne, ale Marshall wcale się nimi nie przejmował. Kąciki ust poszły wyżej, słysząc jego kolejne słowa.
Jak to czemu? — spytał się, robiąc taką samą niezadowoloną minę co Cherry. Już wiadomo po kim robiła te przedziwne miny, jak marszczenie głowy — jestem twoim ojcem, a tu stoi mój przyszły zięć. Przyszedłem sprawdzić, co u was i czy nie potrzebuje pomocy — powiedział finalnie, spoglądając na córkę surowym wzrokiem. Pewnie by się ugięła, przeprosiła, ale ręka Galena dodała jej odrobinę odwagi. Jej ojciec nie był ich wrogiem. Przynajmniej nie w tym momencie. Mogła mówić o nim wiele, ale wydawał się bardziej wyrozumiały... od wywłowki.
Espresso i szklankę wody, ale Charity mi ją zrobi — poszedł do córki i podał jej paczkę z jedzeniem. No tak, kobiety do kuchni. Christopher był tradycjonalistą. Pewne względy musiały wyglądać w ten sam sposób.
Niech będzie tato — westchnęła ciężko, chwytając za torbę — obsłużę Was — jakkolwiek źle to nie brzmiało. Ruszyła do kuchni, gdzie zaczęła przygotowywać kawy, bajgle z sezamem z serkiem śmietankowym, plasterkami wędzonego łososia przełożyła na talerze, uszykowała sztućce, a kawy zaczęła robić.
Dla Ciebie Galen też mam bajgla, uczyłem ją fachu zawsze przy śniadaniach — czy to dlatego śniadania były dla niej tak ważne? Możliwe — ehh... dobrze się czujesz? — zapytał, spoglądając mu prosto w oczy — jak zdrowie, firma i... czy moja córka za bardzo Ci nie dokucza? — znał ją lepiej niż ktokolwiek inny. Wykorzystał moment, w którym jeszcze mogła się skupić na czymś innym. Chociaż cały czas rzucała wzrok w ich stronę, by sprawdzić i skontrolować wszystko.
Mam jej zdjęcie z braćmi w portfelu — nie takie w mundurku pozowane, a takie chwilę przed upadkiem na placu zabaw — chcesz zobaczyć swoją księżniczkę? — spytał spokojnym tonem. Portfel miał przy sobie, był na wyciągnięcie ręki... ale wtedy Cherry zaprotestowała.
Tato, daj spokój — mruknęła, wbijając w ojca bardzo poważne spojrzenie. Wiedziała, o jakie zdjęcie chodziło.
Cherry, skup się na jedzeniu. — odparł jej ojciec, a ona prawie jak w zegarku zaczęła wszystko roznosić i czekała tylko na kawy.
No już wszystko mam gotowe — odparła, stawiając espresso przy ojcu, przy Galenie to co pił, pewnie ani kawę, ani herbatę, może jakiegoś kubusia-play. Wybierz sobie, Zgrozo, co on pił, bo mi nie odpisujesz — nie przyszedłeś prowadzić ze mną wywiadu? Co z firmą, dlaczego dalej współpracujemy z firma Galena, skąd dziecko, dlaczego zmieniłam narzeczonego? — teraz to ona prowadziła wywiad przy swoim kubku latte, wpatrując się w ojca. Chociaż jak ugryzła bajgla, to trochę jej przeszło.
Nie — pokręcił głową — przyszedłem spędzić z Wami czas i zaprosić do nas — Cherry głośno westchnęła. No tak, nie odbębnili jeszcze żadnych odwiedzin — mama chciałaby poznać mężczyznę, którego kochasz i dla którego chciałaś urodzić dziecko. Choć zarzekałaś się, że tego nie zrobisz — Cherry spojrzała na ojca z wyrzutem. No tak, miał rację. Wiele zmieniło się w jej życiu, odkąd Galen zamieszkał w nim na dobre — wywiad zrobię, jak staniecie na siłach — a pewnie detektyw prywatny jej rodziny już zdążył ich prześwietlić, ale Cherry wolała nic na ten temat nie mówić — poza tym... ufam, że mimo zmiany partnera... spełnisz mój warunek — klasnął w ręce cały zadowolony i zaczął jeść tego bajgla.

fast cars, faster heartbeats

: wt paź 21, 2025 6:53 pm
autor: Galen L. Wyatt
Bez sensu dla niego to było to marudzenie Cherry, kiedy trzeba było się zbierać i wychodzić z domu, żeby zobaczyć nowy, piękny samochód. Śniadanie, przecież mogliby później na to śniadanie sobie jechać tym nowym samochodem, do Wendy's na przykład.
Jednak nie mogli, bo zjawił się "teść". Może to nie tak, że Galen nie cieszył się na jego widok, on nie cieszył się z tej przymusowej zmiany planów. Zerknął na zegarek, bo on pierwsze co robił, jak otworzył oczy, to wkładał na nadgarstek zegarek, żeby chociaż czas mieć zawsze pod kontrolą. W salonie umówił się zaraz po otwarciu, wiadomo, że nic sobie z tego nie zrobią, jak on przyjdzie później, skoro zostawiał tam małą fortunę, ale on się już nie mógł doczekać.
Mimo to poszedł do kuchni i oparł się o wysoką ladę.
- Mam nadzieję, że dobra sława - mruknął, no bo o Galenie pisali na pudelku, o jego skandalach, ale pisali też o nim w Forbesie, jako o jednym z najbardziej wpływowych Kanadyjczyków, nawet na Wikipedii był o nim artykuł, więc... no zależy co czytał Christopher.
Kiedy ojciec Cherry powiedział, że pije espresso, to Galen chciał je zrobić, wystarczyło nacisnąć jeden przycisk i podstawić tę małą filiżaneczkę, która nawet już stała na blacie koło ekspresu, nawet Wyatt już to ogarniał. Spojrzał na Cherry, a kiedy weszła do kuchni to Galen jeszcze tam stał, sięgnął do jej ręki, żeby ją za nią złapać i musnąć wargami jej knykcie.
- Ale mi też lepiej smakuje kawa, którą robi Cherry - stwierdził. Jakoś Wyatt wcale nie wymagał, żeby ich obsługiwała, jeszcze jakby była tutaj Lucita, no to pewnie by się rządził, ale przy Cherry nie. Oczywiście lubił, kiedy podawała mu obiad, albo nalewała whisky, ale miał dwie rączki, do tego wcale nie lewe, jak się okazało, kiedy więcej czasu siedział tutaj sam i nawet rozkminił jak się nastawia zmywarkę. Następna była pralko-suszarka.
Kiedy Cherry krzątała się po kuchni, to Galen oparł się o ladę obok Christophera.
- Coraz lepiej - odpowiedział szczerze na to pytanie jak się czuje, bo tak było, na kolejne powiódł spojrzeniem za Cherry, a później wrócił nim do jej ojca - Cherry jest wspaniała, bardzo... troskliwa - powiedział powoli - a firma stoi, w przyszłym roku wejdziemy na rynek europejski - stwierdził, bo już trochę odpuścił, że to się stanie w tym roku, a wszystko przez te kontenery. Ale co mógł na to poradzić? Na razie nic, śledztwo wciąż trwało.
Na to zdjęcie Galen jakoś się ożywił.
- Bardzo chcę - rzucił od razu, bo jednak jeszcze nie widział żadnych zdjęć Cherry z dzieciństwa, chciał je zobaczyć, a kiedy Cherry rzuciła, żeby jej ojciec dał spokój, to Wyatt wywrócił oczami. Niszczycielka dobrej zabawy.
W sumie Galen mógł pić Kubusia Play, a kiedy Cherry go przed nim postawiła, to pstryknął palcem zatyczkę i pociągnął z tej bezpiecznej niekapiącej butelki łyka, ale jakoś źle to wyglądało przy ojcu Cherry. Lepiej by wyglądały ziółka w jakiejś eleganckiej filiżance.
- Zrobię sobie czystek - mruknął pod nosem i już miał wstać, żeby go sobie zaparzyć, ale wtedy Cherry zasypała ojca tymi pytaniami. Zerknął najpierw na nią, a potem na Chritophera. Nie wiedział co ma właściwie powiedzieć, może rzeczywiście przyszedł ich zaprosić? Jak dla Galena to chyba nie miał złych intencji, ale przecież on kompletnie faceta nie znał, więc wbił spojrzenie w Cherry, jakby chciał coś wyczytać z jej twarzy.
Dopiero kiedy Christopher wspomniał o tym warunku, to Galen przeniósł na niego spojrzenie.
- Ja... bardzo bym chciał ożenić się z Pana córką - powiedział powoli, chociaż kiedy stał przed nim ten Kubuś Play, to może nie wyglądał za bardzo poważnie - jeśli oczywiście Pan się na to zgodzi - chyba takich rozmów nie przeprowadza się w piżamie przy bajglu, ale skoro już słowo się rzekło, to Galen postanowił to kontynuować. Chciał już wcześniej to zrobić, ale czekał aż Cherry mu w ogóle przedstawi swoich rodziców, nie doczekał się, więc po prostu wziął się i oświadczył. Taki już był Galen Wyatt, niecierpliwy.

Cherry Marshall

fast cars, faster heartbeats

: wt paź 21, 2025 7:39 pm
autor: Cherry Marshall
Galen L. Wyatt

Christopher uśmiechnął się krótko. Słyszał o nim każde wieści. Te pozytywne, ale też te negatywne. Każdy skandal przestudiował. Interesowało go, co dokładnie widział w jego córce, a przede wszystkim czy jej nie skrzywdzi.
Dziękuję — powiedziała prawie bezgłośnie, unosząc kąciki ust. Wizyta ojca ją stresowała. Mógł mieć dobre intencje, ale niezależnie co się działo, to potrafił wymagać. Sprawiał, że jej pewność siebie znikała w ciągu najmniejszej sekundy. Mogła być dumną panią prezes, ale już przestała wierzyć w to, że mogłaby być to prawda. Wystarczyła obecność jej ojca, a ona stawała się bezbronna. On jedyny wymagał od niej wielkości. Potrafił zrozumieć jej uczucia, jednocześnie nakładając na nią presję nie do zniesienia.
Cieszy mnie to — powiedział spokojnym tonem Christopher, nie zwracając uwagi na narzekanie własnej córki — sam mam problemy z sercem, czeka mnie jakiś tam zabieg, ale... — to nie było nic poważnego, sam do tego doprowadził — będzie, co będzie — wzruszył ramionami. Gdyby nie to pewnie dalej rządziłby w firmie. To od ojca Charity odziedziczyła pracoholizm i ciągłą, nieodpartą chęć do doskonałości — w moim życiu jedyne czego potrzebuję to... — wnuków, to chciał powiedzieć, ale opanował własne usta — szczęścia moich dzieci i firmy — nie mógłby o niej zapomnieć, była dla niego dzieckiem — jednak przyszły? Myślałem, że zdążycie jeszcze w tym... — zaczął, ale zdał sobie sprawę, że nie każdy mógł własną firmę obsadzić rodziną jak on. Podobno najbardziej zaufani pracownicy, a jednak jeden z braci Cherry wbiłby jej nóż w plecy, gdyby tylko mógł — ale w takich okolicznościach to rozumiem — pokiwał swoją głową spokojnie. Nie wtrącałby się do działania nie swojej firmy, choć niedługo będą rodziną...
Owocku, daj spokój — rzucił jej ojciec, w końcu wyjmując z marynarki portfel. Stary, poszarpany, niezbyt elegancki jak na prezesa. Kupił go na swoją pierwszą pensję i postanowił nie zmieniać. Z jego boku wyjął pierwsze zdjęcie — masz, tu z braćmi. Mieli wejść na szczyt placu zabaw, ale przed zdjęciem się przepychali, stąd owocek jest w locie — Cherry na zdjęciu spadała prosto na dupę. Miała dwie kiteczki, różową koszulkę z jednorożcem i krótkie, jeansowe spodenki.
TATO! — uniosła głos. Nie lubiła być zawstydzana. Jako dziecko wyglądała żałośnie. Nie chciała doznać kolejnego stopnia upokorzenia. Wiedziała, co jej ojciec miał w zanadrzu.
A jeszcze mam to — rzucił, podsuwając mu jeszcze jedno zdjęcie — szczęśliwy talizman. Charity biedroneczka — burza czarnych loczków, naga siedmioletnia Cherry, pokryta kremem na wysypkę spowodowaną przez ospę. Cała roześmiana, wytykająca język, a przy niej... pudel. Bardzo podobny do Koko.
TATO! — krzyknęła jeszcze raz, już bardziej błagalnym tonem.
Więcej zobaczysz u nas, przyjdźcie — rzucił jeszcze ze swoim firmowym uśmiechem. Albumy rodzinne Marshall były jak prawdziwa kopalnia familijnego cringe'u. Osoba z rodziny dostawała fal żenady, a ktoś mógł dobrze się bawić.
No i bardzo dobrze — zaklaskał cały uradowany — a czemu mam się nie zgadzać, Charity kochasz go?— kwestię małżonka już dawno zostawił swojej córce. Spojrzał na nią surowym okiem, czekając na odpowiedź. Elliotta znał, wiedział, czego się spodziewać, a jego córka milczała kilka, zbyt długich sekund.
Tak, kocham — dalej, wciąż, nieustannie, ale nie w ten sposób miała mu o tym powiedzieć. Chciała znaleźć dobry moment, by na nowo mogli poczuć się wyjątkowo. Taką chwilę, która przekreśliłaby ich wcześniejsze kłótnie.
No, kiedy termin? Przecież nie macie na co czekać. Trzeba kłuć żelazo, póki... — spytał uradowany Christopher, ale Cherry miała dosyć nietęgą minę — o co chodzi Charity? — i znów ten poważny ton. Aż westchnęła ciężko, próbując troszeczkę zebrać własne myśli do kupy. Musiała to zrobić.
Że mamy inne sprawy, którymi również trzeba się zająć — firmy, dom, samych siebie... By na nowo poczuli się szczęśliwie. Chociaż z Galenem było już w porządku, na nowo będzie mógł prowadzić. Co prawda miał to być suv, ale jednak... potrzebowali czasu.
Tak, ale... — zaczął jej ojciec — dobrze wiesz, umowa to umowa — z nimi się nie dyskutuje, spełnia się ich warunki. Dał jej posadkę, a teraz oczekiwał czegoś w zamian — kocham Cię córeczko, ale po takich aferach nikt nie spojrzy na Ciebie poważnie — westchnął ciężko, bo czas poważnie porozmawiać — wystarczy, że ktoś powie coś o dziecku, a na pewno ktoś was widział w klinice ginekologicznej — poważna pani prezes, która pozwoliła sobie na wakacyjną wpadkę? To brzmiało okropnie. Christopher był stale na łączach, nie musiał obserwować swojej córki, by dodać dwa plus dwa — ślub oczyści was w oczach inwestorów — w końcu jaka kobieta wychodziłaby za handlarza ludzi?

fast cars, faster heartbeats

: wt paź 21, 2025 8:51 pm
autor: Galen L. Wyatt
Uśmiechnął się delikatnie, kiedy ojciec Cherry stwierdził, że się cieszy z jego stanu zdrowia, ale kiedy patrzył na Cherry to nie wiedział, czy on tak mówi, bo mówi, czy jednak z dobroci serca. Galen z jednej strony umiał czytać ludzi, ale kiedy w grę wchodziły jakieś głębsze uczucia, to był jak dziecko, we wszystko by uwierzył, tylko teraz nie wiedział, czy ma wierzyć słowom Christophera, czy jednak minie Charity.
- A co to za zabieg? - zapytał tak dla podtrzymania rozmowy, a później znowu zerknął na Cherry, bo może miał nie pytać? Z kolejnymi słowami "prawie teścia" zamyślił się na moment te niebieskie oczy spuszczając na butelkę ze swoim piciem dla dzieci, wstał żeby zdjąć ją z lady i jednak wstawić wodę.
- Chciałbym, żeby Pana córka była ze mną szczęśliwa - powiedział zerkając na Cherry z ukosa. Jak mu w końcu wybaczy i jak odbuduje jej zaufanie. Chociaż może już teraz? Kiedy stał przed nią jej ojciec.
Nasypał sobie do jakiejś ładnej filiżanki łyżeczkę ziółek.
- Gdyby nie ta afera z kontenerami to stałoby się już w tym roku, ale dla dobra śledztwa nie możemy się tam wychylać - powiedział spokojnie, bo taka była prawda, jakby nie ta afera i jakby nie jego zawał, ale Galen jakoś nie lubił się nad sobą użalać. Będzie, co będzie, tak?
- Owocku? - uniósł jedną brew i zalał wrzątkiem te zioła. Chyba nie powinien ich zalewać wrzątkiem, tylko chwilę odczekać, ale jednak zgarnął filiżankę i wrócił na swoje miejsce przy ladzie, przy której sobie jedli śniadanko. Galen jeszcze nie jadł właściwie.
Spojrzał na Cherry, kiedy jej ojciec podał mu to zdjęcie, ale jak zobaczył Cherry z tymi dwoma kitkami w różowej koszulce, to od razu szczerze się uśmiechnął.
- To jest Cherry? - trochę się zdziwił, chociaż jak się przyjrzał, a przyjrzał się z bardzo bliska, to widział po buzi, że to ona - śliczna - powiedział, a później sięgnął po to następne, uśmiechnął się jeszcze szerzej - czy ja też mogę mieć taki talizman? - zapytał i podniósł wzrok na Cherry. Jeszcze przez chwilę patrzył na te zdjęcia, czyli... to jest szczęście?
Zamyślił się i dopiero kiedy Christopher powiedział, że więcej zobaczy u nich, to pokiwał głową oddając mu fotografie.
- Bardzo chętnie - powiedział szczerze, bo chciałby poznać też mamę Cherry, zastanawiał się jaka ona jest.
Uniósł filiżankę, żeby napić się ziółek, ale wtedy ojciec Cherry wypalił z tym pytaniem Charity kochasz go, a Galen aż się zakrztusił, walnął się w splot słoneczny kaszląc, bo ona zaraz powie, że nie, bo miał inną.
Ale nie powiedziała tego, tylko, że kocha, Wyatt wbił w nią wzrok i jakby byli sami, to by jej powiedział, że nie musi tego mówić, jeśli tego nie czuje, ale nie byli.
Wypuścił z płuc powietrze ze świstem, przecież w zasadzie miał podobne podejście jak ojciec Cherry, na co mieli czekać? Trzeba kłuć żelazo, póki gorące, ale jednak jego spojrzenie odszukało oczy Cherry, a jego dłoń jej rękę, którą ujął delikatnie opierając na blacie.
- Cherry ma rację, mamy trochę innych rzeczy na głowie, jeszcze nie ustabilizowali mojego serca, po zawale to nie jest takie proste - wyjaśnił z poważną miną, chociaż to wszystko zmyślił na poczekaniu. Po prostu chciał wziąć stronę Cherry, no i mógł w końcu w jakiejś słusznej sprawie zasłonić się tym zawałem.
- Jaka umowa? - zapytał unosząc jedną brew, tutaj też kłamał jak z nut, bo przecież wiedział jaka - żyjemy w dwudziestym pierwszym wieku, w Toronto, jesteśmy dorosłymi, poważnymi ludźmi, więc małżeństwo to chyba nie umowa? - ścisnął mocniej dłoń Cherry, bo Galen już kiedyś jej powiedział, co o tym myśli. On też w pewnych kwestiach był tradycjonalistą, ale w innych jednak uważał, że trzeba iść z duchem czasu. Chociaż... przecież sam wiedział, co mówią o Cherry, ale o nim też gadali, a większość to była wyssana z palca bzdury. Zwłaszcza teraz, kiedy Galen Wyatt tak kompletnie zmienił swoje życie.
- Inwestorzy nie są głupi, jeśli w grę wchodzą pieniądze to liczy się coś więcej niż nieślubne dziecko - którego w sumie i tak już nie było. Galen chciał tego ślubu, ale nie dlatego, że tak wypadało, nie dlatego, że tego chciał ojciec Cherry, on go chciał, bo ją kochał. Ale teraz to chyba już wcale nie chciał, na złość wszystkim.
- Cherry jest świetnym prezesem, wystarczy spojrzeć na wyniki Pana firmy, po tym jak objęła prezesurę, poprawiły się - powiedział, bo Galen oczywiście widział te raporty, nie wchodziłby z nią w spółki, gdyby ich nie widział, gdyby jej nie posprawdzał pod tym względem. Może był wtedy dupkiem, ale nie był głupi. Doskonale wiedział z kim robi interesy, wiedział jakie z tego będą zyski, i były.
Teraz kiedy współpracowali z Winstonem, to naprawdę umocnili swoją pozycję, powinni go chyba zaprosić na kolację, wraz z tą jego cudowną żoną.

Cherry Marshall

fast cars, faster heartbeats

: wt paź 21, 2025 9:53 pm
autor: Cherry Marshall
Galen L. Wyatt

Bypassy — powiedział spokojnym tonem, jakby dla niego to było nic — za dużo tłustego jadłem i pozwalałem sobie na wiele, to teraz mam. Styl życia ma znaczenie — a jego był równie szalony co Galena. Nie patrzył na to, co jadł. Pracował wiele godzin, by później wrócić do domu, móc przez chwilę pobawić się z dziećmi. Jadł, co mógł, a miażdżyca nie wybiera. Mina Cherry bardziej zdradzała zmartwienie. Uważała, że ojciec zbyt łatwo podchodził to kwestii związanych ze swoim zdrowiem.
Cherry uśmiechnęła się szerzej, słysząc Galena. Mówił jej to, ale w innych okolicznościach. Teraz bardziej łapało ją to za serce. Mówienie takich rzeczy przy ojcu wymagało odwagi.
Lubię Cię — parsknął krótko Christopher. Lubił tę szczerość, doceniał ją pod każdym względem. W końcu to budziło w nim zaufanie — mało kto miałby takie jaja, by powiedzieć to głośno — uszczęśliwiać jego dziecko, aż uśmiechnął się szczerze. Cherry też. Wyglądała na odrobinę zmieszaną. Może dopiero teraz zaczynała doceniać to, co miała cały czas, a wątpliwości powoli zaczęły znikać. Długo nie mogła trwać we własnych myślach, bo jej ojciec znowu się roześmiał — dlaczego? Pierdolić to śledztwo, idź po swoje — rzucił wyraźnie zadowolony. Nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo było ono zagmatwane. Zresztą sama Cherry też. Uniosła delikatnie kąciki ust, wbijając wzrok prosto w Galena.
Za to jej ojciec był wręcz zakochany, oglądając ich starsze zdjęcia. Jakby finalnie osiągnął spokój.
Tak, to mała, słodka Charity — rzucił lekko rozmarzonym tonem, a za chilę wbił szpileczkę — szkoda, że nie mam jej zdjęcia jako bobasa. Była najsłodsza, zanim nauczyła się mówić — Cherry aż się wyprostowała. Zawsze się kłóciła z każdym, jedynie ojciec był w stanie ją uciszyć. Nauczył ją walczyć o swoje tak, by nie miała jakichkolwiek wątpliwości, że świat leży u jej stóp — jak będziesz, miał własne dzieci, to sam sobie go zrobisz — stwierdził finalnie ojciec, patrząc na jedno i drugie. Cherry wypuściła powietrze z ust. Podjęli tę decyzję, ale mieli do niej czas... im całe trzy miesiące. Dodatkowo nie wiadomo, kiedy im się uda. Za pierwszym razem poszło od razu, ale czy kolejne takie będą? Dalej byli tak płodni, tak jak wtedy gdy mieli najwięcej sił?
Tato... — zaczęła znowu, próbując już lekko ugłaskać ojca — nie przyjdziemy, jak będziesz, miał zamiar mnie torturować — bo nie lubiła tych zdjęć. Wstydziła się ich. W niczym nie przypominała tej opanowanej kobiety, która siedziała teraz wyprostowana na krześle, ważąc każdy swój gest.
Jaka tortura?! — zaczął głośno ojciec i pokręcił głową — to czysta przyjemność, wszystkie albumy wyjmę, zobaczysz! — a było ich około ośmiu. Czwórka dzieci to mnóstwo zdjęć na każdą okazję. Matka zawsze oto dbała, by mieli pamiątkę na późniejsze lata — kiedy się widzimy? — zagadnął dalej Christopher — za trzy tygodnie z matką mamy rocznicę, przyjdźcie do nas na kolację — no i zrzucił na nich bombę. Takiej okazji nie mogła odmówić. Siedziała cała niezadowolona, zastanawiając się, co powinna powiedzieć. Finalnie westchnęła ciężko.
Dobrze... — wymruczała, kierując wzrok na Galena. Co miała powiedzieć więcej? Jesienny ślub ich rodziców, ulubione wspomnienie jej matki. No może nie do końca jesienny, bo wzięli ślub na Lanzarote. Tylko że w czwórkę tam nie pojadą.
A ile zostało Wam czasu? — spytał ojciec w sprawie ślubu — czy życie nie pokazało już Wam wystarczająco? Dziś jesteście, jutro już Was nie ma... — zarodek, skoro nie dziecko. Serce Galena. Mógł się zdarzyć nawet wypadek samochodowy, a oni zniknęliby z tego świata. Może ojciec miał rację? Cherry ukradkiem spojrzała Galena. Mocno ściskała jego rękę, bo nie chciała się więcej tłumaczyć z ich związku.
Za to jej ojciec trochę stracił opanowanie. Widziała to po tych zmarszczonych brwiach. Aż wyprostowała się bardziej.
Nie wybieram jej małżonka, nie jest to aranżowane małżeństwo — zaczął mówić spokojnym tonem — nawet na tego pedanta nie narzekałem — bo wbrew pozorom nie przepadał za Elliottem. Dało się to wyczuć w jego głowie. Kobieta prezes w małżeństwie z gejem. Większego pośmiewska by nie widział — prosta umowa. Singielka prezes nie tworzy dobrej marki — no i ostatni argument był najgorszy — dlatego mój owocek ma wziąć ślub — przełknęła gorzko ślinę, kiedy ojciec wypowiadał te słowa. Nie miała innej opcji niż zgoda. Musiała to zrobić, inaczej nie dostałaby firmy. Teraz była jej, ale jak za odjęciem magicznej różdżki zarząd mógł to zmienić.
Nie są głupi — powtórzył za Galenem — handel ludźmi, rozkładająca nogi prezeska i skandalista... to nie moje słowa — czasem PR był warty każdych pieniędzy. Oni stanowili duet wyjątkowo niekorzystny — mówię tylko to, co usłyszałem — znowu te rozłożone ręce. Cherry chciała się kłócić. Tylko nie widziała w tym sensu, spuściła jedynie głowę — doskonale to wiem, ale zdania nie zmienię. Cherry mogła nie obejmować stołka i żyć szczęśliwym życiem — odwróciła wzrok. Jej ojciec był zasadniczy. Wcale nie przyszedł tu tylko z dobroci serca — prawda, Owocku? — krzywiła się za każdym razem, gdy słyszała to zdrobnienie. Miała go po dziurki w nosie. Ojciec zawsze nazywał ją w ten sposób, kiedy próbował ją do czegoś przekonać.
Tato, ale mógłbyś — tym razem to Christopher podniósł rękę, by ją ucieszyć, a ona posłuchała. Wypuściła wściekłość z siebie i zaczęła się zastanawiać... czy ona naprawdę nie miała wyboru?

fast cars, faster heartbeats

: wt paź 21, 2025 11:51 pm
autor: Galen L. Wyatt
Galen tylko pokiwał głową na te bypassy, co właściwie miał powiedzieć? Jego styl życia też pozostawiał wiele do życzenia, a jego dieta zamiast tłustych potraw, to zawierała zdecydowanie za dużo alkoholu i stresu, to może nawet jeszcze gorzej? Może dlatego miał zawał w wieku trzydziestu czterech lat? Nie dlatego. To była choroba genetyczna, co prawda pewnie wcale nie pomagał swojemu sercu, ale jednak to było trochę bardziej skomplikowane niż styl życia. Chociaż teraz ten styl musiał zmienić.
Diametralnie.
Spojrzał na Cherry, a później na jej ojca, kiedy rzucił to lubię cię, bo Galen taki był, mówił to co myślał i to co czuł. Czasami ważył słowa, ale czasami wypowiadał je z jakąś taką łatwością, jak to, że chciałby, żeby Cherry była z nim szczęśliwa, bo chciał, mówił jej to. Teraz powiedział to jej ojcu, mógłby to powtarzać wszystkim, bo czemu by nie?
Taki był jeden z jego celów, tak jak ten cały podbój Europy, tak też uszczęśliwianie Cherry. Chociaż nie zawsze mu to tak doskonale wychodziło, ale przecież ta Europa też nie zawsze.
- To... nie jest takie proste - powiedział odnośnie tego śledztwa, bo nie było, wciąż jego podpisy widniały na wielu dokumentach i jeśli Pilar nie znajdzie czegoś porządnego na Seeleya, to wciąż mogli za to wsadzić właśnie Wyatta. Ale Galen ufał Stewart, wierzył, że jednak coś znajdzie, może nawet już miała?
- Moim zdaniem teraz też jest całkiem słodka - mruknął Galen, ale może bardziej nawet do Cherry, niż do jej ojca, bo to właśnie w niej utkwione były te niebieskie tęczówki. Dopiero kiedy jej ojciec powiedział, że jak Galen będzie miał dziecko, to zrobi sobie taki talizman, to Wyatt przeniósł na niego spojrzenie. Galen w tej chwili to troszeczkę tak jakoś odpuścił to dziecko, miał mieszane uczucia. Chyba wolał się z tym wstrzymać, żeby na przykład nie zasłabł później podczas jakiejś gry w piłkę, czy jak będzie musiał za takim dzieckiem biegać. A zresztą on na razie to nawet jeszcze nie mógł tego dziecka zrobić. Chociaż dzisiaj jeszcze nie próbował, może już dzisiaj mógł?
Spojrzał na Cherry słuchając jednak tej jej wymiany zdań z ojcem.
- A która to rocznica? - zapytał wzrok przenosząc na Christophera, mógłby o to później zapytać Cherry, ale w sumie to był ciekawy już w tej chwili. Na te kolejne słowa mężczyzny zamyślił się. Coś w tym było, może nawet zgodziłby się z nim, bo Galen przecież był wielkim przeciwnikiem tego zwlekania, tego mamy czas, on nigdy nie miał czasu. Tylko, że Galen też tak naprawdę miał w sobie jakiś taki głęboko zakorzeniony pierwiastek romantyka i dla niego taki przymuszony ślub przez ojca Cherry był chyba jakiś odpychający.
- To chyba jeszcze gorzej... skoro chce Pan żeby po prostu wzięła ślub z kimkolwiek - mruknął w odpowiedzi na słowa Christophera, nie chciał się z nim kłócić, a jednak zupełnie tego nie popierał. Ma być ślub, nieważne z kim. Wywrócił oczami. Jak nie z Galenem to z Elliotem, a może jeszcze ktoś się trafi.
Wypuścił ciężko powietrze z płuc.
- Cherry tworzy bardzo dobrą markę i każdy, kto chce z nią robić interesy nie będzie patrzył na to, czy jest mężatką, tylko na jej wyniki - powiedział powoli. Ale kiedy ojciec Cherry zaczął mówić o tym handlu ludźmi, rozkładającej nogi prezesce i skandaliście, to Galen aż prychnął.
- Zabawne są te Pana słowa, ale jakby ludzie w to wierzyli to zamiast prosić o to, żeby wysłać im wyniki z ostatnich kwartałów, to prosili by mnie o to, żebym się tłumaczył. I nie podpisywałbym żadnych kontraktów - wiadomo, że po tych oskarżeniach o handel ludźmi, kontrahenci się trochę przestraszyli, że będą robić interesy z kryminalistą, ale jednak w tym świecie liczyły się pieniądze, wyniki, a Galen miał je świetne.
- Mogła nie obejmować stołka i stracilibyście Winstona, bo miałem mu polecić zupełnie kogoś innego i gdyby Cherry go do siebie nie przekonała, to stracilibyście miliony - powiedział to stanowczo, dość dobitnie, ale takie były fakty. Kandydatura Galena była brana pod uwagę pierwsza, a on w pierwszej kolejności nie poleciłby Charity Marshall, tylko kogoś z kim już wcześniej pracował. Ten cały kontrakt to tylko i wyłącznie zasługa Cherry. Galen o tym wiedział i chciał też, żeby wiedział jej ojciec.
Kiedy Christopher uciszył Cherry, tak jak to robiła matka Wyatta, to Galen aż wstrzymał powietrze, mocniej ścisnął jej rękę, której wcale nie puszczał.
- Cherry weźmie ślub wtedy, kiedy będzie chciał i będzie na to gotowa, ja jej do tego nie zmuszę i Pan też nie - nawet jakby Galen miał ją stąd porwać i wywieźć na Lanzarote, to nie pozwoli na coś takiego. Cherry musisz, bo taka była umowa, ale on kurwa nie podpisywał z nią żadnej umowy, on ją tylko po prostu kochał.

Cherry Marshall

fast cars, faster heartbeats

: śr paź 22, 2025 6:12 pm
autor: Cherry Marshall
Galen L. Wyatt

Dlaczego? — spytał wprost Christopher, a jego wzrok stał się nagle przenikliwy, badawczy. Szukał dziury w całym — czyżbyś jednak był winny? — był szczery, próbował być taktowny, ale nie mógł inaczej. Coś mu nie pasowało w całej osobie Galena Wyatt'a. Mógł być szczęśliwy z córki, że w końcu się zakochała, chociaż dalej był po prostu ojcem.
Tato, naprawdę myślisz, że spotykałabym się z gangsterem? — spytała niemalże od razu Marshall, wbijając w ojca spojrzenie. Mocne jak na nią, jakby miała zaraz wyprosić go za drzwi. Nie byłaby w stanie, czuła jak zaczyna drżeć. Jedyne co ją trzymało w trakcie rozmowy, to ręka Galena, którą zaczęła coraz mocniej zaciskać.
Nie, już pytać nie można — powoli zaczęły denerwować ją stwierdzenia ojca. Wszystko jej zdaniem mówił nie tak. Niby udawał troskliwego, by później móc wbić szpilę. Była wręcz pewna, że Galenowi będzie wypominał rynek europejski. Co to za prezes, który nie potrafi swojego celu osiągnąć? Aż żyłka by jej pękła, gdyby tylko mogła.
Trzydziesta piąta — odpowiedziała, przenosząc wzrok na Galena. Uśmiechnęła się nawet. Jej matka była szczęśliwa z ojcem, mógł od niej sporo wymagać, ale finalnie kochali siebie nawzajem całym sercem — musieliśmy się postarać, skoro dostaliśmy bliźniaki — dorzucił Christopher cały rozpromieniony, a Cherry westchnęła. No tak, byli z Cordianem ich największym skarbem. Szkoda tylko, że nie powiedział, jak zawiódł się na jej braciach. Dopiero ten ból spowodował chęć przekazania jej firmy.
Z kimkolwiek? Sama może wybrać, by być szczęśliwą —stwierdził spokojnym tonem, wzruszając ramionami. Na nim cała ta paplanina Galena nie robiła ŻADNEGO wrażenia, po prostu była — mogła się zakochać, w końcu to się stało. Oświadczyłbyś się, jakby nie wisiało jej to nad głową? — spytał całkiem szczerze i był już gotowy na rozmowy o PRZETERMINOWANIU się kobiet. Tak, to może jeszcze miał szansę na jakiekolwiek wnuki. Jeden syn biznesmen, drugi niespełniony rockamen, a trzeci.... był we więzieniu.
Wiadomo, czyje wnuki będą ukochane.
Ostatnie kwartały, a ten już się między sobą różnią... sam to przyznasz — przecież dalej obserwował konkurencję, był tego całkowicie świadomy, co się działo na rynku. Galen Wyatt wcale nie był już takim silnym graczem. Kto chciałby żyć w stalowej konstrukcji, która wzbogaciła się na handlu ludźmi? — nie jesteś już w takiej dobrej pozycji jak wcześniej — a jego dziecko, chociaż bardziej firma, cierpiała na tym. Musiało się to odbić na nich PR'owo. Każdy doskonale zdawał sobie z tego sprawę.
Możecie przestać się już kłócić? — warknęła w końcu Charity. Jak tak dalej pójdzie, to jej serce stanie. Nie miała sił przeciwstawiać się ojcu. Kawy dobrze nie wypiła, bajgiel przestał jej smakować. Chociaż próbowała go jeszcze rzuć, chociaż zakrztusiła się, słysząc kolejne słowa ojca.
Winston to przyjaciel rodziny i tak by nas wybrał — to nie spowodowało jeszcze tego krztuszenie, bardziej ta mina obrzydzenia ojca, gdy zaczął swoje mizoginistyczne wywody — mimo to miał wątpliwości co do Charity, kobiety są zbyt... impulsywne — aż sobie obrzydliwie chrumknął — zbyt emocjonalne — Cherry w końcu spuściła wzrok. Może do tego powinna być przyzwyczajona? Wspierał ją, jak coś było kobiece. Jeżeli miało jakikolwiek męski obrazek, wymagał od niej więcej niż od innych, a ona... przecież się prawie popłakała na kolacji służbowej, gdy Galena widziała po raz drugi w swoim życiu.
Czyli jednak nie jesteś gotowa, skarbie? — spytał, zawieszając na nią wzrok. Coś musiało być na rzeczy. Przynajmniej tak uważał ojciec.
— Tato, nie oto chodzi... jak mam zrobić wielkie marzenie marzeń, jeśli... — próbowała zakończyć, ale znów ojciec podniósł rękę, znów ją uciszył. Jak miał w niej widzieć panią prezes, skoro sam jej na to nie pozwalał.
No jeśli co? — spytał jej ojciec, tym razem przesuwając wzrok na Galena. Ciekawe, czy miał coś do powiedzenia. Cherry mocno zaciskała mu rękę, jakby właśnie chciała rzucić się na ojca.
Tato, straciliśmy ciążę, Galen prawie umarł... jak miałam zrobić wielkie wesele? — zaczęła się tłumaczyć, ale miała w tym rację. Po prostu nie mieli czasu, nawet na określenie tej pierdolonej daty ślubu. Kontenery i inne bajery wszystko im utrudniały.
Podobno nie ma dla Ciebie rzeczy niemożliwych... — zaczął ojciec, ale wtedy aż blat się zatrząsł. Nawet Cherry miała własne granicę, nie bez powodu mówił, że była urocza, zanim nauczyła się mówić.
I nie ma, kończ to śniadanie — wypuściła w końcu powietrze ze swoich ust, próbując się jeszcze na moment uspokoić. Próbowała nad sobą panować, naprawdę bardzo mocno chciała, ale po prostu nie dawała już rady. Nigdy nie odezwałaby się w ten sposób do ojca, ale przegiął granicę — musimy odebrać nowe auto — rodzinnego SUVa, który dzisiaj zamruczy jak lew.