Uśmiechnął się delikatnie, kiedy ojciec Cherry stwierdził, że się cieszy z jego stanu zdrowia, ale kiedy patrzył na Cherry to nie wiedział, czy on tak mówi, bo mówi, czy jednak z dobroci serca. Galen z jednej strony umiał czytać ludzi, ale kiedy w grę wchodziły jakieś głębsze uczucia, to był jak dziecko, we wszystko by uwierzył, tylko teraz nie wiedział, czy ma wierzyć słowom Christophera, czy jednak minie Charity.
-
 A co to za zabieg? - zapytał tak dla podtrzymania rozmowy, a później znowu zerknął na Cherry, bo może miał nie pytać? Z kolejnymi słowami "prawie teścia" zamyślił się na moment te niebieskie oczy spuszczając na butelkę ze swoim piciem dla dzieci, wstał żeby zdjąć ją z lady i jednak wstawić wodę.
-
 Chciałbym, żeby Pana córka była ze mną szczęśliwa - powiedział zerkając na Cherry z ukosa. Jak mu w końcu wybaczy i jak odbuduje jej zaufanie. Chociaż może już teraz? Kiedy stał przed nią jej ojciec.
Nasypał sobie do jakiejś ładnej filiżanki łyżeczkę ziółek.
-
 Gdyby nie ta afera z kontenerami to stałoby się już w tym roku, ale dla dobra śledztwa nie możemy się tam wychylać - powiedział spokojnie, bo taka była prawda, jakby nie ta afera i jakby nie jego zawał, ale Galen jakoś nie lubił się nad sobą użalać. Będzie, co będzie, tak?
-
 Owocku? - uniósł jedną brew i zalał wrzątkiem te zioła. Chyba nie powinien ich zalewać wrzątkiem, tylko chwilę odczekać, ale jednak zgarnął filiżankę i wrócił na swoje miejsce przy ladzie, przy której sobie jedli śniadanko. Galen jeszcze nie jadł właściwie.
Spojrzał na Cherry, kiedy jej ojciec podał mu to zdjęcie, ale jak zobaczył Cherry z tymi dwoma kitkami w różowej koszulce, to od razu szczerze się uśmiechnął.
-
 To jest Cherry? - trochę się zdziwił, chociaż jak się przyjrzał, a przyjrzał się z bardzo bliska, to widział po buzi, że to ona -
 śliczna - powiedział, a później sięgnął po to następne, uśmiechnął się jeszcze szerzej -
 czy ja też mogę mieć taki talizman? - zapytał i podniósł wzrok na Cherry. Jeszcze przez chwilę patrzył na te zdjęcia, czyli... to jest szczęście?
Zamyślił się i dopiero kiedy Christopher powiedział, że więcej zobaczy u nich, to pokiwał głową oddając mu fotografie.
-
 Bardzo chętnie - powiedział szczerze, bo chciałby poznać też mamę Cherry, zastanawiał się jaka ona jest. 
Uniósł filiżankę, żeby napić się ziółek, ale wtedy ojciec Cherry wypalił z tym pytaniem 
Charity kochasz go, a Galen aż się zakrztusił, walnął się w splot słoneczny kaszląc, bo ona zaraz powie, że nie, bo miał inną.
Ale nie powiedziała tego, tylko, że kocha, Wyatt wbił w nią wzrok i jakby byli sami, to by jej powiedział, że nie musi tego mówić, jeśli tego nie czuje, ale nie byli.
Wypuścił z płuc powietrze ze świstem, przecież w zasadzie miał podobne podejście jak ojciec Cherry, na co mieli czekać? Trzeba kłuć żelazo, póki gorące, ale jednak jego spojrzenie odszukało oczy Cherry, a jego dłoń jej rękę, którą ujął delikatnie opierając na blacie.
-
 Cherry ma rację, mamy trochę innych rzeczy na głowie, jeszcze nie ustabilizowali mojego serca, po zawale to nie jest takie proste - wyjaśnił z poważną miną, chociaż to wszystko zmyślił na poczekaniu. Po prostu chciał wziąć stronę Cherry, no i mógł w końcu w jakiejś słusznej sprawie zasłonić się tym zawałem.
-
 Jaka umowa? - zapytał unosząc jedną brew, tutaj też kłamał jak z nut, bo przecież wiedział jaka -
 żyjemy w dwudziestym pierwszym wieku, w Toronto, jesteśmy dorosłymi, poważnymi ludźmi, więc małżeństwo to chyba nie umowa? - ścisnął mocniej dłoń Cherry, bo Galen już kiedyś jej powiedział, co o tym myśli. On też w pewnych kwestiach był tradycjonalistą, ale w innych jednak uważał, że trzeba iść z duchem czasu. Chociaż... przecież sam wiedział, co mówią o Cherry, ale o nim też gadali, a większość to była wyssana z palca bzdury. Zwłaszcza teraz, kiedy Galen Wyatt tak kompletnie zmienił swoje życie.
-
 Inwestorzy nie są głupi, jeśli w grę wchodzą pieniądze to liczy się coś więcej niż nieślubne dziecko - którego w sumie i tak już nie było. Galen chciał tego ślubu, ale nie dlatego, że tak wypadało, nie dlatego, że tego chciał ojciec Cherry, on go chciał, bo ją kochał. Ale teraz to chyba już wcale nie chciał, na złość wszystkim.
-
 Cherry jest świetnym prezesem, wystarczy spojrzeć na wyniki Pana firmy, po tym jak objęła prezesurę, poprawiły się - powiedział, bo Galen oczywiście widział te raporty, nie wchodziłby z nią w spółki, gdyby ich nie widział, gdyby jej nie posprawdzał pod tym względem. Może był wtedy dupkiem, ale nie był głupi. Doskonale wiedział z kim robi interesy, wiedział jakie z tego będą zyski, i były.
Teraz kiedy współpracowali z Winstonem, to naprawdę umocnili swoją pozycję, powinni go chyba zaprosić na kolację, wraz z tą jego cudowną żoną.
Cherry Marshall