When Justice Knows Too Much
: wt paź 21, 2025 12:41 pm
				
				Cassian Lennox 
Nie lubiła stawać się zastępcą. Adwokaci mieli własny pomysł na sprawę, czasem niezgodny z jej przekonaniami. Dlatego tak bardzo nie lubiła walczyć z innymi. Wolała ich unikać za wszelką cenę, cokolwiek miałby się zadziać. Tym razem nie była w stanie. Nogami i rękoma zapierała się, że nie weźmie tej sprawy. Mark był dobrym adwokatem, ale za bardzo grał jej zdaniem na uczuciach w najgorszy możliwy sposób.
Dostała tę sprawę.
Chciała ją oddać, gdy tylko zobaczyła strategię obrony.
Tylko w jaki sposób miała sie wytłumaczyć? Błagam, to moja ostatnia randka, jestem w nim zauroczona i nie będę wyciągała przeciwko niemu ex? No nie była w stanie. Co gorsza była zła. Pracował ze swoją ex. Co prawda nie naszedł jeszcze odpowiedni moment, by mógł jej wyznać prawdę, dowiedzieć się czegoś więcej, a ją to delikatnie bolało. Ukuło ją. Wolałaby wiedzieć, niż dowiadywać się ze sprawy. Im dłużej czytała jej akta, tym bardziej chciała mu przywalić. Cokolwiek powiedziałaby o Galenie, to może Lennox był gorszym dupkiem od jej przyjaciela? Jasne, odbił mu dziewczynę... ale za to on rzucił swoją narzeczoną w trakcie leczenia nowotworowego. Pewnych rzeczy nie powinno się przebaczać. Nie wiedziała, co z tym zrobi. Za to doskonale wiedziała, co usłyszą z jej ust biegli.
Ta sprawa nie była przejrzysta bez konflikt interesów.
Dodatkowo miała go wskazać ona sama, która była w nim zakochana.
Stała na tym standardowym pecie przed sądem, zastanawiając się, w jaki sposób powinna to rozegrać. Lennoxowi nie zdążyła nic powiedzieć, ba nawet nie mogła go ostrzec. Poprosić, by rzucił L4 i by znalazł zastępstwo. Przecież zdawała sobie spokój, że go zmiażdży. Nic po nim nie zostanie. Może mogłaby go uratować, w jakiś sposób, ale... nie wiedziała jak. Musiała rzucić tą amunicją, inaczej mogłaby mieć spore problemy. Łatwa sprawa, co nie? W końcu zauważyła go. Pierwszy raz się nie uśmiechnęła, wydawała się jakaś markotna, narzekająca. OBRAŻONA.
— Nie chcę dziś rozmawiać —dziwne słowa z jej strony, bo ona zawsze chciała rozmawiać. Nieważne, co się działo, buzia się jej nie zamykała — zastępuję Jonesa i mam wygrać tę sprawę jego sposobem — cokolwiek to miało znaczyć, nie była z tego powodu zadowolona. Miała zmiażdżyć jego, jego byłą. Nie ma to jak dobry początek znajomości, co?
			Nie lubiła stawać się zastępcą. Adwokaci mieli własny pomysł na sprawę, czasem niezgodny z jej przekonaniami. Dlatego tak bardzo nie lubiła walczyć z innymi. Wolała ich unikać za wszelką cenę, cokolwiek miałby się zadziać. Tym razem nie była w stanie. Nogami i rękoma zapierała się, że nie weźmie tej sprawy. Mark był dobrym adwokatem, ale za bardzo grał jej zdaniem na uczuciach w najgorszy możliwy sposób.
Dostała tę sprawę.
Chciała ją oddać, gdy tylko zobaczyła strategię obrony.
Tylko w jaki sposób miała sie wytłumaczyć? Błagam, to moja ostatnia randka, jestem w nim zauroczona i nie będę wyciągała przeciwko niemu ex? No nie była w stanie. Co gorsza była zła. Pracował ze swoją ex. Co prawda nie naszedł jeszcze odpowiedni moment, by mógł jej wyznać prawdę, dowiedzieć się czegoś więcej, a ją to delikatnie bolało. Ukuło ją. Wolałaby wiedzieć, niż dowiadywać się ze sprawy. Im dłużej czytała jej akta, tym bardziej chciała mu przywalić. Cokolwiek powiedziałaby o Galenie, to może Lennox był gorszym dupkiem od jej przyjaciela? Jasne, odbił mu dziewczynę... ale za to on rzucił swoją narzeczoną w trakcie leczenia nowotworowego. Pewnych rzeczy nie powinno się przebaczać. Nie wiedziała, co z tym zrobi. Za to doskonale wiedziała, co usłyszą z jej ust biegli.
Ta sprawa nie była przejrzysta bez konflikt interesów.
Dodatkowo miała go wskazać ona sama, która była w nim zakochana.
Stała na tym standardowym pecie przed sądem, zastanawiając się, w jaki sposób powinna to rozegrać. Lennoxowi nie zdążyła nic powiedzieć, ba nawet nie mogła go ostrzec. Poprosić, by rzucił L4 i by znalazł zastępstwo. Przecież zdawała sobie spokój, że go zmiażdży. Nic po nim nie zostanie. Może mogłaby go uratować, w jakiś sposób, ale... nie wiedziała jak. Musiała rzucić tą amunicją, inaczej mogłaby mieć spore problemy. Łatwa sprawa, co nie? W końcu zauważyła go. Pierwszy raz się nie uśmiechnęła, wydawała się jakaś markotna, narzekająca. OBRAŻONA.
— Nie chcę dziś rozmawiać —dziwne słowa z jej strony, bo ona zawsze chciała rozmawiać. Nieważne, co się działo, buzia się jej nie zamykała — zastępuję Jonesa i mam wygrać tę sprawę jego sposobem — cokolwiek to miało znaczyć, nie była z tego powodu zadowolona. Miała zmiażdżyć jego, jego byłą. Nie ma to jak dobry początek znajomości, co?