Strona 1 z 2

The fire was his, but the spark was hers

: wt paź 21, 2025 6:15 pm
autor: Candace Callahan
006
The fire was his, but the spark was hers
   Igrasz z ogniem.
   A ona na to ostrzeżenie spytała tylko, półszeptem, czy jej to obiecywał. Z tą odpowiednią dawką prowokacji, muskając wargami jego ubrane ramię.
   Całą drogę musiał ją znosić. Może nie była ordynarnie nachalna, ale zdawała się mieć plan i pełną świadomość, że wcale nie musiała. Nie chodziło przecież o to, aby całkowicie sprowokować go już teraz, ale zacząć niewygodną dla niego, przedłużającą się grę, w której to ona miała inicjatywę. I w której to ona wyznaczała zasady. A kiedy była u kontroli i sama prowokowała przebieg, to wszystko przychodziło tak niezachwianie.
   Nie była nawet pijana, bo wypiła ledwie jednego drinka. Ale były w niej impulsy, którym nie potrafiła odmówić. Na czele z rozbrajającą ciekawością… jego.
   Rajesh, chociaż nie był naocznym świadkiem jakiegoś wielkiego aktu, być może przeczuwał, że coś się zaczyna dziać. A może po prostu bał się skrzyżować spojrzeniem z Damonem, bo nawet nie patrzył już we wsteczne lusterko, a tylko podkręcił nieco poziom głośności muzyki z radia.
   I pewnie odetchnął z ulgą, kiedy mógł ich wysadzić.
   Przeszła do wejścia do budynku, wyciągając z kieszeni klucze. Zanim zdołała coś z nimi zrobić, poczuła go. Dotyk jego dłoni wspinających się na jej kibić i bliskość jego oddechu przy jej szyi.
   Jej ciało zadrżało, jak na zderzenie dwóch skrajnych emocji. Ekscytacji, ale i pewnego zwątpienia. To, że go nie widziała, ale czuła jak jej skóra wibruje pod jego głosem, było sprzeczne samo w sobie. Obawiała się zajścia od tyłu, nawet jeśli wiedziała, kto był za nią.
   A mimo to, mimo rozdygotanej sprzeczności w jej głowie, nie potrzebowała długo, by wcisnąć się grzbietem w jego front, jeszcze chwilę przed tym, zanim szczęk rygla, po przekręceniu klucza, ogłosił otworzenie drzwi wejściowych. Jej serce biło w dwóch różnych rytmach. Dwóch przeciwnych kierunkach. W huczącej wewnątrz niej niepewności, a także pulsującym w żyłach podnieceniu.
   Gdy zamek puścił, a drzwi ustąpiły, nieświadomym wręcz odruchem otworzyła je. Płynnie odwróciła się, krótko przesuwając palcami po jego koszulce, zaraz zdecydowanie chwytając tkaninę między palce. Pociągnęła go za sobą, cofając się do środka, aby chwilę potem drzwi mogły zatrzasnąć się za nimi, odcinając ich od rumoru ulicy i pozostawiając ich z samymi sobą oraz pogłosem dudniącym w pomieszczeniu, nawet za najdrobniejszym krokiem.
   Nie puściła go, szarpnęła za sobą w kierunku windy, fartownie czekającej już na parterze. Jeden tylko przycisk, i drobne parę sekund oddzieliły ich od wejścia do kabiny dźwigu. W niej przylgnęła plecami do jednej ze ścian, przyciągając go do siebie. Puściła wyświechtany już materiał jego ubrania, prześlizgując palce z jego korpusu na kark. Wczepiła w niego palce, chcąc wymusić, aby pochylił się w j jej stronę, samej dźwigając się na palcach, by skrócić ten niewygodny i nieprzeciętny dystans pomiędzy nimi. Wszystko po to, by mogła wepchnąć mu na usta głodny pocałunek.
   Bardzo głodny. Mimo wcześniejszej kolacji.
   Nie wiedziała, skąd nabrała tego rozpędu. Być może po prostu dzisiaj dotarło do niej, że raczej więcej ruchu mu nie zaszkodzi, a jego ciało odpowiednio się goiło po poprzednim zajściu. Bo przecież nie chodziło o te kilka upośledzonych komplementów, które od niego usłyszała podczas spontanicznej… randki.
   Nie mogło.
   Na pamięć, choć nigdy nie szukała go w takiej sytuacji, drugą dłonią znalazła przycisk od trzeciego (chyba) piętra i wcisnęła go. Zamknięcie się drzwi było jak przypieczętowanie jej losu. W dodatku tego, który sama sprowokowała I pewnie stąd było to w stu procentach ekscytujące, a w żadnych martwiące.

Damon Tae

The fire was his, but the spark was hers

: wt paź 21, 2025 10:11 pm
autor: Damon Tae
Była niesamowicie upierdliwa.
Podnosiła mu ciśnienie. Nie tylko metaforycznie, ale także fizycznie. Wyczuwał to w spodniach, gdy coraz bardziej i wyraźniej go prowokowała. Miał sporo cierpliwości, ale kiedy chodziło o podniecenie oraz popęd seksualny, który odczuwał wobec tej konkretnej kobiety, to… cóż, zwykle trzymał się w ryzach, kiedy nie był podsycany. Dzisiaj jednak było inaczej i jego towarzyszka najwyraźniej postanowiła sprawdzić jak daleko zajedzie na jego cierpliwości.
A nie było to długo.
Był ostrożny, ale też na tyle stanowczy, aby wiedziała do czego dąży. Sama do tego prowadziła, więc nie powinna być zaskoczona takim obrotem spraw. Bo kim on był, aby jej się stawiać? Dlatego też jak tylko zostali sami, zaczął swój skrupulatny, ale taktyczny atak, zaczynając już przed wejściem na klatkę schodową. O tej godzinie już byli tu sami, a nawet jeśli ktoś by ich widział, jemu to kompletnie nie przeszkadzało.
Zwłaszcza jak mu odpowiedziała swoim ciałem. Poczuł jak jej ciężar wtapia się niemalże w jego tors, a kącik ust mu drgnął wyżej w odpowiedzi. Jego palce wyraźniej zacisnęły się na jej bokach, przyciągając ją bliżej siebie, nawet jeśli nie było to już fizycznie możliwe.
Podążył za nią, przyciągany nie tylko przez jej palce, ale także tym magicznym, wyczuwalnym w powietrzu napięciem. Kopnięciem zamknął za nimi drzwi do klatki wejściowej, kierując się z nią w kierunku windy, która miała ich zabrać na odpowiednie piętro. A nawet jeśli się zgubią - to nic nie szkodziło. Mógł się do niej dobierać już w tym małym, metalowym pomieszczeniu, a jeśli by w nim utknęli, to mógł ją zerżnąć także w nim. Jemu nie robiło różnicy gdzie. Teraz miało znaczenie to, z kim tu był. Bo Senna była wyjątkowa pod każdym względem - nie tylko wyglądem, ale przede wszystkim charakterem, który przyciągnął go na tyle mocno, aby zdecydować się z nią oficjalnie związać już jakiś czas temu.
Należał do niej. Bardziej niż mógłby to przyznać.
Gdy weszli do środka kabiny od windy, przycisnął ją plecami do ścian z lustrem, napierając na jej drobne ciało swoim. Była taka krucha. Jakby chciał, mógłby ją bez problemu zmiażdżyć. Skręcić kark jednym, sprawnym ruchem, a jednak to była ostatnia rzecz na którą mógłby się zdecydować. Zamiast tego, wolał naprzeć na nią w swoim wyraźnym pożądaniu, które rozpalało jego skórę. Ale to przede wszystkim w jego oczach dało się dojrzeć ten ogień przemawiający za tym, że jej pragnął.
I zapewne to właśnie widziała, zanim ich usta się złączyły.
Całował ją zachłannie, wygłodniale, jakby przed chwilą nie pochłonął sporej ilości mięsa. Czuł w mięśniach to palące podniecenie oraz impuls, który rozpierał każdą komórkę jego ciała. I chociaż na zewnątrz nie wyglądał, to w środku wrzało w nim coraz mocniej. Podjudzała go z każdą kolejną sekundą, nawet jak gdzieś z tyłu głowy miał przeświadczenie, że powinien brać pod uwagę jej przejścia. Ale przecież sama zaczęła, a on nie robił nic, na co nie miałaby ochoty. Odpowiadał na to, co mu dawała, z podwojoną zachłannością. Zupełnie jak wygłodniały pies, który w końcu dostawał kość, w którą się wpatrywał przez długi, długi czas.
Gdy drzwi się zamknęły, wszystko przycichło. Poza jego odczuciami.
Sięgnął rękami do jej pośladków, aby za nie chwycić i podnieść dziewczynę, swoim korpusem oraz biodrami przyciskając ją do lustra na ścianie windy, które charakterystycznie chrzęstnęło pod jej plecami. Nie pękło, ale było na granicach wytrzymałości. Damon jednak nie zdawał się tym przejmować. Całował ją tak samo natarczywie co przed chwilą, a może nawet bardziej, dając się pochłonąć odczuciu, które w nim rosło z każdą kolejną sekundą.
Nie chodziło o to, że był wyposzczony. Po prostu od dawna tego chciał.
Ich piętro. Drzwi się otworzyły, a Damon, nie wypuszczając jej z ramion, oderwał ją od lustra i na oślep powędrował w kierunku drzwi do mieszkania, które z nią zajmował. To właśnie do nich ponownie ją przycisnął plecami, tylko na krótki moment odrywając się od jej ust.
Klucze — rzucił zniecierpliwiony, oczekując, że mu je poda. Nie chciał jej puszczać. Sam sobie poradzi z przeszkodzą.
Jak dostał je w swoje ręce, powrócił do całowania jej ust, powoli przechodząc na linię jej żuchwy. W tym czasie jedna jego ręka skierowała się do zamka, a druga podtrzymywała lekkie ciało Senny jakby ważyła tyle, co nic. I jak tylko zamek charakterystycznie szczęknął, otworzył wejście, aby mógł przenieść przez nie dziewczynę. Z kopa potraktował także te drzwi, które zatrzasnęły się za nimi z głośnym hukiem.
Docisnął ją do drzwi rozsuwanej szafy, aż stęknęły pod ich ciężarem. Na moment oderwał się od jej miękkich warg, kierując mordę do jej ucha.
Ostrzegam cię, Senna. Ostatni raz, zanim całkiem się w tobie zatracę — mruknął ostrzegawczo gardłowym tonem, gdy dociskał swoje nabrzmiałe krocze do jej bioder. To był ostatni moment, aby się wycofać. Może nie ostatni, bo jak tylko powie mu „dość” to się opamięta, ale teraz był ten czas, aby się zatrzymać, zanim pożądanie całkiem przejmie kontrolę nad rozsądkiem.

Candace Callahan

The fire was his, but the spark was hers

: pt paź 24, 2025 4:29 pm
autor: Candace Callahan
  Po przekroczeniu kabiny dźwigu, wszystko zdało się być cięższe. Atmosfera, powietrze, jej oddech, który zamarł na chwilę, gdy tylko skrzyżowała z nim spojrzenie, zauważając w jego oczach coś, czego wcześniej nie miał. Już na sam widok, jeszcze zanim zamknął swoje wargi na jej w pocałunku, niewidzialna siła ucisnęła przyjemnie jej wnętrzności i skręciła od środka.
  Jej serce potknęło się w ekscytacji.
  A potem cała przepadła.
  Czuła, jak jest równie głodny, co i ona. A może nawet bardziej. I może właśnie to w tym wszystkim sprawiało, że wszystko dookoła przestało się liczyć, a ona oddawała mu pocałunek, za pocałunkiem, coraz nachalniej, coraz zachłanniej.
  Oderwana od ziemi, dość odruchowo otoczyła go biodrami, zabezpieczając swoją pozycję. W duchu musiała przyznać, że takie rozwiązanie było o wiele bardziej praktyczne, nie mówiąc już o tym, że bardzo podniecające.
  Nawet nie zarejestrowała zmiany scenerii, tak mocno w nim przepadła. To, co ściągnęło choć część jej umysłu do rzeczywistości, to był jego własny głos, który zadudnił w jej uszach. I fakt, że mogła złapać oddech, o którym zdołała już zapomnieć.
  — Szukam — wycedziła.
  Faktycznie – szukała. Nie po swoich spodniach dresowych, choć zsunęła dłonie znacznie niżej, do pasa. Nie swojego. Jej palce zaczepiły o krawędź jego koszulki, wbrew wszystkiemu podciągając ją znacznie wyżej. Nic nie mówiła, ale kiedy zrolowała materiał odpowiednio, mogła odsłonić ten sam klucz na jego szyi, który podarowała mu jakiś czas temu, jako niemy wyraz zaakceptowania go.
  — Znalazłam — rzuciła figlarnie, z prowokacyjnym wyrazem, który osiadł na jej twarzy. Ściągnęła koszulkę, a dopiero potem luźny, kulkowy łańcuszek, na którym wisiał poszukiwany przedmiot. Ten drugi wrzuciła mu w dłoń, a tkaninę zmięła w palcach jednej ręki, zatrzymując ją we własnym chwycie – nie zamierzała przecież rozrzucać jego ubrań po korytarzu.
  Poza tym – została z nią, jako trofeum, które zdobyła. Nagroda za spryt i kombinatorstwo. Chociaż, jeśli mówić o nagrodzie, to chyba większą gratką było to, co było pod materiałem, a nie sama tkanina.
  Otoczyła go ręką, kiedy forsował zamek, tą samą w dłoni której trzymała ubranie. Wolną dłoń oparła na jego ramieniu obok szyi, bardzo szybko ześlizgując ją na jeden z rozbudowanych mięśni jego klatki piersiowej.
  Wypuściła ciężej, poza własną kontrolą powietrze, kiedy pod naporem jego ciała, przywarła do pierwszego mebla z jej mieszkania, który był na ich drodze.
  Czuła, jak jego gorący oddech rozbija się na płatku jej ucha, pieszcząc samym swoim istnieniem. Tembr jego głosu wzierał się w jej czaszkę, przyjemnie osiadając na umyśle, pozostawiając po sobie mrowiące, ekscytujące odczucie. Sens zdania, w który składały się wypowiadane przez niego słowa, skutecznie hipnotyzowały nie tym, że ostrzegały, ale wizją tego przed czym
I czuła, jak jej serce wzmaga swoje obroty.
  — Kiedy wreszcie skończysz obiecywać — zaczęła, wślizgując w tym czasie dłoń pomiędzy ich ciała, opierając ją na jego klatce piersiowej, stamtąd tycząc trasę ku jego szyi, którą oplotła palcami. Ścisnęła jego gardło, ani subtelnie, ani przesadnie, dodając: — I zrobisz ze mną wszystko to, na co naprawdę masz ochotę? — Wypchnęła swoje biodra w jego stronę, nacierając na niego w pasie, w tak strategicznym miejscu. Wszystko po to, aby poczuł, że czeka.
  Prowokacja, choć w tej sytuacji, przyszła całkowicie naturalnie – Senna od początku ich relacji pokazywała, że chociaż nie jest awanturnicą, to potrafiła mu dokuczyć uszczypliwością. Częściej miękką zaczepą, niż czymś, co faktycznie miałoby go urazić. A teraz? Teraz to było jak część ich gry.
  Nie mogła obiecać, że nie spanikuje, ale ufała mu kompletnie. Gdyby chciał zrobić jej krzywdę, jakąkolwiek, zrobiłby to już dawno temu. A to poczucie bezpieczeństwa, które jej dawał swoją obecnością, pomimo okoliczności, wciąż było obecne. I przez to Damon, w tej sytuacji, był jeszcze bardziej kuszący, a ona ciekawa go.
  Choć – jak już padło: niczego nie mogła mu obiecać.

Damon Tae

The fire was his, but the spark was hers

: pt paź 24, 2025 6:27 pm
autor: Damon Tae
Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description


Candace Callahan

The fire was his, but the spark was hers

: sob paź 25, 2025 5:59 pm
autor: Candace Callahan
trigger warning
hajd srajd poniżej
  Zdołała tylko jednym ruchem dłoni uwolnić swoje włosy z jarzma upięcia, zanim Damon zabrał ją głębiej, do mieszkania.
  Nie zastanawiała się, co wylądowało na ziemi, zanim osiadła na jednej z szafek, tak wygodnej w swej wysokości. Uczucie deja vu połaskotało jej umysł, ledwie dotknęła pośladkami mebla, nie poświęciła mu jednak większej uwagi. Ot, dziwna znajomość sytuacji, w której tak naprawdę nigdy w tym życiu się nie znalazła.
  Podparła się dłonią na meblowej płycie, gdy na nią napierał sobą, by zachować równowagę.
  Instynktownie, świadomie głodna większej ilości pieszczot, odchyliła głowę, zostawiając mu więcej miejsce, jak w niemej prośbie. O więcej śladów pozostawionych na skórze, które zdawały się palić żywym ogniem.
  Powietrze wyślizgnęło się ciężko z jej ust po raz pierwszy.
  Nie planowała tego całego misterium, a zdradzały ją pewne aspekty. Jak fakt, że nie miała pod koszulką koronkowego stanika, tylko zwyczajny – sportowy, a pod spodniami dresowymi, w którym miała trenować nie skrywała niczego sensualnego – może nie były to babcine galoty, ale daleko było temu do zmysłowych stringów, zdjętych prosto z modelki na głównej stronie sklepu internetowego Victoria’s Secret.
  Szczęśliwie ten walor estetyczny zdawał się umknąć Damonowi, bo nie poświęcił jej biustonoszowi zbyt dużo uwagi, zanim go zdjął. Nie stawiała się, skutecznie zaaferowana czymś zupełnie innym. Również przez to, że nie pojawił się w niej jakikolwiek impuls, który chciałby go zatrzymać.
  Chłodne powietrze z mieszkania zderzyło się z jej nagą, rozgrzaną emocjami skórą i przebiegło po niej dreszczem, który zostawił ślad na jej ciele. A mimo to nie było jej zimno – przeciwnie. Miała wrażenie, że temperatura jej ciała wciąż niekontrolowanie rośnie pod jego dotykiem.
  Miękła pod jego palcami, gdy te sunęły po jej skórze. Rozpływała się pod każdą kolejną stycznością jego ust z jej ciałem. Wszystko w niezachwianej ekscytacji, pełnym przekonaniu, aż do pewnej chwili. Gdy jego palce wsunęły się na jej biust, coś się w niej zachwiało niekontrolowanie.
  Jej ciało cofnęło się w pierwszym odruchu, a mięśnie napięły. Oddech zatrzymał niekontrolowanie. Czas, dla niej, jakby stanął w miejscu. W rzeczywistości jej tkanki wahały się tylko sekundę i tylko tę jedną sekundę chciały kapitulować. Zanim samo nie wróciło na miejsce, wpasowując się w jego dotyk.
  Nie umknęło to tez jego uwadze, być może stąd jego kolejne słowa, które zawibrowały w jej umyśle. Sięgnęła dłonią do jego policzka, przesuwając palce w kierunku jego nagrzanej skroni, kciukiem sięgając do płatka jego ucha.
  — Powiem nawet dwa — odezwała się w tym czasie, nie pozostawiając go długo bez słownej odpowiedzi. Suspens nie był zamierzony, ale jej słowa wyprzedził głębszy oddech, którego nie potrafiła zatrzymać. — Nie przestawaj. — Żadna fałszywa nuta nie zachwiała tej prośby. Bo te słowa były niczym innym: prośbą. Wiedziała, że chce więcej. Ale wiedziała, że może nie wyglądać to pięknie w niektórych momentach.
  Spodziewała się, że będzie to nierówna droga. Że pewnie wszystko się jeszcze zachwieje, bo mięśnie pamiętały i reagowały same. Nawet jeśli przepracowali większość wcześniej. Dotyk po dotyku. Ruch po ruchu.
  Mogła mieć tylko nadzieję, że jej ciało będzie tak samo dzielne, jak jej psychika. I równie spragnione bliskości.
  Palcami dłoni, którą miała przy jego skroni, najpierw znacząco docisnęła go do siebie, tuż po prośbie, którą do niego miała. Potem prześlizgnęła się nimi na płatek jego ucha, subtelnie je uciskając i rozmasowując. Damon zajął znaczące pole, nie mogła narzekać, ale jednocześnie: też chciała go kontrolować poznać.
  Ścisnęła go mocniej swoimi udami w biodrach, aby to tam zaczepić swój punkt równowagi. Tym sposobem uwolniła swoją drugą rękę, która była do tej pory jej podparciem w tej sytuacji. Wślizgnęła ją na jego korpus, czując pod palcami jego twarde mięśnie i nierówności na skórze w miejscach, w którym pokrywały ją blizny. Sunąc swoim dotykiem niżej, zapoznawała się z nieregularną fakturą, którą nosił na sobie. Z jego muskulaturą, godną podziwu.
  Zatrzymała się na pograniczu jego spodni, też z pewnością dresowych – w czym innym miałby ćwiczyć? Nie było nawet momentu zawahania między tym, a momentem w którym wślizgnęła dłoń pod tkaninę, zmyślnie nurkując między jednym materiałem a drugim, który miał na sobie (chyba, że nie nosił gaci, to miała niespodziankę).
  Nie czekała na jego reakcję na tę inwazję z jej strony, od razu przesuwając dłoń na jego skryte pod bielizną, nabrzmiałe przyrodzenie. Zbadała je, wyczuwając pod palcami. W ciągu jednej chwili subtelny, badawczy dotyk zamieniła na stanowczy ucisk.
  — Rozumiem, że nie tylko wzrost i ego masz wybujałe — odezwała się, kontrastując jeden ucisk z drugim, kiedy zamknęła płatek jego ucha między kciukiem i palcem wskazującym, szarpiąc za niego na granicy wyczucia.

Damon Tae

The fire was his, but the spark was hers

: ndz paź 26, 2025 7:03 am
autor: Damon Tae
trigger warning
hajd srajd poniżejj
Nie przestawaj.
Chciał jedno słowo, a zamiast tego dostał dwa. W dodatku zupełnie odwrotne od tego, czego mógłby się spodziewać. Przez to poczuł, jak ciśnienie kłębiące się w jego ciele staje się jeszcze mocniejsze. Kolejna zgoda, a w zasadzie prośba.
Kim on był, aby jej nie spełnić?
Nie przeszkadzało mu to, co miała na sobie, bo to było ostatnie na co zwracał uwagę. Nie mówiąc o tym, że i tak ta bielizna zbyt długo nie miała okrywać jej ciała. Była zbędnym dodatkiem do ich aktywności, a im bardziej się wkręcał, tym bardziej stawała się… upierdliwa.
Gdzieś tam z tyłu głowy wciąż pamiętał, że Senna mogła w każdym momencie chcieć zawrócić. Zamierzał to uszanować, jednak nic też nie mógł poradzić na to, że wraz z kolejnymi minutami, które spędzał na badaniu jej ciała, coraz głośniej szumiało mu w uszach. Jego własna krew dudniła mu w żyłach, pozwalając na to, aby podniecenie przejmowało stery nad jego ciałem.
Jego serce kurczyło się ciasno pod jej dotykiem. Zwykle nie zwracał na to większej uwagi. Dotyk był tylko dotykiem, nie wzbudzał większych emocji, ani odczuć. Był tylko kolejnym etapem w bliskości, aby dostać to, co się chciało. Seks był tylko spełnieniem fizycznym. Nigdy nie dokładał temu żadnej teorii, żadnych uczuć i sentymentu. A jednak jak tylko dobrał się do Senny, miał wrażenie, że całe jego ciało wręcz do niej lgnęło. Przyciągała go jakaś nieznana mu energia, która pobudzała każdą komórkę w jego ciele i drażniła wszystkie zakończenia nerwowe.
To było nieznane. To było nowe. I, kurwa, działało.
Chwycił zębami skrawek jej skóry w okolicy szyi, po chwili wargami sunąc po skórze, kierując się do łączenia z jej ramieniem. Jego palce nie przestawały drażnić jej sutka, co jakiś czas nęcąc go samym kciukiem poprzez krótkie, szybkie ruchy.
Czuł doskonale jak przesuwa palcami po jego rozgrzanej skórze. Każdy nerw w jego ciele informował go o tym gdzie się kieruje, a mimo to nie zamierzał jej zatrzymywać. Dlatego też, gdy wślizgnęła się pod materiał dresów, jego grzbiet spiął przyjemny dreszcz. Mocniej zacisnął palce na jej piersi w odpowiedzi na jej stanowczy dotyk, a gardłowy warkot ukrył na jej obojczyku, gdzie teraz trzymał swoje usta.
Naparł na jej rękę swoimi biodrami. Już wiedziała jak bardzo był podniecony jej osobą. Jak bardzo podatny był na jej dotyk. Potrafił kontrolować swoje własne emocje, ale ciało już nie było tak posłuszne.
Zaraz się przekonasz — ostrzegł, chociaż brzmiało to jak groźba.
Porzucił jej piersi, aby sięgnął dłońmi do jej boków. Schwycił za jej dresowe spodnie i wraz z bielizną, zaczął je z niej zsuwać. Nieco sfrustrowany, mało cierpliwy. Sama go podjudzała, a on jej tylko odpowiadał. Była to więc konsekwencja jej własnych działań. Nie żeby właśnie tego nie oczekiwała. W końcu dała mu przyzwolenie na to, aby zrobił z nią co chciał.
To też zamierzał zrobić.
Sprawnym ruchem odsunął się od niej i złapał za biodra, aby przyciągnąć ją na skraj szafki. Rzucił jej jedno, krótkie spojrzenie, gdy przyklękał przed nią na jedno kolano. Przesunął swoimi szorstkimi dłońmi po jej miękkiej skórze po wewnętrznej stronie ud i rozchylił je odpowiednio, aby zrobić sobie miejsce. Nie pozwalając jej czekać zbyt długo, przesunął językiem po jej łechtaczce. Spokojnie, powoli, zapoznając się z jej doskonałym smakiem, który pozostawał na jego kubkach smakowych. Od dzisiaj stał się jego ulubionym.
Nie czekał na rozkaz. Wziął się do roboty, masując ją językiem na różne sposoby. Początkowo powoli, przedłużając całą tą wstępną zabawę, nie tylko dla niej, ale też dla samego siebie. Prowokując, przeciągając, dając jej wszystko, a jednocześnie za mało. Z jakiegoś powodu chciał zobaczyć jak prosi go o więcej, bo sama myśl o tym sprawiała, że krew wrzała mu żyłach.
W pewnym momencie, przyspieszył. Jego ruchy języka były szybkie, zrywne i atakowały najwrażliwszą partię, która nabrzmiała przez jego działania. Wyczuwał ją doskonale i to na niej się właśnie skupiał, spijając soki jej podniecenia intensywniej. Lizał, ssał i drażnił, szukając tego co sprawiało jej najwięcej przyjemności, a przy okazji - jemu najwięcej satysfakcji. Bo to jej reakcje były najważniejsze i w tym momencie go ładowały. Im bardziej się wiła, im oddech ostrzej się urywał, a dźwięki urywały w jej gardle, tym on działał intensywniej. I to na tyle, że w pewnym momencie po prostu zarzucił sobie jej nogi na ramiona, dłońmi chwytając jej pośladki, aby mocniej przykleić się z mordą do jej partii między nogami.
Teraz utknęła. Była skazana na niego, bo nie zamierzał jej puścić, dopóki sam nie będzie usatysfakcjonowany tym co widzi, słyszy i czuje.


Candace Callahan

The fire was his, but the spark was hers

: ndz paź 26, 2025 3:29 pm
autor: Candace Callahan
trigger warning
hajd srajd poniżej, miłego dnia, smacznej kawusi
  Wygłodniały odruch, prosta groźba i przejście do ofensywy.
  Jego reakcja na jej dotyk w tamtym miejscu była kusząca. Jak gdyby był miną polową, którą wystarczyło dotknąć, aby zdetonować i pozwolić nieść spustoszenie. Takie, którego nie chciała sobie odmawiać.
  Przeciągnęła dłonią po jego naprężonym, uciemiężony pod materiałem bielizny przyrodzeniu, na tyle, na ile mogła, zanim jej nie odebrał możliwości, chcąc aby zapamiętał jej dotyk, a jego ciało już od razu za nim zatęskniło, snując wizje tego, co mogłaby zrobić, gdyby tylko jej pozwolił.
  Bez zawahania przyjęła jednak rolę, którą jej wyznaczył. Posłusznie uniosła biodra, żegnając się z własnym ubraniem, a spotykając się najpierw z chłodem pomieszczenia, a potem – cóż – jego spojrzeniem, które wystarczyło, aby zapomniała, czym jest chłód.
  Jej serce zabiło żywiej, w odpowiedzi na jego dotyk, na jego bliskość i całą perspektywę, którą miała. Podparła się na przedramieniu, czujnie śledząc jego najdrobniejszy ruch. Nie obawiała się – ta sytuacja była jej po prostu nieznana. Taki rozkład sił i ról – absolutnie nowy. Była zbyt dojrzała, aby nie domyślać się, co zamierzał zrobić, a jednocześnie ze zbyt szczupłym doświadczeniem wziętym z patologii, by wiedzieć, co powinna czuć.
  Odpowiedź przyszła, ledwie jej partner prześlizgnął język po jej łechtaczce.
  Fala subtelnej rozkoszy przepłynęła po jej nerwach, każąc jej mięśniom napiąć się, by zaraz rozpłynąć. Nieznane dotąd uczucie przyjemności wwierciło się głęboko w czaszkę. A powietrze, które miała w płucach, wydawało się być coraz mniej powietrzem, a coraz bardziej wyczuwalnie żywym ogniem, którym musiała oddychać.
  Opadła plecami na mebel, dłoń którą chwilę temu się wspierała, wsuwającc między swoje włosy. Wypuściła ciężko tchnienie, mierząc się z intensywnym impulsem, który smagał jej tkanki raz po raz, w rytm języka jej partnera. To było zupełnie nowe doznanie, coś z czym nie wiązała żadnych wspomnień czy traumy. A przy tym wszystkim – tak hipnotyzująco rozkoszne.
  Bardzo szybko jej własna krew zaczynała szumieć w jej uszach. Bardzo szybko jej oddech przestał być oddechem, a tylko zlepkiem jego prób. Grzązł jej w gardle, urywany przez dźwięki, które pchały się pomiędzy jej wargi, a których nie mogła powstrzymać. Większość starała się zachować dla siebie, ale momentami nie było nawet takiej opcji.
  Nie mówiła za dużo, ale każdy jej kolejny szept stawał się coraz bardziej prośbą.
   Właśnie tak
   Nie przestawaj
   Jeszcze. Trochę.
  Nieświadomie dawała mu to, czego tak naprawdę chciał. Ale była to uczciwa wymiana.
  Piękne za nadobne.
  Mając pod udami punkt podparcia, wykorzystała to niemalże od razu. Inaczej, niż możliwie zakładał. Otoczyła go nogami w karku, przyciskając stanowczo do siebie, zaciskając na krawędzi wyczucia swoje, całkiem silne, mięśnie na nim. Jej biodra mogły nabrać swojego rytmu – nie był skrajnie różny od tego, który dyktował on, ale w tym momencie jej bardzo przydatnego. Trzymała go przy sobie, kontrowała jego ruchy, czerpiąc z tego maksymalną przyjemność.
  Szukała jej jeszcze więcej, odruchowo i instynktownie, czując narastające, kuszące ciśnienie, głęboko w tkankach własnej łechtaczki. Nie miała pojęcia, że może czegoś tak mocno pragnąć. I nie miała pojęcia, że rozrastające się uczucie, będzie jednocześnie tak bardzo frustrowało tym, że jeszcze jest gdzieś tam.
  Wsparła się na łokciu, w tej frustracji znajdując nowe pokłady siły. Drugą dłoń wsunęła w ciemne pukle partnera, stanowczo zaciskając palce u nasady jego włosów. Szarpnęła za nie, ale nie chciała mu przerywać. Chciała, żeby odczuł całym sobą, jak ona bardzo tego szuka. Jak gdyby słowa, prośby, błaganie, to było dla niego jeszcze za mało.
  Zagłębiony w tkankach impuls wzbierał, aż eksplodował rozbrajającym spazmem, który spłynął po każdym jej nerwie. Przeszedł przez każdy jej mięsień, spinając go niekontrolowanie, tym samym naciskając jeszcze mocniej na schwyconego między nogi partnera.
  Jęknęła przeciągle.
  Nie.
  Zawyła wręcz z rozkoszy, gdy jej grzbiet układał się w kształt łuku. Orgazm czuła w każdym atomie, który ją budował. W całej swej konstrukcji. Mięśnie, które napięły się, bardzo szybko osłabły, pod słodkim, rozbrajającym uczuciem, które przeszło po niej i pozostawiło słabą. Rozedrganą od dotyku. Z mięśniami dygoczącymi, choć nie z realnego zmęczenia.
  Płuca szukały powietrza, a sercu nikt nie powiedział, że nie musi tak pędzić donikąd.
  Jak w transie, oparła stopę na jego ramieniu, znajdując w sobie pokłady siły, by odepchnąć go od siebie. Nie za mocno – był zbyt wielki, ale wystarczająco, aby po zrzuceniu nóg z niego, mogła spłynąć z krawędzi mebla między niego a mężczyznę. Znajdując miejsce, znajdując sposób, by samej znaleźć się na kolanach, przed jego klękniętą sylwetkę.
  Była jak zahipnotyzowana.
  Każdy kolejny ruch nie był ani nagły, ani szybki. Jakby wszystko nagle miało zwolnić, aby każde napięcie mięśni niosło za sobą ciężki, nęcący suspens. Skrzyżowała z nim spojrzenie, otępiałe od rozkoszy, ale błyszczące czymś jeszcze. Zapowiedzią.
  Oparła dłoń na jego klatce piersiowej, wolno przesuwając ją wyżej – ku gardłu, wyczuwając po drodze fakturę jego skóry i każdy z pracujących mięśni. Nie chwyciła jego szyi mocno, ale na tyle wyraźnie, by nie mógł tego zignorować. Drugą dłoń oparła na jego korpusie i nacisnęła ramionami na niego, chcąc zmusić aby się położył.
  Wciągnęła się na niego, chwytając jego nadgarstek w jedną dłoń, którą przesunęła wyżej, ponad jego głowę, zaraz za nią chwytając w drugą przegub jego pozostałej ręki, spotykając je ze sobą w punkcie, który chwilę temu wyznaczyła.
  Oparła się o jego skrzyżowane nadgarstki jedną dłonią, drugą opierając na jego klatce piersiowej.
  Wszystko wciąż robiła niespiesznie. Niczym drapieżnik, który jeszcze nie zaatakował, a obchodził swoją ofiarę, podchodząc ją i nie zdradzając ani siebie, ani momentu, w którym uderzy.
  Ostatecznie wcisnęła mu na usta głęboki, przeciągły pocałunek, bardziej głodny, niż można było przypuszczać, ale wciąż – bardzo kontrolowany. Wślizgnęła się między jego wargi, aby odnaleźć jego język i zaprosić do tańca.
  Dłonią, którą nie trzymała go, choć nie było w tym bezkresnej siły, ani rażącej stanowczości, ot – punkt podparcia, zsuwając się niespiesznie po muskulaturze jego klatki piersiowej.

Damon Tae

The fire was his, but the spark was hers

: ndz paź 26, 2025 7:05 pm
autor: Damon Tae
Smakowała doskonale.
Musiał to przyznać. Może to przez to, że dawno „nie jadł”, a może przez to, że to była ona. Bo przecież jak się miało okazać, to emocje potęgowały wszystkie doznania i odczucia ze zbliżenia. A te były silne, jak nigdy dotąd.
Chociaż był to zaledwie początek.
Nie mógł jednak utrzymać rąk, a także swojej mordy z dala od niej. Jak tylko się dorwał między jej nogi, to siłą by go nie oderwała, dopóki nie skończyłby tego, co zaczął. A miał wobec niej sporo planów. Kłamstwem byłoby stwierdzenie, że o tym nie myślał. Była piękna, idealna według jego wzorców. Błyskotliwa, cholernie inteligentna i cwana. Nic więc dziwnego, że chociaż nie zamierzał się związywać początkowo, to uważał ją za atrakcyjną.
W końcu był tylko facetem.
Jej reakcja na jego działania była doskonała. Działała jak paliwo, które nakręcało go do dalszych pieszczot. Nie umiał też na nią w tym wszystkim nie patrzeć. Na to, jak wiła się pod jego językiem, jak reagowała na każdą zmianę tempa i intensywności. Jak wzdychała i wyginała się, gdy zapewniał jej odpowiednią opiekę. Jak zlizywał z niej wszystko to, co krzyczało podnieceniem.
To była najlepsza nagroda.
Cieszył oczy, kubki smakowe, a także nawet własne uszy, gdy dochodziły do nich jej urywane oddechy oraz dźwięki, które interpretował jak prośbę o jeszcze. A im bardziej go prosiła, tym bardziej nachalny się stawał, mocno ściskając palce na jej pośladkach, aby za daleko mu w tym wszystkim nie uciekła. Chociaż sądząc po nogach, które zacisnęła wokół niego, nie chciała raczej uciekać.
Nie wyglądała też na taką, co o tym myślała.
Gdy prosiła, dostawał to co chciała, zwłaszcza jak na niego napierała. Wtedy wchodził językiem dalej, mocniej, a jak tylko wyczuł, że jest u skraju, mocniej ją przy sobie przytrzymał, wbijając w nią swoją twarz, aby drażnić ją do samego końca. I jak tylko jej ciało zaczęło się wić w spazmach, a jej podniecający jęk przeszył pomieszczenie, przeciągnął jej orgazm do granic dobrego smaku. Tak, aby drżała jeszcze wyraźniej, gdy nie zaprzestawał drażnić jej łechtaczki.
Przestał dopiero po chwili. Dłuższej chwili.
Odchylił wargi od jej nabrzmiałych partii i wysunął ręce spod pośladków.
To był pierwszy. Zamierzał dać jej jeszcze kilka, jak tylko mu na to pozwoli.
Zerknął na jej drobną stopę, która znalazła się na jego ramieniu i odchylił się, gdy go szturchnęła. Oblizał swoje wargi, spijając jeszcze raz pozostałości z jej soków i obserwował, jak klęka obok niego. Nie mógł nic poradzić, że na jego mordzie widniał drobny, zadowolony z siebie smirk, gdy na nią patrzył. Rozochoconą, podnieconą, poczochraną i zdyszaną, w wersji, której jeszcze nie widział, ale już teraz wiedział, że chciał mieć z nią do czynienia o wiele, wiele częściej.
Bo, kurwa, była cudowna.
Z tego też powodu, jak raz był posłuszny. Z ciekawości, a także dziwnego, grzejącego go od środka uczucia. Była taka krucha, a jednocześnie mocno przekonująca. Jakby tylko chciał, mógłby ją przecież w ciągu kilku sekund zdominować, a jednak pozwalał jej na to, aby zacisnęła palce wokół jego gardła. Odsłaniał się przed nią w zaufaniu i to nie tylko dlatego, że nie była dla niego większym zagrożeniem, ale z innych powodów. Tych nie umiał nazwać.
Opadł plecami na ziemię, z wyraźnym usatysfakcjonowaniem obserwując jak na niego włazi i zbiera w swoje drobne dłonie jego ręce. Pozwolił się jej skrępować, chociaż nie wiedział czy można było to tak nazwać, skoro jej palce ledwo obejmowały jego oba nadgarstki. Niemniej brnął w jej grę, wyraźnie zainteresowany tym, jak to się dalej potoczy.
Odwzajemnił jej pocałunek, łącząc się z nią swoim rozochoconym językiem. Ślizgał się nim po jej podniebieniu, wyczuwając jednak jej dłoń, która sunęła po jego klatce piersiowej. Każdy mięsień napinał się pod jej dotykiem.
Poruszył biodrami, napierając na jej wilgotne partie.
No dalej, Callahan. Teraz jestem ciekawy — przyznał, spoglądając na nią spod rzęs.
Nigdy nie dawał się „dominować”. Zawsze był na górze, aby robić swoje i pójść. To nie leżało w jego naturze, aby dawać komuś kontrolę, a jednak, gdy obserwował jej działania, uznawał to za… podniecające. Dziwnie fascynujące, bo był ciekaw tego, gdzie to go zaprowadzi.
I co siedziało w jej głowie.
Może się spodziewał, sądząc po kierunku oraz ich pozycji, a jednak chciał zobaczyć dalszy scenariusz.

Candace Callahan

The fire was his, but the spark was hers

: pn paź 27, 2025 8:02 am
autor: Candace Callahan
trigger warning
guess what? hajd nadal
  Jakąż satysfakcję dało jej to, kiedy się poddał. Kiedy to on znalazł się pod nią. Kiedy oddał jej, w pełni świadomie, kontrolę nad sytuacją. Mógł dokonać przewrotu w każdej chwili, ale fakt, że tak posłusznie opadł pod jej dyktando i nie próbował od razu tego odwrócić, był bardziej niż ekscytujący.
  To było nowe. Kontrola nad mężczyzną. Większym, silniejszym, nieobliczalnym. Kontrola, którą mógłby jej w mgnieniu oka odebrać, a czego nie robił. Nie znała tego dotychczas, ale kiedy tylko zdołała liznąć tej odwróconej hierarchii, wiedziała że absolutnie w niej przepadła. Czuła, jak podniecenie intensywniej wibruje w jej mięśniach; jak łaskocze jej umysł, w wyrazie satysfakcji nie do opisania.
  Gdy go całowała, jedną dłonią, sprawnym ruchem, wyciągnęła sznurek w pasie jego spodni dresowych. Jedną też ręką założyła mu pęta. Symboliczne jarzmo, które było dla samego aspektu, bo choć jedną linką otoczyła go dwukrotnie, to była świadoma, że dla tego biednego, zwykłego cywila, którym cały czas miał być dla niej, a którym nie był w rzeczywistości, to jest absolutne nic.
  Śmieszna, złośliwa przeszkoda.
  Splatając własne palce z więzami, które stworzyła, wróciła drugą ręką do muskulatury na jego klatce piersiowej. Do zmiennej faktury jego skóry na torsie, miejscami szorstkiej, a miejscami zgrubiałej od starych blizn.
  Zostawiła jego wargi chwilę wcześniej, przenosząc swoje usta na jego szyję. Składała na niej niespieszne, przydługie pocałunki, znacząc dokładnie każdy kolejny obszar na jego ciele, który przejmowała na własność.
  Nigdzie się nie spieszyła, rozgrywała nieco inną grę; rozciągając to wszystko w czasie, odpłacając dokładnością. I czymś jeszcze.
  Zatrzymała dłoń, słysząc jego słowa i podniosła spojrzenie na niego.
  Milczała, obserwując go intensywnie, ze spojrzeniem skrzącym się wciąż podnieceniem. Samo spojrzenie i ów suspens, który zawisnął między nimi, wydawał się być lepszą odpowiedzią, niż jakakolwiek pyskówka, bo tak naprawdę nie zdradzał niczego. Na pewno nie zdradził tego, co zrobiła tę parę długich sekund później.
  Mięśnie jej dłoni napięły się wyraźnie, kiedy ta znów drgnęła, ale gdy znów ruszyła, to mocno inaczej niż wcześniej. Jej paznokcie zanurkowały mocno w jego skórze, sunąc po niej, zostawiając za sobą intensywnie czerwony ślad. Bezlitośnie rozorywały jego ciało, balansując na tej cienkiej granicy absolutnego braku umiaru.
  Przez cały ten czas obserwowała go uważnie, szukając na nim jakiegokolwiek grymasu. Najdrobniejszego spięcia mięśni na twarzy. Nie po to, aby przestać. Dla własnej, nieodkrytej nawet jeszcze, satysfakcji
  Palce zatrzymały swoją wędrówkę na granicy ubrania, zostawiając za sobą palący, intensywny ślad. Dłoń, która jeszcze chwilę wcześniej trzymała się blisko jego przegubu, prześlizgnęła się po jego ramionach i znalazła przystanek na jego obojczyku.
  Druga, już było wiadomo, co zrobi, kiedy tylko zaczepiła opuszkami o krawędź poluzowanych wcześniej spodni dresowych. Bez sznurka, było jeszcze prościej je ściągnąć. Zsunęła je tyle, ile było potrzeba, nie więcej. Na tyle, by w pełni odkryć materiał, pod którym skrywała się jego męskość. Przebiegła po nabrzmiałej nierówności opuszkami palców.
  Nie zamierzała się nad nim pastwić, bo nie do tego chciała wykorzystać swoją pozycję.
  Nie zamierzała go zbyt długo nęcić i prowokować, bo wiedziała, że to, gdzie się teraz znajdowała, było tylko jego uprzejmością. Taką, którą mogła łatwo stracić, jeśli zdecyduje się na głupie, prowokacyjne gierki, które podniosą mu ciśnienie, ale nie dadzą przy tej wyczekiwanej satysfakcji.
  Przesunęła dłoń niżej, między jego nogi, bezbłędnie odnajdując upchnięte pod materiałem jądra, na których zacisnęła stanowczo, ze skrajnym wyczuciem palce. Odpuściła dość szybko, pozwalając by to był ledwie impuls, zaraz nagradzając je pieszczącym uciskaniem.
  Przybyły posiłki – jej druga ręka zbiegła po czerwonym śladzie zostawionym przez poprzedniczkę, ledwie tylko hacząc po nim paznokciami, docierając do krawędzi materiału bielizny, który zaczęła zsuwać, centymetr po centymetrze, uwalniając jego uciemiężone dotychczas przyrodzenie.
  Nie ukryła zaskoczenia i głębokiej satysfakcji, które niespodziewanie wepchnęły się na rysy jej twarzy, w reakcji na widok jego przyrodzenia w całej okazałości. Wyczuła już wcześniej, że nie tylko wzrost i ego miał wybujałe, nie sądziła jednak, że będzie pod takim wrażeniem.
  Ale nie planowała tego zachwytu ukrywać przed nim.
  Pewnie nie była pierwsza.
  — Strasznie wielki jesteś — westchnęła ostentacyjnie, patrząc na jego koreańską gębę, przesuwając opuszkami palców po całej długości jego penisa. Linia jej ust, wygięta filuternym półuśmiechem, znów drgnęła. — Zrelaksuj się — zaczęła, przesuwając obiema dłońmi po jego udach, w tę i z powrotem. — Trochę mi to zajmie — dodała, z zaczepną iskrą w oku, aby zaraz splunąć w dół, na jego męskość, którą zaraz objęła dłonią u samej jej góry, zaciskając znacząco swój chwyt, przesuwając go aż do samej nasady i z powrotem.
  Powtarzała to raz po raz, bez większego pośpiechu, nie patrząc na jego twarz, a na swoje ręce. Na to, jak jednak z nich pracowała, a druga znalazła stabilny punkt podparcia na jego biodrze, w które wczepiła się mocno paznokciami, wręcz wsuwając pod skórę.
  Ignorowała go, chociaż słuchała. Tego, jak brzmiał i czy w ogóle brzmiał. Tego jak oddychał i kontrolowała, co robił. Nie zwracała jednak większej uwagi na to, co mógł chcieć powiedzieć.
  Wbrew wszystkiemu – dopiero zaczynała się naprawdę dobrze bawić. A pomysłów, tak jak on, miała wiele.

Damon Tae

The fire was his, but the spark was hers

: wt paź 28, 2025 8:22 am
autor: Damon Tae
Musiał przyznać, że był ciekaw tego, co planowała.
Nienawidził oddawać kontroli, a jednak to zrobił. Ten jeden raz. I nie chodziło też o nowe doznania czy samą ciekawość, ale też o to, że w jej przypadku widział, że tego potrzebowała. Tej decyzyjności. Kontroli podczas seksu, bo wcześniej wszystko było brane wbrew jej woli. Chociaż nie wyglądał na troskliwego typa, to w swoich działaniach potrafił pokazać, kiedy ktoś był dla niego ważny. Nie mówił, ale robił. I teraz była to jedna z takich sytuacji. Przy każdej innej kobiecie, niezależnie od jej przeszłości, zapewne by się tak nie starał, ale dla niej…
Chyba nie wiedziała jak duży miała na niego wpływ.
Kącik ust mu drgnął lekko, kiedy wiązała jego nadgarstki tym nieszczęsnym sznurkiem. Dla samego siebie poruszył rękoma, aby sprawdzić jak mocne są te pęta i ile siły należy użyć, aby je zerwać. Nie było zaskoczeniem, że nie musiałby się mocno z tym męczyć. To była zwykła symbolika, a jednak jej na to pozwolił. I nawet się nie ruszał, jak to na grzecznego, pojmanego psa przystało.
Skóra drżała pod jej wargami, gdy składała na jego ciele kolejne, powolne pocałunki. Czuł dokładnie każdy z nich. Każdy minimalny ruch, jej gorący oddech na swojej skórze. Nie chciał jej podjudzać, no może trochę, ale musiał przyznać, że cokolwiek robiła i jak się ociągała, działało mu na nerwy. Był cierpliwym człowiekiem, ale w takich sytuacjach, gdy rosło w nim ciśnienie oraz pożądanie, a ona była naga… nie miał zbyt wiele czasu. Teraz był jak bomba, a jeśli przeciągnie go zbyt długo, to w końcu wybuchnie.
Wszystko w końcu miało swoje granice.
Syknął pod nosem, kiedy przejechała swoimi paznokciami po jego skórze, pozostawiając za sobą czerwone ślady rozdrapanej skóry, a mimo to na jego mordzie w dalszym ciągu widniał zadowolony smirk, który sugerował, że raczej się za to nie obraził. Pieprzony masochista.
Przesunął wygłodniałym spojrzeniem po jej twarzy, kiedy zsuwała mu z tyłka dresowe spodnie. Zacisnął mocniej szczękę, kiedy wyczuł jej palce na swoich nabrzmiałych od podniecenia partiach ciała. Już teraz był na granicy tego, aby się jej nie wyrwać. A jednak dzielnie trwał.
Do czasu.
Szarpnął się, kiedy mocniej ścisnęła jego jądra, a z jego gardła wyrwał się głuchy warkot. Balansowała na niebezpiecznie cienkiej granicy. Odetchnął ciężej, rzucając jej wyzywające, rozgorączkowane spojrzenie.
Jakby szła dalej tym torem, to dość szybko straciłaby tą swoją kontrolę, którą jej łaskawie oddał. Na szczęście zdawała się odpuścić i zamiast wciąż go denerwować, teraz postanowiła go nagrodzić. I całe szczęście, bo jego przyrodzenie, jak tylko zostało uwolnione spod bokserek, wyczuwało jej obecność. Napięte i gotowe, w całej swojej okazałości.
Nie mógł jednak powstrzymać delikatnie uniesionego kącika ust, gdy dostrzegł jej reakcję. No cóż, miło połechtała jego ego. Zwłaszcza, że niewiele później zamierzał ją osobiście, ponownie usatysfakcjonować, kiedy w końcu będzie mógł ją zerżnąć.
Miał jej odpowiedzieć, ale jak tylko wyczuł jej dotyk na długości penisa, słowa ugrzęzły mu w gardle. Zacisnął mocniej szczękę, przyglądając się jej ruchom. Kurwa, była niesamowicie podniecająca w tej odsłonie, gdy klęczała przed nim w pełni naga, z tą żądzą w oczach, gdy zamierzała zabrać się za robienie mu dobrze. Ten widok zdecydowanie zapamięta na dłużej.
Zapewne na całe życie.
Krótkie syknięcie wyrwało się z jego ust, gdy zaczęła poruszać rękami po jego nabrzmiałym przyrodzeniu. Czuł dokładnie każdy centymetr, który przemierzała swoimi palcami. Położył głowę na podłodze i przymknął oczy, całkowicie zatracając się w odczuciach, które falami przepływały przez jego ciało. Oddech był o wiele cięższy niż poprzednio. Ugiął nogi w kolanach, robiąc jej więcej miejsca na eksplorację.
Była doskonała. Dostarczała mu odpowiedniej ilości bodźców, a jego ciało się niemalże rozpływało. Musiał przyznać, że miała go w garści, ale to było niebezpieczne. Bo im dłużej to trwało, tym bardziej cierpliwość mu się kończyła. A i tak już balansował na granicy.
W końcu, gdy temperatura i ciśnienie urosły bardziej niż powinny, wyswobodził ręce z tego cholernego sznurka i podniósł się na przedramionach, aby na nią spojrzeć. W jego oczach doskonale widoczny był głód i pożądanie. Takie, którego dawno już nie czuł.
Sięgnął ręką do jej twarzy, aby odgarnąć jej włosy z oczu i zebrać je po jednej stronie. Przesunął kciukiem po jej wargach.
Ssij. — Krótkie polecenie. Propozycja, która brzmiała bardziej jak rozkaz. Nie zamierzał odbierać jej pełnej kontroli, bo miała go w garści. Nie mógł nic jednak poradzić na to, że chciał poczuć jej wargi oraz język wokół siebie. Samo wyobrażenie działało na jego pobudzenie, więc domyślał się, że sam akt będzie ponad wszystko inne.


Candace Callahan