Strona 1 z 2

I'm with you

: pt paź 24, 2025 1:12 pm
autor: Cem Ayers
Historia Eden i Cema inaczej: Co by było, gdyby nie zerwali ze sobą kontaktu w przeszłości?


Rok 2007, Toronto, Kanada
Uwielbiał Turcję i wakacje w tym kraju. Latał tam z radością, bo spotykał krewnych i przyjaciela, którego najbardziej mu brakowało w Kanadzie. Na szczęście były telefony i komputery i można się było skontaktować. Nic nie zastąpi kontaktu bezpośredniego, ale Ayers mógł na to liczyć latem.
Po spędzonym tam czasie tęsknił za Kanadą, chociaż nie za wszystkim i wszystkimi. Chciał zakończyć naukę w tym kraju i polecieć do Turcji na dłużej, bo tam chciał się wziąć za spełnienie marzeń, ale by tam się udać, musiał poświęcić osoby w Toronto. Czy był gotowy? Miał jeszcze czas na namysł i chciał z tego skorzystać. Tęskniłby za domem, za rodzeństwem i swoją przyjaciółką – Eden. Właśnie to jej zostawił wiadomość o powrocie jako pierwszej. Umówili się więc w swoim ulubionym miejscu i chłopak nie mógł się doczekać spotkania. Potrzebował kilku godzin na odpoczynek, a kiedy był gotów, zabrał ze sobą plecak, w którym schował co nieco, no i stawił się przed czasem we wspomnianym miejscu.
Zbliżał się kolejny rok szkolny i po nim miało być inaczej, kiedy on zakończy edukację, wyjedzie, ale co z dziewczyną? Niesamowite, jaka więź się między nimi nawiązała, od prostego, miłego gestu. Dla Ayersa to było bardzo cenne, bo zawsze byli dla siebie pomocni i można było wymienić się spostrzeżeniami na różne tematy. Cem nawet uczył ją trochę tureckiego, bo obiecał, że kiedyś zabierze ją do tego kraju i pokaże ciekawe miejsca w Stambule, ale wpierw musiała osiągnąć pełnoletność. Kiedy będzie mogła sama o sobie decydować, poda jej rękę i polecą w świat.
Cem nigdy nie uważał różnicy wieku za coś złego. Fakt, to komplikowało kilka spraw, ale najważniejsze, że mogli sobie ufać i się wspierać.
Pojawił się wcześniej, więc to on czekał na dziewczynę. Miał nadzieję, że spodoba jej się to, co przywiózł dla niej w prezencie, pomijając oczywiście najlepszy wybór słodyczy, które otrzymywała co roku. Miał kilka drobiazgów, ale dość znaczących. Przechowywał to w niewielkim, ozdobnym pudełeczku, które kupił na największym targowisku w mieście. W środku były trzy rzeczy, a jedna była sentymentalna. Wziął ją z domu dziadków, ale za zgodą babci. Było tam trochę tego, część otrzymała już Mavi, a jeszcze więcej dostanie, gdy będzie starsza. Cemil chciał jednak coś, co mogłoby pasować do przyjaciółki. W Toronto miał pod ręką pamiątki po niej, ale tamta była inna, szczególna, gdyż Miray Kaya nosiła to, gdy zaczynała spełniać swoje marzenia. I jej syn chciał, by była dobrym talizmanem dla Eden, bo chciał, by ta spełniała swoje marzenia.
Cem rozmyślał o tym, co będzie za rok. To będzie trudny czas, ale nie poddawał się i wierzył, że coś wymyśli. Rodzeństwo miało siebie i wiedział, że sobie poradzą bez niego, ale Eden… On martwił się o nią, bo miała znaczenie dla niego. Wielkie.
I chociaż ich życia były różne, jakoś ich przyjaźń trwała i rozkwitła na dobre. Wcześniej nigdy nie myślał o tym, że dziewczyna może być tak dobrym przyjacielem. Mogła być i była. Tylko czy on wierzył, że to przetrwa różne próby? Myślał, że tak, ale nie wykluczał, że to może się jakoś zmienić po drodze. Jakby nie było, czas zmieniał wiele spraw. Najważniejsze dla niego było to, by nie zerwali ze sobą kontaktu, bo nie chciał odejść od tak i udawać, że nic się nie stało.
Teraz kiedy czekał na nią, myślał tylko o tym, w jakim stanie ją spotka. Czy wszystko było dobrze i w ogóle. On tęsknił i wierzył, że dziewczyna też wyczekiwała jego powrotu. Uśmiechnął się do swoich myśli i to były dobre wyobrażenia. Będzie dobrze. Jak zawsze.

eden de poesy

I'm with you (Eden i Cem)

: pt paź 24, 2025 9:16 pm
autor: eden de poesy
Te wakacje były przełomowe.
Rodzice po raz pierwszy pozwolili wyjść jej z koleżankami na piknik, po którym nie musiała być w domu przed godziną dziewiątą. Udało jej się nawet namówić mamę na to, aby nie musieć już nosić swoich gęstych, długich włosów zaplecionych w warkocz. Dzięki czemu uwielbiała siebie w nowym wydaniu, gdzie jej falowane kosmyki lawirowały luźno pod wpływem wiatru. Pięknie komponowały się z lekką, wakacyjną opalenizną, a nawet z delikatnymi, niezagojonymi jeszcze śladami po ostatnim naprowadzeniu ją na dobrą drogę przez ojca. Wprawdzie po wszystkim zostało widoczne jedynie rozcięcie na dolnej wardze, na które nikt z jej znajomych nie zwracał nawet uwagi. Prawdopodobnie dlatego, że wiedział co się dzieje w domu państwa de Poesy i do tego przywykł.
Mimo wszystko uważała, że w końcu wygląda jak prawdziwa nastolatka. W dalszym ciągu jednak uczęszczała na cotygodniową liturgię, która także nieco zamieszała w jej poukładanym życiu. Bo pojawił się tam ktoś, o kim nie wspominała w wiadomościach Cemowi, a czuła, że powinna.
Eden wiedziała skąd te wszystkie ustępstwa. Zawsze działo się tak, gdy Cem wyjeżdżał na wakacje. Wydawało się jej wtedy, że rodzice nie mają już powodu do obaw i pozwalają jedynej córce na delikatne popuszczenie cugli. Wszystko wróciło na stare tory tuż po otrzymaniu przez ojca Eden informacji, że młody Ayers znowu jest w kraju. I ponownie zaczęło się wyznaczanie godzin powrotu do domu. Całe szczęście nadal pozwalano jej cieszyć się rozpuszczonymi włosami, które tak uwielbiała.
Spieszyła się jak mogła, podekscytowana powrotem przyjaciela. Mimo swoich starań, nie pojawiła się jednak na czas w wyznaczonym miejscu. Bezszelestnie zaszła znajomego chłopaka od tyłu, jednak nie pokusiła się o koleżeńskie przestraszenie. Bała się, że mogłoby się to źle skończyć bądź zaszkodzić jego zdrowiu. - Cześć. - nie potrafiła i nawet nie chciała pozbyć się entuzjazmu ze swojego głosu. Naprawdę cieszył ją widok przyjaciela, bo chociaż zdawała sobie sprawę z tego jak bardzo cenił sobie spędzanie czasu w kraju matki, wolała go mieć przy sobie. - Dobrze Cię widzieć. - dopowiedziała po chwili, nadal pozostając grzeczną i poprawną, jak nauczyli ją przecież rodzice. Nie była osobą, która miała w zwyczaju wpadać w ramiona. Oszczędnie wchodziła w jakiekolwiek interakcje z innymi ludźmi, nie przepadała za tym, że ktoś naruszał jej przestrzeń osobistą. Jednak Cem mógł przywyknąć do jej dziwnych przyzwyczajeń: jej uśmiech i nastawienie były równie wartościowe co ciepły uścisk. - Muszę być w domu za dwie godziny. - zerknęła na tarczę zegarka na nadgarstku. - Wprawdzie już półtorej. - doprecyzowała, nie chcąc doprowadzić do żadnych nieporozumień.
Usiadła na trawie, jak mieli w zwyczaju, czekając aż przyjaciel zrobi to samo. Miejsce to było urokliwie, jednak rzadko uczęszczane, przez co lubiła się tam spotykać z przyjacielem. Nikt ich nie podglądał i nie oceniał. Miała tylko nadzieję, że podczas tej konfrontacji Cem nie dostrzeże niewielkich blizn na jej twarzy po ostatnim incydencie w domu. Nie chciała dzisiaj tracić czasu na takie rozmowy. - Jak zniosłeś lot? - rozpoczęła, znając fobię przyjaciela.

Cem Ayers

I'm with you (Eden i Cem)

: sob paź 25, 2025 12:04 pm
autor: Cem Ayers
Cem uśmiechnął się do przyjaciółki, gdy ta przyszła na spotkanie.
- I ciebie świetnie widzieć – powiedział wesoło. – Tęskniłem – powiedział wprost. Nie udawał, że była dla niego kimś ważnym i bardzo cenił sobie tę przyjaźń. Dziewczyna była naprawdę fantastyczną osobą, nawet jeśli się czasem droczyli i mieli różne poglądy na pewne sprawy. Ich relacja była szczera i naprawdę bardzo przyjemna. Kiedyś Ayers nie wyobrażał sobie, że może tak się z zaprzyjaźnić z dziewczyną, a tu masz, stało się. Cenił ją bardzo, zupełnie jak Emira, który był w Turcji.
- Damy radę – odparł, kiedy powiedziała ile ma czasu. Mało, ale lepsze to, niż nic.
- Lot był ciężki, zamiast lepiej to gorzej z moją klaustrofobią. Powinienem przywyknąć do tego, ale nie potrafię. Jeśli mi się udaje, to po prostu śpię wtedy, ile się da. Nie lubię latać, zdecydowanie – ale robił to od lat i jakoś wytrzymywał. Nie miał wyjścia, chcąc podróżować. Ale szybko zmienił temat.
- Mam coś dla ciebie – powiedział wesoło, sięgając po swój plecak. Wyciągnął z niego paczuszkę ze słodyczami i… szkatułkę. Podał to wszystko dziewczynie i czekał na jakąś reakcję.
- Otwórz – zachęcał do otwarcia pudełeczka. – Bransoletka należała do mojej mamy, wziąłem to z domu dziadków – powiedział, wyjaśniając znaczenie głównego prezentu. Była zrobiona z niebieskich okrągłych kamieni, błyszczących w słońcu.
- To lapis lazuli – wyjaśnił. – Ma znaczenie sentymentalne dla mnie, bo nosiła ją jeszcze wtedy, kiedy zaczynała marzyć o karierze, ale te kamienie same w sobie oznaczają wewnętrzną siłę, światło i intuicję. Będzie ci pasować – uśmiechnął się do przyjaciółki. Wiedział, że będzie musiała ją ukryć, ale chciał, by kiedyś jej się przydała, może do jakiejś sukienki? Chciał ją zobaczyć na jej ręce. Pasowała do smutku, jaki w sobie kryła Eden. On dostrzegał zmiany na jej twarzy, patrzył na nią przecież tak często i dokładnie, że mógłby odtworzyć jej postać z pamięci. Zauważał naprawdę każdy szczegół, bo patrzył naprawdę, a nie udawał tylko, że to robi. I bolało go serce, kiedy pomyślał sobie o jej rodzinie i ich surowych zasadach.
- Tu masz nazar – powiedział, pokazując kolejną rzecz. – Niektórzy wierzą, że chroni przed złem. A to jest z tureckiej bawełny – wskazał na ładną apaszkę, którą pomogła mu wybrać siostra.
- I oczywiście paka słodyczy – miał też najlepszą czekoladę, którą miał ochotę otworzyć od razu. Dobrze im się kojarzyły te słodkości. Od pewnej tabliczki rozpoczęła się ich przyjaźń.
- Powiedz mi, co robiłaś i jak się masz? – zachęcił, będąc ciekawym, czy powie mu prawdę o tym, co się z nią działo. Nie zawsze potrafiła czy chciała, ale on czekał. Kiedyś ją obroni, bo nie wyobrażał sobie zerwać z nią kontaktu.
Wyciągnął z plecaka kilka pocztówek i podał je Eden.
- Chciałbym ci kiedyś pokazać te miejsca – powiedział trochę nieśmiało. – Świat jest ogromny – dodał. Najpiękniejsze było dzielenie się wszystkim z kimś bliskim, a ona nią była. Na zawsze.

eden de poesy

I'm with you (Eden i Cem)

: sob paź 25, 2025 5:16 pm
autor: eden de poesy
Ona też tęskniła. Jednak nie wiedziała, że jej tęsknota objawiała się w momentach gdy przeżywała coś niesamowitego i żałowała, że nie było przy niej Cema. Gdy nie był obecny podczas wypadu na basen, albo kosztowania łakoci, które Molly przywiozła z Azji. Nie wiedziała, że tęsknota przejawia się także w takich krótkich momentach, które chciałoby się przeżywać z drugą osobą, a nie było to możliwe.
Więc posłała mu w odpowiedzi jedynie ciepły uśmiech, nie potrafiąc przyznać się do podobnych uczuć.
Z wyraźnym zafascynowaniem przyglądała się skarbom, które przywiózł dla niej przyjaciel. Pamiętał o niej za każdym razem gdy wracał z Turcji, jednak teraz przywiózł ze sobą istne dzieła sztuki. Przyglądała się wszystkiemu z osobna, wsłuchując się w historię, której towarzyszyła każda z rzeczy. Oczywistym było, że to bransoletka zagrała główną rolę, chociaż cała reszta była równie wspaniała. - To bardzo cenna rzecz, Cem. - i nie chodziło tu nawet o kwestie materialne. - Myślę, że powinieneś zachować ją dla kogoś innego. - dla kogoś ważniejszego: być może przyszłej dziewczyny czy nawet żony. Ona przecież zmarnuje ten cenny podarunek, przechowując go na dnie szuflady, ukrytego przed ojcem. - Jest najpiękniejszą rzeczą jaką widziałam, dziękuję. Ale to naprawdę niepotrzebne. - próbowała uargumentować swoją decyzję. Czułaby się źle, przyjmując tak ważną, rodzinną pamiątkę.
Na całe szczęście z większą ulgą mogła przyjąć resztę pamiątek, z czego poprosiła, aby Cem otworzył któreś z opakowań słodyczy.
Nie bardzo wiedziała od czego zacząć swoją opowieść. Musiała pozbierać myśli, bo wydarzyło się naprawdę wiele. Dużo rzeczy zrelacjonowała mu już na bieżąco w wiadomościach, jednak były także kwestie, których nie poruszała.
Przejęła od chłopaka pocztówki i przeglądając je dokładnie rozpoczęła swoją opowieść. - Chodziłam często na basen, przez co lepiej pływam. Byłam raz na zajęciach robienia świec sojowych, było świetnie! Poza tym Gloria zaczęła spotykać się z Danem, więc spędzałam dużo czasu na słuchaniu o tym jaki jest cudowny. - nie przeszkadzały jej zwierzenia koleżanki. Uważała, że to coś uroczego; pierwsze zakochania miały w sobie wiele uroku. - I dużo czytałam. Na sobotnie spotkania z liturgią zaczęła uczęszczać taka nowa rodzina. Mają syna. Jest bardzo miły i powiedział, że spodobało mu się moje imię. Dużo rozmawialiśmy i to on przynosił mi w tajemnicy książki na spotkania. Wiesz, takie, których tata nie pozwalałby mi czytać. - dobrze, że mogła zająć wzrok przeglądaniem pocztówek, bo nie wiedząc czemu, nie chciała widzieć reakcji Cema na informację, że w jej życiu pojawił się ktoś nowy. Wprawdzie był to tylko znajomy, no może kolega, jednak do tej pory nie miewała kolegów. Cem był jedyną osobą płci przeciwnej, z którą była aż tak blisko. - To wygląda pięknie, co to za miejsce? - podała mu kartkę, na której był widoczny Błękitny Meczet.

Cem Ayers

I'm with you (Eden i Cem)

: sob paź 25, 2025 6:10 pm
autor: Cem Ayers
To byłą cenna pamiątka, ale on miał co do niej plany. I bardzo chciał, żeby to właśnie Eden ją dostała.
- Proszę, weź ją, naprawdę – nalegał. – Chcę żebyś ją miała. Należała do osoby pełnej marzeń i chcę, by przyniosła szczęście także tobie, bo na to zasługujesz. Moja siostra ma pełno jej rzeczy, a ja chcę dać to komuś szczególnemu – nie poddawał się cały czas. Patrzył uważnie na dziewczynę, a jego jasne oczy błyszczały.
- Wiem, że mama chciałaby, abyś to miała – może to Mavi była podobna do swej mamy (patrząc na zdjęcia Turczynki z dzieciństwa i wczesnej młodości naprawdę wyglądały identycznie), ale to Cem znał ją najlepiej jako najstarsze dziecko. I to ona opowiedziała mu o wielu sprawach, marzeniach i tym, by zawsze słuchał uczuć, bo one są szczere i mówią prawdę o człowieku.
- Widzisz, zawsze mi mówiła, że trzeba słuchać serca. Moje podpowiedziało mi, że to powinno być twoje – mówił prawdę i chciał, żeby Eden to zrozumiała.
- Jeśli ją weźmiesz, będę bardzo szczęśliwy – a jeśli nie, to zrobi mu przykrość, proste. Zależało mu na tej dziewczynie, bo była mu najbliższa tutaj. Miał wielu kolegów i koleżanek, ale najbardziej zaprzyjaźnił się z Emirem w Turcji i właśnie z Eden w Toronto. Była inna niż wszystkie dziewczęta i bardzo chciał, żeby jej życie się zmieniło. Zasługiwała na to, co najlepsze, a nie na smutek, który tak często gościł w jej oczach. Cem zwracał uwagę na tę część twarzy, ale nikt nie miał takiego spojrzenia jak ona. Przykuwała uwagę i on nie był wyjątkiem.
Ayers był w takim wieku, w którym powinien być już z kimś w związku, przeżywać miłosne przygody i cieszyć się życiem. Jednak ciągle był sam i z jakiegoś powodu ten stan się nie zmieniał. Dlaczego? Często zadawał sobie to pytanie. Był gorszy od innych? A może po prostu dziewczyny go nie interesowały? Nie, to ani jedno, ani drugie. Po prostu to było skomplikowane, bo dotąd tylko jedna pięknooka mu się przyśniła i była to jego przyjaciółka siedząca obok. Nigdy jej tego nie powiedział, ale może kiedyś o tym wspomni.
Kiedy opowiadała o sobie, był cicho i nie przeszkadzał jej w opowieści. Uśmiechnął się, słysząc o jej lekcjach pływania, o miłostkach koleżanki, ale kiedy wspomniała o nowym chłopaku, którego poznała, uśmiech zamarł na jego ustach. Odwrócił też spojrzenie i wyraźnie się zasępił.
- To miło – powiedział tylko, kryjąc przed Eden swoje prawdziwe emocje. Poczuł coś, ukłucie zazdrości? Dotąd tylko on był jej bliskim kolegą, a teraz coś się zmieniło. Ktoś wszedł do jej świata i nawet coś dla niej robił. Cemowi zrobiło się trochę przykro. Nie był egoistą, to nie tak, ale po prostu nie chciał dzielić ich tajemnic z kimś jeszcze, a bał się, że „nowy” zastąpi go na jego miejscu. Przecież pochodził z wierzącej rodziny, a Cem? Ojciec katolik, matka była muzułmanką, Cem to ateista. Podobno. Wolał po prostu nie wierzyć w nic, bo tak było łatwiej.
Przez chwilę milczał, nie potrafiąc sobie poradzić z emocjami. Z jednej strony chciał, żeby Eden miała przyjaciół, a z drugiej bał się, że przestanie jej wystarczać i straci na znaczeniu. Gdyby ktoś go zapytał o to, kogo by zaprosił na bal szkolny, wcale nie byłaby to Anna, Jane czy Monica, które łaziły za nim, chcąc się wprosić do jego życia. Nie lubił nachalnych osób, ani tych sztucznych i pustych. Był sportowcem i szkolnym aktorem, był bogaty i popularny, a tymczasem na to proste pytanie odpowiedziałby, że pójdzie z Eden, albo nie przyjdzie wcale. Nie chciał nikogo innego, nie ufał tak, jak jej. Szkoda, że dziewczyna na widziała smutku w jego oczach i tej powagi, jaka wykwitła na jego twarzy. Bał się ją stracić, a czuł, że to możliwe, patrząc na swoje plany w przyszłości.
Oglądała pocztówki, a wskazując na jeden obiekt, odpowiedział jej.
- To Błękitny Meczet, świątynia muzułmańska z czasów sułtanatu. Jest piękny i można go zwiedzać. Stambuł jest niesamowity, a wiesz, co w nim bardzo lubię? To, że tam jest pełno ludzi z różnych krajów. Nieważne w co wierzą, jakim językiem mówią, po prostu tam podróżują, żyją, uczą się i pracują. Ta wielokulturowość jest niezwykła. Kiedyś to ujrzysz na własne oczy, zabiorę cię tam, naprawdę – kiedy tylko będzie mógł to zrobić. – Zgodzisz się na to? – zapytał, jakby mieli się spakować i wsiąść do samolotu następnego dnia.
- Ojciec nalega bym się pilnował w nauce i nie wygłupiał z tym aktorstwem. Nie wierzy we mnie i w moje marzenia. Mówi, bym studiował, założył rodzinę i utrzymywał dom poprzez właściwą pracę. To brzmi dobrze, ale jego cele nie są moimi. Spełnianie marzeń jest ważne, bo inaczej będzie się do końca nieszczęśliwym – powiedział niby ot tak sobie, ale znów cytując swoją matkę.
- Nie chcę całe życie żałować, że czegoś nie zrobiłem – to się tyczyło też samej Eden. Bo kiedyś jej powie, że jest dla niego ważniejsza, niż może się wydawać. Była jedyna i niepowtarzalna. I była obok, kiedy jej potrzebował, nawet jeśli musieli trzymać się planów i czasu.

eden de poesy

I'm with you (Eden i Cem)

: sob paź 25, 2025 8:08 pm
autor: eden de poesy
Nie miała innego wyjścia jak przyjąć prezent. Obiecała sobie, że zadba o niego najlepiej jak będzie potrafiła, a później i tak zrealizuje swój plan. Wiedziała już, że kiedy tylko pozna przyszłą wybrankę serca przyjaciela, sama przekaże jej ten prezent. Cały czas sądziła, że takie wyjście było najrozsądniejsze. U niej będzie się po prostu marnował, bo ojciec wpadłby w szał, gdyby dowiedział się skąd wzięła się w ich domu ta biżuteria.
Czuła jak się czerwieni, gdy Cem wspomniał o tym, że jego serce podpowiada mu, że to ona powinna zostać właścicielką bransoletki. - Bardzo, ale to bardzo nieładnie się zachowujesz. To już granie na emocjach. - nie do końca wierzyła w prawdziwość tych słów, jednak nie przeszkadzało to, aby ją zawstydzić. Przecież wszystkie znane jej dziewczyny wzdychały do Cema Ayersa, a to ona się z nim przyjaźniła. I chociaż doskonale wiedziała, że chłopak patrzy na nią raczej w kategoriach młodszej siostry, to od czasu do czasu zdarzało się jej zbyt długo zawiesić wzrok na jego jasnych tęczówkach.
Odłożyła więc bransoletkę to reszty pamiątek, które miała zabrać ze sobą do domu. Nie chciała się już dłużej sprzeczać, tym bardziej, że przeglądanie pocztówek i rozmowa o tym jak spędziła wakacje była znacznie fajniejsza.
Stwierdzenie chłopaka, że to miło, że kogoś poznała, odebrała w błędny sposób, który pozwolił jej wierzyć, że warto kontynuować tę rozmowę. Bała się przecież, że Cem może nie zaakceptować jej nowego kolegi, więc jego reakcja była po prostu pokrzepiająca. Szkoda tylko, że nie pokusiła się o uniesienie wzroku, wtedy smutek z twarzy chłopaka dałby jej bardziej do myślenia. - Przyniósł mi nawet raz książkę, której historia po raz pierwszy na świecie ukazywała w złym świetle osobę duchowną. Tamten mnich błądził, grzeszył, a nawet cudzołożył. Nie sądziłam, że są takie lektury! Elias mówił, że jest bardzo dużo takiej literatury. Obiecał, że kiedyś zabierze mnie do takiej duuuużej biblioteki uniwersyteckiej. Bo wiesz, on już studiuje. Medycynę. Więc ma dostęp do takich miejsc. - ciągnęła, przerywając dopiero w celu wysłuchania historii o Błękitnym Meczecie, która była równie ciekawa co obietnica wspólnej wycieczki do biblioteki. Nie spodziewała się jednak kończącego pytania. Jej uniesione brwi jasno komunikowały zdziwienie. Zdarzało im się wspólnie snuć plany, które jednak bardziej wpisywały się w marzenia. Nigdy jednak żadne z nich nie składało takich deklaracji. - Jasne, bardzo chętnie. - odpowiedziała po chwili ciszy, chociaż nie była taka pewna realizacji. Przecież jej ojciec prędzej dokona apostazji niż puści ją gdziekolwiek w asyście młodego Ayersa!
Historie rodzinne zawsze budziły kontrowersje. Często były tematem ich rozmów, bo oboje mieli swoje własne problemy z rodzicami. Eden jednak starała się podchodzić ostrożnie do tych tematów, nie chcąc nikogo urazić. Zresztą jak zwykle. - Myślę, że tu nie chodzi o to, że w Ciebie nie wierzy. Po prostu Cię kocha i w tak pokrętny sposób Ci tę miłość okazuje. Myśli, że jeśli naprowadzi Cię na drogę gdzie zdobędziesz dobrze płatną, stałą pracę, będziesz miał piękną żonę gotującą codziennie ciepłe obiady i trójkę dzieci, będziesz spełniony. On zna tylko taki model życia, bo nigdy niczego innego nie zasmakował. To nie brak wiary, to miłość. Pokrętna, ale miłość. Nie miej do niego pretensji. Jest ojcem po raz pierwszy i robi wszystko co może, aby być dobrym ojcem. - uśmiechnęła się ciepło, a w ramach wsparcia, pogładziła przyjaciela po plecach. Pewnie za bardzo mu nie pomogła, jednak nie chciała aby sprzeczał się z ojcem. - To próbuj. Żal boli bardziej niż porażka. - dodała po chwili, jednak nie ukrywała, że coś innego przykuło jej uwagę. - Posmutniałeś, powiedziałam coś nie tak, prawda? - nie chciała sprawiać mu przykrości, jednak zauważyła zmianę w jego nastroju tuż po tym jak opowiedziała mu w jaki sposób spędziła swoje wakacje.

Cem Ayers

I'm with you (Eden i Cem)

: sob paź 25, 2025 9:32 pm
autor: Cem Ayers
Cem nie chciał wcale zostać źle zrozumiany, dlatego szybko pospieszył z wyjaśnieniem.
- Ja nie chcę cię zmuszać, to po prostu prezent dla wyjątkowej osoby. Bo nią jesteś, wiesz o tym, prawda? – chciał się upewnić, czy miała tego świadomość. Chciał jakoś przekazać, że naprawdę jest dla niego ważna, bardzo. Nie traktował jej jak siostry, było inaczej, a przynajmniej chciał żeby to było widoczne. Równocześnie nie mógł zrobić niczego, co by wykraczało poza dżentelmeńskie zamiary. Nie był może chłopakiem wstydliwym, ale Eden była wyjątkowa, jak kwiat, który łatwo można było uszkodzić, a tego nie chciał. Z drugiej strony nie mógł ukryć, że dziewczyna jest piękna i z każdym rokiem się zmienia w osobę, która złamie niejedno serce. Wiedział o tym, wystarczyło kilka lat i wyjdzie na świat z nową mocą. Zacznie żyć naprawdę, ale czy będzie wtedy potrzebować jego?
Wysłuchał opowieści o książkach i jakby dostał szczękościsku. Nie potrafił się zdobyć na uśmiech, powiedział tylko:
- Są takie książki – potaknął. – Świat jest różny, często życie weryfikuje to, co się zna i w co wierzy. Wiesz dlaczego ja jestem niewierzący – to było stwierdzenie, rozmawiali już o tym. Słysząc, że ów Elias jest studentem, w dodatku medycyny, Cem poczuł się tylko gorzej. I z kim miałby się porównywać? On był tylko marzycielem, który starał się być kimś innym.
- Medycyna… - powtórzył na głos. – Dobry kierunek – sam poczuł się trochę głupi przy takim chłopaku. W końcu nie chciał studiować, tylko od razu szukać szczęścia.
- Ojciec chciałby mieć takiego syna – ale Cem nim nie był. – Każdy chciałby mieć takiego człowieka obok siebie – mówił, wcale nie zauważając, że mówił to na głos. To raczej były myśli, ale bolały.
W wycieczkę też wierzył, chociaż wiedział, że będzie ciężko. Eden musiała jak każdy ptak wylecieć z gniazda. I zacząć żyć naprawdę.
- Kiedy będziesz dorosła, nikt cię nie zatrzyma w jednym miejscu. Będziesz decydować za siebie – zauważył. A przynajmniej taką miał nadzieję, że tak będzie. Chciał tego, by w końcu miała coś do powiedzenia i nie trzymała się tylko ustalonych zasad.
Potem przedstawiła mu własny punkt widzenia jeśli chodziło o jego ojca. On nie potrafił spojrzeć na to w ten sposób.
- On nie widzi, że mamy inny pogląd na świat. Nie chce bym był taki jak mama, bo wszystko robię tak, jak robiła ona. On wiecznie pracował, kiedy żyła mama, zajmowała się nami i mówiła o tym, że nikt nie może nam zabrać marzeń i powinniśmy za nimi gonić. Ja też mam marzenia, ale one nie obejmują studiów prawniczych czy medycznych. Czy to znaczy, że będąc aktorem byłbym gorszy od innych? I mało ambitny? – spojrzał uważnie na przyjaciółkę.
- Wiem, że nie chce dla mnie źle, ale jednak nie potrafimy się porozumieć. Martwi się tym, że gadam tylko o sporcie albo o nowym przedstawieniu szkolnego teatru. I zastanawia się jeszcze nad czymś, ale to nie przejdzie ani jemu, ani mnie przez gardło – doktor Ayers myślał, że jego syn woli chłopców, bo dotąd nie spotykał się z dziewczynami, tylko wiecznie włóczył się z kolegami, a jedyną dziewczyną poza siostrą, była w jego życiu Eden. I to powinien być prawdziwy i dobry trop. Gdyby ojciec zwracał na niego uwagę, wiedziałby, że każde spotkanie traktuje na poważnie i przychodzi z nieobecnym wzrokiem, zamyślony i cichy. Dostrzegłby, że dziewczyna mu się podoba, ale nie umiał patrzeć sercem jak to miała w zwyczaju Miray Kaya, matka chłopaka.
Gest Eden sprawił, że przeszedł go dreszcz, ale taki przyjemny. Chciał też się uśmiechnąć, ale nie potrafił. Dziewczyna doskonale wyczuła jego nastrój, a on nie chciał jej okłamywać.
- Cieszę się tym, z czego ty się cieszysz – powiedział szczerze. – Ale… czy ten chłopak ci imponuje czymś? – zapytał wprost.
- Na pewno jest mądry, błyskotliwy i ma ciekawe zainteresowania – i byłby dobrym materiałem na przyjaciela, albo chłopaka. Cem poczuł się bardzo mały przy tym nieznajomym, zupełnie jakby był… nikim ważnym. Nie potrafił udawać, że to go nie rusza. Spojrzał na Eden z takim ciepłem, ale i smutkiem w oczach, że naprawdę musiała poczuć, że coś się z nim działo. I zaczynał rozumieć, o co chodziło. O zazdrość, która była niedobrym uczuciem. Ale z drugiej strony pokazała mu coś, czego bał się powiedzieć na głos, bo nie chciał stracić przyjaciółki.
- Powiedziałaś mi chwilę temu, że porażka boli mniej niż żal. Chciałabym coś powiedzieć, ale boję się, że zostanę źle zrozumiany. Może to nie jest dobra pora, ja nie wiem – plątał mu się język. Chciał powiedzieć, że mu na niej zależy inaczej niż na innych, ale czy miał do tego prawo?
- Eden, czy ty…? – zaczął. – Czy ty go lubisz w szczególny sposób? – bał się odpowiedzi, ale musiał zapytać. Może w jakiś sposób odważy się przyznać, że on sam patrzy na nią inaczej.

eden de poesy

I'm with you

: ndz paź 26, 2025 6:05 pm
autor: eden de poesy
Przyznanie się do świadomości tego, że była dla niego wyjątkowa, nieco ją zawstydzało. Dlatego ponownie poczuła jak jej policzki się różowią, a w ustach robi się na tyle sucho, że nie jest się w stanie nic powiedzieć. Dlatego przytaknęła tylko na znak zgody, ale szybko odwróciła wzrok przed siebie. Jakby w obawie, że mógłby dostrzec coś w jej oczach. To było bardzo miłe, a zarazem niezwykle zawstydzające. Niewiele osób mówiło jej cokolwiek miłego, a na pewno nikt nie zapewniał jej o tym, że jest dla niego wyjątkowa. No może z wyjątkiem jej matki, która od czasu do czasu przejawiała oznaki miłości.
Rozprawianie o książkach wciągnęło ją znacznie bardziej i cieszyła się, że zmienili szybko temat na coś bardziej neutralnego. Eden fascynował świat literatury: lubiła go poznawać poprzez nowe pozycje literackie, jednak nie do wszystkiego miała dostęp. Zazwyczaj ojciec skrupulatnie dobierał jej książki, które dokupował do rodzinnej biblioteczki. - No tak, niby wiedziałam, że są różne książki, ale nie sądziłam, że nawet takie. Strasznie to naiwne, nie? - skrzywiła się. Nie lubiła w sobie tego, że czasami jej horyzonty były węższe niż statystycznego mieszkańca Toronto. Odczuwała to najczęściej w sytuacjach, gdy zachwycała się czymś zupełnie oczywistym, a jej rozmówca nie rozumiał jej reakcji.
Eden czuła się jakby to jej własny ojciec, ustami Cema, opisywał jej nowego kolegę. Rozumiała, że studia jakie podejmował Elias były imponujące, jednak dziwiło ją coś zupełnie innego. Wszyscy dookoła zachwycali się studentem i jego dokonaniami, jednak nikt nie zwrócił uwagi na to, że dorosły mężczyzna chciał spędzać czas z piętnastolatką. Eden miała w tym temacie obiekcje, jednak skoro nawet Cem nie widział w tym nic dziwnego, to stwierdziła, że pewnie w świecie dorosłych jest to normalne. A ona jak zwykle przesadzała. - Nie wiem czy każdy chciałby mieć. Nie znam każdego. - wzruszyła ramionami, zbyt dosłownie odbierając słowa przyjaciela. Była zbyt naiwna by doszukiwać się w tym wszystkim drugiego dna. Tym bardziej, że martwił ją bardziej nastrój przyjaciela i jego sytuacja z własnym ojcem. To bardziej zajmowało jej myśli niż to jaki kierunek studiował Elias. - Nie wiem, może kiedy już będę dorosła będzie decydował za mnie mój mąż. - bo właśnie taki model rodziny znała z domu i bliskiego otoczenia. Jej ojciec także podejmował wiele decyzji za jej matkę, co wydawało się jej być naturalne. Zawierzenie mężczyźnie swojego życia było kwestią, którą pan de Poesy wpajał córce od najmłodszych lat. Ta tylko marzyła o tym, aby trafić na męża, który mimo wszystko da jej więcej swobody niż jej ojciec. Nie musiał jej nawet kochać, chciała aby po prostu nie wściekał się na nią za każdym razem gdy okaże chociaż cień własnego zdania. - A może to tęsknota? Bardzo przypominasz mu jego żonę, przede wszystkim goniąc za marzeniami. Może on jeszcze nie pogodził się z tą całą sytuacją, a Ty, zupełnie nieświadomie, codziennie odnawiasz tę żałobę? Może wydaje mu się, że trzymając Cię z dala od tego świata artystów, uchroni Cię od tego wszystkiego co spotkało ją? - mogła jedynie się domyślać, bo daleka była od roli terapeutki. Chciała po prostu, aby przyjaciel nie złościł się na swojego ojca, bo przecież ich relacja była teraz naprawdę ważna. Musieli być dla siebie wsparciem. - Nie mów tak. Jesteś bardzo ambitnym chłopakiem, nie każdy ma odwagę i taki talent jak Ty. Skorzystaj z tego. - świat byłby nudny, gdyby byli na nim sami prawnicy i lekarze. Różnorodność była piękna. - Ja Cię podziwiam. I bardzo kibicuję. - uśmiechnęła się chcąc podnieść go na duchu.
Zaskoczyło ją kolejne pytanie dotyczące Eliasa. Nie do końca rozumiała do czego miało ono doprowadzić, tym bardziej, że Cem sam szybko odpowiedział na to pytanie: zgadzała się z tym, że Elias był wyjątkowy. Jednak nadal nie rozumiała tego bólu, który przepełniał wzrok przyjaciela. Zmarszczyła brwi, przyglądając się uważnie jego twarzy: nie tylko oczom, ale także ustom, które wypowiadały co raz to dziwniejsze sformułowania. - Cem, ja mam piętnaście lat. Czasami zdarza mi się jeszcze zatrzymać przy witrynie sklepu z cukierkami i zawiesić wzrok na nowym odcinku Hannah Montana. Dlaczego nikt nie wpadł na pomysł, aby zapytać dlaczego to on interesuje się nastolatką?! - oburzyło ją to pytanie. Dlaczego to w niej doszukiwano się czegoś nieodpowiedniego podczas gdy to Elias inicjował każde ze spotkań? Czemu to ją dopytywano, czy to w domu czy teraz, czy przypadkiem nie podkochuje się w ambitnym studencie?
Podniosła się z ziemi i otrzepała spodnie. Straciła chęć na dalszą rozmowę, chociaż doskonale wiedziała, że to bardzo niemiłe. Wprawdzie nie powinna nawet mówić do Cema takim tonem. Tak nie wypada.

Cem Ayers

I'm with you

: ndz paź 26, 2025 9:26 pm
autor: Cem Ayers
Poprzez to, co się działo w domu, Cem był nerwowy i często się denerwował. Nie wiedział, co robi źle. Po prostu. Może naprawdę Eden trafiła w punkt, a może…
- Ojciec mi nie ufa. Poza tym ja ciągle uważam, że to przez niego mama… - zginęła, tak Cem, zginęła. Nadal miał problem z tym słowem i nie mówił go często, bo otaczała go wtedy atmosfera mroczna i niebezpieczna. Robił się drażliwy, emocjonalny.
Jakoś nie zdziwił się, że Eden się obraziła. Czasami gadał głupoty i wiedział o tym, ale miał problem, z którym nie umiał sobie poradzić. Może powinien uchylić rąbka tajemnicy, zanim dziewczyna pójdzie i zostawi go samego?
- Przepraszam, Eden – powiedział szybko, również wstając. – Nie miałem nic złego na myśli, naprawdę. Ja tylko… - wziął głęboki oddech i powiedział to, co mu leżało na sercu.
- Ja się boję, że cię stracę – mówił szczerze. – Tego, że ktoś nas rozdzieli – to było przecież prawdopodobne, patrząc na fakt, że jej rodzina go nie lubiła. Stąd jego niepokój i musiał wyjaśnić, co się z nim działo.
- Ojciec podejrzewa, że wolę chłopców, bo nie mam dziewczyny, a prawda jest taka, że ja… - czuł, że musi to powiedzieć na głos, bo inaczej nie będą mogli dojść do porozumienia. – Ja lubię ciebie. Nawet bardzo i kiedy powiedziałaś o tym chłopaku, ja… - teraz poczuł, że robi mu się gorąco.
- Poczułem się zazdrosny – wyjaśnił szczerze. – Eden, jesteś najfajniejszą dziewczyną jaką znam i powiem ci szczerze, że nie wyobrażam sobie życia, w którym ciebie nie będzie. Wybacz mi te wszystkie podchody, ale ja nie wiedziałem jak ci to powiedzieć. Nie chcę, byś była zła na mnie.. Nie chciałem, żebyś się denerwowała, wiesz, że czasami podchodzę emocjonalnie do wszystkiego i sam nad sobą nie panuję. Kiedy się denerwuję, jest mi po prostu ciężko się dobrze wysłowić. A chodzi mi tylko o to, że chcę ci powiedzieć, że mi na tobie zależy i chciałbym… No zastanawiam się, czy ty też mogłabyś poczuć do mnie coś więcej, niż tylko przyjaźń. Nie chcę cię do niczego zmuszać, ale ja naprawdę… no podobasz mi się, nie jak przyjacielowi, ale jak chłopakowi – mówił dalej, a jego wyznania naprawdę zaczęły nabierać kształtu.
- Ja się w tobie zakochałem, Eden – zrobił to. Powiedział o co chodzi i chyba poczuł się trochę lżej, ale czy pewniej? Nie, bo jednak nie wiedział, jaka będzie odpowiedź dziewczyny. Czy czuła coś podobnego, czy jednak zostaną wyłącznie na stopie przyjacielskiej? Bał się, że go odrzuci i nie będzie chciała go znać, bo przekraczał pewną granicę. On nie miał nic złego na myśli, on po prostu chciał ją traktować jak księżniczkę, którą w jego oczach była.
I patrzył teraz na nią, z takim ciepłem i uczuciem, że mógłby stopić swym spojrzeniem każdy lodowiec.
Tak, stało się to, czego jego ojciec nie wziął pod uwagę, mianowicie fakt, że syn nie interesował się dziewczynami, bo jego serce było już zajęte i pragnął poznawać nowe rzeczywistości razem z nią.
- Podobasz mi się i chciałbym, żebyś została moją dziewczyną - czekał na to, co mu powie przyjaciółka. To nie będzie łatwe, bo jej rodzice go nie lubili, ale on był gotowy walczyć o nią z całym światem. - Jeszcze raz cię przepraszam, powinienem był powiedzieć o wszystkim wcześniej, ale nie sądziłem, że pojawi się ktoś nowy. Nie chcę cię stracić, Eden. Naprawdę. Życie bez ciebie, twojego głosu, spojrzenia, obecności… musiałoby być straszne i nie chcę tego przeżywać. Nie wiem, czy możesz mnie pokochać, ale ja kocham ciebie – teraz już naprawdę zamilkł i czekał na jakąś reakcję. To nie była gra, widziała to na własne oczy, bo go znała i mogła mieć pewność, że jej nie oszukuje.

eden de poesy

I'm with you

: wt paź 28, 2025 5:24 pm
autor: eden de poesy
To co usłyszała było okropne.
Wiedziała, że trudno było Cemowi pogodzić się ze stratą mamy, jednak nigdy by nie podejrzewała go o to, że obwinia ojca. Domyślała się, że żal i smutek potrafią wykańczać człowieka i to najprawdopodobniej one były powodem niezgodności między chłopakiem a jego ojcem. - - Nie możesz tak myśleć. Musisz mu wybaczyć. - chociażby dla siebie, albo przede wszystkim dla siebie. Los był okrutny, często zabierał nam osoby, na których nam zależało. Raz na kilka miesięcy, innym razem na zawsze. Tęsknota i smutek nie były jednak dobrymi życiowymi kompanami, więc chłopak dla swojego dobra powinien szczerze porozmawiać z ojcem i przede wszystkim zasięgnąć rady specjalisty.
Jednak jeszcze bardziej nie spodziewała się kolejnych słów przyjaciela.
Wstając z ziemi, podniosła w jednej dłoni podarowaną szkatułkę. Gdyby nie słowotok chłopaka, zapewne wróciłaby do domu, przemyślała ich dzisiejszą rozmowę i zapewne nazajutrz napisałaby wiadomość z przeprosinami, że nieco ją poniosło i wie, że nie miał nic złego na myśli. Jednak nie tym razem. Dzisiaj Cem zmienił absolutnie bieg ich dotychczasowych sprzeczek, które wyglądały zawsze tak samo.
Zadarła głowę, aby widzieć jeszcze lepiej twarz chłopaka. Przez to, że był sporo wyższy, musiała włożyć w to nieco siły, czemu nie sprzyjało rażące jej prosto w twarz słońce. Może to i dobrze, bo dzięki niemu zawsze będzie mogła wytłumaczyć się z grymasu, który pojawił się na jej twarzy. - Łoł, łoł, czekaj - wyciągnęła przed siebie wolą dłoń, chcąc aby chłopak na chwilę zamilkł. Już sama deklaracja, że jest najfajniejszą dziewczyną jaką zna dała jej do zrozumienia, że ten monolog idzie w wiadomym kierunku. - Musisz pooddychać! - instruowała go jak brać wdech nosem i spokojnie wydychać ustami. Znała go aż za dobrze, żeby nie wiedzieć, że w środku odbywa się w nim emocjonalna burza stulecia. Nie chciała być jej powodem, chociaż wszystko to co mówił było naprawdę miłe.
Sama przecież niejednokrotnie zastanawiała się nad tym, czy mogłaby zostać kiedyś jego dziewczyną. Bywała zazdrosna o te wszystkie starsze dziewczyny z jego otoczenia i denerwowała się gdy szedł ze znajomymi gdzieś gdzie ona nie mogła i nie odpisywał jej na wiadomości. Jednak dopóki to wszystko działo się jedynie w jej głowie, było bezpieczne. - Gdyby usłyszał to któryś z naszych ojców, sprałby Ci tyłek na kwaśne jabłko. - podsumowała krótko z klasyczną dla siebie trafnością i zupełnym brakiem emocji w głosie. - Co nie oznacza, że to co powiedziałeś, jest niemiłe. - dodała po chwili uśmiechając się delikatnie. Uciekła jednak wzrokiem do boku, nie mając odwagi po tych słowach spojrzeć mu w oczy.
Westchnęła głośno, przyciskając szkatułkę do klatki piersiowej. Nie wiedziała co odpowiedzieć, aby nie wyrządzić mu żadnej krzywdy. Być może jego dzisiejsze słowa były tylko wynikiem strachu przed tym, że w ich relacji mogła pojawić się osoba trzecia. Musiała być ostrożna, zresztą jak zawsze. Nie znaczyło to jednak tego, że musiała się wycofywać. - Słuchaj, ja chyba nie jestem najlepszym materiałem na dziewczynę. - biorąc pod uwagę wszelkie ograniczenia wynikające z tego z jakiego domu pochodziła, dziwne zainteresowania i momentami niewyparzony jęzor. - Ale możemy spróbować być takimi ... przyjaciółmi plus? - nie chciała go obrazić ani odrzucić, chciała dać im szansę, jednak w ramach zdrowego rozsądku. - Możemy próbować być dla siebie ... bliżsi. Rozumiesz? - drążyła, licząc na spokojną wymianę poglądów i planów na dalszą relację.

Cem Ayers