Strona 1 z 1

Be like a star - distant and dying

: pn paź 27, 2025 2:46 pm
autor: Leo V. Perella

...i ja kura naprawdę, rozumiesz, NAPRAWDĘ nie miałem pojęcia, że typ nie ma na sobie nawet kąpielówek!
Leo był już po czwartym kieliszku różowego, musującego Chianti, w maseczce z australijskiej glinki, którą powinien był - podobnie jak Bowie - zmyć już kwadrans temu, i po raz kolejny trzymane zbyt długo w pałeczkach maki z łososiem spadło mu z powrotem na deskę. Jeżeli na świecie istniało coś, co mogłoby stanąć pomiędzy nim a ulubionym sushi, było to jego poalkoholowe gadulstwo.

Ale to nie pierwszy raz kiedy Jalen odpierdolił coś takiego. Na tym samym wyjeździe ujebał sobie, że wyrwie kogoś na Sheerana, więc przez cały tydzień przy ognisku katował to jebane Bad Habits. Dlatego nie jestem już fanem, Salinger mi to spierdolił 一 dokończył z gorzkim, cierpkim grymasem na twarzy, na tyle, na ile pozwalała mu na mimikę stężała skorupa. Podobno miała nawilżyć jego cienką jak ryżowy papier, poznaczoną pękniętymi naczynkami skórę, ale sam do końca nie wierzył w takie cuda. Musiałby się chyba wykąpać w glinie, żeby to ciężko wypracowane przesuszenie odpokutować.
No a ten t... czekaj, nie ruszaj się. No bo ci oko kurwa wydłubię, Bow... rany, masz włosy w... 一 mamrotał, gdy końcem pałeczki usiłował odkleić mu krnąbrny lok z różowego błota. 一 A ten twój?
Nie dało się znać Vance'a i nie usłyszeć przynajmniej kilka razy w tygodniu o jego burzliwej relacji z Baudetem, a Leo, choć zwykle udawał, że zupełnie go takie plotkarstwo nie interesuje, nadstawiał jednak ucha i nawet zamknął się na chwilę aby dać mu szansę dojść do słowa.
Dochodziła dwudziesta trzecia, przez uchylony balkon wciąż wpadało ciężkie, parne powietrze pachnące spaloną ziemią i przysychającymi maciejkami w jednej z donic, a w tle leciał właśnie jeden ze starszych albumów Lany Del Rey. Był początek czerwca, mimo to kanadyjskie lato pozazdrościło widocznie w tym roku Kalifornii i upały zaczęły rozwijać się już od początku, wróżąc tym samym wyjątkowo upierdliwą resztę sezonu.
Hiacynta, która z reguły zawsze była o wiele bardziej chętna do interakcji przysypiała na boku przy otwartych na oścież balkonowych drzwiach, w zasięgu pracującego na pełnych obrotach wiatraka i czasami tylko wachlowała Leo swoim puchatym jak zmiotka do kurzu ogonem po łydce. Ophelia gorzej znosiła towarzystwo, jeszcze gorzej upały, więc zgadywał, że zaszyła się w swoim ulubionym ostatnio miejscu: u Grateau w salonie, gdzie Perella podejrzewał, była klimatyzacja lub lepszy wiatrak.

W ogóle to ja nie wiem gdzie podziali się ci wszyscy porządni mężczyźni 一 sarknął z przekąsem, resztę przemyślenia topiąc w dolewce wina. 一 Ten Baudet to jaki jest?
Perella zmrużył oczy i wycelował mocno skupione, badawcze spojrzenie w mężczyźnie, który w różowej glince wyglądał tylko nieznacznie mniej idiotycznie niż on sam.
Z miseczką świeżej, ogórkowej sałatki w ręku umościł się wygodniej między poduszkami na ich zaimprowizowanym polu piknikowym (obaj doszli do wniosku ze dwa kieliszki wcześniej, że rozłożenie kołdry na parkiecie było lepszym pomysłem niż usyfienie całej kanapy sosem sojowym, winem i mazidłami jakich Leo miał kilka pełnych półek) po czym odwrócił wzrok w stronę ciemnego, pozbawionego gwiazd nieba. Od kilku dni nad Toronto przewijały się chmury, które nie poprawiły sytuacji męczących upałów, najwyżej straszyły suchymi burzami i właśnie teraz za oknem przetoczył się niski, znaczący pomruk.
Perella już by wolał, żeby deszcz spadł wreszcie i dał odrobinę wytchnienia, ruszył zastane powietrze i rozgonił wszechobecny zaduch.

Jak tak dalej pójdzie, to zanim to lato się skończy albo się rozpuszczę albo powieszę 一 obwieścił grobowo, zapominając o maseczce i przytykając sobie chłodną miseczkę z ogórkami do skroni.


Bowie Vance