Cat and mouse dance
: ndz lis 02, 2025 4:27 pm
outfit
Praca w produkcji była dość upierdliwa, tyle mógł powiedzieć po kilku latach w tej branży. Zdecydowanie wolał być po tej drugiej stronie kamery. Martwić się tylko o to czy dobrze wyjdzie to ujęcie, ewentualnie czy dostanie dzisiaj przypadkowo po pysku dwa, trzy czy pięć razy. Cała reszta nie miała większego znaczenia. Ktoś go ubrał, ktoś zrobił makijaż, a ktoś inny wrzeszczał jeszcze na niego jak ma się wykrzywić kiedy dostaje w wątrobę. To ostatnie oczywiście od człowieka, który nigdy takiego ciosu nie przyjął, ale wiedział lepiej. Teraz? To on był facetem, do którego wszyscy przychodzą z problemami. Przede wszystkim tymi finansowymi. Potrzeba było pieniędzy na kostiumy, kamerzystów, nowy plan. Tu opóźnia się dostawa cateringu, tam spóźnił się dźwiękowiec. Każdego dnia zdarzało się kolejne gówno, a on chociaż częściowo był odpowiedzialny za sprzątanie tego bałaganu w przerwach od robienia za bankomat.
Najgorszą fuchą były jednak te wszystkie spotkania, które wydawały się nie mieć końca. W każdej minucie swojego dnia pracy był już spóźniony na jakieś spotkanie. Nawet jeśli większość z nich mogło być jakimś mailem bądź smsem. Ludzie po prostu uwielbiali gadać, a on w takich gadkach nigdy mocny nie był. To by tłumaczyło dlaczego musiał zaszyć się w Kanadzie. Miejscem, które dla kogoś, kto odniósł już swój sukces w Hollywood było końcem świata. Tutaj mieli dla niego pracę, tutaj jeszcze częściowo go doceniali, chociaż i to mogło się z dnia na dzień zmienić.
Pomimo wszystkich swoich narzekań, gdzieś tam w środku, nie przyznając się przed nikim, doceniał to, że nadal mógł być w to wszystko zaangażowany. Zostanie gwiazdą było jego dziecięcym marzeniem. Marzeniem, które osiągnął, spieprzył, ale jedno, którego nikt nie mógł mu odebrać. Już nie. Na zawsze zapisał się w historii kinematografii. Teraz... Teraz po prostu pomagał tworzyć coś nowego. Coś, w czym nie do końca był dobry ponieważ telewizja śniadaniowa i dziennikarska nie była czymś, co kiedykolwiek było w kręgu jego zainteresowań, a jednak stał się tutaj producentem. Miał nawet pod swoimi skrzydłami dziewczynę, która mogła być wschodzącą gwiazdą. Jeśli dobrze to rozegrają oczywiście.
Na razie rozgrywali to całkiem dobrze. Oglądalność stopniowo im wzrastała, a sama dziewczyna dobrze się prezentowała przed kamerami kiedy właśnie oglądał ją z reżyserki. Co by nie dał by jeszcze raz być w jej wieku, mieć jej predyspozycje. Już kilka razy próbował ją namówić by spróbowała swoich sił w aktorstwie, a nie dziennikarstwie, lecz na razie była dość oporna. On natomiast nie zamierzał się poddać. Nie tak łatwo.
- Dobra, mamy to. Przygotujcie prognozy na kolejne wejście. - pokierował planem wydając jeszcze kilka dodatkowych komend - Bronte, mogę Cię na chwilę prosić? - skinął na blondynkę zapraszając ją do pustej, na tę chwilę, reżyserki.
Mieli trochę czasu przed jej kolejną wejściówką, a wypadało przegadać co będzie następne. Po schodach wspiął się pierwszy trzymając dla niej drzwi jak na porządnego faceta przystało.
- I co myślimy o dzisiaj? Wszystko w porządku? Coś do poprawy? - oparł się o pulpit, gdzie przez przypadek wyłączył część oświetlenia na planie, czego oczywiście w pierwszej chwili nie zauważył dopóki nie usłyszał komunikatu w swojej słuchawce.
Uśmiechnął się do swojej towarzyszki rozbawiony odpychając się od pulpitu i włączając światła z powrotem. Stanął teraz nieco bliżej niej ponownie skupiając na niej całą swoją uwagę.
Bronte Rosenthal-Murray
Praca w produkcji była dość upierdliwa, tyle mógł powiedzieć po kilku latach w tej branży. Zdecydowanie wolał być po tej drugiej stronie kamery. Martwić się tylko o to czy dobrze wyjdzie to ujęcie, ewentualnie czy dostanie dzisiaj przypadkowo po pysku dwa, trzy czy pięć razy. Cała reszta nie miała większego znaczenia. Ktoś go ubrał, ktoś zrobił makijaż, a ktoś inny wrzeszczał jeszcze na niego jak ma się wykrzywić kiedy dostaje w wątrobę. To ostatnie oczywiście od człowieka, który nigdy takiego ciosu nie przyjął, ale wiedział lepiej. Teraz? To on był facetem, do którego wszyscy przychodzą z problemami. Przede wszystkim tymi finansowymi. Potrzeba było pieniędzy na kostiumy, kamerzystów, nowy plan. Tu opóźnia się dostawa cateringu, tam spóźnił się dźwiękowiec. Każdego dnia zdarzało się kolejne gówno, a on chociaż częściowo był odpowiedzialny za sprzątanie tego bałaganu w przerwach od robienia za bankomat.
Najgorszą fuchą były jednak te wszystkie spotkania, które wydawały się nie mieć końca. W każdej minucie swojego dnia pracy był już spóźniony na jakieś spotkanie. Nawet jeśli większość z nich mogło być jakimś mailem bądź smsem. Ludzie po prostu uwielbiali gadać, a on w takich gadkach nigdy mocny nie był. To by tłumaczyło dlaczego musiał zaszyć się w Kanadzie. Miejscem, które dla kogoś, kto odniósł już swój sukces w Hollywood było końcem świata. Tutaj mieli dla niego pracę, tutaj jeszcze częściowo go doceniali, chociaż i to mogło się z dnia na dzień zmienić.
Pomimo wszystkich swoich narzekań, gdzieś tam w środku, nie przyznając się przed nikim, doceniał to, że nadal mógł być w to wszystko zaangażowany. Zostanie gwiazdą było jego dziecięcym marzeniem. Marzeniem, które osiągnął, spieprzył, ale jedno, którego nikt nie mógł mu odebrać. Już nie. Na zawsze zapisał się w historii kinematografii. Teraz... Teraz po prostu pomagał tworzyć coś nowego. Coś, w czym nie do końca był dobry ponieważ telewizja śniadaniowa i dziennikarska nie była czymś, co kiedykolwiek było w kręgu jego zainteresowań, a jednak stał się tutaj producentem. Miał nawet pod swoimi skrzydłami dziewczynę, która mogła być wschodzącą gwiazdą. Jeśli dobrze to rozegrają oczywiście.
Na razie rozgrywali to całkiem dobrze. Oglądalność stopniowo im wzrastała, a sama dziewczyna dobrze się prezentowała przed kamerami kiedy właśnie oglądał ją z reżyserki. Co by nie dał by jeszcze raz być w jej wieku, mieć jej predyspozycje. Już kilka razy próbował ją namówić by spróbowała swoich sił w aktorstwie, a nie dziennikarstwie, lecz na razie była dość oporna. On natomiast nie zamierzał się poddać. Nie tak łatwo.
- Dobra, mamy to. Przygotujcie prognozy na kolejne wejście. - pokierował planem wydając jeszcze kilka dodatkowych komend - Bronte, mogę Cię na chwilę prosić? - skinął na blondynkę zapraszając ją do pustej, na tę chwilę, reżyserki.
Mieli trochę czasu przed jej kolejną wejściówką, a wypadało przegadać co będzie następne. Po schodach wspiął się pierwszy trzymając dla niej drzwi jak na porządnego faceta przystało.
- I co myślimy o dzisiaj? Wszystko w porządku? Coś do poprawy? - oparł się o pulpit, gdzie przez przypadek wyłączył część oświetlenia na planie, czego oczywiście w pierwszej chwili nie zauważył dopóki nie usłyszał komunikatu w swojej słuchawce.
Uśmiechnął się do swojej towarzyszki rozbawiony odpychając się od pulpitu i włączając światła z powrotem. Stanął teraz nieco bliżej niej ponownie skupiając na niej całą swoją uwagę.
Bronte Rosenthal-Murray