Strona 1 z 2

Cat and mouse dance

: ndz lis 02, 2025 4:27 pm
autor: Max Shepherd
outfit

Praca w produkcji była dość upierdliwa, tyle mógł powiedzieć po kilku latach w tej branży. Zdecydowanie wolał być po tej drugiej stronie kamery. Martwić się tylko o to czy dobrze wyjdzie to ujęcie, ewentualnie czy dostanie dzisiaj przypadkowo po pysku dwa, trzy czy pięć razy. Cała reszta nie miała większego znaczenia. Ktoś go ubrał, ktoś zrobił makijaż, a ktoś inny wrzeszczał jeszcze na niego jak ma się wykrzywić kiedy dostaje w wątrobę. To ostatnie oczywiście od człowieka, który nigdy takiego ciosu nie przyjął, ale wiedział lepiej. Teraz? To on był facetem, do którego wszyscy przychodzą z problemami. Przede wszystkim tymi finansowymi. Potrzeba było pieniędzy na kostiumy, kamerzystów, nowy plan. Tu opóźnia się dostawa cateringu, tam spóźnił się dźwiękowiec. Każdego dnia zdarzało się kolejne gówno, a on chociaż częściowo był odpowiedzialny za sprzątanie tego bałaganu w przerwach od robienia za bankomat.
Najgorszą fuchą były jednak te wszystkie spotkania, które wydawały się nie mieć końca. W każdej minucie swojego dnia pracy był już spóźniony na jakieś spotkanie. Nawet jeśli większość z nich mogło być jakimś mailem bądź smsem. Ludzie po prostu uwielbiali gadać, a on w takich gadkach nigdy mocny nie był. To by tłumaczyło dlaczego musiał zaszyć się w Kanadzie. Miejscem, które dla kogoś, kto odniósł już swój sukces w Hollywood było końcem świata. Tutaj mieli dla niego pracę, tutaj jeszcze częściowo go doceniali, chociaż i to mogło się z dnia na dzień zmienić.
Pomimo wszystkich swoich narzekań, gdzieś tam w środku, nie przyznając się przed nikim, doceniał to, że nadal mógł być w to wszystko zaangażowany. Zostanie gwiazdą było jego dziecięcym marzeniem. Marzeniem, które osiągnął, spieprzył, ale jedno, którego nikt nie mógł mu odebrać. Już nie. Na zawsze zapisał się w historii kinematografii. Teraz... Teraz po prostu pomagał tworzyć coś nowego. Coś, w czym nie do końca był dobry ponieważ telewizja śniadaniowa i dziennikarska nie była czymś, co kiedykolwiek było w kręgu jego zainteresowań, a jednak stał się tutaj producentem. Miał nawet pod swoimi skrzydłami dziewczynę, która mogła być wschodzącą gwiazdą. Jeśli dobrze to rozegrają oczywiście.
Na razie rozgrywali to całkiem dobrze. Oglądalność stopniowo im wzrastała, a sama dziewczyna dobrze się prezentowała przed kamerami kiedy właśnie oglądał ją z reżyserki. Co by nie dał by jeszcze raz być w jej wieku, mieć jej predyspozycje. Już kilka razy próbował ją namówić by spróbowała swoich sił w aktorstwie, a nie dziennikarstwie, lecz na razie była dość oporna. On natomiast nie zamierzał się poddać. Nie tak łatwo.
- Dobra, mamy to. Przygotujcie prognozy na kolejne wejście. - pokierował planem wydając jeszcze kilka dodatkowych komend - Bronte, mogę Cię na chwilę prosić? - skinął na blondynkę zapraszając ją do pustej, na tę chwilę, reżyserki.
Mieli trochę czasu przed jej kolejną wejściówką, a wypadało przegadać co będzie następne. Po schodach wspiął się pierwszy trzymając dla niej drzwi jak na porządnego faceta przystało.
- I co myślimy o dzisiaj? Wszystko w porządku? Coś do poprawy? - oparł się o pulpit, gdzie przez przypadek wyłączył część oświetlenia na planie, czego oczywiście w pierwszej chwili nie zauważył dopóki nie usłyszał komunikatu w swojej słuchawce.
Uśmiechnął się do swojej towarzyszki rozbawiony odpychając się od pulpitu i włączając światła z powrotem. Stanął teraz nieco bliżej niej ponownie skupiając na niej całą swoją uwagę.

Bronte Rosenthal-Murray

Cat and mouse dance

: ndz lis 02, 2025 8:51 pm
autor: Bronte Rosenthal-Murray
Blask reflektorów oznaczał s u k c e s, prawda? Jeszcze kilka lat temu Bronte właśnie z tym go utożsamiała, a jednak obecnie nie była w stanie pozbyć się wrażenia, że w swojej pracy czuła się dziwnie niespełniona. Towarzyszyło jej poczucie frustracji, które wzmagało się za każdym razem, kiedy na tapet wjeżdżał kolejny, kompletnie pozbawiony sensu temat.
Gdy prezentowała pogodę, także nie czuła się najpewniej. Wiedziała, że wówczas nikt nie bazował na jej t a l e n c i e (bo też jaki talent trzeba mieć, by prezentować pogodę?), ale głównie na ładnej buzi i zgrabnym ciele, ponieważ to ono przyciągało przed ekran męskie spojrzenia. Szczególnie wtedy, kiedy produkcja po raz kolejny wciskała ją w jakiś zupełnie niepasujący do okoliczności strój, ale przecież to nie miało znaczenia.
Zgadzać miała się przede wszystkim wysoka oglądalność.
Miała nadzieję, że współpraca z Shepherdem w końcu coś zmieni. Kiedy to jemu przydzielono realizację tej części programu, dla którego kluczowa była ona, naprawdę łudziła się, że poczuje się w tym miejscu po prostu lepiej, a choć częściowo tak było, nadal nie mogła powiedzieć, że uwierzyła w siebie.
A przecież wiedziała, że mogła okazać się dobra.
To uczucie spotęgowane zostało głównie za sprawą ostatnich wydarzeń, które dotyczyły jej życia osobistego. To właśnie w nim Bronte miała okazję stać się dziennikarką z prawdziwego zdarzenia, dokopując się do informacji, które miały kogoś zdemaskować. Choć było to na swój sposób niepokojące, bo dotyczyło kogoś, kogo znała naprawdę, jednocześnie nie była w stanie pozbyć się tego przyjemnego dreszczyku emocji, który jej wówczas towarzyszył.
Podobało jej się to. Podobało jej się prowadzenie dochodzenia na własną rękę i stopniowe odkrywanie prawdy, która mogła tak wszystko zmienić. Nawet jeżeli miała okazać się przerażająca.
I to właśnie tym chciała się zajmować. Chciała stać się dziennikarką z prawdziwego zdarzenia, jednak w tym kierunku z jakiegoś powodu nie chciano jej popchnąć. Nikt ze stacji zdawał się nie dostrzegać tego, że nadawała się do czegoś więcej, niż zapowiadanie pogody w kolejnej obcisłej kiecce.
Kiedy Max poprosił ją na stronę, wzruszyła tylko lekko ramionami i bez słowa pomaszerowała za nim, w myślach przeklinając te cholerne schody. Naprawdę wpakowali ją dziś w coś, w czym ciężko było się poruszać. — Te bezsensowne żarty w trakcie prognozy… One naprawdę są konieczne? — zapytała, kiedy stworzył jej ku temu okazję. Nie patyczkowała się. Nie zamierzała udawać, że podobało jej się tutaj w s z y s t k o, choć gdyby zapytał o to ktoś z góry, prawdopodobnie nie zająknęłaby się ani słowem, ponieważ nie chciała, żeby w okamgnieniu zastąpili ją kimś innym, a przecież ładnych dziewcząt w tej branży było na pęczki.
Wypuściła głośniej powietrze i potarła dłonią własny kark. — Nie zrozum mnie źle… Robicie tu kawał dobrej roboty, ale czasami mam wrażenie, że staję przed kamerą i robię z siebie idiotkę. Taka praca, ale… — nie dokończyła, tylko wzruszyła lekko ramionami. Zaakceptowanie tego, że większość kraju mogło mieć ją za typową blondynkę z żartów trochę jej jednak uwłaczało.

Max Shepherd

Cat and mouse dance

: ndz lis 02, 2025 10:30 pm
autor: Max Shepherd
Przejście z części fabularnej przemysłu filmowo-telewizyjnego do tak zwanej śniadaniówki było dla niego ciężką przeprawą. To zupełnie nowy typ telewizji. Istnieje znaczna różnica już pomiędzy filmami, a serialami, a co dopiero taką codzienną, konsumowaną przez przeciętnego wyjadacza chleba. Z początku cholernie mu to uwłaczało. Z bycia gwiazdą do produkcji? Ciężko było to zaakceptować. Nawet jeśli w pewien sposób jest to naturalną koleją rzeczy tak dla niego wydawało się jeszcze za wcześnie, o wiele za wcześnie. Miał więcej do pokazania, więcej do zagrania. Wszystko jednak zaprzepaścił na własne życzenie. Jego dawne kontaktu wyschły, stał się niechcianą personą w Hollywood nawet jeśli nie zrobił niczego, czego nie zrobiła jakaś inna gwiazda. On po prostu trafił na czasy, gdzie wszystko jest cholernie rozdmuchiwane, a z pewnych rzeczy się po prostu nie wraca.
Jeśli to było swego czasu ciosem to przeprowadzka do Kanady? Prawdziwy i właściwie fatalny cios w wątrobę, który zakończył jego karierę oraz chęć dalszej walki. Poniekąd pogodził się ze swoim losem, nawet jeśli chwilę to zaczęło. Spoczął na swoich laurach i po prostu... Działał dalej. Nie z chęci, a raczej z nawyku. Nie znał niczego innego. Może poza pracą na ranczu, aczkolwiek do tego się jeszcze nie przymierzał, może za kilka lat. Więc od dłuższego czasu robił to co musiał, to co wypadało. Zajmował się produkcją, ogarnianiem planów telewizyjnych, rzeczami z dnia na dzień.
To wszystko nieco się zmieniło gdy stacja postanowiła przydzielić mu rozkładówkę śniadaniówek oraz pogody. Poniekąd to było dla niego nowe dno. Jeszcze przydzielili go do jakiegoś nowego programu mentoringowego narzuconego odgórnie na każdą osobę zaznajomioną z show biznesem. Tak oto trafił na Bronte, z którą początki były nieco wyboiste, lecz wyglądało na to, że znaleźli już wspólny język. Przynajmniej sądząc po tym jak swobodnie się przy nim czuła.
- Hej, nie patrz na mnie. Ja odpowiadam za to żeby to wszystko jakoś szło do przodu. - uniósł ręce w obronnym geście z rozbrajającym uśmiechem - Takie zażalenia to już do reżyserów i scenografów. Czy my w ogóle mamy tu scenografów..? - spojrzał na nią pytająco lekko przekręcając głowę, aczkolwiek to pytanie było z tych retorycznych.
Rozumiał jej frustrację, a przynajmniej tak mu się wydawało. Też nie zawsze był zadowolony z każdej swojej roli. W pewien sposób działali w tej samej gałęzi. Rozrywka. On musiał się nagimnastykować na ekranie, rzucić kilka śmiesznych linii i dostać po twarzy. Ona natomiast musiała się ładnie prezentować przed kamerami w tych bardziej, lub mniej obcisłych sukienkach. Oboje polegali na swoim ciele. Może byli sobie bliżsi niż mogli na początku myśleć.
- Taka praca. - przytaknął jej słowom wzruszając lekko ramionami - Opierdzielę tych od kostiumów, widziałem Cię w lepszych kolorach. I coś mniej ciasnego, prawda? - nawet nie próbując ze sobą walczyć jego wzrok przesunął się po jej świetnej sylwetce.
Kolor może rzeczywiście nie był jej, ale do jej figury pasowała idealnie. Może trochę zbyt ciasna w okolicy dekoltu, ale czy jakiś facet kiedykolwiek na to narzekał? On na pewno nie zamierzał. Starał się też nie wpatrywać się w te rejony zbyt długo. Upominając sam siebie wrócił wzrokiem do jej twarzy.
- Więc rozumiem, że uważasz, że jesteś gotowa na coś więcej? W końcu dasz mi się zaprosić na jakiś casting do serialu albo filmu? - uniósł pytająco i nieco wyzywająco brew bo to nie pierwszy raz kiedy o tym rozmawiali.

Bronte Rosenthal-Murray

Cat and mouse dance

: wt lis 04, 2025 7:07 pm
autor: Bronte Rosenthal-Murray
Moment, w którym otrzymała ten angaż, był dla niej niczym z b a w i e n i e.
Ucieszyła się niesamowicie, ponieważ to oznaczało, że miała przynajmniej to minimum talentu, który ktoś w niej zauważył. Zaistniała w dość nietypowy sposób, ale to nie miało większego znaczenia, ponieważ teraz postrzegano ją głównie jako prezenterkę telewizyjną, choć pechowo jako tą, która w porannej telewizji rozmawiała z ludźmi na tak błahe tematy, jak to, jakie zdrowe przekąski należało wkładać teraz dzieciom do lunchboxa.
Czuła pewien niedosyt. Im więcej czasu mijało i im głupsze kwestie poruszała, tym mocniej czuła się niespełniona. Była jednak rozerwana przez to, iż podświadomie czuła, że powinna być stacji wdzięczna za szansę, którą od nich otrzymała, a na którą sporo osób nie może nawet liczyć.
Nie grymasiła więc nigdy otwarcie. Nie pozwoliła sobie na to, aby odbierano ją jako rozwydrzoną gwiazdeczkę, bo… wcale nią nie była. Nie tylko dlatego, że nie była rozwydrzona, ale przede wszystkim przez to, że żadna z niej g w i a z d a.
Jedyne, co robiła, to zapowiadała pogodę.
Wiedziała, że nie mogła mieć do niego pretensji. Za scenariusz odpowiadał ktoś inny - ktoś, kto w nosie miał jej uwagi, a za każdą kolejną najpewniej tylko dokładałby jej głupich kwestii, aby na ekranie wyszła na jeszcze większą idiotkę. Takiego losu wolała sobie nie zgotować, dlatego mimo wszystko z własnymi sugestiami była dość ostrożna.
Jeszcze pewien czas temu nie wiedziała też, czy aby na pewno mogła kierować je do niego. Teraz wydawało jej się, że mogła liczyć na jego wsparcie.
Koniuszkiem języka zwilżyła dolną wargę, a później zrobiła jedną z tych min, które miały sugerować, że nie do końca wierzyła w powodzenie tego planu. — Bylebyś w ten sposób nie sprawił, że będę zmuszona wychodzić tam w bieliźnie. Powiedziałabym, że wtedy rzuciłabym pracę, ale z czegoś jednak muszę zapłacić rachunki — zażartowała, jednak w tym żarcie mogło kryć się o wiele więcej prawdy, niż sama by tego chciała.
To jednak nie tak, że była b i e d n a. Nie brakowało jej pieniędzy, co było skutkiem rozwodu, w trakcie którego nieźle się obłowiła. Nie planowała tego, ale jej adwokat okazał się nieugięty. Dzięki temu mieszkanie w niezłej dzielnicy miała obecnie na własność.
Pokręciła lekko głową. Nie był to pierwszy raz, kiedy sugerował jej, że powinna się przebranżowić, ale to nie było dla niej. — Żadna ze mnie Meryl Streep, Max. Zresztą, to też nie tak, że kiedykolwiek ciągnęło mnie przed ekran. Lubię pracę w telewizji, ale głównie dlatego, że chodzi o dziennikarstwo. Albo przynajmniej tę jego namiastkę, którą tutaj mam — wzniosła spojrzenie ku niebu, bo jednak nie sposób powiedzieć, żeby naprawdę się w tym realizowała.
Myśl o tym sprawiła, że zastanowiła ją jeszcze jedna kwestia, dlatego na krótko po tym, jak zmarszczyła nos i omiotła mężczyznę spojrzeniem, postanowiła odezwać się jeszcze raz. — Czemu ty do tego nie wrócisz? — zapytała. Nawet jeżeli nie mógł liczyć na świetlaną hollywoodzką przyszłość, to jednak mógłby jeszcze realizować się tu.
Gdyby się postarał, na pewno dostałby jakiś angaż.

Max Shepherd

Cat and mouse dance

: śr lis 05, 2025 12:57 am
autor: Max Shepherd
Ten cały pomysł pewnego mentoringu... Max nie czuł tego od samego początku. Był raczej przyzwyczajony by to wokół niego skakano, ogarniano i przejmowano się jego dobrobytem. Kiedy znalazł się po drugiej stronie... Jeśli miał być całkowicie szczery uważał się za kiepskiego mentora. Tym bardziej jeśli chodziło o sprawy telewizyjne, a nie filmowe. Nie miał tutaj ani zbyt dużego doświadczenia, tym bardziej po stronie Kanadyjskiej, ani tym bardziej znajomości, co jego zdaniem było jeszcze ważniejsze. Tak, częściowo liczono się z jego zdaniem, jednak wszystkie wyższe szychy zawsze dawały mu odczuć, że jest tutaj tak naprawdę tylko czymś w rodzaju gościa. Nigdy nie będzie do końca jednym z nich. Dlatego on sam również uważał, że nie jest w stanie zrobić za dużo dla nowej twarzy w ich biznesie.
Bardzo ładnej twarzy, warto dodać. Z początku olewał nieco ich relację, myśląc, że ten cały pomysł rozejdzie się po prostu po kościach. Tak się nie stało, a im dłużej się jej przyglądał tym bardziej przekonywał się do tego, że może mieć potencjał. Nie ma co ukrywać, że ta branża opiera się w dużej mierze na wyglądzie. Atrakcyjni ludzie mają po prostu prościej. Tej atrakcyjności zdecydowanie jej nie brakowało, co tak chętnie wykorzystywali reżyserzy oraz osoby odpowiedzialne za garderobę. Po pewnym czasie wyrobił już sobie o niej opinię i na pewno nie była to po prostu pusta i ładniutka blondynka. Nie wiedział, czy nadawałaby się do porządnego dziennikarstwa, ale gdyby to od niego zależało dałby jej szansę.
- Myślę, że męska część widowni na pewno by na to nie narzekała. - uśmiechnął się do niej nieco zadziornie i tak, był tylko facetem więc przez chwilę faktycznie wyobraził ją sobie w samej bieliźnie, a jego spojrzenie nabrało nieco bardziej drapieżnego wyrazu.
Poczuł chyba nawet coś na wzór... zazdrości? Nie, to na pewno nie to. Przecież o co miałby być zazdrosny? To głupie. Szybko skarcił się w myślach przybierając już bardziej neutralny wyraz twarzy.
- Nie martw się, będę na tyle dyplomatyczny na ile potrafię. Nie pozwolę im wystawić cię w bieliźnie. Nawet załatwię tak byś w lato nie musiała pokazywać się w bikini. - puścił jej oczko z żartobliwym uśmiechem bo tak, słyszał już takie plany względem jej osoby i dawał na to swoje producenckie veto.
Na szczęście tyle mógł zrobić w tej kwestii. Miał coś do powiedzenia. Czasami więcej niż jego podopieczna mogła sądzić. Tak długo jak trzymał kasę, tak długo miał wiele decyzji do podjęcia. Wszyscy dyrektorzy na pewno nie narzekają na napływ zagranicznego kapitału z jego strony.
- Od razu Meryl... Mogliśmy zrobić z Ciebie Angelinę. - posłał jej nieco zrezygnowany uśmiech znów słysząc odmowę, ale rozumiał jej powody więc pozostało mu jedynie przytaknąć.
Nie rozumiał pociągu do dziennikarstwa, jednak rozumiał, że ktoś może takie mieć. Może nawet zamierzał jej w tym nieco pomóc, ale nie widział jeszcze niczego, co pozwoliłoby mu twierdzić, że się do tego nadaje. Nie mówił, że tak nie jest, po prostu... Nie miał na to jeszcze twardych dowodów. Niemniej każdy zasługiwał na taką szansę.
- Ja? Bronte... - parsknął śmiechem kręcąc głową - Wiesz ile mam lat..? - spojrzał na nią za chwilę kontynuując - Nie, lepiej mi nie mów. Chyba nie jestem na to gotowy. - westchnął cicho podchodząc nieco bliżej i sadzając swoje cztery litery na krześle obok niej.
- Więc tak... Pierwszym powodem jest wiek, to już nie na moje lata to kino akcji. To wiążę się również ze wszystkimi kontuzjami, których doznałem podczas kręcenia. To ten najważniejszy powód. - odchylił głowę do tyłu spoglądając na nią z dołu - Drugim jest to, że spaliłem sobie trochę mostów w Hollywood. Nie zawsze byłem tym potulnym Maxem, którego znasz teraz. - uśmiechnął się do niej rozbrajająco - A ostatni jest taki, że nie mam już chyba do tego serca. Chętnie pomogę z twoją karierą, ale moja po tamtej stronie obiektywu już się skończyła. - wydawał się mówić szczerze.
W jego oczach nie było żadnego żalu, przynajmniej takiego, który mogłaby dostrzec. W tym momencie zdawał się całkiem... dojrzały jak na to jak zachowywał się na co dzień.
- A Ty Bronte? Dlaczego dziennikarstwo? - uniósł pytająco brew spoglądając w jej tęczówki z żywym zainteresowaniem.

Bronte Rosenthal-Murray

Cat and mouse dance

: pt lis 07, 2025 6:27 pm
autor: Bronte Rosenthal-Murray
Gdyby stała trochę bliżej niego, w tym momencie szturchnęłaby go w ramię. Wiedziała, że wyłącznie sobie żartował, dlatego nie zamierzała dąsać się na niego, choć jej problem był jak najbardziej prawdziwy. Naprawdę nie czuła się dobrze z tym, jak umniejszano jej tym, w jaki sposób próbowano ją sprzedać. Była jednak o tyle skołowana, iż bała się cokolwiek powiedzieć, ponieważ nie chciała, żeby to obróciło się przeciwko niej.
Naprawdę nie chciała stracić tej pracy.
I może też w pojedynczych przypadkach chciała, żeby patrzono na nią w ten sposób? Bycie pożądaną potrafiło przecież całkiem przyjemnie połechtać damskie ego, co uderzyło w nią, kiedy dostrzegła jego spojrzenie. Jego zaś nadal nie potrafiła zdefiniować. Nie miała pojęcia, czy rzeczywiście kryło się za nim to, co sama zdawała się tam dostrzegać, ponieważ Max nigdy nie zachował się względem niej n i e p r o f e s j o n a l n i e. Nie zrobił nic, czym mógłby dać jej do zrozumienia, że widział ją nie tylko, jako koleżankę z pracy.
Albo, co gorsze, swoją podopieczną.
Nawet nie zaczynaj — jęknęła, kiedy wspomniał o wakacyjnej ramówce. — Myślałam, że jesteśmy poważną telewizją. Czemu czasami wygląda to tak, jakby bliżej nam było do programów rozrywkowych? — wypuściła głośniej powietrze. Kiedy zaczynała tę pracę, wyglądało to nieco inaczej, dlatego ostatnio frustracja tak bardzo w niej wzbierała. Miała wrażenie, że sporo się zmieniło, ale żadna z tych zmian nie była zmianą na lepsze.
Może poza jego osobą. Pomimo początkowych wybojów, jakimi usłana była ich wspólna droga, Bronte ostatecznie doszła do wniosku, że Shepherd był jedną z lepszych rzeczy, jakie mogły jej się tu przytrafić. W przeciwieństwie do innych, on zdawał się całkiem dobrze ją rozumieć, nawet jeżeli cały czas próbował zmotywować ją do tego, by dała szansę innej ścieżce. Na tę jednak nigdy nie zamierzała wkroczyć.
Spalenie mostów brzmi jak dość poważny powód — stwierdziła, po czym zdecydowała się wykorzystać stojącą za nią szafkę do tego, aby na niej przysiąść. Oparła dłonie na blacie, a później wsunęła się na nią pośladkami. — Ale myślę, że z wiekiem trochę przesadzasz. Popatrz na Toma Cruise’a. Gość jest po sześćdziesiątce, a nadal działa cuda — posłała mu wymowne spojrzenie. W ich branży nie było takiego pojęcia, jak za stary. — Gronem fanek też nie powinieneś się przejmować. Wszyscy wiedzą, że faceci są jak wino — a on wcale nie był pod tym względem wyjątkiem. Prezentował się nienagannie i nie musiał majaczyć w telewizji, aby ustawiał się do niego wianuszek kobiet.
Inna kwestia, że Bronte wcale nie postrzegała go jako s t a r e g o. Owszem, był starszy od niej, ale znajdował się dokładnie w tym punkcie, w którym dla wielu osób życie jeszcze kwitło. Nie powinien z tego rezygnować.
Podobnie, jak ona wciąż nie chciała zrezygnować ze swoich marzeń.
Nim powiedziała coś więcej, wypuściła głośniej powietrze. — To zabrzmi cholernie głupio, ale jak byłam młodsza, lubiłam pisać o swoim życiu — zaczęła, po czym lekko zmarszczyła nos. — Ale to już nawet nie o to chodzi. Chodzi o ten dreszcz ekscytacji, kiedy odkrywa się coś, o czym reszta świata nie ma jeszcze pojęcia. O to uczucie, kiedy jest się tą osobą, która może zakomunikować to reszcie… To daje pewne poczucie władzy. I to całkiem przyjemne — wyjaśniła, po czym nieznacznie wzruszyła ramionami.
W tym momencie odsłaniała się przed nim bardziej, niż przed kimkolwiek innym, ale z jakiegoś powodu nie myślała, że był to kiepski pomysł.

Max Shepherd

Cat and mouse dance

: pt lis 07, 2025 11:31 pm
autor: Max Shepherd
Jeśli ktoś mógł zrozumieć uprzedmiotowienie w telewizji to właśnie Max. W męskich przypadkach oczywiście nie kładziono na to aż takiego nacisku, lecz też nie dało się tego uniknąć. On również doświadczył dziesiątek scen, gdzie nagle zabrakło na nim koszulki, koszuli czy marynarki i naprawdę nie wprowadzało to nic do fabuły filmu poza właśnie odrobiną golizny, która swego czasu rzeczywiście mogła zachwycać płeć przeciwną. Nawet w produkcjach, które były nastawione na akcje. Tam grono damskich odbiorców jest znacznie mniejsze, aczkolwiek nadal wystarczające by wprowadzić takie elementy. Nie szkodzi też to, że faceci tak naprawdę też lubią popatrzeć. Większość pójdzie na taki film, zobaczy faceta w formie i stwierdzi, że też by chciało. Więc było to dla obu płci. Bronte oczywiście zmagała się z gorszym elementem, bo jest kobietą, ale Max twierdził, że trzeba podejść do tego zdroworozsądkowo. Więc mogli sobie razem ponarzekać, lecz oboje wiedzieli, że to po prostu jest potrzebne. On na szczęście był po jej stronie więc był w stanie od czasu do czasu ostudzić zapały osób siedzących w garderobach by naprawdę nie robić z niej po prostu ładnej laleczki.
Temu, że jest ładna nikt nie zamierzał zaprzeczać. Zdecydowanie nie Shepherd. Starał się tego nie okazywać ze względu na dzielącą ich różnicę wieku oraz, przede wszystkim, swoje profesjonalne podejście, ale zdecydowanie było na czym zawiesić oko. Gdyby był nieco młodszy i bardziej narwany... Tak, Hollywoodzki Max na pewno wykonałby jakiś krok w jej stronę. Jednak te czasy starał się mieć już za sobą. Zachowywać się w miarę odpowiedzialnie, jak na siebie. Dlatego nawet jeśli go kusiło, starał się trzymać swoje żądze na wodzy. Z lepszym bądź gorszym skutkiem. Dzisiaj na razie miał ten lepszy dzień. Chociaż w tej sukience wyglądała dość apetycznie. Gdyby miała jeszcze inny kolor...
- Naprawdę mam odpowiadać na to pytanie? - spojrzał na nią z lekko zadziornym, ale przede wszystkim rozbawionym uśmiechem - Chyba nie muszę tłumaczyć tego, jak działa świat, wokół czego się kręci i co się sprzedaje. - wywrócił teatralnie oczami za chwilę jeszcze szerzej i dość złośliwie się do niej uśmiechając.
Nie udało się go całkowicie utemperować. Jego temperament pozostał. Podobnie jak poczucie humoru, które można lubić albo nie. Z Bronte wydawało mu się, że znają się już na tyle dobrze, że nie musiał traktować jej jak jajka i obchodzić się z przesadną delikatnością. Jeśli chce odnaleźć się w telewizji, będzie musiała mieć grubą skórę, a tak właśnie będą ją powoli trenować. Musi poradzić sobie z jego żartami żeby przeżyć naprawdę kąśliwe komentarze i nie mrugnąć okiem.
- Nie udawajmy, że mnie nie prześwietliłaś Bronte. - spojrzał na nią wymownie bo w co, jak w co ale to by nie uwierzył - Oj Tom to akurat ewenement. Nawet z moim nadmuchanym ego nigdy nie sądziłem, że byłbym w stanie kontynuować tak długo jak on. Serio, on i ja byliśmy jednymi z niewielu aktorów, którzy rzeczywiście wykonywali swoje sceny akcji. - mówił to ze szczerym podziwem.
Chyba nawet nazwałby tego aktora swoim idolem. Poznał go nawet na jakiejś imprezie. Był raz w jego domu, ale nigdy nie nawiązali głębszej więzi. Niemniej tak, należało facetowi bić pokłony za to co nadal robi dla filmów akcji.
- Oh? - uniósł delikatnie brew obracając się na krześle żeby spojrzeć jej w oczy z przebiegłym uśmiechem - To jak jest ze mną? Lubisz ten rocznik? - oparł brodę nie spuszczając z niej swojego, nieco cieplejszego niż na co dzień, spojrzenia.
Max oparł brodę na pięści lekko przechylając głowę gdy dzieliła się z nim swoimi przemyśleniami oraz planami na przyszłość. Pierwsza część brzmiała dość banalnie i pewnie będzie się z nią o to jeszcze drażnić, ale druga... Miała sens. Nawet jeśli nie mógł powiedzieć tego, że wszystko rozumie, wystarczyły mu emocje, które towarzyszyły jej, kiedy to mówiła. Wiedział, że mówi szczerze i to sprawiało, że był po jej stronie.
- Wiesz, jest wiele innych, prostszych sposobów żeby poczuć się u władzy. - nie byłby sobą gdyby chociaż trochę się z nią nie podrażnił z tym swoim zawadiackim uśmiechem - Teraz lepiej rozumiem dlaczego chcesz przejść do reportażu. Jakaś ckliwa historia o tym jak marzyłaś o tym od dzieciństwa by mnie nie przekonała, ale pogódki samolubne... Te doskonale rozumiem. - oparł się wygodniej na krześle uśmiechając się nieco arogancko.
- Zatem... Znajdź historię, która mnie zainteresuje. Kompletny reportaż. Jeśli mnie zainteresujesz, a to nie będzie takie proste. - zaznaczył za chwilę kontynuując - Postaram się załatwić Ci wywiad w innym programie. Co Ty na to? - uniósł pytająco brew wbijając w nią zaciekawione spojrzenie.

Bronte Rosenthal-Murray

Cat and mouse dance

: sob lis 08, 2025 8:44 am
autor: Bronte Rosenthal-Murray
Ludzie zwykle wychodzą z założenia, że atrakcyjne osoby mają w życiu ł a t w i e j. Pod pewnymi względami być może rzeczywiście tak było, jednak wszystko zależy od tego, w jaki sposób da się to odnieść do cudzych ambicji. Bronte bowiem nigdy nie należała do grona tych, którzy skłonni byliby wybić się wszelkim kosztem, czyli za pomocą własnej twarzy, ciała, a niekiedy nawet łóżka. Wiedziała jednak, jak wygląda telewizja i jak często w ostatnim czasie wypływały oskarżenia wobec osób znaczących, ponieważ ktoś, kto wcześniej chciał zaistnieć, uległ niewybrednym namowom.
Był to także jeden z powodów, dla których nie rozważała aktorstwa.
Nie znaczy to jednak, że pomimo własnej ostrożności udało jej się dostać do telewizji wyłącznie za sprawą t a l e n t u. Miała wrażenie, że tego nigdy w pełni nie pokazała, ponieważ w jej przypadku wiele zrobiło nazwisko jej byłego męża. Choć ich związek był czymś intensywnym i przelotnym, a zakończył się hucznym rozwodem, pociągnął za sobą pewne korzyści. Fakt, że mogła realizować się zawodowo, był jedną z nich.
Pokręciła lekko głową. To pytanie nie potrzebowało odpowiedzi nie tylko dlatego, że przekonała się o tym na własnej skórze. Ostatecznie przecież sama również była tylko człowiekiem, a choć wydawać by się mogło, że pracując w telewizji w wolnym czasie powinna szukać od niej ucieczki, nic bardziej mylnego. Uwielbiała te wieczory, kiedy mogła zaszyć się w domu z lampką czerwonego wina i smętną komedią romantyczną. I tak, uwielbiała przystojnych bohaterów. Czy to czyniło z niej hipokrytkę?
Wzruszyła lekko ramieniem. Dzieliła się z nim wyłącznie własnymi przemyśleniami, ale prawda jest taka, że w ogóle nie znała się na kinie akcji. Nie pozostawało jej więc nic, jak uwierzyć mu na słowo. — I tak nie sprawiasz wrażenia, jakbyś był w koszmarnej formie — stwierdziła luźno. Domyślała się jednak, że to, co ona sama postrzegała jako f o r m ę, nijak miało się do tego, czego potrzebował wprawny kaskader. To zaś obudziło w niej myśl, że musiała w końcu obejrzeć któryś z jego filmów, aby przekonać się o tym, co kiedyś był w stanie zrobić.
Od tej myśli odciągnęło ją dopiero jego późniejsze pytanie. Zbiło ją z pantałyku i sprawiło, że na krótką chwilę przygryzła policzek od środka. — Nigdy nie próbowałam, ale mogłabym — przyznała, omiatając spojrzeniem jego sylwetkę.
Nigdy nie uważała, że różnica wieku była czymś karygodnym. Nie w takim przypadku, jak pomiędzy ich dwójką. Oboje byli przecież osobami dorosłymi, a choć wydawać by się mogło, że miał nad nią pewną władzę ze względu na swoje stanowisko, spoglądając na to, jak układały się ich relacje, wydawało się to kompletnie pozbawione znaczenia.
Zresztą, rozmawiali ze sobą czysto h i p o t e t y c z n i e, prawda?
Ale nie każdy sposób jest dla każdego — zwróciła na to jego uwagę. Poczucie pewności siebie i siły ludzie czerpali z różnych źródeł, a znalezienie takiego, który odpowiadał nam samym wydawało się połową sukcesu. Bronte za coś takiego postrzegała właśnie dziennikarstwo, dlatego miała nadzieję, że kiedyś będzie miała okazję naprawdę się w nim realizować. — Chcesz, żebym go przygotowała? — zapytała, marszcząc przy tym brwi. Nie brzmiało to jak coś, co było niemożliwe, choć na pewno miało kosztować ją sporo pracy. Dokładnie takiej, jaką kiedyś chciała się zajmować. — W porządku — przytaknęła. Oczywistym jest, że nie zamierzała tak łatwo się poddać.
Zacisnęła zęby na dolnej wardze, po czym raz jeszcze omiotła go spojrzeniem. — Naprawdę jest taki niski? Tom — doprecyzowała, na wypadek gdyby nie od razu połączył kropki w kwestii tego, do którego tematu piła. — Nigdy jakoś szczególnie go nie lubiłam — była natomiast wielką fanką Paula Walkera. Nadal pamiętała, jak wiele łez wylała jako młoda dziewczyna po tym, jak potoczyła się jego historia.

Max Shepherd

Cat and mouse dance

: ndz lis 09, 2025 12:22 pm
autor: Max Shepherd
Każda gałąź telewizji miała swoje mroczniejsze strony. Czy to branża filmowa czy ta bardziej po stronie reporterskiej. Bronte mogła tego nie wiedzieć, ale w pewien sposób dobrze trafiła pod swoje ambicje. Była żona Maxa zajmowała się właśnie reportażem. Zaczynała swoją karierę w normalnej, lokalnej gazecie, aż wybiła się do telewizji, a krótko przed tym zanim się rozstali zajęła się również produkcją własnych programów. Więc czy tego chciał, czy nie, liznął trochę tych tematów pomiędzy swoimi przebłyskami świadomości. W dalszym rozrachunku może się to przydać im obojgu. Na razie jednak starał się nie wracać do zamierzchłych czasów. Nie wszystkie wspomnienia były całkowicie szczęśliwe. Wiele z nich pewnie jeszcze nie przerobił. Ba, wiedział, że nie do końca przerobił, więc nie dzielił się tymi wszystkimi faktami tak otwarcie. Aczkolwiek nie była to też jakaś wielka tajemnica. Trzeba było go po prostu trochę pogooglować.
- Koszmarnej może nie... Znam kilku kolegów po fachu, którzy o wiele wcześniej musieli skończyć karierę, mieli za mało szczęścia. - wzruszył jedynie ramionami bo taka była kolej rzeczy. - Ale tak, jestem w nie najgorszej formie Bronte. - puścił jej oczko z nieco, nieco filuternym uśmiechem na ustach.
Każdy, kto brał się za kaskaderkę wiedział, że w każdym momencie mogą mieć wypadek na planie, który nie tylko przekreśli ich karierę, ale czasami też dalsze życie. Ich emerytura wyglądała bardzo różnie od tych osób, dla których dublowali. Nie zarabiali nawet w małym procencie takich pieniędzy jak niektóre z tych gwiazd. Ich jedyną nagrodą było po prostu zazwyczaj nazwisko w napisach końcowych i może... Tylko może zostaną w pamięci osób, z którymi pracowali. Max miał to szczęście, że w końcu przeszedł do tych napisów na początku filmu jako jedno z wielkich nazwisk, lecz wielu z jego znajomych nigdy nie doświadczyło tego przywileju. Więc tak, może nie był teraz w złej formie, ale miał o wiele lepsze epizody w swoim życiu.
- Oczywiście, że byś mogła. Pytanie, czy chcesz. - spojrzał jej w oczy szukając tam odpowiedzi zanim usłyszy ją jeszcze z jej ust.
Czy wysyłał jej czasami mieszane sygnały? Może i tak. Nie było sensu udawać, że nie widzi wszystkich jej zalet. Również tych fizycznych. Oboje byli dorośli, mogli się sobie podobać. Nie trzeba grać w żadne gierki tylko dlatego, że tak wypada. Bo praca czy jakieś inne powody. Więc tak, Bronte mu się podobała. Czy chciałby coś z tym zrobić? Na to pytanie sobie jeszcze nie odpowiedział, ale odrobina flirtu, przynajmniej w jego życiu, jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Nawet jeśli ze sobą pracowali. Blondynka jest bardzo atrakcyjna i nie zaszkodzi jeśli on jej o tym werbalnie przypomni. Bądź też mniej werbalnie...
- Wiem, że pewnie nie muszę tego mówić, ale uprzedzam, że wszystko musi być opracowane razem z faktami i źródłami. - przypomniał jedynie, że pomimo swojego codziennego charakteru był dość wymagającym producentem.
Nie pozwalał sobie na zbyt wiele niedociągnięć. Nie tutaj. Nauczył się na swoich błędach w Hollywood. Nawet jeśli nie mógł powiedzieć by jakoś szczególnie zależało mu już na karierze, tak po prostu nie lubił robić rzeczy na pół gwizdka. To nie było w jego charakterze. Zatem od niej też będzie wymagać bardzo wiele. Jeśli ma być jej mentorem musi ją odpowiednio do tego wszystkiego przygotować. A konstruktywna krytyka była w repertuarze jego działań.
- Hmm? - tak, musiała połączyć dla niego kropki - Ah, tak. Naprawdę jest niski. Chyba kilka centymetrów wyższy od Ciebie. W szpilkach byś go przerosła. - zaśmiał się cicho wyobrażając sobie takie spotkanie - Tak, wiem, ma dziwne poglądy, ale z tego co słyszałem nadrabia serduchem. Słyszałem od kilku znajomych jak dobrze wyłapuje drobne, prywatne szczegóły żeby później robić ludziom niespodziewane prezenty. Każdy ma pewnie o nim inną historię, jak o każdym. - cmoknął tylko wiedząc, że na jego temat też pewnie jest wiele różnych historii.
Zależnie od tego, kogo by spytała, dostałaby zupełnie inną wersję jego osoby. Dlatego najlepiej przekonać się na własnej skórze.
- A tutaj? Masz jakiegoś swojego idola, albo idolkę, którego nie udało się jeszcze poznać? - pytał oczywiście, dla kolegi. Nie to żeby chciał kiedyś w przyszłości zrobić może dla niej coś miłego.

Bronte Rosenthal-Murray

Cat and mouse dance

: ndz lis 09, 2025 4:26 pm
autor: Bronte Rosenthal-Murray
Nie do końca rozumiała to, co popchnęło go do zabrania się za tak niebezpieczną robotę, jednak nie zamierzała go o to pytać. Domyślała się bowiem, że podobnie jak ona, on także posiadał swoje powody. Może dla niego to właśnie kaskaderka była tym, co dawało mu poczucie władzy. Musiała stanowić coś, co rzeczywiście go do siebie ciągnęło i to było w pełni w porządku. Każdy miał prawo realizować się tak, jak tego pragnął.
Uniosła obie brwi ku górze, uważnie lustrując go spojrzeniem. Czy c h c i a ł a? Bywały chwile, kiedy mogłaby przysiąc, że atmosfera między ich dwójką gęstniała. Miała zresztą wrażenie, że właśnie to działo się teraz, jednak Bronte nigdy nie zdecydowała się wykonać w jego kierunku żadnego kroku. Pomimo typowej dla niej pewności siebie, teraz blokowała ją seria obaw związanych z tym, że chodziło przecież o jej pracę.
Jeśli chciała zachowywać się profesjonalnie, powinna wystrzegać się nawet takich rozmów.
Dlaczego rozmawiamy tylko o mnie? — zgrabnie odbiła piłeczkę, nie zamierzając podawać mu wszystkiego na tacy. Mogli niekiedy ocierać się o flirt, ale mimo to Bronte nie była skłonna wypowiedzieć swoich myśli na głos. Nie w obliczu tego, jak ciężko było jej go rozgryźć. Wciąż nie wiedziała, czego chciał od niej on.
Czy mówił poważnie, czy wyłącznie się z nią droczył?
Masz mnie za laika? — zapytała przekornie i w ten sam sposób spojrzała na niego, kiedy zdecydował się na to p r z y p o m n i e n i e. Choć na co dzień nie zajmowała się kolekcjonowaniem informacji, nie znaczy to wcale, że nie miała pojęcia, jak działa reportaż. Wiedziała jak powinna się przygotować, co jednak nie znaczy, że już za kilka dni miała przyjść do niego z opracowanym planem. Nie, najpierw musiała znaleźć coś, czym rzeczywiście byłaby w stanie go zainteresować. Jeśli nie chciała zawieść, przygotowaniom musiała przeznaczyć nieco więcej uwagi.
W międzyczasie mogła natomiast pozwolić sobie na przyjemne rozpraszacze. To zaś stanowiły p l o t k i, po które sięgnęła teraz z jego ust. Przysłuchując się temu, wykrzywiła usta w łagodnym uśmiechu. Ona na co dzień też spotykała się ze znanymi osobistościami, ale przecież Kanada nijak miała się do Hollywood, a wywiady w śniadaniówce nie umywały się do tego, jak wyglądała praca na planie filmu czy serialu. To wydawało jej się całkiem fascynujące.
Poznałeś jeszcze kogoś interesującego? — zapytała, podczas gdy jedna z jej brwi powędrowała ku górze. Pytała o to nie tylko dlatego, że mogła uchodzić za ciekawską. Interesowało ją również to, czego doświadczył on. Bo tak, na swój sposób rzeczywiście był fascynujący.
Czy kogoś jeszcze postrzegała w ten sposób? Gdy w przestrzeni zawisło to pytanie, Bronte wypuściła głośniej powietrze, a potem lekko zmarszczyła nos. — Jeśli ci powiem, musisz obiecać, że nie będziesz się ze mnie nabijał — odparła z pełną powagą, a dla podkreślenia wagi swoich słów wyciągnęła w jego stronę dłoń z wyprostowanym małym palcem.
Tak, zamierzała zmusić go do tego, aby złożył tę obietnicę w najbardziej infantylny sposób. Tylko tak skłonna byłaby uwierzyć, że mówił poważnie.

Max Shepherd