Strona 1 z 3

— Por amor.

: czw lis 13, 2025 5:59 pm
autor: Alvaro Salvatierra
Palermo, patrząc na Kocura, miał bardzo mieszane uczucia co do tego, co chciałby zrobić. Z jednej strony miał ochotę go uderzyć, z drugiej zaśmiać się, tak jak kiedyś, jak dawniej, gdy wszystko było łatwiejsze. Z trzeciej strony - chciałby pocałować te jego wargi, wykrzywione w tym chytrym, demonicznym uśmiechu. Musnąć je językiem, rozchylić, jęknąć cicho, pociągnąć go za rękę do sypialni. Nie zrobił żadnej z tych rzeczy.
Stał jak zahipnotyzowany, zawieszony między gniewem a tęsknotą, między wspomnieniem śmiechu a pragnieniem, które paliło go pod skórą. Trzy sprzeczne instynkty biły się w nim, a on wybierał bezczynność. Nie dlatego, że nie chciał zrobić żadnej z tych rzeczy, ale dlatego, że bał się, że jedno drgnięcie rozwali kruchy porządek, jaki jeszcze im został.
W milczeniu zgodził się więc na to, że powinni już ruszyć na spacer. Zaoferował mu swoje ramię, żeby przyjaciel mógł się na nim wesprzeć. Santiago jest w końcu osłabiony, nigdzie jeszcze nie chodzili na tak długie dystanse. Palermo chce o niego dbać, chce przy nim być. Nie wyobrażał sobie, żeby mógł pozwolić, by Santiago coś się stało. Za bardzo go kochał. Przecież oddałby za niego wszystko; umarłby dla niego, jeśli trzeba. Jeśli tylko Santiago by tego chciał. W jego spojrzeniu widać było coś między pokutą a czułością, jakby miłość była jednocześnie zbawieniem i karą, której nie potrafił już od siebie oddzielić. To właśnie w takich chwilach najłatwiej uwierzyć, że lojalność może być formą modlitwy, a troska – ostatnim bastionem nadziei, że człowiek nie rozpadnie się całkiem, dopóki ma kogo trzymać.
Problem pojawiał się wtedy, gdy lojalność, tak jak w przypadku Palermo, graniczyła z rosnącą obsesją. Nie był w stanie ułożyć sobie życia. Nie potrafił logicznie myśleć, gdy go zabrakło. Koncertowo spieprzył wszystkie związki, w których był kiedykolwiek, jakby sam celowo chciał odebrać sobie możliwość szczęścia. Jakby szczęście mogło istnieć tylko i wyłącznie w jego ramionach.
To już nie była lojalność — to klątwa, którą sam sobie założył na serce. Palermo żył jak człowiek, który zgubił kompas, a teraz uparcie krąży wokół tej samej gwiazdy, chociaż dawno już spłonęła. Obsesja to miłość, która nie ma gdzie odpocząć, więc drapie od środka tak mocno, aż zostają tylko blizny i echo dawnych dotyków. A on nie niszczył związków przypadkiem. On je po prostu testował — każdy pocałunek, każde słowo, każde spojrzenie - sprawdzał, czy ktoś inny potrafi kochać tak samo. Oczywiście, że nie potrafi. I może właśnie w tym tkwi tragedia: Palermo nie chce zapomnieć. On chce cierpieć dokładnie tak: po swojemu.
Ale cierpienie wcale go nie umacniało. Cierpienie sprawiało, że stawał się coraz bardziej zniszczony, coraz bardziej wyzuty z uczuć, coraz bardziej kruchy. Zupełnie jakby rozpoczął się w nim jakiś proces autodestrukcji, którego nie mógł albo nie chciał powstrzymać. Proces, który w jego przypadku był po prostu nieunikniony.
Tak, to już nie była melancholia, tylko powolne rozpadanie się człowieka od środka. Palermo gasł, choć nadal potrafił się uśmiechać — jakby grał samego siebie w roli, której nie umiał porzucić. Cierpienie nie hartowało go, tylko zabierało mu wszystko, co ludzkie: radość, złość, ciekawość, nawet dumę. Zostawał cień mężczyzny, który kiedyś kochał zbyt mocno i zbyt bezgranicznie. Autodestrukcja to przecież tylko inna forma pamięci — nie potrafisz zapomnieć, więc niszczysz wszystko, co przypomina, że wciąż istniejesz.
Krocząc przez ogród zoologiczny pod rękę z Santiago (i zatrzymując się co jakiś czas przy którymś z wybiegów), sam zastanawiał się nad tym, czy on jeszcze w ogóle potrafi kochać. Czy została w nim jeszcze jakakolwiek miłość, czy jedynie obsesja? Czy gdy na niego patrzył, wciąż widział tamtego człowieka, którego kochał? Czy on był tym człowiekiem, który wtedy kochał tak bezgranicznie? Bo jeśli nie, jeśli odpowiedź na którekolwiek z tych pytań brzmi nie, bał się nawet myśleć, co to znaczy. Bał się, że już nie jest zdolny do uczuć. Że nie jest zdolny do kochania właśnie jego. A to wydawało mu się w tym momencie najbardziej przerażające.
Palermo szedł obok Santiago, czuł jego ciężar na ramieniu, zapach skóry, ciepło, które powinno coś w nim obudzić, a zamiast tego tylko przypominało, jak puste potrafi być serce po zbyt długiej miłości.
Bo co, jeśli uczucie, które miało być wieczne, wypaliło w nim wszystko, co zdolne do czułości? Co, jeśli miłość naprawdę ma punkt końcowy, tylko nikt o tym nie mówi, żeby nie brzmieć cynicznie? W jego głowie krąży to pytanie jak ptak, który nie umie już wylądować. I może właśnie to jest najokrutniejsze: że nie przestał chcieć kochać, tylko zapomniał jak.

Santiago de la Serna

— Por amor.

: czw lis 13, 2025 7:03 pm
autor: Santiago de la Serna
Santiago zauważył, że Alvaro jest jakiś dziwnie milczący: zwykłe trajkoczący niemal bez przerwy mężczyzna teraz po prostu podprowadził go do samochodu, usadowił w nim, zawiózł do ZOO, a teraz przechadzali się alejkami... wciąż w milczeniu. Salvatierra zdawał się być jakiś nieobecny i smutny, jakby... pusty. Tiago zastanawiał się, co mu chodziło po głowie, ale trochę bał się zapytać - obawiał się, że może nie chcieć usłyszeć odpowiedzi. Może myślał o tym, że nigdy nie będą razem? Może o śmierci? Może o przemijaniu - byłoby to bolesne zwłaszcza w kontekście ich wspólnych przeżyć - a może o tym, że ma już dość zajmowania się chorym przyjacielem? Każdy z tych tematów byłby dla Santiago bolesny, być może zbyt bolesny, żeby to znieść; tym bardziej teraz, kiedy byli wśród ludzi. Mimo więc, że chciał jakoś rozweselić swojego towarzysza i interesował się, co go trapi - nie potrafił o to zapytać, samemu również pogrążając się coraz głębiej w swojej czerni.
Kochał tego człowieka - kochał go całym sercem, a jednocześnie był przekonany, że nie mogą być razem, bo tym właśnie skrzywdziłby go jeszcze bardziej: dałby mu może chwilę sielanki razem - ale sielanki tak czy inaczej pokaleczonej ciemnoczerwonymi wstęgami bólu, słabości, choroby. A później byłoby jeszcze gorzej - bo leki przecież kiedyś przestaną działać, a on opadnie z sił zupełnie i wtedy już będzie tylko zajmowanie się niedołężnym facetem, który kiedyś może i był fajny, ale została po nim tylko bezużyteczna skorupa: słaba, nie nadająca się do niczego, taka, którą trzeba się zajmować, bo sama nie da sobie ze sobą rady. W przekonaniu Kocura lepiej dla Alvaro będzie, jeśli nigdy ich drogi się nie spotkają - jeśli będą co najwyżej płynąć obok siebie. Z drugiej strony widział, że mężczyzna z nikim nie mógł ułożyć sobie życia i podejrzewał, że to przez niego - między innymi dlatego zniknął z jego życia wtedy, kiedy jeszcze mógł odejść; miał nadzieję, że przynajmniej dzięki temu Salvatierra ułoży sobie jakoś życie. Najwyraźniej jednak nawet wtedy nie było to możliwe, skoro wciąż nikogo nie miał.
Przyglądał się zwierzętom, przystając przy kolejnych wybiegach, trzymając dłoń na ramieniu przyjaciela - bez tej pomocy już po kilkudziesięciu krokach musiałby usiąść i zapewne ciało odmówiłoby mu posłuszeństwa. Próbował nie myśleć o niczym, tylko żyć tą chwilą: cieszyć się słońcem, wiatrem we włosach i na twarzy, patrzeć na zwierzęta. Po jego twarzy błąkał się ledwie widoczny uśmiech: jedna z masek, jakie zakładał, żeby ukryć prawdziwe emocje. Usilnie odpędzał od siebie wyobrażenia o tym, co by mogło być, gdyby nie zachorował albo gdyby przynajmniej wcześniej dotarło do niego, kogo tak naprawdę kocha i gdzie należy szukać szczęścia.
- Estás en silencio - powiedział w końcu, po naprawdę długim czasie - Dime qué está pasando. ¿Qué estás pensando? Pero no finjas. Ahora no.
Spojrzał na niego poważnie, przenikliwym wzrokiem, gdy już zdobył się na zadanie tego pytania, licząc się z konsekwencjami i z tym, że to może być bardzo trudna rozmowa. Stali właśnie przed wybiegiem pawianów, które dokazywały na sztucznych skałkach. Santiago stał wyprostowany, próbując mieć taką postawę, jak "za życia": dumnego, silnego wyniosłego mężczyzny, nawet pomimo tego, że wciąż wspierał się na ramieniu Palermo.

Alvaro Salvatierra

— Por amor.

: czw lis 13, 2025 8:28 pm
autor: Alvaro Salvatierra
Zerknął niepewnie na przyjaciela, słysząc pytanie o to o czym myślał. Nie do końca chciał mu mówić o czym faktycznie myśli, bo to, co od jakiegoś czasu działo się w jego głowie nie było czymś, czym chciałby dzielić się ze światem. Problem w tym, że chyba nawet nie bardzo potrafił okłamywać Santiago; nigdy nie wychodziło mu to zbyt dobrze, a teraz w dodatku... chyba nawet nie bardzo chciał się starać. Westchnął w końcu cicho, przeczesał palcami swoje włosy i na moment przymknął oczy, żeby zebrać myśli.
Creo que tal vez he saboteado mis relaciones porque siempre he tenido una jerarquía mental. ¿Sentiré la misma pasión cuando me mire que tú cuando me miras? ¿Sentiré los mismos escalofríos cuando me toque? ¿Me resultará tan seductor el aroma de su colonia como el tuyo? - mówił dość cicho, ale stali tuż przy sobie, ramię w ramię w końcu, więc Kocur nie powinien mieć problemów z usłyszeniem go. Otworzył oczy dopiero po chwili, po wypowiedzeniu tych słów i spojrzał niepewnie w oczy przyjaciela, nie wiedząc nawet co spodziewać się tam zobaczyć. Ironię? Irytację? Złość? A może czułość i ciepło? Po krótkiej pauzie kontynuował, tym razem już nie odwracając wzroku od jego czarnych oczu.
A veces me siento vacío y no sé si puedo volver a amar. Claro que amo a mi hijo, amo a Sandy, pero sin ellos... no sería más que un cascarón vacío. - głos mu zadrżał, a spojrzenie mężczyzny zdradzało, że jest przerażony tym, co mówi. Santiago mógł też poczuć drżenie dłoni Palermo, która spoczywała na jego przedramieniu. — Me temo que es cierto, y que realmente he perdido esa capacidad. No fue hasta que volviste, cuando te vi, que algo dentro de mí se despertó. Simplemente no sé... si es amor u obsesión. Tengo miedo.

Santiago de la Serna

— Por amor.

: pt lis 14, 2025 11:52 am
autor: Santiago de la Serna
Słuchał Alvaro w milczeniu, wciąż wyprostowany, stojący nieruchomo i patrzący na niego kątem oka. Jego twarz stężała, teraz był cały spięty, a w jego wnętrzu toczyła się burza. Nie do końca wiedział, co ma na to odpowiedzieć, co zrobić, jak zareagować. Był wdzięczny Salvatierrze, że ten powiedział mu prawdę i nie próbował (zwyczajem Santiago) owijać w bawełnę, kryć się za różnymi maskami, mówić, że o niczym konkretnym nie myśli - po prostu zamknął się w sobie na chwilę i tyle, ale nie ma tu nic głębszego. Kocur często robił takie rzeczy: udawał, że niczego się nie boi, że nic go nie trapi, że wszystko zawsze jest w porządku, a on ma wszystko pod kontrolą.
Tylko, że skoro Alvaro mówi, że nie wie, czy to, co czuje, to miłość, czy obsesja... Santiago nie wiedział, co z tym zrobić. W końcu pociągnął nerwowo nosem i zdjął dłoń z ramienia przyjaciela, zsuwając ją powoli, jakby bał się, że gdyby zrobił to szybciej, to stałoby się coś złego. Nie patrzył teraz na niego, tylko na małpy, ale tak naprawdę ich nie widział. Te słowa go zabolały, bo oznaczały, że jego miłość może nie być odwzajemniona, a cała obecność Palermo przy nim teraz opierała się na czymś spaczonym, chorym - czymś, co tak naprawdę należałoby leczyć.
- No sé qué responder a eso... - odezwał się wreszcie cicho - No puedo saber lo que sientes - solo tú lo sabes - y yo...
Poruszył nerwowo szczęką, wysuwając ją do przodu i pochylił głowę, wbijając teraz wzrok we własne buty. Po chwili rozejrzał się i zobaczył nieopodal ławkę, stojącą w taki sposób, że siedząc na niej miało się dobry widok na wybieg lwów. Tiago poruszył głową, dając Alvaro znak, że chciałby tam usiąść i ruszył w tamtą stronę powoli, nie oglądając się, czy mężczyzna idzie za nim. Miał jednak taką nadzieję.
Jeśli rzeczywiście Alvaro za nim przyszedł, de la Serna westchnął ciężko i założył nogę na nogę, układając dłonie na swoim udzie. Nadal nie patrzył na Palermo, wciąż rozkładając jego wypowiedź na czynniki pierwsze.
- Álvaro, si no estás seguro de lo que sientes y sospechas que podría ser una obsesión, creo que deberías consultar con un psicólogo que pueda ayudarte a comprenderlo. Y si se trata de una obsesión, podrá ayudarte a superarla.
Bolało go to, co powiedział, bo zdał sobie sprawę, że w takim razie może stracić przyjaciela. Alvaro może się z niego wyleczyć (to byłoby dobre dla niego) i odejść, zostawić go samego. Co prawda tego właśnie de la Serna dla niego chciał, dlatego nie odezwał się, kiedy okazało się, że jednak przeżył: nie chciał, żeby Alvaro się nim opiekował i żeby się męczył z nim, kiedy ten będzie odchodził. Tak będzie lepiej dla Alvaro, to pewne. A jednocześnie serce Tiago rozdzierała myśl, że kiedy już przyjaciel pojawił się w jego życiu ponownie - w momencie, gdy Santiago już był pewien, że go nigdy więcej nie zobaczy, że w trakcie ostatniego napadu pożegnali się na zawsze - to zaraz może odejść i faktycznie zniknąć. I że to, co zawsze robił, co Tiago widział w jego oczach, ruchach, uśmiechu - to nie była prawda. To nie była miłość.

Alvaro Salvatierra

— Por amor.

: pt lis 14, 2025 6:22 pm
autor: Alvaro Salvatierra
Palermo niczym zahipnotyzowany ruszył za bratem i usiadł obok niego na ławce. Nie był pewien co teraz myśli Santiago, co się dzieje w jego głowie, natomiast gdy ten się odezwał, gdy wspomniał o specjaliście, gdy powiedział, że być może tak będzie lepiej, że być może to trzeba będzie przezwyciężyć... Nagle Palermo poczuł jak dosłownie rozdziera mu się serce.
Siedział przy nim jak ktoś, kto właśnie usłyszał wyrok. Słowo specjalista spadło między nich ciężko, jakby miało moc przecięcia dawno zaciśniętego węzła, który połączył ich lata temu. Argentyńczyk nie musiał nawet patrzeć na przyjaciela, żeby poczuć, jak w środku coś mu pęka.
To nie był zwykły ból. To było coś surowego, niemal pierwotnego, jakby ktoś wsunął rękę prosto w jego klatkę piersiową i brutalnie spróbował odciąć uczucie od człowieka, z którym łączyło go pół życia.
W jednej sekundzie zdał sobie sprawę, że jeśli jego miłość zostanie sprowadzona do diagnozy, jeśli ma zamienić się w „obsesję do leczenia”, to cała ich historia, cały chaos i cała czułość, jaką w sobie nosił, zostaną nagle unieważnione. Jakby wszystko, co czuł, było jedynie błędem chemicznym, a nie jakąś strasznie ludzką próbą trzymania się kogoś, kto kiedyś był jego światem.
Serce nie pęka cicho. Ono rozrywa się z rykiem, tylko że nikt go nie słyszy poza tobą. Ale tym razem nie tylko jego serce rozrywało się na kawałki - serce Santiago również.
- No iré al médico - odezwał się głośno, stanowczo. Nie patrzył jednak na niego, tylko na wybieg lwów przed sobą. - No, porque sé cómo son. Seguro que me dirán que estoy enferma. Seguro que me dirán que es anormal pensar constantemente en ti. Seguro que lo achacaré a algún fallo en mi cerebro. Y mi cerebro... no se equivoca. Nunca lo ha hecho. Y tú lo sabes perfectamente. - wyprostował się nieco, wypuszczając powietrze z płuc z cichym westchnieniem. - Nunca cometo errores lógicos, ¿por qué iba a cometer errores emocionales? - pokręcił głową, wreszcie odrywając wzrok od zwierząt i kierując spojrzenie na swojego przyjaciela. - Creo que estoy entrando en pánico y preocupándome por tonterías. Durante veinticinco años, he confiado en mis sentimientos y nunca los he puesto en duda. No creo haberte dado nunca motivos para dudar de ellos, ¿verdad? - ostrożnie położył dłoń na jego dłoni, ściskając jego palce i opierając czoło o ramię mężczyzny. W tym geście była cała prawda o nim: nie jest pewien, co się z nim dzieje, ale nie chce, by Santiago nawet przez sekundę poczuł, że jego miłość była wątpliwa. To dotyk, który mówi: „Nie wiem, dokąd idę, ale nie chcę iść bez ciebie.”

Santiago de la Serna

— Por amor.

: pt lis 14, 2025 10:54 pm
autor: Santiago de la Serna
Santiago też na niego nie patrzył, tylko uporczywie wbijał wzrok w lwy, które musiały niedawno dostać jeść, bo teraz leżały leniwie w słońcu, wyglądając jak dobrze nakarmione kociaki. Słuchał tego, co mówił Alvaro, zaciskając mocno zęby - cała ta rozmowa go bolała, tym bardziej, że jeśli miłość Salvatierry była jedynie obsesją, jeśli on nie był pewien swoich uczuć, to czym była miłość Santiago? Do jakiej roli go to sprowadzało? Naiwnego, głupiego smarkacza, który dał się uwieść? Nie całkiem dosłownie, ale jednak - podejrzewał, że pokochał go, bo uwierzył, że może być przez niego kochany, bo Alvaro adorował go praktycznie przez całe życie, a Tiago mu wierzył. Widział w jego oczach prawdę. A co jeśli jej tam nie było? Jeśli to było złudzenie?
- Entonces... - zaczął po dłuższym milczeniu, wciąż nie patrząc na przyjaciela: nie mógł, bał się, że wtedy coś w nim pęknie. Coś kruchego, co już teraz ledwie się trzymało - ¿Estás seguro de tus sentimientos o no? ¿Crees que podría ser una obsesión o crees que es amor? Porque ahora te contradices al decir que los médicos seguramente te convencerán de que es una obsesión y comenzarán a tratarte.
Jego głos zaczął lekko drżeć, a on czuł, jak wszystkie mięśnie w jego ciele się napinają - zwłaszcza te na ramionach, karku i między żebrami.
- No, nunca me diste motivos para dudar de nada de lo que dijiste o hiciste, nunca dudé de tus sentimientos. Pero si lo dudaste, no tengo ni idea de lo que eso significa.
Zamrugał i spojrzał na jego dłoń na swojej czując, że się rozpada mimo, że starał się tego po sobie nie pokazywać. Kruszył się w drobny mak, niemal czuł, jak jego dusza pęka.
- Entonces, ¿crees en tus sentimientos o dudas de ellos?
To pytanie zadał bardzo cicho, bojąc się tych słów i jeszcze bardziej bojąc się odpowiedzi. Prawie przy tym nie poruszał wargami, a gdy już wybrzmiało ostatnie słowo, siedział cały napięty czując, jak wszystko podjeżdża mu do gardła. Krew zaszumiała mu w uszach, a serce niemal wybiło dziurę w jego klatce piersiowej.

Alvaro Salvatierra

— Por amor.

: pt lis 14, 2025 11:23 pm
autor: Alvaro Salvatierra
Bolała go ta rozmowa, naprawdę. Bolało go zarówno to, co przechodziło przez jego własne usta, jak i to, co słyszał od Santiago. Tym bardziej, że w ogóle nie miał w planach takich filozoficznych rozmyślań nad pochodzeniem swoich uczuć i nad ich klasyfikowaniem, bo być może w ogóle nie były uczuciami, tylko obsesją. Jak tak zastanawiał się nad tym co mówił - teraz, po chwili ciszy i po tym, co usłyszał od przyjaciela (a zwłaszcza o tym, że sam sobie zaprzecza), miał ochotę zapaść się pod ziemię i nie wychodzić stamtąd przez najbliższy tydzień. W końcu westchnął cicho, przymykając na chwilę oczy, po czym otworzył je i spojrzał na Santiago, niezależnie od tego, czy Santiago również zdecydował się spojrzeć na niego.
- Confío en mi intuición; de lo contrario, no habría venido. No sé qué me pasa, no sé cómo explicarlo. Quizá no haya explicación, quizá simplemente estoy perdiendo la capacidad de pensar con lógica. - przełknął ślinę, po chwili wahania ujmując wolną dłonią jego podbródek i obracając łagodnie twarz mężczyzny w swoją stronę. - Pero siempre he sentido que, aunque todo a mi alrededor se desmorone y nada tenga sentido, al menos una cosa es segura: lo que siento por ti. Lo que hubo entre nosotros. Y lo que aún hay entre nosotros.
Przyciągnął go lekko do siebie i oparł czoło o czoło Santiago, na krótką chwilę przymykając oczy; otworzył je jednak chwilę później i popatrzył z bliska w jego oczy (chyba że Santiago uparcie nie chciał nawiązać kontaktu wzrokowego).
- Perdón por haberte herido con lo que dije. - wyszeptał cicho i trącił nosem o jego nos. - Si te he hecho dudar de mis sentimientos, iré a ese... especialista. No quiero que dudes de mí. Ya es bastante que yo siempre haya dudado de mí misma. Tú fuiste la única que siempre creyó en mí.

Santiago de la Serna

— Por amor.

: pt lis 14, 2025 11:39 pm
autor: Santiago de la Serna
Nie patrzył na niego, póki Alvaro nie odwrócił jego głowy w swoją stronę. Nawet wtedy jednak nie mógł spojrzeć w jego oczy - skupił wzrok na jego ustach, prześlizgując się po nich, po jego szyi, rozchylonym kołnierzu koszuli... Nie potrafił teraz patrzyć w jego oczy, bo to byłoby zbyt bolesne.
- No sé si dudé de ellos. La verdad es que no sé qué pensar ahora, mi mejor amigo. Hasta ahora, nunca dudé de ti, nunca cuestioné tus decisiones, siempre confié en ellas. También confié en tus sentimientos y emociones. Sigo creyendo que lo que sientes es amor, pero no soy yo quien debería saber cómo te sientes realmente; no puedo leerte la mente. Tú mejor que nadie sabes lo que sientes.
Przełknął nerwowo ślinę, kiedy Alvaro trącił nosem jego nos - w tej sytuacji wydało mu się to nie na miejscu, nie w porządku. Rozumiał, że młody teraz próbuje jakoś załagodzić sytuację, sprowadzić ją do czegoś nieważnego, czegoś, czym nie warto się przejmować, ale Santiago nie potrafił w tej chwili się tak zachowywać. Prawdę mówiąc - zawsze miał problem z podobnymi czułościami, ale w tym momencie tym bardziej nie pasowało mu to do całego obrazka. Być może gdyby byli na dalszym etapie tej rozmowy, gdyby już emocje z nich opadły, to takie czułości byłyby dla niego łatwiejsze, ale teraz...
Chyba, że on nie jest tak spięty, jak ja - podpowiedział mu chochlik z tyłu głowy - Może dla niego to nie znaczy aż tyle. Z pewnością znaczy dużo, ale być może nie aż tyle, a ja wyolbrzymiam.
- ¿Qué sientes, Álvaro? ¿Qué piensas de mí? - teraz spojrzał w jego oczy, a w jego własnych było widać słabo ukrywany ból i strach. Oddychał dość ciężko, ale nie zauważył tego.

Alvaro Salvatierra

— Por amor.

: sob lis 15, 2025 12:05 pm
autor: Alvaro Salvatierra
Zauważył to nerwowe przełknięcie śliny i domyślił się, że zrobił coś źle - najwidoczniej znów zachowywał się zbyt niedojrzale i nieadekwatnie do sytuacji. Nie było to nic nowego w jego przypadku, bywał czasem dziecinny, ale zwykle Santiago nie miał nic przeciwko temu. Być może teraz przesadził w jakiś sposób, może faktycznie było to nie na miejscu (choć Alvaro w ogóle tego tak nie postrzegał, bo nie uważał, żeby muśnięcie jego nosa było czymś złym), a może czułość w miejscu publicznym była dla Santiago nie do przeskoczenia. W każdym razie poczuł się trochę tak, jakby faktycznie zrobił mu krzywdę w jakiś sposób, widząc to jak bardzo był teraz spięty, więc wyprostował się nieco, opuszczając wzrok pod wpływem jego spojrzenia, które w tym momencie było dla niego zbyt ciężkie.
- ¿Que qué siento…? - poruszył się na ławce, obracając się powoli w jego stronę, ale wciąż bez patrzenia mu w oczach. - Siento que eres mi alma gemela. Que si no te hubiera conocido, mi vida estaría vacía. Que sin ti nada tiene sentido. - potarł nos wierzchem dłoni. - Yo también siento que te amo y que haría cualquier cosa por ti. Creo que eres una persona maravillosa y buena, que se esconde tras una máscara de indiferencia e ironía. Pretendes que nada te importa, que nada te preocupa, porque es más fácil que admitir tu debilidad.
Ścisnął mocniej jego palce, tak na wszelki wypadek, gdyby Santiago przyszło do głowy, żeby cofnąć rękę albo w ogóle się odsunąć.
- Tienes tus defectos, como cualquier persona, pero aun así te amo, aunque los vea.

Santiago de la Serna

— Por amor.

: sob lis 15, 2025 2:20 pm
autor: Santiago de la Serna
Nie zamierzał zabierać ręki ani uciekać w żaden sposób - nie cofnął się też przez tym muskaniem nosów, choć rzeczywiście nie poczuł się akurat z nim najlepiej. Być może gdyby ktoś go zapytał, czy to przypadkiem nie przez to, że nie potrafił przeskoczyć czułości w miejscu publicznym, to zastanowiłby się nad tym i możliwe, że doszedłby do wniosku, że mogło chodzić również o to.
Teraz słuchał go znów w napięciu i skupieniu, próbując zrozumieć, co w takim razie Alvaro czuje. Czy teraz upewniał jego i sam siebie, że owszem, to nie jest obsesja? Czy dochodził teraz do takiego wniosku? Czy raczej próbował ukryć swoje wcześniejsze wątpliwości, które jednak nadal w nim pozostawały?
Nie zaprzeczył, że ukrywa wszystko, co go mogło trapić, co mogłoby ukazać jego słabość - bo to była prawda i on sam doskonale zdawał sobie z tego sprawę, a w tej materii nie chciał dyskutować z przyjacielem. Nie było sensu: on chyba najlepiej go znał. On i siostra Santiago. Wypieranie się nie miałoby sensu, a przy okazji mogłoby coś zepsuć, doprowadzić do konfliktu, który nie miałby sensu.
- Entonces... ¿estás seguro de que me amas...? ¿De que no es una obsesión? - zapytał wreszcie cicho, nie bardzo wiedząc, dlaczego właściwie o to dopytuje, skoro wciąż był przekonany, że lepiej będzie Alvaro bez niego i gdyby mieli się teraz rozstać już na zawsze z powody tego, że być może miłość Salvatierry nie była prawdziwa, to tak byłoby lepiej. Może wreszcie Alvaro by się z niego wyleczył, może by założył normalną rodzinę z kimś, kto by na to zasługiwał i z kim spędziłby długie lata. A jednak chyba Tiago nie umiał przyjąć do wiadomości, że te uczucia nie były prawdziwe i musiał znać prawdę, musiał wiedzieć.
Swoją drogą skoro już mu pierwszego dnia po "powrocie z martwych" powiedział, że go kocha, to zaczynał się coraz bardziej łamać, im więcej czasu z nim spędzał. Jego mury, którymi się obudował, kruszyły się powoli, ale nieubłaganie i Santiago coraz bardziej pragnął bycia partnerem Alvaro.

Alvaro Salvatierra