Strona 1 z 1

this is gonna hurt

: ndz lis 16, 2025 1:58 am
autor: Madox A. Noriega
- osiem -



Kto by się spodziewał, że po urlopie w Kolumbii, w pięknym, intensywnym Medellin, Madox wyląduje w szpitalu i to jeszcze przed gabinetem Aislynne Lennox?
On na pewno na to nie liczył, bo po tym wyjeździe oczekiwał czegoś zgoła innego, raczej odpoczynku, jakiegoś takiego spokoju. Tego, że wróci z naładowanymi bateriami, a później przez rok będzie mógł sobie wspominać ten udany urlop. Bo co tam mogło pójść nie tak?
A no właśnie wszystko. Wszystko cały czas szło nie tak, do tego stopnia, że w pewnym momencie Noriega dostał w łeb metalową tacką, tak, że skończył na pogotowiu z wstrząsem mózgu. Tylko, że Madox wcale nie miał czasu tam leżeć na obserwacji, bo był właśnie świadkiem na bardzo intensywnym, wielkim, kolumbijskim weselu, więc od razu się wypisał na własne żądanie, kiedy tylko zrobiło mu się lepiej, kiedy tylko w głowie przestało się kręcić. Chociaż później pewnie kręciło mu się w niej jeszcze kilka razy, ale to już może za sprawą pewnej brunetki.
I teraz też mu się zakręciło, kiedy do swojego gabinetu zaprosiła go, ale blondynka. Tylko, że to była akurat taka dobrze mu znajoma blondynka. Czemu on tego nie skojarzył, kiedy skierowali go na konsultację do doktor Lennox?
Bo myślami wciąż był jeszcze gdzieś daleko stąd, a przede wszystkim to starał się bardzo sprawnie o tej pani doktor zapomnieć. Może tak jak ona o nim? Na pewno.
Tylko, że Madox z tym swoim zakichanym szczęściem, to był stałym bywalcem szpitala, mógł mieć tutaj jakąś złotą kartę stałego klienta, zbierać jakieś pieczątki i wymieniać je na proszki przeciwbólowe. Przydałyby mu się.
Bo kiedy wszedł do jej gabinetu, kiedy usiadł na tym niewygodnym krześle na przeciwko niej i utkwił te ciemne tęczówki w jej twarzy, tak mu dobrze znajomej, a jednak jakiejś takiej obcej, to przez chwilę tak tylko na nią patrzył zbierając myśli, i czuł, że głowa mu pęka. Właściwie to od kilku dni czuł te bóle głowy, ale zgonił je na jakiegoś jetlaga, albo może na to, że on tak to wszystko musiał w głowie poukładać po powrocie? Przetrawić to co się tam wydarzyło, a działo się dużo, tak dużo... że głowa mogła od tego rozboleć.
W pierwszej chwili nie chciał jej w ogóle przeszkadzać, kiedy ona tak patrzyła w te jego wyniki badań na ekranie komputera, ale to był Madox, on nigdy nie potrafił ugryźć się w język i teraz też odezwał się zanim jeszcze przemyślał sprawę.
- I co? Dopatrzyłaś się na tych zdjęciach mózgu, czy jednak kompletnie go brak, tak jak sugerowałaś ostatnio? - coś takiego mu wtedy powiedziała, chociaż Madox w tej chwili wcale nie mógł sobie dokładnie przypomnieć co. Ale na pewno sugerowała mu, że tego mózgu ma pół, albo nawet wcale. Oparł nogę na kolanie i postukał w nie palcami z jakimś zniecierpliwieniem, kiedy ona tak namiętnie patrzyła w komputer.
- Będę żył? - zapytał w końcu przechylając na bok głowę. Nie oderwał od niej wzroku nawet na moment, nawet wtedy kiedy ona w końcu na niego spojrzała. A może zwłaszcza wtedy, te jego ciemne tęczówki zatrzymały się na jej oczach. Wpatrywał się w nią intensywnie. Ale on wszystko tak robił, on tak po prostu żył, a akurat Lynne doskonale o tym wiedziała, bo nie pierwszy raz siedział w tym jej gabinecie i nie pierwszy raz konsultował uderzenie w głowę.
Szkoda tylko, że żadne z nich mu jeszcze nie pomogło, nie poprzestawiało czegoś na swoje miejsce.

Aislynne Lennox

this is gonna hurt

: ndz lis 16, 2025 2:29 am
autor: Aislynne Lennox
VII.
[outfit]
Nie trzymaj się błędu tylko dlatego, że
poświęciłeś dużo czasu na jego popełnienie
Znowu on? Nie mógł po prostu odejść, tak jak chciała by odszedł z jej życia na zawsze. Teraz jednak była w pracy, on był jej pacjentem i wypadało, zachowywać się profesjonalnie, tak jak nakazywała tego etyka i pewnie chęć pomocy. Nie jest bezduszna, a jeśli już chodziło o głowę, to przecież nie było przelewek. Trzeba było się tym zająć, po prostu i bez marudzenia. Mimo tego, że on wydobywał z niej kogoś, kim nie była a może nie chciała być. Cała złośliwość wychodziła z niej w każdej możliwej postaci, to jak spoglądała na niego, z lekką frustracją. Chwilami nawet z pogardą, bo przecież rozkochał ją w sobie, a później to wszystko spieprzył. Jak przecież nie jedno w swoim życiu, takim facetem już był. Kimś kto potrafił przekonać do siebie kogoś tak zamkniętego, może nawet sztywnego jak Lynne. Nie należała bowiem do najbardziej rozrywkowych osób na świecie. Wręcz niektórzy złośliwie nazywali ją nudną. Nawet jeśli taka była, to nigdy zbytnio się tym nie przejmowała.
Przyglądała się temu, co otrzymała jeszcze za nim miała się z nim spotkać, miała po prostu traktować go jak zwykłego pacjenta. Będzie musiała się namęczyć ale przecież nie takie rzeczy musiała robić w swoim życiu. Zniecierpliwienie Madox'a mogła dawać się we znaki ale próbowała nie reagować, nie chwili kiedy naprawdę chciała podejść do tego w odpowiedni sposób. Kiedy zaczynała powoli rozumieć dlaczego tak naprawdę pojawił się u niej. Nawet jeśli nie skojarzył tego, że to właśnie ona będzie jego lekarzem. Odchrząknęła, powoli podnosząc wzrok by ostatecznie spotkać się z jego spojrzeniem, które już od kilku minut przesuwało się po niej, jak gdyby to miało zmienić jej podejście albo też zwrócić jej uwagę. Milczała jeszcze przez moment, może zastanawiała się też co mu odpowiedzieć, czy przestać chociaż na chwilę ze swoimi złośliwościami ale chyba na tym polegała teraz ich relacja, budowana na czymś co dawało jej malutką satysfakcję, że potrafi wbić szpileczkę tam gdzie trzeba.
- Tkanka może być widoczna ale to nie oznacza, że kryje się tam coś więcej - rzuciła wreszcie, odpowiadając mu w taki sposób w jaki musiał się po niej spodziewać. Po tym wszystkim co doszło między nimi, ona miała rację nazywając go głupkiem, mówiąc wprost, że mózgu to on na pewno nie ma. Nawet jeśli robiła to w złości. Nie odrywała od niego swojego spojrzenia, nie dając mu żadnej satysfakcji, nawet jeśli takowej nie oczekiwał.
- Będziesz żył, nawet jeśli miałabym cię później udusić własnymi rękami - przez chwilę poczuła, że w takiej chwili nie powinna traktować go w taki sposób, że przecież to co się z nim działo, mogło być poważniejsze niż wskazywały na te wstępne badania. Ona sama musiała się dowiedzieć jak najwięcej. Chyba dlatego, znowu skupiła się na swojej pracy, na tym co było dla niej najważniejsze. W tym momencie odpychając ich wspólną przeszłość na dalszy plan.
- Możesz mi powiedzieć co się stało? Czy uległeś wypadkowi, czy znowu wpakowałeś się w jakieś kłopoty? Muszę wiedzieć jak najwięcej, jak najwięcej o tym w jaki sposób do tego doszło, co działo się później - ciągle na niego patrząc, teraz jednak w bardziej ludzki sposób. Zaniepokoiła się przecież tym, że kiedyś nie będzie miał już tyle szczęścia, że ktoś doprowadzi do tragedii ale przecież nie musiała mu o tym głośno mówić. Nie potrzebował tego, na pewno nie od niej - Na pewno zrobimy dodatkowe badania, nie obiecuję, czy nie będziesz musiał zostać na jakiś czas na oddziale - dodała po chwili, będąc z nim naprawdę szczerza. Tego od niej wymagano ale to też pomagało w chwili kiedy to on miał naprawdę otworzyć się przed nią. Powiedzieć jej prawdę, pół prawdę albo gówno prawdę. To zależy jak do tego podchodził, czy na pewno liczył na jej pomoc, czy może teraz stracił na to wszystko ochotę bo to ona okazywała się lekarzem prowadzącym.


Madox A. Noriega

this is gonna hurt

: ndz lis 16, 2025 2:12 pm
autor: Madox A. Noriega
To były fakty, Madox kiedy chciał to potrafił być przekonujący. I miał w sobie sporo tej charyzmy, którą potrafił urobić nawet ją. Nawet nudziarę Lynne, chociaż dla niego nie było nudna. Miała w sobie jakiś pierwiastek, który mu się nawet podobał, może to jaka była dobra? Ułożona. Kiedy on zawsze był bardzo chaotyczny, kiedy u niego zawsze się tyle działo. Przyciągali się na zasadzie przeciwieństwa, bo byli od siebie tak zupełnie różni. On w tych swoich kolorowych koszulach, a ona ubrana na jakieś stonowane barwy, bardziej elegancko. I kiedy mu coś mówiła spokojnie po francusku, a on nadawał jej po hiszpańsku jak szalony, z całym swoim żarem. I kiedy próbowała przy nim szydełkować, a on nie pozwolił jej zrobić nawet dwóch oczek, bo gadał. Dużo gadał. Tak ją zagadał, że któregoś dnia, kiedy on znowu wylądował w szpitalu, to już nie potrafiła mu odmówić, gdy zapraszał ją na kawę. A później pewnie na drinka. A później do siebie. Bo jeśli chodzi o Madoxa, to u niego nie było takiej chwili, żeby się zatrzymać, żeby pomyśleć, bo zawsze działo się dużo, szybko...
I teraz on też się niecierpliwił, ale może nawet nie dlatego, że ona tak długo oglądała ten jego rezonans, bardziej dlatego, że w ogóle na niego nie patrzyła. A przecież Madox lubił, kiedy na niego patrzyli, lubił się rzucać w oczy, robił to w tej swojej kwiecistej koszuli, ze złotymi łańcuszkami spływającymi po karku i z tymi wszystkimi tatuażami, które Lynne chciała kiedyś policzyć, ale jej nie wyszło.
- Tkanka... to jakieś dziwne słowo - stwierdził i strzelił oczami na jej zaczepkę, która jakoś wcale, a wcale, mu nie przeszkadzała - tejido, po hiszpańsku, a po francusku? - zapytał, a te jego ciemne tęczówki znowu spoczęły na jej oczach. Mieli kiedyś taką grę, że Madox mówił jej jak to jest po hiszpańsku, a ona mu po francusku, może jakby się nie rozeszli, z hukiem, to teraz by mówili nie w dwóch, a trzech językach?
- No coś Ty Lynne… rękami? Myślałem, że poduszką, bo szkoda by ci było tych pięknych rączek - rzucił, ale się uśmiechnął, akurat Madoxa trudno było urazić, czy trudno było go w ogóle zbić z tropu. Nawet pochylił się do przodu opierając łokcie na kolanach. Dopiero kiedy blondynka zapytała co się stało, to westchnął ciężko i opadł plecami na oparcie tego niewygodnego krzesła.
- Dostałem w łeb - stwierdził odkrywczo, ale po jej minie widział, że to chyba trochę za mało - jakiś naćpany gangus zamachnął się na mnie tacą... No wiesz, tak od góry - i on też się zamachnął w powietrzu, żeby jej to zobrazować. Może jakby miał do czynienie z innym lekarzem to nie wchodziłby w takie szczegóły, ale chyba z nią mógł? Ze względu na przeszłe zażyłości.
- Zasłoniłem się, ale tyłem głowy uderzyłem o parkiet... Mocno - stwierdził, aż zamknął jedno oko, kiedy to sobie przypomniał - a później to już nie pamiętam - wzruszył ramionami. Bo rzeczywiście potem to miał jakieś takie wspomnienia jak przez mgłę w tym szpitalu, kiedy rzygał jak kot i kiedy podawali mu jakieś kroplówki. A on przecież nienawidził igieł, to to też wcale nie było nic przyjemnego.
- Powiedzieli mi, że to wstrząs mózgu, ale chyba już przeszło, co? - uniósł jedną brew ze spojrzeniem utkwionym w jej twarzy. Bo Madox często pakował się w jakieś kłopoty, ale też zazwyczaj wychodził z nich obronną ręką. Teraz liczył, że też tak będzie. Chociaż... on kiedyś sobie nagrabi tak, że naprawdę skończy się źle.
Na jej kolejne słowa znowu strzelił oczami.
- Lynne, jakie kurwa badania? - Madox milutki jak zwykle, ale znała go na tyle, żeby wiedzieć, że to przekleństwo z jego ust, to jest coś... naturalnego. Madox przeklinał, bił się i daleko mu było do grzecznego chłopca.
- Nie mam na to czasu - dodał od razu. A ona musiała też wiedzieć, że nie miał, bo jednak Emptiness pochłaniało każdą wolną chwilę. Chociaż, on nawet nie miał nigdy wolnego. Dzisiaj też pewnie wyskoczył na moment z klubu. A już siedział tutaj zdecydowanie dłużej, aż zerknął na swój złoty zegarek na nadgarstku.
- Bez medycznego żargonu, przepisz mi jakieś tabletki na ten ból głowy, czy coś, i spadam - powiedział patrząc jej prosto w oczy, jakby liczył rzeczywiście, że to jest takie proste. Ale chyba nie było.

Aislynne Lennox

this is gonna hurt

: wt lis 18, 2025 10:58 pm
autor: Aislynne Lennox
Pewnie, że mogła mu odmówić. W każdej chwili, a na pewno na samym początku, za nim to wszystko się rozwinęło. Stało się czymś poważniejszym, za nim ta naprawdę zrozumiała swój błąd. Nie bała się mówić o tym, że popełnia błędy, nawet jeśli prowadzą one do czegoś przyjemnego, do tego że wtedy czuła się inaczej, tak jakby podświadomie szukała kogoś, kto jest inny, tak różny od niej. Od tej nudy, z którą często była porównywana. Czy tylko naprawdę taka była? Przecież potrafiła pokazać swoją bardziej szaloną, prawdziwszą stronę. Właśnie on był tego świadkiem, jako jeden z nielicznych. Przecież nie musiała niczego udawać. Na pewno nie przed nim. W jakimś sensie ta relacja była dla niej nie tylko masą nowych doznań ale też największym przekleństwem ale do tego, też nie zamierzała zbyt często wracać. Nie zamierzała ciągle rozpamiętywać przeszłość, choć każde ich kolejne spotkanie nie należało do tych najłatwiejszych. Ciągle czuła, że jeszcze nie do końca przetrawiła to rozstanie, ale tutaj to już była sama sobie winna i musiała sobie z tym poradzić na własny sposób, ktoś by mógł pomyśleć, że mogła już o tym całkowicie zapomnieć, przecież udało jej się być w związku, który był tak inny od tego co oni razem stworzyli a z drugiej strony, po śmierci jej narzeczonego, nic nie jest już takie jak kiedyś.
Nie przeszkadzało jej przecież to, że dużo gadał. Nigdy nie dała mu do zrozumienia, że to jakiś problem, nawet jeśli kogoś innego mogło to mocno irytować. W jakimś sensie, to był jego sposób na okazywanie swoich emocji, uczuć. A może po prostu była zbyt wyrozumiała w tej kwestii, zazwyczaj czuła jednak, że to jest ten moment, kiedy muszą porozmawiać, kiedy jest coś co w tym momencie powinno być ważniejsze od tego co robiła. Jego niecierpliwość i to, że działał tak szybko, z początku na pewno ją intrygowało bo ona nie zawsze tak potrafiła. Nie zawsze mogła po prostu brnąć w coś bez żadnego przystanku, bez rozmyślań. Analizowania wszystkich za i przeciw. Czasami mogło ją to męczyć, sprawiać, że zatracała się w tym, co przestawało już być spontaniczne a stawało się wykalkulowane. Przy nim, mogła od tego odpocząć, bawić się i cieszyć chwilą. Nie miała ich zbyt wiele w swoim życiu i dlatego, nigdy mu nie przerywała. Nigdy nie zamierzała narzekać, choć na pewno walczyła sama ze sobą, próbując mu wytłumaczyć, że może lepiej byłoby, gdyby na chwilę mogli się zatrzymać.
Widziała jak się niecierpliwi, jak nie może usiedzieć na miejscu, jak chciał wstać i z pewnością wyjść z tego gabinetu. Nie dlatego, że miał powody by się obawiać, że blondynka zrobi coś, powie o słowo za dużo. On chyba już taki był, że nie dało się go zatrzymać. Nawet jeśli trzeba byłoby go przypiąć pasami do krzesła.
- Dziwne dla ciebie, a dla mnie całkiem zwyczajne - nie dlatego, że uczyła się o tym na studiach ale przez fakt, że już się z nim obyła, że używała go niemal codziennie. Nie zastanawiała się zbyt długo nad jego znaczeniem, a na pewno nad jego "dziwnością" - Po francusku tissu - w tej jedne chwili znowu powróciły wspomnienia, to w jaki sposób te dwa języki, w połączeniu z angielskim były dla nich czymś normalnym. Tak samo normalnym jak to, że obrzucali się słówkami niemal podczas każdej rozmowy.
- Poświęciłabym się - rzuciła, trochę rozbawiona tym, że jednak poduszka w jej wypadku byłaby bardziej przekonująca, byłaby też narzędziem idealnym, który uchroniłby ją przed bezpośrednim kontaktem, a z drugiej strony, wcale nie chodziło o to, że teraz chciała robić mu krzywdę. O wiele większą szansę na to miał zaraz po ich rozstaniu, wtedy jej złość była o wiele silniejsza niż teraz. Wtedy mogła zrobić coś, czego teraz mogła naprawdę żałować.
Uważnie słuchała jego opowieści, tego w jaki sposób doszło do urazu. Wcale nie była zaskoczona, że to właśnie jemu się przydarzyło, że jakiś gangus miał ochotę zrobić to co zrobił, za pewne miał to szczęście w nieszczęściu, że zamachnął się tylko tacą. Bardziej przejęła się tym, że uderzył głową o parkiet, tyłem głowy. Zmarszczyła brwi, wpatrując się w niego uważnie, bardzo uważnie. Przez krótką chwilę po prostu chłonęła kolejną informację, która padała z jego ust. To w jaki sposób otwarcie opowiadał o wydarzeniach, które doprowadziły do tego, że jednak tutaj przyszedł. Czy on sam przejął się swoim stanem?
- Kiedy to się stało? Czyli byłeś w szpitalu? Nie zrobili żadnego rezonansu? - wydawało jej się, że może na początku cała sytuacja nie była na tyle poważna ale z biegiem czasu utrzymujący się ból brzucha to nic dobrego, na pewno nie dla kogoś, kto mógł sam sobie zrobić krzywdę innymi głupimi wyczynami, które miały miejsce już po całym wypadku - Straciłeś przytomność? Wiesz na jak długo? - dopytała, żeby jeszcze bardziej zbudować całą historię, wszystkie jego objawy i to co działo się z nim zaraz po upadku i uderzeniu głową. Wiedziała doskonale, że nie będzie zadowolony z badań, z tego że mógłby spędzić tutaj dłużej niż pół godziny.
- Masz na to czas, uwierz mi, że uraz głowy to nie są żadne przelewki. Muszę je zrobić, chociaż też nie mogę cię do niczego zmusić, tym bardziej jak jesteś uparty jak osioł - mruknęła to ostatnie pod nosem. Denerwowało ją to, że naprawdę jest taki uparty, że wydaje mu się, że ona po prostu mu coś przepisze. Podniosła się wreszcie ze swojego fotela i podeszła do niego - Wstań - zażądała, a kiedy to zrobił zaprowadziła go za parawan, gdzie kazała mu usiąść - Zrobię podstawowe badania, tętno, ciśnienie i odpowiesz mi na kilka kolejnych pytań, a później zobaczę czy mogę cię wypuścić do domu. Poświęcisz chyba odrobinę czasu by upewnić się, że nie stracisz przytomności zaraz po wyjściu ze szpitala - zacisnęła mocniej dłoń na jego ramieniu, kiedy przygotowywała się do zmierzenia ciśnienia - Muszę jeszcze zobaczyć twoją głowę - wyprostowała się, nie przerywając tego co już zaczęła robić, a jego sprzeciwy, jak na razie miały do niej nie docierać, chyba że sam ją zmusi do tego by dała mu święty spokój. Jeśli będzie dawał jej znaki, że wcale sobie tego nie życzy to wtedy inaczej porozmawiają.


Madox A. Noriega

this is gonna hurt

: śr lis 19, 2025 10:47 pm
autor: Madox A. Noriega
Taki właśnie był Madox, wiecznie w biegu, wiecznie w pędzie, w jakiejś pogoni za czymś, chociaż on czasami sam nie wiedział co to takiego było. I kiedy Lynne mu mówiła, żeby się zatrzymał, to on tylko strzelał oczami. Tak jak teraz to zrobił, kiedy powiedziała, że to słowo jest dla niej dziwne.
- Normalni ludzie go nie używają... pani doktor - mruknął, a te jego ciemne oczy znowu odszukały tych jej obłędnie niebieskich - no chyba, że... - zamyślił się na moment opierając palec na wardze, jakby rzeczywiście się tak zastanawiał. Ale przecież Madox tak rzadko się zastanawiał nad tym co mówił. On po prostu gadał. Czasami za dużo.
- Chciałbym Cię poczuć w każdej mojej żywej tkance?... Czy to brzmi źle? - zapytał i przechylił na bok głowę, może lepiej by to brzmiało po hiszpańsku, albo po francusku, już nawet miał o to pytać, ale wtedy ona powiedziała to tissu, a jeden kącik jego ust uniósł się do góry. Ładnie to brzmiało, chociaż z jej ust, po francusku, wszystko jakoś ładnie mu brzmiało. Kiedyś. Bo teraz trochę strasznie, zwłaszcza te badania.
- Za bardzo się Pani poświęca dla swoich pacjentów doktor Lennox - znowu pochylił się do przodu na tym niewygodnym krzesełku. Bo Madox nie umiał usiedzieć w miejscu, i nie umiał też trzymać języka za zębami, a czasem przecież powinien. Tylko, że kiedy ona mu tak pozwalała gadać, pozwalała mu na te słowne zaczepki, to jak on się miał powstrzymywać?
On mógłby tak całą noc. Kilka innych rzeczy też by mógł całą noc.
Kiedy blondynka zmarszczyła brwi słuchając tej jego opowieści, to on jakoś odruchowo te swoje spojrzenie na nie przeniósł, na te jej ściągnięte brwi. Bo Madox lubił emocje, a teraz widział je na jej twarzy.
- Wyglądasz bardzo profesjonalnie taka skupiona - wtrącił, ale już za chwilę to on się starał skupić na tych jej kolejnych pytaniach. Znowu lądując plecami na oparciu, założył nogę na nogę, a ręce skrzyżował na piersi tak, że te jego tatuaże na ramionach napięły się.
- Trzy dni temu. Ale to było w Kolumbii, byłem w szpitalu, ale byłem świadkiem na weselu, nie mogłem tam siedzieć Lynne. Dali mi jakąś kroplówkę i wysłali do domu - wyjaśnił powoli ze spojrzeniem utkwionym gdzieś w suficie, jakby było tam coś ciekawego, a tak naprawdę chodziła tam tylko jakaś leniwa mucha. Dopiero po chwili jego wzrok zjechał znowu na nią, znowu na te niebieskie, zjawiskowe oczy.
- Rezonans? - powtórzył po niej - brzmi jak coś, co trwa dłu-go - mruknął. Madox był trochę bardzo nieodpowiedzialny, jeśli chodzi o szpitale. Przychodził tutaj, a potem znikał, kiedy okazywało się, że to wszystko ma potrwać dłużej niż sobie założył. I dzisiaj też już tak to trwało. I jakby to był jakiś inny lekarz, to on by już przecież wychodził. Ale do Lynne miał słabość, zaufanie, więc mimo wszystko nie ruszył się z miejsca.
- Nie straciłem... - zaczął, ale przez jego twarz przeszedł jakiś cień, bo nie był tego tak do końca pewny - nie wiem, a to takie ważne? - najwidoczniej było, skoro o to pytała. Chociaż dla Madoxa nie było wcale, bo on się otrzepał i poszedł dalej bawić, kiedy mdłości już ustały. I to jak bawić... Tak, że jakby to opowiedział Lynne, to po pierwsze by się zarumieniła, a po drugie to stwierdziła, że jest nienormalny. Chociaż to może stwierdziła już dawno.
Aż jego płuca opuściło ciężkie westchnienie, kiedy znowu pomyślał o tym Medellin, dzikim. A myśli znowu wracały do tej dzikiej dziewczyny w czerwonej sukience.
- Osły to są bardzo mądre zwierzęta - stwierdził z powagą, a później wypuścił mocno powietrze z płuc. Nie raz już dostał w łeb. A jednak jeszcze nigdy tak długo nie utrzymywał się ten ból głowy. Chociaż on sobie wciąż powtarzał, że to może stres. Wrócił bardzo zestresowany, bo wciąż myślami wracał do pewnej brunetki, a jeszcze na dokładkę dowalili mu w Emptiness. Bo przecież pod jego nieobecność nie mogło być spokojnie. To by się nie liczyło.
Kiedy tak wstała i podeszła do niego, to Madox podążył za nią spojrzeniem, a nawet odchylił do tyłu głowę, żeby na nią spojrzeć z tego swojego krzesełka. I kiedy tak rzuciła to wstań, to on się trochę ociągał, ale w końcu to zrobił, poszedł za nią za parawan i uniósł zaczepnie jedną brew i już miał się znowu odezwać, rzucić coś, że specjalnie go tutaj zaprowadziła, żeby mieli odrobinę prywatności, ale tym razem ugryzł się w język. Bo może jednak trzeba było do tego podejść trochę poważniej?
Wypuścił z płuc powietrze nosem i mogła to poczuć na tej swojej ręce zaciśniętej na jego ramieniu, ten ciepły oddech. Nie powiedział jednak nic. Bo może rzeczywiście powinien się upewnić, że jednak kiedy dostanie znowu tacą, mango, albo czymś tam, w głowę, to nie padnie. Nie chciał jeszcze się kończyć, chociaż nie za bardzo o to dbał.
- Już widziałaś moją głowę... - mruknął, ale siedział grzecznie, jak na niego nawet bardzo. Dał sobie zmierzyć tętno i ciśnienie, a kiedy już wstała, żeby obejrzeć tę jego głowę, to pochylił ją do przodu. Oparł czoło o jej brzuch, miękko, ale mogła to poczuć. Ale zrobił to, żeby mogła sobie z powodzeniem obejrzeć tego guza, którego miał nabitego na potylicy. Powiedzmy.
Zaciągnął się w płuca znajomym zapachem jej perfum.
- No i co będę musiał tutaj zostać? - zapytał, bo to jednak było najważniejsze pytanie. Chociaż chyba gdyby mu powiedziała, że musi, to by to zrobił. Może i Madox szybko wypisywał się ze szpitala, to jednak Lynne zawsze miała do niego jakieś takie dobre podejście, do wielu rzeczy go potrafiła przekonać. I teraz też tak dość przekonywująco oglądała tego guza na jego głowie, ukrytego między tymi ciemnymi, zmierzwionymi włosami.

Aislynne Lennox

this is gonna hurt

: ndz lis 23, 2025 5:58 pm
autor: Aislynne Lennox
Mogła skomentować każde jego strzelanie oczami, każdą minę, która dosłownie mówiła o tym, że chce jawnie ignorować jej prośby, coś co płynęło przecież z dobroci serca a nie dlatego, że chciała uprzykrzyć mu życie. Już takim był człowiekiem, który nie zna chwili wytchnienia, który ciągle gdzieś jest, gdzieś biegnie. W jakimś sensie musiała się przecież tym zauroczyć, bo inaczej nie byłoby mowy o relacji, o bliskości, która gdzieś tam pojawiła się po kilku pierwszych, mniej lub bardziej niezręcznych spotkaniach.
- Według ciebie nie jestem normalna? - mruknęła pod nosem, jakby to naprawdę ją dotknęło - W sumie coś w tym jest, żeby spotykać się z tobą nie mogłam myśleć logicznie - dodała, po raz kolejny z przytykiem. Gdyby tylko go to zabolało i było w tym naprawdę sporo prawdy. Tak naprawdę, to nie widziała w tym nic złego, że chociaż przez chwilę mogła stracić dla kogoś takiego głowę. Zdarzało się i komuś takiemu poukładanemu jak ona. Przez cały ten czas nie odrywała od niego swojego spojrzenia, można nawet pomyśleć, że jeszcze bardziej skupiła się na tym, by patrzeć głęboko w jego oczy. Chcąc przecież wyczytać każdą najmniejszą jego reakcję.
- Niektórzy mają takie szczęście ... - nie dokończyła jednak swojej myśli, przecież mogła tutaj mówić o tym, jak uczucia i bliskość potrafią przyprawić nas o reakcje, których nigdy byśmy się nie spodziewali. Ona sama mogła powiedzieć, że była tą szczęściarą, która przeżyła takie uczucie, chwile w których każda cząstka jej ciała, każda tkanka była zaangażowana. Brzmiało to głupio, bo przecież nie dało się tego tak zwyczajnie wyjaśnić, czy to było spowodowane przez nasz mózg, który uwielbia interpretować pewne sprawy w zaskakujący sposób, nawet jeśli nie dzieje się to naprawdę. Nadal poznajemy ten organ, ciągle jest dla nas ogromną zagadką - Oczywiście, że nie brzmi źle - zgodziła się z nim, a tak naprawdę to walczyła ze sobą, żeby znowu powiedzieć coś co miałoby zrujnować jego światopogląd, czy jednak była w stanie to zrobić? Przecież on i tak nie musiał jej wysłuchać. Nie musiał przejmować się tym co mówi, a jak widać próbował zignorować jej wstępne zalecenia, które nie dotyczyły nawet tego jak miałoby się odbywać jego potencjalne leczenie. Mowa była tylko o tym, że potrzebne są badania i kompleksowe przyjrzenie się temu, czy nie doszło do uszkodzeń.
- Naprawdę, dlaczego myślisz, że za bardzo się poświęcam? - spytała ale też nie oczekiwała, że padnie z jego ust odpowiedź. Raczej sama mogła zastanowić się czy to prawda i czy jej praca po prostu taka była. Przecież bez tego, nie powinna wykonywać swojego zawodu, nie bez powodu była w tym też najlepsza. Nie przechwalając się. Doskonale zdawała sobie sprawę, że każdy przypadek jest równie ważny i trzeba podchodzić do tego w odpowiedni sposób, tak by mogła wykorzystać swoją wiedzę, talent i nowoczesną medycynę.
Wyglądasz bardzo profesjonalnie taka skupiona
Roześmiała się, może trochę zbyt głośno, zbyt naturalne? Chyba nie było nic złego w tym, że skupiała się na jego przypadku. Skupiała się przecież na nim ale przecież wcale nie z takiego powodu jak mógł sobie myśleć. Robiła to czysto zawodowo, chociaż tutaj też nie była pewna swojego. Ciągle nie zapomniała, o nim. O tym co razem przeżyli. Cicho westchnęła, powoli pozwalając sobie na to by przyjrzeć się jego sylwetce ale nie przestała słuchać, wręcz przeciwnie. Wszystko zaczynało mieć coraz większy sens, kiedy zaczął mówić o tym co wydarzyło się w Kolumbii.
- Rezonans nie będzie trwał cały dzień - wywróciła oczami. Przecież nie mogła ciągle tłumaczyć, że to ważne, że trzeba się tym zająć. Tym bardziej, że nie do końca wierzyła, że w Kolumbii i tak zrobiliby to co potrzebna, a już na pewno jeśli on wolałby skłamać, że nic mu nie jest, niż oddać się w ręce lekarzy, którzy mogli mu pomóc. Oczywiście, że nie chciała tutaj myśleć o najgorszym ale to, że miała przed sobą kogoś tak upartego jak on, to przecież wcale jej nie pomagało - W przypadku takich urazów, niczego nie możesz być pewny - tłumaczyła ale czy robiła to na darmo? Przecież tutaj nie chodziło o to, żeby on naprawdę to zrozumiał. Musiał wiedzieć o tym, że utrata świadomości, może być krótkotrwała. Po tym wszystkim, nawet mógł tego nie zauważyć, nie zorientować się, że coś takiego w ogóle nastąpiło.
- Mądre? Chyba nie w twoim przypadku - spojrzała na niego, jakby tutaj kryła się prawdziwa zaczepka. Chyba nie będzie dłużej czekała na jego pozwolenie, bo przecież miała prawo do tego by go zbadać. Spodziewała się, że za każdym jej gestem będzie pojawiał się jego komentarz ale mogła to jakoś przeżyć. Poradzić sobie z odrobiną złośliwości, skoro ona sama ciągle serwowała mu to samo.
- Pewnie nie wiele się zmieniło ale muszą sprawdzić -przeczesując jego włosy, naprawdę sprawdzała miejsca, które świadczyły o niedawnej ranie, o jakimkolwiek urazie. Zatrzymała się na dłuższą chwilę, kiedy poczuła jego czoło na swoim brzuchu, a raczej to ciepło, które biło od niego. Przymknęła oczy. Dobrze, że nie mógł ją teraz obserwować, dało jej to chwilę na dojście do siebie, na opamiętanie się. Tak naprawdę nie wiedziała dlaczego reaguje, dlaczego teraz. Znalazła miejsce, które ostatecznie potwierdzało jej podejrzenia. Guz nie wyglądał groźnie ale przecież nadal tam był - Trzeba to sprawdzić. Nie potrwa to długo, obiecuję - może teraz jej uwierzy, przecież ona znała się na tym w odróżnieniu od niego - Boli cię? - spytała, kiedy przycisnęła palcami tamto miejsce, zdając sobie sprawę, że mimo wszystko musi być ostrożna. Nie chcąc sprawić mu dyskomfort a z drugiej strony, może mi się to należało. Po tym wszystkim co przeżyła. Jak się czuła. Głównie przez niego i jego zachowanie.
- To ostateczność, nie lubię niepotrzebnie zatrzymywać swoich pacjentów na oddziale - wyszeptała, powoli prostując jego głowę, a raczej zadzierając ją tak by mógł na nią spojrzeć. Ostatni raz przeczesując dłońmi jego włosy, po czym odsunęła się delikatnie. Trochę od niechcenia, a głównie dlatego, że nie powinna sobie pozwalać na takie zachowanie. Nieodpowiednie. Nie takie jakie powinno dotyczyć jej i jej pacjenta.
Spojrzała niego, za nim odeszła. Za nim wróciła do swojego biurka i zacznie zapisywać swoje spostrzeżenia. Czuła, że powinna sobie zrobić przerwę. Od niego, od tego wszystkiego.


Madox A. Noriega

this is gonna hurt

: wt lis 25, 2025 8:29 pm
autor: Madox A. Noriega
- Niezwykła? - zapytał unosząc jedną brew - wiesz, że czasem... - i chciał już powiedzieć, że czasem miesza te słowa. Ale nie mieszał. Madox dobrze mówił po angielsku, ale czasami udawał, że nie, czasami kręcił. I kiedy ona powiedziała, że żeby się z nim spotykać, to nie mogła myśleć logicznie, to on znowu wykręcił oczami, dookoła, ale jeden kącik jego ust uniósł się ku górze. Bo przecież coś w tym było, że żeby z nim być to nie można było być do końca normalnym. I może dlatego im nie wyszło? Bo jednak Lynne była dla niego zbyt... normalna? A on dla niej zbyt szalony?
Nawet na moment nie spuścił z niej spojrzenia, tych ciemnych tęczówek, i chociaż jego twarz nie zdradzała żadnej emocji, bo przecież Madox był w tym mistrzem, w udawaniu, to w oczach zapaliły się jakieś wesołe ogniki. Jakieś iskierki.
- Albo takie... przekleństwo? Nie wiem czy to dobre słowo - bo kiedy czujesz coś w swojej każdej żywej tkance, coś, czego nie możesz mieć, to jakie to szczęście? Żadne. To już prędzej jak to przekleństwo.
- Mógłbym na taki tekst poderwać jakąś doktorkę? - zapytał, bo podejrzewał, że gdyby powiedział coś takiego w klubie, to raczej nie przyjęłoby się to pozytywnie, ale może w szpitalu? Może wszystkie lekarki miały jakąś obsesję na punkcie tych tkanek?
I może nawet Madox by się nad tym chwilę zastanowił, ale wtedy Lynne go zapytała dlaczego myśli, że za bardzo się poświęca, a on wzruszył tylko ramionami i opadł plecami znów na oparcie krzesełka. Sama musiała do tego dojść i się zastanowić. Bo co taki Madox w ogóle wiedział o poświęceniu? No nic nie wiedział, bo on się dla nikogo nie poświęcał. Do tej pory...
- Dobra, zróbmy to Lynne - rzucił w końcu, kiedy powiedziała, że ten rezonans nie będzie trwał cały dzień - ten rezonans - doprecyzował, bo może zabrzmiało to dziwnie, zwłaszcza, że on w jednej chwili zdjął tę nogę i usiadł normalnie, a nawet może był gotowy zerwać się z miejsca. Ale tego nie zrobił, zamiast tego oparł dłonie na kolanach i popatrzył w te jej niebieskie oczy.
- Mam twardą głowę - spodziewał się, że ona to może skomentować, tak jak tego osła, ale czy on się tym jakoś przejął? Strzelił tylko znowu oczami, jak tak dalej pójdzie, to od tego samego wywracania tymi ciemnymi ślepiami zaraz mu się zakręci w głowie.
- Chcesz mi powiedzieć, że nie dość, że osioł, to jeszcze głupi? - wystawił do niej zaczepnie czubek języka. Ale może wcale nie powinien jej zaczepiać? Skupić się na tym badaniu i wracać do klubu? Chyba tak.
Więc on naprawdę starał się skupić, kiedy tak sięgnęła dłonią do tego guza. Starał się, chociaż wyszło z tego to, że zaciągnął się znajomym zapachem jej perfum i sięgnął dłonią do jej ręki, żeby przesunąć nią po swojej głowie. Właśnie w to miejsce, gdzie dostał, gdzie uderzył głową o deski.
- Tutaj - rzucił, a kiedy dotknęła palcami tego miejsca, to syknął teatralnie - auć - ale prawda jest taka, że go nie bolało, nie na tyle, żeby się krzywić, czy żeby w ogóle się tym przejmować. Madox, który w pewnym sensie to miał jakieś masochistyczne zapędy. Ale on też lubił przyaktorzyć. Kiedy uniosła jego głowę, to zadarł ją do góry i spojrzał jej głęboko w oczy.
- Trochę boli... A mogłabyś mnie wrzucić na ten rezonans bez kolejki? - zapytał, bo on naprawdę nie miał już na to czasu. No i tak jej patrzył głęboko w oczy, że chyba nie mogła mu odmówić?
Więc Madox po chwili to już miał zrobiony ten rezonans na specjalne zlecenie doktor Lennox. Tak jak mówiła, nie zajęło to jakoś długo, chociaż musieli raz poprawiać bo się kręcił, więc za drugim razem, to już tak się spiął, że nawet mięsień mu nie drgnął, za to zdrętwiał kark.
A co za tym idzie, kiedy wrócił do tego jej gabinetu z wynikiem badania, to pokręcił głową na boki.
- No i co? Będę żył? Bo jeśli tak, to muszę iść na jakiś masaż, bo cały zdrętwiałem - aż się przeciągnął do tyłu, jak ten dziki kot, zanim jeszcze usiadł na swoim krzesełku. A Lynne to pewnie przez ten czas pozapisywała sobie wszystko i może nawet przejrzała ten rezonans? Kawę też pewnie zdążyłaby sobie zaparzyć.

Aislynne Lennox