Strona 1 z 2

żwirek & muchomorek

: ndz lis 16, 2025 9:03 am
autor: Erza B. Fernandes
rufus barma

W całej swojej pracy nienawidziła uczuć, które nią targały. To niezrozumienie związane z wściekłością na właścicieli, którzy oddawali własne pociechy, albo tych katujących zwierzęta. Choćby Erza chciała, to nie byłaby w stanie uratować każdego czworonoga. To skomlenie, smutne oczy, naprawdę mocno chwytały ją za serce. Stąd pracowała w schronisku. Nie wybrała kliniki dla zwierząt bogatych ludzi, choć się u nią ubiegali. Była zdolną weterynarką, szybko wyłapywała konkretne symptomy choroby, zapisywała zwierzęta na badania, a jednak chciała być przy tych, którzy tego potrzebowali. Schronisko i każde czworonoga traktowała, jak członka niewidzialnej rodziny.
Stąd nienawidziła wychodzić pracy rozgoryczona w bezsilności. Schronisko nigdy nie zostanie miejscem, które warte były finansów publicznych. Zapomniane miejsce, w którym znajdowały się zwierzęta niechciane, skrzywdzone, a przede wszystkim zapomniane. Tylko nie przez Fernandes. W głowie cały czas miała tego jednego pacjenta, który nie przeżył doby. Potrzebowała się wyciszyć, ułożyć myśli, najchętniej poszłaby z kimś do łóżka, napiła się zbyt dużej ilości alkoholu, ale to było kompletnie nie w jej stylu...
Właśnie z tego powodu zjawiła się na grzybach.
Nie raz, nie dwa odnajdywała na leśnych polanach odrobinę spokoju, której teraz chciała zaznać. Wzięła ze sobą niewiele, koszyk na grzyby, nożyk oraz przede wszystkim telefon. Klucze do auta miała w kieszeni płaszcza i szła spokojnym tonem przez las. Śpiew ptaków koił jej nerwy, a zapach grzybów sam wchodził do nozdrzy. Idealny poranek, a jej auto było jedyne, stąd zdążyła nazbierać już całkiem sporo borowików, maślaków, a właściwie każdy możliwy gatunek jadalnych grzybów w Kanadzie. Chociaż tych z blaszkami nie ruszała, nie chciała się otruć. Żadną fanką muchomorków nie była.
Za to właśnie wkraczała w ulubionych kaloszach w dynie na ukochaną grzybową polanę. Tu właśnie miała zamiar nazbierać koszyk do pełna. Tylko istniał jeden problem. Ktoś już na niej był...
HALO, to moja polana, proszę uciekać — krzyknęła cała naburmuszona, nie rozumiejąc, dlaczego ktoś właśnie sobie zawłaszczał JEJ grzyby. Od samego początku miała się tu pojawić, to była zaledwie kwestia czasu, zanim się tu pojawi.

żwirek & muchomorek

: ndz lis 16, 2025 11:48 pm
autor: rufus barma
Najważniejszym w chodzeniu na grzyby było to, aby odnaleźć takie miejsca, w których rzadko bywali konkurencyjni grzybiarze. Sam Rufus poznał miejscówkę dzięki swojemu tacie, a ten dowiedział się od niej od pracownika lasu; Stary Barma posiadał rozmaity wachlarz znajomości to i łatwiej uzyskiwał tego typu informacje. Nie planował co prawda z wyprzedzeniem wycieczki do lasu, po prostu rano otworzył oczy, spojrzał na pogodę przez okno i jakoś samo go to naszło. Wyprowadził tylko psa, zostawił jej jedzenie i już pakował się do auta, aby móc pooddychać świeżym powietrzem. Tym razem zrezygnował z zabierania Loli, bo chciał spędzić w lesie maksymalnie długą ilość czasu, którego ona nie byłaby w stanie wytrzymać. Swoją nieobecność zrekompensuje jej wieczorem.
Już w trakcie samej drogi do lasu poczuł się wyciszony; Co prawda mógłby pojechać na ryby, ale jak na jego nos to już była za późna godzina. Nadal poranna pogoda nie rozpieszczała, a mgła dopiero co odpuszczała, jednak najlepszą porą na rozpoczęcie siedzenia nad wodą była ta jeszcze przed wschodem słońca. Za długo dziś spał, aby myśleć o tego typu luksusach. Praca w żadnym stopniu go nie oszczędzała, więc wolał chociaż odrobinę zrekompensować to sobie w czasie wolnym. W końcu nie miał kto rozliczać go z tych kilkunastu minut dłuższego snu.
Leśne ścieżki znał już na pamięć. Wiedział mniej więcej, gdzie szukać jakiś grzybów, a w cieplejszym okresie odnaleźć krzewy jagód. Tego zbierać nie znosił; Na grzybobraniu odczuwał jeszcze jakieś większe emocję, ale w przypadku jagódek czuł tylko zirytowanie, że musiał siedzieć w niewygodnej pozycji, uginać plecy niczym małpa i tak do znudzenia. Siłą ciężko było go do tego zmusić, ale zdarzało mu się ulegnąć presji ze strony rodziców, którzy wykorzystywali argument wieku.
Że też musiał być takim maminsynkiem.
W ciągu niecałej godziny udało mu się zapełnić wielki kosz praktycznie do połowy; Nie pozostało mu nic innego jak udać się w najlepszą miejscówkę, która mogła uchodzić za mokry sen każdego grzybiarza. Polanka, na której można było znaleźć mnóstwo borowików, opieńków, rydzy czy podgrzybków. Jeszcze nigdy odwiedzając ją się nie rozczarował, więc i tym razem skierował tam swoje kroki.
Lubił jesień. Coś w tych złotych, spadających liściach miało swój urok. Tak samo jak noszenie ciepłego polaru, kamizelki i kaloszy. Chociaż i tak wodery uważał za najpiękniejszy element swojej garderoby.
Może nieco za bardzo się zamyślił w trakcie zbierania grzybów, bo nawet nie usłyszał kroków innej osoby, która miała w planach ogołocić jego polankę. Cóż za bezczelna osoba przecięła jego drogę.
No chyba cię pojebało — odpowiedział, nawet nie podnosząc głowy i nie racząc jej chociażby jednym, przelotnym spojrzeniem. Że też musiała mu się napatoczyć kobieta. Z takimi ciężko było porozmawiać, a zwłaszcza gdy chodziło o grzyby. — Nigdzie nie widzę podpisu, że to twoja polanka, więc swoje rozkazy możesz schować głęboko gdzieś — dodał, teatralnym ruchem zbierając właśnie największego grzyba, jakiego można było znaleźć na tej polanie. Niech ogląda to i wewnętrznie umiera. — Równie dobrze możesz już stąd iść. — Nie miał najmniejszej ochoty dłużej kontynuować tej rozmowy, więc liczył na to, że dziewczyna po prostu zostawi go w spokoju.

Erza B. Fernandes

żwirek & muchomorek

: pn lis 17, 2025 10:11 am
autor: Erza B. Fernandes
rufus barma

Zawrzało w niej. Nikt nie mógł wchodzić na JEJ polankę nieproszony. Kiedyś znalazła ją przypadkiem w trakcie spaceru ze schroniskowym psem. To było przeznaczenie. Nawet wyryła własne imię na jednym z drzew, by mieć pewność, że spełnia właśnie swój grzybowy, mokry sen. Tylko jej był zamieniony w koszmar, przez jakiegoś typka, który wyglądał na cygańskiego cwaniaczka. Ona chciała tu zbierać grzyby, doznać grzybiarskiego orgazmu na widok pełnego koszyczka, a z planów nici. Jęknęła ze strachu, widząc, jak ten typiarz zabiera jej bezczelnie największego borowika z całej okolicy.
Kurwa, won mi stąd suko — warknęła Erza i aż musiała podejść do niego bliżej, żeby wszystko mu wyjaśnić. — bo te twoje loczki — ha tfu, Fernandes nienawidziła loczków, tak naprawdę kocha je całą sobą zasłaniają Ci pół ryja — i dobrze, bo jak do niego podeszła, to był ohydny typ. Naprawdę gorący. Chociaż największym jego minusem wydawało się być zbieranie jej maślaczków. Wszak była to maślakowa polana. Uwielbiana przez grzybiarzy, ale znienawidzona przez osoby, które później je obierały — dziwne, że grzyby możesz zbierać — bo wtedy już była przy nim. Mogła mu się bardziej przyjrzeć i do cholery jasnej, był bardzo w jej typie. Wysoki, loczki i te przepiękne brązowe tęczówki. Tylko została obrzydzona przez fakt dotykania jej podgrzybków.
Nie no gościu, wypierdalaj z mojej polanki — warknęła, szarpiąc go za ramię. Wszedł na jej ziemię świętą, to teraz niech ucieka przed jej ręką, bo zmierzy się ze sprawiedliwością — migiem, to jest mój grzyb — i nawet nie zastanawiając się, wyjęła mu tego największego borowika z koszyczka — jest na nim moje imię Muchomorka — czyli jej. Została muchomorkiem w tej opowieści. Miała to, co chciała największego grzyba, to... mogła zacząć uciekać?

żwirek & muchomorek

: pn lis 17, 2025 10:06 pm
autor: rufus barma
Największym problemem Rufusa, który można stwierdzić po krótkiej chwili od jego poznania był fakt, że to najzwyklejszy w świecie buc. Taki przez duże B. Trajkotanie kobiety chciał puścić mimo uszu i skupić się na tym po co pojawił się w tym lesie. Dlaczego mając cyrk w pracy, musiał go doznawać również po niej? Czym sobie zasłużył na tak okrutny los, który postawił przednim to babsko? Mógł zadawać te pytania w eter, oczekując odpowiedzi do usranej śmierci. W tym przypadku ignorowanie jej nie przyniesie mu żadnych korzyści, więc musiał wdać się w pyskówkę. A te nie ma co ukrywać całkiem lubił.
Do suki mi daleko, pizdo. Zejdź ze swojego wkurwiającego tonu, bo przestanę być miłym — odpowiedział, obrzucając ją po raz pierwszy swoim spojrzeniem. Oczywiście, musiała być ruda. Nie ufał rudym kobietom. Jego była miała właśnie taki kolor włosów i puściła go bokiem, gdy tylko stracił czujność. To chyba jakaś klątwa. — Ciśniemy po wyglądzie? Można od razu zorientować się z kim mam do czynienia. — A jednocześnie lubił rude kobiety. Miały w sobie tę iskrę, która za każdym razem poparzyła mu łapy. Tylko on nie chciał wyciągać wniosków, a ładować się w tę niebezpieczną grę. — Szmato, nie zapędzaj się, bo zaraz ci powiem kilka gorzkich słów, które doprowadzą cię do płaczu. — Co prawda wolał użyć jakiegokolwiek sposobu, żeby ta w końcu się uciszyła. Może jakby tak mu nie jazgotała nad uchem okazałaby się ładniejsza. A tak całkiem ładna uroda ginęła pod brzydkimi słowami.
Podniósł się, wyprostował i stanął naprzeciwko niej. Czasami wzrost się przydawał, gdy dochodziło do konfrontacji z takimi maluszkami.
Bejbi, nie ma opcji. To nie jest twoja polanka, możesz zapomnieć, że się stąd ruszę. — Szarpanie okazało się dla niego niczym brzęczenie muchy. Nie czuł od niej absolutnie żadnego zagrożenia. Nic tylko kłębiąca się irytacja. — Chyba cię, kurwa, żyć swędzi — burknął, chwytając ją za nadgarstek. Nie miał zamiaru oddawać jej tego grzyba. Niech spierdala. Musiał tylko pamiętać o tym, że miał nad nią przewagę fizyczną, a nie chciał zostać oskarżonym o napaść. — A ja jestem Żwirkiem, więc spierdalaj Muchomorku, puszczaj trzonek mojego grzyba.

Erza B. Fernandes

żwirek & muchomorek

: wt lis 18, 2025 12:05 am
autor: Erza B. Fernandes
rufus barma

Erza wydawała się mieć cały świat w głębokim poważaniu, o ile nie chodziło o pieski, lub jej ukochaną, grzybową polankę. To na niej poznawała tajniki grzybiarstwa, niczym prawdziwą, naukową dziedzinę. Chociaż była nią mykologia traktowała przecież o ich fizjologii i behawiorze. Co prawda na co dzień raczej Fernandes skupiała się na przypadkach ataków jednokomórkowych organizmów na czworonogich przyjaciół, tak te zbierane do domu wydawały się być dużo bardziej... fajniejsze. Przygotowanie sosu grzybowego, lub grzybów w occie było największym wyróżnieniem. Tak nie miała zamiaru zabierać się z tej polanki, a cygan doprowadzał ją do wrzenia.
Pizdę to ty masz między nogami, więc wypierdalaj z mojej polanki w podskokach — warknęła, bo wiele było jej trzeba, by wyprowadzić ją z równowagi. Mało kto był w stanie tak mocno zadziałać na jej nerwy, bo choć mężczyzna był niczego sobie, to miał niewyparzoną gębę, jak mało który grzybiarz — powiedział typ zajmujący polankę kobiecie. Kobietom też tak wchodzisz bez pytania pod majtki? — cały czas musiał usłyszeć jej prychnięcie. Nienawidziła facetów, którzy nie potrafili się wycofać w odpowiednim momencie. Spowodował, że na jej czole pojawiła się żyłka, taka niechcąca zniknąć pod żadnym pozorem. Aż westchnęła teatralnie. Jeszcze tego brakowało, by zbieranie grzybów spowodowało u niej prawdziwy ból głowy — prędzej wezmę Ci grzyba do ust niż doprowadzisz do płaczu, tępy chuju — warknęła już naprawdę zirytowana. Czego od nie rozumiał? Zaczynała się zachowywać, jak wtedy gdy ktoś znęca się nad zwierzętami. Ten bezczelny cygan znęcał się nad JEJ polanką — weź już stąd wypierdalaj — i znów warknęła, spoglądając mu prosto w oczy. Ważne, że zdołała przechwycić grzyba, a wzrostem faceta w ogóle się nie przejęła. Chociaż teraz jego loczki wyglądały jeszcze piękniej na tle nieba.
Bejbi to niech śpiewa Justin Bieber, a ty nie masz żadnych praw do ziemi świętej każdego, porządnego grzybiarza — mruknęła, popychając go do przodu. Miała w sobie całkiem sporo siły. Potrafiła okiełznać chihuahua w trakcie szczepienia. Da sobie radę też z niesfornym Żwirkiem — puść, bo zacznę krzyczeć — powiedziała, unosząc obie brwi do góry. Już układa usta do krzyku, gdy randomowy grzybiarz wypowiedział TE słowa. Żwirek. Też mi sobie — i co jeszcze kurwa? Spojrzysz pod moje blaszki? — parsknęła głośno, kręcąc głową. Teraz ta sytuacja ją bawiła, a przynajmniej była na zwycięskiej pozycji, bo miała TEGO borowika, króla wśród grzybów.

żwirek & muchomorek

: czw lis 20, 2025 11:04 am
autor: rufus barma
W chwilach zdenerwowania dopiero po czasie dochodziły do niego pewne kwestie; Szmata nazwała go suką, a jakby nie patrzeć nie było to dalekie od prawdy. Co prawda czasami sam kąśliwie określał się mianem psa albo krawężnika, wszystko zależało od tego z kim miał do czynienia. Nie traktował swojego zawodu jak czegoś prestiżowego czy kierowała nim misja, gdy decydował się na tę ścieżkę kariery. Nic z tych rzeczy. Poszedł za ciosem i nie mógł podważać swojego wyboru. Czasami całkiem nieźle się bawił. Innym razem chciał to rzucić w pizdu, zaśpiewać wesołą piosenkę na odejście i nigdy więcej nie pojawić się na komendzie.
Chociaż istniała opcja, że zostanie oskarżony o kradzież portfela przez wzgląd na swoją cygańską urodę. A jak dobrze wiemy takim ludziom się nie ufa.
A zaglądałaś tam, że taka pewna siebie jesteś? Jedyną pizdą, jaką ty widzę to mam przed sobą, więc zamknij ryj i daj mi spokój. — Ile można się szarpać z niezrównoważoną kobietą, która wyżej srała niż dupę miała. Gdyby tylko był na służbie to mógłby użyć kajdanek, to zagwarantowałoby mu świętu spokój, którego tak bardzo potrzebował. Plus zawsze by mógł oskarżyć ją o obrazę funkcjonariusza. Chciałby zobaczyć jej minę, gdyby doszło do takiej sytuacji. — Słuchaj, szymulo, jaki ty masz do mnie problem? To nie jest twoja polanka, byłem na niej pierwszy, więc weź się odpierdol, bo zaczynasz działać mi na nerwy. — Powinien zachować spokój, ale nie potrafił. Powoli zaczynał się odpalać, jak fajerwerki w Sylwestrową noc. Nikt od dawna tak go nie wkurwił, jak ta tępa dzida chuj wie skąd. — Jak taka mocna w gębie jesteś to na kolana i do pana, dziwko — prychnął, bo nie dało się już inaczej. Niby taka ładna kobieta, a zachowywała się jak najgorszy sort kobiety. Jak już tak proponowała swoje usługi to głupi by nie odmówił. — Sama wypierdalaj, a nie prujesz się chuj wie o co. Zejdź mi w końcu z oczu. — Nie chciał warczeć, ale warknął. Kuriozalna sytuacja, która w jakimś stopniu go wkurwiała, a jednocześnie bawiła. Nie mógł się zdecydować na jedną wersję.
Patrzył tak na nią spode łba; W takich momentach żałował, że pacyfikowanie ludzi mogło uchodzić za naruszanie nietykalności cielesnej. Sam nie mógł tego zacząć, bo by mógł sobie niepotrzebnie napytać biedy.
Ogień, nie kobieta.
Bejba its kajna krejza, to ty mi możesz zaśpiewać i zatańczyć, szymulo. Słyszałaś kiedyś o prawie pierwszeństwa? Byłem pierwszy, więc spierdalasz — rzucił, twardo stojąc na ziemi. Przecież nie pozwoli się powalić na liście jak ostatni leszcz. A jakby już do tego doszło, to pociągnie ją za sobą. Nie ma tak łatwo. — No to krzycz, wychodzi na to, że jesteś w tym dobra. Chcę usłyszeć twój krzyk. — Powoli zaczynał się gubić w tym czy oni na pewno mówili wciąż o grzybach. W rozmowę wkradały się dwuznaczności, które nie miały prawa mieć miejsca. Ale miały. — A masz się czym pochwalić, żebym mógł pod nie spojrzeć? — spytał, szarpiąc ją delikatnie bliżej siebie. Jakby zrobił jej siniaki mógłby być przypał.
Spojrzał na grzyba w jej dłoni. Spojrzał należący obok niego koszyk. Nie zastanawiając się długo wyrwał borowika i rzucił go na ziemię. Po czym rozwalił butem. Skoro on nie mógł go mieć, to nie miał zamiaru go jej oddać.

Erza B. Fernandes

żwirek & muchomorek

: czw lis 20, 2025 10:09 pm
autor: Erza B. Fernandes
rufus barma

Nic tak nie powodowało drżenia w niej jak zajęta polanka. Co prawda były inne kwestie, jak znęcanie się nad zwierzętami, porzucanie ich na święta, ale teraz... drżała z wściekłości. Tak jakby jutra miało nie być. Może odeszłaby w spokoju, gdyby nie rzucone zbyt mocne słowa. Na co dzień Erza miała spore pokłady cierpliwości. Sprzątanie gówna w gułagu zdążyło nauczyć ją pokory w życiu. Za to Rufus budził w niej najgorsze możliwe emocje, a dodatkowo... chyba było w nim coś czarującego obrzydliwego?
A co innego miałby mieć jakiś pizduś z loczkami, zajmujący polanę KOBIECIE? — parsknęła mu prosto w twarz śmiechem. Pokręciła głową nieznacznie, a później czuła, jak przez jej ciało przechodzi fala gorąca, pełna wściekłości — kurwa, morda — warknęła finalnie, irytując się na wypowiadane przez niego słowa. Mogło to być zwykłe wyzywanie się, ale czuła, jakby ktoś właśnie pokazywał jej czerwoną płachtę, a ona zamieniła się w byka — to jest moja polanka, odkąd moja babuśka na niej zmarła — kłamstwo, ale dość celne i może skuteczne? Czy przez krótki moment zobaczyłby w niej człowieka? Wydawała się przez ten krótki moment poważna, jakby faktycznie było to czyste wspomnienie dzieciństwa, do którego chciała wrócić poprzez zbieranie podgrzybków w lesie — a ty myślisz, że co? Masz prawo się tak odzywać do losowej kobiety? — i walnęła go płaską dłonią w twarz. Aż głos się rozniósł między drzewami. Na kolana i do pana? Tak do niech mówi do swojej szmaciury, a nie do niej — ODROBINA SZACUNKU. Nie jesteś godny polany pełnej grzybów — aż uniosła głos. Rzadko to robiła, teraz znalazła się w środku akcji obok, której nie była w stanie przejść obojętnie — jak Ci tak kurwa przeszkadzam, to wypierdalaj w podskokach — mruknęła i aż sama chciała przez moment skapitulować. Chciała mieć wyjebane w tego Żwirka. Odejść z Królem Grzybów i uciec, za to on ją chwycił. W jej oczach pojawił się prawdziwy ogień.
Nie zesraj się — wypowiedziała magiczne zaklęcie. Słowa mówione, kiedy wszystkie argumenty wydawały się już zanikać — RATUUUUNKU — dźwięk praktycznie na całe gardło, taki nie do zatrzymania. Zamilknęła po paru sekundach, lustrując go wzrokiem — krzyknę drugi raz jak mnie nie puścisz i nie spierdolisz z polanki w podskokach — mały szantaż? Owszem. Ona była urocza, niziutką dziewczyną, a on jakimś gorylem. Była już przy nim blisko, spoglądając mu w oczy, kiedy on popełnił najgorszą zbrodnię przeciwko ludzkości. Wstrzymała oddech, widząc zgniecionego grzyba — żaden grzybiarz nie zniszczyłby króla grzybów, jesteś.... — sporo słów chciało przyjść jej na ślinę. Ważyła je spokojnie, by w końcu wypowiedzieć te ostateczne — jak pleśń, nie warty mojej borowikowej miejscówki — i popchnęła go mocno na ziemię. Zapomniała tylko, że dalej ją trzymał i upadli razem. Jak dwie ostatnie pizdy.

żwirek & muchomorek

: pn lis 24, 2025 11:08 pm
autor: rufus barma
Tak właściwie po co się powstrzymywał? Przecież mógł przestać gryźć się w język i polecieć wiązanką godną największego specjalisty argumentów pyskówek. (Gorzej by było, jakby nie zrozumiała, a istniała na to ogromna szansa). Gdzieś podskórnie próbował trzymać jakikolwiek poziom, nawet jak on znajdował się dziesięć centymetrów nad samym dnem. Jeszcze się odbije. Albo dobije. Brzmiało podobnie.
Posłuchaj, kukurynko, jeżeli to jakiś podprogowy sygnał, żebym pokazał ci swojego kutasa to daj spokój. Nie jestem taki łatwy — odpowiedział, krzywiąc się w brzydki sposób. Nie cierpiał, gdy ktoś prychał mu prosto w twarz, to skutecznie zaburzało jego strefę osobistą, co wywoływało jeszcze większe zdenerwowanie. — Chciałyście równouprawnienia to macie, do garów suko albo do kopalni. Twoja płeć nie robi na mnie wrażenia. — Powoli zaczynał pleść bzdury, jednak póki wyrażały one jego prawdziwe emocje to nie miał zamiaru, mówić z większym sensem niż musiał. — Twoja stara — odparował, używając ostatecznego kontrargumentu, gdy kurwy padały częściej niż śnieg w trakcie zimy. Nie było opcji, żeby znalazła na to cokolwiek lepszego. — I co w związku z tym? — spytał, unosząc brew i patrząc na nią z niedowierzaniem. Co to w ogóle za wypowiedz. Co ona miała wywołać? Współczucie? — To jakieś nawiązanie, że pochowałaś ją na tej polance, dlatego jesteś z nią tak emocjonalnie związana? — dopytał, naiwnie próbując zrozumieć co tu właśnie zaszło. Co prawda nie spodziewał się usłyszeć czegokolwiek sensownego, ale warto spróbować. Był tylko człowiekiem, miał prawo się mylić. — Sama wyleciałaś do mnie z pyskiem jako pierwsza, więc za-- — przerwał, gdy tylko poczuł mocne uderzenie w twarz. Ta pierdolnięta, niezrównoważona pizda właśnie naruszyła nietykalność cielesną policjanta. W pierwszym odruchu, chciał ją wyszarpać, a później z całej siły cisnąć nią na ziemię, dociskając na wszelki wypadek jeszcze kolanem. Wkurwił się, nie spodziewał się tego, że ktoś może okazać się aż tak pozbawionym hamulców. — Dobrze ci radzę, wypierdalaj stąd inaczej pożałujesz wszystkiego co tu powiedziałaś i zrobiłaś — ostrzegł ją lodowatym tonem, patrząc na nią iście morderczym wzrokiem. Dlatego policjanci nosili środki zapobiegawcze, a gdy został ich pozbawionym nie miał innego wyjścia jak oddać. Ale jeszcze się wstrzyma.
Próbował się uspokoić, oddychając głęboko. Nie mógł oddać, chociaż chciał. Nie pozostało mu nic innego, jak mocniej ścisnąć jej nadgarstki. Na jego policzku też pozostanie ślad.
Możesz krzyczeć ile chcesz, zobaczymy komu uwierzą, a kogo słowa zostaną puszczone mimo uszu — zapewnił, prowokując ją jeszcze bardziej. Niech robi z siebie psycholkę, droga wolna. Na jej nieszczęście znał się z leśnikami z okolicy, więc nie stanowił on dla nich obcego rzezimieszka, który napada w środku lasu na bezbronne kobiety. Już miał szczerze wywalone w to czy była ładna, czy miała ładne oczy, czy miał ochotę wyszarpać ją za te ogniste kudły. Wszystko zeszło na drugi plan po tym uderzeniu. — Żadna szanująca się osoba nie uderzyłaby drugiej bez powodu — odpowiedział lodowato po czym razem z nią upadł na mokrą ziemię. Stracił czujność.
Nie miał zamiaru nawet na moment pozwalać jej na sobie leżeć. Szybko odwrócił ich pozycję; Teraz to on wisiał nad nią niczym drapieżnik, unieruchamiając jej ręce nad głową, a nogi blokując własnymi.
Rolę się odwróciły, kurwo — powiedział, patrząc na nią z krzywym uśmiechem. — Odszczekasz wszystkie swoje słowa, przeprosisz za uderzenie i w końcu znikniesz mi z oczu? — spytał, upewniając się przy tym, że nie miała możliwości go w jakikolwiek sposób uderzyć.

Erza B. Fernandes

żwirek & muchomorek

: wt lis 25, 2025 9:35 pm
autor: Erza B. Fernandes
rufus barma

Ona już dawno przestała trzymać swój poziom. Normalnie pracowała ze zwierzętami, potrafiła odnaleźć w sobie wielkie pokłady cierpliwości. Była dobrą panią weterynarz, wiecznie uśmiechniętą i z chęcią nosiła pomoc innym ludziom. Tak teraz porządnie w to zwątpiła. W całą swoją osobę. Nikt nigdy nie budził w niej takiego obrzydzenia pomieszanego z obrzydzeniem. Nawet nie znała jego imienia. Za to podskórnie działał na nią jak czerwona płachta na byka.
Jak ten trujący grzyb wśród polanki borowików.
Takiego maślaka nawet bym nie chciała widzieć — wycedziła bez żadnego zastanowienia. Dlaczego maślak? Bo gdy go się obierało wkurwiał najbardziej. Całe palce były ujebane i choć niesamowicie dobrze smakowały, nikt nie chciał wrócić z wiadrem pełnym maślaczków. Za to taki borowik, dodatkowo szlachetny, bo tak brzmiała jego pełna nazwa gatunkowa, był najbardziej zajebistym spośród grzybów — sam wyglądasz jak pizda, więc wypierdalaj do garów — warknęła finalnie Fernandes przez zaciśnięte zęby. Może i miał te loczki, które niesamowicie ją pociągały. Chciałaby móc je zakręcić, ale był jej pierdolonym wrogiem publicznym nr 1. Jeszcze nikt tak długo nie spierał się z nią o grzybową polankę. Chciała móc ją przejąć, zaznaczyć własną dominację, ale słysząc, ostateczny argument, parsknęła śmiechem. Nie była w stanie go powstrzymać — a twoją starą to ja rucham — kto wie, co Erza ma w gaciach. Na pewno nie pierdolony grzybiarz, który stał właśnie na przeciwko niej. W każdym razie musiała zabrzmieć na jego poziomie.
Choć wymyśliła sobie babcię, to postanowiła iść w to zaparte. Nieważne, co on jej powie, w jaki sposób się do niej odezwie, to kłamstwo musiało iść dalej. Powiedziała jedno słowo i nie miała zamiaru się z niego wycofywać.
Masz wrażliwość na poziomie łyżeczki do herbaty — odparła praktycznie bez zastanowienia. Normalnemu człowiekowi weszłaby jakaś empatia, a on co? Nawet nie był zdziwiony całą historią, jedynie wkurwiony, na kurwa, nawet nie wiadomo co. Mogła obrzucić go błotem, ale gdy ludzie ją widzieli najczęściej z tego tonu schodzili, a już zwłaszcza mężczyźni. Następnym razem ubierze się jak prawdziwa szmaciura, tylko wtedy jeszcze pomylą ją z kurwą — kurwa, właśnie tak. Dlatego ta spierdolona polanka jest moja — nad tym też się nawet nie zastanowiła. Nie znaj, ani jej przekonań. Musiała iść to kłamstwo, jakby była to najważniejsza kwestia na świecie. Może powinna się zatrzymać? Ale podpalona Erza nigdy się nie zatrzymywała. Tu chodziło o zasady, jej polankę, a przede wszystkim jej grzyby.
Zmuś mnie — wycedziła, wbijając mu twarde spojrzenie prosto w oczy. Nie zastanawiała się nad konsekwencjami. Cokolwiek miałoby się wydarzyć pójdzie w to na całość. W ten sposób funkcjonowała.
Zaraz będę miała po Tobie siniaki. To kurwa komu mieliby uwierzyć? — spytała, kręcąc na niego głową. Zabawny był. Sam ją chwycił, na pewno miała już jakieś ślady. Komu by uwierzyli? Dorosłemu mężczyźnie, czy kobiecie która miała na sobie ślady przemocy? Zresztą u niej jakiekolwiek siniaki bardzo szybko wychodziły — powiem, że chciałeś sobie pomacać — nie zastanawiała się nad tym, co mówiła. Oskarżenie mężczyzny o molestowanie nie było zbyt wygórowanym czynem, zwłaszcza że to ona była wszystkiego prowodyrką. Podobnie jak tego uderzenia. Podobnie jak upadku na ziemię. Sama nawet nie wiedziała, kiedy finalnie znalazła się na ziemi. Próbowała go zrzucić, ale ten maślak za dużo ważył.
Odezwała się prawdziwa suka — wycedziła, unosząc głowę. Nawet w tym momencie nic nie było w stanie powstrzymać ognia w jej oczach — nie. Zmuś mnie do tego cygański pokurczu — patrzyła w jego oczy z czystą intensywnością. Nic nie byłoby w stanie jej zatrzymać w tym momencie. Chyba że wielkie cielsko Barma.

żwirek & muchomorek

: ndz gru 07, 2025 6:46 pm
autor: rufus barma
Jakiekolwiek pokłady empatii i dobrego wychowania pozostawił zamknięte na cztery spusty w biurze na komendzie. Tylko tam potrafił zachowywać się zgodnie z rangą wykonywanego zawodu. W końcu nie powinien traktować w tak niegrzeczny sposób kogokolwiek kto przychodził na komisariat. Czy to ofiara czy oskarżony każdy zasługiwał na odrobinę kultury. Tego samego wymagał w stosunku do swojej osoby, to się nigdy nie zmieni.
A teraz trafił na osobę, która prawdopodobnie wyczołgała się z rynsztoku i stanęła na jego drodze, przeszkadzając w relaksacyjnym zbieraniu grzybów. Jak ten obrzydliwy ślimak pożerający najpiękniejszego grzyba na polance.
Twoja rozklapciocha też nie jest interesującym widokiem, oby ci to nigdy przez myśl nie przeszło — odparował, zastanawiając się przy okazji ile jeszcze grzybowych porównań, miała w zanadrzu ta skończona kretynka. Nawet nie próbował jej w tym dorównać, lepiej się wycofać przed czasem niż pozwolić się upokorzyć. Skoro był maślakiem to trudno, przynajmniej pozostawał po sobie ślady na dłoniach na długi czas. Nie dało się o tym tak łatwo zapomnieć. — Pizda piździe pizdą będzie? — prychnął, uśmiechając się krzywo do dziewczyny. — Jak na tak wyszczekanego babsztyle strasznie nerwowo zareagowałaś na uwagę o pójściu do garów. Brak pewności siebie? — zagadnął iście gawędziarskim tonem. Prawie tak, jakby chciał nawiązać z nią pozytywną relację, a nie zrównać ją z ziemią i zmiażdżyć niczym nic nieznaczącą mróweczkę. To przyniosłoby mu satysfakcję; Widok tych pięknych, załzawionych, brązowych oczu patrzących na niego z ogromną urazą. Do tego właśnie dążył. To chciał osiągnąć. — Tato, kurwa, nie wygłupiaj się. Weź się, tato. — Optymistycznie założył, że to kobieta, trudno. Jego błędem było to, że nie spytał jej o zaimki. A może identyfikowała się jako helikopter bojowy? Przecież dzisiejsze czasy pozwalały na dowolność w tej kwestii. Byleby tylko nie okazała się furasem. Miał swoje granice.
Czy powinien również wymyślić tak samo kreatywne kłamstwo jak dziewczyna? W końcu nic nie stało na przeszkodzie, aby snuć równie przesadzone opowieści co ta kukurynka. Niestety kłamstwa trudno przechodziły mu przez usta, co jednocześnie również było łgarstwem.
Nie wydajesz się osobą, która zasługuje na jakąkolwiek empatię z mojej strony — odpowiedział, teatralnie przewracając oczami. Jedyną, poprawną reakcją na taki stek bzdur powinno być prychnięcie, na nic innego nie zasługiwała. Tak łatwo nie pozwalał się prowokować, kontrola nad sytuacją wymagała wiele, a zwłaszcza stalowych nerwów. Tylko z nimi mógł wykonywać wybrany przez siebie zawód. Oprócz bycia ewidentnym zawodem rodziny. — A na tej polance wyruchałaś moją starą i mnie zrobiłaś. Masz mi coś jeszcze do powiedzenia? — Bo kto mu zabroni gówniarskich zabaw i pyskówek? To pozwalało mu chociaż na moment nie ulec nerwom. A przynajmniej do momentu, gdy przywaliła mu w twarz.
Pożałujesz wszystkich swoich słów i będziesz mnie jeszcze błagać o litość — wysyczał, obiecując jej tym samym wszystko co najgorsze. Czekały ją jeszcze gorsze męki piekielne niż jakakolwiek religia przewidywała w czasie sądu ostatecznego.
Twoje słowa, przeciwko moim słowom. Myślę, że osobie z prawdopodobnie żółtymi papierami mało kto uwierzy. Pomyślałaś o tym? — odpowiedział, wypowiadając gnębiące go myśli w końcu na złość. Czy powinien wypominać jej chorobę psychiczną? To chyba nie powinno wyglądać w taki sposób. Słuchamy, nie oceniamy czy coś w tym guście. Nie mógł pozwolić sobie na moment zawahania. Nie przy tej kobiecie. — Jeszcze żeby było co macać… Och, słoneczko, masz wysokie mniemanie o swojej urodzie. Nietrafione, niestety — zaśmiał się, bo powoli zaczynała go po prostu bawić. Miał przestraszyć się kłamliwego oskarżenia o molestowanie? Co prawda wiązałoby się to z kilkoma nieprzyjemnościami, ale był na nie gotowy.
Umościł się wygodniej nad dziewczyną. W tej pozycji wydawała mu się ładniejsza niż wcześniej. Bo znajdowała się w odpowiednim dla siebie miejscu – pod nim.
Pamiętaj, że suki lubią gryźć. Chcesz się o tym przekonać? — spytał, pochylając się nad nią tak, że prawie stykali się nosami. Nieco niebezpiecznie, jednak nie miał zamiaru się odsuwać chociażby o milimetr. — Możesz mi ciągnąć akordeon, dziwko — odpowiedział, odwzajemniając jej intensywne spojrzenie.

Erza B. Fernandes