Kiedy wszystko się spieprzyło
: ndz lis 16, 2025 7:54 pm
Było źle. Było wręcz bardzo źle i choć Santiago przewidywał, że coś takiego może się wydarzyć, to w żadnym wypadku tego nie chciał, bo to oznaczało, że jego towarzysze byli narażeni na niebezpieczeństwo: albo zostaną schwytani, albo zabici przez policję depczącą im już po piętach. Był przerażony, bo po czterech dniach pobytu w tym jakże gościnnym przybytku, który stał się ich miejscem pracy, domem i więzieniem jednocześnie; trzeba było uciekać praktycznie już, natychmiast. Policja stawała się coraz bardziej agresywna w swoich działaniach, a teraz planowała wedrzeć się do środka siłą, wykorzystując ich błąd: kopanie tunelu zostało wychwycone przez ich sejsmograf, co dało im wiedzę o tym, którędy banda zamierza uciekać oraz - że ten tunel jest już praktycznie gotowy. Należało więc szybko wynieść dokumenty i pieniądze, i wiać.
Santiago zamontował już w tunelu ładunki wybuchowe, które schował pod warstwą ziemi, żeby przypadkiem reszta nie zorientowała się, że tam są - oni mieli się nigdy nie dowiedzieć o jego samobójczych planach, bo z pewnością zamierzaliby go od tego odwieść, a przez to straciliby cenny czas i szanse na uratowanie się; z nim pozostającym w tunelu i przysypującym goniących ich gliniarzy reszta miała jeszcze jakieś szanse wydostania się stąd i dobrego życia za zarobione tutaj pieniądze.
- Pakować to gówno szybciej! - wrzasnął, wpadając do sejfu z karabinem opartym o biodro, gdzie zakładnicy uwijali się, przekładając łupy do specjalnie przygotowanych skrzyń, które były sukcesywnie wynoszone przez członków szajki. Na twarzy zawsze nosił maskę przy zakładnikach - teraz już nie musiał, skoro i tak zaraz zginie, ale to również było częścią zachowywania pozorów, że on też zamierza stąd wyjść; nie chciał też, żeby ktokolwiek z jego ludzi nie wpadł na pomysł, że można już poluzować dyscyplinę, skoro wszystko się kończy. Nie - oni mieli pozostać nie rozpoznani do samego końca.
Alvaro Salvatierra
Santiago zamontował już w tunelu ładunki wybuchowe, które schował pod warstwą ziemi, żeby przypadkiem reszta nie zorientowała się, że tam są - oni mieli się nigdy nie dowiedzieć o jego samobójczych planach, bo z pewnością zamierzaliby go od tego odwieść, a przez to straciliby cenny czas i szanse na uratowanie się; z nim pozostającym w tunelu i przysypującym goniących ich gliniarzy reszta miała jeszcze jakieś szanse wydostania się stąd i dobrego życia za zarobione tutaj pieniądze.
- Pakować to gówno szybciej! - wrzasnął, wpadając do sejfu z karabinem opartym o biodro, gdzie zakładnicy uwijali się, przekładając łupy do specjalnie przygotowanych skrzyń, które były sukcesywnie wynoszone przez członków szajki. Na twarzy zawsze nosił maskę przy zakładnikach - teraz już nie musiał, skoro i tak zaraz zginie, ale to również było częścią zachowywania pozorów, że on też zamierza stąd wyjść; nie chciał też, żeby ktokolwiek z jego ludzi nie wpadł na pomysł, że można już poluzować dyscyplinę, skoro wszystko się kończy. Nie - oni mieli pozostać nie rozpoznani do samego końca.
Alvaro Salvatierra