gdy świętowanie rozwodu wejdzie za mocno..
: sob lis 22, 2025 7:27 pm
Jakiś czas temu po rozwodzie..
Nie brała byle czego jeśli chodziło pracę, ale także w teorii starała się nie przyjmować zleceń od znajomych osób, czując, że ją to zgubi. Gdy jednak chodziło o coś tak banalnego jak rozwód, o solidarność jajników i damską siłę to jednak nie mogła tego zrobić. Co jak co ale znała Lakefield jeszcze z czasów szkolnych, a mało lat ich dzieliło, więc coś tam kiedyś do siebie zagadywały. Po czasie i pewnych problemach Mel, wpadła na nią już w dorosłym życiu, okazało się że kobieta to psychoterapeutka, a Campbell potrzebowała takiej pomocy, choćby po tych wszystkich kiepskich relacjach z mężczyznami. To jej pierwszej miała też zamiar się wyspowiadać jak księdzu gdy przyjdzie czas, o tym jak zajebiście poczuła się pukając byłego, ale bez spoilerów - na to też przyjdzie czas. W tamtej chwili kontakt się przydał, bo to teraz Melanie mogła pomóc jej przy rozwodzie. Nie czekała długo i zgodziła się, tym bardziej jeśli nasłuchała się co to był za kutas. Więc gdy uwzględniły jakiś plan i taktykę, to spotkali się na sali rozpraw i Campbell dała z siebie wszystko, aby wina o wszystko leżała po stronie mężulka, aby one mogły śmiało mieć powód do dumy i świętowania. Sam fakt, że już przed rozprawą uwzględniały szampana i dobrą zabawę, dawał im dodatkowego kopa do skilla na samej sali w sądzie. Wszystko przebiegło sprawnie, Mel swoje zdolności miała, także zmiotły tego gnojka jak kurz z torebek LV.
Przybiły sobie zwycięską piątkę, a na koniec umówiły na miłe tournee po klubach i mieście, w ramach świętowania wolności Mary. Wszystko to aby poczuła się jak nowo narodzona singielka, był tańce śpiewy oraz całkiem niezli panowie, kręcący zadkami. To brzmiało wszystko jak panieński, a nie coś powiązanego ze świętowaniem rozwodu. Ale kto wie, może i takie coś niedługo będzie na czasie? Tego typy imprezy?
Sama Mel czuła się w jej towarzystwie świetnie, prawie jakby to ona miała własny rozwód i przeżycia za sobą. Ciągle zmęczona i biegająca w szpilkach po korytarzach sądu, miała chwilami dość tego wspinania się na szczyt. Wrzód na dupie w postaci konkurencji, czasami trudne sprawy i chwiejny humor. Dziś więc czuła się jak wyzwolona, obie się czuły. Do tego stopnia chyba aż za bardzo skoro dały się spisać policji, a jednemu to nawet narzygały na buty. Wylądowały więc na dołku. Ups.
Z tego wszystkiego wyszła niezła chryja, a one same wylądowały za kratkami, jak jakieś menelki.
- Ja pierdole.... Czy wy wiecie kim ja jestem...? - zaczęła, szarpiąc za kratki, nakręcona zbyt mocno bąbelkami i traconym właśnie czasem. Rozumiała godzinę czy dwie aby odpoczęły, ale teraz? Ci z komendy chyba jaja sobie robili...
Mara Lakefield
Nie brała byle czego jeśli chodziło pracę, ale także w teorii starała się nie przyjmować zleceń od znajomych osób, czując, że ją to zgubi. Gdy jednak chodziło o coś tak banalnego jak rozwód, o solidarność jajników i damską siłę to jednak nie mogła tego zrobić. Co jak co ale znała Lakefield jeszcze z czasów szkolnych, a mało lat ich dzieliło, więc coś tam kiedyś do siebie zagadywały. Po czasie i pewnych problemach Mel, wpadła na nią już w dorosłym życiu, okazało się że kobieta to psychoterapeutka, a Campbell potrzebowała takiej pomocy, choćby po tych wszystkich kiepskich relacjach z mężczyznami. To jej pierwszej miała też zamiar się wyspowiadać jak księdzu gdy przyjdzie czas, o tym jak zajebiście poczuła się pukając byłego, ale bez spoilerów - na to też przyjdzie czas. W tamtej chwili kontakt się przydał, bo to teraz Melanie mogła pomóc jej przy rozwodzie. Nie czekała długo i zgodziła się, tym bardziej jeśli nasłuchała się co to był za kutas. Więc gdy uwzględniły jakiś plan i taktykę, to spotkali się na sali rozpraw i Campbell dała z siebie wszystko, aby wina o wszystko leżała po stronie mężulka, aby one mogły śmiało mieć powód do dumy i świętowania. Sam fakt, że już przed rozprawą uwzględniały szampana i dobrą zabawę, dawał im dodatkowego kopa do skilla na samej sali w sądzie. Wszystko przebiegło sprawnie, Mel swoje zdolności miała, także zmiotły tego gnojka jak kurz z torebek LV.
Przybiły sobie zwycięską piątkę, a na koniec umówiły na miłe tournee po klubach i mieście, w ramach świętowania wolności Mary. Wszystko to aby poczuła się jak nowo narodzona singielka, był tańce śpiewy oraz całkiem niezli panowie, kręcący zadkami. To brzmiało wszystko jak panieński, a nie coś powiązanego ze świętowaniem rozwodu. Ale kto wie, może i takie coś niedługo będzie na czasie? Tego typy imprezy?
Sama Mel czuła się w jej towarzystwie świetnie, prawie jakby to ona miała własny rozwód i przeżycia za sobą. Ciągle zmęczona i biegająca w szpilkach po korytarzach sądu, miała chwilami dość tego wspinania się na szczyt. Wrzód na dupie w postaci konkurencji, czasami trudne sprawy i chwiejny humor. Dziś więc czuła się jak wyzwolona, obie się czuły. Do tego stopnia chyba aż za bardzo skoro dały się spisać policji, a jednemu to nawet narzygały na buty. Wylądowały więc na dołku. Ups.
Z tego wszystkiego wyszła niezła chryja, a one same wylądowały za kratkami, jak jakieś menelki.
- Ja pierdole.... Czy wy wiecie kim ja jestem...? - zaczęła, szarpiąc za kratki, nakręcona zbyt mocno bąbelkami i traconym właśnie czasem. Rozumiała godzinę czy dwie aby odpoczęły, ale teraz? Ci z komendy chyba jaja sobie robili...
Mara Lakefield