Just in Time
: sob lis 22, 2025 11:53 pm
Madox A. Noriega
Życie bez Madoxa wydawało się takie proste.
Nikt nie narzekał.
Nie kazał przynosić ulubionego rumu.
Lubiła szefa, a jednak praca w trakcie nieobecności właściciela zawsze była spełnieniem marzeń. Klub jakby zaczął działać wolniej. Nikt na siebie nie wrzeszczał, każdy wiedział, co ma robić. Nawet nie chodziło oto, że Madox był złym szefem. Lubiła go. Za to przez te kilka dni mogła odetchnąć pełną piersią. Spokój, względny bo kreski koksu dalej były kreślone i głośna muzyka. To było to, co powodowało, że Cyra mogła oddychać.
Szczerze myślała, że ten dzień będzie równie idealny. Znajdowała się na loży, spoglądając, co się dzieje w reszcie klubu. Ciekawskim wzrokiem wpatrywała się w klientów, poszukując dealerów. Potrzebowała czegoś, dzięki czemu mogłaby poczuć szybsze bicie serca, a źrenice jeszcze bardziej by się jej rozszerzyły. Na nieszczęście jeden z klientów zaprosił ją na pokaz. Uśmiechnęła się uroczo, podchodząc do odpowiedniego stolika. Bez zastanowienia zaczęła tańczyć. Poruszać się w rytmie gorących, latynoskich rytmów, jakby się tam urodziła. Alkohol zdążył odrobinę zadziałać, by mogła patrzeć na tych mężczyzn z takim samym pożądaniem. Za każdym razem musiała wyobrażać sobie bardziej przystojnych. Mogli być bogaci, lub niebezpieczni, ale nie mieli w sobie za grosz wyjątkowości. Czegoś co powodowało, że zawieszało się na nich wzrok. Tak jak przepiękne niebieskie oczy, które widziała u jednego biznesmena. Może pokaz trwałby w najlepsze, gdyby nie zauważyła ważniaka, wrzucającego jakąś tabletkę do szklanki.
— Pojebie mnie zaraz — mruknęła Cyra, patrząc, jak kark idzie w stronę jej koleżanki. Nie lubiła Mindy, ale.... nie pozwoliłaby nikomu skrzywdzić innej tancerki. Szybko popatrzyła na wnętrze klubu. Ochroniarze byli stanowczo za daleko, by móc zareagować, więc... — kurwa wszystko na moich barkach — powiedziała bardziej do siebie. Zdążyła przeprosić klientów i ruszyła od razu przed siebie. Nie zważając na nikogo. Przepychała się barkami, czując, jak mocno każda sekunda się liczy. Dobiegła. Zdążyła chwycić Mindy szklankę, wylewając jej zawartość na karka.
Następnie zacisnęła mocno pięść i zdążyła uderzyć mężczyznę prosto w nos. Mogła krzyczeć, ale nie miało to sensu. Powinien zrozumieć, że cały personel stanowił rodzinę, od której powinien się odjebać. Tak myślała, aż w pewnym momencie nie chwycił ją mocno za szyję, unosząc do góry. Ktoś musiał zareagować. Nawet jeśli cały klub był pogrążony w głośnej muzyce.
— ... Madox? — spytała, trącąc przez moment oddech. Zauważyła szefa i sama nie wiedziała, czy się z tego cieszyła, czy będzie miała większy problem.
Życie bez Madoxa wydawało się takie proste.
Nikt nie narzekał.
Nie kazał przynosić ulubionego rumu.
Lubiła szefa, a jednak praca w trakcie nieobecności właściciela zawsze była spełnieniem marzeń. Klub jakby zaczął działać wolniej. Nikt na siebie nie wrzeszczał, każdy wiedział, co ma robić. Nawet nie chodziło oto, że Madox był złym szefem. Lubiła go. Za to przez te kilka dni mogła odetchnąć pełną piersią. Spokój, względny bo kreski koksu dalej były kreślone i głośna muzyka. To było to, co powodowało, że Cyra mogła oddychać.
Szczerze myślała, że ten dzień będzie równie idealny. Znajdowała się na loży, spoglądając, co się dzieje w reszcie klubu. Ciekawskim wzrokiem wpatrywała się w klientów, poszukując dealerów. Potrzebowała czegoś, dzięki czemu mogłaby poczuć szybsze bicie serca, a źrenice jeszcze bardziej by się jej rozszerzyły. Na nieszczęście jeden z klientów zaprosił ją na pokaz. Uśmiechnęła się uroczo, podchodząc do odpowiedniego stolika. Bez zastanowienia zaczęła tańczyć. Poruszać się w rytmie gorących, latynoskich rytmów, jakby się tam urodziła. Alkohol zdążył odrobinę zadziałać, by mogła patrzeć na tych mężczyzn z takim samym pożądaniem. Za każdym razem musiała wyobrażać sobie bardziej przystojnych. Mogli być bogaci, lub niebezpieczni, ale nie mieli w sobie za grosz wyjątkowości. Czegoś co powodowało, że zawieszało się na nich wzrok. Tak jak przepiękne niebieskie oczy, które widziała u jednego biznesmena. Może pokaz trwałby w najlepsze, gdyby nie zauważyła ważniaka, wrzucającego jakąś tabletkę do szklanki.
— Pojebie mnie zaraz — mruknęła Cyra, patrząc, jak kark idzie w stronę jej koleżanki. Nie lubiła Mindy, ale.... nie pozwoliłaby nikomu skrzywdzić innej tancerki. Szybko popatrzyła na wnętrze klubu. Ochroniarze byli stanowczo za daleko, by móc zareagować, więc... — kurwa wszystko na moich barkach — powiedziała bardziej do siebie. Zdążyła przeprosić klientów i ruszyła od razu przed siebie. Nie zważając na nikogo. Przepychała się barkami, czując, jak mocno każda sekunda się liczy. Dobiegła. Zdążyła chwycić Mindy szklankę, wylewając jej zawartość na karka.
Następnie zacisnęła mocno pięść i zdążyła uderzyć mężczyznę prosto w nos. Mogła krzyczeć, ale nie miało to sensu. Powinien zrozumieć, że cały personel stanowił rodzinę, od której powinien się odjebać. Tak myślała, aż w pewnym momencie nie chwycił ją mocno za szyję, unosząc do góry. Ktoś musiał zareagować. Nawet jeśli cały klub był pogrążony w głośnej muzyce.
— ... Madox? — spytała, trącąc przez moment oddech. Zauważyła szefa i sama nie wiedziała, czy się z tego cieszyła, czy będzie miała większy problem.