workaholic much?
: ndz lis 23, 2025 5:52 pm
Nie tak wyobrażał sobie spędzenie tego wieczoru. Te lata, kiedy zostawał na planie do późnych godzin nocnych miał już raczej za sobą. Ba, zapracował sobie na to żeby nie musieć już tego robić. Nawet jako producent trzymał się pewnych zasad dotyczących swojego czasu pracy. Był właściwie na czymś, co można było nazwać aktorską emeryturą. Wolał swoje wieczory spędzać na gotowaniu jakiegoś nowego dania, które podejrzał w Autralijskim Master Chefie, bo tak, uważał, że to u nich był najwyższy poziom uczestników, chociaż nadal nie miał pojęcia jak to robili po tej drugiej stronie oceanu. Do tego jakaś dobra lampka wina. Obejrzenie którejś z nowych produkcji i to nie zawsze tych z pokroju kina akcji. Wbrew pozorom oglądał więcej niż tylko pożywkę dla mas.
Pomimo to był właśnie w drodze do studia nagraniowego. Ktoś mógłby zapytać dlaczego, skoro w domu mógł robić tyle przyjemniejszych rzeczy? Otóż zadzwoniła do niego jego podopieczna żaląc się na to, że... Zamknęli ją w tym studiu. Zawsze wydawało mu się, że takie rzeczy zdarzają się tylko w czymś pokroju komedii romantycznych. Są to historie, które ktoś po prostu zmyśla na imprezie. Nic bardziej mylnego. Bronte udało się w jakiś sposób zaszyć gdzieś w biurze w taki sposób by nikt jej nie zauważył. A powiedźmy sobie szczerze, nie jest kobietą, którą jakiś facet jest po prostu w stanie przeoczyć. To żadna dyskryminacja. Po prostu w ochronie pracowali sami faceci. Dla niego było to zupełnie normalne.
Skoro już jesteśmy przy temacie ochrony, to powinien był po prostu do nich zadzwonić, prawda? Sama blondynka mogła zrobić to samo. Jednak podejrzewał, że się wstydziła. W tym studiu nie ma zbyt wiele sekretów. Gdyby ktoś przyszedł jej otworzyć na pewno powiedziałby komuś innemu, że taka historia się zdarzyła. Plotki szybko się rozchodzą, a ona próbowała być brana bardziej na poważnie. Nie mniej. Nie potrzebowała tego by inni producenci o tym usłyszeli albo tym bardziej dyrektorzy. Więc tak, Max wsiadł w swój samochód i osobiście pojawił się pod bramami studia by sobie je otworzyć. Jako producent miał klucze do wszystkich planów.
Dość szybko znalazł ten, w którym miała być zatrzaśnięta jego księżniczka. Wszedł do środka szukając zapalonych świateł. Przecież nie siedziała po ciemku, chyba, że przed nim też zamierzała się ukrywać. Znalazł w końcu studio, w którym nagrywali ostatnią prognozę pogody tego dnia.
- Haaalooo. Czy w tym zamku jakiś niegodziwiec zamknął piękną księżniczkę?! - uniósł głos, w którym już teraz było słychać tę nutę rozbawienia. - Oto ja, dzielny rycerz gotów zmierzyć się ze smokiem by uwolnić tę niewinną niewiastę! - uniósł jeszcze bardziej głos mając z tego coraz lepszy ubaw.
Konia brakowało. Bo ani nie przyjechał mustangiem, ani tym bardziej białym. Zbroja też specjalnie lśniąca nie była bo były to proste dżinsy oraz tshirt. Miał za to ze sobą parcianą torbę z tajemniczą zawartością. Może magicznymi eliksirami od samego Merlina? W końcu na taką bitwę nie przychodzi się całkowicie nieprzygotowanym. On był uzbrojony w swój zabójczo złośliwy uśmiech numer cztery, którego nie miała jeszcze okazji poznać. Jednego mogła być pewna. Nie da jej tego tak po prostu zapomnieć. Nikomu nie powie, ale będzie musiała się o tym jeszcze kilka razy w przyszłości nasłuchać.
Bronte Rosenthal-Murray
Pomimo to był właśnie w drodze do studia nagraniowego. Ktoś mógłby zapytać dlaczego, skoro w domu mógł robić tyle przyjemniejszych rzeczy? Otóż zadzwoniła do niego jego podopieczna żaląc się na to, że... Zamknęli ją w tym studiu. Zawsze wydawało mu się, że takie rzeczy zdarzają się tylko w czymś pokroju komedii romantycznych. Są to historie, które ktoś po prostu zmyśla na imprezie. Nic bardziej mylnego. Bronte udało się w jakiś sposób zaszyć gdzieś w biurze w taki sposób by nikt jej nie zauważył. A powiedźmy sobie szczerze, nie jest kobietą, którą jakiś facet jest po prostu w stanie przeoczyć. To żadna dyskryminacja. Po prostu w ochronie pracowali sami faceci. Dla niego było to zupełnie normalne.
Skoro już jesteśmy przy temacie ochrony, to powinien był po prostu do nich zadzwonić, prawda? Sama blondynka mogła zrobić to samo. Jednak podejrzewał, że się wstydziła. W tym studiu nie ma zbyt wiele sekretów. Gdyby ktoś przyszedł jej otworzyć na pewno powiedziałby komuś innemu, że taka historia się zdarzyła. Plotki szybko się rozchodzą, a ona próbowała być brana bardziej na poważnie. Nie mniej. Nie potrzebowała tego by inni producenci o tym usłyszeli albo tym bardziej dyrektorzy. Więc tak, Max wsiadł w swój samochód i osobiście pojawił się pod bramami studia by sobie je otworzyć. Jako producent miał klucze do wszystkich planów.
Dość szybko znalazł ten, w którym miała być zatrzaśnięta jego księżniczka. Wszedł do środka szukając zapalonych świateł. Przecież nie siedziała po ciemku, chyba, że przed nim też zamierzała się ukrywać. Znalazł w końcu studio, w którym nagrywali ostatnią prognozę pogody tego dnia.
- Haaalooo. Czy w tym zamku jakiś niegodziwiec zamknął piękną księżniczkę?! - uniósł głos, w którym już teraz było słychać tę nutę rozbawienia. - Oto ja, dzielny rycerz gotów zmierzyć się ze smokiem by uwolnić tę niewinną niewiastę! - uniósł jeszcze bardziej głos mając z tego coraz lepszy ubaw.
Konia brakowało. Bo ani nie przyjechał mustangiem, ani tym bardziej białym. Zbroja też specjalnie lśniąca nie była bo były to proste dżinsy oraz tshirt. Miał za to ze sobą parcianą torbę z tajemniczą zawartością. Może magicznymi eliksirami od samego Merlina? W końcu na taką bitwę nie przychodzi się całkowicie nieprzygotowanym. On był uzbrojony w swój zabójczo złośliwy uśmiech numer cztery, którego nie miała jeszcze okazji poznać. Jednego mogła być pewna. Nie da jej tego tak po prostu zapomnieć. Nikomu nie powie, ale będzie musiała się o tym jeszcze kilka razy w przyszłości nasłuchać.
Bronte Rosenthal-Murray