Cancun
: śr gru 03, 2025 11:48 am
Efekty ciosu jaki Cooper „przytulił” na balu charytatywnym były już wspomnieniem. Spotkanie z córką uspokoiło go, a właściwie to utwierdziło w przekonaniu że nie było potrzeby panikować i szlajać się po lekarzach. Typowy problem do rozchodzenia, choć akurat w jego przypadku gdy sprawa dotyczyła głowy, bardziej wskazane było leżenie i siedzenie, niż ruch. Ważne, że było po wszystkim.
Do czasu wylotu do Meksyku – służbowego, trzeba to oddać – wszystko się unormowało, a Lennox dotrzymał słowa i zorganizował sobie krótki urlop w Cancun. Ot, trzy wolne dni i nie w listopadzie, a na początku grudnia, ale dla niego to i tak było w porządku: nie przepadał za chłodną, kanadyjską aurą. Atmosfera na półwyspie Jukatan była o niebo lepsza, zwłaszcza gdy do dyspozycji była sporych rozmiarów rezydencja do osobistej dyspozycji Coopera i Love ulokowana, na czymś w rodzaju niewielkiego półwyspu otoczonego wodami – tak, niezbyt duży jacht też mieli do dyspozycji. Do tego pole golfowe o przysłowiowy rzut beretem. Jeden jedyny minus? Do plaży był kawałek, ale willa miała własny basen.
- I jak tam, po pierwszej nocy na tym szybkim citybreak? – zagadnął swobodnie Cooper do Love, gdy ta dołączyła do niego w ogrodzie gdzie przygotowane było śniadanie. Oczywiście, że Lennox palcem nie kwinął w organizacji posiłku, wszystko załatwiła obsługa obiektu, która poruszała się wybitnie dyskretnie i niewidzialnie. A może to on przywykł do ludzi zajmujących się dogadzaniem mu, że już ich nie widział? Mniejsza. – Masz jakieś życzenia na dzisiaj? Plaża? Opalanie? Wyprawa na ryby? Inna forma aktywnego wypoczynku? – Odziany w strój plażowy siedział na fotelu, popijał kawę i kończąc tę serię pytań uniósł znacząco brwi.
Love Roderick
Do czasu wylotu do Meksyku – służbowego, trzeba to oddać – wszystko się unormowało, a Lennox dotrzymał słowa i zorganizował sobie krótki urlop w Cancun. Ot, trzy wolne dni i nie w listopadzie, a na początku grudnia, ale dla niego to i tak było w porządku: nie przepadał za chłodną, kanadyjską aurą. Atmosfera na półwyspie Jukatan była o niebo lepsza, zwłaszcza gdy do dyspozycji była sporych rozmiarów rezydencja do osobistej dyspozycji Coopera i Love ulokowana, na czymś w rodzaju niewielkiego półwyspu otoczonego wodami – tak, niezbyt duży jacht też mieli do dyspozycji. Do tego pole golfowe o przysłowiowy rzut beretem. Jeden jedyny minus? Do plaży był kawałek, ale willa miała własny basen.
- I jak tam, po pierwszej nocy na tym szybkim citybreak? – zagadnął swobodnie Cooper do Love, gdy ta dołączyła do niego w ogrodzie gdzie przygotowane było śniadanie. Oczywiście, że Lennox palcem nie kwinął w organizacji posiłku, wszystko załatwiła obsługa obiektu, która poruszała się wybitnie dyskretnie i niewidzialnie. A może to on przywykł do ludzi zajmujących się dogadzaniem mu, że już ich nie widział? Mniejsza. – Masz jakieś życzenia na dzisiaj? Plaża? Opalanie? Wyprawa na ryby? Inna forma aktywnego wypoczynku? – Odziany w strój plażowy siedział na fotelu, popijał kawę i kończąc tę serię pytań uniósł znacząco brwi.
Love Roderick