control
: śr gru 03, 2025 5:06 pm
Chandler Chapman
Ostatnie miesiące przeorały Charity Marshall życiowo. Jak dotąd nigdy nie zastanawiała się nad sensem życia, ale i do niej to przyszło. Ostra jazda bez trzymanki zakończona największym rozczarowaniem życia. Kołchoz. Obóz pracy. Kopas w dupas. Wiele słów można by przytoczyć. Wszystkie były nacechowane w ten sam sposób. Przypominający o okresie wielkiej dekadencji, w którą obecnie pani prezes weszła. Jeszcze dodatkowe spotkanie z Corvinem doprowadziło ją do szału.
Mało miała czasu na siedzenie i pilnowanie własnej firmy. Czuła, że to kuło ją prosto w serce. Nawet nie była w stanie tego do końca wytłumaczyć. Northland Power było jej malutkim dzieckiem. Uroczym i pięknym. To w niego powinna inwestować największą ilość czasu. Jakby na to nie spojrzeć, miała wiele rzeczy do ogarnięcia. Pierwszy raz popłakała się przy papierach. Nigdy nie miała w niej takiego chaosu jak obecnie. Wszystkie tabelki i wykresy w excelu zlewały się w jej w jedną, niezrozumiałą paplaninę, która nie miała żadnego sensu. Dodatkowo jeszcze ta wizyta kontrolna. Aż strzelała oczami na samą myśl, że ktoś będzie ją sprawdzał. Nie dopuściłaby się do przekrętów podatkowych. Mimo to siedziała, popijając melisę.
Tylko ona była w stanie uporządkować myśli do normy. Ashwagandha wcale nie była pomocna. Podobnie jak melisa w tabletkach. Cały czas wracała do chaosu. W ten sposób właśnie nazywało się jej życie. Aż momentami... naprawdę zastanawiała się, czy nie powinna oddać firmy. Jej ojciec miał rację. Gdy w grę wchodziły uczucia, nie była w stanie się poskładać i funkcjonować w standardowy dla samej siebie sposób. Wcale nie była tak butna, bardziej przypominała zestresowaną fretkę.
— Dzień dobry — rzuciła, widząc, wchodzącego mężczyznę do sali. Upiła łyk melisy. Takie spotkania nigdy nie zwiastowały czegokolwiek dobrego — pan w jakiej sprawie? Wszystkie papiery mamy w jak najlepszym porządku — udawała pewną. Wyprostowała się, a brodę uniosła stosunkowo wysoko. W ten sposób chciała samej sobie dodać spokoju. Jeszcze nawet nie wiedziała, z czym dokładnie przyszedł do niej mężczyzna.
Ostatnie miesiące przeorały Charity Marshall życiowo. Jak dotąd nigdy nie zastanawiała się nad sensem życia, ale i do niej to przyszło. Ostra jazda bez trzymanki zakończona największym rozczarowaniem życia. Kołchoz. Obóz pracy. Kopas w dupas. Wiele słów można by przytoczyć. Wszystkie były nacechowane w ten sam sposób. Przypominający o okresie wielkiej dekadencji, w którą obecnie pani prezes weszła. Jeszcze dodatkowe spotkanie z Corvinem doprowadziło ją do szału.
Mało miała czasu na siedzenie i pilnowanie własnej firmy. Czuła, że to kuło ją prosto w serce. Nawet nie była w stanie tego do końca wytłumaczyć. Northland Power było jej malutkim dzieckiem. Uroczym i pięknym. To w niego powinna inwestować największą ilość czasu. Jakby na to nie spojrzeć, miała wiele rzeczy do ogarnięcia. Pierwszy raz popłakała się przy papierach. Nigdy nie miała w niej takiego chaosu jak obecnie. Wszystkie tabelki i wykresy w excelu zlewały się w jej w jedną, niezrozumiałą paplaninę, która nie miała żadnego sensu. Dodatkowo jeszcze ta wizyta kontrolna. Aż strzelała oczami na samą myśl, że ktoś będzie ją sprawdzał. Nie dopuściłaby się do przekrętów podatkowych. Mimo to siedziała, popijając melisę.
Tylko ona była w stanie uporządkować myśli do normy. Ashwagandha wcale nie była pomocna. Podobnie jak melisa w tabletkach. Cały czas wracała do chaosu. W ten sposób właśnie nazywało się jej życie. Aż momentami... naprawdę zastanawiała się, czy nie powinna oddać firmy. Jej ojciec miał rację. Gdy w grę wchodziły uczucia, nie była w stanie się poskładać i funkcjonować w standardowy dla samej siebie sposób. Wcale nie była tak butna, bardziej przypominała zestresowaną fretkę.
— Dzień dobry — rzuciła, widząc, wchodzącego mężczyznę do sali. Upiła łyk melisy. Takie spotkania nigdy nie zwiastowały czegokolwiek dobrego — pan w jakiej sprawie? Wszystkie papiery mamy w jak najlepszym porządku — udawała pewną. Wyprostowała się, a brodę uniosła stosunkowo wysoko. W ten sposób chciała samej sobie dodać spokoju. Jeszcze nawet nie wiedziała, z czym dokładnie przyszedł do niej mężczyzna.