Ostatnia Deska Ratunku
: pn gru 08, 2025 1:40 am
Nie spodziewał się, że do tego dojdzie. Że z kulawą nogą, rozkrwawionym łukiem brwiowym i pulsującym bólem w całym ciele będzie szedł ciemnymi uliczkami Toronto, szukając mieszkania przyjaciółki, które przez ostatnie miesiące było dla niego azylem. Czas pędził tak niemiłosiernie, że trudno było uwierzyć, że jeszcze wczoraj odbierał medale za wojskowe zasługi, a dziś musiał walczyć o wolność, którą ktoś próbował mu odebrać.
Ostatnie tygodnie w wojsku były dla niego dramatyczne. Od problemów z nowymi rekrutami, z których każdy próbował udowodnić swoją kogucią odwagę, nie mając najmniejszego pojęcia o wojskowym reżimie. Po skandal, który po ujawnieniu mógł odebrać mu nie tylko prawo do wykonywania zawodu żołnierza, ale też z góry przesądzić wynik sprawy rozwodowej. Gdzie w najgorszym przypadku groziła mu zimna cela na kilkanaście lat, tylko dlatego, że nie dopilnował kilku młodych, lekkomyślnych żołnierzy, którzy za swój błąd zapłacili własnym życiem.
Służba była dla niego szansą na normalność - jedyną, jaką kiedykolwiek miał. Dorastał z pijanym ojcem, którego smród alkoholu potrafiło się czuć w całym dniu od rana do wieczora. A widok przerażonej matki, sparaliżowanej strachem przed zemstą męża, zostawił w nim rany, które nigdy się nie zagoiły. Żałował jedynie, że odwagę znalazł dopiero po latach treningów, gdy stał się mężczyzną zdolnym sprzeciwić się uzurpatorowi wyrzucając go z mieszkania, które nigdy nie było prawdziwym domem.
A teraz… nie miał już nic. Ani rodziny. Ani mieszkania. Ani pracy, do której zawsze wracał jak do czegoś pewnego. Mimo że połowa prywatnego lokum, kupionego wspólnie z żoną, należała formalnie do niego - wiedział, że gdyby przekroczył próg, kobieta natychmiast zadzwoniłaby po policję. A oni, zachęceni oskarżeniami, które od kilkunastu godzin nie znikały z telewizyjnych pasków, mieliby pełne prawo wyrzucić go z mieszkania, dając jej kolejny argument w przeciągającej się wojnie rozwodowej.
Dlatego ostatnią deską ratunku była Riley. Najlepsza przyjaciółka - i kochanka, z którą spędzał większość chwil, gdy tylko wracał do Toronto. Piękna, ciemnowłosa dziewczyna, od razu urzekła go swoim temperamentem i tą trudną do opisania wyjątkowością. Jako jedyna potrafiła wysłuchać go do końca. Dlatego kiedy z każdym krokiem ból rozchodził się coraz mocniej, a on finalnie dotarł pod jej drzwi, zapukał trzy razy, cicho, niemal błagalnie licząc, że jest w środku. Bo jeżeli nie ona… nie było już nic.
- No błagam… Riley, bądź w domu.
001
riley davis
Ostatnie tygodnie w wojsku były dla niego dramatyczne. Od problemów z nowymi rekrutami, z których każdy próbował udowodnić swoją kogucią odwagę, nie mając najmniejszego pojęcia o wojskowym reżimie. Po skandal, który po ujawnieniu mógł odebrać mu nie tylko prawo do wykonywania zawodu żołnierza, ale też z góry przesądzić wynik sprawy rozwodowej. Gdzie w najgorszym przypadku groziła mu zimna cela na kilkanaście lat, tylko dlatego, że nie dopilnował kilku młodych, lekkomyślnych żołnierzy, którzy za swój błąd zapłacili własnym życiem.
Służba była dla niego szansą na normalność - jedyną, jaką kiedykolwiek miał. Dorastał z pijanym ojcem, którego smród alkoholu potrafiło się czuć w całym dniu od rana do wieczora. A widok przerażonej matki, sparaliżowanej strachem przed zemstą męża, zostawił w nim rany, które nigdy się nie zagoiły. Żałował jedynie, że odwagę znalazł dopiero po latach treningów, gdy stał się mężczyzną zdolnym sprzeciwić się uzurpatorowi wyrzucając go z mieszkania, które nigdy nie było prawdziwym domem.
A teraz… nie miał już nic. Ani rodziny. Ani mieszkania. Ani pracy, do której zawsze wracał jak do czegoś pewnego. Mimo że połowa prywatnego lokum, kupionego wspólnie z żoną, należała formalnie do niego - wiedział, że gdyby przekroczył próg, kobieta natychmiast zadzwoniłaby po policję. A oni, zachęceni oskarżeniami, które od kilkunastu godzin nie znikały z telewizyjnych pasków, mieliby pełne prawo wyrzucić go z mieszkania, dając jej kolejny argument w przeciągającej się wojnie rozwodowej.
Dlatego ostatnią deską ratunku była Riley. Najlepsza przyjaciółka - i kochanka, z którą spędzał większość chwil, gdy tylko wracał do Toronto. Piękna, ciemnowłosa dziewczyna, od razu urzekła go swoim temperamentem i tą trudną do opisania wyjątkowością. Jako jedyna potrafiła wysłuchać go do końca. Dlatego kiedy z każdym krokiem ból rozchodził się coraz mocniej, a on finalnie dotarł pod jej drzwi, zapukał trzy razy, cicho, niemal błagalnie licząc, że jest w środku. Bo jeżeli nie ona… nie było już nic.
- No błagam… Riley, bądź w domu.
001
riley davis